Daję posta na dziś i znikam :) Następna część w przyszłym tygodniu. Buziaki!
link do części IV - (klik)
Rozdział 6 – Ogień rozpalony w
ulewę.
Przyłożyła dłoń do zimnej tafli szkła. Kristofer zaklęciami zablokował
wszelkie drogi ucieczki, ale nie wziął pod uwagę zwykłych ludzkich
umiejętności. Cicho roześmiała się i wziąwszy zamach rozbiła okno ciężkim
świecznikiem. Delikatnie, aby się nie skaleczyć wyjęła pozostałe w ramie
kawałki i rzuciła za siebie na podłogę. Potem ostrożnie wyjrzała na zewnątrz.
Od wysokości zakręciło się jej w głowie. Ucieczka po cienkim gzymsie nie
wydawała się już taką prostą sprawą. Z wahaniem postawiła jedną nogę, a potem
opierając się plecami o chropowaty mur, drugą. Poczuła powiew nocnego powietrza
i kilka kosmyków włosów opadło na jej twarz ograniczając widok. Niecierpliwie
zdmuchnęła je z oczu, bojąc się uczynić jakikolwiek gwałtowniejszy ruch.
- Odwagi – wymruczała jakby chcąc dodać samej sobie otuchy.
Potem powoli zaczęła się przesuwać w kierunku spadzistego dachu wieży.
Dość szybko dotarła do skraju budynku i sąsiedniego okna. Zacisnęła zęby,
modląc się by było otwarte. Pomimo nocnego chłodu czuła fale gorąca, które
towarzyszyły jej każdemu krokowi.
Było delikatnie uchylone, wystarczyło pchnąć je ręką i już stały otworem.
Znalazła się na korytarzu, w którym wąskie kręcone schody tonęły w
ciemnościach. Jej bose stopy nie czyniły żadnego hałasu, poruszała się
bezszelestnie niczym duch, tylko serce biło tak mocno, iż miała wrażenie, że
słychać je w całym budynku.
Nie dostrzeżona przez nikogo, dotarła do głównej bramy. Pokręciła głową
ze zdumieniem. Pewność Kristofera była tak wielka, że zamku nie tylko nikt nie
pilnował, ale też stał on otworem jakby zapraszając wszelkich nocnych
wędrowców. Wzdrygnęła się czując jak jej bose stopy dotykają mokrej trawy, lecz
choć dotychczas nie napotkała żadnych strażników nie zamierzała przejść przez
otaczający zamek park, główną aleją. Miała rację, przy wysokiej, masywnej
bramie stało dwóch ubranych na czarno mężczyzn. Gdyby nie ich jaśniejące bielą
twarze i pobłyskujące czerwienią oczy, wzięła by ich za dwa kamienne posągi.
Była tak blisko wolności, a jednak przed nią pojawiła się przeszkoda
wręcz nie do pokonania. Przeciągnęła dłonią po spoconym czole. Nie miała
wyjścia, musiała sforsować ponad dwumetrowe ogrodzenie. Pytanie tylko w jaki
sposób? Mur był gładki, bez spękań czy wyrw, a w jego pobliżu nie rosły żadne
drzewa. Nie mogła też posłużyć się magią, bo jej moc była teraz zbyt słaba.
Pomyślała ponuro, że wybrała kiepski moment jak na ucieczkę, ale przecież
wiedziała, że lepszego i tak nie będzie.
Nagle z oddali usłyszała ryk wściekłości demona, być może to Kristofer
odkrył jej ucieczkę. Zdezorientowani strażnicy ruszyli biegiem w stronę
zabudowań i Natasza błyskawicznie to wykorzystała. Chyba jeszcze nigdy nie
biegła tak szybko i choć odległość jaką miała do przebycia nie była zbyt duża,
to niemal zabrakło jej sił by schylić się pod odgradzającą dostęp do wolności
barierką. Z lękiem spojrzała za siebie, ale choć zamek był teraz rzęsiście
oświetlony, to nikt jeszcze nie próbował szukać jej poza nim. Rozejrzała się
dookoła. Naprzeciwko zauważyła równie dostojną i ponurą posiadłość, także sama
ulica była szeroka i majestatyczna, gdzieniegdzie tylko oświetlona stylowymi
latarniami. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, nigdy nie widziała podobnego
miejsca. Dopiero gdy spojrzała w prawo, gdzieś w oddali zauważyła nikłą
poświatę, mogącą pochodzić od jakiegoś większego miasta. Bez wahania ruszyła w
tamtą stronę, tym bardziej że ta trasa oferowała liczne kryjówki w postaci
obfitych, okrytych mrokiem zarośli. Teraz wystarczyło nie dać się tylko złapać
ponownie i wrócić do domu, jednak Natasza nie miała żadnych pomysłów jak tego
dokonać. Miała na sobie zbyt cienką jak na ten chłodny wieczór, sukienkę, bose
stopy i zerowe pojęcie o tym gdzie aktualnie mogłaby się znajdować. Jeśli
Kristofer wypuści swoje ogary i wspomoże poszukiwania odrobiną czarów, bez
problemu ją odnajdzie w krótkim czasie.
Miała tylko jedno wyjście. Siergiej…
Przygryzła wargę i z rozpaczą spojrzała na gwiaździste niebo. Choć rozum
zaprzeczał, to serce zbyt mocno ciągnęło ją do niego. Nie mogła nic poradzić,
że wbrew zdrowemu rozsądkowi, tylko w jego towarzystwie czuła się bezpieczna.
Stanęła na poboczu drogi, kryjąc się za wysokim smukłym drzewem przed wzrokiem
przypadkowych obserwatorów. Potem zamknęła oczy i wsłuchała się w swój
wewnętrzny głos, który bezbłędnie wskazał tylko jeden kierunek. Natasza otwarła
oczy i z westchnieniem ruszyła w stronę jasnej luny miasta.
Nie miała pojęcia jak długo szła, umykając w przydrożne krzaki, gdy tylko
usłyszała jakikolwiek podejrzany dźwięk. Godzinę, dwie, trzy? Raczej nie
dłużej, bo kiedy dotarła do pierwszych, rzadkich jeszcze zabudowań, usłyszała
przez otwarte okno czyjegoś domu, zegar wybijający pierwszą w nocy.
Zaczął padać deszcz. Najpierw powoli, potem kropla za kroplą, coraz
mocniej i gwałtowniej. Owinęła się ramionami, dygocząc z zimna. Narastająca
rozpacz i frustracja, pchnęły ją do desperackiego czynu, jakim było zejście do
podziemnego tunelu metra.
Skuliła się w kącie prawie pustego przedziału, za wszelką cenę pragnąc
uniknąć pełnych zaciekawienia spojrzeń nielicznych pasażerów.
Wtedy po raz pierwszy zwróciła uwagę na otaczające ją napisy. Z sarkazmem
pomyślała, że zawsze chciała zobaczyć Los Angeles, choć być akurat nie w ten
sposób.
Dlaczego wywieźli ją tak daleko? Poza ojczysty kraj, aż na sąsiedni
kontynent. Przecież księżyc świeci wszędzie tak samo…
Zmęczona, oparła mokre czoło o zimną taflę szkła. Czuła, że zbliża się do
celu. Ale coraz mniej była pewna tego, co zastanie po dotarciu.
Stojąc przed gigantycznym budynkiem, którego szczyt był rzęsiście
oświetlony, zaczęła wątpić jeszcze bardziej. Jednak co mogła zrobić innego?
Pójść na policję? I co miała im powiedzieć? Jaką miała gwarancję, że zaraz po zgłoszeniu,
nie zjawi się na komisariacie zasmucony zniknięciem szalonej „krewniaczki”
Kristoffer?
Dotknęła dłonią drżących warg. Miała tylko wspomnienie jednego pocałunku
i szansę jedną na milion, że okaże się to wystarczające.
Głęboko odetchnęła i weszła do środka.
Stojący przy drzwiach windy mięśniak zmierzył ją bacznym spojrzeniem i bez
sprzeciwu, z pogardliwą miną wpuścił do środka. Potem bez pytania wcisnął guzik
z cyfrą dwanaście i Natasza ruszyła w górę, na przedostatnie piętro ponurego
budynku.
Z duszą na ramieniu przekroczyła wejściowy próg i znalazła się w innym
świecie.
To była prawdziwa, mroczna orgia, pełna seksu i krwi. Nawet muzyka pulsowała
w rytm bicia jej oszalałego ze strachu i emocji serca. Dziewczyna skuliła się
pod naporem zachłannych, pełnych nieukrywanej ciekawości i żądzy spojrzeń. Wiedziała,
czuła tuż pod skórą, że gdzieś tu niedaleko jest Siergiej, a ona powinna do
niego jak najszybciej dotrzeć.
Zwinnym ruchem przemknęła przez enigmatyczne poruszający się tłum, tuż
obok wampirów raczących się w tej chwili czyjąś krwią, mijając krzyczącą w
ekstazie kobietę, kochającą się naraz z trzema partnerami. I wtedy, tuż za
czyimiś plecami go ujrzała.
Siedział, a w zasadzie na wpół leżał, na ogromnej kanapie. Jedną dłoń
trzymał na harmonijnie poruszającej się kobiecej głowie, która nie pozostawiała
żadnych złudzeń, co do wykonywanej przez nią czynności. Drugą rękę wplótł w
płomiennorude włosy drugiej partnerki, z przymkniętymi oczyma smakując jej pocałunki.
Natasza zamarła w bezruchu. Zawstydziło ją to i zabolało. Nawet nie
próbowała ukryć przed samą sobą jak bardzo. Co ona mogła zaoferować
Siergiejowi? Czym była w porównaniu z tymi seksownymi pięknościami o krągłych i
apetycznych kształtach?
Gdyby nie brak jakichkolwiek innych pomysłów oraz świadomość tego, że nie
pozwolą jej stąd wyjść, uciekła by bez chwili wahania. Ale po prostu nie miała
wyboru…
- Siergieju! – Podeszła bliżej, niemal na wyciągnięcie ręki. Bała się, że
w tym hałasie będzie musiała krzyczeć, ale nie okazało się to konieczne.
Otworzył oczy i wpatrzył się w nią zdumiony. Stanowczym gestem odepchnął
obie partnerki i wstał, szybko zapinając rozporek.
- Co ty tu u diabła robisz? – wysyczał, chwytając ją za ramię i ciągnąc
za sobą w kierunku windy.
- Nie miałam gdzie pójść – powiedziała cicho, bez najmniejszego sprzeciwu
pozwalając sobą kierować.
Zacisnął usta i bez słowa pchnął ją do klaustrofobicznie małego wnętrza. Bała
się, że naciśnie guzik „parter” i pośle ją do wszystkich diabłów, ale nic z
tego. Był tuż za nią, choć minę miał ponurą i pełną złości.
Znaleźli się piętro wyżej, w pełnym półcieni korytarzu. Było tam dwoje
drzwi i ogromne, rozpościerające się na całą ścianę okno. Z dołu dobiegały niewyraźne
odgłosy trwającej w najlepsze imprezy. Nie bawiąc się w subtelności, wprowadził
ją do jednego z pokoi i siłą posadził na nowoczesnym i niewygodnym fotelu. Nie
zaprotestowała, bo tak naprawdę ledwo trzymała się na nogach. Stojące obok
łóżko, wydawało się szczytem najskrytszych marzeń… A szerokie ramiona
siedzącego naprzeciwko wampira nieosiągalnym szczęściem.
- Dlaczego przyszłaś akurat do mnie? Przecież wiesz co mnie łączy z
Kristoferem. Trzeba było raczej uciekać do domu...
- Jak? – spytała z sarkazmem. – Miałam przepłynąć wpław ocean? Nie mam
nawet butów, nie mówiąc o pieniądzach i paszporcie.
Nie odpowiedział tylko ponuro się w nią wpatrywał, nerwowo postukując
palcami o poręcz fotela. Pojawiła się tak niespodziewanie, że wciąż nie
potrafił się z tym oswoić. Właściwie to już dawno powinien odwieź ją
Kristoferowi.
- Czy mogłabym dostać coś do jedzenia? – spytała nieśmiało.
Gwałtownie wstał i podszedłszy do szafy wyjął z niej jedną ze swoich
koszul. Potem rzucił ją w jej kierunku.
- Proszę, tam możesz się umyć i przebrać. – Wskazał na drzwi po lewej. –
Damską odzieżą nie dysponuję, więc jeśli nie chcesz to nie musisz jej wkładać.
Przyniosę kilka kanapek, ale to może potrwać. Potem wrócimy tam, skąd uciekłaś.
Odwrócił się i nie czekając na jej odpowiedź, ruszył w kierunku
wyjścia.
- Siergieju!
Niechętnie zatrzymał się tuż przed drzwiami i spojrzał na siedzącą na
łóżku dziewczynę.
- Czy jestem tu bezpieczna? – Widząc na jego twarzy zdumienie, dodała:
- Chodzi mi o to całe towarzystwo piętro niżej...
Wykrzywił usta. Dlaczego wciąż musiała irytować go tym ciągłym brakiem
wiary w jego możliwości.
- Nie, nie jesteś ze mną bezpieczna – odpowiedział krótko. Nie miał
zamiaru ponownie wdawać się w dyskusje, które prowadziły tylko do tego, że
ustępował z placu boju. Jednak gdy zamykał drzwi, nie mógł nie dosłyszeć
cichego śmiechu Nataszy i wypowiedzianych przez nią słów:
- Nie o ciebie pytałam...
Z westchnieniem oparła się plecami o ścianę prysznica i pozwoliła by
strumień gorącej wody spłukał z niej nie tylko brud, ale też całe zmęczenie i
napięcie ubiegłych godzin. Przez chwilę jej myśli były chaotyczne, potem jednak
wróciły do tematu, który nurtował ją już od kilku dni, a właściwie od momentu
tego feralnego pocałunku. Choć bardzo by chciała, to nie umiała powiedzieć
czego tak naprawdę spodziewała się po Siergieju. Przecież nie oczekiwała, że
rzuci się na jej widok z wyciągniętymi ramionami?
Próbowała powiedzieć sobie, że był nieczułym, krwiożerczym potworem, bez
odrobiny ludzkich uczuć i...
Natasza zacisnęła dłonie w pięści. Może i był, ale na samo wspomnienie
dotyku jego rąk i namiętnego pocałunku, jej serce zaczynało bić jak oszalałe, a
ciało pulsowało podnieceniem. Jak miała zachować zimną krew, skoro tylko
marzyła by znaleźć się w jego ramionach? To wszystko było takie beznadziejne,
jednak tylko przy nim czuła się bezpieczna, tylko on stanowił niepewną ochronę
przed magią Kristofera.
Kiedy Siergiej wszedł, w
pokoju panował półmrok. Tylko mała pomarańczowa lampka w rogu dawała odrobinę
światła i rozpraszała panujący mrok. Odstawił talerz z kanapkami na stole i
powoli podszedł do łóżka. Dziewczyna leżała na boku, tak że spod rozrzuconych
na poduszce włosów widać było tylko skrawek lewego policzka. Przysiadł na
brzegu i delikatnie odgarnął kilka kosmyków z jej twarzy. Teraz widać było
także długie rzęsy rzucające ciemne cienie na policzki.
Westchnął. Ta kobieta
burzyła cały porządek jego świata i dałby wiele by mógł traktować ją tak
obojętnie jak innych. W przypływie nagłej szczerości musiał przyznać, że zostawienie
jej na łasce i niełasce Kristofera ciążyło mu niczym kamień młyński. Jednak to,
że znajdowała się teraz na wyciągnięcie ręki, wcale nie ułatwiało sprawy. W
jego duszy i głowie panował prawdziwy chaos, chciał jednocześnie by cierpiała i
była bezpieczna.
A nade wszystko chciał się
z nią kochać.
Jego pożądanie było tak
silne, że nie umiał ani racjonalnie myśleć, ani panować nad swoimi emocjami.
Nie pomagały środki zastępcze, krwawe orgie i inne kobiety. Jednak wiedział, że
jeśli to zrobi, to już nigdy nie będzie potrafił żyć tak jak dotychczas. To nie
tylko akt cielesny, ale coś więcej – uczucia do których trudno było mu się przyznać
przed samym sobą. Dawno zapomniana ludzka natura, wszystko co starał się
wymazać w przeciągu tych dwóch tysięcy lat i życie którego nigdy nie dano mu
skosztować. Znów stałby się słaby, podatny na ból i nie tylko fizyczne
cierpienia.
Siergiej zacisnął usta, a jego dłoń zawisła nad policzkiem dziewczyny.
Nie chciał być tylko człowiekiem, nie chciał wrócić do tamtych chwil, które
jawiły mu się jako dawno zapomniany koszmar. To prawda, że zadecydowano wtedy
za niego kim ma się stać, ale zawsze uważał, że był to bardzo trafny wybór.
Jeśli pozwoli sobie na chwilę słabości wobec Nataszy, być może ponownie stanie
na rozdrożu, lecz wtedy sam będzie musiał zdecydować, którą drogą powinien
podążyć. To będzie druga szansa, której przecież nigdy
nie chciał.
link do części VI - (klik)
Ciesze sie, ze napisalas, uwielbiam Twoje opowiadania, ale co do tej czesci czuje niedosyt. Zawsze tak doskonale potrafisz zbudowac napiecie i przerwac akurat w takim momecie, zebym nie mogla- jeszcze dluzsza chwile po przeczytaniu- przestac myslec o tym co wydarzy sie dalej. A tu jakos tak nic sie nie wydarzylo. Mowiac nic ie mam nawet na mysli seksu, tylko jakis przewrot, takie mocne uderzenie w akcji, punkt kulminacyjny tej czesci. Mam wrazenie, ze nic szczegolnego nie wniosla. Takze tym bardziej czekam na nastepna! jak najszybciej, prosze
OdpowiedzUsuńMoi drodzy! Niestety blogger ma potężne zawiechy, mam w zasadzie całkowicie zablokowany dostęp do konta :( Nie wiem co dalej będzie, wysłałam już kilka wiadomości do obsługi technicznej, ale oni rzadko odpowiadają. Mam nadzieję, że nie będę musiała przenosić bloga do innego serwisu.
OdpowiedzUsuńNa razie nie mogę dodawać postów, uzupełniać stron, w zasadzie brak mi dostępu do czegokolwiek. Dlatego nie zdziwcie się, jeśli przez nastepne dni nic się nie ukaże :(
Co do Niekompletnych, musi być taki moment stagnacji, odpoczynku, tuż przed wielkim, pełnym fajerwerków finałem ;)
Twoje opowiadania działają na człowieka jak narkotyk jeśli raz w nich zasmakujesz to nie można już przestać. Ja się uzależniłam i mogę tylko pogratulować tak niezwykłego talentu jaki posiadasz. Pozdrawiam Estera.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jeszcze co z kolejną częścią Luster??
to fakt. Zostaje mały niedosyt ale tylko dlatego, że opowiadanie jest tak krótkie...:)
OdpowiedzUsuńgdybyś, Droga Autorko, napisała książkę przeczytałabym ją w jeden dzień, bez względu na to ile miałaby stron:)
moim marzeniem jest ciągle mieć coś Twojego do przeczytania... a jeszcze większym żebyś pisała więcej niż ja jestem w stanie przeczytać. Niestety, moje współtęskniące Panie, musimy pamiętać, że autorka też jest tylko człowiekiem i czekać cierpliwie ;)
Pozdrawiam,
LIA.
Na razie mam tyle tekstów na kompie, że starczy na dwa - trzy miesiące :)))
UsuńBędę wam podawać to w małych dawkach, żebyście się mną nie znudzili ;)
o... i trzeba było się nie chwalić bo teraz będziemy naciskać żeby opowiadania pokazywały się tutaj jak najczęściej:) kiedy uwielbia się coś tak ja większość z nas Twoje teksty, nie ma szans na znudzenie. Miejmy nadzieję, że te problemy z dostępem do konta szybko się rozwiążą i będziemy mogły cieszyć się Twoją twórczością:)
OdpowiedzUsuńP.S. nie mogę się doczekać utworu z zapowiedzi "W mojej glowie, w twoim sercu", bo również czytałam na pokątnych "przejscie przez pasy" jednak Twoje opwiadanie zainteresowało mnie bardziej, jesli mogę tak powiedzieć:)
Kiedy kolejna część tego opowiadania ?? :)
OdpowiedzUsuńJutro odbieram laptopa z serwisu, więc dam pod wieczór, albo w czwartek :)
OdpowiedzUsuńZamęczycie mnie... Ale to miłe męczarnie ;)))))
Prosze jutro.. :) długo juz czekamyy :D . Świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńNormalnie uwielbiam te "czarne" postacie. Są o wiele bardziej ciekawe niż te dobre. Mają o wiele bardziej fascynującą przeszłość, co powoduje jeszcze lepsze dylematy wobec innych :-)))
OdpowiedzUsuńDla mnie stanowią wyzwanie. Dlaczego? A wybiel takiego przynajmniej z czerni do szarości... I jeszcze żeby zachował "pazura". No, a wszystko naturalnie, płynnie, a nie tak od razu, łup, zakochuje się i od razu jestem grzeczny...
Usuń