Z okazji Nowego Roku życzę Wam,
abyście mogli spełnić
wszystkie marzenia i plany,
a także byli po prostu szczęśliwi!!!
Kochajcie i bądźcie kochani, bo tak naprawdę
miłość jest jedną z niewielu rzeczy,
o którą warto walczyć...
I znów kolejny rok za nami. Szczerze mówiąc, ten czas pędzi coraz szybciej. A pomyśleć, że bloga założyłam zaledwie pół roku temu. Ha! A ile się działo przez ten czas!
Nie będę zanudzać Was statystyką. Licznik jest na stronie, każdy widzi co wskazuje. Komentarzy prawie trzy tysiące - to wspaniale, bo przez to wiem, że nie tylko mnie czytacie, ale i chcecie podzielić się własną opinią. Nie zawsze pozytywną. Od razu zaznaczam, że wykasowałam cztery komentarze, przy czym dwa przez pomyłkę. Pozostałe dwa były obraźliwe, więc nie czułam się w obowiązku ich zamieszczać.
Nie na każdy komentarz też odpowiedziałam. Ale przy tej ilości byłoby to zbyt trudne. Pamiętajcie jednak, że każdy przeczytam.
Od lutego znów wprowadzę harmonogram dodawanych tytułów. Dlaczego dopiero od lutego? Bo w styczniu czeka mnie duża ilość zaplanowanych już zadań. Przede wszystkim muszę poświęcić więcej czasu na naukę z moją córcią, która 21 stycznia ma oficjalny koncert. Później będę poprawiać początkowe teksty, w których roi się od błędów. Chcę również przygotować tekst "Historia pewnego nieporozumienia" na konkurs. Albo do wydania. Sama nie wiem, co lepsze? No i jeszcze jedna rzecz, ściśle związana z blogiem - od stycznia startuje konkurs na bloga roku. Co prawda mam wrażenie, że za mało jeszcze okrzepłam, za krótko go prowadzę, ale co mi szkodzi spróbować? Nic. Więc spróbuję :-)))
A do Was mam pytanie - zadanie. Z boku umieszczę osobną stronę pt: Najlepszy utwór na moim blogu. W komentarzach podajcie mi tytuł tego tekstu, który uważacie za najlepszy i najbardziej się Wam podobał. Głosy zbieram przez cały styczeń. Potem podsumowanie.
Co do opowiadania, to miałam wielką ochotę pomęczyć głównych bohaterów, ale skapitulowałam... ;-)
link do części III - klik
Co do opowiadania, to miałam wielką ochotę pomęczyć głównych bohaterów, ale skapitulowałam... ;-)
link do części III - klik
Sylwestrowa opowieść (IV)
Obudziła się dopiero
koło południa. Świat na zewnątrz powitał ją słonecznym blaskiem i olśniewającą
bielą.
Ziewając, przeciągnęła
się i położyła na boku, opierając głowę na przedramieniu. Z zachwytem patrzyła
na śpiącego jeszcze mężczyznę. Miał na policzku czerwony ślad po poduszce,
wzburzone włosy i nieco spierzchnięte usta. Pochrapywał miarowo, nieświadomy
tego, że ktoś przygląda mu się z uwagą.
Światło dnia wcale nie zniszczyło
czaru, który na nią rzucił. Wciąż był muskularny, seksowny i cholernie
przystojny. Leciutko zadrżała, gdy przypomniała sobie to, co robili ostatniej
nocy.
Naprawdę mu się
podobała? Ona? Taka całkiem zwyczajna, niczym nie wyróżniająca się dziewczyna?
Wstała i cichutko
przemknęła do łazienki. Stanęła naprzeciwko lustra i nawinąwszy na palce kosmyk
włosów, zapatrzyła się w swoje odbicie. Nie była zbyt wysoka i stanowczo nie
grzeszyła idealną figurą. To było dobre kilka kilogramów nadwagi. Do tego dość szerokie
biodra, masywne nogi i zbyt okrągła, jej zdaniem, twarz. Ciemne, proste włosy.
Można uznać, że regularne rysy twarzy. Zaraz, zaraz! Co on mówił o ustach? I o
oczach?
Przyjrzała się sobie
uważniej. Faktycznie. Oczy były całkiem niezłe. Duże, o ciekawym kolorze
zieleni, ocienione długimi, gęstymi rzęsami. I błyszczące szczęściem.
Uśmiechnęła się i przeszła niżej. Usta miała nabrzmiałe od pocałunków i
pieszczot, szerokie, wyraziste. Górna warga była delikatnie większa od dolnej,
co nadawało im ciekawy, intrygujący wygląd.
Dziwne. Dlaczego wcześniej
tego nie zauważyła? Wiktor miał rację, widziała tylko same minusy, a żadnych
plusów. Dopiero on uzmysłowił jej, że diabeł tkwi w szczegółach.
On… Był jak sen. Jak
najwspanialsze marzenie. Lecz co dalej? Kim dla niego mogła się stać?
Twierdził, że chce z nią spędzić wieczność. Jednak czy nie było to podyktowane
chwilowymi emocjami? Przecież dzieliło ich tak wiele, począwszy od wieku, a
łączył zaledwie seks jednej nocy. No dobrze, dwóch.
Zaplotła włosy w
warkocz. Potem wróciła do sypialni i już chciała sięgnąć po leżącą na fotelu
koszulę, gdy męska dłoń zacisnęła się na przegubie jej ręki.
– Kasiu…
– Nie chciałam cię
obudzić.
Z powrotem znalazła się
w łóżku, znów w jego ramionach. Wtulił się w nią stęskniony, jakby nie widział
kilka miesięcy.
– Możesz mnie
budzić – wymruczał do małego uszka, wychylającego się spod ciemnych kosmyków.
– Wypogodziło się
– zmieszana, szybko zmieniła temat.
– Kasiu… Wstydzisz
się? Teraz, po tym wszystkim, co między nami było? Spójrz na mnie! – rozkazał
stanowczym tonem.
Nie ośmieliła się
sprzeciwić. Oczy miał ciemne, niemal czarne. I widać było, że jest poirytowany,
a nawet odrobinę rozgniewany.
– To nie wstyd.
Boję się.
– Mnie?
– Niezupełnie.
Boję się, że nie jestem… Sam wiesz! – dodała z narastającą rozpaczą.
– Ech, dziewczyno.
Czy ty naprawdę musisz wymyślać sobie wydumane problemy?
– Dla mnie nie są
wydumane! – Teraz to ona się rozzłościła.
– Przecież
powiedziałem, że dla mnie jesteś cudowna. Wiesz, że już kiedy przyniosłem cię
nieprzytomną i zacząłem rozbierać, musiałem przerwać, pójść do łazienki i sam
się zaspokoić? Nie rób takich zdziwionych oczu. Zauroczyłaś mnie, a fizycznie
kręcisz tak bardzo, że nawet teraz mi staje.
– Wiktor!
– Tak kochanie? –
Nagle znów był rozbawiony i rozluźniony.
– Jak mam się
pozbyć strachu? – Położyła obie dłonie na jego nagim torsie. – To wcale nie
jest proste. Nie wystarczą dwie noce, by zmienić tak wiele.
– Postaram się byś
we mnie uwierzyła – obiecał z poważną miną.
– Zawieziesz mnie
do miasteczka? Nie chodzi o moich znajomych, ale jeśli zorientowali się i
powiadomili policję, a być może rodzinę…
– Dobrze. Jest
taka mała knajpka, wiem, że czynna nawet dziś. Zjemy tam później śniadanie.
– Wolałabym, abyś
mnie zostawił. Chcę nad tym wszystkim pomyśleć.
Zmarszczył brwi. Nie
wyglądał na zadowolonego.
– Dlaczego mi nie
wierzysz?
– To nie tak.
Proszę! – błagalnie wzniosła w górę oczy. – Nie znam cię, nic o tobie nie wiem.
W gruncie rzeczy jesteś dla mnie całkiem obcym człowiekiem.
– Obcym? – syknął
ze złością. – Dobra. Ubieramy się. Odstawię cię na miejsce i będziesz sobie
mogła porozmyślać!
Był wściekły. Widziała
jak nerwowo drgają mu nozdrza, jak zaciska zęby. Poza tym unikał jej wzroku. Na
gładkiej powierzchni pokazały się pierwsze rysy. Wiktor po prostu nie znosił sprzeciwu.
Miało być tak, jak tego chciał.
Bez słowa odnalazła
swoje rzeczy. Ubrała się, podczas gdy on zniknął w kuchni. Kiedy weszła do
salonu podał jej kubek.
– Ile czasu
potrzebujesz do tego namysłu? – spytał zjadliwie.
– Przestań! Jesteś
ode mnie starszy, a zachowujesz się jak dziecko!
Nie odpowiedział.
Ponuro patrzył przed siebie, popijając kawę. Nie miał ochoty na dalsze
dyskusje. Chce czasu? Doskonale. Dostanie. Gdzieś tam pojawiła się myśl, że źle
postępuje. Dziewczyna była oszołomiona, zagubiona i być może naprawdę
potrzebowała kilku chwil dla siebie, by to wszystko przemyśleć. Ale on swoim
stary zwyczajem, znów chciał rządzić. Co z tego, że uczucia jakie do niej
żywił, były prawdziwe i nieudawane? Co z tego, że bliski był, by powiedzieć
jej, że chyba się zakochał? Przeklinał tę cechę swego charakteru, nienawidził
jej, ale nie umiał w sobie tego przezwyciężyć. Zaplanował już każdą chwilę, aż
do podróży powrotnej i był wściekły, iż nie chciała przystać na jego plany z
błahego i głupiego powodu.
– Wiktor –
powiedziała cicho, delikatnie tuląc się do jego ramienia. – Proszę, przestań!
Skinął głową. Ale nie
odpowiedział. Milczał również, gdy wyszli na zewnątrz.
Kitty na chwilę
zapomniała o wszystkim. O problemach, troskach, a nawet swoim własnym
szczęściu.
– Jak tu pięknie –
wyszeptała, rozglądając się dookoła. Góry, las i śnieg. A do tego ostry blask
słoneczny i błękitne, mroźne niebo. – Aż nie mam ochoty stąd wyjeżdżać – dodała
z żalem.
– Proponowałem, byśmy
zabrali twoje rzeczy i wrócili tutaj, ale uparłaś się nad roztrząsaniem jakiś
osobistych dylematów moralnych. Trochę na to za późno, po tym jak pieprzyłaś
się… – z trudem przerwał, widząc jej pociemniałe z żalu oczy. Podszedł do
niedużej szopy i zdjąwszy kłódkę, wyprowadził z niej sporych rozmiarów skuter
śnieżny.
– Wsiadaj! –
rozkazał opryskliwie.
Posłusznie zajęła
miejsce za jego plecami. Przytuliła się, zastanawiając czy to przypadkiem nie
po raz ostatni? Może wściekał się dlatego, że chciał jeszcze pokorzystać z
darmowego bzykanka, a ona uparła się na powrót? I może była dla niego tylko
tanią, jednorazową rozrywką, remedium na kilka zimnych, samotnych nocy? Z
trudem powstrzymała cisnące się do oczu łzy. Dlaczego czuły i delikatny
mężczyzna, zamienił się w nieokrzesanego gbura? Co zrobiła nie tak?
Jednak kiedy dojechali
na miejsce, Wiktor trochę odtajał. Klnąc w duchu własną głupotę i jej dziecinny
upór, zsiadł ze skutera przed niewysokim zaśnieżonym domkiem, który wskazała mu
Kitty. Dookoła panował straszny bałagan – butelki, resztki petard, pety i
gdzieniegdzie kolorowe plamy o podejrzanym zapachu.
– Widać była tu
niezła impreza – powiedział z przekąsem, pomagając jej zsiąść. – Jesteś pewna,
że wolisz zostać i to sprzątać niż wrócić ze mną i się kochać?
– Jedna noc,
zgoda? Obiecuję, że później kupię sobie sanki i sama się przywiozę do twojej
chatki – zażartowała.
– Kitty?! Gdzieś
ty się podziewała dziewczyno?
W drzwiach domku ukazała
się rozczochrana głowa. Jej koleżanka z klasy, Arleta stała w bezruchu
wytrzeszczając na nich oczy. Nagle nerwowym gestem przygładziła fryzurę i na
wpół rozebrana wybiegła szybkim krokiem. Wzrok, a jakże!, miała utkwiony w milczącym
Wiktorze.
– Wybrałam się na
spacer i zabłądziłam – odparła niechętnie Kitty. – On mnie uratował i
przenocował.
– Och! Dlaczego
taka przygoda przytrafiła się akurat tobie? – Arleta zaczęła się perliście
śmiać, wciąż nie spuszczając pazernego wzroku z mężczyzny. Bynajmniej nie
wydawał się tym być zachwycony. Mruknął coś o napalonych nastolatkach i dał
krok w tył, wyraźnie szykując się do odjazdu.
– Przedstaw mnie! –
zażądała koleżanka.
– To jest Letta, a
to Wiktor.
– Może zaprosimy
twego towarzysza na kawkę i pyszne śniadanko? Skoczysz migiem po bułeczki, a ja
go ugoszczę.
Kitty zacisnęła zęby,
by powstrzymać się od nagłego napadu śmiechu. Ta mina Wiktora…
– Dziękuję, nie
skorzystam – odezwał się w końcu sam zainteresowany. – Muszę wracać i nakarmić
zwierzęta w obejściu. Sorry lalunia, ale jak widzisz nie mogę. Czeka mnie jeszcze
wyrzucanie gnoju z obory.
Tym razem to Arleta
miała osłupiały wyraz twarzy. Kitty nie dała rady dłużej nad sobą panować i
chichocząc, uciekła na tył domu. Gnój z obory? Niech go!...
Wiktor podążył za nią.
– To nie jest
zabawne – warknął rozzłoszczony. – A ty masz czas do jutra.
– Jest zabawne –
zaprzeczyła wciąż roześmiana. – Do jutra?
– Tak. To jest mój
numer telefonu. Zadzwoń i przyjadę – rzucił w jej stronę kawałkiem papieru i z
wściekłością odwrócił się. A potem po prostu odszedł, zostawiając osłupiałą
Kitty. Nie takiego pożegnania się spodziewała. Co go u diabła napadło? Dobrze,
widziała że lubi, gdy to on może decydować o wszystkim. Ale przecież nie do
tego stopnia! Popatrzyła na karteczkę leżącą u jej stóp. A potem mściwie
postanowiła, że nie zadzwoni. Poczeka, aż mu przejdzie i ją przeprosi.
A jeśli nigdy to nie
nastąpi? Cóż, trudno. Lepiej mieć teraz złamane serce niż żyć złudnymi
nadziejami.
Weszła do domku, a
skrawek porzuconego papieru porwał wiatr. Dużo później zaniósł go daleko,
daleko w góry.
***
Kilka godzin potem,
Kitty nie była już tak pewna swego. Tęskniła. Za wszystkim. Za każdym dotykiem,
pieszczotą i pocałunkiem. Nawet za jego zapachem. Najgorsze było to, że JUŻ
tęskniła!
Jęknęła cicho, wpatrując
się w totalny bałagan, jaki zostawiło po sobie całe towarzystwo w salonie, nim
udało się na obiad. Kazali posprzątać i obiecali przynieść kawałek pizzy. Cudowna
perspektywa! Prychnęła ze złością i przymocowała na lodówce ogromną kartkę z
tekstem, którego napisanie sprawiło jej ogromną satysfakcję: „mam w dupie ten
bałagan, to wasz chlew więc sami go sobie posprzątajcie! całusy, Kitty”.
Udała się na górę do
łazienki i zafundowała długą kąpiel. Później wyciągnęła coś, o czym sądziła, że
nigdy się jej w życiu nie przyda. Duży, profesjonalny zestaw do makijażu, w który
zaopatrzyła ją starsza siostra, właścicielka świeżo co otwartego małego salonu
kosmetycznego. Dotychczas Kitty z niechęcią słuchała jej rad i symulowała
głuchotę, gdy Ania usiłowała nauczyć ją paru przydatnych rzeczy. Teraz,
ostrożnie, aby przypadkiem nie przesadzić, nałożyła podkład, puder,
wyregulowała brwi i starannie pomalowała oczy. Na samym końcu przyszedł jeszcze
czas na tusz i szminkę.
Bardzo długo
przyglądała się z mieszanką podziwu i niedowierzania swemu własnemu odbiciu. Rzęsy
były tak długie i gęste, że wyglądały jak sztuczne. Oczy w ich oprawie wydawały
się jeszcze większe, a usta… Kitty uśmiechnęła się. Tak, stanowczo powinna
częściej się malować.
Rozmarzona,
pomaszerowała do sypialni. Ciekawe kiedy ten wstrętny uparciuch się zjawi?
Obstawiała godziny wieczorne. A jeśli nie… To nie przyjedzie już nigdy i
najzwyczajniej w świecie będzie to oznaczało, że mu nie zależy.
Z cichym westchnieniem
spojrzała na swój bagaż. Same praktyczne, nieciekawe ciuchy. Gdzieś miała
chociaż te majtki do kompletu z koronkowym staniczkiem. Dobre i to. Ale co
dalej? Dokonując wyboru pomiędzy jeansami i jeansami, natknęła się na migoczącą
czerwonymi blaszkami bluzeczkę, którą dostała w tym roku od sióstr pod choinkę.
Spakowała ją tylko dlatego, żeby nie robić im przykrości.
Otwierające się z
hukiem drzwi, o mało co nie doprowadziły jej do zawału.
– Te, Kitty… – Chłopak,
który wpadł do środka, znieruchomiał ze wzrokiem utkwionym w jej biuście. –
Kazali zawołać cię do sprzątania… – zakończył z rozpędu. Ale wciąż gapił się na
wydatne piersi, obleczone w czarną koronkę. Zbyt przejrzystą, by zasłoniła
także ciemnoróżowe sutki.
– To nie mój
bałagan! – Zaczerwieniła się ze wstydu i złości. – Sami sobie sprzątajcie!
– Wiem, wiem –
odparł ugodowo. – Gdzieś ty to ukrywała przez cały czas? – To mówiąc, podszedł
bliżej, nagle odzyskując zdolność ruchu.
– Moja sprawa! –
odparła ze złością i błyskawicznie ubrała trzymaną w dłoniach bluzkę. Ale
chłopak nie zrezygnował. Wręcz przeciwnie, w jego błękitnych oczach ukazało się
coś nowego, błysk zainteresowania. Nic dziwnego, łaszek był seksowny i miał
duży, bardzo duży i głęboki dekolt. Poza tym Kitty wyjątkowo dobrze wyglądała w
czerwieni. Nie chodził z nią do klasy, był kuzynem Tobiasza czy coś w tym
rodzaju i chyba miał na imię Witek. Zresztą, co ją to obchodziło?
– Ładnie wyglądasz
– powiedział zdumiony, jakby sam ten fakt stanowił dla niego spore zaskoczenie.
– Wybierasz się gdzieś?
– Tak. Nie! Nie
wiem…
– A konkretniej? –
poweselał. – Chcemy posprzątać i znów robimy imprezę. Jeśli nie masz innych
planów, to chyba zejdziesz na dół?
Prychnęła. Ale z
drugiej strony, co miała do stracenia? Przemyślała sobie wszystko podczas
kąpieli i teraz pozostało jej tylko czekanie na Wiktora. Poszukałaby go sama,
ale nie miała bladego pojęcia gdzie, a ta wstrętna karteczka z numerem telefonu
odfrunęła w siną dal.
– I wypijemy w końcu szampana od ciebie.
Na końcu języka miała
prośbę, by może jednak wcale go nie pili. Ale świeżo co nabyta pewność siebie
wraz z osobistą odwagą, też miały swoje granice.
– Przyjdę później.
Możesz wyjść? Chciałbym przebrać spodnie.
– A mogę zostać?
Chętnie popatrzę – odparł wesoło, sadowiąc się na oparciu kanapy. Daleko mu
było do Wiktora, ale gdyby to samo zrobił kilka dni temu, Kitty umarłaby z
zachwytu. A tak tylko się zdenerwowała.
– To bezczelne!
– A jakże. Lecz
oddałbym głowę, by znów zobaczyć cię bez bluzki.
– Witek? Tu
jesteś! – Zaciekawiona Arleta wsadziła głowę do pokoju i potępiająco spojrzała
na chłopaka. A później ze złością na Kitty. – Mogłabyś ruszyć to tłuste dupsko
i pomóc nam w porządkach. Może byś trochę schudła przy tej gimnastyce! Ale nie,
bo musiałaś wymalować się jak przedszkolak na bal i ubrać jak dziwka idąca na
zarobek!
– Skąd wiesz jak
ubiera się dziwka idąca na zarobek? – Witek najwyraźniej nie przejął się tymi
obelgami. Ale za to Kitty…
Czy naprawdę wyglądała
jak wymalowana tandetna kukła? Powinna to jak najszybciej zmyć. Tylko, że teraz
łazienka będzie zajęta przez resztę towarzystwa. Z trudem powstrzymała napływające
do oczu łzy. Za to błyskawicznie wsunęła na nogi kozaki, chwyciła kurtkę wraz z
czapką i wybiegła z pokoju, potrącając stojącą wciąż w drzwiach koleżankę.
– Widzisz, co
narobiłaś? – Chłopak najwyraźniej nie był zadowolony z takiego rozwoju
sytuacji. – A tak może załapałbym się na noworoczne bzykanko? Kretynka z ciebie
Lette.
– Nie obchodzą
mnie twoje plany – burknęła tamta. – A niech sobie idzie! I tak do nas nie
pasowała.
Tymczasem Kitty zbiegła
po schodach. Rozpłakała się, bo choć słowa Arlety były wyjątkowo wredne, to to,
co powiedział Witek było znacznie gorsze. Może Wiktor myślał o niej tak samo?
Przelecieć i zapomnieć, a broń boże wiązać się na stałe.
Nie zważając na zdumione
spojrzenia sprzątającego towarzystwa, wybiegła na dwór trzaskając głośno
drzwiami. I wpadła wprost w czyjeś szerokie ramiona.
– Co się stało? –
Mężczyzna zmarszczył brwi i palcem uniósł jej brodę w górę. – Mów!
– Też jestem dla ciebie
tłustą, zakompleksioną kretynką, która nadaje się tylko do jednego?
– Co to za
głupstwa? – warknął nieoczekiwanie ostro.
– To dlaczego
byłeś taki zły przed południem?
– Bo jestem
upartym osłem.
– Ale zostawiłeś
mnie! Potraktowałeś z taką pogardą, z taką niechęcią. Jakbyś robił mi łaskę
swym zainteresowaniem, a ja odmówiłam. I stąd twój gniew.
– Co ty za bzdury
wygadujesz? – zdenerwował się. Dopiero teraz zauważyła, że wyglądał tak jakoś…
inaczej? Miał przystrzyżone włosy, lepsze ubranie. I bukiet róż, który trzymał
w lewej ręce. Skąd on u licha wziął kwiaty w taki dzień?
– Już sama nie
wiem, co mam myśleć – powiedziała bezradnie. Znów się rozpłakała, nie martwiąc
się o to, że na pewno rozmaże tusz do rzęs czy cienie do powiek. Za dużo
przeżyć w tak krótkim czasie, doprowadziły ją do kompletnego rozbicia
emocjonalnego. Raz wierzyła w siebie i wspólną przyszłość z Wiktorem, innym
razem wszystko to wydawało się takie beznadziejne.
Objął ją prawym
ramieniem i bez problemu uniósł w górę. A później skierował się w stronę domu.
– Nie! Tam nie
chcę wracać! – zaprotestowała.
– Idziemy po twoje
rzeczy, a później pojedziemy do mnie. I na drugi raz nie kłóć się ze mną.
Wtuliła się w pierś
mężczyzny, by nikt nie mógł zobaczyć jej twarzy. Tak bardzo pragnęła znaleźć
się w tym momencie daleko stąd, bardzo daleko. Ze spokojem spytał o drogę i
przeskakując po dwa, trzy stopnie, zaniósł ją na górę.
Tam postawił i
położywszy kwiaty na podłodze, rozejrzał się. Kitty patrzyła na niego łykając
kolejne łzy. Ale nagle nieoczekiwanie się uśmiechnęła. Był tak duży, że głową
niemal sięgał sufitu.
– Och! –
westchnęła z uniesieniem.
– A tobie co
znowu?
– Jak sobie przypomnę,
że to z tobą się kochałam…
– Przestań –
mruknął. – Inaczej będę zmuszony przelecieć cię pod drodze, na mrozie.
– Widzisz –
odparła ze smutkiem. – Ja mówię o kochaniu się, ty o przeleceniu mnie.
Spojrzał na nią i
westchnął. Wciąż był zły, że to on musiał się ugiąć i przyjechać. Jednak po
powrocie do domu nie umiał sobie znaleźć miejsca. Wciąż widział przed sobą
smutne lub roześmiane zielone oczy, a jak pomyślał o reszcie… I nagle powód ich
kłótni, a jego złości wydal mu się taki głupi, taki idiotyczny. Nie
zastanawiając się dłużej, odświeżył się i ruszył ponownie w drogę.
– Kasiu, masz
rację. Powinienem dać ci kilka godzin, byś odetchnęła. Jestem egoistycznym
dupkiem, który zawsze chciałby aby wszystko działo się według jego woli. –
Klęknął naprzeciwko dziewczyny, która usiadła na łóżku. Uniósł dłoń i czule
pogładził ją po policzku. – Gdyby nie te czarne smugi, wyglądałabyś ślicznie.
Jak zawsze.
– Czyli trzy dni w
tył?
– Trzy dni.
Wrócisz ze mną? Proszę kochanie! Daję słowo, że trzeciego odwiozę cię do domu
bez słowa protestu.
– I co potem?
– Jak to co? –
Wydawał się być zdziwiony tym pytaniem. – Wrócę do pracy, poczekam aż zdasz
maturę i razem kupimy mieszkanie. Do tego czasu będziesz mogła sobie nad
wszystkim rozmyślać, ile dusza zapragnie. Oczywiście pod warunkiem, że wciąż
będziesz moja.
Był zdrowo pokręcony. I
wspaniały, najcudowniejszy na świecie. Też pogładziła palcami jego szorstki
policzek.
– Twoja?
– Tylko moja.
– A ty? Też
będziesz tylko mój?
– Żadnych skoków w
bok, żadnych sekretów.
– Same zalety…
– Ani ty, ani ja
nie składamy się tylko z nich…
– Lubisz dominować
w związku?
– Lubię, gdy jest
po mojemu – przyznał niechętnie. – Dlatego rzadko układało mi się w życiu
osobistym.
– I co z tym
zrobimy? – spytała ostrożnie.
– Mógłbym pójść na
kompromis. Czasem nawet się poddać. Ale nie w łóżku. Tutaj musisz pamiętać, że
ja rządzę.
– Ty? A jeśli
kiedyś mi się znudzi?
– Nie, Kasiu,
nigdy. Gwarantuję ci, że tym nigdy nie poczujesz się znudzona… - odparł z
drapieżnym błyskiem w oczach.
Mogła powiedzieć „nie”
i do końca życia żałować straconej szansy. Albo spróbować, biorąc tego
seksownego drania z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Kitty głęboko
odetchnęła i zarzuciła mu ręce na ramiona.
– Chyba jednak
zaryzykuję…
koniec
koniec
Szczęśliwego nowego roku;)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. Będzie dalsza część? :)
Awww :3 świetne !
OdpowiedzUsuńDziękuje i wzajemnie ;)) To koniec??
OdpowiedzUsuńKto nie ryzykuje ten nic nie ma
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego! :)
OdpowiedzUsuńKurczę, dawno tu już nie zaglądałam, muszę wziąć się niedługo za jakieś twoja opowiadanie ;)
Co do "Historii pewnego nieporozumienia" - skoro ma rozmiar powieści, to wygrana w konkursie nie gwarantuje wydania? :> Jeśli gwarantuje, to warto spróbować, a nuż się uda. A jeśli nie wygrasz, wtedy możesz próbować wydać swoimi siłami.
Pozdrawiam! :)
Twoje opowiadania dają siłę i wiarę. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Aneczka^^
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowe Roku :)
OdpowiedzUsuńopowiadanie jak zwykle fantastyczne :) ale to juz koniec?
Szczęścia i wszelkiej pomyślności w nowym roku i nie kończącego się natchnienia. Co do opowiadania to przeszłaś samą siebie jest po prostu Genialne wiem już które wybrać do Twojego rankingu. Co do Historii... to też uważam ze możesz najpierw spróbować wysłać na konkurs nic nie tracisz.
OdpowiedzUsuńNefdrae
I ja się dołączam do Noworocznych życzeń, wszystkiego dobrego, a tej e\weny to w szczególności i w każdej ilości, bo lubię czytać Twoje opowiadanka, ciepłe, porządnie posłodzone i odstresowujące :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z Nowym Rokiem :)
Babeczko? Kiedy V część?
OdpowiedzUsuńoch proszę pisz dalej to opowiadanie...o ich ekscesach miłosnych, ich wspólnej przyszłości.... :*
OdpowiedzUsuńTo jedno z moich ulubionych opowiadań, Może dlatego, że poniekąd utożsamiam się z bohaterką, Drama to moje klimaty ;) Chciałabym przeczytać jeszcze jakieś w takim stylu napisane przez Ciebie. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze na coś takiego porwiesz.
OdpowiedzUsuńNapisz o ich wspólnej przyszłości!
OdpowiedzUsuńTo nie moze byc koniec! Cala książkę o nich przeczytałabym jednym tchem, a tu 'zakończone'. To tak jak kończy się dobry serial, a mamy ochote na więcej. :c świetne opowiadania, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŁał! zaczęłam czytać twoje opowiadania i jestem pełna podziwu! większość wzbudziła we mnie silne emocje, lecz to opowiadanie jest niezwykle fascynujące i wspaniałe. M.in zostało ono moim ulubionym i zmusiło do przemyśleń. Proszę pisz więcej, bo nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńBoże! Dawno nie czytałam czegoś tak cudownego! Dziewczyno! Pisz kolejną część, bo to jest lepsze niż jakieś Pięćdziesiąt twarzy Greya! Cudowne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńA dziękuję... Ja chyba jednak to rozwinę w coś dłuższego, jak tylko będę miała pomysł na kontynuację...
Usuńbędzie kontynuacja? :) Dla mnie to jedno z lepszych twoich opowiadań!! :D
OdpowiedzUsuńwłaśnie będzie jakaś kontynuacja albo chociaż jedna część bo kocham to opowiadanie i cos dalej mogłoby być :)
OdpowiedzUsuńMoja droga Babeczko, pierwsze do kontynuacji pojdzie Głupstwo, prawda? A później ewentualnie Niekompletni.. :-P a potem, co tylko chcesz :-)))
OdpowiedzUsuńRaczej tak. Niekompletnych mam zamiar zmienić po całości, a to trochę czasu zajmie.
Usuń