Całkiem nowe, jeszcze nie do końca gotowe, krótkie opowiadanie przygotowane specjalnie na niedzielne popołudnie przy kawce i ciachu. Już mówiłam, że nie potrafię nie pisać :D
Tylko dwie części, więc ośmieliłam się dodać je do programu :-)
Spory problem sprawił mi tytuł. Ale w końcu się znalazł.
Z dedykacją, dla wszystkich czytających moje opowiadania, świeżo upieczonych mam!!!
Z dedykacją, dla wszystkich czytających moje opowiadania, świeżo upieczonych mam!!!
Basen (I)
Uwielbiam jeść.
Naprawdę! Dzień bez czekolady jest dla mnie dniem straconym. A przy tym nie
cierpię sportu, tego całego joggingu, siłowni czy jazdy na rowerze. Przy
pierwszym przeszkadza mi biust, drugie kojarzy się z mało subtelnym zapaszkiem
potu, a po trzecim mam obolałe siedzenie.
Po świętach Bożego
Narodzenia, jak to po każdej tego typu uroczystości, czułam się najzwyczajniej
w świecie przeżarta. Nawet w okolicach brzucha pojawiła się jakby niewielka
fałdka. Ogarnęła mnie zgroza i wraz z moją najlepszą koleżanką z pracy, Aśką,
do postanowień noworocznych dołączyłyśmy dbałość o figurę. Co prawda sylwester
upłynął nam pod znakiem wysokokalorycznego alkoholu, ale wraz z powrotem szarej
codzienności, wrócił zdrowy rozsądek.
Moja koleżanka
wymyśliła pływalnię. Po krótkim namyśle zgodziłam się – pływać jako tako umiem,
choć stylem mieszanym i na dno idę dopiero po dziesięciu metrach jednym
ciągiem.
Odmówiłam wizyty na termach
maltańskich, bo to miał być czysty sport, a nie towarzyskie spotkanie na
basenie. Poza tym było za drogo. W zamian za to wybrałyśmy małą pływalnię,
gdzieś w najbliższej okolicy. Co prawda pani w informacji oznajmiła nam, że w
wybranych przez nas godzinach, większy basen zajęty jest przez kursantów nauki
pływania, ale zawsze zostaje jeszcze drugi. Mnie pasowało, bo nie był głęboki,
metr pięćdziesiąt maksymalnie.
Olałam sportowy strój i
czepek. Pierwszy spłaszczał mi biust, a w czepku wyglądałam jak plemnik.
Zaplotłam włosy w wymyślny kok, ubrałam seksowne bikini i niepewnie wkroczyłam do
środka.
Aśka nie miała
wątpliwości, co do celu naszego pobytu. Oznajmiła mi, że czeka nas godzina
intensywnego wysiłku w wodzie i już ona mnie dopilnuje, żebym się nie leniła w
jacuzzi.
O naszych planach
zapomniałyśmy niemal od razu i to gruntownie, na widok instruktora nauki
pływania.
– Patrzę i oczom
nie wierzę! – jęknęła Aśka z podziwem i energicznie stuknęła mnie w prawy bok.
– Ocknij się, nie możemy tak sterczeć w bezruchu i gapić się.
– Dlaczego nie? Ja
mogę? – mruknęłam w roztargnieniu, z lubością podziwiając roztaczający się
przede mną widok.
Chłopak był młodszy od
nas obu. Wysoki, zbudowany niczym grecki bóg, o zawadiacko opadających na twarz
włosach, idealnie złocistej skórze i lazurowych oczach. Jednym słowem cud
natury, na dodatek obdarzony czarującym uśmiechem.
Rozmawiał z innym,
szczupłym i niewysokim mężczyzną, o surowej twarzy i krótko obciętych czarnych
włosach. Zresztą, na tego drugiego prawie nie zwróciłyśmy uwagi.
– Ale towar! –
westchnęła moja koleżanka, automatycznie prostując się i wypinając do przodu
biust. Zerknęłam na nią i zrobiłam to samo.
– Blondyn –
powiedziałam z naciskiem. – Podobno wolisz brunetów?
– Pal licho kolor
włosów. Chodzi o całą resztę!
– A co z
Krzyśkiem? – spytałam podstępnie. Od kilku tygodni spotykała się z „miłością
swego życia”, jak szumnie określała tę znajomość.
– Uhm…
– No właśnie! –
Postarałam się, by w mym głosie zabrzmiało potępienie. – Nie bądź świnia i nie
zabieraj mi okazji do dobrej zabawy.
– Takie ciacho –
jęknęła Aśka. – Dobrze, ale jak tobie się nie uda, to ja startuję. I mogę się
gapić do woli! – zastrzegła groźnie.
– Możesz się gapić
– mruknęłam, ukradkiem poprawiając majtki od kostiumu. – Gdyby okazał się
zajęty lub homo będę się gapiła razem z tobą.
Ale Aśka, która nagle
zaczęła tryskać dobrym humorem, bez pardonu pchnęła mnie do przodu.
– Przestań krakać.
Do boju dziewczyno!
Hm. Jakby tu zacząć?
Udawać, że się topię? No cóż, to akurat wyszłoby mi koncertowo, wystarczy, że wskoczyłabym
w miejscu, gdzie basen miał około dwóch metrów. Ale wyjdę na kretynkę.
Obiekt mych rozmyślań
ułatwił mi sprawę i zmył się z zasięgu mego wzroku. Po godzinie całkiem
straciłam nadzieję. Był tylko ten jego nijaki kolega. W dość markotnych
nastrojach wróciłyśmy do szatni. Tyle dobrego, że wykonałyśmy w całości własny
plan i szczerze mówiąc już prawie nie czułam ramion.
Kiedy Aśka suszyła
włosy, przypomniało mi się, że zapomniałam o przepasce na rękę, która była
jednocześnie biletem wstępu. Odłożyłam ręcznik i udałam się z powrotem na basen.
Leżała tuż pod ścianą. Ruszyłam raźnym krokiem w stronę zguby, kompletnie
zapominając, że na nogach mam piekielnie śliskie japonki. Dałam zaledwie dwa
kroki, gdy od tyłu rozległ się radosny śmiech. Odruchowo obróciłam głowę i
spojrzałam wprost w lazurowe oczy niedawnego obiektu mego zainteresowania.
I w tym momencie się
poślizgnęłam. Wykonałam piękny skłon do przodu, wrzasnęłam, wpadłam na
kucającego na brzegu basenu faceta i wczepiwszy się w jego głowę, pociągnęłam
go za sobą do wody. Pech chciał, że była to ta głębsza strona. Nie czując
gruntu pod nogami spanikowałam i miotając się niczym ryba w sieci, usiłowałam
wypłynąć na wierzch. Na dodatek nie puściłam tego biedaka, który szedł na dno
razem ze mną…
Po chwili sytuacja
ustabilizowała się na tyle, że prychając wodą i wściekle charcząc, siedziałam
na ramionach obcego mężczyzny, kurczowo trzymając go za głowę. Miałam spore
szanse by go utopić, ale na szczęście poradził sobie, silnym ruchem wyrzucając
mnie w górę, tak że wylądowałam na mokrych kafelkach.
– Kurwa! –
usłyszałam pełen wściekłości głos. – Co to do cholery miało być?!
Zerknęłam w bok. Z wody
wynurzył się, ciężko dysząc ciemnowłosy ratownik. Z bliska, cały mokry
przedstawiał sobą więcej niż interesujący widok. Twarz miał surową, szczupłą, o
wydatnych kościach policzkowych i wąskich, lekko skośnych oczach. Były tak samo
ciemne jak włosy.
– Nic ci nie jest?
– To mój grecki bóg klęczał tuż obok, spoglądając z troską i rozbawieniem.
– Nic mi nie jest,
jeśli chcesz wiedzieć. Ta kretynka o mało co mnie nie utopiła – warknęła moja
niedoszła ofiara i wygramoliła się na brzeg.
– Przestań Kamil,
to nie było pytanie skierowane do ciebie. Dziewczyna się poślizgnęła. Prawda?
Spojrzałam na niego z
wdzięcznością i pokiwałam głową.
– Taaa. Akurat.
Przychodzą tu takie napalone singielki i walą podryw na głupka – warknął Kamil
wyławiając z wody swoje klapki.
– Co proszę? – Aż
mnie zatchnęło z oburzenia. – To naj…
– Ci! – Blondyn
położył palec na moich wargach. O mało nie zemdlałam z wrażenia. – Kolega dziś
w złym humorze od rana, musisz wybaczyć. Jestem Mikołaj.
– Nina –
przedstawiłam się i spojrzałam wrogo w kierunku Kamila. Ani trochę nie
wzruszyło go moje potępienie. – I na pewno nie odstawiałabym takiej komedii dla
ciebie – wskazałam go palcem, starając się by zabrzmiało to wyjątkowo
zjadliwie.
– Pewnie. Ale dla
niego tak – wskazał Mikołaja.
Co za bezczelny,
wstrętny typek!
– Zaczynam
żałować, że nie udało mi się ciebie jednak utopić!
– Podstarzała gęś –
burknął, zezując na mnie z niechęcią.
Dobrze. Może i głupio
wyszło, może i miał odrobinę racji, wkurzając się, ale ja sobie wypraszam! Nikt
nie będzie mnie nazywał napaloną singielką ani gęsią. Na dodatek podstarzałą!
– Nie pozwalaj
sobie owłosiony gorylu! – warknęłam, usiłując godnie wstać i pognębić
przeciwnika wzrokiem. Nie dał się, chyba był odporny na takie rzeczy.
– Nina? A ja się
zastanawiałam gdzie zniknęłaś na tak długo? – Tuż obok pojawiła się Aśka,
zachłannym wzrokiem wpatrując się w obu panów.
– Moja koleżanka
Asia – dokonałam prezentacji. Najchętniej już bym stąd uciekła, zwłaszcza, gdy
po Mikołaju widziałam, że ledwo powstrzymuje się od śmiechu.
– Zlot czarownic –
powiedział Kamil i odwrócił się by odejść.
Miałam dość tego
lekceważącego traktowania. Tuż pod moimi nogami leżał jeden z nieszczęsnych klapek. Błyskawicznie schyliłam się, by go podnieść i wycelowałam w
oddalającego się mężczyznę. Trafiłam bezbłędnie, prosto w głowę.
– Au! – odwrócił
się i spiorunował mnie wzorkiem. – Kompletnie ci odbiło kretynko?
– Zaraz znajdę
drugi! – zagroziłam.
Mikołaj nie wytrzymał i
wybuchnął śmiechem. Wtórował mu odrobinę niepewny chichot Aśki.
– Gdyby nie to, że
za chwilę mam lekcje, to bym się z tobą policzył – syknął i już go nie było.
O, tak! Zerknęłam
ponuro na rozbawionego blondyna, na strojącą głupie miny koleżankę i
pomyślałam, że kwestię zapoznania mam z głowy. Teraz zobaczymy, co będzie
dalej…
***
– I jak? Umówił
się w końcu z tobą czy nie? – Asia była niezwykle żądna sensacji.
– Tak. Na wspólną
kąpiel, jutro wieczorem – powiedziałam zamyślona. – Będzie uczył mnie pływać,
abym nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji.
– Super!
– No nie wiem.
– Będziecie sami?
– Tak. Co wieczór
po zamknięciu pływalni, mają godzinę dla siebie.
– To ten drugi też
będzie?
– Nie. Mikołaj
powiedział, że go jakoś spławi. Asia – jęknęłam nagle. – On ma dwadzieścia
cztery lata. Jest sześć lat młodszy. Ja tak nie mogę!
– Czego niby? Sama
mówiłaś, że młodsi są bardziej dynamiczni w łóżku.
– Czasami. A co
będzie jak się zakocham?
– To nie takie
znów nieszczęście – odparła z ironią, podchodząc do mojej lodówki i bezczelnie
ją otwierając. – Masz coś na ząb?
– Bierz co chcesz
– machnęłam ręką. – Może i masz rację, ale dziwnie się czuję. Jakbym umawiała
się z którymś z moich uczniów.
– Lepiej pomyśl o
tym, co możecie robić sami w jacuzzi, przed całą, długą godzinę. Poza tym uczysz
w liceum, więc nie przesadzaj.
– Niby tak – wciąż
nie byłam przekonana, co do słuszności własnych poczynań. – Ale sama pomyśl,
kiedy ja pierwszy raz się bzykałam, on jeszcze wierzył w bociany.
– Zrób sobie
prezent z okazji ukończenia trzeciego krzyżyka.
– Urodziny mam za
siedem miesięcy…
– Boże! Jaka ty
jesteś marudna! Kiedy ostatnio z kimś byłaś?
– No… – Na dłuższą
chwilę głęboko się zamyśliłam. – A wiesz, masz rację. Latem, na wakacjach,
kiedy poznałam tego przystojnego dziennikarza.
– Stąd te
marudzenie. Poszalej trochę i pogadamy.
– Za tydzień lecę
do Egiptu. Zapomniałaś?
– No właśnie.
Poromansujesz, czule się pożegnasz i jakby co chłopak będzie miał czas, by
ochłonąć. Albo ty. A na miejscu poderwiesz sobie przystojnego tubylca.
– Optymistka –
mruknęłam. – Lepiej powiedz, w co mam się ubrać?
– Najlepiej w nic
– zaczęła się śmiać, widząc moją krzywą minę. – Nie będzie problemu z
rozbieraniem.
– Ha, ha, ha.
Bardzo zabawne.
– Ninka, przestań
doszukiwać się we wszystkim problemów. Nastaw się na dobrą zabawę, a wtedy
wszystko samo się ułoży.
Kiedy poszła, usiadłam
z kubkiem ciepłego mleka w ukochanym fotelu. W tle grała cicha muzyka, za oknem
padał śnieg, a tysiące płatków wirowało w złotawym świetle latarni. Zagapiłam
się, wciąż zadumana, wciąż niepewna. Ale z drugiej strony takich facetów jak
Mikołaj nie spotyka się często. Dopiłam mleko i postanowiłam, że pójdę na to
spotkanie. Choćby nie wiem co…
Los wypróbował moją
silną wolę, bo nazajutrz zerwała się prawdziwa śnieżyca i nawet w mieście
większość dróg stała się słabo przejezdna. Byłam uparta, a ponad to moje autko
miało nowiutkie zimowe opony. Na miejsce dotarłam spocona z emocji, z drżącymi
dłońmi, bo jazda po prawdziwej szklance, trzydzieści na godzinę, to jednak
przeżycie dostarczające wielu wrażeń.
Do środka wpadłam
niemal w ostatniej chwili. Mikołaj kazał mi wejść przed dwudziestą drugą, jako
klientowi. Powiedział, że potem mnie wyloguje. Całe szczęście, że wyjechałam
wcześniej. W pośpiechu udałam się do szatni, przebrałam w strój, starannie
poprawiłam makijaż i fryzurę. Potem przejrzałam się dość krytycznym wzrokiem w
lustrze.
Ciemnobrązowe włosy,
ani proste, ani kręcone, spięłam starym zwyczajem na czubku głowy. Kilka
kosmyków opadało mi na twarz, tworząc wrażenie przypadkowego nieładu. Figura
jeszcze niezła, głównie dlatego, że codziennie starałam się chodzić do pracy
piechotą. Najbardziej dumna byłam z talii – idealnie płaski, wręcz wyrzeźbiony
brzuch i obwód tak mały, że co poniektórzy facecie obejmowali go obiema dłońmi.
Za to, to co powyżej i poniżej było już bardziej krągłe. Czasem miałam
wrażenie, że za bardzo.
Dość regularne rysy
twarzy, delikatny dołeczek w brodzie i drugi w policzku, widoczny, gdy się
uśmiechałam. Zbyt wydatne usta, co do których zawsze miałam wątpliwości, że
zdominowały całą twarz.
Wiele razy słyszałam,
że jestem piękna czy śliczna, ale w końcu na ile można wierzyć facetom, którzy
chcą cię przelecieć? No właśnie…
Dobrze, koniec z
wyliczaniem prawdziwych i wyimaginowanych kompleksów – postanowiłam. Czas
poszukać Mikołaja.
Wyszłam z damskiej
szatni. Dookoła mnie nie było żywej duszy. Większość świateł była już zgaszona,
całe pomieszczenie sprawiało wrażenie kompletnie opuszczonego. Zadrżałam, bo
pomyślałam ile cudownych rzeczy będziemy mogli zrobić…
Przez pięć minut stałam
na brzegu basenu niecierpliwie przytupując nogą. Potem zdecydowanym krokiem
ruszyłam ku męskiej szatni, spodziewając się, że tam znajdę Mikołaja. Z daleka
usłyszałam szum prysznica. Weszłam do środka, minęłam zakręt i stanęłam w
miejscu, zastygając niczym słup soli.
Oparty o ścianę, z
zamkniętymi oczami i w dodatku całkiem nagi, stał Kamil. Woda wąskimi
strumieniami spływała po jego twarzy, ramionach, brzuchu i… Och! Tu stanowczo
mnie przymurowało. Na sam ten widok zrobiło mi się gorąco. A gdy jeszcze pomyślałam
jak może wyglądać podczas akcji…
I w tym momencie
mężczyzna przetarł oczy, prychnął i spojrzał prosto na mnie. Musiałam dziwnie
wyglądać – w pełnym makijażu, w skąpym stroju, zastygła w miejscu, ze wzrokiem
utkwionym pomiędzy jego nogami.
– Podoba ci się? –
spytał drwiąco, sięgając po ręcznik.
Oblizałam zaschnięte
wargi.
– Gdzie Mikołaj?
– Mikołaj? –
Wydawał się być nieco zdumiony. A potem nagle zaczął się śmiać.
– No co? –
warknęłam urażona, krzyżując ramiona na piersiach.
– Teraz wiem,
dlaczego prosił mnie bym dał mu jutro fory po pracy. Ale ty oczywiście
pomyliłaś dni.
– Pomyliłam? –
Zaraz, zaraz. Powiedział, że w poniedziałek. Znaczy się dziś. Nie, chwileczkę.
Powiedział pojutrze. A więc we wtorek…
Jasny gwint! Faktycznie
pomyliłam!
– Przyszłam popływać
– oznajmiłam godnie.
– Akurat.
– Byłabym
wcześniej, ale są straszne warunki na drogach.
Zawinął ręcznik dookoła
bioder.
– Przestań wciskać
mi kity. Umówiłaś się na bzykanko z moim kolegą. Albo inaczej – on to
zaproponował. Nie jesteś ani pierwsza, ani ostatnia. To jego stara, dobrze
sprawdzona metoda.
– Łżesz!
– Dlaczego? –
wzruszył ramionami.
– Z zazdrości… –
wyrwało mi się.
Kamil uśmiechnął się i
podszedł bliżej. Miałam ochotę cofnąć się i uciec, nie tłumacząc więcej powodów
mego pobytu tutaj, ale jego niedoczekanie. Nie stchórzę!
W duchu niechętnie
przyznałam, że taki mokry, owinięty w ręcznik, z tą śniadą cerą i owłosionym
torsem, działał na mnie w jakiś szczególny, trudny do opisania sposób. W
dodatku ten drwiący, wszystkowiedzący uśmieszek.
– Może ja się
załapię zamiast niego?
O mało nie zatchnęło
mnie z oburzenia.
– Nie ma mowy!
Nie podobało mi się
jego spojrzenie. Wyglądał jak kocur oblizujący się w duchu na widok przyszłej
zdobyczy. Czyli mnie. Nie podobało mi się głównie dlatego, że poczułam nagłe
gorąco w dole brzucha, z szybkością błyskawicy rozprzestrzeniające się po całym
ciele.
– Nie? Dlaczego? –
Podszedł znacznie bliżej, a ja odruchowo cofnęłam się do tyłu i poczułam za
plecami chłód ściany. Porównanie z myszką złapaną przez ogromnego drapieżnika
stało się jak najbardziej słuszne.
– Bo nie mam
ochoty!
– Czyżby?
Przysięgłam sobie, że
jeśli spróbuje mnie pocałować to mu przywalę. Ale on zamiast tego wyciągnął
dłoń i musnął moje piersi. Pod wpływem tego dotyku sutki natychmiast stwardniały,
a mnie niemal zabrakło tchu.
– Kłamczucha –
wymruczał Kamil, zatapiając we mnie spojrzenie ciemnych, nieprzeniknionych
źrenic.
Potem szybkim ruchem
złapał mnie za szyję i ciężarem całego ciała przycisnął do ściany. Jęknęłam i
usiłowałam oderwać jego ręce, ale na próżno. A on tylko patrzył na mnie z góry,
uśmiechając się drwiąco. Pochylił się i wyszeptał:
– Jesteś śliczną
kobietą Nino… – Bez problemu zmienił konfigurację, unieruchamiając me dłonie
tuż nad głową. Z ulgą złapałam oddech.
– Puszczaj! Nie
mam ochoty na takie żarty!
– To nie żart.
Myślałam, byłam pewna, że teraz mnie pocałuje.
I nagle, zupełnie niespodziewanie, zrozumiałam, że mam na to szaloną ochotę. Gdyby
nie trzymał mnie tak mocno, to kto wie? Może sama rzuciłabym się na niego. Co z
tego, że rozum protestował? To nie on tu rządził.
Ale Kamil pochylił się
i zaczął pieścić ustami moją szyję. Cichutko westchnęłam, czując jego gorące
wargi kreślące chaotyczne wzory na mojej skórze. Tak byłam pochłonięta nowymi
doznaniami, że zaledwie kątem oka odnotowałam, iż jego ręcznik opadł na
podłogę. Był teraz całkiem nagi, silny, gorący i co tu dużo ukrywać, coraz
bardziej podniecony. Ja także…
Zapomniałam o Mikołaju,
zapomniałam o całym świecie, o wszelkich obiekcjach. Przymknęłam oczy i całkowicie
się poddałam. Miałam sporo grzeszków na sumieniu, ale nigdy wcześniej, żaden
mężczyzna nie działał na mnie w ten sposób.
Chyba to wyczuł, bo
poczułam jak się uśmiecha.
– Nigdy w życiu,
co? – wyszeptał do mego ucha. Potem delikatnie, czubkiem języka objechał jego
kontury, lekko przygryzł płatek i kreśląc linię wzdłuż żuchwy, dotarł aż do
ust. Tam zatrzymał się na moment, tak blisko, że nasze wargi dzieliły zaledwie
milimetry. Czułam jego oddech, pachnący miętą i czymś jeszcze, twardą męskość ocierającą
się o mój nagi brzuch i podniecenie tak silne, że kolana miałam jak z waty.
– Jeszcze nie
Nino, jeszcze nie. – Położył palec na moich nabrzmiałych wargach. Otworzyłam
oczy i napotkałam kpiące spojrzenie, tym razem także pełne pożądania. Szarpnęłam
się, chcąc uwolnić dłonie, ale on z premedytacją ścisnął je jeszcze mocniej.
Potem gwałtownym ruchem wpił się w moje usta, tak mocno, że w pierwszym
momencie zabrakło mi tchu. Naprężyłam się, jakbym i ja chciała się wbić w jego
ciało, ale on znów silniej przycisnął mnie do ściany. Nie miałam najmniejszych
szans, by się ruszyć. Mogłam tylko odwzajemnić pocałunek, odpowiedzieć na
szalone wezwanie jego języka, buszującego w ustach.
Przerwał i brutalnie
chwycił mnie za włosy, unosząc głowę i zmuszając bym spojrzała prosto w jego
oczy.
– Powiedz, że tego
pragniesz! – Głos miał zmieniony, schrypnięty. – Mów!
Trochę się
przestraszyłam tego, co ujrzałam w jego wzroku. Rany boskie! Przecież ja w
ogóle nie znam tego faceta! Raz wpadłam mu na głowę i o mało nie utopiłam.
Tylko tyle. Ale już mówiłam, że mój rozum przegrał tę bitwę na samym początku…
– Pragnę cię!
Uśmiechnął się i z
pasją powrócił do pocałunku. Kiedy skończył i wtulił twarz w moje piersi,
miałam nabrzmiałe wargi, pałające żarem policzki i całkiem mokro pomiędzy
udami.
Kamil nie chciał chyba
dłużej czekać. Stanowczym ruchem zerwał ze mnie strój, najpierw górę, później
majtki i ruszył na wędrówkę po spoconej i rozpalonej skórze. Do ust dołączyły
dłonie. Byłam teraz wolna, ale nie zamierzałam z tej wolności korzystać. Palce
wplotłam w jego mokre włosy, z napięciem oczekując, aż dotrze na sam dół.
– Śliczna! –
usłyszałam mruknięcie pełne aprobaty, kiedy rozsunął moje uda i dotknął
gorącej, wilgotnej szparki. Zaczął pieścić ją czubkiem języka, a ja powoli
czułam, że odpływam. Jęczałam coraz głośniej, potem, gdy stanowczym ruchem
wsunął do środka dwa palce, krzyknęłam.
Jeśli na początku
przejmowałam się jeszcze czymkolwiek, tym, że ktoś nas nakryje, tym, że
powinnam mieć wyrzuty sumienia, to teraz zapomniałam o wszystkim. Wiłam się w
jego uścisku i prężyłam, całą sobą błagając o więcej. Co on ze mną wyczyniał,
że było mi tak dobrze?
Kiedy dotarłam już do
punktu, gdzie całe moje ciało, było jedną wielką prośbą, gdzie niemal byłam
zdolna błagać go o to, by poczuć twardą męskość w swym wnętrzu, Kamil wstał i
lekko mnie uniósł. A potem powoli, bardzo powoli opuścił na nabrzmiałego, sterczącego
członka. Patrzył przy tym uważnie w moje półprzytomne oczy, wciąż nieznacznie
się uśmiechając.
Najpierw zamarł w
bezruchu, jakby chciał wystawić moją cierpliwość na dodatkową próbę, a potem
zaczął się poruszać. Coraz mocniej, coraz silniej. Aż w końcu czułam, jakby za
chwilę miał przebić mnie na wylot.
Robił to bez
opamiętania, bez chwili wytchnienia, brutalnie niczym zwierzę. Lecz dla mnie
nie miało to najmniejszego znaczenia. Zatraciłam się w odczuwalnej rozkoszy tak
bardzo, że pragnęłam tylko spełnienia, pragnęłam by robił to bez końca.
Krzyczałam, drapałam jego plecy, a on dążył do finału, wtuliwszy twarz w moją
szyję, dysząc ciężko i z taką siłą ściskając moje pośladki, że ślady po tym
pozostały na nich przez długie tygodnie.
Przez całe życie, przynajmniej
to dorosłe, byłam zdania, że orgazm to przereklamowana sprawa. Nagle
zrozumiałam dlaczego. Bo nigdy wcześniej go nie miałam.
To, czego doświadczyłam
w tych kilku sekundach, było tak potężne, tak ogłuszające, że znieruchomiałam,
głośno jęcząc. Czułam, jak moje ciało drży, jak rozkosz rozlewa się po nim,
docierając do najodleglejszego zakątka, do najmniejszej komórki. Kamil zamarł
również, doskonale rozumiejąc co się ze mną dzieje.
Kiedy drgania mego
ciała ustały i byłam w stanie rozluźnić kurczowo zaciśnięte palce, wysunął się
ze mnie i stanowczym ruchem zmusił, bym uklękła. Nie protestowałam, doskonale
rozumiejąc, co zamierza. Bez odrobiny wstydu czy skrępowania, ujęłam jego mokrą
od mych soków męskość, a później objęłam ją wargami. Teraz to on wplótł dłonie
w moje zmierzwione włosy, dyktując tempo i głębokość, na jaką się zanurzał. Wystarczyły
jednak dwa, trzy ruchy by wytrysnął gorącym strumieniem. Pozwolił mi odchylić
głowę i całość wylądowała prosto na moich piersiach. Patrzyłam zafascynowana na
wciąż nowe porcje. Ile on w sobie tego miał!
Potem zapadła cisza,
przerywana jedynie naszymi głośnymi oddechami. Wstałam, a Kamil niespodziewanie
pociągnął mnie pod prysznic. Uśmiechając się, puścił z góry strumień wody i
delikatnie przesuwając dłonią po skórze, wszystko zmył. Patrzyłam na niego w
milczeniu, bo nie miałam bladego pojęcia, co powiedzieć.
On pierwszy przerwał
milczenie.
– Dziękuję.
To proste słowo i czuły
pocałunek, sprawiły, że ponownie ugięły się pode mną kolana. Nagle, nawet nieoczekiwanie
dla samej siebie, wtuliłam się w jego ramiona, a dłońmi oplotłam szyję.
Niesłychanie szczęśliwa wdychałam zapach obcego, a jednak bliskiego mi
mężczyzny.
– Musimy iść. –
Kamil lekko się odsunął i pogładził mnie po policzku. – Wyloguję cię.
Coś nieprzyjemnie
zakuło mnie w sercu.
– Też tak robisz,
prawda? Nie tylko Mikołaj wpadł na ten pomysł romansowania na pustym basenie.
– Czasami – odparł
krótko. Wyglądał, jakby odrobinę się zawstydził.
Kiedy już ubrani,
spotkaliśmy się przy wyjściu, nieoczekiwanie zebrało mi się na płacz. Czasami…
Po co miałam się oszukiwać, byłam po prostu jedną z wielu. Poczułam niesłychany
żal, patrząc na Kamila jak siedząc, wiąże buty. Może nie był doskonały, ani wymarzony,
ale i tak mi się spodobał.
Jakby wyczuł to
spojrzenie, bo uniósł głowę i posłał mi łobuzerski uśmiech. Wystarczyła chwila,
bym, znalazła się na jego kolanach, wtulając zaczerwienioną twarz w poły jego
kurtki.
– Miałaś w oczach
tyle szczęścia. A teraz pojawił się w nich smutek. Nie jesteś jedną z wielu
Nino. Jesteś wyjątkowa – spojrzałam na niego zdumiona. Dość powiedzieć, że
akurat po mężczyźnie nie spodziewałam się aż takiej przenikliwości.
– Wyjątkowa? – spytałam
z powątpiewaniem.
– Aha. Mało która kobieta
usiłuje mnie najpierw utopić, a potem kocha się ze mną w tak szalony,
pozbawiony hamulców sposób.
– Wcale nie
chciałam cię utopić! – zaprotestowałam z oburzeniem. – Poślizgnęłam się!
Zaczął się śmiać, a
potem mnie pocałował. Mało brakowało, a powtórzylibyśmy sytuację sprzed
godziny. Na szczęście Kamil ocknął się w porę, choć doskonale wyczuwałam, jak
wielką miał ochotę na seks. Jeszcze tylko odprowadził mnie do auta, czule
pożegnał i czekał, dopóki nie wyjechałam z parkingu.
Myślałam, że nie zasnę.
Ale ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w
błogiej nieświadomości. Najzabawniejsze było jednak to, że zasypiając, wciąż
się uśmiechałam.
link do części II - klik
Bardzo fajne. Kilka literowek (wysunal sie z mnie zamiast ze mnie) a poza tym mi sie wydaje,ze jest ten klapek a nie ta klapka w odniesieniu do obuwia. Pewnosci nie mam.
OdpowiedzUsuńDzięki. Literówkę poprawiłam, ale z tymi klapkami... Słownik pwn twierdzi, że powinien być klapek. Ale jakoś to tak dziwnie brzmi przy czytaniu. Na razie poprawiłam, ale może po prostu zmienię kontekst zdania?
OdpowiedzUsuń:-)
Poproszę o aktualne zdjęcie opowiadanie ekstra
OdpowiedzUsuń??? Nie bardzo rozumiem? Moje zdjęcie? Czy opowiadania? A może zdjęcie i opowiadanie?
UsuńBabeczko, zrób zdjęcie opowiadania - będzie zabawnie. Anonimkowi zapewne chodziło o Twoje zdjęcie, a później, pomijając znak interpunkcyjny, napisał, że opowiadanie jest ekstra.
UsuńJest naprawdę świetne, czekam na przyszłą niedzielę z niecierpliwością! Pozdrawiam.
A! O tym nie pomyślałam. Na razie szlifuję opowiadanko na jutro, więc wszelaką dodatkową działalność, zawieszam do odwołania ;-)
UsuńChodziło mi o twoje zdjęcie aktualne zdjęcie bo kiedyś pisałaś że obcielas warkocze a nie dodaje znaków interpunkcyjnych z czystego lenistwa
UsuńJedno z lepszych, mimo literówek, jakie ostatnio czytalam!
OdpowiedzUsuńDzięki Babeczko ;) od razu dzień staje się piękniejszy :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje bohaterki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać - ja też bym mu przywaliła klapkiem na jej miejscu:P
OdpowiedzUsuńSuper ;) Zawsze bylam, ciekawa czy taki seks naprawdę istnieje ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o taki, rzucający sobie ludzi w ramiona od pierwszego kopa, to mogę zagwarantować, że istnieje. Druga kwestia, to to, że zazwyczaj takie rzeczy nie mają lukrowanego zakończenia, a wręcz przeciwnie, zostawiają po sobie pewien niedosyt, czasem gorzej...
UsuńBardzo mi się podoba opowiadanko, uwielbiam je czytać :) Czekam jak zwykle na kolejne. Dziękuje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajpierw jakaś komedia romantyczna na hbo, potem powtórka na axn "Nieba Montany" i siedzę teraz z uporem poprawiając tekst na jutro. Będzie słodkie, romantyczne, lukrowane zakończenie. Wymazałam ponad połowę i piszę od nowa. Niech żyje miłość! Precz ze smutkami!
OdpowiedzUsuńOj tak ;)
UsuńŚwietne opowiadanie ;-) Lubię takich twardzieli, którzy w pewnym momencie po prostu miękną ;-) Ciekawe jak będzie tym razem ;-)
OdpowiedzUsuńS.
Babeczko, daj drugą część! :)
OdpowiedzUsuńDam, ale w niedzielę :)
OdpowiedzUsuńBabeczko, dzisiaj niedziela i nie ma "Basenu" czemu???? Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńLekko się czyta ;) Proszę o sprawdzenie maila ;)) zostawiłem Pani wiadomość.
OdpowiedzUsuńBłagam o powtórnie przesłanie wiadomości! Skasowałam wszystko z ostatniego miesiąca, na dodatek pośpiesznie opróżniłam kosz, a potem to już tylko rwałam włosy z głowy... Nic, tylko całkowite zaćmienie :(
UsuńUwielbiam narrację pierwszoosobową w Twoim wykonaniu. Daje o wiele więcej niż zwykła.. :-)
OdpowiedzUsuń