niedziela, 13 kwietnia 2014

Kłamca (III)

W zasadzie nowy tekst miałam dodać jutro. Ale pomyślałam, że dziś dzień wolny, niejedna osoba ma okazję w spokoju sobie poczytać, itd... Sama wiem, jak to jest przed świętami (lub wolnym czasem, bo zakładam, że nie wszyscy muszą świętować Wielkanoc), kiedy człowiek ma czasem na głowie tysiąc i jeden obowiązków. 
Ta część nieco upuści z Was pary, choć od razu zapowiadam, że to nie koniec :-)

PS. Od siebie dodam podziękowania dla niezwykle czujnych czytelniczek i czytelników. Chodzi oczywiście o opublikowanie Wygranej na innym portalu, bez mojej wiedzy i zgody.

link do części II - (klik)

          Kłamca (III)
Po obiedzie, który upłynął im w całkowitym milczeniu, jakby każde słowo mogło zburzyć ten kruchy wciąż rozejm, Marianna przygotowała herbatę i oboje usiedli na kanapie.
– Teraz mów. Jak mam ci pomóc?
– Muszę dotrzeć do Monachium. Tam, w pewnej skrytce czeka na mnie torba z nowymi dokumentami, pieniędzmi i kluczykami. A na parkingu auto. Przygotowywałem tę ucieczkę przez wiele lat.
– Nie mogłeś po prostu przejąć władzy w tej, hm, firmie?
– Nie mogłem. I nie chciałem.
– Wspomniałeś coś o bracie?
– Złotowłosy goguś, który studiował w Anglii – prychnął z pogardą. –  Na najlepszych uczelniach. Mnie pozwolono zaledwie skończyć szkołę podstawową. Co z tego, że chciałem więcej – dodał z goryczą.
Marianna spojrzała na niego uważnie. Słyszała w tych słowach wiele ukrytego żalu.
– Więcej?
– Chciałem zostać weterynarzem – mruknął, odwracając głowę.
Totalnie ją zadziwił. Weterynarzem? Brutalny morderca, zajmujący się handlem ludźmi?
– Weterynarzem?!
– Skąd te zdumienie? Każdy ma jakieś marzenia. Przynajmniej na początku.
– Chyba jeszcze dlatego żyję – powiedziała cicho.
– Bo chciałem zostać weterynarzem?
– Ktoś, kto chce się opiekować zwierzętami, nie może być całkowicie pozbawiony serca.
– Bo ja wiem – wzruszył ramionami. – Całe moje życie przeczy temu stwierdzeniu.
Zsunęła obuwie i podwinęła nogi pod siebie. Siedziała w samym rogu kanapy, możliwie jak najdalej od niego. Nie dlatego, że się bała.
Zaskoczył ją. Po tej brutalnej i upokarzającej scenie, jak gdyby nigdy nic pił herbatę i opowiadał o tym, że chciał kiedyś zostać lekarzem dla zwierzaków. Gdyby urodził się w normalnej rodzinie, być może i tak by się stało. Los jednak zadecydował inaczej.
– Dlaczego nie uciekłeś?
– Nie pozwoliłby na to.
– Twój ojciec?
– Tak. Byłem mu potrzebny… – tu lekko się zająknął. – Do pewnych rzeczy.
– Chciał, byś został jego następcą?
– Na początku nie.
– To do czego byłeś mu potrzebny?
– Nie mówmy o tym – Witalij wykrzywił się z niechęcią. – To są wspomnienia, których wolałbym nie mieć.
Umilkła. Palcem kreśliła na oparciu kanapy chaotyczne wzory.
– Bolesne wspomnienia – powiedziała cicho. – Może lepiej gdybyś o tym z kimś porozmawiał?
– Nie! – ryknął nieoczekiwanie gwałtownie. – Chcesz mnie wkurzyć?
– Próbuję cię zrozumieć.
– Nie próbuj. Szkoda czasu. Jutro i tak się rozstaniemy i więcej mnie nie zobaczysz.
Coś mocno ukuło ją prosto w serce. Nigdy więcej? Zerknęła na siedzącego obok mężczyznę. Ramiona miał opuszczone, dłońmi oplatał kubek z herbatą, głowę odchylił do tyłu i przymknął oczy. Wyglądał na niebywale zmęczonego. I zagubionego.
Nic dziwnego, ona sama również czuła się zagubiona.
Gdyby tylko mogła zostawić to wszystko…
Ale porzucić uwielbiana pracę, rodzinę, z którą była tak zżyta? Dla niepewnej przyszłości, u boku kogoś, kto wciąż był dla niej obcy?
Zbeształa się za głupie myśli. Jednocześnie jednak odczuła żal, że nie może tego zrobić.
– Jeśli jesteś śpiący możesz skorzystać z mojego łóżka w sypialni.
– Nie do końca ci ufam – mruknął.
Uśmiechnęła się z melancholią.
– Właśnie zastanawiam się, czy nie rzucić tego wszystkiego i nie błagać, byś zabrał mnie ze sobą. Wierz mi, możesz mi zaufać.
Odstawił kubek i usiadł bokiem, zatapiając w niej nieodgadnione spojrzenie szarych oczu.
– Dlaczego jesteś sama?
– Nie jestem.
– Jesteś. I to długo. Kiedy ostatnio się z kimś bzykałaś?
– Nie twoja sprawa – zmarszczyła czoło. – Rok temu zerwałam zaręczyny.
– Rok czasu? Kobieto! Jak ty wytrzymałaś rok bez seksu?!
– Wyciągasz pochopne wnioski.
– Akurat! Byłaś rozpalona…
– Dość! – Energicznie zerwała się z miejsca. – Dziś sobota, a ja mam na poniedziałek dużo pracy.
– Nie to nie. – Wstał. – Skorzystam w takim razie z twojego zaproszenia.
– Tylko zdejmij spodnie.
Spojrzał pytająco.
– Nie lubię jak ktoś w ciuchach śpi w moim łóżku.
– A już miałem nadzieję na coś więcej – rzucił żartobliwie na odchodnym i zniknął w drugim pokoju.
Kwadrans później w mieszkaniu zapanowała cisza.
Marianna siedziała przed włączonym laptopem, lecz w ogóle nie docierało do niej to, co miała przed oczyma.
Ukryła twarz w dłoniach.
Czy powinna uciekać?
Powiadomić policję?
Nie, naprawdę nie chciała, by stała mu się krzywda.
I nie wierzyła, że on mógłby skrzywdzić i ją.
Wstała i podeszła do lodówki. Wyjęła stamtąd butelkę wina i napełniła nim kieliszek. Do pełna. Szkoda, że nie miała w domu nic mocniejszego. A może i dobrze? Pijana, przestałaby nad sobą panować…
Odstawiła kieliszek do zlewu i usiadła na kanapie. Potem położyła się i przykryła kocem. Skulona, leżała chwilę w takiej pozycji, później niecierpliwie odwróciła się na drugi bok.
Czuła, jak bardzo jest rozpalona. Podniecona samą myślą, że obok leży mężczyzna, z którym mogłaby…
Kurczowo zacisnęła powieki.
Chyba oszalała?
Powinna być wściekła o ten numer z pistoletem, o to, co zamierzał jej zrobić. Powinna czuć strach. Obrzydzenie. Pogardę.
Czyżby uwierzyła w bajeczkę o weterynarzu? Nigdy nie była naiwną kretynką, tracącą głowę dla pierwszego lepszego ociekającego testosteronem brutala. Dlaczego właśnie teraz?!
Nic nie mogła zrobić. Całe jej ciało płonęło. Wargi nabrzmiały. Niemal czuła dotyk dłoni Witalija na swej rozpalonej skórze. Przypomniała sobie pocałunek. Jego poważną, surową twarz…
Ukryła twarz w poduszce, by stłumić jęk.
Miała tylko jedno wyjście.
Drugie nie wchodziło w rachubę.
Położyła się na plecach i rozpięła spodnie. Zamknęła oczy i ostrożnie dotknęła gorącego i pulsującego podnieceniem podbrzusza.
Jednak gdy jej place zanurzyły się w wilgotnym już wnętrzu, całe ciało wygięło się w łuk, a kobieta z ledwością powstrzymała się, by nie krzyknąć. Niecierpliwie zsunęła spodnie i zepchnęła je na podłogę. Jedną nogę zarzuciła na oparcie kanapy, drugą nieco ugięła. Teraz miała niczym nieskrepowany dostęp do najintymniejszych zakamarków swego ciała. Zazwyczaj musiała lekko poślinić place. Lecz nie tym razem. Wyobraziła sobie, że to męska dłoń błądzi w zakazanych rejonach. Duża, silna, opalona męska dłoń.
Pod palcami czuła nabrzmiałą łechtaczkę, nabrzmiałą do granic możliwości. Przez sekundę miała ochotę zerwać się i pójść do sypialni. Cholernie wielką ochotę. Dlaczego u diabła miała się sama zaspokajać, skoro tuż obok spał seksowny mężczyzna?
Druga dłoń wślizgnęła się pod sweter, odsunęła koronkę stanika i dotknęła twardych jak głaz piersi. Marianna odchyliła do tyłu głowę, a na jej twarzy malowała się nieokiełznana rozkosz. Rozkosz, której dostarczała sama sobie. W tym momencie cały świat nic dla niej nie znaczył, liczyła się jedynie intensywna przyjemność.
Wyobraźnia podsunęła jej obraz nagiego Witalija. Nagiego i podnieconego, ze sterczącym w pełnym wzwodzie członkiem. Jak całuje wnętrze jej ud, zanurza się w niej, powoli, do samego końca.
Zadrżała. Słyszała swój własny, głośny oddech, lecz nawet nie próbowała go stłumić. Prawa dłoń poruszała się coraz szybciej, serce biło jak oszalałe, aż do momentu, gdy całym ciałem wstrząsnął gwałtowny skurcz orgazmu i z ust na wpół przytomnej kobiety wydobył się stłumiony krzyk.
Zamarła. Powoli wracała świadomość tego, co właśnie uczyniła.
O Boże! Jeśli nie spał, to z pewnością słyszał ten krzyk. Zresztą, wcześniejsze jęki również.
Błyskawicznie zerwała się z kanapy i uciekła do łazienki.
W lustrze ujrzała zaczerwienioną twarz, z nabrzmiałymi wargami i błyszczącymi oczyma. Włosy miała potargane, oddech urywany.
Nigdy wcześniej nie przeżywała tego tak intensywnie.
Czy to dlatego, że myślała o nim? Że to właśnie jego sobie wyobrażała?
Zrzuciła sweter i biustonosz. Splątała włosy i szybko weszła pod prysznic.
Lodowaty strumień wody przywrócił odrobinę równowagi.
Jednak gdy owinęła się ręcznikiem i ponownie spojrzała w lustro, dotarła do niej nieunikniona prawda.
Chciała się z nim kochać. Pragnęła tego wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew wszystkiemu.
– Chociaż raz – szepnęła Marianna do swego odbicia. – Jeden, jedyny raz. Muszę! – dodała z rozpaczą.
Co ją opętało? Co sprawiało, że traciła nad sobą panowanie? Że ponownie narastało w niej podniecenie?
– Jestem chora! – Teraz dla odmiany w jej głosie pobrzmiewało obrzydzenie.
Napadł ją, groził bronią, zamierzał skrzywdzić… Jęknęła i walnęła czołem o gładką taflę lustra. Nigdy wcześniej nie doświadczała tak skrajnych emocji, jej myśli i pragnienia tak bardzo ze sobą nie kolidowały.
Czy on zdawał sobie z tego sprawę?
Nie wiadomo dlaczego, przypomniała sobie Andrzeja, swojego eks. Był starszy o ponad dziesięć lat, elegancki, ułożony, inteligentny.
Przy wytatuowanym Ukraińcu, wydał się jej nagle taki mdły, nijaki.
Drgnęła, gdy usłyszała ciche pukanie.
– Jesteś tam?
– Tak. Kąpałam się?
– Teraz? – Drzwi uchyliły się i ukazała się zaspana, zdumiona twarz Witalija. – Robiłaś pod prysznicem to, czego nie chciałaś robić ze mną?
Poczerwieniała.
– Nie twoja sprawa!
– Dlaczego? Wiesz jak kręci mnie taka myśl?
– Czy możesz mówić o czymś innym niż seks? – wybuchła, gwałtownie się odwracając.
Patrzył na nią w milczeniu. Uśmiechał się przy tym drapieżnie, niebezpiecznie, mrużąc oczy. Ciemne włosy w nieładzie opadały na twarz, dłonie zacisnęły się na futrynie.
– Mogę. Ale co to da? Czy to zmieni nasze myśli?
Oblizała zaschnięte wargi.
– Też myślałeś… – umilkła, bo szerzej otworzył drzwi. Ani ciemna koszulka, ani luźne bokserki nie zdołały zamaskować potężnej erekcji.
Szare oczy hipnotyzowały obietnicą przyszłej rozkoszy. Silne dłonie bez problemu zsunęły z niej wilgotny ręcznik.
– Tak – powiedział cicho, błądząc ustami po jej szyi. – Nie mogłem spać, słuchając jak sama się zaspokajasz.
– Sądziłam że…
– Spałem? Mając tuż obok kobietę, która w nieopisanie cudowny sposób reagowała na każdy mój dotyk? Zwariowałaś?
Przymknęła oczy. Wszystko słyszał? Och!
– Nie powinniśmy – wyszeptała. – Ja nie powinnam.
– Bo?
– Istnieje tysiąc powodów.
– Podaj choć jeden. – Gorące i suche wargi dotarły do jej piersi. Dłonie zacisnął na krągłych biodrach, czubkiem języka muskając sterczącą brodawkę.
– Odejdziesz…
Zamarł. Uniósł głowę i spojrzał w bezradne, pełne rozpaczy błękitne oczy.
– Martwi cię, że odejdę?
– Nie wiem. Już nic nie wiem! – Wplotła palce w jego włosy. Czuła napływające łzy. Co się z nią działo?
– Mari – powiedział po chwili, prostując się i ujmując jej twarz w obie dłonie. – Posłuchaj mnie niezwykła kobietko. Jesteś piękna, seksowna, inteligentna. Zupełnie inna niż ja. I tak naprawdę w ogóle mnie nie znasz. Nigdy nie zrozumiesz rządzących mną demonów. Możemy się kochać. Jeden raz, dwa, dziesięć. Ale tylko tyle. Nic więcej.
– Wiem – przygryzła wargi i odwróciła głowę.
– Być może wydaję ci się fascynujący. Pochlebia mi to. Lecz dzieje się tak tylko dlatego, że nic o mnie nie wiesz. I lepiej żebyś nie wiedziała.
– Powtarzasz to z maniackim uporem.
– Bo pierwszy raz nie chcę nikogo świadomie skrzywdzić.
– Wcześniej to robiłeś?
– Nieustannie.
Pochylił się i podniósł z ziemi ręcznik. Otulił nim znieruchomiałą kobietę.
– Tym razem chyba zasnę bez trudu – zażartował lekkim tonem. Ale jej nie zmyliła ta pozorna beztroska. Znów wyglądał na zmęczonego, znużonego. Pojawił się dawny chłód w szarych źrenicach.
A ona poczuła nieprzepartą chęć, by zetrzeć z jego twarzy wszystkie troski, ukoić ból, który czasem ukazywał się w oczach.
Ubrała się.
Napełniła kolejny kieliszek winem.
Włączyła cichą muzykę.
Zapaliła kilka świec.
I siedząc samotnie na kanapie, otulona kocem, łykała nieustannie napływające łzy. Bo najgorsze było przeczucie, że ona tak łatwo nie zapomni, tak szybko nie przestanie marzyć.
Zauroczył ją.
Obudził coś więcej niż podniecenie.
Jak miała sobie z tym do diabła poradzić?
Jak miała na powrót odzyskać własne serce? Własne myśli?
Otarła twarz wierzchem dłoni i odstawiła kieliszek. Patrzyła w milczeniu na dogasające świece. Po chwili w pokoju zapanował półmrok. Było późne popołudnie, ale zasnute chmurami niebo dawało wrażenie, jakby za chwilę miała nadjeść noc.
Wstała i na palcach weszła do sypialni.
Spał na boku, przodem do ściany.
Zsunęła spodnie, zrzuciła sweter i wślizgnęła się pod kołdrę, przytulając do szerokich pleców. Jedną dłoń położyła na twardym, umięśnionym brzuchu. Nos wtuliła w przyjemnie pachnącą koszulkę. Wymruczał coś niezrozumiałego przez sen, ale się nie obudził.
Marianna westchnęła.
Poczuła niebywałe zmęczenie.
Nie minęła minuta, a zasnęła i ona.
***
Śniła o wilgotnych pocałunkach. O dłoniach pieszczących jej ciało. O ogromnym członku, zanurzającym się w jej wnętrzu. W tym śnie odpowiadała na każdy pocałunek, na każdą pieszczotę, biodra unosiła w górę, pokazując jak bardzo była tego spragniona.
Powoli sen zamieniał się w jawę. Ciężar męskiego ciała stawał się coraz bardziej realny, a obcy zapach coraz bardziej intensywny.
– Zrobiłaś głupstwo – wyszeptał, czubkiem języka pieszcząc płatek jej ucha.
– Nie! – Otoczyła jego pośladki nogami, rozcapierzone palce wpiła w szerokie barki. – Pierwszy raz w życiu pragnę czegoś tak bardzo, że nie potrafię nad sobą zapanować.
– Wcześniej potrafiłaś?
– Zawsze.
Zdumiały go te słowa. Jej gotowość, żar ciała, słodycz pocałunków. Tak, pierwszy raz zrozumiał, że pocałunki mogą być też słodkie. Namiętne, wilgotne, pełne pożądania i słodkie.
To doświadczenie było dla niego czymś nowym, czymś wyjątkowym. Nigdy wcześniej nie spotkał kobiety, której obecność oddziaływałaby na wszystkie jego zmysły, doprowadzając jednocześnie do prawdziwego szaleństwa. Nie tylko chciał zaznać rozkoszy, ugasić ogień płonący w jego ciele, ale przede wszystkim pragnął podarować ją drugiej osobie.
Wplótł palce w jedwabiste włosy, rozrzucone na poduszce i zatopił spojrzenie w ogromnych, pełnych obietnic, oczach.
– Jak teraz zacznę, to mogę nie skończyć…
– Och!
Uniosła głowę i sama go pocałowała. Przylgnęła do niego z taką siłą, że czuł każdą wypukłość, każdy szczegół. Nagie piersi ocierały się o jego tors, biodra falowały sprawiając, że jego ciało przeszył dreszcz.
Przerwał namiętny pocałunek i nie zważając na jej cichy jęk zawodu zsunął się w dół. Tam zerwał z niej majtki i zanurzył twarz pomiędzy rozpalone uda.
Smakowała bosko! Czubkiem języka przesunął po nabrzmiałej łechtaczce, zanurzył go najgłębiej jak się dało i delektował się rozkoszą, którą właśnie podarował.
Marianna głośno dysząc przycisnęła mocniej jego głowę, intensywnie poruszała biodrami w górę i w dół, jednocześnie wyginając całe ciało w łuk.
– O, tak! Nie przestawaj! – błagała.
Nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Do języka dołączyły dwa palce, energicznie zanurzając się w mokrym i gorącym wnętrzu. Krzyknęła głośno, bo błyskawica przeszyła ciało, a ekstaza stała się nieporównywalna z czymkolwiek, co zdarzyło się jej się przeżyć.
Wyczerpana opadła na łóżko, patrząc roziskrzonymi oczyma na górującego nad nią mężczyznę.
– To nie koniec – powiedział schrypniętym głosem.
Uśmiechnęła się rozmarzona.
– Na to liczę. Możesz zrobić ze mną wszystko czego zapragniesz…
O mało co nie oszalał, słysząc te słowa. Podniecenie osiągnęło apogeum, powoli zamieniało się w obłęd.
Najpierw ją pocałował. Wygłodniały, wgryzał się w kształtne wargi, smakował wnętrza jej ust. Potem nagle przerwał. Wyprostował się i ujął w dłoń nabrzmiałego penisa.
Głośno westchnęła. Nie przypuszczał, że dlatego, iż rzeczywistość okazała się znacznie cudowniejsza niż marzenia.
Powoli potarł jego czubkiem wrażliwą skórę w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą bezczelnie buszował jego język.
Uniósł zgrabne nogi i zarzucił je sobie na ramiona. Nie spuszczając z niej wzroku, gwałtownie wbił się, aż po nasadę członka.
– Witalij! – krzyknęła.
Jak cudownie było słyszeć własne imię wykrzyczane właśnie w ten sposób. Jak cudownie patrzeć na wykrzywioną z rozkoszy twarz, na spazmatycznie zaciśnięte na pościeli palce.
Wiedział, że tym razem nie potrwa to długo. Był u skraju wytrzymałości. Zaczął się więc poruszać, szybko, nieustępliwie. Ujeżdżał ją jak dziką klacz, dysząc coraz głośniej. Pot perlił się na jego ciele, podniecenie odbierało zmysły, a upragniony finał był tuż tuż, prawie że na wyciągnięcie ręki.
Ani na chwilę nie zwolnił tempa. Nawet wtedy, gdy zamarła, a potem wstrząsnął nią dreszcz orgazmu.
Krzyczała, zatapiając paznokcie w jego skórze, kreśląc krwawe bruzdy i odginając głowę do tyłu. Przez moment całkowicie przestała nad sobą panować, bo znalazła się w miejscu, w którym zawładnęła nią tylko ekstaza.
Widząc, jak przeżywa orgazm, nie mógł dłużej nad sobą panować. Dobił z całej siły i trysnął, przymykając oczy i głośno jęcząc.
Nie był przygotowany na tak wielką rozkosz. Rozlała się po jego wnętrzu, sprawiła, że z ledwością łapał oddech. Nabrzmiała męskość pulsowała, wyrzucając z sobie coraz to nowe porcje nasienie, a kiedy to się skończyło, opadł wyczerpany, wprost w ramiona leżącej pod nim kobiety.
Żadne wcześniejsze doświadczenie, nie przygotowało go na coś takiego.
– Jasna cholera! – wyszeptał, z trudem unosząc głowę. – Co ty ze mną zrobiłaś?


link do części IV - klik

24 komentarze:

  1. Mmm według mnie babeczko to jest lepsze niz opowiadanie Miki:-D czekam na kolejna część:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest inne, dłuższe, dzięki czemu mogłam inaczej budować napięcie :-) Ale i tak dziękuję.

      Usuń
  2. Jak zawsze super, jestem zachwycona, dziękuję!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodasz dziś jeszcze jedną część? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna cześc jak zawszę, juz nie mogę sie doczekać następnej. Gratuluje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Babeczko!
    Jako iż wczoraj nie dane mi było spokojnie przeczytać i skomentować części drugiej „Kłamcy” to po prostu napiszę wszystko tutaj :)

    Co tu dużo mówić obie części podobały mi się strasznie! Akcja rozwija się w idealnym tempie, a napięcie jakie budujesz sprawia, że czytając mam ochotę zjechać na dół i sprawdzić, co się zaraz stanie.
    Postać Witalija podoba mi się coraz bardziej! Jest naprawdę intrygujący i tajemniczy, w jednej chwili miły i zabawny, a w drugiej zimny i bezlitosny, zdolny pociągnąć za spust bez mrugnięcia okiem. Podoba mi się to, że mimo iż Marianna wyraźnie go pociąga, to jednak w scenie z bronią zachował się jak na brutala przystało, to dodaje mu wiarygodności, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że nagle po spotkaniu z bohaterką zapomniał o tym jak to jest być tym złym gościem. Całe życie był kim był i nie wyobrażam sobie żeby nagle stał się milutkim i potulnym sąsiadem zza ściany ^^ Niemniej jednak fakt, że wobec Marianny raczej nie posunąłby się do ostateczności cieszy (ahh ta dusza romantyczki ^^), a i jego własne przemyślenia sprawiają, że lubię go jeszcze bardziej, najlepszy typ złego chłopca- wciąż posiadający ludzkie uczucia. Z niecierpliwością czekam na więcej informacji o jego przeszłości :)

    Co do Marianny to również muszę przyznać, że bardzo ją lubię :) Silna z niej kobietka, nie ma co :) zachowuje spokój w sytuacji, gdzie większość najnormalniej w świecie zeszłaby na zawał, nawet jeśli jest to pozorny spokój! Do tego też trzeba mieć stalowe nerwy, a ona mimo to daje sobie radę. Dobrze jednak, że zdarzają się chwile, kiedy się rozkleja i ulega emocjom, bo kto w takiej sytuacji nie straciłby głowy? Poza tym, to całe szczęście, że walka z pragnieniami własnego ciała w pozostałych sytuacjach jakoś jej nie wychodziła. Mimo wszystko, jako niepoprawna romantyczka, wszędzie najchętniej widziałabym właśnie takie sytuacje, jak końcowa w łazience i potem w sypialni. I coś czuję, że jeszcze wiele się możemy po tej bohaterce spodziewać... :)

    A co do samej sceny w sypialni, muszę przyznać, że bardzo lubię czytać Twoje opisy zbliżeń między bohaterami. Opisujesz to w taki sposób, że nie tylko rozpalasz wyobraźnię, ale i pozostawiasz dla niej pole do popisu (w przeciwieństwie na przykład do pewnej trylogii, która ostatnio królowała na rynku literatury...). Wszystkie słowa, zwroty, niedopowiedzenia i kwestie bohaterów idealnie pasują do danej sytuacji i sprawiają, że czyta się to wspaniale.

    Podsumowując, obie części są świetne! Nie mogę się już doczekać kolejnych i mam nadzieję, że wybaczysz mi te moje elaboraty :) nigdy nie umiałam pisać krótkich komentarzy...
    Pozdrawiam, życzę dużo zdrówka i pięknej, wiosennej pogody, pasującej do nowej szaty graficznej (u mnie swoją drogą też mogłoby się wypogodzić :( )

    A.M.P.

    P.S. Znalazłam kilka literówek i drobnych błędów :)
    W części drugiej: „ścierpnięte koniczyny”; „kilki ekskluzywnych klubów”; „Mężczyzna przestał się wydawać się jej fascynującym nieznajomym”.
    W trzeciej w sumie rzuciło mi się w oczy tylko to: „Teraz miała niczym nieskrepowany dostęp do najintymniejszych”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja lubię długie komentarze. Krótkie zresztą także :-)

      Cieszę się, że Witalij wydaje się wiarygodny. Mam nadzieję, że udało mi się go utrzymać takim do samego końca. Oczywiście, nieco musiał odpuścić, nawet więcej niż trochę, bo w innym wypadku nie byłoby opowiadania :-) Zawsze jednak uważałam, że sztuka "zmiękczania" musi przebiegać powoli, scena po scenie, bo nawet "cud" musi być w miarę wiarygodny. Cały klimat mych opowiadań bierze się z tego, że też mam duszę romantyczki i lubię pisać o... niegrzecznych chłopcach :-D

      A Marianna trochę przypomina mnie. Nie chwaląc się, jako pilot zbierałam pochwały właśnie za to opanowanie. Co nie przeszkadza mi w tym, by ryczeć jak bóbr oglądając zwykłe bajki dla dzieci...

      Czasem się zastanawiam czy sceny erotyczne nie opisywać odważniej, ale przyznam, że na słowa "wsadził kutasa wprost do jej cipki" sama zgrzytam zębami. W końcu to nie ma być pornografia, a erotyka. Nie wiem dlaczego, drugie określenie kojarzy mi się z czymś subtelniejszym, czymś mniej dosłownym. To subiektywny punkt widzenia, ale trudno. Chyba jednak na razie nie zmienię stylu...

      Buziaki i podziękowania za wskazanie błędów. Za chwilkę poprawię. Swoją drogą - ścierpnięta koniczyny? Ależ kwiatek!

      PS. U mnie pada, ale zrobiło się też pięknie, zielono i biało!

      Usuń
  6. booskieeeeeeeeeee!!!!!!!!11 Babeczko ubostwiam Ciebie i Twoja tworczosc :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no nie!!! w takim momencie przerwac???!!! ja chce jeszcze !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. że tak powiem, ktoś ci podwinal opowiadanie... ;/ http://www.intymnie.quku.org/wygrana_czesc_1,9588.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze napisała "Jak się podoba to napisze kolejną część" masakra....

      Usuń
    2. Też poinformowałam, że nie trzeba, bo już są... :-)
      Napisałam do redakcji portalu i jestem ciekawa czy zareagują?

      Usuń
    3. Chyba zareagowali, bo już nie ma... :-)))

      Usuń
    4. musieli zareagować :) już nie ma tego opowiadania...nawet w komentarzu napisałam że to nie jest jej opowiadanie! ludzie są strasznie podli...;/ ale trzeba współczuć ich głupocie xd Idiots. Idiots everywhere!

      Usuń
    5. Tam, głupota... Ja się zastanawiam nad sensem? Rozumiem, wzorować się. Napisać podobnie, itd. Ale wklej-kopiuj? Po kiego?

      Usuń
  9. "Uniósł zgrabne nogi i zarzucił je sobie na ramiona" Brzmi trochę jakby to swoje nogi zarzucił sobie na ramiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że wyrwane z kontekstu faktycznie. Ale w całości? Unikam zaimków jak tylko mogę :-))) i możliwe, że po prostu przesadziłam...

      Usuń
  10. Kochana Babeczko, będzie coś dzisiaj???????

    OdpowiedzUsuń
  11. "Kłamca" jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem ! Nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji. Witalij to niezwykle intrygująca osoba. Kiedy dodasz nową część ? Proszę szybko !
    Inaczej, ale równie świetnie pisze: mintycollar.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Wjakim odstępie czasowym możemy się spodziewać czegoś nowego, a najlepiej kłamcy? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana babeczko! Niesamowita część, prawdę mówiąc, nie mogłam doczekać się aż tych dwoje ludzi wyląduje w łóżku :) z niecierpliwością czekam na kolejną część.
    Muszę przyznać, że postać
    Witalija jest bardzo intrygująca :) w jednej chwili jest spokojny, opanowany, a za chwilę staje się agresywny, wściekły..
    Postać Marianny też jest interesującą :) z jeden strony opanowana kobieta, a nagle jest taka.. hmm.. "dzika" :)
    W każdym bądź razie świetne opowiadanie, nastrój, który tak wspaniale tworzysz, że aż czasami mam ochotę pominąć kawałek i zjechać na dół, by dowiedzieć się, co się stanie... Świetne i jeszcze świetne!
    Buziaki :)
    PS. Wyżej w komentarzach wspominałaś o zmianie stylu pisania na odważniejszy.. Nie sądzę, by było to potrzebne, sposób w jaki piszesz teraz jest jak najbardziej dobry :)
    I jeszcze pytanko... Kiedy kolejna część Anioła? :)
    No to jeszcze raz buziaki! :) Gorąco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się oblizałam, jak kot po wypiciu tłustej śmietanki :-))) Dziękuję!

      A Aniołek będzie po świętach!

      Usuń
  14. Świetnie, świetne i jeszcze raz świetne! Dziekuje że jesteś i że piszesz takie perełki, dzięki temu moge choć sobie troche pomarzyć o prawdziwej milości. Mi niestety chyba nie jest dane kogoś wyjątkowego spotkać ale przynajmniej moge realizować swoje plany, spokojnie studia skończyć, ale czasami by sie przydal ktos, komu mige zaufać i po prostu sie przytulić do kogoś :) nie samymi imprezami człowiek zyje :p ale to moje małe głupie problemy :) wracając do TEGO opowiadania jest nieziemiekie! On- pełen sprzeczności, nieprzewidywalny i cholernie męski za to Ona- pełna delikatności z pazurkiem no i zafascynowana :-D idealne połączenie! Ty to masz kobieto łeb :)
    buziaczki i usmiechu na twarzy babeczko!! :***
    P.S. Przepraszam że wylalamt u swoje żale, ale jakos musialam :) buźka

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.