Ja pierdolę! (za przeproszeniem, ale to słowo najlepiej oddaje moje rozgoryczenie). Miało być tak pięknie. Starsze dziecko w szkole, mąż w pracy, młodsze smacznie śpiące w wózku, a ja miałabym czas na pisanie. Wena jest, pomysłów wiele, palce aż świerzbią, jest tylko jeden problem... Mały w nocy śpi, za to w dzień ucina sobie drzemki po pięć, dziesięć minut. Wypisz, wymaluj, jak starsza siostrzyczka. I do kurwy nędzy oddechu nie mogę przez to złapać, bo jak tylko się obudzi, to mu się na konwersacje zbiera. Grrrr...
Co zrobić? Przetrwać ;-)
link do części VIII - klik
Spadek (IX)
Ktoś
objął mnie od tyłu. Zanim zdążyłam zaprotestować, poczułam dobrze mi znany
zapach, moje serce wywinęło koziołka, a kolana całkiem zmiękły.
– Co
tu robisz? – słabym głosem zadałam pytanie pochylającemu się nade mną
mężczyźnie.
– Zmieniłem
zdanie.
Nie
dociekałam dlaczego. Ta wiedza do niczego nie była mi potrzeba. Za to nadarzyła
się okazja, by utonąć w jego ramionach i dać się ponieść pragnieniom.
– Zatańczysz?
– Nie
tańczę.
– To
zrób wyjątek – wyszeptałam wprost do jego ucha, jednocześnie delikatnie
dotykając słabo wyczuwalnej wypukłości pomiędzy nogami. Potem powtórzyłam ten
gest, tym razem bardziej stanowczo. Stał za moimi plecami, a ja pieściłam jego
męskość, posławszy do diabła skromność i zdrowy rozsądek.
– Nie
na taniec masz ochotę – mruknął, nie pozostając mi dłużny. Bez najmniejszego
skrępowania zacisnął dłonie na moich piersiach, ugniatając je w powolny,
zmysłowy sposób.
– Najpierw
na taniec.
Skąd
u mnie do licha taka odwaga? Na dodatek w miejscu publicznym, pełnym ludzi, co
z tego, że nieznanych? Kątem oka zauważyłam jak Sebastian się uśmiechnął. Potem
objął mnie w pasie, pociągając na parkiet. Odwróciłam się, zarzucając mu
ramiona na szyję. W wysokich obcasach byłam tylko o pół głowy niższa od niego.
Podniosłam wzrok, prowokująco patrząc mu w oczy.
– Wokół
nas nieletnia młodzież, więc trzymaj ręce przy sobie – zażartowałam.
– Ja?
A kto zaczął?
– Tylko
sprawdzałam.
– Sprawdzałaś
– wymruczał. – Wiesz że uroczo kłamiesz?
– Można
uroczo kłamać? Sądziłam, że jedynie wiarygodnie?
– Nie
robisz tego wiarygodnie, a uroczo – obejmował mnie w pasie, przytulony,
pochylony, muskając ustami rozgrzaną skórę. Rytm muzyki zmienił się, ale my
wciąż kołysaliśmy się powoli, w niemal hipnotycznym tempie. Było cudownie, ale
pragnęłam więcej, znacznie więcej. Dotarłam do takiego punktu, gdzie liczyły
się już tylko te pragnienia, a zdrowy rozsądek posłałam do diabła. Ja, taka
skromna, taka pragmatyczna, zawsze z takim przekonaniem wyznająca, że aby
uprawiać seks, trzeba być zakochanym. Pewnie spory udział miały w tym te dwa
piwa, które wypiłam, ale nie mogły być usprawiedliwieniem. Wczoraj nie piłam, a
też byłam gotowa rzucić się bez skrępowania w jego ramiona.
– Chodźmy
stąd – powiedział, podnosząc mnie w górę. Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się
nad jeziorem. Pełno ich tutaj, nie trudno na jakieś trafić, pomyślałam z
rozbawieniem. Potem bardzo delikatnie chwyciłam zębami skrawek jego skóry. Ze
świstem wciągnął powietrze, ale nie zatrzymał się. W przeciwieństwie do mnie,
lepiej znał okolicę. Albo lepiej nad sobą panował? To drugie nie bardzo mi się
spodobało i od razu zapragnęłam coś z tym zrobić. Jedną dłoń wsadziłam w
rozcięcie koszuli, jakby od niechcenia bawiąc się włosami na jego torsie.
Ustami dotknęłam chłodnego policzka, zakreśliłam chaotyczny wzór czubkiem
języka. Potem pocałowałam. Z żarem, który jak pożar opanował moje ciało, z
doskonale wyczuwalnym pożądaniem, którego nie musiałam i nie chciałam już
dłużej ukrywać.
– Zaraz
księżniczko, daj mi jeszcze minutkę – odezwał się rozbawiony. Odpowiedziałam
kolejnym pocałunkiem, któremu tym razem nie potrafił się oprzeć. Postawił mnie
na ziemi, przyciskając całym ciężarem ciała do stojącego w pobliżu drzewa. Dłonie
wsunął pod pośladki, ugniatając je z taką siłą, że jęknęłam protestująco.
Zdusił ten jęk pocałunkiem pełnym ognia, a mnie zakręciło się w głowie. Palce
wbiłam w jego ramiona, biodra wysunęłam do przodu, ale wtedy Sebastian przerwał
i cicho się roześmiał.
– Nie,
nie tak księżniczko. Zaczniemy od czegoś innego.
Pchnął
mnie w dół, zmuszając bym uklękła. Trawa była mokra po dzisiejszej ulewie, ale
mnie to nie przeszkadzało. Ciemność nocy rozświetlał księżyc w pełni, więc
dostrzegałam więcej niż zarys jego sylwetki. Najpierw rozpiął spodnie. Potem
pochylił się, ujmując moją twarz w obie dłonie. W jego oczach ukazała się
satysfakcja. Nie musiałam pytać, wiedziałam, że nie tylko ja czekałam na ten
moment. Ta początkowa niechęć, później niezdrowe zainteresowanie, zdarzenie w
przedsionku…
– Weź
go do buzi – rozkazał ochrypłym szeptem.
W
poprzednich związkach, każdy z byłych partnerów musiał bardzo długo przekonywać
mnie do tej zabawy. Teraz bez najmniejszego wahania objęłam sztywnego już
członka ustami, dłonie położyłam na muskularnych udach i zaczęłam poruszać
głową. Delektowałam się tym, przymykając oczy, smakowałam go niczym najlepsze
wino. Jego twardość, zapach, doprowadzały mnie do prawdziwego szału, podniecały
w nieokreślony, trudny do opisania sposób. Sebastian położył rękę na mojej
głowie, palce wplótł we włosy, kontrolując tempo. Słyszałam jego głośny oddech,
a gdy podniosłam wzrok ku górze, zauważyłam błyszczące z podniecenia oczy,
półotwarte usta. Czubkiem języka zatoczyłam kółeczko wokół zsuniętego napletka,
potem w dół, aż po same jądra. Na więcej mi nie pozwolił, brutalnie ujmując za
ramię i podnosząc. Za to teraz on zajął pozycję klęczącą. Zarzucił sobie moją
nogę na ramię i odchyliwszy skrawek majtek, wtulił twarz pomiędzy uda. A kiedy
dotarł do tego najwrażliwszego miejsca, cicho krzyknęłam. Jego język dotykał,
napierając lub zaledwie muskając, czasami gwałtownie wgryzał się, czasami
czułam jedynie gorący oddech. Moje jęki i prośby o więcej wyraźnie sprawiały mu
przyjemność, dodatkowo podniecając, bo choć wcale nie zamierzał szybko kończyć,
tym razem to on przestał nad sobą całkowicie panować. Znalazłam się w uścisku
muskularnych ramion, uwięziona, bezwolna, pogrążona w całkiem nowych
doznaniach. A kiedy wbił się w moje wilgotne wnętrze, pocałunkiem przechwytując
okrzyk ekstazy, pragnęłam wyłącznie spełnienia. Wcale nie był delikatny, o nie!
Jakby odczytując najbardziej mroczne marzenia, brutalnie pieścił moje ciało, podsycał
pożądanie ustami, uderzał bezlitośnie, do samego końca. I po raz pierwszy w
życiu przekonałam się, że ból splatający się z rozkoszą, potrafi zaprowadzić do
miejsca, o którym nawet nie śniłam. Gdyby nie dłoń Sebastiana krzyczałabym bez
jakiegokolwiek zahamowania. Zdusił mój głos, z satysfakcją obserwując orgazm,
wstrząsający ciałem. Na kilka sekund się zatrzymał, a kiedy ja drżałam, wciąż
zamroczona tym, czego doznawałam, nagle bardzo czule mnie pocałował. To było
tak nieoczekiwane, tak zdumiewające i tak niepodobne do tego silnego, oschłego
i pełnego drwiny mężczyzny, że zamarłam w bezruchu, wlepiając w niego zdziwione
spojrzenie. Lecz właśnie wtedy on upomniał się o swoje. Bez słowa, z cichym
pomrukiem, wysunął się z mego wnętrza, potem gwałtownie mnie odwróciwszy, przycisnął ponownie do
szorstkiego pnia. Nie protestowałam, tylko oparłszy głowę na jego piersi,
przymknęłam oczy, pozwalając dotrzeć mu tam, gdzie i ja byłam przed chwilą. Nie
trwało to długo. Zaledwie parę ruchów i poczułam na moich pośladkach ciepły
strumień spermy. Chociaż prawdę powiedziawszy, nie miałabym nic przeciwko temu,
aby skończył w moim wnętrzu. To było nierozsądne i głupie, bo w żaden sposób
się nie zabezpieczałam, ale naprawdę miałam na to ochotę.
Sebastian
oparł spocone czoło o mój policzek. Ciężko dyszał, a ja po raz pierwszy
poczułam, że wieczór wcale nie jest taki ciepły. Teraz to chłodny wiatr pieścił
moje ramiona, chłodził rozgrzaną skórę. Przeciągnęłam się niczym kotka, a potem
napotkałam spojrzenie Sebastiana.
– Masz
ochotę na więcej? – spytał ochrypłym szeptem. Opuszkiem palca powiódł wzdłuż
linii podbródka, figlarnie musnął czubek nosa, subtelnie dotknął nabrzmiałych
ust. Nie musiał dodawać, że on z pewnością ma. To wywołało dreszcz szczęścia,
bo nigdy wcześniej nie miałam takiego wpływu na żadnego mężczyznę. Poczułam się
wyjątkowo seksowna, ponętna i piękna. To, co widziałam w jego wzroku, było
najcudowniejszym komplementem, jakim zostałam kiedykolwiek obdarzona. Pożądać
bez granic i być pożądanym… I wtedy patrząc prowokująco w oczy Sebastiana,
oblizałam czubek jego palca, bez skrępowania wkładając go sobie głęboko do
gardła. Miał lekko słonawy smak i zapach moich soków.
– Oszaleć
można przy tobie – mruknął. Zachłannie mnie pocałował, w potem objął w pasie,
pociągając za sobą. – Chodź, pojedziemy tam, gdzie nikt nie będzie słyszał
twoich krzyków.
Rozbawił
mnie tym. Oczywiście domyśliłam się, że wracamy do domu. Seks na łonie przyrody
był ekscytujący, ale co tu dużo ukrywać, na dłuższą metę niewygodny. Zajęłam
miejsce pasażera, kompletnie zapominając, że przecież nie przyjechałam tu sama,
a pozostawione w pubie towarzystwo mogło mnie szukać. Sebastian prowadził jak
szaleniec, co chwila zerkając w moją stronę. Widziałam z jaką siłą zacisnął
zęby. Przysięgam, że gdyby do celu byłby choć kilometr dalej, zatrzymałby się
pośrodku drogi i tam się ze mną kochał.
– Trzeba
przyznać, że nigdy nie przebyłam tego odcinka w tak krótkim czasie – odezwałam
się z lekką kpiną, kiedy gwałtownie zahamował na podwórku.
– Trzeba
przyznać, że nigdy nie byłem tak cholernie napalony – mruknął, pociągając mnie
za sobą i już w korytarzu usiłując rozebrać.
– Ech…
– westchnęłam.
– Wiem
że wolałabyś słuchać komplementów jak to od pierwszego spotkania zauroczyły
mnie twoje oczy i zmysłowy uśmiech, ale nie tym razem. – Bez problemu podniósł
mnie w górę i zaniósł do sypialni na piętrze. Chciałam jeszcze spytać czy mówił
prawdę o tym pierwszym spotkaniu, ale zachłannie pocałunki nie dały mi
najmniejszej szansy na wypowiedzenie żadnych słów. Rzucił mnie na łóżko, by w
pospiechu pozbyć się odzieży. Moja sukienka leżała pewnie gdzieś w okolicach
podnóża schodów, a bielizna kilka stopni wyżej. Uniosłam się w górę podpierając
ramionami i zachłannie go obserwując. Gdy zsunął spodnie wraz z bielizną,
zachłysnęłam się z zachwytu. Płaski, jędrny brzuch, ciemny pasek włosów
schodzący w dół, muskularne uda, a nade wszystko twardy, sterczący członek,
wcale nie małych rozmiarów. To pewnie stąd ta odrobina bólu, pomyślałam
mgliście, mimowolnie się oblizując. Sebastian rzucił za siebie ostatnią sztukę
odzieży, a potem z cichym pomrukiem chwycił mnie, brutalnie odwracając w ten
sposób, że leżałam teraz na brzuchu, z nosem w miękkich pościelach. Później
stanowczym ruchem uniósł moje biodra i wbił się z taką siłą, że wrzasnęłam,
bynajmniej nie z rozkoszy.
– Co
robisz wariacie? – jęknęłam, usiłując odwrócić głowę i złapać jego spojrzenie.
– To
na co oboje mamy ochotę. – Zakręcił biodrami wygodnie rozpychając się w mokrym
już wnętrzu.
– A
gra wstępna?
– Gra
wstępna? – Pochylił się, łapiąc zębami za kawałek mojej skóry na karku. Zaczął
się poruszać, a każde uderzenie było silniejsze od poprzedniego. W dodatku
jakby chciał pokazać, kto tym razem rządzi, jedną rękę zacisnął na moim
brzuchu, drugą zebrał włosy i pociągnął je ku sobie z taką siłą, że ze
stęknięciem odchyliłam głowę do tyłu. Już nie protestowałam, czując że ponownie
nadchodzi to cudowne przeżycie. Jednak nie zdążyłam zasmakować orgazmu.
Sebastian cicho krzyknął, gwałtownie wysuwając się z mego wnętrza i przez
moment słychać było tylko nasze głośne oddechy.
– A
ja? – zgłosiłam uzasadnione pretensje, kiedy zmęczony przeturlał się na bok.
Leżał teraz obok mnie, a jego pierś unosiła się w niespokojnym rytmie. Kiedy
zauważył mój pełen pretensji wzrok, zaczął się śmiać.
– To
wcale nie było zabawne – obraziłam się, odtrącając jego ramię.
– A
gdybym obiecał, że ci to wynagrodzę?
– Dzisiaj?
– Tak
– położył się na boku, patrząc nieco kpiąco w moje oczy.
– Nie
dasz rady.
– Dam.
Przy tobie dałbym radę jeszcze i z trzy razy. – Tym razem nie odtrąciłam ręki,
która nadspodziewanie delikatnie pieściła mój policzek. – Miałem przeczucie
księżniczko, że mnie wykończysz. I jak ja jutro będę pracował?
– Dostaniesz
wolne – odwzajemniłam pełen ognia pocałunek. Zdumiewające jak jego dłonie
potrafiły być jednocześnie brutalne i pełne delikatności. Że czasami zerkał na
mnie kpiąco, jakby to wszystko było dla niego niezłą zabawą, a czasami z taką
czułością, że zbierało mi się na płacz. I tak cudownie czułam się w jego
objęciach, przytulona do nagiego, spoconego ciała, wsłuchana w przyspieszone
bicie serca. W takiej chwili nawet seks nie miał takiego znaczenia. Pozostać
tak na…
– Zjemy
coś?
– Uhm
– potwierdziłam skinieniem głowy. – Choć raczej bym się czegoś napiła.
– Piwa?
– Wody.
– Zerknęłam jak wstaje, po krótkim wahaniu sięgając po spodnie. Trzeba było
przyznać, że było co podziwiać. Te szerokie ramiona pokryte tatuażami, wąskie
biodra, skóra zbrązowiała od słońca. Silne dłonie. Dzisiejszej nocy wszystko
moje. Westchnęłam, po czym napotkałam rozbawione spojrzenie ciemnych oczu.
– Idę
zapalić i przyniosę coś do picia. Zostań i przygotuj się na więcej – pochylił
się, a ścisnąwszy mój podbródek delikatnie mnie pocałował. Nawet kiedy wyszedł,
trwałam w bezruchu, przesuwając palcami po nabrzmiałych wargach. Zadumana,
wcale nie zwracając uwagi na własną nagość. Dziwny facet. Mimo wszystko ciężko
było odgadnąć o czym myśli. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam, wcale go nie
znałam. Owszem, prace remontowe trwały już ponad miesiąc, spotykaliśmy się
codziennie i nawet nie zauważyłam momentu, gdy początkowa niechęć zamieniła się
w fascynację, gdy pojawiło się pożądanie.
link do części X - klik
link do części X - klik
Jejciu przeczytałam na jednym wdechu, jak zwykle ciagle mi mało😆
OdpowiedzUsuńWow :DD
OdpowiedzUsuńZnaczy się dobrze?
UsuńZnaczy - REWELACYJNE :D
Usuńznaczy się BARDZO dobrze :)
Usuńpozdrawiam C.
Cześć, czytam Twoje archiwalne opowiadania z zapartym tchem. Bardzo mi sie podobają. Cieszę się, że nadal znajdujesz czas na bloga bo na pewno nie jest Ci łatwo. Trzymam kciuki i pozdrawiam, Inez
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńOd dwóch miesięcy siedze i czytam i czytam,i nie mogę przestać. Uwielbiam Pani zajefajne opowiadania, bo przypomina mi się wtedy moja historia, krótka jak te opowiadania ale tak samo piękna i zapadająca w pamięć:-) dziękuję
W niejednym kawałku są i moje historie :D
UsuńNo to ciekawe historie miałaś, Babeczko ;>
UsuńSuper kawałek i jak zwykle mam apetyt na więcej, ale oczekiwanie na "Spadek" dało mi możliwość do przypomnienia sobie kilku Twoich opowiadań w tym mojej ukochanej "Historii Pewnego Nieporozumienia" i coś czuję, że Sebastiana pokocham tak bardzo jak Gabriela :) Pozdrawiam, życzę zdrowia dla całej rodziny bo to przecież najważniejsze no i czekam na kolejny fragmencik, choćby najkrótszy :)
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję Bogu ze kiedyś nie przeczytałam wszystkich Twoich opowiadań Babeczko bo teraz gdy noce są długie i samotne to czytam te archiwalne i jednocześnie czekam na dalszy ciąg Spadku :-) a za tą częścią to wchodzilam kilka razy dziennie i wciąż mi mało mało mało... Ale cóż będę wchodzić przez kolejne dnie i wyczekiwac na Twoją obecność :-) pozdrawiam i buziaki dla Twych Malenstw :-) Karola :-)
OdpowiedzUsuńJa tam po kilka razy czytam te archiwalne i jeszcze mi się nie znudziły^^
UsuńDawaj następną część!
OdpowiedzUsuńDawaj?
UsuńA fe...
Na to czekałam...aż w końcu się "zejdą" chociaż i tak łatwo poszło( takie mam wrażenie) zapewne to dopiero początek:P
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Właśnie! Następna! ; )
OdpowiedzUsuńCzytam Cię od ponad roku... Albo i dłużej... Nie pamiętam od kiedy. Kocham wszystkie Twoje opowiadania.Wszystko poczytane, na spadek trzeba czekać.. Myślę że gdyby wszyscy a chociażby tylko część Twoich czytelników była Twoimi sąsiadami to na zmianę zajmowalibysmy się Maluszkiem dając Ci warunki do dalszego przelewania Twojej twórczości w sieć. Ja niestety jestem na Śląsku. :-( Nie pomogę więc ani Tobie ani sobie (zwłaszcza) więc wpadłam na pomysł przeczytania wszystkiego od nowa. P.S. Już wiem od kiedy tu zaglądam... Od którejś części Historii pewnego nieporozumienia na którą czekając przeplatałam jej kolejne fragmenty Dżinem. Teraz poczekam w ten sposób na dalszy rozwój Spadku. W końcu Sagę o ludziach lodu...też czytałam dwa razy.
OdpowiedzUsuńTeż miałam tak przy drugim dziecięciu. Pierwsze spało urywanym snem w nocy, a w ciągu dnia dawało mi dwie godziny luzu, gdy zapadało w kamienną drzemkę. Drugi syn przesypiał całą noc i ani minuty w ciągu dnia.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że wolę drugą opcję. Przy nim się wysypiałam :D
Nie da się wszystkich srok za ogony trzymać, bo Ci tę rękę wyrwą wraz z ramieniem. Blog ciśnie do pisania, a obowiązków życiowych nie przeskoczysz.
Nie denerwuj się tak, bo niestety dzieci to wyczuwają i robią się nerwowe, a co za tym idzie - dają w kość mamusi :D
Sprawy, które mają być, będą.
Spokojne :D
Kurczę, uwielbiam Twoje opowiadania! Eh, czasem tak jest że jak ma się wenę to czasu brak, a jak czas sie znajdzie to nagle te wszystkie pomysły gdzieś umykają...
OdpowiedzUsuńWow! Przeswietny rozdzial! Pewnie nie powinnam byla czytac go w pracy... ;)
OdpowiedzUsuń