piątek, 21 czerwca 2013

Niekompletni (IV)

Ale ostrzegam, że kolejne części będą w przyszłym tygodniu!

link do części III - (klik)

 
           Niekompletni (IV)

Rozdział 5 - Impuls 
Powoli wynurzała się z ciemności. Pierwsze co zobaczyła, to przytłaczający baldachim nad ogromnym łożem, na którym leżała. Ostrożnie poruszyła szyją i syknęła, czując jak tysiące drobniutkich igiełek wbija się w tył jej głowy. Musiała upłynąć dość spora chwila, zanim zdecydowała się uczynić ponowną próbę. Było odrobinę lepiej, wciąż wszystko wirowało, żołądek wyczyniał jakieś dziwne sztuki, ale podtrzymując się jednego ze słupów wspierającego baldachim, zdołała usiąść. Lewą stronę pokoju zajmowało ogromne okno, za którym widniało gwiaździste niebo i szumiały czarne wierzchołki drzew. Po prawej widniały dwie pary drzwi, jedne z nich były lekko uchylone, ale ponieważ panowała za nimi nieprzenikniona ciemność, nie zdołała nic zobaczyć. Na wprost zaś znajdował się kominek, w którym wesoło trzaskał ogień, rozpraszając panujący w pomieszczeniu mrok. Przed kominkiem stały dwa ogromne fotele ze złoconymi oparciami. I w zasadzie to, wraz z łóżkiem i małym okrągłym stolikiem, stanowiło jedyne wyposażenie pokoju. Odetchnęła głęboko kilka razy i poczuła jak mdłości mijają, a sufit przestaje wirować. Potem ostrożnie postawiła nogi na zimnej kamiennej posadzce i niepewnie stanęła, wciąż podtrzymując się pomocnego słupka.
„Łazienki” - pomyślała w panice. Z nadzieją dotarła do tych lekko uchylonych drzwi i ręką wymacała na ścianie niewielki przełącznik. Faktycznie, była to niewielka łazieneczka, nędznie oświetlona, bez żadnych akcesoriów, ale teraz nie było to aż takie ważne. Skorzystawszy z toalety, opłukała twarz zimną wodą i spojrzała w lustro, wykrzywiając się do swego odbicia. Włosy miała w nieładzie, pod oczyma głębokie cienie, a usta spierzchnięte.
„Mogliby chociaż odrobinę zadbać o warunki w jakich przetrzymują więźnia” pomyślała z urazą. Jeden ręcznik, maleńkie mydełko, dobrze chociaż, że z boku leżał papier toaletowy. Na koniec napiła się jeszcze odrobiny wody z kranu, zbyt mocno męczyło ją pragnienie, by myślała teraz o przestrzeganiu zasad higieny.  Potem resztką sił dowlokła się do jednego z foteli i niemal padła w jego objęcia.
Co teraz? Dobrze wiedziała, że drugie drzwi są z pewnością dokładnie zamknięte i tak solidne, na jakie wyglądały. Tępo wpatrywała się w trzaskające płomienie, kiedy usłyszała leciutki zgrzyt otwieranego zamka. Jednak brakło jej sił, by sprawdzić kto właśnie przez nie wchodzi. Dopiero kiedy nieznany gość zajął miejsce naprzeciwko niej, oderwała wzrok od ognia i spojrzała na niego. Trudno powiedzieć, żeby widok szeroko uśmiechniętego Kristofera zdołał ją zaskoczyć czy ucieszyć. Na stoliku postawił jednak tacę zastawioną wiele obiecującymi półmiskami i talerzykami, zaraz też obok zapachniało świeżo parzoną kawą. To przywołało wspomnienie ostatnich minut przed utratą świadomości i tego co zrobił jej Siergiej. Przed samą sobą nie musiała udawać jak bardzo ją to zabolało i rozczarowało.
– Przepraszam Nataszo, musieliśmy cię uśpić. – W jego głosie nie pobrzmiewało ani odrobinę skruchy. –  Nie do końca znamy możliwości takich jak ty, więc woleliśmy nie ryzykować. Masz tu kawę, rogaliki i owoce. To na początek. Akurat głodzić cię nie zamierzamy – mówiąc to po kolei odkrywał zawartość srebrzystych półmisków. Podał jej też filiżankę, w połowie napełnioną aromatycznym napojem. – Wiem, że jeszcze mogłaś nie do końca dojść do siebie, więc pij ostrożnie.
Nie zniżyła się aby mu odpowiedzieć, tylko łapczywie chwyciła kawę i niemal parząc sobie usta, wypiła całość. Roześmiał się radośnie i podsunął resztę smakołyków, w milczeniu obserwując jak wszystko znika w zastraszającym tempie. Na samym końcu bez słowa wyciągnęła ku niemu rękę z pusta filiżanką. Bez oporów napełnił ją, tym razem niemal po sam brzeg.
– Co dziś za dzień? – Dopiero teraz zdecydowała się przerwać milczenie.
– Dziewięć dni przed nowiem. O ile dobrze się orientuję, to Siergiej zdążył cię poinformować, że jesteś nam potrzebna w określonym celu?
 – Tak. - Uważała za zbędne tracić niepotrzebnie słowa, zwłaszcza w tej chwili, gdy wciąż jeszcze czuła piasek w oczach i suchość w gardle. – Pewnie nie zapomniał również dodać, że nie bardzo mi się to spodoba?
Kristofer splótł dłonie i lekko pochylił się w jej kierunku.
– Stąd nie ma ucieczki, bardzo dobrze o to zadbałem. To pomieszczenie jest maksymalnie jałowe, jeśli chodzi o jakiekolwiek czary, że nie licz na to, iż ci pomogą.
Po raz pierwszy spojrzała na niego uważnie, unosząc brwi w niemym zdumieniu.
– Przecież ja nie... – Zacisnęła usta. Jak widać Kristofer nie wiedział o niej aż tak wiele, może nie warto uświadamiać go jak bardzo się mylił.
Przez chwilę milczeli oboje, po czym demon wstał i spojrzał na nią z góry.
– Dostaniesz wszystko co potrzebujesz. Tu masz kartkę i długopis, napisz co chcesz. Posiłki o stałych porach, trzy razy dziennie.
Uniosła twarz i z ironią powiedziała:
– Chcę wolności!
– To jedyne czego nie mogę ci dać. Na razie. – W jego głosie również pobrzmiewała jawna kpina. Wpadnę jeszcze cię odwiedzić, przyniosę kilka książek, możliwie grubych?
Pomimo osłabienia nie chciała się poddać.
– Dlaczego by nie? Najlepiej Dumansa...
Zaczął się śmiać.
– O tak, to z pewnością pozycja odpowiednia teraz dla ciebie. Do zobaczenia jutro Nataszo.
Przenikliwy zgrzyt klucza w zamku, z przeraźliwą jasnością uświadamiał, że z tego miejsca nie było ucieczki.
Była więźniem.
Spełniał się najgorszy scenariusz jej życia. Więźniem czarnoksiężnika, który może nie wiedział o niej wszystkiego, ale doskonale zdawał sobie sprawę, w jaki sposób wykorzystać daną jej moc.
I tym samym odebrać duszę.
Najgorsze było to, że książę mogący przybyć na ratunek, nie jechał na białym, lecz na czarnym jak noc rumaku. A jego dusza była jeszcze mroczniejsza, niż sierść jego konia…
***
Odliczała każdą daną jej godzinę. I modliła się o wybawienie, choć nie wiedziała skąd mogłoby nadejść.
Siergiej?
Przecież to absurdalne! To on podzielił się swoją wiedzą z Kristoferem, to on sprowadził ją do tego więzienia. Nie mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc z jego strony.
Ale tak bardzo chciała znów go spotkać…
Nie pomagało odwoływanie się do zdrowego rozsądku, przytaczanie całkiem sensownych argumentów, surowe upominanie głupiego serca.
I pewnie dlatego, gdy nagle ujrzała go tuż na wyciągnięcie dłoni, przez chwilę myślała, że to tylko wyobraźnia spłatała złośliwego figla.
Skuliła się w fotelu, w którym siedziała, usiłując opanować nagłe drżenie rąk. Nad powoli wykwitającym rumieńcem na policzkach, nie miała żadnej władzy.
Bez słowa podszedł i zajął puste miejsce naprzeciwko.
Bardzo długo mierzyli się spojrzeniem. Ona z lekkim uśmiechem na ustach, nie potrafiąc ukryć nagłej, niepożądanej radości, on mrużąc oczy, pogardliwie wykrzywiając usta.
– Kiepska to zemsta, ale tylko taką muszę się zadowolić – niespodziewanie przerwał ciszę.
– Zemsta?
– Odmówiłaś mi…
– Och, litości! – żachnęła się. – Ty znowu o tamtym?
– Gdyby nie Kristofer, wciąż ciążyłaby na mnie klątwa.
– Kara za przelaną krew. Który to raz wybrałeś najłatwiejszą drogę?
– Nic o mnie nie wiesz – warknął, zaciskając dłonie w pięści.
– Może więcej, niż bym chciała. Więcej niż ty sam… – Ze spokojem odwzajemniła pełne złości spojrzenie. – O tym, kim tak naprawdę jesteś, o tym dlaczego.
– Dlatego, że sam tego chciałem! – przerwał jej brutalnie.
– Na pewno? – Pochyliła się, z uwagą wpatrując w stalowoszare oczy. – A jeśli zdecydował ktoś inny?
– Zawsze sam o sobie decydowałem!
– A twój ojciec?
Zauważyła, że trafiła w sedno. Siergiej spiął się, jakby chciał się na nią rzucić i siłą udowodnić, iż miał rację. Dotknęła wciąż niezagojonej rany, wywołała z cienia małego chłopca, poświęconego w imię dobra ludzkości.
Miał prawo ich wszystkich nienawidzić.
– Pomóż mi Siergieju – poprosiła szeptem. – Wiesz co oznacza stracić duszę. Nie rób mi tego samego…
– Ja miałbym tobie pomóc? – roześmiał się z ironią. – Chyba oszalałaś. Albo zapomniałaś o pewnym wydarzeniu sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy to ty odmówiłaś pomocy...
– Wcale nie odmówiłam. Do dziś twierdzę, że najlepszym wyjściem z sytuacji, w której się znalazłeś byłaby skrucha i chęć poprawy. Szkoda, że nie skorzystałeś z mojej rady i zadałeś się z tym tutaj...
Skrzyżował ręce na piersiach i złośliwie się uśmiechnął.
– Maleńka, za niedługi czas też będziesz musiała zadeklarować skruchę i chęć współpracy...
– Niedoczekanie wasze – mruknęła dziewczyna. Serce zabiło mocniej, gdy usłyszała to nieoczekiwanie czułe słówko. – Prędzej będziecie musieli mnie zabić.
– Da się załatwić.
Spojrzała na niego z wyrzutem. Dziwne, ale w jego obecności nie czuła strachu, raczej ten sam dziwny niepokój, który nie pozwalał jej się skupić na własnych myślach. Zresztą pokój, w którym ją uwięzili stanowczo działał na nią deprymująco. Był niewielki, z ogromnym łożem udekorowany niezliczoną ilością, o ironio, złotych pyzatych aniołków. Teraz jego mrok rozświetlał tylko blask bijący z ogromnego kominka. Natasza westchnęła i podkuliła nogi na fotelu, na którym siedziała. Skoro nie miała nic innego do roboty, postanowiła umilić sobie ten czas rozmową. Kto wie, może dowie się czegoś, co się jej przyda. Wampir w oczekującej pozie siedział naprzeciwko, nie spuszczając z niej oczu.
– Siergieju...
Skrzywił się. Nie lubił słyszeć swojego imienia w jej ustach. Brzmiało stanowczo zbyt miękko i delikatnie. Jakby nie należało już do niego.
– Naprawdę jak długo jesteś wampirem?
Zastanowił się. Nie nad odpowiedzią, tylko nad tym czy w ogóle jej udzielić.
– Jakieś dwa tysiące lat...
– O! – Natasza wyprostowała się w fotelu. – Nieźle ten wampiryzm konserwuje.
– To picie krwi młodych dziewic tak działa – utkwił ironiczny wzrok w jej twarzy. – No i skoro o jedzeniu mowa, to chyba poczułem się głodny.
– Nie jestem już taka młoda stwierdziła zadumana. Mógł się założyć, że myślami błądziła gdzieś daleko. Przygryzła dolną wargę i zapatrzyła się przed siebie.
– Z pewnością – stwierdził z przekąsem, wywołując rumieniec oburzenia na jej twarzy.
– I mówi to facet, który sam ma na karku kilka setek lat...
Śmiech Siergieja umilkł i mężczyzna poczuł, że łakomie wpatruje się w jej usta.
– Nawet o tym nie myśl! – Natasza pochyliła się w jego kierunku i pomachała mu zaciśniętą pięścią przed nosem. Nie była głupia i bardzo dobrze zauważyła blask w jego oczach. Błyskawicznie chwycił ją i przyciągnął ku sobie, niemal siłą sadzając na kolanach. Jej twarz znalazła się nagle tak blisko, że wystarczył mały ruch, żeby dotknąć warg.
– Siergieju puść mnie. 
Nagła słabość nie pozwoliła na nic więcej, choć to nie pod wpływem uroku wampira się znajdowała – to jej własne ciało odmówiło teraz posłuszeństwa.
– O nie. – Pochylił się i przesunął ustami po szyi, wywołując cichy jęk rozkoszy. Właściwie to chciał tylko odrobinę się z nią podrażnić, ale czując tak blisko jędrne ciało zapomniał o wszystkim prócz narastającego pożądania. – Od samego początku się o to prosiłaś... – wyszeptał jej do ucha.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko delikatnie musnęła dłonią jego szyję i kark. Kierowana jakby niewidzialnym impulsem spojrzała mu prosto w oczy. Przez króciutką chwilę trwali nieruchomo, potem Siergiej gwałtownie pochylił się i przylgnął wargami do jej ust. To było jak łyk mocnego, dobrego wina. Nawet w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się, że tak silnie na niego podziała. Wpił się w nią niemal spazmatycznym ruchem, językiem rozsunął wargi i zatopił w narastającym pożądaniu. Gdzieś w głębi, jakaś cząstka jego umysłu zanotowała z zaskoczeniem, że Natasza przylgnęła do niego z takim samym żarem, jaki ogarnął i jego. Bez najmniejszego protestu pozwoliła dłoniom Siergieja wędrować po całym ciele, gładzić uda i dotykać piersi. Była odurzona tym pocałunkiem, choć już od samego początku, od chwili gdy go pierwszy raz spotkała, chciała, aby tak to się skończyło. To pragnienie było jednak jednocześnie tak podniecające i przerażające, że nigdy nie odważyła się go wyraźnie sformułować. Teraz gdy siedziała na jego kolanach, marzyła tylko o jednym – żeby nie przestawał. Przez cienki materiał sukienki wyraźnie czuła jak jego męskość zaczęła pulsować i twardnieć. Siergiej oderwał usta od jej warg, powolnym ruchem rozpiął guziczki dekoltu i wysunął jedną z krągłych piersi. Jęknęła i lekko odchylając do tyłu głowę, zatopiła palce w jego włosach. Bez pośpiechu, który towarzyszył namiętnemu pocałunkowi, choć z nie mniejszym żarem, koniuszkiem języka zataczał kręgi wokół brodawki, aż w końcu wziął ją całą do ust i delikatnie przygryzł zębami. Podczas gdy jego wargi pieściły piersi, jedna z dłoni powoli przesuwała się ku górze, gładząc wewnętrzną stronę ud i docierając do najbardziej intymnych miejsc. Poczuł jak ciało dziewczyny napina się w ekstazie, a jej serce z sekundy na sekundę bije coraz szybciej. Na początku delikatnie i jakby nieśmiało, jedna z jej rąk przesunęła się w dół, muskając napięte mięśnie brzucha, a potem zeszła jeszcze niżej, wyrywając z kolei z ust mężczyzny głośny jęk rozkoszy. Teraz myślał tylko o jednym - pragnął jak najszybciej znaleźć się w niej.
Cichy śmiech zabrzmiał w ich uszach niczym wystrzał armatni. Oboje zastygli w bezruchu, wpatrując się w Kristofera, który z ironicznym uśmiechem, przyglądał im się od dłuższej chwili. Demon w niedbałej pozie stał tuż obok drzwi i nagle uniósł dłonie, z rozbawieniem bijąc brawo.
– Mogę się przyłączyć?
Natasza gwałtownie wstała, drżącymi rękoma zapinając bluzkę i obciągając zadartą sukienkę. Później wtuliła się w fotel i podkurczywszy kolana, objęła je ramionami. Była roztrzęsiona i... wściekła, że ktoś tak brutalnie ośmielił im się przerwać. Ręce Siergieja zacisnęły się na oparciu fotela i gdyby jego wzrok mógł zabijać, z pewnością Kristofer byłby już martwy. Wciąż czuł nieznośny żar w podbrzuszu i przeklinał maga, który pojawił się w tak nieodpowiednim momencie.
– Proszę, proszę. Mnie odradzałeś, a sam korzystasz.
– Nie twoja sprawa – warknął wampir. Tym razem dokładnie było widać jego ostre zęby. Demon zdziwiony zarówno tonem głosu, jak i nagłą przemianą Siergieja, przestał się śmiać i zmarszczył czoło. Nawet Natasza poczuła zaskoczenie - teraz naprzeciwko niej siedział potwór, o krwawym spojrzeniu i doskonale widocznych morderczych kłach. A przecież jeszcze przed chwilą znajdowała się w jego ramionach i namiętnie całowała.
– Chyba jak najbardziej moja – podejrzanie uprzejmie odparł Kristofer. – Uspokój się i przestań kłapać zębami. Ona i tak nie jest tego warta...
Pierwszy raz oboje mogli się przekonać, jak szybki i silny był Siergiej. W ułamku sekundy zerwał się z fotela, dopadł zaskoczonego demona i silnym uchwytem przygwoździł go do ściany.
– Zwariowałeś? –  wykrztusił tamten, usiłując wydostać się z żelaznego uścisku.
Jednak dłoń wampira jeszcze mocniej zacisnęła się na jego krtani.
– Nigdy więcej nie przerywaj mi w takim momencie. Zrozumiałeś? – jego głos był aż ochrypły z wściekłości. Nagle puścił krztuszącego się Kristofera i spojrzał prosto w rozszerzone strachem oczy Nataszy. Zachłysnęła się, widząc w jego wzroku tyle gniewu i nienawiści. Przez chwilę trwali w bezruchu, nie licząc usiłującego wyrównać oddech demona, potem Siergiej raptownie odwrócił się i wyszedł, trzaskając głośno drzwiami.
Dziewczyna została sama z rozwścieczonym magiem, którego porażki była świadkiem. Oddychał z trudem, wciąż jedną ręka wsparty o ścianę, drugą masował szyję, na której widoczna była purpurowa pręga po iście niedźwiedzim uścisku Siergieja. Właśnie przekonał się, że będąc w połowie człowiekiem jest dużo słabszy od wampira, którego dotąd brał za użyteczną choć niezagrażającą mu bestię.
– Co się gapisz? – warknął w kierunku znieruchomiałej dziewczyny. Tym razem naprawdę się bała. Choć wściekły demon nawet w połowie nie był tak przerażający jak rozłoszczony wampir, to wyraźnie czuła jak dostaje gęsiej skórki. Tym razem jej obawy nie były tak irracjonalne. A Siergiej ją zostawił na pastwę tego tu... W popłochu rozejrzała się dookoła.
– Muszę do łazienki – tylko w połowie było to kłamstwo. Ostrożnym ruchem przemknęła obok Kristofera i z ulgą zatrzasnęła solidne, dębowe drzwi. Co prawda demona i tak by nie powstrzymały, ale dawały jej choć złudzenie poczucia bezpieczeństwa. Kiedy po dobrym kwadransie odważyła się lekko uchylić drzwi, pokój był pusty. Natasza usiadła na łóżku i dopiero teraz trzęsącymi się rękoma, zapięła guziczki sukienki. Potem położyła się i zwinęła w kłębek. Już dawno nie czuła się tak źle. Daleko od domu, uwięziona i beznadziejnie zakochana. A jedyna osoba, od której mogła oczekiwać ratunku, była jednocześnie jej największym wrogiem.
Desperacko usiłowała choć na chwilę zasnąć, wierząc, że to przyniesie jej odrobinę ukojenia. Lecz sen, kiedy już nadszedł, pełen był niejasnych obrazów i bełkotliwych słów. Kiedy ocknęła się, gwałtownie usiadła na łóżku, czując w ustach posmak własnej krwi. W kominku wesoło trzaskał ogień, a w fotelu siedział zamyślony Kristofer, spoglądając na nią z niespotykaną dotąd łagodnością.
– Długo spałam? – Oblizała językiem zaschnięte wargi. Choć jej głos przypominał szept, to nie miała wątpliwości, że zdołał ją usłyszeć. Usiadła na brzegu łóżka, bosymi stopami dotykając lodowatej podłogi. Trochę pomogło.
– Jakąś godzinkę. Napijesz się czegoś?
– Tak. Wody. – Napotkała jego zdumiony wzrok. – Zaschło mi w gardle.
– Niech więc będzie woda. – Wstał i podał jej mineralną. – Gdybyś chciała to jest jeszcze herbata.
Nie odpowiedziała, tylko łapczywie przytknęła butelkę do ust.
– Po co przyszedłeś? – wierzchem dłoni otarła krople, które ściekły na jej brodę.
– Jeśli powiem, że dla towarzystwa, to z pewnością nie uwierzysz?
– Nie. Jestem ci przecież potrzebna do czegoś innego niż przyjacielskie rozmowy. Nieprawdaż?
Udał, że nie zauważył wyraźnie brzmiącej ironii w tym ostatnim słowie.
– Naprawdę jest mi przykro, że tak to się potoczyło. Miałem wobec ciebie inne plany.
– Mniej krwawe?
Spojrzał na nią z niemym wyrzutem, niczym skrzywdzony mały chłopczyk.
– Przecież nie zamierzam cię zabić.
– O tak. Tylko wykorzystać i odebrać duszę. Pocieszające. Od razu czuję się lepiej...
– Och Nataszo! – Kristofer niespodziewanie zerwał się z fotela, upadł przed nią i przytulił głowę do jej kolan. – Naprawdę nie chciałem, aby to się tak potoczyło. Zauroczyłaś mnie od pierwszego wejrzenia, choć przyznaję, że z początku chodziło mi tylko o to, by się z tobą przespać.
Milczała, zbyt zaskoczona, by go odepchnąć. Wyglądał niemal żałośnie, płaszczący się u jej stóp, ze łzami w oczach, żebrzący o odrobinę zrozumienia. Jego dłonie nieśmiało przesuwały się po jej ciele, jednak nie budziły niczego, poza odrazą i niechęcią.
– Pragnę cię Nataszo, tu i teraz! – wyszeptał jej do ucha.
Dziewczyna gwałtownie wstała, stanowczym ruchem odpychając Kristofera.
– Poszaleliście oboje, czy co? Najpierw Siergiej, teraz ty! Czy nie możecie zostawić mnie w świętym spokoju? Już i tak przez was moje życie dostatecznie się skomplikowało. Nie wystarczy wam cel, dla którego mnie tu sprowadziliście?
Demon powoli wstał.
– Pytasz czy oszalałem? Tak, na twoim punkcie. Tak bardzo, że zaczynam powątpiewać w słuszność moich poczynań... I w plany Konwentu. To chyba wystarczający argument?
Spokój w jego głosie, zaskoczył ją. Jeśli jednak była w tym jakaś prawda, to...
– Wypuść mnie więc na wolność – powiedziała twardo. – To będzie wystarczający argument.
Podszedł bliżej i spojrzał prosto w jej oczy. Hardo odwzajemniła to spojrzenie.
– Nie jest łatwo zdradzić kogoś, komu służyło się przez dobrych kilka setek lat. I nie jest prosto zrezygnować z marzeń o absolutnej władzy, komuś takiemu jak ja. Musisz to zrozumieć.
Drwiąco się roześmiała.
– Zamiast czynów – puste słowa. To z pewnością jest łatwiejsze?
Nie odpowiedział. Usiadła wygodnie w fotelu i nalała sobie herbaty, nie spuszczając z niego wzroku.
– Może jeszcze będę mógł to udowodnić. Wkrótce... – Odwrócił się i spokojnym krokiem wyszedł, zatrzaskując za sobą masywne drzwi. Dziewczyna odstawiła filiżankę i zmęczonym ruchem ukryła twarz w dłoniach. Jedyne co teraz pragnęła, to wrócić do domu, do swego dawnego życia. Tylko, że w tej chwili było to absolutnie niewykonalne.


link do części V - (klik)


7 komentarzy:

  1. Uszczęśliwiasz mnie niesamowicie. Wchodzę tu - kolejna część Niekompletnych, wchodzę na pokątne - Trzy mile... Powodzenia z remontem ;)) Damka

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie , zresztą jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam! moje ulubione z Twoich opowiadań... proszę o kolejne części! jak najszybciej!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiecie... Naprawdę zadziwia mnie powodzenie akurat tego utworu!
    Tym bardziej, że planowałam go lekko poprawić. Po tylu latach, trochę inaczej patrzy się na swoją pierwszą napisaną książkę. Niestety, dość długa jest :)
    Jak obiecałam, będzie w tym tygodniu. Chyba, że niespodziewanie wyjadę nad morze, to dam w następnym.
    Wampiry górą! Hi hi...

    OdpowiedzUsuń
  5. nie zgadzam się:P
    najpierw musisz zapewnić nam zajęcie na czas nieobecności:)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha jestem zdania przedmówcy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak właśnie... Teraz to mam 100% pewność , że masz słabość do rogalików. Tu, w wygranej Alicja się nimi zajadała i jeszcze Gabrysia z Głupstwa z tego co pamiętam. XD

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.