piątek, 25 września 2015

Spadek (VIII)

Znowu na szybko :-) Małemu rosną ząbki i spać nie daje. Zombi przy mnie wygląda na bardziej żywego...

link do części VII - klik

            Spadek (VIII)

Przeciągnęłam się leniwie, zrzucając z łóżka kołdrę. Potem przeturlałam na brzuch i zastygłam, pogrążając w marzeniach. Poddałam się. Nie było sensu udowadniać samej sobie, czego pragnę. Zauroczył mnie. Zafascynował. Obudził uczucia, o których istnieniu nie miałam pojęcia. I dzięki temu czułam się nieopisanie szczęśliwa. Na dodatek ten dreszcz emocji w oczekiwaniu na to, co powinno się wydarzyć. Ze wszelkich sił starałam się również nie myśleć co będzie dalej. Jednorazowy seks? Wakacyjne przygoda? Przecież od takiego typa nie powinno wymagać się więcej. Raczej trudno było wyobrazić go sobie jako kogoś, przy kim mogłabym się budzić każdego ranka, z kim mogłabym dzielić się problemami i marzeniami. Uśmiechnęłam się, tym razem ze smutkiem. Niebezpieczna gra, bo jeśli się zakocham…
Z drugiej jednak strony dlaczego by nie?
Pukanie w czoło, jako wyraźny gest mojej głupoty ostatnio weszło mi w nawyk. Dziarsko zerwałam się z łózka, postanawiając ochłonąć i choć dziś nie sprawiać samej sobie kłopotów. Przed lustrem mizdrzyłam się krócej niż wczoraj, a zamiast kobiecej sukienki włożyłam obszarpane ogrodniczki i zbyt dużą koszulkę z głupawym napisem. Włosy podpięłam spinkami, a kosmetyki do makijażu ominęłam szerokim łukiem.
Przez pół dnia kręciłam się bez konkretnego celu, usiłując być pomocną i z całej siły unikając Sebastiana. Za to on, jeśli się już na niego natknęłam, albo nie zwracał na mnie uwagi, albo posyłał jednoznaczne uśmieszki. W zasadzie sama nie wiem, co było gorsze. Za to Kuba stał się upiornie rozmowny. Włóczył się za mną, zaniedbując pracę, a gdy zostawaliśmy sami, usiłował pocałować. W końcu doszło do tego, że na jego widok uciekłam na górę, barykadując się w sypialni. Nie odpuścił. Ciągłego dobijania się do moich drzwi również nie wytrzymałam i wykorzystując moment, gdy cała piątka była zajęta, czmychnęłam w głąb lasu. Dopiero tam odetchnęłam z ulgą. Co za porąbana sytuacja, myślałam, maszerując drogą prowadzącą nad jezioro. Niech oni lepiej kończą już ten remont i czym prędzej się wynoszą.
Cisza przed burzą. Powietrze było ciężkie, ołowiane chmury na horyzoncie raz po raz przecinał jasny błysk. Tafla jeziora marszczyła się delikatnie, a gałęzie okolicznych drzew nawet nie drgnęły. Dopiero teraz dotarło do mnie, że koszulka klei mi się do pleców, a na czole perlą się krople potu. Oblizałam usta i spojrzałam w górę, w niebo. Zdążę się wykąpać? Wsłuchałam się w panującą ciszę i dopiero wtedy usłyszałam odległy odgłos gromu.
Zdążę.
W pośpiechu zrzuciłam z siebie ubranie. Tylko chwilę zawahałam się przy bieliźnie. Potem pomyślałam, że nadarzyła się niepowtarzalna okazja. Wokół żywego ducha, a ekipa zajęta jakimś wyjątkowo zawiłym problemem, bo gdy się wymykałam zawzięcie dyskutowali. Nie było mowy, ze któryś z nich zjawi się tu w nieoczekiwany sposób. Wyjęłam też z włosów spinki, wzburzając je palcami. A potem powoli weszłam do jeziora.
Woda przed burzą posiada dziwnie magiczne właściwości. Otula jak najdelikatniejszy aksamit, pieści gładkością fal, przynosi rozkosz ciepłem. A może to wpływ nadchodzącej nawałnicy? Moment, gdy cała przyroda zamiera w oczekiwaniu na szalony spektakl. Uśmiechnęłam się przymykając oczy, dłonią zagarnęłam wodę i opryskałam nią ramiona. Później zanurzyłam się jeszcze bardziej, aż po łopatki. Nie krępował mnie ani strój, ani skromność. Byłam tylko ja i żywioł dookoła mnie. Wszystko inne przestało mieć znaczenie, przestało być ważne. Oplotłam się dłońmi, stojąc nieruchomo i pogrążając w marzeniach. Przypomniałam sobie pocałunki Sebastiana, wyobraziłam kolejne. Tutaj mogłam to zrobić, bo czułam się wolna jak nigdy dotąd w całym swoim życiu.
– Cudownie – wyszeptałam. – Szkoda że cię tu nie ma…
Ciszy nie musiałam tłumaczyć, do kogo były skierowane te słowa. Zatoczyłam kilka kółek, na samym końcu dając nurka pod wodę. Potem przetarłam twarz dłońmi, odgarnęłam włosy do tyłu i z lekką obawą spojrzałam na coraz ciemniejsze niebo. Trochę ciężko było wciągnąć spodnie na mokre ciało, z koszulką poszło już łatwiej, a później biegiem puściłam się w kierunku domu. Do werandy dotarłam, gdy na ziemię spadły pierwsze krople.
Z kuchni dobiegał mnie gwar głosów. Najwyraźniej zrobili sobie przerwę na kawę i ciasto. Również poczułam się głodna, ale przecież nie mogłam pokazać się tak wśród pięciu mężczyzn. Zmiana odzieży zajęła mi dosłownie minutę, po czym w pośpiechu zbiegłam po schodach.
– Właśnie zastanawialiśmy się, gdzie zniknęłaś – powiedział Adam. – Ktoś nawet chciał cię szukać.
– Musiałam się wykąpać.
– Twój strój wisi na sznurku i moknie. – Kuba zerknął na mnie podejrzliwie. Z pewnością doskonale pamiętał, że narzekałam, iż mam tylko jeden.
– Kupiłam w miasteczku inny.
Ukradkiem spojrzałam na Sebastiana. Siedział wygodnie w swobodnej pozie na jedynym dostępnym fotelu, paląc papierosa i popijając kawę. Kiedy skłamałam, na jego twarzy pojawiło się wyraźne rozbawienie. Jakby dokładnie wiedział, co robiłam. Ciekawe skąd?
– Przerwa? – spytałam, zajmując wolne miejsce.
– Jest sobota. Na dziś koniec. Jutro do chłopaków przyjeżdżają rodziny i robimy grilla. Nie masz nic przeciwko?
Nie miałam. Już dawno zresztą im to proponowałam. Byłam tak cholernie ciekawa, czy ktoś przyjedzie do Sebastiana. Może dziewczyna? Narzeczona? Żona? A może nikt?
– Chyba pójdę wcześniej spać – stwierdziłam ze smutkiem, gapiąc się na żywioł szalejący za oknami.
– Jedziemy do pobliskiego pubu. Bilard, piwko, można także potańczyć. Jeśli chcesz zabierz się z nami – zaproponował Mateusz.
Jasne że chciałam. Byłam spragniona towarzystwa, zwłaszcza jednego z nich.
– To dlatego się tak wyelegantowaliście? – zażartowałam. – Wypijcie sobie w spokoju herbatkę, zjedzcie całe ciasto, żeby mnie potem nie kusiło, a ja za kwadrans będę gotowa.
I znowu pobiegłam na górę. Przy okazji rozmyślałam nad pełną niezadowolenia miną Kuby. Wolał żebym została? Pewnie również chciał wykręcić się od wyjazdu. Tym bardziej cieszyłam się, że uda mi się uciec od jego niechcianej adoracji. Pokręciłam głową przed lustrem. Od kiedy to stałam się taka wybredna? Zachichotałam. Od pierwszego, nie! od drugiego pocałunku z Sebastianem.
Wybrałam białą sukienkę w czerwone maki. Doprowadziłam do porządku włosy, przypudrowałam nos i chwytając w pośpiechu ażurowy sweterek, udałam się na dół. W samą porę, by zobaczyć, jak Sebastian żegna się ziewając i życzy nam wszystkim dobrej zabawy.
Rzadko kiedy czułam się tak potężnie zawiedziona. Żołądek ścisnął się w supełek, do oczu napłynęły łzy, a ja z całej siły starałam się utrzymać na twarzy uśmiech. Przecież nie mogłam tak publicznie pokazać swego zawodu. W duchu jednak klęłam, zastanawiając się nad dobrą wymówką, by jednak zostać w domu. Potem nagle pomyślałam buntowniczo, że zasłużyłam na chwilę relaksu. Nie jedzie? Doskonale. Ja pojadę i będę się dobrze bawić. Na nim jednym świat się nie kończy. Coś w mojej duszy pisnęło, że jednak się kończy, ale mściwie zdusiłam to uczucie w zarodku i wsiadłam do samochodu.
Po godzinie, rozluźniona, roześmiana, zagłębiałam się w arkana amatorskiej gry w bilard. Na początku wytłumaczono mi, którym końcem kija powinnam uderzać. Wychodziło całkiem nieźle, choć panowie wyraźnie odsuwali się na bok, kiedy mierzyłam do celu. Jedynie Kuba nie pił i nie grał, tylko siedział przy barze, obserwując nas beznamiętnym wzrokiem. Za nic nie potrafiłam odgadnąć, co oznaczał. Złość? Zazdrość? A może nic? Szczerze mówiąc, miałam to gdzieś.
– Piwo z sokiem? – spytał Mateusz.
– Kolejne? – jęknęłam. – Już i tak kręci mi się w głowie.
– To widać. Z ledwością trzymasz kij – naśmiewali się ze mnie.
– Może pójdę potańczyć? – powiedziałam, zerkając na sąsiednią salę, w której w rytm pulsujących świateł falował całkiem spory tłumek ludzi. – Ktoś chętny?
Niestety, jeśli chciałam udać się na parkiet, musiałam to zrobić sama. Oni zostali przy stole bilardowym, rozpoczynając kolejną grę, a zasępiony Kuba ani drgnął przy barze. Ostrożnie, by przypadkiem się nie potknąć, ruszyłam w stronę skąd dochodziła dudniąca muzyka, a kiedy dotarłam z powątpiewaniem rozejrzałam się po tłumie tańczących. Ich średnia wieku była znacznie niższa od mojej. Gimnazjum, liceum, może dwie lub trzy starsze osoby. DJ właśnie zmienił klimaty, puszczając coś wolnego, zmysłowego, coś co raczej powinno się tańczyć z partnerem. Posmutniałam. Przysięgam, że gdyby Sebastian był tu z nami, to poprosiłabym go do tańca.
Ktoś objął mnie od tyłu. Zanim zdążyłam zaprotestować, poczułam dobrzy mi znany zapach, moje serce wywinęło koziołka, a kolana całkiem zmiękły.
– Co tu robisz? – słabym głosem zadałam pytanie pochylającemu się nade mną mężczyźnie.

link do części IX - klik

14 komentarzy:

  1. Babeczko, jesteś najlepsza! Nie spodziewałam się drugiego posta w tak krótkim czasie! Bardzo miłe zaskoczenie :) Część świetna, jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej!
    Pozdrawiam serdecznie!
    E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze świetny. Kiedy będzie następny. Czekam na jest. Pozdrowienia dla ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu w tym momencie, ej! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. to fajnie ze w natloku obowiazkow masz czas i checi pisac kolejne czesci :-) dzieki.super bylo przeczytac ciag dalszy.czekam na wiecej:-).
    zycze duzo sil i cierpliwosci przy maluchu.Ja,matka najwiekszego płaksy i marudy na swiecie rozumiem Cie doskonale i jesli Cie to pocieszy to u nas wlasnie konczy sie ospa i nie spalam poltora tygodnia.a dzis zepsula mi sie pralka i mlody cala noc sie drapal bo mu przeszkaszaly niewyplukane dobrze ubrania.tez nie spalam.. :-) taki juz matek los
    magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Tyle czasu czekałam, no kolejną część , doczekałam się , a ciągle mi mało! Czekam na więcej Babeczko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zagladam tu co jakis czas chyba od poczatku bloga a wczesniej czytalem na jakis stronach i zawsze twoje opowiadania podnosza na duchu i sprawiaja przyjemnosc, jak to zwykle bywa przy czytaniu dobrych tekstow. Chce ci poprostu powiedziec DZIEKUJE! i obys dalej pisala.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej babeczko :) czytam twoje opowiadania od dluzszego czasu i nie moge sie nadziwic tym jaki masz talent. Wchodze nawet kilka razy dziennie zeby sprawdzic czy dodalas cos nowego. Uwielbiam Cie. Ala

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! Czekamy na więcej :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Babeczko jesteś najlepsza! Twoje opowiadania to plaster miodu na codzienne zmartwienia. Krótkie to,krótkie, ale jakościowo dobre. Wiadomo, każdy ma swoje życie i nie ma co wymagać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część : )

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh.. W takim momencie to złośliwość >< błagam Cię miej więcej czasu i nas nie torturuj tym czekanien ;<
    Już nie mogę się doczekać kolejnych części tego opowiadania ^^
    I proszę, bardzo pięknie i mocno proszę, dokończ 'On'-ego. Ileż można czekać?? ;>

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejna część opowiadania "on" ??

    OdpowiedzUsuń
  12. z niecierpliwością ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Babeczko!
    Jak zwykle bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać kontynuacji, ale to już wiadomo :D

    Spadek jakoś tak miło i szybko mi się czyta, może dlatego, że sceneria boska- odludzie i te sprawy, jak to sobie wyobrażę, to aż się rozpływam :)

    Krótko mówiąc super i czekam na ciąg dalszy.

    Pozdrawiam,
    A.M.P.

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialne :) już nie mogę się doczekać kolejnych części spadku :) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.