Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Naprawdę się przydają :-))) Powiem szczerze, że trochę dziwnie się czuję. Miałam humory, znów tę dziwaczną ochotę na sok grejpfrutowy, przestałam dopinać spodnie, itd. A teraz nagle wszytko minęło! W przeciągu jednej doby!!! Wiem, że byłam w ciąży i nagle nie jestem. To nawet nie jest psychicznie dołujące, a zaskakujące! Bez tego usg faktycznie nie zdążyłam się poczuć przyszłą mamą...
Nic. Będzie dobrze! Lepiej teraz niż za kilka tygodni. Teraz jest mi smutno, potem ryczałbym jak bóbr i stawiała się do pionu przez dłuższy czas. Tak przynajmniej mi się wydaje... A przez ostatnie dni najbardziej dobijała mnie niepewność.
Z tekstami nie poszalejemy, bo idą święta i znów będę zajęta. Ale takiej suszy jak przez ostatni tydzień na pewno nie będzie :-))) Na początek nieco grozy. Zarysowały mi się ostatnio wszystkie szczegóły danego opowiadania, ale pozwolicie, że nie będę się z tym spieszyć, bo skopię klimat i akcję. Pomalutku, a kto chce niech zaczeka na całość.
Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam buziaki!
Nie umiem stąpać tak cicho (III)
3.
Kiedy się obudziła,
słońce znajdowało się już wysoko na niebie.
Wstała, przeraźliwie
ziewając i rozejrzała się dookoła.
Nie paliła się żadna
lampa. A przecież dokładnie pamiętała…
Machnęła ręką. Z
pewnością zasnęła i przyśnił się jej koszmar, jeden z tych, kiedy nie możesz
się przebudzić, tylko walczysz w milczącym śnie z niewidzialnym przeciwnikiem.
Ciekawe, co powie
służba, gdy zamiast na śniadaniu, zjawi się dopiero na obiedzie?
Nieważne.
Wykąpana i ubrana Laura
pomaszerowała do kuchni, gdzie czekało na nią śniadanie. Towarzyska kucharka
postawiła przed nią talerz pełen ciepłych rogalików i filiżankę aromatycznej
kawy.
– Dziękuję –
powiedziała zdumiona dziewczyna, z zapałem zabierając się do jedzenia. – I
przepraszam, że nie zeszłam prędzej.
– Nic nie szkodzi
kochanie – pani Rozalia uśmiechnęła się szeroko. – Pewnie długo nie mogłaś
zasnąć?
– Tak jakby –
mruknęła, nadgryzając kolejnego rogalika.
– Jesteśmy przyzwyczajeni.
Panna Greta od dawna cierpiała na bezsenność.
– Czy przygotuje
pani kolację na cztery osoby?
– Tak, pamiętam –
uspokajająco poklepała dziewczynę po ramieniu.
Ciotka
cierpiała na bezsenność? Panna? Zabawne…
Wzięła
ze sobą kubek z kawą i bez pośpiechu udała się do biblioteki. W świetle dnia
dom nie wyglądał już przerażająco. Był jedynie nieco zaniedbany, staromodny,
jakby żywcem wycięty z dawno minionej epoki.
Otworzyła
na oścież jedno z okien, maksymalnie odsunęła ciężki, adamaszkowe zasłony. Lecz
i tak musiała zapalić dodatkowo lampę.
Biurko
było ogromne i bardzo solidne. Musiało też być bardzo wiekowe. Miało trzy
szuflady i dwie szafki po bokach.
Najpierw
przejrzała zawartość szuflad. Rachunki, pożółkłe listy, zaproszenia na bale,
podwieczorki, przyjęcia. Laura zmarszczyła brwi. To wszystko było stare,
pochodziło jeszcze sprzed drugiej wojny. Po co ciotka trzymała tę makulaturę?
Nie była sentymentalna, za to uwielbiała porządek. Tymczasem to tutaj
przypominało groch z kapustą, jakby przez ostatnie pół wieku wrzucano tu
wszystkie niepotrzebne dokumenty, nawet nie starając się zachować pozorów ładu.
W
szafkach znalazła albumy ze zdjęciami, chyba jeszcze z ubiegłego stulecia. Poza
tym kilka notesów, gdzie prowadzono rejestr wydatków oraz niewielkie pudełko, z
poczerniałego ze starości drewna.
Dziewczyna
pociągnęła nosem. Czyżby najnowsze znalezisko pachniało tak przyjemnie? Jakby
wiśnie czy truskawki. Na pewno był to owocowy zapach.
Pudełko
nie było duże, o wymiarach zwykłego zeszytu, dość płaskie i zamknięte na mało
skomplikowany zatrzask.
Kiedy
je otwarła, zapach stał się znacznie bardziej intensywny.
W
środku leżało kilka czarno-białych zdjęć. Laura wzdrygnęła się z odrazą. To na
samym wierzchu przedstawiało surowego mężczyznę w kwiecie wieku. Pewnie gdyby
fotografia była kolorowa, to gęste pasma jego włosów miałyby srebrzysty kolor,
a wokół oczu widać byłoby znacznie więcej zmarszczek. Siedział na krześle, z
opuszczonymi ramionami i przymkniętymi powiekami, nienaturalnie wyprostowany.
Duże dłonie spoczywały na kościstych kolanach.
Nie
spodobał się jej. Nie rozumiała dlaczego, ale wstrząsnął nią dreszcz odrazy.
Zerknęła na tył fotografii i wykrzywiła usta. Napis wyraźnie mówił, że to było
zdjęcie pośmiertne jej prapradziadka. Znała pojęcie fotografii post mortem, ale
pierwszy raz spotkała się z czymś takim w rzeczywistości. W pośpiechu odłożyła
je na bok, ale kolejne wcale nie było przyjemniejsze, choć tym razem widać było
na nim piękną kobietę, o wyrazistych ustach i łabędziej szyi. Nie musiała
spoglądać na rewers, by wiedzieć, że ona również została uwieczniona po
śmierci. Na kolejnym w małej trumnie leżała dwójka dzieci, pewnie rodzeństwo.
Oboje wyglądali jakby spali. Przy następnym chwilę się zawahała. Dziewczynka
siedziała pośród zabawek, lalek o falistych włosach. Ale choć jej oczy były
otwarte, przerażała widoczna w nich pustka. Laura otrząsnęła się, bo
zrozumiała, że i tu widzi zmarłą osobę. Miała dosyć, więc resztę odłożyła z
powrotem do pudełka, choć teraz nawet owocowy zapach wydobywający się z jego
wnętrza, wydał się jej niemiły.
Zamknęła
szuflady i szafki, a potem zabrała się za ogromny, oprawiony w skórę album. Na
pierwszych stornach nie znalazła nic ciekawego. Obce, poważne twarze,
małżeństwa, rodziny, całkiem możliwe, że jej własnych przodków. Przeszłość
zamknięta w niewielkich fotografiach, uwięziona tam niczym komar w kropli
żywicy.
I
to dziwne zdjęcie nieznajomego o złocisto rudych włosach. Tym razem nie miała
uczucia, że patrzy się wprost na nią. Zerkał w dół, z tym swoim pogardliwym
uśmieszkiem.
Drgnęła,
gdy rozległ się przytłumiony dźwięk dzwonka.
Czyżby jej rodzina?
Powinni się byli zjawić znacznie później.
Wstała z ociąganiem i
podeszła do drzwi prowadzących na hol. Lekko je uchyliła i wyjrzała na
zewnątrz. Nikt z służby jeszcze się nie pojawił.
Znów rozległ się dźwięk
dzwonka, tym razem znacznie bardziej natarczywy.
Laura bez wahania
skierowała się ku wejściu i nacisnęła ciężką, mosiężną klamkę. Sekundę potem
zdumiona wpatrywała się w stojącego na progu mężczyznę.
Z wyglądu przypominał
prawnika. Elegancki garnitur, skórzana teczka, idealna fryzura. Był wysoki i
szczupły, o czarnych, połyskujących granatem włosach i ciemnych oczach. Twarz
miał trójkątną, surową w swej wyrazistości, arogancką i pewną siebie minę.
– Ja do
właścicielki – oznajmił sucho, bez jakiegokolwiek powitania.
– Ja jestem
właścicielką – oznajmiła chłodno Laura, nieco zaskoczona brakiem dobrych manier.
– Pani?! – W
ciemnych oczach najpierw mignęło zdumienie, potem coś jeszcze, jakby błysk
nagłej wściekłości. Ale trwało to tak krótko, że nie była pewna, czy się jej to
tylko nie przewidziało. – W takim razie do pani.
– Proszę – otwarła
szerzej drzwi i bez entuzjazmu zaprosiła go do środka.
Wszedł, bacznie się
rozglądając. „Zimna ryba” – pomyślała złośliwie, kierując się do biblioteki.
Uznała, że najlepiej tam będzie przyjąć niespodziewanego gościa. Zajęła miejsce
przy ogromnym biurku i spojrzała na niego wyczekująco.
Usiadł naprzeciwko i
odwzajemnił to spojrzenie.
– A więc słucham.
Co ma mi pan do powiedzenia?
– Nie sądziłem, że
nową właścicielką domu została tak młoda osoba?
Wzruszyła ramionami, bo
nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć.
– Jest pan
prawnikiem?
– Radcą prawnym.
„Co za różnica” – pomyślała
Laura. Nerwowym gestem splotła dłonie. Nie podobał się jej ten typek. I czego u
diabła chciał?
– Czyżby adwokat
zapomniał o tym pani powiedzieć?
– O czym? –
spytała podejrzliwie.
– Stałem się
przymusowym mieszkańcem tego domu na pół roku. Będę panią obserwował.
Aż zabrakło jej głosu.
Obserwował?
– Dlaczego?
– By dotrzymała
pani warunków testamentu.
– I trzeba mnie w
związku z tym pilnować? Śledzić?
– Taka była wola
testatorki – oznajmił chłodno. – Proszę mi wierzyć, też nie jestem z tego faktu
zbytnio zadowolony.
– To po co się pan
tu zjawił?
– Polecenie szefa,
awans i spore wynagrodzenie – odparł lakonicznie. – Wskaże mi pani sypialnię
czy sam mogę ją sobie wybrać?
Laura zacisnęła zęby.
Była zbyt wściekła, by móc w tej chwili cokolwiek powiedzieć. Spodziewała się
wielu rzeczy, ale nie sublokatora w postaci zimnego i aroganckiego, prawniczego
typka.
– Może pan zająć
sypialnię byłej pani domu – zaproponowała.
– Zgoda. Nie boję
się duchów i upiorów – dodał ze spokojem.
– A powinien pan… –
wyrwało się jej niechcący.
Zmarszczył brwi.
– Nie wierzę w
takie głupoty.
– Jakieś listy
polecające, dokumenty? – zmieniła temat.
– Proszę zadzwonić
do swojego adwokata.
– Nie omieszkam
tego zrobić.
– A tu jest mój
dowód i prawo jazdy. – Położył przed nią dwa plastikowe kartoniki. Dłonie miał
szczupłe, wypielęgnowane, o długich zgrabnych palcach i starannie wypiłowanych
paznokciach. Laura nagle zawstydziła się swoich własnych, krótkich, nieco
zarośniętych skórkami. Ale ostatnio brakowało jej czasu na zabiegi kosmetyczne.
Z dokumentów
dowiedziała się, że ma na imię Edward. Dziwne. Staromodne. Skrzywiła się, bo
skojarzyło się z pewną książką o wampirach. Nie czytała tego dzieła, o
wątpliwej dla niektórych jakości, lecz trudno było pozostać w tej kwestii
całkowitą ignorantką. Ten mężczyzna nawet odrobinę wyglądał jak z minionej
epoki, wymuskany, sztywny, w klasycznym garniturze.
Otrząsnęła się.
– Zanim wskażę
panu pokój, zadzwonię.
– Pójdę po walizki
– oznajmił i bez dodatkowych wyjaśnień odwrócił się, i wyszedł.
Kilka minut później,
zniesmaczona Laura przetrawiała usłyszane właśnie wiadomości. Niestety, nie
miała na nic wpływu. W papierach, które podpisała, było wyraźnie napisane, że
przez te pół roku pozostanie pod obserwacją wyznaczonej osoby.
Pół roku?
Nie dość, że nie
cierpiała tego domu, to na dodatek jeszcze i to!
Wstała i wychodząc, natknęła
się na milczącego szofera, który niósł dwie ogromne, bardzo eleganckie walizki.
A jakże!
Dziewczyna skrzywiła
się, patrząc na wyniosłą minę swego sublokatora.
– Potwierdziłam
pana słowa – rzekła krótko. Nie zamierzała proponować temu gburowi, by w końcu się
przedstawił.
– Dobrze.
I tylko tyle.
Podążył za szoferem,
nawet się nie obejrzawszy.
Pierwszy raz przyszło
jej do głowy, że on również nie wydawał się być zadowolony z takiego obrotu
sprawy.
I wtedy z hukiem
otworzyły się wejściowe drzwi, a do środka wtargnęła roześmiana dziewczyna.
– Laura! –
wykrzyknęła uradowana. – Przyjechaliśmy! Stęskniłaś się?
– Jak cholera! – Uściskała
siostrę, cmoknęła w policzek matkę i na krótką chwilę przytuliła się do ojca. A
na sam koniec pochyliła się i z uśmiechem spojrzała w złocisto-brązowe oczy
brata. Mikołaj jak zwykle siedział na wózku, od lat nie mógł się poruszać samodzielnie.
Ale wciąż wyglądał na szczęśliwego, jakby wbrew okrutnemu losowi, który uparł
się go pognębić.
Żartobliwie
rozczochrała jego złociste włosy i zamarła.
To było…
Gdzieś w głębi umysłu,
pojawiła się niepokojąca myśl. Pojawiła się i niesprecyzowana, od razu
zniknęła. Umknęła, rozmyła się, pozostawiając jednak po sobie nieprzyjemne
uczucie.
Dziwne wspomnienie
ponurego, deszczowego dnia. I popołudnia w zalanym słońcem ogrodzie.
Laura otrząsnęła się.
Może nie mogła, a może po prostu nie chciała o czymś pamiętać?
Zacisnęła dłoń na swoim
naszyjniku.
I nie zauważyła błysku
prawdziwej nienawiści w czyiś oczach. Błysku, który pojawił się i zniknął. Tak
jak i mężczyzna, obserwujący z góry rozbawiona grupę zgromadzoną w holu.
link do części IV - klik
Strasznie ciężki tekst. Trochę się gubię - może dlatego, że czytam go trochę na siłę z myślą "wszystkie Twoje teksty są wspaniałe", czekając na jakiś przełom. Coś się ruszyło... nieznacznie.
OdpowiedzUsuńNikola
A no proszę, na początku wydawało mi się, że prawnik, radca prawny okaże się jednak nie taki zły, a tu takie zaskoczenie, nienawiść, itd.
OdpowiedzUsuńBabeczko, ja również jestem smutna, właśnie posłałam do diaska pewnego faceta (a podejrzewam głupia od dawna, że ma pewną babę na boku, a teraz jeszcze chamstwo wyszło z niego). Nie jesteś więc sama w smutku. Nie porównuję nawet jednak, głupia gąska, tego do Twojego dramatu.
Jeśli pisanie pomaga Ci się oderwać od smutku to pisz jak najwięcej, publikuj tu nawet z błędami i literówkami. Pamiętaj jednak, że Twoje zdrowie jest najważniejsze i nie przemęczaj się dla nas. Nie wiem sama, jak Cie pocieszyć. Pamiętaj, że wszystkie wielbicielki Twego talentu są z Tobą. Jesteś twarda i nigdy się nie poddajesz!
Moim zdaniem to inny mężczyzna patrzył z nienawiścią, niekoniecznie radca prawny
UsuńCzasami wydaje mi się, że nawet zbyt twarda... Wierzcie mi, to niezbyt dobrze gdy człowiek za wiele uczuć tłamsi w sobie. Bo potem wybucha to z siłą gejzeru...
UsuńAle błędów będę starała się jednak nie robić ;-)))
Buziaki :-*
Dziękuje za kolejną część ;) Dobrze ,że jakoś się trzymasz .To co Cię spotkało jest strasznie smutne i zawsze będzie się to pamiętać ,ale mam nadzieję ,że niedługo uda Ci się zajść w ciążę i wszystko będzie dobrze :)) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńświetne, trzyma w napięciu i nie wiadomo co się zdąży dalej. w końcu coś innego. bo niestety większość twoich tekstów była dość schematyczna. ale to zapowiada się ciekawie. oby tak dalej nie mogę doczekać się następnej części. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSama czytam i doskonale zdaję sobie sprawę z przepaści jaka dzieli choćby nawet najbardziej emocjonujący romans z opowiadaniem grozy. Zobaczymy co uda mi się uwarzyć w tym kociołku ;-)
Usuńkochana Babeczko - wracajac do Ciebie - lepiej teraz niz pozniej . ja pierwsza stracilam w 5tyg wiec bylo latwiej , ale druga juz w 12 tyg ciazy i bylo gorzej . nie tylko ze widzialm na usg ale samo oczyszczanie ,to bylo traumatyczne przezycie :(
OdpowiedzUsuńa tekst jest ulala z dreszczykiem :D juz nie moge sie doczekac kolejnej czesci (oczywiscie jak tylko bedziesz miec czas i sily by pisac )
pozdrowienia
Dlatego ja też powiedziałam, że lepiej teraz niż za dwa, trzy tygodnie. I wiesz? Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak powszechne jest poronienie. I nie ma na to reguły. Ani wiek, ani ilość wykonywanej pracy, ani stan zdrowia. Oczywiście nie twierdzę, że w ogóle nie ma to wpływu, ale w niektórych wypadkach faktycznie nie ma.
UsuńZ pisaniem nie jest najgorzej ;-) choć tempo zwolniło...
Pozdrawiam
Babeczka
Genialne opowiadanie:) czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńDroga Kobietko, czasem lepiej pomilczeć, więc pomilczę współczując i nie będę wciskać żadnych banałów...
OdpowiedzUsuńA opowiadanie... jakbym nie lubiła Twoich tekstów nie wracałbym tu nieustannie sprawdzając "co słychać".
Pozdrawiam serdecznie :)
Mam nadzieję, że nowy tekst również się spodoba. Pierzasty będzie później, jak mi wróci humor i lepsze samopoczucie...
UsuńI banały i milczenie równie dobrze widziane. Jeśli kryje się za tym odrobina sympatii, to zawsze mile widziane :-)
Nie otwarła a otworzyła..... / kurczę wczułam się w tekst a tak jakoś nagle go ucięłaś:)
OdpowiedzUsuńK....a! Znowu! A byłam pewna, że pozbyłam się tego głupiego nawyku. Co prawda prof Miodek twierdzi, że obie formy są poprawne, ale ja wolę czytać tę drugą. Za to we własnych tekstach często piszę tę pierwszą...
UsuńRewelacyjny ten tekst... Mozna liczyc na kontynuacje? Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZ pewnością będzie kontynuacja, ale chcę napisać dłuższy kawałek, abym mogła umieszczać na blogu przynajmniej jedną część na tydzień.
Usuń