wtorek, 31 grudnia 2013

Sylwestrowa opowieść (III)

     Rozerotyzowałam się ;-)))   A propos humoru. Mojemu tacie w CCC odpisano na reklamację obuwia, że ma źle uformowaną stopę, dlatego buty się rozkleiły... Jak ja reklamowałam w CCC dziecięce sandałki z gwoździem sterczącym ku górze, to odpisali, że taka wada nie powstała z ich winy. Pewnie to ja wbiłam sobie sterczący do góry, pionowy kolec? Taaa.... Od tego czasu powyższy sklep omijam bardzo szerokim łukiem. Stracili klienta z winy  bucików za 29 złotych.  Ale skoro im się opłaca, to co ja będę więcej pisać...

link do części II - klik

          Sylwestrowa opowieść (III)
– Pewnie myślisz, że straszny śpioch ze mnie?
Dziewczyna podeszła od tyłu i przytuliła się do jego pleców.
– Co to jest?
– Z zawodu i zamiłowania jestem architektem.
– Nie żartuj? Serio?
– Jak najbardziej – ucałował wnętrze jej dłoni. – Słyszałem jak się kąpałaś.
– Musiałam. Wiesz ile było na mnie… Zresztą, mniejsza z tym.
– Nie musisz ubierać swetra, tutaj jest na to za ciepło. Możesz wziąć którąś z moich koszul.
– W każdej utonę – mruknęła. – Ale gdybyś miał pasek, to mogłabym z jednej zrobić sukienkę.
– Mam. Poszukaj w szafie, a ja tu posprzątam i przygotuję kolację. Już prawie dwudziesta druga.
– Ależ ten czas leci – pokręciła głową zdumiona. – I pomyśleć, że gdybym się nie zgubiła, to siedziałabym teraz w kącie łykając własne łzy, nieszczęśliwa i samotna…
– Kasiu! Jesteś naga. Zmykaj się ubrać, bo nie ręczę za siebie!
– Też bym chciała, ale technicznie rzecz biorąc mam awarię.
Zaczął się śmiać.
– Technicznie, to ja również. Ty myślisz, że facet może tak w nieskończoność?
– A mówiłeś, że nie ręczysz za siebie?
– Łapiesz mnie za słówka.
– Kłamczuch z ciebie – mruknęła i przytuliła się do jego piersi. Prześcieradło, którym była owinięta, zsunęło się na ziemię, a jej dłoń nieśmiało zaczęła gładzić sporą wypukłość pomiędzy nogami Wiktora. Odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy. Jego męskość zaczęła twardnieć w zastraszającym tempie.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Mieć władzę nad takim mężczyzną! To cudowne uczucie. Nie chodziło zresztą o samą przewagę, ale o sposób w jaki na niego oddziaływała. Czuła się naprawdę piękna i pożądana. Nigdy w życiu, przy nikim innym, nie doznawała takich emocji, takiego bezgranicznego szczęścia.
– I pomyśleć, że poznałam cię wczoraj wieczorem – powiedziała zamyślona, ujmując jego twarz w obie dłonie.
– Też masz wrażenie, że to niemożliwe?
– Tak.
– Może to miejsce, może sytuacja w jakiej się znaleźliśmy ma na to wpływ?
– Czy to ważne? – uśmiechnęła się lekko. – Idę się ubrać, a ty przygotuj kolację.
– Idź – pocałował ją i pchnął w kierunku sypialni. – Tylko nie zakładaj bielizny.
Zaczęła się śmiać. Dokładnie wiedziała, o co mu chodzi. O ile staniczek był koronkowym cackiem, o tyle same majtki przypominały wyglądem babcine. Jakoś nie zastanawiała się wcześniej nad tym dziwacznym wyborem. Po prostu same wpadły jej w ręce.
Kiedy upięła włosy w wymyślny kok, pożałowała, że nie ma przy sobie żadnych kosmetyków. Nawet głupiego pudru. No cóż. Będzie musiała obyć się bez takich rarytasów. Związała jeszcze sznurkiem od spodni dresowych obszerną, białą koszulę, a później z bijącym serce skierowała się do salonu.
Stół był przyozdobiony zielonymi gałązkami i świecami. Zresztą było ich więcej, wraz z blaskiem kominka zastępowały tradycyjne oświetlenie. Wiktor również zamienił sweter na luźną koszulę. Ale czuprynę wciąż miał niepokorną, wzburzoną i pełną chaosu.
Szarmanckim gestem zaprosił ją do stołu. Podsunął krzesło i nalał wina.
– Jak niewiele potrzeba, by znaleźć się w raju – westchnęła cichutko, gdy nakładał na jej talerz spaghetti.
– Odrobina makaronu i cała masa śniegu – zażartował.
– Nie o to chodzi.
– Wiem. Nie pytam jak smakuje, bo to danie z paczki. Nie może nie smakować.
Zaczęła się śmiać. Uwielbiał ten dźwięk, beztroskiego, kobiecego śmiechu, w którym słychać było tyle szczęścia.
– A co potem? – spytała, upijając łyk wina.
– Potem będziemy tańczyć, albo jeśli wolisz usiądziemy na kanapie, przytulimy się i porozmawiamy. Lub pomilczymy. Chyba, że masz ochotę na coś więcej?
To niesamowite, ale wciąż się rumieniła, gdy mówił o seksie. Jakim cudem wcześniej żaden facet nie zauważył, że była śliczna i seksowna? Zanim zdążył pomyśleć, zapytał o to.
Kitty grzebała bezmyślnie w talerzu, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Nie wiem. Od tak dawna byłam zauroczona Tobiaszem, że nie zwracałam uwagi na innych chłopców. Tylko raz, kiedy wypiłam za dużo na imprezie u kuzynki, poderwał mnie jakiś nieznajomy. Skończyło się na kilku pocałunkach i obściskiwaniu na tyłach domu.
– Tobiasz, to ten cud-miód?
– Zabawne określenie.
– Wiesz, że zaczynam się robić zazdrosny?
– Ty?! Dlaczego?
– Poświęciłaś mu trzy lata swojej uwagi.
– Proszę, przestań. Właśnie teraz wydało mi się to głupie i niepotrzebne. Te wszystkie ukradkowe spojrzenia, westchnienia, które razem zebrałyby się na całkiem potężny huragan, beznadziejne marzenia, że nagle odkrywa we mnie dziewczynę swego życia… Przecież to było takie idiotyczne! – dokończyła z goryczą. – A on podsumował mnie słowami, niezgrabna krowa. Powinnam mu za to przywalić!
Wiktor nagle pomyślał, że kaczątko właśnie zamienia się w łabędzia. I że on ma w tym niemały udział.
– Chodź. Przeboje, które mam, są strasznie wiekowe, ale i romantyczne.
Pozwoliła się zaprosić do tańca. I dopiero teraz spostrzegła, jaka jest przy nim niska i drobna. Nie sięgała mu nawet do ramienia. Zdumiona uniosła oczy i napotkała wzrok pełen rozbawienia oraz znacznie mroczniejszych uczuć. Zamknął ją w swych objęciach, przytulił z taką siłą, aż zabrakło tchu. Piosenki faktycznie były nieco staromodne, ale znakomicie pasowały do tej chwili, pełnej magii i ulotnego czaru.
Tym razem słowa nie były potrzebne. Delektowali się swoją obecnością, intymnością dotyku i wzajemną bliskością. Ona zarzuciła mu dłonie na ramiona, on obejmował ją w pasie, czasem zsuwając dłonie na krągłe pośladki. Oparła głowę o jego pierś, a on wtulił twarz w jej włosy. Kołysali się wolno, rytmicznie, jakby nie istniało nic innego, poza nimi samymi, a to, co na zewnątrz przestało się liczyć. Czasem wymieniali leniwe pocałunki i delikatne, subtelne pieszczoty.
Wszystko było takie ulotne, stało się takie nierzeczywiste i na wskroś przesiąknięte erotyzmem.
Ocknęli się gdy zegar wybił dwunastą.
– Chyba czas powitać nowy rok? – wyszeptał jej do ucha.
– Tak – odparła z niezwykłą stanowczością. – I pożegnać stary. Na zawsze.
Zrozumiał, że tak naprawdę mówiła o czymś innym. Zniknęła zalękniona, nieśmiała i wiecznie kuląca ramiona Kitty. Pojawił się ktoś nowy, silniejszy, bardziej pewny siebie. Jednak wszystko był wciąż takie świeże, mało stabilne. Musiał pomóc jej uwierzyć, że to co ją spotkało, to nie tylko przypadek. To coś zupełnie naturalnego, coś, co drzemało w głębi jej duszy, czekając, by mogło się przebudzić.
Usiedli na kanapie i Wiktor z hukiem otwarł butelkę, która tak długo czekała na specjalną okazję.
– Chodź, wzniesiemy toast. Czego sobie życzysz Kasiu? – spytał, unosząc w górę kieliszek pełen złocistego szampana.
Nie odważyła się powiedzieć tego, co naprawdę przyszło jej na myśl. Mimo wszystko ta świeżo co nabyta pewność siebie, też miała swoje granice.
– Sama nie wiem? A ty?
– Ja sobie życzę ciebie. Na dłużej, nie tylko na te dwie noce.
– Na trzy?
– Na wieczność? – I z mocno bijącym sercem czekał na odpowiedź.
– A chciałbyś?
– Tak.
Pozwoliła, by ją pocałował. Delikatnie pieścił wargi, potem policzek, zszedł niżej i jeszcze niżej, aż dotarł do wycięcia koszuli. I przerwał.
– Chodź tu do mnie!
Odstawili kieliszki i przytuleni, siedzieli na kanapie, wpatrując się w migoczący blask ognia.
– Czy teraz mi powiesz, co tu robisz? Sam, na tym pustkowiu? – Wplotła place w jego dłoń.
– Niechętnie, ale tak. Kiedy skończyłem studia i zacząłem robić tak zwaną karierę, poznałem kobietę. Była starsza ode mnie o dwa lata. Może nie tyle piękna, co szalenie seksowna. Zaręczyliśmy się. Do idealnego wizerunku człowieka sukcesu, brakowało mi tylko odpowiedniej żony. Ale ona zostawiła mnie na miesiąc przed ślubem.
– Biedaku! To straszne! Bardzo bolało?
– Nie powinnaś mi współczuć. To ja zawiniłem. Obce było mi pojęcie wierności. Doszło do tego, że zdradzałem ją regularnie, w każdy weekend, uważając, że słusznie mi się to należy.
– Chyba żartujesz? – Kitty spojrzała na niego z przestrachem.
– Niestety nie. Wtedy jednak przeżyłem prawdziwy szok. Sądziłem, że mam złamane serce i inne, tym podobne bzdury. Teraz wiem, że ucierpiała jedynie moja duma. Olałem karierę i przyjechałem tutaj. Początkowo na miesiąc, by odpocząć. I zostałem dwa kolejne lata.
– To dość niezwykłe.
– Nie jestem rycerzem bez skazy – uśmiechnął się krzywo.
– I dobrze. Byłbyś wtedy strasznym nudziarzem.
– Ale na tobie naprawdę mi zależy. I to nie jest tylko chwilowy kaprys.
– Ciii… Nic nie mów – położyła palec na jego ustach. – Przyszłość pokaże czy to, co nas połączyło, ma szansę przetrwać.

– A ty? Jak znalazłaś się tutaj z ludźmi, których ani trochę nie obchodzisz?
– Przypomniałeś mi o czymś nieprzyjemnym – wykrzywiła usta. – Jak wrócę do domu, czeka mnie potężna awantura. Zwędziłam z piwnicy dwanaście butelek markowego szampana, które przywiózł mój brat na sylwestra i swoje wesele.
– Zwędziłaś? Po co?
– A ty myślisz, jakiego argumentu użyłam, by wkręcić się w ten wyjazd?
– Naraziłaś się rodzinie tylko po to, aby popatrzeć sobie na obiekt swych marzeń?
– Wiem, to głupie. Lepiej już o tym nie wspominajmy.
– Jakiej marki był ten szampan?
Wzruszyła ramionami.
– Nie pamiętam. Pewnie zostaną butelki. Zresztą, przypuszczam, że zauważą moją nieobecność, gdy dojdzie do sprzątania. Czyli drugiego, bo trzeciego mieliśmy wracać.
Wiktor spojrzał na nią surowo.
– Ja cię odwiozę do domu – oświadczył stanowczo.
– Ale…
– Bez ale i innych sprzeciwów. Odwiozę, choćbym miał związać i zakneblować.
– Wiesz… Ja muszę jeszcze skończyć szkołę i liczyć się z ich towarzystwem. Zatrują mi życie, a w tym roku matura.
Nagle jęknął.
– Matura?!
Kitty zaczęła się śmiać. Wyglądał na przerażonego i zmieszanego tym słowem.
– Matura – poświadczyła wesoło. – Ty się ciesz, że nie egzamin gimnazjalny.
– Tak młodo nie wyglądasz. Ale to i tak straszne… Na pewno masz skończone osiemnaście lat? – spytał podejrzliwie.
– A jeśli nie to co?
Nie odpowiedział, ale zrobił taką minę, że wybuchła niepohamowanym śmiechem.
– To nie jest zabawne. Wiesz jak się czuję?
Usiadła okrakiem na jego kolanach i czule pogładziła policzek.
– Chyba nie jest tak źle?
– Nie. Lecz dziesięć lat to sporo.
– Dziwne, że nie pomyślałeś o tym wcześniej?
– Jak jesteś tak blisko, w dodatku prawie naga – dłonie wsunął pod luźny materiał koszuli, kładąc je na pośladkach dziewczyny – to nie mam siły myśleć o czymkolwiek, poza tym, co mógłbym z tobą zrobić…
– Dlaczego tylko myśleć? – szepnęła i zaczęła wolno poruszać biodrami, ocierając się o jego krocze.
– Niegrzeczna dziewczynka! – ukąsił ją w szyję. – Jak wolisz? Od przodu czy od tyłu? A może wsadzę ci go głęboko do buzi i spuszczę się w środku, tak abyś musiała wszystko połknąć?
Jęknęła gardłowo. Ta wizja nie przerażała, ale podniecała.
– Podobało mi się, jak brałeś mnie od tyłu. Ale tym razem zrób to mocniej, ostrzej, bym mogła poczuć twoją siłę i własną bezbronność…
– Zwariuję przy tobie!
Wpił się w jej usta, językiem bezczelnie wtargnął do środka, brutalnie ugniatał piersi. Nawet nie wiedział kiedy pozbyła się ubrania. Siedziała na jego kolanach naga, gorąca i już mocno wilgotna. Ocierała się coraz mocniej, błądząc dłońmi po nagim torsie. Ale tym razem nie chciał, by był to tylko szybki numerek. Miał ochotę by trwał długo, bardzo długo, tak aby krzykiem błagała go o spełnienie.
Pokazał jej, że ma klęknąć. A potem zsunął spodnie i bieliznę. Kitty z fascynacją wpatrywała się w już całkiem sztywnego członka. Doskonale zrozumiała, czego pragnie Wiktor. Z lekkim wahaniem, bo przecież robiła to w końcu po raz pierwszy, ujęła go w obie ręce i zaczęła delikatnie pieścić, przesuwając nimi w górę i w dół. Ale jemu to nie wystarczało. Odsunął jej ramiona do tyłu i chwyciwszy obiema dłońmi głowę dziewczyny, wręcz nabił na swą męskość. Zachłysnęła się, nieznacznie przestraszona jego brutalnością.
– Cicho kochanie. Pokażę ci, co masz robić.
Bez sprzeciwu pozwoliła sobą pokierować. Z początku niezgrabne ruchy i niepewne pieszczoty, zaczęły zamieniać się w coś więcej. Po kilku minutach mężczyzna głośno jęczał, czując jak kobiece wargi rytmicznie zaciskają się na jego członku. Gdy robiła to za wolno, chwytał jej głowę i pokazywał, że ma przyspieszyć.
A kiedy z męskością zanurzoną w ustach, aż po same jądra, spojrzała na niego z pożądaniem, po prostu oszalał, eksplodując w jej wnętrzu. Nie odsunęła głowy, tylko posłusznie, wciąż patrząc mu prosto w oczy, połykała wszystko, starając się nie uronić ani kropelki. Spotęgowało to tylko orgazm, który przeżywał.
W końcu wstała i usiadła obok, skromnie podwijając nogi pod siebie. Wiktor ciężko dyszał, ale objął ją i przytulił.
– Gdzieś ty się tego nauczyła dziewczyno?
– Bo ja wiem…
– Z początku bałem się, że zrobisz mi krzywdę swoimi ząbkami, ale później, gdy się rozkręciłaś… Powinienem ci się zrewanżować? – powiedział z niepokojem.
– Tak – odparła zalotnie. – Dasz radę?
– Pytanie! Wystarczy, że wstaniesz, klękniesz na kanapie i wypniesz się.
– Co?
– Wiesz jak kręci mnie twój wypięty tyłeczek? – szepnął. – Na samo wspomnienie mi staje, a co dopiero gdy widzę go w realu!
– Nie wiedziałam… Nie sądziłam, że akurat to… – zarumieniła się, ale posusznie zrobiła co kazał. Dłonie położyła na oparciu sofy i wysunęła biodra w górę.
Wiktor stał kilka kroków za nią. Podniecony wpatrywał się w te wszystkie wspaniałości, na widok których jego męskość faktycznie na powrót zaczęła twardnieć.
– Zakręć nim! – rozkazał ochrypłym szeptem. – O, tak! Tak dobrze. A teraz poruszaj się jak podczas stosunku. Ślicznie! Masz cudowną dupcię, jakby stworzoną do tego by ją na okrągło posuwać…
Jeszcze tydzień temu słysząc takie słowa, umarłaby ze wstydu. A teraz czuła jedynie niesamowite podniecenie i pragnienie, by w końcu zrealizował słowa, które wypowiedział.
Podszedł bliżej i wymierzył jej solidnego klapsa. Krzyknęła zaskoczona. Ale kiedy zrobił to po raz drugi i trzeci, krzyk zamienił się w jęk.
– Podoba ci się to? – wyszeptał, pochylając się nad nią. – Poproś!
– Proszę!
– Nie, nie, za mało. Zrób to tak, bym w końcu mógł go zanurzyć w twojej mokrej cipce. – Jakby na potwierdzenie swej gotowości, włożył swą męskość w rowek pomiędzy wypiętymi pośladkami, a potem delikatnie zaczął nią przesuwać w górę i w dół.
Była tak podniecona, że czuła wilgoć spływającą po wewnętrznej stornie ud. I gotowa na każde słowa, na każde żądanie, byle tylko w końcu znalazł się w jej wnętrzu.
– Błagam!
– Jeszcze maleńka, jeszcze!
– Błagam! Zerżnij mnie!
– Już lepiej. Ale to za mało… Lubię sprośne słówka.
– Wiktor! – Niezdarnie sama usiłowała się nabić na jego członka. Wykręciła głowę i patrzyła na niego błagalnie. – Zrób to, proszę!  
Poddał się. W końcu ile można wytrzymać, mając raj na wyciągnięcie ręki? Wbił się w nią z taką siłą, że krzyknęła z bólu. Do samego końca, nie zważając na cokolwiek. A potem zaczął się poruszać, uderzając wściekle i bez opanowania. Jedną dłoń zacisnął na karku dziewczyny, drugą chwycił włosy i pociągnął ku sobie, tak że ciało Kitty wygięło się w łuk. Jęczała przy każdym pchnięciu, wiła się pod nim, niemal łkała. Po ciele mężczyzny spływał pot, twarz miał całkiem mokrą i purpurową z wysiłku. Ale nie przestawał i nie zwalniał. Dążył do spełnienia, bo tylko tego pragnął i doskonale wiedział, że ona również.
 Tym razem potrzebował trochę więcej czasu by dojść. Gdy Kitty wydawało się, że już dłużej nie da rady, że już więcej nie wytrzyma, Wiktor zaczął drżeć i głośno jęczeć. Chwilę potem i w jej głowie eksplodowało tysiące fajerwerków. Mężczyzna ścisnął jej biodra i pochylił się tak, że twarzą dotknął nagiej skóry na karku. A kiedy nadeszła kulminacyjna fala, ukąsił ją z taką siłą, że ból niemal zagłuszył odczuwaną rozkosz. Krzyknęła przenikliwie, a zaraz potem osunęła się na miękką kanapę, mając wrażenie, że to połączenie bólu i ekstazy, którego przed chwilą doświadczyła, dało jej wyjątkowe spełnienie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyła. Ba! Więcej! Nigdy nie myślała, że w ogóle coś takiego jest możliwe!
– Wiktor… – wyszeptała, niezdarnie przekręcając się na plecy. Patrzyła teraz wprost w jego pociemniałe oczy, wyciągnęła dłoń, by przesunąć od lepiących się od potu włosach.
– Tak kochanie?
Dopiero teraz do niej dotarło, że nazwał ją tak nie pierwszy raz.
Nieoczekiwanie się rozpłakała.
Choć sam nieziemsko zmęczony, podniósł ją i zaczął tulić, szepcząc czułe słówka. A Kitty krztusiła się łzami i śmiechem, jakby te dwie rzeczy splotły się nagle w jedno, pozwalając znaleźć ujście, dotąd skrywanym uczuciom.
– Pewnie myślisz, że zwariowałam? – spytała, gdy w końcu udało jej się odrobinę uspokoić.
– Nie. Kiepsko rozumiem kobiety, ale sądzę, że chyba było to konieczne?
– Było. Nawet nie wiesz jak bardzo.
– W takim razie możesz trochę powariować – uśmiechnął się, a potem otulił ją kocem, który zsunął się z oparcia kanapy. Miał nadzieję, że tym razem cień niejakiego Tobiasza oddalił się bezpowrotnie. Nic nie mógł na to poradzić, ale naprawdę był zazdrosny. Nawet jeśli to był tylko cień zwykłego dupka.
A Kitty patrzyła na tego cudownego mężczyznę, który właśnie z uśmiechem podawał jej kieliszek z szampanem i myślała, że pierwszy raz powitała Nowy Rok z prawdziwymi fanfarami. 

link do części IV - klik

18 komentarzy:

  1. Cudne. Cały dzień czekałam i warto było :P
    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam taką małą nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ufam ci! Po każdym słowie dopatruję się sytuacji, w której ta cała sielanka się popsuje, ale Babeczka coś knuje… Ogólnie to wyczekuję każdej części tego opowiadania, obgryzając paznokcie, w duchu prosząc, żeby te przeklęte 5 minut po północy wreszcie wybiło! Cud miód i perełka! Teraz pozostaje poczekać kolejną dobę, waląc głową w klawiaturę. :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym jakiś motyw nowego obiektu zazdrości dla Wiktora . Np. więcej Tobiasza ( cukierkowość tego związku zaczyna przerażać , przecież uwielbiamy niekoniecznie dobrze kończące się historie ) lub jego brata ,który przyjedzie po maturzystów i zauroczy Kitty. Myślę ,że atmosfera by się nakręciła .
    Zrobisz jak uważasz nasza kochana babeczko ,ale podkręć ich jakimś nowym "ostrzem" ,a z Kasi niech wykluje się prawdziwa uwodziciela ,która słabości nie będzie miała tylko do Wiktora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również miałam przeboje z CCC i juz tam nie kupuję. Najgorszy sklep z butami ever. A opowiadanie - jestem przez nie taka podniecona :D Aż mnie ściska w dole brzucha:P Aneczka^^

    OdpowiedzUsuń
  6. No takie zakończenie starego roku jest super!!!!
    Milego sylwestra i szczesliwego Nowego Roku Babeczko :-)
    AD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest idealne Babeczko. Nic nie zmieniaj proszę :)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś też miałam problem z CCC ale dostałam zwrot pieniędzy za rozklejone buty. Chociaż myślę że to dlatego, że kierowniczką sklepu w moim mieście była siostra mojej przyjaciółki i tak to załatwiła że oddali kasę. Ale i tak już nigdy nic tam nie kupiłam.

    A co do opowiadania to Wiktor jest boski- takie wielki facet o dobrym serduszku ;-)
    Aż by się chciało zaśpiewać "Gdzie Ci mężczyźni, prawdziwi tacy..."

    S.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z nieprzyjętą reklamacją można zwrócić się do rzecznika praw konsumenta, i potem reklamować jeszcze raz z załączonym pismem z urzędu. Wysiłek niewielki, a zwrot pieniędzy na 99% ;)
    Opowiadanie jak zawsze świetne;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech, to było dawno. Nie chciało mi się latać i prosić, znacznie łatwiej jest kupować po prostu w sklepach sprawdzonych. A tak na marginesie - mój mąż kupił mi w prezencie bieliznę w Esotiq. Pani zapewniła go, że w razie złego rozmiaru można wymienić na inny. Zapomniała tylko o jednym - że musi być to w ramach tego samego modelu. Oczywiście bielizna okazała się za mała (wypada o rozmiar mniejsza od triumfowskiej, którą zawsze mi kupował) i teraz czekam, aż znajdzie się gdzieś w Polsce mój rozmiar. A jak nie, to zostanę z zonkiem... Totalny idiotyzm, bo czy nie lepiej byłoby pozwolić mi wybrać sobie coś innego w ramach danej kwoty? A tak? Będę po prostu niezadowoloną klientką, która sklep Esotiq będzie omijała z daleka... Ta dbałość o klienta mnie poraża i zastanawia kto w danej firmie wymyślił coś tak głupiego?

    Co do opowiadania - widzę, że dużo osób na równi ze mną lubi takie lekko przesłodzone, całkiem zakręcone historyjki. To dobrze :-D Ale i tak odrobinę przerwę tę sielankę, bo dwa ziarnka goryczy się przydadzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jednak tylko jedno ziarnko goryczki?
      Nie znęcaj się za bardzo nad nimi ;-)

      Usuń
  11. No nie, zbyt szybko się skończyło.. Jak dla mnie to zbyt szybko ;-) błagam, nie znęcaj się bardzo nad nimi, może jedynie tak troszeczkę ;-) czekam z niecierpliwością do jutra, pozdrawiam
    Lenczix :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie Ty jedna masz problem z prawami konsumenta, Babeczko :) Wiesz, ja miałam przeboje z zimowymi butami z Venezi. Ja ogólnie jestem pedantką i cholernie dbam o różne rzeczy. Obcas miał być w całości z jakiegoś koloru (niemalowany). Jakież było moje zdziwienie, gdy po trzech-czterech wyjściach na zewnątrz zaczął schodzić z niego kolor. Oczywiście paragon, buty i do sklepu po reklamacje, bo Venezia co prawda kosztuje.. I wiesz, co usłyszałam? Że najwidoczniej źle pielęgnowałam obuwie i nie przyjmie mi reklamacji. Po dwóch godzinach czekania i kłótni z kierowniczką w końcu się udało. Gdy po miesiącu przyjechałam po buty dowiedziałam się tego samego i otrzymałam nawet nieruszone buty. Skończyło się na dwóch listach do Venezi i trzech rozprawach sądowych. Co prawda wygrałam, no ale prosze Cie.. W rezultacie i tak go tylko POMALOWALI (ten rzekomo niemalowany obcas) i otrzymałam buty z powrotem.... ._.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja z tego powodu omijam Geparda. Pamiętne włoskie buty, produkowane w Lublinie... Żałuję tylko, że nie ściągnęłam z nich za rzeczoznawcę...

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziś o tej samej godzinie? :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Dodasz do indeksu opowiadań ( 1 , 2 (...) Bo mnie przez czas pewien czas tu nie było i nie mogę przeczytać pierwszej części .:( A od 3 nie chcę zaczynać. :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczęśliwego Nowego Roku! Spełniania marzeń, zdrowia, pieniędzy dużo weny oraz żeby udało Ci się wydać książkę :) Sylwestrowa opowieść bardzo mi się podobała... kocham Cię m. in. dlatego, że zawsze piszesz opowiadanie takie, jak mój nastrój w konkretnym dniu. A dziś i wczoraj właśnie czegoś takiego potrzebowałam! Wiktor nie jest idealny, lecz coś w nim urzeka... może ta dominacja? ;) Proszę Cię o więcej takich świetnych kawałków.
    Czekam ze zniecierpliwieniem!

    Yumi :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hah! Tak sobie przeczytałam o tych reklamacjach i aż uwierzyć nie mogę... Doprawdy... Serce rośnie gdy widzę te wszystkie starania podrzędnych idealistów poszukujących pomysłów na dobry biznes. Po czym obserwuję jak wszystko pęka niczym bańka mydlana, w czeluściach rzeczywistości. Przykro mi tylko, że cierpią na tym zwykli szarzy ludzie.

    No ale.., część świetna, choć wydaję mi się, że Wiktor tu trochę wyblakł. Na początku był cudowny. Taki burkliwy, lakoniczny, tajemniczy... A później się odrobinę przesłodził. Może rzeczywiście sie zakochał ? Diabeł go tam wie!
    Wolę być zdrową feministką, niż wierzyćwierzyć, że facet zmięknie i będzie skakał jak mu zagram. :-))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.