poniedziałek, 2 września 2013

Trzy mile dalej pod tym samym niebem (III)

Kierując się opiniami czytelników, a także własną intuicją, postanowiłam zmienić prawie połowę tego, co napisałam. Faktycznie, czytając starą wersję, coś mi tam nieprzyjemnie zgrzytało w niektórych momentach. Czegoś brakowało. 
Myślę, że nowa wersja bardziej się spodoba. 

link do części II - klik

          Trzy mile dalej pod tym samym niebem (III)

Nie dosłyszała w jego głosie kpiny. Nie zauważyła drwiącego uśmiechu. Zdezorientowana i odrobinę przerażona, zrobiła to, co podpowiadało serce. Wspięła się na palce i zarzuciwszy mu dłonie na kark, pocałowała. Miał szorstkie, gorące usta. I absolutnie nie pozostał obojętny…
Dopiero po dłuższej chwili udało jej się oderwać i odsunąć go na bezpieczną odległość.
– Ach kociaku!… Zrobimy tak – jeśli wrócę jako zwycięzca dostanę dużo więcej! Umowa stoi?
– Nie kupczę moją cnotą – odparowała urażona, czując jak jej policzki czerwienieją. Odepchnęła go, z urazą patrząc w ciemne, rozbawione oczy.
– Cnotę możesz zatrzymać, istnieją jeszcze inne sposoby. – Mrugnął okiem i zniknął w tłumie, nie dając oburzonej Tess okazji do ostrej riposty. Nie była głupia, doskonale zrozumiała, co miał na myśli.  
Startowało tylko dziesięciu zawodników. Każdy wystrojony w ciuchy o krzykliwych kolorach, ozdobach udziwnionych, aż do przesady. Wśród nich wszystkich Simon zdawał się być niemal duchem, niezauważalnym cieniem w tym swoim prostym, ciemnoszarym kombinezonie.
Ale Tess nie ciekawili wielobarwni cudacy, nie interesowały stawiane zakłady, o to, kto tym razem będzie zwycięzcą.
Wpatrywała się tylko w jeden punkt, w pochylonego nad swą maszyną zawodnika numer siedem.
Gdzież u diabła był ten jego nawigator?
W końcu zauważyła niepozornego, cherlawego okularnika, który zjawił się tuż obok Simona. Przez chwilę obaj rozmawiali, po czym pożegnali się serdecznym uściskiem dłoni i chudzielec udał się na miejsce dla nawigatora.
Można powiedzieć, że odetchnęła z ulgą. Przynajmniej częściowo.
Potem pojawiły się kolejne niewesołe myśli. Wspomnienia pogłosek, że połowa biorących udział w takich wyścigach, lądowała na cmentarzu, dwóch czy trzech w szpitalu, a do mety docierała pozostała garstka.
Po co on to robił? Dla pieniędzy? Dla sławy? Po co narażał własne życie w tak lekkomyślny, pozbawiony sensu sposób?
Zacisnęła dłonie w pięści, bo zawodników wezwano na start. Ustawili się w jednym rzędzie, mierząc czujnie spojrzeniami, nerwowo dotykając pedału gazu.
A potem ruszyli. Huk silników zlał się w jedno, z głośnym wyciem ogarniętego euforią tłumu. Tess najchętniej zamknęłaby oczy i przeczekała ten cały wyścig, ale okazało się to jeszcze gorszym rozwiązaniem. Wśród tego całego hałasu, trudno było wyłowić głos informujący o tym, kto prowadzi.
Z początku czuła tylko dławiące przerażenie i oszalałe z emocji serce, które biło z taką siłą, jakby chciało się z niej wydostać.
Potem dała się ponieść emocjom, krzyczała razem z pozostałymi, wiwatowała, przestała zwracać uwagę na to, że odpadali kolejni zawodnicy. Obchodził ją tylko Simon.
A ten od samego początku był na prowadzeniu. Wyglądało to niemal, jakby pokonał wszystkich od niechcenia, bez jakiegokolwiek trudu.
Dojechał do mety, a chwilę później dwóch innych zawodników. Reszta nie miała tego szczęścia, ale Tess ani trochę nie obchodziło, co się z nimi stało.
Po przeżytych emocjach wciąż miała miękkie kolana. Rozkrzyczany, ogarnięty szałem tłum falował, wykrzykując imię swego bohatera. Pomimo wrodzonej pewności siebie, Tess czuła się zagubiona i zdezorientowana. Xander gdzieś zniknął, a Simona otaczało tyle osób, że ciężko było przebić się przez ten żywy mur. Dosłownie przepychała się łokciami. W końcu dotarła niemal do celu, czerwona i spocona, z włosami w malowniczym nieładzie.
Oczywiście miała zamiar rzucić się zwycięzcy na szyję, częściowo także z powodu ulgi jaką czuła. W końcu był cały i żywy, a w dodatku wygrał.
Tylko, że miejsce przy jego boku było już zajęte…
Simon całował namiętnie jakąś na wpół nagą brunetkę, o wyraźnie wyeksponowanych walorach i nieziemsko długich nogach. Jedną dłoń wplótł w jej włosy, drugą zaciskał na krągłym pośladku, nie pozostawiając patrzącym cienia wątpliwości co do czerpanej z tego przyjemności.
Tessa zamarła, czując na dławiący ucisk w gardle i gorycz w sercu, bijącym tak mocno, iż wydawało się, że w każdej chwili wyrwie się z piersi. Nagle poczuła się małą, nieciekawą szarą myszką, która czym prędzej powinna czmychnąć do swej norki.
Oczy wypełniły jej się łzami i wtedy napotkała wzrok Simona, wciąż całującego nieznajomą lafiryndę. Drwiący, wyraźnie dający jej do zrozumienia, że woli właśnie taką nagrodę…
Odwróciła się i z całej siły zaczęła przeciskać się w odwrotną stronę. Nie zważała na to, że drze ubranie, że z wytwornej fryzury nie pozostało nawet wspomnienie, że zgubiła gdzieś torebkę. Chciała uciec, jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od niego. Po co w ogóle tu przyszła? Co właściwie sobie wyobrażała? 
W końcu udało jej się wyrwać. Zdjęła buty i odrzuciła je na bok. Co jej po kilkucentymetrowym obcasie, skoro i tak miała krótkie, solidnie zbudowane nogi? Nie takie, które sięgają nieba…
Otuliła się ramionami i wybuchła płaczem. Miała w nosie co pomyślą mijający ją ludzie, zresztą i tak nikt nie zwracał na nią uwagi.
Nie pamiętała jak i kiedy dotarła do domu. Nie odebrała telefonu od Alex, mimo że ta dzwoniła niemal bez przerwy. W końcu napisała tylko krótką wiadomość, że jest cała i zobaczą się jutro.
Czuła, że jej serce rozpadło się na całkiem malutkie kawałeczki. Tym razem nie musiała przed sobą ukrywać, że najzwyczajniej w świecie, lecz także całkiem głupio i niepotrzebnie się zakochała.
***
Alex zamyślona siedziała przy stole, wciąż wytrwale wystukując numer Simona. Jej randka okazała się cudowna, zadowolenie przyćmił jednak teraz niepokój o Tess.
Co się mogło stać?
W końcu odebrał.
– Co do diabła się stało na wyścigach? – wybuchła, gdy tylko zobaczyła jego zaspaną twarz.
Ziewnął i drapiąc się po nieogolonym podbródku wskazał ręką za siebie.
– Nie jestem sam.
– Miałeś opiekować się Tess!
– Nie jestem niczyją niańką – burknął nieuprzejmie. – A z tobą jeszcze sobie porozmawiam – dodał z pogróżką w głosie.
Nagle jakby zrozumiał, o kim mowa.
– Czy coś się stało? – Tym razem okazał wyraźny niepokój. – Chyba wróciła cała i zdrowa?
– Niezupełnie…
Przez chwilę obserwowała, jak zmienia się wyraz jego twarzy.
– Chcesz powiedzieć, że ktoś… Kto?! Zabiję drania jak tylko go dorwę! – Zacisnął dłonie w pięści. Przez chwilę miała wrażenie, że w nagłym napadzie szału roztrzaska ekran videofonu.
– To stań przed lustrem i solidnie sobie przyłóż! – powiedziała szyderczo i rozłączyła się. Następnie zablokowała przychodzące rozmowy i sama położyła się spać, usiłując nie myśleć o całym tym, bogatym w przeróżne wydarzenia, wieczorze.


4.
Odebrała połączenie tylko dlatego, że chciała dowiedzieć się jak minęła randka Alex.
– Mów jak było? – powiedziała zamiast powitania.
Przyjaciółka przyjrzała się jej z troską. Tess była bardzo blada, a pod oczyma miała ogromne, ciemnoszare cienie.
– Kochanie, co się stało?
– Nie martw się mną. Zawiedzione nadzieje, urażona duma i tym podobne głupoty.
– Powiem tak – w zasadzie jestem z tego zadowolona.
– No tak…
– Nie zrozum mnie źle, ale Simon naprawdę nie jest odpowiednim kandydatem do jakichkolwiek związków.
– Mam chociaż nadzieję, że Odrin jest?
– Tak – Alex westchnęła. – I miałaś rację, on rzeczywiście jest taki… Taki…
– Bez jajowy – podsunęła usłużnie przyjaciółka.
– Delikatny, marzycielski, czuły. To lepsze słowa – odparowała tamta z wyrzutem. – I właśnie to mi się w nim podoba.
– No cóż. Akurat ja nie powinnam się wypowiadać na ten temat.
– Simon to bardzo zły wybór – Alex ze spokojem spojrzała w jej zmęczoną twarz. – Z różnych względów. Gdyby tak bardzo nie zależało mi na Odrinie, nigdy nie zgodziłabym się na ten głupi pomysł z wyścigiem.
– Nie truj! Dobrze się stało. Budowałabym zamki z piasku, które zmyłaby potem pierwsza lepsza fala. A tak wiem, czego mogę się po tym dupku spodziewać. Bez urazy – dodała na wszelki wypadek. W końcu był najbliższym kuzynem Alex.
Ale tamta roześmiała się z ulgą.
– Muszę kończyć. Za dwie godzinki wpadnie do mnie Odrin.
Zadumana Tess jeszcze przed dłuższą chwilę patrzyła na wygaszony ekran. Dotknęłam swoich warg i ze smutkiem stwierdziła, że to wszystko nic nie było warte.
Wciąż w piżamie, poczłapała do łazienki. Na szczęście jej rodzice zapowiedzieli dziś rano trzydniową nieobecność. Mało ją to obeszło, wręcz była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Przynajmniej mogła się w spokoju pomartwić, kurując złamane serce.
Z niechęcią spojrzała w lustro. Potem odkręciła kurki wody przy wannie i do przepastnego wnętrza wlała prawie całe opakowanie lawendowego płynu. Miała absurdalną ochotę na długą, bardzo długą kąpiel w bąbelkach.
Ubranie cisnęła w kąt, rozpuściła włosy i z cichym westchnieniem zanurzyła się w aromatycznie pachnącej wodzie. I w całej masie piany.  
Pod wpływem wilgoci, jej i tak już kręcone włosy, zwinęły się w jeszcze bardziej wyraziste pukle. Tess nawinęła jeden kosmyk na palec i z zastanowieniem przyjrzała się jego ciemnobrązowemu kolorowi. Był nijaki. Nigdy dotąd tak nie myślała, ale teraz… Chciałaby być nieskończenie piękna, kusząca nogami do nieba i całą masą innych szczegółów. A tymczasem z lustra wiszącego naprzeciwko, spoglądała na nią przygaszona, szczupła twarz, o trójkątnym podbródku, ogromnych brązowo-zielonych oczach i wyrazistych, stanowczych ustach, w otoczeniu całej burzy ciemnych loków. Nagle przestało się jej podobać, to co widziała.
Pochyliła głowę, otuliła się ramionami i rozpłakała. Rozczulała się już tak nad sobą dobrą chwilę, gdy tuż obok usłyszała cichy szelest. Spojrzała w kierunku, z którego dochodził i znieruchomiała.
Na skraju wanny wpuszczonej w podłogę, kucał Simon, przyglądając się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Co ty tu u diabła robisz? – warknęła z wściekłością. W panice zanurzyła się aż po podbródek.
Zaczął się śmiać. Wciąż bezczelnie pewny swego uroku, wciąż triumfujący.
– Przyszedłem po swoją wygraną.
– O ile wiem, to wypłacił ci już ją ktoś inny – odparła z ironią. – Więc wynocha!
– Mogę się przyłączyć?
Nie odpowiedziała, tylko zaczęła chwytać to, co miała pod ręką i rzucała w niego. Przed butelką z szamponem i kostką mydła zręcznie się uchylił. Ale już przed płynem do kąpieli nie dał rady.
W ciemnych oczach pojawiła się groźba. Ale Tess nie przestraszyła się tego. Nie zwróciła nawet uwagi na spojrzenie, którym obrzucił jej na wpół nagie ciało, wynurzające się z białej piany przy każdym ruchu.
Zacisnął usta, aż zmieniły się w wąską kreskę.
W ułamku sekundy znalazł się tuż przy niej i podniósł jej głowę do góry, ściskając podbródek.
– A jednak się przyłączę – rzekł miękko, wodząc opuszkiem palca po wyrazistych ustach dziewczyny.
Zsunął dłoń niżej, docierając aż do ociekających wodą piersi, z resztkami piany.
Ze złością chwyciła go za nogawkę spodni i nie myśląc nad sensem swych poczynań, pociągnęła w dół, do wanny.
Wpadł z głośnym chlupotem, a po całej łazience rozprysła się woda.
Na chwilę całkowicie się zanurzył, a potem wyprysnął w górę energicznie parskając. Otarł twarz obiema rękoma z piany, i spojrzał na nią rozbawiony.
– Wynocha z mojej wanny i mojego domu! – wrzasnęła, złością usiłując pokryć zmieszanie.
– Masz piękny dom kociaku.
– Ty mnie w ogóle nie słuchasz?!
– Niezupełnie. Powiedzmy, że wsłuchuję się w mowę twego ciała – mruknął, przyciągając ją ku sobie.
– Łapy precz! – wierzchem dłoni uderzyła go w twarz.
Jej pogardliwy ton, hardo uniesiony podbródek, jej upór i uroda, podpaliły lont wybuchowej mieszanki uczuć, od tak dawna kotłujących się w sercu Simona. Z sarkazmem zdążył jeszcze pomyśleć, że na nic się zdała ubiegła noc, gdy usiłował zaspokoić zmysły w objęciach przypadkowej kochanki.
Obecność Tess działała na niego w niewyjaśniony, irracjonalny sposób. W jej towarzystwie pragnął tylko jednego! Chciał dotyku drobnych dłoni na swej skórze, pocałunków, pieszczot.
A teraz dodatkowo, widok nagiej Tess, mokrej, zarumienionej, z błyskiem wściekłości w pięknych oczach, doprowadził go na skraj szaleństwa.
Unieruchomił jej ramiona i z pomrukiem zadowolenia, zanurzył twarz w sterczących piersiach, łapczywie pieszcząc każdy ich skrawek, na zmianę ssąc lub przygryzając stwardniałe sutki.
Wrzasnęła ze złości. Uśmiechnął się słysząc ten wrzask. A potem wyprostował i spojrzał prosto w ogromne, błyszczące gniewem oczy. Miała przy tym surowo zaciśnięte wargi i szybki, płytki oddech.
– Jestem od ciebie silniejszy Tereso.
– I co ci to da, kiedy wsadzą cię do mamra z gwałt?
Pochylił się i choć odsunęła twarz, to i tak nie zdołała uniknąć jego ust. Całował ją powoli, z ukrytym żarem, nie zważając na okazywaną niechęć. I słusznie, bo Tess nie miała siły, by zbyt długo się opierać. Po pierwszych sekundach sprzeciwu, odwzajemniła pocałunek.
A potem chciała więcej, mocniej.
Nagle stała się niczym wygłodniałe zwierzę; przylgnęła do Simona, chcą poczuć go każdym milimetrem nagiej skóry. Pieściła muskularne ramiona, zaciskała palce na mokrym materiale koszulki.
Ale on równie szybko przerwał, co zaczął.
Ciężko oddychając wpatrywał się w zarumienioną twarz Tess, w szeroko otwarte pełne podniecenia oczy.
Nadeszło opamiętanie. Nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego akurat w tym momencie.
– Nie kociaku – odezwał się w końcu ściszonym głosem, ochrypłym z emocji. – Ten żart zaszedł za daleko.
– Żart? – Jej oczy błyskawicznie zmieniły swój wyraz. – Żart?! – wrzasnęła nieoczekiwanie. – Jestem dla ciebie żartem?!
Chwycił ją i mocno przytulił do piersi. Próbowała się wyrwać, ale nie miała żadnych szans, Simon trzymał ją w iście żelaznym uścisku.
– Nie jesteś – wyszeptał cicho. – Gdybyś była, nie miałbym jakichkolwiek obiekcji, choćby twój ojciec był samym bogiem.
Rozpłakała się.
– No cicho. – Lekko się odsunął i ujął jej twarz w obie dłonie. Kciukami delikatnie pieścił policzki. – Jesteś w moich myślach, nawiedzasz wszystkie sny Tereso, ale nie możemy. Nigdy nie będę dla ciebie odpowiedni.
– Ty, głupcze! Ty skończony idioto! – uwolnione dłonie zacisnęła w pięści i w takt każdego słowa uderzała w jego pierś.
Przełknął ślinę. Powoli głos zdrowego rozsądku przestał się liczyć. Już dawno powinien był odejść. Ba! W ogóle nie miał tu przychodzić. Ale tęsknota, by ponownie ujrzeć jej twarz, dotknąć ust, była zbyt wielka.
– Jak taka krucha dziewczyna może doprowadzić do prawdziwego szaleństwa? – spytał w zadumie, przesuwając dłonią po zgrabnym obojczyku, docierając do krągłej piersi.
– Dlaczego wczoraj postąpiłeś tak podle?
– Nie jestem…
– Cicho! – położyła mu palec na ustach. – Przestań!
Dłoń Simona zawróciła ku jej twarzy. Niesłychanie delikatnie pieściła policzek, przesunęła się nabrzmiałych wargach, figlarnie musnęła czubek nosa.
Pochylił się i oparł czoło o czoło Tessy. Spojrzał głęboko we wzniesione ku górze oczy dziewczyny.
– Nie odchodź – szepnęła cichutko.
– Nie jestem z kamienia Tess. A ty doprowadzasz mnie do szaleństwa.
– Chcę więcej.
– Gdzieś ty była całe moje życie? – uśmiechnął się czule.
– Trzy mile dalej, pod tym samym niebem – odwzajemniła uśmiech.
– Aż trzy mile… – Jego źrenice pociemniały. Nagle pocałował ją, głodny, spragniony, ale wciąż panujący nad swymi czynami. To był pocałunek pełen żaru, ukrytej namiętności.
– Muszę iść…
– Jesteś cały mokry.
– Wyschnę po drodze. Albo przebiorę się u tej laski, którą wczoraj poznałem.
Zielone oczy pociemniały. Tess zagryzła wargi, znieruchomiała i z całych sił usiłowała powstrzymać cisnące się łzy. Jak ten drań mógł?
Ale Simon nie odszedł bez pożegnania. Skapitulował. Nie potrafił kłamać, patrząc w te jej piękne, szczere oczy.
– Och, kociaku! Czarujesz mnie uśmiechem od samego początku.
– Zaklęcie miłości to moja specjalność! – Sama nie rozumiała, skąd brała tak odważne słowa.
Ale on zrozumiał. Delikatnie dotknął kuszących swą miękkością warg i wyszeptał:
– W takim razie, muszę powiedzieć, że chyba zadziałało, bo się w tobie zakochałem…
A potem po prostu wyskoczył z wanny i nie odwracając się, wyszedł.
Znieruchomiała z wrażenia Teresa, jeszcze bardzo długo tkwiła nieruchomo w miejscu, usiłując uspokoić bijące jak oszalałe serce.

link do części IV - klik

24 komentarze:

  1. Hmm, faktycznie ta wersja bardziej mi sie podoba. Czekam na ciąg dalszy. No i oczywiście na zakończenie Historii... Czuje, że tamto opowiadanie zmierza już w dobrym kierunku, więc czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie, jak każde twoje Babeczko, ale strasznie stęskniłam się za Darrenem i "Pechową dziewczyną" ;]
    Kiedy można się spodziewać jakiejś kontynuacji tego tekstu ?
    I oczywiście z niecierpliwością czekam na "Historię pewnego nieporozumienia"
    Wierna fanka ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Babeczko, zaczął się rok szkolny, idzie jesień... Możemy się spodziewać dzisiaj Historii?
    Proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I kolejna fantastyczna powieść której nie będę mogła się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego wydaje mi sie ze podobną historię kiedys gdzies widzialam...np. W kinie?;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. A może film był inspiracją?

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypomina mi się film "Trzy metry nad niebem" :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdziwicie się, ale impulsem pomysłu była historia Candymana :) oraz własny utwór pt: Ułuda.
    I to, że wciąż chciałam napisać wybitne dzieło sf :)))
    Już nawet zastanawiałam się, czy by nie zmienić wyścigów na walki, bo faktycznie coś za bardzo idzie mi to w film, który oglądałam i bardzo mi się podobał. Bez końcówki, bo ta durna baba mnie wkurzyła.
    Jak wolicie? Żeby Simon się ścigał czy też mają pokiereszować mu tą niewątpliwie przystojną twarz? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. pokiereszuj :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak już jest nieczułym draniem to niech chociaż buźkę ma ładną :) Chyba że może trafi się jakiś wypadek np. na motorze...

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiem!
    Straci czucie w dolnej połowie ciała i będzie to mój pierwszy utwór o miłości platonicznej...
    Będą się trzymali za ręce, ronili łzy, słuchali świergotu ptaszków.......
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet ze sparaliżowanym dołem można czynić cuda :).

      Usuń
  13. Kiedy będzie jakaś część dodana Babeczko? :) bo potrzebuję Twojego opowiadania na poprawę humoru!

    OdpowiedzUsuń
  14. A może mały męski maraton walki+wyścigi Iii

    OdpowiedzUsuń
  15. Babeczko czy dziś po północy można się spodziewać jakiegoś twojego tekstu ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Babeczko czy mogłabyś napisać mi w jakiej kolejności będziesz dawać opowiadania i kiedy

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne opowiadanie :3 Ja dopiero zaczynam i zapraszam do mnie, rada od kogoś doświadczonego na pewno się przyda :D (http://czekoladowaopowiada.blogspot.com/) Pozdrawiam Czekoladowa *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej!
    W jednej chwili pożarłam wszystkie Twoje opowiadania! Są świetne. Czekam na dalszy ciąg tego - czytałam je wcześniej i chyba było troszkę inne? Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajne opowiadanie! Lecz... gdzie następna część? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale on równie przerwał, równie nagle jak zaczął.- coś w tym zdaniu zjedzone/przekrecone zostało.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zmienione? Hmm... W dalszych częściach też ?:-p bardzo mi się ta wizja podoba.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.