Ta część miała być dłuższa i ostatnia. Niestety z uwagi na obowiązki domowe, osobiste i zawodowe nie dałam rady jej zamknąć. Dlatego daję co mam, też spory kawałek, a zakończenie postaram się opublikować w tygodniu. Buziaki :-*
Basen (II)
Obudziłam się w
doskonałym nastroju. Niemal chciało mi się tańczyć i śpiewać. Na komórce miałam
piętnaście nieodebranych połączeń. To Aśka, żądna świeżych wiadomości na temat
ubiegłego wieczoru, usiłowała się do mnie dodzwonić.
Ledwo odłożyłam
telefon, ktoś energicznie zastukał do drzwi.
– Wiedziałam, że
przyjdziesz – powiedziałam z melancholią, wpuszczając ją do środka. – Zwłaszcza
jeśli nie odbierałam. A ja nawet nie zdążyłam się ubrać.
– Mnie to nie
przeszkadza. Szykuj kawę i mów, bo inaczej umrę z ciekawości i będziesz mnie
miała na sumieniu.
– Ech…
Szybko odwiesiła
płaszcz i usadowiła się przy kuchennym stole.
– No!
To jedno małe słowo
miało tak wielką moc, że musiałam się ugiąć.
– Pomyliłam się.
– Aż tak źle?
– Nie, pomyliłam
się co do terminu. Tak w zasadzie to umówił się ze mną na dziś wieczór.
– To dlaczego
wyglądasz tak… tak promiennie?
– Bo wiesz, to była
bardzo dobra pomyłka.
Tym razem w oczach
miała dwa ogromne, pulsujące ciekawością znaki zapytania.
– Nina! Litości!
Wykrztuś to z siebie!
– Pamiętasz tego
drugiego, tego na którego wpadłam?
– Tego, którego
usiłowałaś utopić?
– Poślizgnęłam się, ile
razy mam to powtarzać!
– No dobrze, już
dobrze. Tylko błagam, mów dalej!
– Sama nie wiem co mam
powiedzieć. Kochaliśmy się pod prysznicem i było po prostu bosko. Tak cudownie,
że nie potrafię tego opisać słowami. Zresztą – dodałam, widząc rozdziawione ze
zdziwienia usta Aśki – on również jest cudowny.
– Ty?… Z nim?! To
on się na ciebie rzucił z wściekłością czy na odwrót?
– Nikt się na mnie
nie rzucał – odparłam z urazą.
– Ty się rzuciłaś?
– Aśka! Bo nie
wytrzymam! Samo jakoś tak wyszło…
– Samo? – spytała
z ironią, słodząc kawę. – Daj mleko, wiesz, że nie pijam bez mleka.
– Już –
zakrzątnęłam się i z lodówki wyciągnęłam również wczorajszą kolację. Nie
zjadłam jej, bo byłam zbyt przejęta. – Chcesz kanapkę?
– Dawaj. I jaki
był? – Pazernie wbiła się zębami w chleb.
– Ech… – Nagle
zabrakło mi słów. – Powiem ci tylko, że nigdy nie przypuszczałam, że może być
tak cudownie. I chyba pierwszy raz w życiu miałam orgazm.
Aśka zakrztusiła się
jedzeniem. Musiałam ją porządnie walnąć w plecy, ale i tak przez bardzo długą
chwilę chrząkała i parskała.
– Co?… Nie
chcesz…Ekh! Nie mów, że nigdy wcześniej…
– Myślałam, że
tak. Popij czymś – doradziłam zaniepokojona jej czerwoną twarzą. – Nie
rozmawiałam o tym, bo wiesz – zewsząd atakują nas tymi artykułami, pierwszy raz
odlot, drugi raz jeszcze większy odlot. To faktycznie jest nie do opisania,
choć nie rozumiem, dlaczego dopiero z Kamilem?
– Ja też. Oj, ja
też. Duży był?
– Ogromny –
przyznałam w roztargnieniu. – Zabawne jest to, że nic więcej o nim nie wiem.
Kompletnie nic. Czy jest młodszy, czy starszy? Aśka!
– Co znowu marudo?
– Zauroczył mnie
całkiem obcy człowiek! I gdyby to jeszcze po pierwszej randce? Ja oszalałam!
– E tam. Za bardzo
się przejmujesz. A z Mikołajem to niby po co się umówiłaś?
– Ale on mi się chociaż
podobał. Kamil nie.
– Teraz już tak.
Kiedy znowu się zobaczycie?
– Nie wiem. Nie
umówiliśmy się.
Spojrzałyśmy na siebie.
– Dzisiaj –
powiedziałam stanowczo. – Chcę jeszcze!
Roześmiała się.
– Wiedziałam! Masz
w oczach prawdziwy głód i byłam pewna, że pobiegniesz do niego tak szybko, jak
to będzie możliwe. A właśnie. Nie idziesz do pracy?
Zerwałam się z jękiem.
Pewnie, że szłam. Właściwie już powinnam być w szkole i z dziennikiem w ręku
maszerować na lekcję.
Pół godziny później
wybiegałam z domu, w niedopiętym płaszczu, z gołą głową i obłędem w oczach.
Jednak kiedy skończyłam
zajęcia, wcale nie byłam pewna czy powinnam iść. Wczorajszy wieczór wydawał mi
się taki nierzeczywisty, taki nierealny. Czy aby na pewno mi się nie przyśnił?
Przypomniałam sobie siniaki
na pupie. Nie, z pewnością to nie był sen. Zagryzłam wargi i nieuważnie
przyglądając się rozłożonym przede mną papierom, rytmicznie stukałam długopisem
w stół.
Iść, nie iść, iść, nie
iść…
Z hukiem zamknęłam
dziennik. Idę – zadecydowałam. Muszę go zobaczyć! Całe moje ciało tęskniło za
jego dotykiem, usta za pocałunkami. Znów chciałam ujrzeć ciemne, nieco drwiące
oczy, zatopić się w silnych ramionach.
To było silniejsze niż
rozsądek czy poczucie wstydu, że zrobiłam to tak szybko, z całkiem nieznanym
mężczyzną. Silniejsze niż cokolwiek.
Niemal wybiegłam ze
szkoły. Na drogach wciąż było ślisko, ale jechało się dużo lepiej. Tym razem
potrzebowałam zaledwie dwudziestu minut, by dotrzeć pod budynek pływalni. Nie
miałam ze sobą stroju, ale czy to ważne? Nie przyszłam po to, by pływać…
Pięć minut zajęło mi
przekonanie pani z informacji, że muszę się zobaczyć z kuzynem, bo mam mu coś
do przekazania. Była zdecydowanie nieufna i sceptyczna, ale moje argumenty miały
w tej chwili niespotykaną siłę przebicia. Najpierw jednak zadzwoniła. Kamil
widać zorientował się o co chodzi, bo potwierdził moją wersję.
– Prosto
korytarzem i trzecie drzwi na prawo. To pokój instruktorów.
Podziękowałam w
pośpiechu i ruszyłam naprzód. Niemal biegiem.
Jednak przed samym
wejściem, lekko mnie przystopowało. Przygładziłam włosy, poprawiłam ubranie i
głęboko odetchnęłam. Ostatni raz miałam taką tremę na maturze…
Stał w samych
bokserkach, tuż obok wąskiej szafki, z której właśnie wyciągał pomarańczową
koszulkę.
– Cześć! – Powitał
mnie szerokim uśmiechem, a ja poczułam, że moje serce szamocze się niczym ptak.
– Cześć.
Głos miałam schrypnięty,
a na dodatek byłam pewna, jak moje policzki robią się coraz bardziej gorące. I coraz
mocniej czerwone.
Stałam przestępując z
nogi na nogę i nie wiedziałam, co dalej. Byłam za to coraz bardziej speszona i
zakłopotana.
– Zapomniałam
wczoraj majtek…
Zaczął się śmiać. Rzucił
t-shirta na krzesło i podszedł do mnie, a potem zamknął mnie w niedźwiedzim
uścisku. Poczułam jego nos tuż przy swoim uchu.
– To
najzabawniejsza wymówka, jaką słyszałem – wyszeptał. – Ależ jesteś zziębnięta.
– Tych od stroju –
brnęłam dalej w rozpaczy.
– Wiem. Zabrałem
je na pamiątkę.
– Serio?
– Tak. Oprawię w
ramkę i co dzień będę wieczorem zapalał świeczkę…
– Jak możesz? –
Lekko uderzyłam go w ramię. – Jak możesz tak się ze mnie nabijać?
– Mogę –
wymruczał. Sięgnął za moje plecy i przekręcił klucz w drzwiach. – Teraz nikt
nam nie przeszkodzi.
Nie musiałam się pytać
dlaczego. Już czułam jego podniecenie. W zasadzie ja także po to tu przyszłam.
Najpierw tylko musnął
moje usta. Potem z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej śmiały, coraz
bardziej zdecydowany. Zanurzył palce we włosach i całował z taką siłą, iż
zabrakło mi tchu. Żarliwie, zachłannie, niecierpliwie…
Nie myślałam, że można
tak bardzo kogoś pożądać!
Wtuliłam się w Kamila,
czując żar ciała, a on posuwistymi ruchami ocierał się o moje biodra.
Wyczuwałam, że był gotowy. Twardy, nabrzmiały i gorący.
Wczoraj to on rządził.
Dziś ja miałam ochotę na przejęcie pałeczki. Nie przerywając pocałunku zsunęłam
jego bieliznę, następnie płaszcz z mych ramion, a torebkę rzuciłam na ziemię.
Pchnęłam Kamila do tyłu, a potem zmusiłam, by usiadł na krześle. Nie namyślając
się ani chwili dłużej, lekko uniosłam spódnicę i usiadłam na nim okrakiem.
– Mmm... –
wymruczał chwytając mnie w pasie. – Nie masz majtek?
– A po co?
– Nino, wstydź
się! W taką pogodę?
Faktycznie, trochę
trudno uwierzyć, że w trzaskający mróz nosiłam cieniutkie samonośne pończochy,
wysokie kozaczki i dość krótką sukienkę. A co tam. Przecież nie powiem, że
specjalnie zdjęłam je w aucie, tuż przed wyjściem…
– W każdą pogodę –
wyszeptałam. Poczynając od samej góry, guziczek po guziczku, rozpinałam
ubranie, patrząc mu prowokująco w oczy. Jednocześnie delikatnie ocierałam się o
nabrzmiałą męskość. Z pewnością doskonale czuł, jak bardzo byłam już mokra i
podniecona. Widziałam jak jego oczy coraz bardziej ciemnieją, a oddech
przyspiesza. Kciukiem obrysował owal mej twarzy, potem warg, a na końcu wsadził
w na pół rozchylone usta. Zaczęłam go ssać, tak jak gdyby to był członek, z
premedytacją zatapiając wzrok w czarnych oczach.
Jęknął i naprężył uda.
Czułam jaka wije się pode mną, jak gorączkowo pragnie znaleźć się już w środku,
ale wcale nie miałam zamiaru przerywać tych słodkich tortur.
Płynnym ruchem
rozpięłam staniczek. Tu również dokonałam przemyślanego wyboru, odpinał się z
przodu, a ponieważ nie miał ramiączek, gładko opadł gdzieś na podłogę. Wplotłam
dłonie we włosy Kamila i przyciągnęłam go ku sobie.
– Możesz z nimi
zrobić wszystko, czego zapragniesz…
Zerknął w górę, z
diabelskim błyskiem w oku. Jedna jego dłoń zjechała na mój pośladek, ugniatając
go, a usta zacisnęły się na starczącym, twardym sutku. Gryzł go i ssał z taka
siłą, że po kilku sekundach zaczęłam jęczeć zarówno z bólu, jak i z rozkoszy. Ręką
mocno masował drugą pierś, czasem celowo w nią uderzał, a wtedy moje jęki
przybierały na sile.
Nie umieliśmy dłużej
czekać. Lekko uniosłam biodra, a potem z całą siłą nabiłam się na sterczącego
członka. Pocałunkiem zagłuszył mój krzyk. Zaczęłam się poruszać, ujeżdżając go
niczym narowistego ogiera. Kamil wtulił twarz w moje piersi, bawił się nimi
coraz brutalniej, ale oszołomiona, nie czułam bólu, tylko przyjemność. Dziką,
niekończącą się przyjemność, nie dającą porównać się do niczego innego.
Pragnęłam tego co
wczoraj. I wiedziałam, że się zbliża. Ogromna, nieokiełznana rozkosz, przetaczająca
się falą przez moje ciało. Jeszcze tylko trochę, jeszcze tylko…
Nie panowałam nad sobą.
Widziałam nieprzytomne oczy Kamila, słyszałam jego świszczący oddech, tak
głośny jak mój własny.
Jeszcze tylko dwa razy,
raz… Chwycił mnie za kark i przyciągnął głową do swego ramienia. Ukąsiłam go,
by nie krzyczeć, by nie wyć z odczuwanej rozkoszy. Cała drżałam, wtulając się w
szerokie ramiona.
– Nino, zejdź! Ja…
Nie dał rady dłużej się
powstrzymywać. W tym samym momencie, gdy ja przeżywałam swój orgazm, Kamil
wystrzelił, a jego jęki zmieszały się z moimi.
Zamarliśmy z bezruchu.
Słychać było tylko nasze dyszenie, najpierw głośne, potem coraz cichsze,
zamierające.
W końcu uniosłam głowę,
a Kamil impulsywnie chwycił moją twarz w dłonie i zaczął całować. Pokrywał
pocałunkami najpierw policzki, później dotarł do ust. Mimowolnie uśmiechnęłam
się, szczęśliwa jak nigdy wcześniej w życiu.
– A ja myślałem,
że lepiej niż wczoraj nie mogło być.
– A było?
– Uhm. Jak ja
przeżyję kilka najbliższych godzin bez ciebie?
– Dasz radę! – Tym
razem już otwarcie się śmiałam. Gładziłam jego kark, zjechałam na owłosioną
pierś.
Westchnął, ale i jego
oczy się śmiały.
– Dobrze, zmykam,
bo z pewnością moi kursanci zastanawiają się gdzie jestem.
– Już teraz?
– Za pięć minut
zaczynam. Nawet nie wiesz ile bym dał, by zostać i jeszcze raz to powtórzyć…
Domyślałam się. Wciąż
był niesamowicie twardy i naprężony.
– Czeka cię
lodowaty prysznic.
– Owszem. Inaczej
zgorszę całą grupę – mrugnął do mnie okiem.
Wstałam i skromnie
obciągnęłam spódniczkę, przyglądając się, jak się ubiera.
– To takie…
Niezwykłe. Przecież ja o tobie nic nie wiem – powiedziałam zadumana, podnosząc
z ziemi bieliznę.
– Stanu wolnego,
dwadzieścia sześć lat, obecnie robię doktorat na awfie, nie mieszkam z mamą i
nie rzucam brudnych skarpetek pod łóżko. A to jest moja dodatkowa praca, którą
bardzo lubię. Teraz ty – powiedział ze śmiechem, wciągając koszulkę.,
– Uczę w szkole i
chyba jestem trochę starsza…
Spojrzał na mnie
pytająco.
– O jakieś cztery
lata.
– I co z tego –
wzruszył ramionami podając mi płaszcz. – Zaczekasz, aż skończę?
– Chciałabym, ale
obiecałam przyjaciółce, że dziś zostanę z jej dzieciakami. Wiesz, mają z mężem
piątą rocznicę i chcą ją uczcić.
– A jutro? I numer
telefonu?
– Jutro może być.
I wtedy dostaniesz też numer telefonu.
Możliwe, że tym brakiem
zaufania troszkę go uraziłam. Ale skoro dostał mnie prawie na tacy, miałam
prawo zachować odrobinę tajemniczości.
– Szkoda. – Pochylił
się i jeszcze raz mnie pocałował. – Chętnie wpadłbym na śniadanie…
– Mam nadzieję, że
trafi się nam jeszcze nie jedna taka okazja?
– Trafi – szeroko się
uśmiechnął. – Wzięłaś wszystko?
Skinęłam potakująco głową.
Żegnaliśmy się prawie
dziesięć minut. Dopiero gdy zza rogu wyłonił się niezadowolony Mikołaj,
wyrwałam się z ramion Kamila i uciekłam, przesyłając mu jeszcze buziaka. Złość
na twarzy jego kolegi zniknęła i ostatnie co zapamiętałam, to malujące się na
niej zdumienie.
link do części III - klik
Zdecydowanie za krótkie ale świetne
OdpowiedzUsuńDziwnie mi się to czytało. Nie zrozum mnie źle, opowiadanie jest świetne, tylko takie dziwnie nie realne. Spotykają się- wspaniały seks, drugi raz się widzą- jeszcze lepszy seks, do tego on jest przystojny, zabawny i nią wyraźnie zainteresowany więc trochę dla mnie za słodko. Ciekawe jak się skończy ta historia ;-)
OdpowiedzUsuńS.
Przyznam szczerze, że ma być słodko. Jak diabli! A za lukrowane, mega słodkie zakończenie, to niektórzy mnie chyba zabiją... :-)))
OdpowiedzUsuńAle błagam, darujcie mi, czasem i tak muszę!
A teraz i sobie pomaślę :-))) Krążę po necie i właśnie trafiłam na artykuł o blogach. Ponoć przy ponad 100 tys wejść na miesiąc, można uznać bloga za duży. Babeczkarnia miała we wrześniu prawie 117 odsłon. Muszę więc sobie pogratulować, a Wam wszystkim serdecznie podziękować!!!
To my gratulujemy !!!!! Twoje opowiadania to taka odskocznia od zbyt intensywnego i skomplikowanego świata ;-)
OdpowiedzUsuńI poniekąd dzięki Tobie pokochałam imię Gabriel ;-) "Historia..." totalnie mnie oczarowała, główny bohater irytujący ale kochany. Do tego dzisiaj skończyłam czytać "Piekło" i "Ekstazę Gabriela" i całkiem odpłynęłam. Moje dziecko, jeśli będę takowe miała będzie właśnie tak miało na imię ;-)
S.
Ciekawie... a czy jest dzisiaj szansa na "Nikomu ani słowa"?
OdpowiedzUsuńA będzie dzisiaj nikomu ani słowa?:)
OdpowiedzUsuńA dlaczego ma nie być słodko?:) Opowiadanie cudowne.
OdpowiedzUsuńMmm... Ja tam uwielbiam lukier! Jest ok! :-)!
OdpowiedzUsuń