sobota, 13 lipca 2013

Pechowa dziewczyna (III)

link do części II - klik
 
         Pechowa dziewczyna (III)

Siedziała na werandzie i w milczeniu pałaszowała sporą porcję lodów. Niestety, tym razem ulubiony deser nie zdołał odegnać wszystkich problemów.
Operacja mamy trwała ponad trzy godziny. Całe szczęście, że wykryty przed kilkoma tygodniami guz, okazał się w pełni usuwalny.
To właśnie od tego dnia, gdy dowiedziała się o jej chorobie, po raz ostatni widziała Darena. Od tego czasu słuch po nim zaginął. Za to w pobliskim miasteczku popełniono kolejne krwawe morderstwo.
Ogromnie trudno było pogodzić własne wyobrażenie na temat demona, z tym co działo się dookoła. Pewnie że był irytujący, wciąż ględził o zemście i zabijaniu, ale… No właśnie. Czy tylko jej nie wydawał się groźny?
Ostatnie spotkanie z Aleksandrem zakończyło się fiaskiem. On usiłował wbić Tanji do głowy, by trzymała się z dala od Darena, ona zaś usiłowała udowodnić mu, że nie ma racji.
Wtedy pokazał zdjęcia. Nie spytała skąd je ma. Powiedzieć, że były okropne, to zbyt mało. Jeśli to naprawdę demon był sprawcą tego wszystkiego… Boże!  
Nie mogła sobie przypomnieć, w którym to dokładnie momencie zorientowała się, że się zakochała. Tylko, że wybranek był demonem z piekła rodem, marzącym jedynie o tym, by ją zaliczyć. Czasami, ale tylko czasami dostrzegała w nim coś więcej. A może były to jej płonne nadzieje?
Z zadumy wyrwał ją dotyk czyjejś dłoni.
- Jak operacja?
- Dobrze – uśmiechnęła się do siadającego naprzeciwko Aleksandra. Ale zaraz potem spoważniała, widząc na jego twarzy malującą się wyraźnie troskę.
- Coś się stało?
- Popełniono kolejne morderstwo. Tym razem cała rodzina.
Pobladła tak bardzo, iż spojrzał na nią zaniepokojony.
- Daren?
- Sęk w tym, że nie wiadomo. Owszem, pierwsze było z pewnością jego dziełem. Ale co do następnych… - zasępił się. – Brak jakichkolwiek dowodów, żadnego tropu czy chociażby poszlaki.  
- Cała rodzina… To nie pasuje do Darena.
- Daruj dziewczyno, ale zbyt mało o nim wiesz, żeby tak sądzić.
- Sam powiedziałeś, że brak dowodów?
- Akurat Daren jest bezczelnym i aroganckim typem, który nie kłopotałby się z zacieraniem za sobą śladów. I tylko dlatego podejrzewam, że być może to nie on za tym stoi.
- Wiesz, gdzie teraz się podziewa?
- Podejrzewam, że siedzi w tej norze, którą nazywa mieszkaniem.
- Jedziemy do niego. – Błyskawicznie wstała i sięgnęła po torebkę.
- A twoja mama?
- I tak wpuszczą mnie do niej dopiero za kilka godzin. Mam jechać sama?
- To zły pomysł. – Aleksander nie ruszył się z miejsca i posłał jej twarde spojrzenie. – Niby co chcesz tym osiągnąć?
- To będzie tylko rozmowa.
- Jesteś żywym dowodem jego porażki. Kiedyś nie będzie w stanie nad sobą zapanować.
Nieoczekiwanie się uśmiechnęła.
- Miał tyle okazji, by mnie zabić. Mam przeczucie…
- To za mało! – przerwał brutalnie.
- Podaj mi adres – zażądała ze spokojem. – Proszę.
Bez słowa nabazgrał coś na karteczce wydartej z notatnika i położył na stole.
- Ale pamiętaj o jednym – ostrzegł. – Nie ma grzecznych demonów.
Była na niego odrobinę zła. Dlaczego traktował ją jak małe dziecko? Poza tym, akurat jeśli chodzi o Darena, to była stuprocentowo pewna, że ma rację. Na początku bała się, że całkiem go straciła, że nie uniknie krwawej zemsty.
Ale wtedy, tam na schodach tarasu… Dałby głowę, że chciał ją pocałować.
Więc może nie wszystko jeszcze przegrane?
Kwadrans później stała na klatce schodowej ponurego, zaniedbanego budynku. Drzwi, do których zapukała drżącą dłonią, wyglądały znacznie gorzej niż pozostałe.
Po chwili otwarły się ze skrzypieniem, ukazując zasępioną twarz Darena.
- Czego chcesz? – warknął przez powstałą szparę.
- Porozmawiać.
- Jestem zajęty?
- Czym? – Nic nie mogła poradzić na to, że w głosie zadźwięczała ironia. – Obgryzaniem kości niewinnych dziatek? Czy też może układaniem pasjansa?
- Suka! – odparł z nienawiścią. – A wejdź, jeśli tego koniecznie tak chcesz. Na swoją własną odpowiedzialność.
To co ujrzała w środku, na dłuższą chwilę pozbawiło ją głosu. Ani jeden mebel nie był cały, ani jedno okno nienaruszone. Wszędzie walały się zużyte opakowania po jedzeniu i puste butelki.
- Boże! – jęknęła. – Co to ma być?
- Moje mieszkanie – wzruszył ramionami i usiadł na kanapie, sięgając po na wpół opróżnioną flaszkę.
- Raczej obraz nędzy i rozpaczy… Och! – Przysłoniła usta dłonią. – Tam biega karaluch!
- Gdyby tylko jeden – mruknął. – W łazience jest ich cała kolonia.
- Daren! Tak nie można! Trzeba tu posprzątać.
- Chyba żartujesz? – spytał złowróżbnym tonem. – Łapy precz od mojego lokum!
- To nie lokum, to najprawdziwszy chlew!
- Ale mój własny.
- O, tak! Temu nie da się zaprzeczyć.
Podeszła bliżej i ujmując się pod boki, stanęła tuż naprzeciwko siedzącego demona.
- Wstawaj! Musimy…
- Nic nie musimy! – wrzasnął znienacka, zrywając się z kanapy. – Wynocha!
- Nie ma mowy – bez problemu odwzajemniła jego wściekłe spojrzenie. – Ja wiem, że w brudzie i nieporządku, rośnie w siłę złowroga moc, ale to… Daruj! Zaraz dostaniesz szmatę oraz miotłę, a potem zaczniemy od tego chlewu tutaj – zatoczyła dłonią krąg.
Czerwona mgła pojawiła się przed oczyma Darena. Co za!… Przylazła tu nieproszona, w ogóle się go nie bała, a teraz na dodatek kazała zajmować się głupimi porządkami. Niedoczekanie jej! On tam lubi ten, hm, rozgardiasz. Trzeba w końcu nauczyć ją moresu.
Walną trzymaną butelką o podłogę i pełnym wściekłości ruchem, pchnął dziewczynę do tyłu, przygwożdżając ją do ściany.
- Przyszłaś tu, bo myślisz, że nie dam rady cię skrzywdzić? Jesteś tego pewna? Jesteś? – ryknął, chwytając ją za ramiona i potrząsając.
- Jestem, bo masz poważne kłopoty. Wiesz o czym mówię, prawda?
Zmełł w ustach przekleństwo. I z większą siłą ścisnął szczupłe nadgarstki dziewczyny.
- Po cholerę miałbym zajmować się takimi głupotami?
- Racja. Zajmijmy się porządkami.
Czy ona w ogóle słuchała co mówił? I dlaczego patrzyła na niego tak dziwnie? Jakby z czułością…
- Jak ja cię nienawidzę! – warknął.
A potem gwałtownie się pochylił.
- Nienawidzę cię… - dyszał ciężko, pokrywając pocałunkami całą twarz, policzki i usta. – Mam ochotę zabić, rozerwać na strzępy… - jęknął, kiedy drobna dłoń dziewczyny spoczęła na twardniejącej męskości.
- Uhm – wymruczała, przygryzając zębami płatek jego ucha i drżącą ręką rozpinając zamek spodni. – Właśnie widzę… - Płynnym ruchem osunęła się na kolana.
- Ale najpierw muszę… - Odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy, czując jak dziewczyna pieści przez materiał bielizny, nabrzmiałego członka. – Muszę…
To było cudowne! Myśli splątały się i rozpłynęły, pozostawiając jedynie czystą, pierwotną żądzę. Pragnął jej tak bardzo, że wszystko inne przestało się liczyć, stało się nic nie znaczącą drobnostką.
Tanja była nie mniej podniecona niż on. Zniknęła gdzieś cechująca ją powściągliwość, cała nieśmiałość i ostrożność. Ustami pieściła ogromną, gorącą męskość demona, dłońmi gładząc owłosione niczym u fauna, uda. Wszystkie uprzednio podjęte postanowienia ulotniły się, przestały być ważne. Chciała tylko jednego – kochać się z Darenem. Nawet jeśli miałby to być czysto fizyczny akt.
Podniósł ją i w pośpiechu pozbywając się plączących wokół nóg, spodni, skierował ku sofie. Zarzuciła ramiona na jego barki i spojrzała; oczy miała pełne podniecenia i pożądania. Niczego więcej mu nie było trzeba, by wpić się w cudownie miękkie usta, zanurzyć dłonie we włosach i całować ją niemal do utraty tchu. A jednocześnie pieścić każdy zakamarek ponętnego ciała dziewczyny, dotykać aksamitnej skóry, poczuć każda wypukłość i brutalnie zrywać ubranie.
Przerwał i obróciwszy ją tyłem do siebie, pchnął tak, aby uklękła na tapczanie z pupą wypiętą w kierunku jego sterczącego narządu.
Dał krok do przodu i… Przerażona Tanja obejrzała się do tyłu, gdzie rozległ się pełen bólu oraz wściekłości ryk, a potem znieruchomiała. Szczerze mówiąc, wyobrażając sobie scenę erotyczną, nigdy w życiu nie przyszłoby jej do głowy coś tak absurdalnego.
Bo na swoje nieszczęście Daren całkowicie zapomniał, że godzinę temu rozbił tuż pod sofą jedną z butelek. I teraz, zupełnie przypadkowo, ale też z niesłychaną precyzją, wdepnął gołą stopą w największy i najostrzejszy kawałek. Zrobił to z takim impetem, że ostrze przebiło się na wylot i teraz sterczało z rany, która dość obficie zaczęła broczyć krwią.
Kwadrans później siedział ponuro zadumany na kanapie, z opatrunkiem na poszkodowanej nodze. Obok stała Tanja, z całych sił usiłując się nie roześmiać.
- Goi się wszystko na tobie w błyskawicznym tempie. Jutro już nie będzie śladu.
- Taaa… To cholernie pocieszające.
Przygryzła wargi, odwracając wzrok.
- A mówiłam, że powinieneś posprzątać.
- To nie wina bałaganu, tylko twoja! Od samego początku przynosisz mi pecha – warknął, nienawistnie mrużąc oczy.
- To niby ja zostawiłam to szkło na podłodze?
- Już lepiej sobie idź. – Odchylił do tyłu głowę, zamykając oczy.
Wpatrywała się w niego zdumiona. Coś podobnego? On naprawdę chce, by sobie poszła?
- Darenie… - Usiadła obok niego i delikatnie dotknęła szorstkiego policzka. Nawet nie drgnął. – Ja chciałam tylko się z tobą kochać…
Łypnął na nią podejrzliwie jednym okiem.
- To nie jest trzecia randka.
- Myślę, że nie będzie nawet pierwszej – uśmiechnęła się, przytulając do jego boku. – Trochę szkoda – westchnęła cichutko.
Tym razem spojrzał na nią o wiele uważniej.
- Co sprawiło, że tak szybko zmieniłaś zdanie?
- Nie powiedziałabym, że szybko.
- Wykręcasz się od odpowiedzi.
- Nie wykręcam. Podobałeś się mi od samego początku. Tylko nie ufałam twoim zamiarom. Byłeś uśmiechnięty i serdeczny, a jednocześnie w oczach miałeś tyle pogardy i lekceważenia. Zmieniłeś wtedy wygląd, ale nie wnętrze.
- Też mi się znalazła pani psycholog – burknął. Ale nie odepchnął wtulonej w jego ramiona dziewczyny. Ba, nawet nieznacznie ją ku sobie przyciągnął.
- Ha! To powiedz mi co sprawiło, że ty zmieniłeś zdanie?
- Nie mówiłem, że rezygnuję z zemsty.
- Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz po tym wszystkim, tam w gabinecie, to miałeś autentyczną ochotę rozszarpać mi gardło.
- Nadal mam!
- Kłamczuch – mruknęła mu do ucha.
- Chcesz się przekonać?
- Mmm… - ustami dotknęła jego warg. Wbrew temu, co mówił, nie zaprotestował, tylko oddał pocałunek.
- Ja dostanę przez ciebie szału.
- Dlaczego nie? – roześmiała się głośno. Potem pochyliła się i oparła czołem, o jego czoło. Z rozbawieniem wpatrywała się w pełne złości, zielonożółte oczy demona.
- Och, Darenie! W zasadzie przyszłam tu, bo masz poważne kłopoty.
- Wiem – mruknął, odwracając głowę. Co się z nim działo? Czuł dziwne zakłopotanie i… wstyd? Tak idiotycznie wdepnąć w durny kawałek szkła. To musiało niesłychanie głupio wyglądać. Wielki, potężny demon, skaczący na jednej nodze, z gołym przyrodzeniem i broczącą krwią, stopą. Czy mógł bardziej się skompromitować?
Wspomniał pewną sztachetkę płotu i z kwaśną miną doszedł do wniosku, że mógł.
- Wy, ludzie, jesteście dziwni.
- Tak wiele się znów od nas nie różnisz.
- Oj, wiele, wiele – powiedział ponuro. – Ty chcesz się ze mną kochać, bo wierzysz, że nawrócisz mnie na drogę cnoty i dobra. A ja po prostu chcę cię przelecieć.
Nie wyglądała na urażoną.
- No cóż… Większość facetów tak myśli.
Wyprostował się gwałtownie.
- Kto? – syknął. – Mów, to go rozerwę na strzępy!
- To było tak ogólnie. – Posłała mu poważne spojrzenie. - Darenie, czy ty jesteś o mnie zazdrosny?
- Zgłupiałaś czy co? – ryknął nieoczekiwanie rozwścieczony. – Nigdy w życiu! Jak tylko cię zerżnę, to poczujesz smak mojej zemsty!
Trudno było dogadać się z kimś, kto za wszelką cenę chciał uchodzić za spragnionego krwi, okrutnika.
Tylko, że wciąż ją trzymał w ramionach… W tej chwili Tanja wiele by dała, by wiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w jego duszy i umyśle.
- To ja już nic nie rozumiem. Dlaczego każesz mi wyjść?
Zamknął oczy i w duchu wyrecytował całą wiązankę przekleństw. Najpierw pozbawiła go zwycięstwa. Przez nią został skazany na wygnanie. A teraz na dodatek zniszczyła takie piękne, krwawe plany zemsty. Nie… On już po prostu nie miał sił!
- Za co? – jęknął. – Za co mnie to wszystko spotyka?
- Śmiem twierdzić, że z pewnością masz wiele grzechów na sumieniu.
- Jestem demonem! Zło to moja druga natura! Co ty sobie myślisz? Że się ustatkuję i dorobię gromady małych pół demoniątek? – spytał z sarkazmem.
- Właśnie... – Zamyślona Tanja delikatnie gładziła ręką jego nagi tors. – Tak sobie myślę – co z tobą będzie? Bo według kościoła…
- Jakikolwiek kościół ma gówno do tego! To równoległy świat, do którego prowadzi tylko jedna brama. To ją miałem otworzyć.
- A więc, czym, kim ty jesteś Darenie?
- Teraz już bezdomnym banitą – mruknął, lekko zezując w dół. Doskonale czuł w jakich zakazanych rejonach błądzi jej dłoń.
Pokręciła zrezygnowana głową i przerwała pieszczotę.
- No dobrze. I tak mieliśmy porozmawiać na inny temat. Tych wszystkich morderstw.
- Dotarły do mnie jakieś słuchy.
- Nie wierzę, że to twoja sprawka.
Prychnął z pogardą. Chociaż poniekąd miała rację.
- Raz mi się zdarzyło – odchrząknął. – Ale reszta, to już nie ja. Dopiero miałem zacząć. Najpierw twoja rodzina, jeden po drugim, a na samym końcu ty. W mękach i…
- Och, cicho bądź! – I zamknęła mu usta pocałunkiem. Miała już dość wysłuchiwania w kółko o planach zemsty. Tym bardziej, że kompletnie przestała wierzyć w ich realizację.
Wciąż był głodny jej ust. Nadal smakował je, niczym najwytrawniejszy deser, oszołomiony ich aromatem. Lecz tym razem nie zamierzał się ugiąć.
Odsunął dziewczynę na pewną odległości i spojrzał na nią mrużąc oczy.
- Nie ma mowy – powiedział złośliwie. – Dopiero na trzeciej randce. Nie jestem znów, aż tak łatwym demonem…
Najpierw patrzyła zdumiona, potem zaczęła się śmiać. Cmoknęła go w czubek nosa i wstała, z wciąż rozbawioną miną.
- Dobrze, w takim razie zapraszam cię na kolację, jutro wieczorem. Aha. Mieszkam teraz sama, tu masz nowy adres. – Wyjęła z torebki wizytówkę i położyła na stoliku.
- Od kiedy? – mruknął, przyglądając się ukradkiem jak usiłuje doprowadzić do porządku podarte ubranie.
- Od jakiegoś tygodnia. Jeszcze całkiem się nie zadomowiłam, ale i tak jest lepiej niż u ciebie…
- Nie truj. Posprzątam trochę w wolnej chwili.
- Czyli co? Zrobisz miejsce na nowe butelki?
- Idź już lepiej i mnie nie denerwuj!
- Będziesz jutro? Wbiję się w szałową kieckę i seksowną bieliznę…
Po raz pierwszy zauważyła, że po jego ustach błąka się coś na kształt uśmiechu.
- Myślisz, że to ci pomoże?
- Od razu wyskoczysz ze spodni – spojrzała szelmowsko.
- Mówiłem, że jesteś napaloną suką.
Bez słowa, usiadła mu okrakiem na kolanach i ujęła szczupłą twarz w swoje dłonie.
- Darenie, możesz opowiadać, że marzysz o rozszarpaniu mi gardła, o krwawej zemście i tym podobnych ekscesach. Możesz być wredny i uszczypliwy. Ale nigdy więcej, pod żadnym pozorem, nie określaj mnie tym słowem. Zrozumiałeś?
- Bo co? Su…
Zasłoniła mu usta ręką. Bardzo długą chwile patrzyła w pełne złośliwej satysfakcji oczy demona.
- Bo jeśli chcesz się tak do mnie zwracać, to nie przychodź jutro. Ani nigdy później.
- Będę mówił, co mi się podoba – burknął nieuprzejmie. Jednak opanował chęć nazwania jej tak ponownie. Z trudem, ale dał radę. Bo Tanja wyglądała niezwykle poważnie i miał wrażenie, że tym razem nie żartuje. – A teraz złaź ze mnie i wynocha!
- Uhm… Twa niechęć jest niemal wyczuwalna – zażartowała. – Dokładnie tam – wskazała na jego krocze.
- Wynocha, bo sam cię wyrzucę! – wrzasnął nieoczekiwanie.
Wzruszyła ramionami i chwyciła torebkę, a stojąc już w progu, posłała mu całusa.
Chwilę później o zamknięte już drzwi uderzyła pusta flaszka. A za nią jeszcze kilka kolejnych.

link do części IV - klik

7 komentarzy:

  1. Uf,zaspokoiłaś na niedługi czas moją ciekawość.
    Z niecierpliwością proszę o więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tak samo jak przedmówca proszę o kolejne części losów Tanji i Darena:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię ich:) czekam na POMYŁKĘ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też chcę Pomyłkę, ja też!
    świetna jest ta opcja dodawania kiedy Cię nie ma;)
    mam nadzieję, że odpoczywasz i napelniasz głowę nowymi pomysłami;)
    pozdrawiam,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiste :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne jak każde Twoje opowiadanie - mam tylko jedną refleksję. Mało prawdopodobne mi się wydaje zachowanie, kiedy matka jest w szpitalu i miała poważną operację, a zamiast być przy niej lub przynajmniej w jakiś sposób myśleć o niej, Tanja najspokojniej w świecie wędruje do Darena...:P Sama rozumiesz;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słuszna refleksja :)))
    Też miałam takie wrażenie, ale "Pechowa dziewczyna" to zaledwie wersja beta, jeśli mogę to tak ująć.
    Teraz wiem, co mam poprawić w pierwszej kolejności.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.