link do części VII - klik
Spadek (VIII)
Przeciągnęłam
się leniwie, zrzucając z łóżka kołdrę. Potem przeturlałam na brzuch i
zastygłam, pogrążając w marzeniach. Poddałam się. Nie było sensu udowadniać
samej sobie, czego pragnę. Zauroczył mnie. Zafascynował. Obudził uczucia, o
których istnieniu nie miałam pojęcia. I dzięki temu czułam się nieopisanie
szczęśliwa. Na dodatek ten dreszcz emocji w oczekiwaniu na to, co powinno się
wydarzyć. Ze wszelkich sił starałam się również nie myśleć co będzie dalej.
Jednorazowy seks? Wakacyjne przygoda? Przecież od takiego typa nie powinno
wymagać się więcej. Raczej trudno było wyobrazić go sobie jako kogoś, przy kim
mogłabym się budzić każdego ranka, z kim mogłabym dzielić się problemami i
marzeniami. Uśmiechnęłam się, tym razem ze smutkiem. Niebezpieczna gra, bo
jeśli się zakocham…
Z
drugiej jednak strony dlaczego by nie?
Pukanie
w czoło, jako wyraźny gest mojej głupoty ostatnio weszło mi w nawyk. Dziarsko
zerwałam się z łózka, postanawiając ochłonąć i choć dziś nie sprawiać samej
sobie kłopotów. Przed lustrem mizdrzyłam się krócej niż wczoraj, a zamiast
kobiecej sukienki włożyłam obszarpane ogrodniczki i zbyt dużą koszulkę z
głupawym napisem. Włosy podpięłam spinkami, a kosmetyki do makijażu ominęłam
szerokim łukiem.
Przez
pół dnia kręciłam się bez konkretnego celu, usiłując być pomocną i z całej siły
unikając Sebastiana. Za to on, jeśli się już na niego natknęłam, albo nie
zwracał na mnie uwagi, albo posyłał jednoznaczne uśmieszki. W zasadzie sama nie
wiem, co było gorsze. Za to Kuba stał się upiornie rozmowny. Włóczył się za
mną, zaniedbując pracę, a gdy zostawaliśmy sami, usiłował pocałować. W końcu
doszło do tego, że na jego widok uciekłam na górę, barykadując się w sypialni.
Nie odpuścił. Ciągłego dobijania się do moich drzwi również nie wytrzymałam i
wykorzystując moment, gdy cała piątka była zajęta, czmychnęłam w głąb lasu.
Dopiero tam odetchnęłam z ulgą. Co za porąbana sytuacja, myślałam, maszerując
drogą prowadzącą nad jezioro. Niech oni lepiej kończą już ten remont i czym
prędzej się wynoszą.
Cisza
przed burzą. Powietrze było ciężkie, ołowiane chmury na horyzoncie raz po raz
przecinał jasny błysk. Tafla jeziora marszczyła się delikatnie, a gałęzie
okolicznych drzew nawet nie drgnęły. Dopiero teraz dotarło do mnie, że koszulka
klei mi się do pleców, a na czole perlą się krople potu. Oblizałam usta i
spojrzałam w górę, w niebo. Zdążę się wykąpać? Wsłuchałam się w panującą ciszę
i dopiero wtedy usłyszałam odległy odgłos gromu.
Zdążę.
W
pośpiechu zrzuciłam z siebie ubranie. Tylko chwilę zawahałam się przy
bieliźnie. Potem pomyślałam, że nadarzyła się niepowtarzalna okazja. Wokół
żywego ducha, a ekipa zajęta jakimś wyjątkowo zawiłym problemem, bo gdy się
wymykałam zawzięcie dyskutowali. Nie było mowy, ze któryś z nich zjawi się tu w
nieoczekiwany sposób. Wyjęłam też z włosów spinki, wzburzając je palcami. A
potem powoli weszłam do jeziora.
Woda
przed burzą posiada dziwnie magiczne właściwości. Otula jak najdelikatniejszy
aksamit, pieści gładkością fal, przynosi rozkosz ciepłem. A może to wpływ
nadchodzącej nawałnicy? Moment, gdy cała przyroda zamiera w oczekiwaniu na szalony
spektakl. Uśmiechnęłam się przymykając oczy, dłonią zagarnęłam wodę i
opryskałam nią ramiona. Później zanurzyłam się jeszcze bardziej, aż po łopatki.
Nie krępował mnie ani strój, ani skromność. Byłam tylko ja i żywioł dookoła
mnie. Wszystko inne przestało mieć znaczenie, przestało być ważne. Oplotłam się
dłońmi, stojąc nieruchomo i pogrążając w marzeniach. Przypomniałam sobie
pocałunki Sebastiana, wyobraziłam kolejne. Tutaj mogłam to zrobić, bo czułam
się wolna jak nigdy dotąd w całym swoim życiu.
– Cudownie
– wyszeptałam. – Szkoda że cię tu nie ma…
Ciszy
nie musiałam tłumaczyć, do kogo były skierowane te słowa. Zatoczyłam kilka
kółek, na samym końcu dając nurka pod wodę. Potem przetarłam twarz dłońmi,
odgarnęłam włosy do tyłu i z lekką obawą spojrzałam na coraz ciemniejsze niebo.
Trochę ciężko było wciągnąć spodnie na mokre ciało, z koszulką poszło już
łatwiej, a później biegiem puściłam się w kierunku domu. Do werandy dotarłam,
gdy na ziemię spadły pierwsze krople.
Z
kuchni dobiegał mnie gwar głosów. Najwyraźniej zrobili sobie przerwę na kawę i
ciasto. Również poczułam się głodna, ale przecież nie mogłam pokazać się tak
wśród pięciu mężczyzn. Zmiana odzieży zajęła mi dosłownie minutę, po czym w
pośpiechu zbiegłam po schodach.
– Właśnie
zastanawialiśmy się, gdzie zniknęłaś – powiedział Adam. – Ktoś nawet chciał cię
szukać.
– Musiałam
się wykąpać.
– Twój
strój wisi na sznurku i moknie. – Kuba zerknął na mnie podejrzliwie. Z
pewnością doskonale pamiętał, że narzekałam, iż mam tylko jeden.
– Kupiłam
w miasteczku inny.
Ukradkiem
spojrzałam na Sebastiana. Siedział wygodnie w swobodnej pozie na jedynym
dostępnym fotelu, paląc papierosa i popijając kawę. Kiedy skłamałam, na jego
twarzy pojawiło się wyraźne rozbawienie. Jakby dokładnie wiedział, co robiłam.
Ciekawe skąd?
– Przerwa?
– spytałam, zajmując wolne miejsce.
– Jest
sobota. Na dziś koniec. Jutro do chłopaków przyjeżdżają rodziny i robimy
grilla. Nie masz nic przeciwko?
Nie
miałam. Już dawno zresztą im to proponowałam. Byłam tak cholernie ciekawa, czy
ktoś przyjedzie do Sebastiana. Może dziewczyna? Narzeczona? Żona? A może nikt?
– Chyba
pójdę wcześniej spać – stwierdziłam ze smutkiem, gapiąc się na żywioł szalejący
za oknami.
– Jedziemy
do pobliskiego pubu. Bilard, piwko, można także potańczyć. Jeśli chcesz zabierz
się z nami – zaproponował Mateusz.
Jasne
że chciałam. Byłam spragniona towarzystwa, zwłaszcza jednego z nich.
– To
dlatego się tak wyelegantowaliście? – zażartowałam. – Wypijcie sobie w spokoju
herbatkę, zjedzcie całe ciasto, żeby mnie potem nie kusiło, a ja za kwadrans
będę gotowa.
I
znowu pobiegłam na górę. Przy okazji rozmyślałam nad pełną niezadowolenia miną
Kuby. Wolał żebym została? Pewnie również chciał wykręcić się od wyjazdu. Tym
bardziej cieszyłam się, że uda mi się uciec od jego niechcianej adoracji.
Pokręciłam głową przed lustrem. Od kiedy to stałam się taka wybredna?
Zachichotałam. Od pierwszego, nie! od drugiego pocałunku z Sebastianem.
Wybrałam
białą sukienkę w czerwone maki. Doprowadziłam do porządku włosy, przypudrowałam
nos i chwytając w pośpiechu ażurowy sweterek, udałam się na dół. W samą porę,
by zobaczyć, jak Sebastian żegna się ziewając i życzy nam wszystkim dobrej
zabawy.
Rzadko
kiedy czułam się tak potężnie zawiedziona. Żołądek ścisnął się w supełek, do
oczu napłynęły łzy, a ja z całej siły starałam się utrzymać na twarzy uśmiech.
Przecież nie mogłam tak publicznie pokazać swego zawodu. W duchu jednak klęłam,
zastanawiając się nad dobrą wymówką, by jednak zostać w domu. Potem nagle
pomyślałam buntowniczo, że zasłużyłam na chwilę relaksu. Nie jedzie? Doskonale.
Ja pojadę i będę się dobrze bawić. Na nim jednym świat się nie kończy. Coś w
mojej duszy pisnęło, że jednak się kończy, ale mściwie zdusiłam to uczucie w
zarodku i wsiadłam do samochodu.
Po
godzinie, rozluźniona, roześmiana, zagłębiałam się w arkana amatorskiej gry w
bilard. Na początku wytłumaczono mi, którym końcem kija powinnam uderzać.
Wychodziło całkiem nieźle, choć panowie wyraźnie odsuwali się na bok, kiedy
mierzyłam do celu. Jedynie Kuba nie pił i nie grał, tylko siedział przy barze,
obserwując nas beznamiętnym wzrokiem. Za nic nie potrafiłam odgadnąć, co
oznaczał. Złość? Zazdrość? A może nic? Szczerze mówiąc, miałam to gdzieś.
– Piwo
z sokiem? – spytał Mateusz.
– Kolejne?
– jęknęłam. – Już i tak kręci mi się w głowie.
– To
widać. Z ledwością trzymasz kij – naśmiewali się ze mnie.
– Może
pójdę potańczyć? – powiedziałam, zerkając na sąsiednią salę, w której w rytm
pulsujących świateł falował całkiem spory tłumek ludzi. – Ktoś chętny?
Niestety,
jeśli chciałam udać się na parkiet, musiałam to zrobić sama. Oni zostali przy
stole bilardowym, rozpoczynając kolejną grę, a zasępiony Kuba ani drgnął przy
barze. Ostrożnie, by przypadkiem się nie potknąć, ruszyłam w stronę skąd
dochodziła dudniąca muzyka, a kiedy dotarłam z powątpiewaniem rozejrzałam się
po tłumie tańczących. Ich średnia wieku była znacznie niższa od mojej.
Gimnazjum, liceum, może dwie lub trzy starsze osoby. DJ właśnie zmienił
klimaty, puszczając coś wolnego, zmysłowego, coś co raczej powinno się tańczyć
z partnerem. Posmutniałam. Przysięgam, że gdyby Sebastian był tu z nami, to
poprosiłabym go do tańca.
Ktoś
objął mnie od tyłu. Zanim zdążyłam zaprotestować, poczułam dobrzy mi znany
zapach, moje serce wywinęło koziołka, a kolana całkiem zmiękły.
– Co
tu robisz? – słabym głosem zadałam pytanie pochylającemu się nade mną
mężczyźnie.
link do części IX - klik
Babeczko, jesteś najlepsza! Nie spodziewałam się drugiego posta w tak krótkim czasie! Bardzo miłe zaskoczenie :) Część świetna, jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
E.
Rozdział jak zawsze świetny. Kiedy będzie następny. Czekam na jest. Pozdrowienia dla ciebie ;)
OdpowiedzUsuńCzemu w tym momencie, ej! :(
OdpowiedzUsuńto fajnie ze w natloku obowiazkow masz czas i checi pisac kolejne czesci :-) dzieki.super bylo przeczytac ciag dalszy.czekam na wiecej:-).
OdpowiedzUsuńzycze duzo sil i cierpliwosci przy maluchu.Ja,matka najwiekszego płaksy i marudy na swiecie rozumiem Cie doskonale i jesli Cie to pocieszy to u nas wlasnie konczy sie ospa i nie spalam poltora tygodnia.a dzis zepsula mi sie pralka i mlody cala noc sie drapal bo mu przeszkaszaly niewyplukane dobrze ubrania.tez nie spalam.. :-) taki juz matek los
magda
Tyle czasu czekałam, no kolejną część , doczekałam się , a ciągle mi mało! Czekam na więcej Babeczko!
OdpowiedzUsuńZagladam tu co jakis czas chyba od poczatku bloga a wczesniej czytalem na jakis stronach i zawsze twoje opowiadania podnosza na duchu i sprawiaja przyjemnosc, jak to zwykle bywa przy czytaniu dobrych tekstow. Chce ci poprostu powiedziec DZIEKUJE! i obys dalej pisala.
OdpowiedzUsuńHej babeczko :) czytam twoje opowiadania od dluzszego czasu i nie moge sie nadziwic tym jaki masz talent. Wchodze nawet kilka razy dziennie zeby sprawdzic czy dodalas cos nowego. Uwielbiam Cie. Ala
OdpowiedzUsuńSuper! Czekamy na więcej :)))
OdpowiedzUsuńBabeczko jesteś najlepsza! Twoje opowiadania to plaster miodu na codzienne zmartwienia. Krótkie to,krótkie, ale jakościowo dobre. Wiadomo, każdy ma swoje życie i nie ma co wymagać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część : )
OdpowiedzUsuńOh.. W takim momencie to złośliwość >< błagam Cię miej więcej czasu i nas nie torturuj tym czekanien ;<
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnych części tego opowiadania ^^
I proszę, bardzo pięknie i mocno proszę, dokończ 'On'-ego. Ileż można czekać?? ;>
Kiedy kolejna część opowiadania "on" ??
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością ...
OdpowiedzUsuńDroga Babeczko!
OdpowiedzUsuńJak zwykle bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać kontynuacji, ale to już wiadomo :D
Spadek jakoś tak miło i szybko mi się czyta, może dlatego, że sceneria boska- odludzie i te sprawy, jak to sobie wyobrażę, to aż się rozpływam :)
Krótko mówiąc super i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
A.M.P.
Genialne :) już nie mogę się doczekać kolejnych części spadku :) pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń