Kierując się opiniami czytelników, a także własną intuicją, postanowiłam zmienić prawie połowę tego, co napisałam. Faktycznie, czytając starą wersję, coś mi tam nieprzyjemnie zgrzytało w niektórych momentach. Czegoś brakowało.
Trzy mile dalej pod tym samym niebem (III)
Nie dosłyszała w jego
głosie kpiny. Nie zauważyła drwiącego uśmiechu. Zdezorientowana i odrobinę
przerażona, zrobiła to, co podpowiadało serce. Wspięła się na palce i
zarzuciwszy mu dłonie na kark, pocałowała. Miał szorstkie, gorące usta. I
absolutnie nie pozostał obojętny…
Dopiero po dłuższej
chwili udało jej się oderwać i odsunąć go na bezpieczną odległość.
– Ach kociaku!…
Zrobimy tak – jeśli wrócę jako zwycięzca dostanę dużo więcej! Umowa stoi?
– Nie kupczę moją
cnotą – odparowała urażona, czując jak jej policzki czerwienieją. Odepchnęła go,
z urazą patrząc w ciemne, rozbawione oczy.
– Cnotę możesz
zatrzymać, istnieją jeszcze inne sposoby. – Mrugnął okiem i zniknął w tłumie,
nie dając oburzonej Tess okazji do ostrej riposty. Nie była głupia, doskonale
zrozumiała, co miał na myśli.
Startowało tylko
dziesięciu zawodników. Każdy wystrojony w ciuchy o krzykliwych kolorach,
ozdobach udziwnionych, aż do przesady. Wśród nich wszystkich Simon zdawał się
być niemal duchem, niezauważalnym cieniem w tym swoim prostym, ciemnoszarym
kombinezonie.
Ale Tess nie ciekawili wielobarwni
cudacy, nie interesowały stawiane zakłady, o to, kto tym razem będzie
zwycięzcą.
Wpatrywała się tylko w
jeden punkt, w pochylonego nad swą maszyną zawodnika numer siedem.
Gdzież u diabła był ten
jego nawigator?
W końcu zauważyła
niepozornego, cherlawego okularnika, który zjawił się tuż obok Simona. Przez
chwilę obaj rozmawiali, po czym pożegnali się serdecznym uściskiem dłoni i
chudzielec udał się na miejsce dla nawigatora.
Można powiedzieć, że
odetchnęła z ulgą. Przynajmniej częściowo.
Potem pojawiły się
kolejne niewesołe myśli. Wspomnienia pogłosek, że połowa biorących udział w
takich wyścigach, lądowała na cmentarzu, dwóch czy trzech w szpitalu, a do mety
docierała pozostała garstka.
Po co on to robił? Dla
pieniędzy? Dla sławy? Po co narażał własne życie w tak lekkomyślny, pozbawiony
sensu sposób?
Zacisnęła dłonie w
pięści, bo zawodników wezwano na start. Ustawili się w jednym rzędzie, mierząc
czujnie spojrzeniami, nerwowo dotykając pedału gazu.
A potem ruszyli. Huk silników
zlał się w jedno, z głośnym wyciem ogarniętego euforią tłumu. Tess najchętniej
zamknęłaby oczy i przeczekała ten cały wyścig, ale okazało się to jeszcze
gorszym rozwiązaniem. Wśród tego całego hałasu, trudno było wyłowić głos
informujący o tym, kto prowadzi.
Z początku czuła tylko
dławiące przerażenie i oszalałe z emocji serce, które biło z taką siłą, jakby
chciało się z niej wydostać.
Potem dała się ponieść
emocjom, krzyczała razem z pozostałymi, wiwatowała, przestała zwracać uwagę na
to, że odpadali kolejni zawodnicy. Obchodził ją tylko Simon.
A ten od samego
początku był na prowadzeniu. Wyglądało to niemal, jakby pokonał wszystkich od
niechcenia, bez jakiegokolwiek trudu.
Dojechał do mety, a
chwilę później dwóch innych zawodników. Reszta nie miała tego szczęścia, ale
Tess ani trochę nie obchodziło, co się z nimi stało.
Po przeżytych emocjach
wciąż miała miękkie kolana. Rozkrzyczany, ogarnięty szałem tłum falował,
wykrzykując imię swego bohatera. Pomimo wrodzonej pewności siebie, Tess czuła
się zagubiona i zdezorientowana. Xander gdzieś zniknął, a Simona otaczało tyle
osób, że ciężko było przebić się przez ten żywy mur. Dosłownie przepychała się
łokciami. W końcu dotarła niemal do celu, czerwona i spocona, z włosami w
malowniczym nieładzie.
Oczywiście miała zamiar
rzucić się zwycięzcy na szyję, częściowo także z powodu ulgi jaką czuła. W
końcu był cały i żywy, a w dodatku wygrał.
Tylko, że miejsce przy
jego boku było już zajęte…
Simon całował namiętnie
jakąś na wpół nagą brunetkę, o wyraźnie wyeksponowanych walorach i nieziemsko
długich nogach. Jedną dłoń wplótł w jej włosy, drugą zaciskał na krągłym
pośladku, nie pozostawiając patrzącym cienia wątpliwości co do czerpanej z tego
przyjemności.
Tessa zamarła, czując
na dławiący ucisk w gardle i gorycz w sercu, bijącym tak mocno, iż wydawało
się, że w każdej chwili wyrwie się z piersi. Nagle poczuła się małą, nieciekawą
szarą myszką, która czym prędzej powinna czmychnąć do swej norki.
Oczy wypełniły jej się
łzami i wtedy napotkała wzrok Simona, wciąż całującego nieznajomą lafiryndę. Drwiący,
wyraźnie dający jej do zrozumienia, że woli właśnie taką nagrodę…
Odwróciła się i z całej
siły zaczęła przeciskać się w odwrotną stronę. Nie zważała na to, że drze
ubranie, że z wytwornej fryzury nie pozostało nawet wspomnienie, że zgubiła
gdzieś torebkę. Chciała uciec, jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od
niego. Po co w ogóle tu przyszła? Co właściwie sobie wyobrażała?
W końcu udało jej się
wyrwać. Zdjęła buty i odrzuciła je na bok. Co jej po kilkucentymetrowym
obcasie, skoro i tak miała krótkie, solidnie zbudowane nogi? Nie takie, które
sięgają nieba…
Otuliła się ramionami i
wybuchła płaczem. Miała w nosie co pomyślą mijający ją ludzie, zresztą i tak
nikt nie zwracał na nią uwagi.
Nie pamiętała jak i
kiedy dotarła do domu. Nie odebrała telefonu od Alex, mimo że ta dzwoniła
niemal bez przerwy. W końcu napisała tylko krótką wiadomość, że jest cała i zobaczą
się jutro.
Czuła, że jej serce
rozpadło się na całkiem malutkie kawałeczki. Tym razem nie musiała przed sobą
ukrywać, że najzwyczajniej w świecie, lecz także całkiem głupio i niepotrzebnie
się zakochała.
***
Alex zamyślona
siedziała przy stole, wciąż wytrwale wystukując numer Simona. Jej randka
okazała się cudowna, zadowolenie przyćmił jednak teraz niepokój o Tess.
Co się mogło stać?
W końcu odebrał.
– Co do diabła się
stało na wyścigach? – wybuchła, gdy tylko zobaczyła jego zaspaną twarz.
Ziewnął i drapiąc się
po nieogolonym podbródku wskazał ręką za siebie.
– Nie jestem sam.
– Miałeś opiekować
się Tess!
– Nie jestem
niczyją niańką – burknął nieuprzejmie. – A z tobą jeszcze sobie porozmawiam –
dodał z pogróżką w głosie.
Nagle jakby zrozumiał,
o kim mowa.
– Czy coś się
stało? – Tym razem okazał wyraźny niepokój. – Chyba wróciła cała i zdrowa?
– Niezupełnie…
Przez chwilę
obserwowała, jak zmienia się wyraz jego twarzy.
– Chcesz
powiedzieć, że ktoś… Kto?! Zabiję drania jak tylko go dorwę! – Zacisnął dłonie
w pięści. Przez chwilę miała wrażenie, że w nagłym napadzie szału roztrzaska
ekran videofonu.
– To stań przed
lustrem i solidnie sobie przyłóż! – powiedziała szyderczo i rozłączyła się.
Następnie zablokowała przychodzące rozmowy i sama położyła się spać, usiłując
nie myśleć o całym tym, bogatym w przeróżne wydarzenia, wieczorze.
4.
Odebrała połączenie
tylko dlatego, że chciała dowiedzieć się jak minęła randka Alex.
– Mów jak było? –
powiedziała zamiast powitania.
Przyjaciółka przyjrzała
się jej z troską. Tess była bardzo blada, a pod oczyma miała ogromne,
ciemnoszare cienie.
– Kochanie, co się
stało?
– Nie martw się
mną. Zawiedzione nadzieje, urażona duma i tym podobne głupoty.
– Powiem tak – w
zasadzie jestem z tego zadowolona.
– No tak…
– Nie zrozum mnie
źle, ale Simon naprawdę nie jest odpowiednim kandydatem do jakichkolwiek
związków.
– Mam chociaż
nadzieję, że Odrin jest?
– Tak – Alex
westchnęła. – I miałaś rację, on rzeczywiście jest taki… Taki…
– Bez jajowy –
podsunęła usłużnie przyjaciółka.
– Delikatny,
marzycielski, czuły. To lepsze słowa – odparowała tamta z wyrzutem. – I właśnie
to mi się w nim podoba.
– No cóż. Akurat
ja nie powinnam się wypowiadać na ten temat.
– Simon to bardzo
zły wybór – Alex ze spokojem spojrzała w jej zmęczoną twarz. – Z różnych
względów. Gdyby tak bardzo nie zależało mi na Odrinie, nigdy nie zgodziłabym
się na ten głupi pomysł z wyścigiem.
– Nie truj! Dobrze
się stało. Budowałabym zamki z piasku, które zmyłaby potem pierwsza lepsza
fala. A tak wiem, czego mogę się po tym dupku spodziewać. Bez urazy – dodała na
wszelki wypadek. W końcu był najbliższym kuzynem Alex.
Ale tamta roześmiała
się z ulgą.
– Muszę kończyć.
Za dwie godzinki wpadnie do mnie Odrin.
Zadumana Tess jeszcze
przed dłuższą chwilę patrzyła na wygaszony ekran. Dotknęłam swoich warg i ze
smutkiem stwierdziła, że to wszystko nic nie było warte.
Wciąż w piżamie,
poczłapała do łazienki. Na szczęście jej rodzice zapowiedzieli dziś rano
trzydniową nieobecność. Mało ją to obeszło, wręcz była zadowolona z takiego
obrotu sytuacji. Przynajmniej mogła się w spokoju pomartwić, kurując złamane
serce.
Z niechęcią spojrzała w
lustro. Potem odkręciła kurki wody przy wannie i do przepastnego wnętrza wlała
prawie całe opakowanie lawendowego płynu. Miała absurdalną ochotę na długą,
bardzo długą kąpiel w bąbelkach.
Ubranie cisnęła w kąt,
rozpuściła włosy i z cichym westchnieniem zanurzyła się w aromatycznie
pachnącej wodzie. I w całej masie piany.
Pod wpływem wilgoci,
jej i tak już kręcone włosy, zwinęły się w jeszcze bardziej wyraziste pukle. Tess
nawinęła jeden kosmyk na palec i z zastanowieniem przyjrzała się jego
ciemnobrązowemu kolorowi. Był nijaki. Nigdy dotąd tak nie myślała, ale teraz…
Chciałaby być nieskończenie piękna, kusząca nogami do nieba i całą masą innych
szczegółów. A tymczasem z lustra wiszącego naprzeciwko, spoglądała na nią
przygaszona, szczupła twarz, o trójkątnym podbródku, ogromnych
brązowo-zielonych oczach i wyrazistych, stanowczych ustach, w otoczeniu całej
burzy ciemnych loków. Nagle przestało się jej podobać, to co widziała.
Pochyliła głowę, otuliła
się ramionami i rozpłakała. Rozczulała się już tak nad sobą dobrą chwilę, gdy
tuż obok usłyszała cichy szelest. Spojrzała w kierunku, z którego dochodził i
znieruchomiała.
Na skraju wanny
wpuszczonej w podłogę, kucał Simon, przyglądając się jej z nieodgadnionym
wyrazem twarzy.
– Co ty tu u
diabła robisz? – warknęła z wściekłością. W panice zanurzyła się aż po
podbródek.
Zaczął się śmiać. Wciąż
bezczelnie pewny swego uroku, wciąż triumfujący.
– Przyszedłem po
swoją wygraną.
– O ile wiem, to
wypłacił ci już ją ktoś inny – odparła z ironią. – Więc wynocha!
– Mogę się
przyłączyć?
Nie odpowiedziała,
tylko zaczęła chwytać to, co miała pod ręką i rzucała w niego. Przed butelką z
szamponem i kostką mydła zręcznie się uchylił. Ale już przed płynem do kąpieli
nie dał rady.
W ciemnych oczach
pojawiła się groźba. Ale Tess nie przestraszyła się tego. Nie zwróciła nawet
uwagi na spojrzenie, którym obrzucił jej na wpół nagie ciało, wynurzające się z
białej piany przy każdym ruchu.
Zacisnął usta, aż
zmieniły się w wąską kreskę.
W ułamku sekundy
znalazł się tuż przy niej i podniósł jej głowę do góry, ściskając podbródek.
– A jednak się
przyłączę – rzekł miękko, wodząc opuszkiem palca po wyrazistych ustach
dziewczyny.
Zsunął dłoń niżej,
docierając aż do ociekających wodą piersi, z resztkami piany.
Ze złością chwyciła go
za nogawkę spodni i nie myśląc nad sensem swych poczynań, pociągnęła w dół, do
wanny.
Wpadł z głośnym
chlupotem, a po całej łazience rozprysła się woda.
Na chwilę całkowicie
się zanurzył, a potem wyprysnął w górę energicznie parskając. Otarł twarz
obiema rękoma z piany, i spojrzał na nią rozbawiony.
– Wynocha z mojej
wanny i mojego domu! – wrzasnęła, złością usiłując pokryć zmieszanie.
– Masz piękny dom
kociaku.
– Ty mnie w ogóle
nie słuchasz?!
– Niezupełnie.
Powiedzmy, że wsłuchuję się w mowę twego ciała – mruknął, przyciągając ją ku
sobie.
– Łapy precz! –
wierzchem dłoni uderzyła go w twarz.
Jej pogardliwy ton,
hardo uniesiony podbródek, jej upór i uroda, podpaliły lont wybuchowej
mieszanki uczuć, od tak dawna kotłujących się w sercu Simona. Z sarkazmem
zdążył jeszcze pomyśleć, że na nic się zdała ubiegła noc, gdy usiłował
zaspokoić zmysły w objęciach przypadkowej kochanki.
Obecność Tess działała
na niego w niewyjaśniony, irracjonalny sposób. W jej towarzystwie pragnął tylko
jednego! Chciał dotyku drobnych dłoni na swej skórze, pocałunków, pieszczot.
A teraz dodatkowo, widok
nagiej Tess, mokrej, zarumienionej, z błyskiem wściekłości w pięknych oczach,
doprowadził go na skraj szaleństwa.
Unieruchomił jej
ramiona i z pomrukiem zadowolenia, zanurzył twarz w sterczących piersiach,
łapczywie pieszcząc każdy ich skrawek, na zmianę ssąc lub przygryzając
stwardniałe sutki.
Wrzasnęła ze złości.
Uśmiechnął się słysząc ten wrzask. A potem wyprostował i spojrzał prosto w
ogromne, błyszczące gniewem oczy. Miała przy tym surowo zaciśnięte wargi i
szybki, płytki oddech.
– Jestem od ciebie
silniejszy Tereso.
– I co ci to da,
kiedy wsadzą cię do mamra z gwałt?
Pochylił się i choć
odsunęła twarz, to i tak nie zdołała uniknąć jego ust. Całował ją powoli, z
ukrytym żarem, nie zważając na okazywaną niechęć. I słusznie, bo Tess nie miała
siły, by zbyt długo się opierać. Po pierwszych sekundach sprzeciwu,
odwzajemniła pocałunek.
A potem chciała więcej,
mocniej.
Nagle stała się niczym
wygłodniałe zwierzę; przylgnęła do Simona, chcą poczuć go każdym milimetrem
nagiej skóry. Pieściła muskularne ramiona, zaciskała palce na mokrym materiale
koszulki.
Ale on równie szybko przerwał, co zaczął.
Ciężko oddychając
wpatrywał się w zarumienioną twarz Tess, w szeroko otwarte pełne podniecenia
oczy.
Nadeszło opamiętanie. Nie
wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego akurat w tym momencie.
– Nie kociaku –
odezwał się w końcu ściszonym głosem, ochrypłym z emocji. – Ten żart zaszedł za
daleko.
– Żart? – Jej oczy
błyskawicznie zmieniły swój wyraz. – Żart?! – wrzasnęła nieoczekiwanie. –
Jestem dla ciebie żartem?!
Chwycił ją i mocno
przytulił do piersi. Próbowała się wyrwać, ale nie miała żadnych szans, Simon
trzymał ją w iście żelaznym uścisku.
– Nie jesteś –
wyszeptał cicho. – Gdybyś była, nie miałbym jakichkolwiek obiekcji, choćby twój
ojciec był samym bogiem.
Rozpłakała się.
– No cicho. –
Lekko się odsunął i ujął jej twarz w obie dłonie. Kciukami delikatnie pieścił
policzki. – Jesteś w moich myślach, nawiedzasz wszystkie sny Tereso, ale nie
możemy. Nigdy nie będę dla ciebie odpowiedni.
– Ty, głupcze! Ty
skończony idioto! – uwolnione dłonie zacisnęła w pięści i w takt każdego słowa
uderzała w jego pierś.
Przełknął ślinę. Powoli
głos zdrowego rozsądku przestał się liczyć. Już dawno powinien był odejść. Ba!
W ogóle nie miał tu przychodzić. Ale tęsknota, by ponownie ujrzeć jej twarz,
dotknąć ust, była zbyt wielka.
– Jak taka krucha
dziewczyna może doprowadzić do prawdziwego szaleństwa? – spytał w zadumie,
przesuwając dłonią po zgrabnym obojczyku, docierając do krągłej piersi.
– Dlaczego wczoraj
postąpiłeś tak podle?
– Nie jestem…
– Cicho! –
położyła mu palec na ustach. – Przestań!
Dłoń Simona zawróciła
ku jej twarzy. Niesłychanie delikatnie pieściła policzek, przesunęła się
nabrzmiałych wargach, figlarnie musnęła czubek nosa.
Pochylił się i oparł
czoło o czoło Tessy. Spojrzał głęboko we wzniesione ku górze oczy dziewczyny.
– Nie odchodź –
szepnęła cichutko.
– Nie jestem z
kamienia Tess. A ty doprowadzasz mnie do szaleństwa.
– Chcę więcej.
– Gdzieś ty była
całe moje życie? – uśmiechnął się czule.
– Trzy mile dalej,
pod tym samym niebem – odwzajemniła uśmiech.
– Aż trzy mile… –
Jego źrenice pociemniały. Nagle pocałował ją, głodny, spragniony, ale wciąż panujący
nad swymi czynami. To był pocałunek pełen żaru, ukrytej namiętności.
– Muszę iść…
– Jesteś cały
mokry.
– Wyschnę po
drodze. Albo przebiorę się u tej laski, którą wczoraj poznałem.
Zielone oczy
pociemniały. Tess zagryzła wargi, znieruchomiała i z całych sił usiłowała
powstrzymać cisnące się łzy. Jak ten drań mógł?
Ale Simon nie odszedł
bez pożegnania. Skapitulował. Nie potrafił kłamać, patrząc w te jej piękne,
szczere oczy.
– Och, kociaku! Czarujesz
mnie uśmiechem od samego początku.
– Zaklęcie miłości
to moja specjalność! – Sama nie rozumiała, skąd brała tak odważne słowa.
Ale on zrozumiał. Delikatnie
dotknął kuszących swą miękkością warg i wyszeptał:
– W takim razie,
muszę powiedzieć, że chyba zadziałało, bo się w tobie zakochałem…
A potem po prostu
wyskoczył z wanny i nie odwracając się, wyszedł.
Znieruchomiała z
wrażenia Teresa, jeszcze bardzo długo tkwiła nieruchomo w miejscu, usiłując uspokoić
bijące jak oszalałe serce.
link do części IV - klik
Hmm, faktycznie ta wersja bardziej mi sie podoba. Czekam na ciąg dalszy. No i oczywiście na zakończenie Historii... Czuje, że tamto opowiadanie zmierza już w dobrym kierunku, więc czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, jak każde twoje Babeczko, ale strasznie stęskniłam się za Darrenem i "Pechową dziewczyną" ;]
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać jakiejś kontynuacji tego tekstu ?
I oczywiście z niecierpliwością czekam na "Historię pewnego nieporozumienia"
Wierna fanka ;]
Babeczko, zaczął się rok szkolny, idzie jesień... Możemy się spodziewać dzisiaj Historii?
OdpowiedzUsuńProszę :)
I kolejna fantastyczna powieść której nie będę mogła się doczekać
OdpowiedzUsuńDlaczego wydaje mi sie ze podobną historię kiedys gdzies widzialam...np. W kinie?;-)
OdpowiedzUsuńA może film był inspiracją?
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się film "Trzy metry nad niebem" :D
OdpowiedzUsuńZdziwicie się, ale impulsem pomysłu była historia Candymana :) oraz własny utwór pt: Ułuda.
OdpowiedzUsuńI to, że wciąż chciałam napisać wybitne dzieło sf :)))
Już nawet zastanawiałam się, czy by nie zmienić wyścigów na walki, bo faktycznie coś za bardzo idzie mi to w film, który oglądałam i bardzo mi się podobał. Bez końcówki, bo ta durna baba mnie wkurzyła.
Jak wolicie? Żeby Simon się ścigał czy też mają pokiereszować mu tą niewątpliwie przystojną twarz? ;-)
pokiereszuj :))
OdpowiedzUsuńścigał
OdpowiedzUsuń!:D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak już jest nieczułym draniem to niech chociaż buźkę ma ładną :) Chyba że może trafi się jakiś wypadek np. na motorze...
OdpowiedzUsuńWiem!
OdpowiedzUsuńStraci czucie w dolnej połowie ciała i będzie to mój pierwszy utwór o miłości platonicznej...
Będą się trzymali za ręce, ronili łzy, słuchali świergotu ptaszków.......
:D
Nawet ze sparaliżowanym dołem można czynić cuda :).
UsuńKiedy będzie jakaś część dodana Babeczko? :) bo potrzebuję Twojego opowiadania na poprawę humoru!
OdpowiedzUsuńA może mały męski maraton walki+wyścigi Iii
OdpowiedzUsuńBabeczko czy dziś po północy można się spodziewać jakiegoś twojego tekstu ?
OdpowiedzUsuńBabeczko czy mogłabyś napisać mi w jakiej kolejności będziesz dawać opowiadania i kiedy
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :3 Ja dopiero zaczynam i zapraszam do mnie, rada od kogoś doświadczonego na pewno się przyda :D (http://czekoladowaopowiada.blogspot.com/) Pozdrawiam Czekoladowa *.*
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńW jednej chwili pożarłam wszystkie Twoje opowiadania! Są świetne. Czekam na dalszy ciąg tego - czytałam je wcześniej i chyba było troszkę inne? Pozdrowionka!
Bardzo fajne opowiadanie! Lecz... gdzie następna część? :)
OdpowiedzUsuńAle on równie przerwał, równie nagle jak zaczął.- coś w tym zdaniu zjedzone/przekrecone zostało.
OdpowiedzUsuńDzięki, już poprawiłam :-)
UsuńZmienione? Hmm... W dalszych częściach też ?:-p bardzo mi się ta wizja podoba.
OdpowiedzUsuń