Ale ostrzegam, że kolejne części będą w przyszłym tygodniu!
Niekompletni (IV)
Rozdział 5 - Impuls
Powoli wynurzała się z ciemności. Pierwsze co
zobaczyła, to przytłaczający baldachim nad ogromnym łożem, na którym leżała.
Ostrożnie poruszyła szyją i syknęła, czując jak tysiące drobniutkich igiełek
wbija się w tył jej głowy. Musiała upłynąć dość spora chwila, zanim zdecydowała
się uczynić ponowną próbę. Było odrobinę lepiej, wciąż wszystko wirowało,
żołądek wyczyniał jakieś dziwne sztuki, ale podtrzymując się jednego ze słupów
wspierającego baldachim, zdołała usiąść. Lewą stronę pokoju zajmowało ogromne
okno, za którym widniało gwiaździste niebo i szumiały czarne wierzchołki drzew.
Po prawej widniały dwie pary drzwi, jedne z nich były lekko uchylone, ale
ponieważ panowała za nimi nieprzenikniona ciemność, nie zdołała nic zobaczyć.
Na wprost zaś znajdował się kominek, w którym wesoło trzaskał ogień,
rozpraszając panujący w pomieszczeniu mrok. Przed kominkiem stały dwa ogromne
fotele ze złoconymi oparciami. I w zasadzie to, wraz z łóżkiem i małym okrągłym
stolikiem, stanowiło jedyne wyposażenie pokoju. Odetchnęła głęboko kilka razy i
poczuła jak mdłości mijają, a sufit przestaje wirować. Potem ostrożnie
postawiła nogi na zimnej kamiennej posadzce i niepewnie stanęła, wciąż
podtrzymując się pomocnego słupka.
„Łazienki” - pomyślała w panice. Z nadzieją dotarła
do tych lekko uchylonych drzwi i ręką wymacała na ścianie niewielki
przełącznik. Faktycznie, była to niewielka łazieneczka, nędznie oświetlona, bez
żadnych akcesoriów, ale teraz nie było to aż takie ważne. Skorzystawszy z
toalety, opłukała twarz zimną wodą i spojrzała w lustro, wykrzywiając się do
swego odbicia. Włosy miała w nieładzie, pod oczyma głębokie cienie, a usta
spierzchnięte.
„Mogliby chociaż odrobinę zadbać o warunki w jakich
przetrzymują więźnia” pomyślała z urazą. Jeden ręcznik, maleńkie mydełko,
dobrze chociaż, że z boku leżał papier toaletowy. Na koniec napiła się jeszcze
odrobiny wody z kranu, zbyt mocno męczyło ją pragnienie, by myślała teraz o
przestrzeganiu zasad higieny. Potem
resztką sił dowlokła się do jednego z foteli i niemal padła w jego objęcia.
Co teraz? Dobrze wiedziała, że drugie drzwi są z
pewnością dokładnie zamknięte i tak solidne, na jakie wyglądały. Tępo
wpatrywała się w trzaskające płomienie, kiedy usłyszała leciutki zgrzyt otwieranego
zamka. Jednak brakło jej sił, by sprawdzić kto właśnie przez nie wchodzi.
Dopiero kiedy nieznany gość zajął miejsce naprzeciwko niej, oderwała wzrok od
ognia i spojrzała na niego. Trudno powiedzieć, żeby widok szeroko
uśmiechniętego Kristofera zdołał ją zaskoczyć czy ucieszyć. Na stoliku postawił
jednak tacę zastawioną wiele obiecującymi półmiskami i talerzykami, zaraz też
obok zapachniało świeżo parzoną kawą. To przywołało wspomnienie ostatnich minut
przed utratą świadomości i tego co zrobił jej Siergiej. Przed samą sobą nie
musiała udawać jak bardzo ją to zabolało i rozczarowało.
– Przepraszam Nataszo, musieliśmy cię uśpić. – W
jego głosie nie pobrzmiewało ani odrobinę skruchy. – Nie do końca znamy możliwości takich jak ty,
więc woleliśmy nie ryzykować. Masz tu kawę, rogaliki i owoce. To na początek.
Akurat głodzić cię nie zamierzamy – mówiąc to po kolei odkrywał zawartość
srebrzystych półmisków. Podał jej też filiżankę, w połowie napełnioną
aromatycznym napojem. – Wiem, że jeszcze mogłaś nie do końca dojść do siebie,
więc pij ostrożnie.
Nie zniżyła się aby mu odpowiedzieć, tylko łapczywie
chwyciła kawę i niemal parząc sobie usta, wypiła całość. Roześmiał się radośnie
i podsunął resztę smakołyków, w milczeniu obserwując jak wszystko znika w
zastraszającym tempie. Na samym końcu bez słowa wyciągnęła ku niemu rękę z
pusta filiżanką. Bez oporów napełnił ją, tym razem niemal po sam brzeg.
– Co dziś za dzień? – Dopiero teraz zdecydowała
się przerwać milczenie.
– Dziewięć dni przed nowiem. O ile dobrze się orientuję,
to Siergiej zdążył cię poinformować, że jesteś nam potrzebna w określonym celu?
– Tak. -
Uważała za zbędne tracić niepotrzebnie słowa, zwłaszcza w tej chwili, gdy wciąż
jeszcze czuła piasek w oczach i suchość w gardle. – Pewnie nie zapomniał również
dodać, że nie bardzo mi się to spodoba?
Kristofer splótł dłonie i lekko pochylił się w jej
kierunku.
– Stąd nie ma ucieczki, bardzo dobrze o to
zadbałem. To pomieszczenie jest maksymalnie jałowe, jeśli chodzi o jakiekolwiek
czary, że nie licz na to, iż ci pomogą.
Po raz pierwszy spojrzała na niego uważnie, unosząc
brwi w niemym zdumieniu.
– Przecież ja nie... – Zacisnęła usta. Jak widać
Kristofer nie wiedział o niej aż tak wiele, może nie warto uświadamiać go jak
bardzo się mylił.
Przez chwilę milczeli oboje, po czym demon wstał i
spojrzał na nią z góry.
– Dostaniesz wszystko co potrzebujesz. Tu masz
kartkę i długopis, napisz co chcesz. Posiłki o stałych porach, trzy razy
dziennie.
Uniosła twarz i z ironią powiedziała:
– Chcę wolności!
– To jedyne czego nie mogę ci dać. Na razie. – W
jego głosie również pobrzmiewała jawna kpina. Wpadnę jeszcze cię odwiedzić,
przyniosę kilka książek, możliwie grubych?
Pomimo osłabienia nie chciała się poddać.
– Dlaczego by nie? Najlepiej Dumansa...
Zaczął się śmiać.
– O tak, to z pewnością pozycja odpowiednia
teraz dla ciebie. Do zobaczenia jutro Nataszo.
Przenikliwy zgrzyt klucza w zamku, z przeraźliwą
jasnością uświadamiał, że z tego miejsca nie było ucieczki.
Była więźniem.
Spełniał się najgorszy scenariusz jej życia. Więźniem
czarnoksiężnika, który może nie wiedział o niej wszystkiego, ale doskonale
zdawał sobie sprawę, w jaki sposób wykorzystać daną jej moc.
I tym samym odebrać duszę.
Najgorsze było to, że książę mogący przybyć na
ratunek, nie jechał na białym, lecz na czarnym jak noc rumaku. A jego dusza
była jeszcze mroczniejsza, niż sierść jego konia…
***
Odliczała każdą daną jej godzinę. I modliła się o
wybawienie, choć nie wiedziała skąd mogłoby nadejść.
Siergiej?
Przecież to absurdalne! To on podzielił się swoją
wiedzą z Kristoferem, to on sprowadził ją do tego więzienia. Nie mogła liczyć
na jakąkolwiek pomoc z jego strony.
Ale tak bardzo chciała znów go spotkać…
Nie pomagało odwoływanie się do zdrowego rozsądku,
przytaczanie całkiem sensownych argumentów, surowe upominanie głupiego serca.
I pewnie dlatego, gdy nagle ujrzała go tuż na
wyciągnięcie dłoni, przez chwilę myślała, że to tylko wyobraźnia spłatała
złośliwego figla.
Skuliła się w fotelu, w którym siedziała, usiłując
opanować nagłe drżenie rąk. Nad powoli wykwitającym rumieńcem na policzkach,
nie miała żadnej władzy.
Bez słowa podszedł i zajął puste miejsce naprzeciwko.
Bardzo długo mierzyli się spojrzeniem. Ona z lekkim
uśmiechem na ustach, nie potrafiąc ukryć nagłej, niepożądanej radości, on
mrużąc oczy, pogardliwie wykrzywiając usta.
– Kiepska to zemsta, ale tylko taką muszę się
zadowolić – niespodziewanie przerwał ciszę.
– Zemsta?
– Odmówiłaś mi…
– Och, litości! – żachnęła się. – Ty znowu o
tamtym?
– Gdyby nie Kristofer, wciąż ciążyłaby na mnie
klątwa.
– Kara za przelaną krew. Który to raz wybrałeś
najłatwiejszą drogę?
– Nic o mnie nie wiesz – warknął, zaciskając
dłonie w pięści.
– Może więcej, niż bym chciała. Więcej niż ty
sam… – Ze spokojem odwzajemniła pełne złości spojrzenie. – O tym, kim tak naprawdę
jesteś, o tym dlaczego.
– Dlatego, że sam tego chciałem! – przerwał jej
brutalnie.
– Na pewno? – Pochyliła się, z uwagą wpatrując w
stalowoszare oczy. – A jeśli zdecydował ktoś inny?
– Zawsze sam o sobie decydowałem!
– A twój ojciec?
Zauważyła, że trafiła w sedno. Siergiej spiął się,
jakby chciał się na nią rzucić i siłą udowodnić, iż miał rację. Dotknęła wciąż niezagojonej
rany, wywołała z cienia małego chłopca, poświęconego w imię dobra ludzkości.
Miał prawo ich wszystkich nienawidzić.
– Pomóż mi Siergieju – poprosiła szeptem. –
Wiesz co oznacza stracić duszę. Nie rób mi tego samego…
– Ja miałbym tobie pomóc? – roześmiał się z
ironią. – Chyba oszalałaś. Albo zapomniałaś o pewnym wydarzeniu sprzed
kilkunastu miesięcy, kiedy to ty odmówiłaś pomocy...
– Wcale nie odmówiłam. Do dziś twierdzę, że
najlepszym wyjściem z sytuacji, w której się znalazłeś byłaby skrucha i chęć
poprawy. Szkoda, że nie skorzystałeś z mojej rady i zadałeś się z tym tutaj...
Skrzyżował ręce na piersiach i złośliwie się
uśmiechnął.
– Maleńka, za niedługi czas też będziesz musiała
zadeklarować skruchę i chęć współpracy...
– Niedoczekanie wasze – mruknęła dziewczyna.
Serce zabiło mocniej, gdy usłyszała to nieoczekiwanie czułe słówko. – Prędzej
będziecie musieli mnie zabić.
– Da się załatwić.
Spojrzała na niego z wyrzutem. Dziwne, ale w jego
obecności nie czuła strachu, raczej ten sam dziwny niepokój, który nie pozwalał
jej się skupić na własnych myślach. Zresztą pokój, w którym ją uwięzili
stanowczo działał na nią deprymująco. Był niewielki, z ogromnym łożem udekorowany
niezliczoną ilością, o ironio, złotych pyzatych aniołków. Teraz jego mrok
rozświetlał tylko blask bijący z ogromnego kominka. Natasza westchnęła i
podkuliła nogi na fotelu, na którym siedziała. Skoro nie miała nic innego do
roboty, postanowiła umilić sobie ten czas rozmową. Kto wie, może dowie się czegoś,
co się jej przyda. Wampir w oczekującej pozie siedział naprzeciwko, nie
spuszczając z niej oczu.
– Siergieju...
Skrzywił się. Nie lubił słyszeć swojego imienia w jej
ustach. Brzmiało stanowczo zbyt miękko i delikatnie. Jakby nie należało już do
niego.
– Naprawdę jak długo jesteś wampirem?
Zastanowił się. Nie nad odpowiedzią, tylko nad tym
czy w ogóle jej udzielić.
– Jakieś dwa tysiące lat...
– O! – Natasza wyprostowała się w fotelu. –
Nieźle ten wampiryzm konserwuje.
– To picie krwi młodych dziewic tak działa –
utkwił ironiczny wzrok w jej twarzy. – No i skoro o jedzeniu mowa, to chyba
poczułem się głodny.
– Nie jestem już taka młoda stwierdziła
zadumana. Mógł się założyć, że myślami błądziła gdzieś daleko. Przygryzła dolną
wargę i zapatrzyła się przed siebie.
– Z pewnością – stwierdził z przekąsem,
wywołując rumieniec oburzenia na jej twarzy.
– I mówi to facet, który sam ma na karku kilka
setek lat...
Śmiech Siergieja umilkł i mężczyzna poczuł, że
łakomie wpatruje się w jej usta.
– Nawet o tym nie myśl! – Natasza pochyliła się
w jego kierunku i pomachała mu zaciśniętą pięścią przed nosem. Nie była głupia
i bardzo dobrze zauważyła blask w jego oczach. Błyskawicznie chwycił ją i
przyciągnął ku sobie, niemal siłą sadzając na kolanach. Jej twarz znalazła się
nagle tak blisko, że wystarczył mały ruch, żeby dotknąć warg.
– Siergieju puść mnie.
Nagła słabość nie pozwoliła na nic więcej, choć to
nie pod wpływem uroku wampira się znajdowała – to jej własne ciało odmówiło
teraz posłuszeństwa.
– O nie. – Pochylił się i przesunął ustami po
szyi, wywołując cichy jęk rozkoszy. Właściwie to chciał tylko odrobinę się z
nią podrażnić, ale czując tak blisko jędrne ciało zapomniał o wszystkim prócz
narastającego pożądania. – Od samego początku się o to prosiłaś... – wyszeptał
jej do ucha.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko delikatnie musnęła
dłonią jego szyję i kark. Kierowana jakby niewidzialnym impulsem spojrzała mu
prosto w oczy. Przez króciutką chwilę trwali nieruchomo, potem Siergiej
gwałtownie pochylił się i przylgnął wargami do jej ust. To było jak łyk
mocnego, dobrego wina. Nawet w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się, że
tak silnie na niego podziała. Wpił się w nią niemal spazmatycznym ruchem,
językiem rozsunął wargi i zatopił w narastającym pożądaniu. Gdzieś w głębi,
jakaś cząstka jego umysłu zanotowała z zaskoczeniem, że Natasza przylgnęła do
niego z takim samym żarem, jaki ogarnął i jego. Bez najmniejszego protestu
pozwoliła dłoniom Siergieja wędrować po całym ciele, gładzić uda i dotykać
piersi. Była odurzona tym pocałunkiem, choć już od samego początku, od chwili
gdy go pierwszy raz spotkała, chciała, aby tak to się skończyło. To pragnienie
było jednak jednocześnie tak podniecające i przerażające, że nigdy nie odważyła
się go wyraźnie sformułować. Teraz gdy siedziała na jego kolanach, marzyła
tylko o jednym – żeby nie przestawał. Przez cienki materiał sukienki wyraźnie
czuła jak jego męskość zaczęła pulsować i twardnieć. Siergiej oderwał usta od
jej warg, powolnym ruchem rozpiął guziczki dekoltu i wysunął jedną z krągłych
piersi. Jęknęła i lekko odchylając do tyłu głowę, zatopiła palce w jego
włosach. Bez pośpiechu, który towarzyszył namiętnemu pocałunkowi, choć z nie
mniejszym żarem, koniuszkiem języka zataczał kręgi wokół brodawki, aż w końcu
wziął ją całą do ust i delikatnie przygryzł zębami. Podczas gdy jego wargi
pieściły piersi, jedna z dłoni powoli przesuwała się ku górze, gładząc
wewnętrzną stronę ud i docierając do najbardziej intymnych miejsc. Poczuł jak
ciało dziewczyny napina się w ekstazie, a jej serce z sekundy na sekundę bije
coraz szybciej. Na początku delikatnie i jakby nieśmiało, jedna z jej rąk
przesunęła się w dół, muskając napięte mięśnie brzucha, a potem zeszła jeszcze
niżej, wyrywając z kolei z ust mężczyzny głośny jęk rozkoszy. Teraz myślał
tylko o jednym - pragnął jak najszybciej znaleźć się w niej.
Cichy śmiech zabrzmiał w ich uszach niczym wystrzał
armatni. Oboje zastygli w bezruchu, wpatrując się w Kristofera, który z
ironicznym uśmiechem, przyglądał im się od dłuższej chwili. Demon w niedbałej
pozie stał tuż obok drzwi i nagle uniósł dłonie, z rozbawieniem bijąc brawo.
– Mogę się przyłączyć?
Natasza gwałtownie wstała, drżącymi rękoma zapinając
bluzkę i obciągając zadartą sukienkę. Później wtuliła się w fotel i
podkurczywszy kolana, objęła je ramionami. Była roztrzęsiona i... wściekła, że
ktoś tak brutalnie ośmielił im się przerwać. Ręce Siergieja zacisnęły się na
oparciu fotela i gdyby jego wzrok mógł zabijać, z pewnością Kristofer byłby już
martwy. Wciąż czuł nieznośny żar w podbrzuszu i przeklinał maga, który pojawił
się w tak nieodpowiednim momencie.
– Proszę, proszę. Mnie odradzałeś, a sam
korzystasz.
– Nie twoja sprawa – warknął wampir. Tym razem
dokładnie było widać jego ostre zęby. Demon zdziwiony zarówno tonem głosu, jak
i nagłą przemianą Siergieja, przestał się śmiać i zmarszczył czoło. Nawet
Natasza poczuła zaskoczenie - teraz naprzeciwko niej siedział potwór, o krwawym
spojrzeniu i doskonale widocznych morderczych kłach. A przecież jeszcze przed
chwilą znajdowała się w jego ramionach i namiętnie całowała.
– Chyba jak najbardziej moja – podejrzanie
uprzejmie odparł Kristofer. – Uspokój się i przestań kłapać zębami. Ona i tak
nie jest tego warta...
Pierwszy raz oboje mogli się przekonać, jak szybki i
silny był Siergiej. W ułamku sekundy zerwał się z fotela, dopadł zaskoczonego
demona i silnym uchwytem przygwoździł go do ściany.
– Zwariowałeś? –
wykrztusił tamten, usiłując wydostać się z żelaznego uścisku.
Jednak dłoń wampira jeszcze mocniej zacisnęła się na
jego krtani.
– Nigdy więcej nie przerywaj mi w takim
momencie. Zrozumiałeś? – jego głos był aż ochrypły z wściekłości. Nagle puścił
krztuszącego się Kristofera i spojrzał prosto w rozszerzone strachem oczy
Nataszy. Zachłysnęła się, widząc w jego wzroku tyle gniewu i nienawiści. Przez
chwilę trwali w bezruchu, nie licząc usiłującego wyrównać oddech demona, potem
Siergiej raptownie odwrócił się i wyszedł, trzaskając głośno drzwiami.
Dziewczyna została sama z rozwścieczonym magiem,
którego porażki była świadkiem. Oddychał z trudem, wciąż jedną ręka wsparty o
ścianę, drugą masował szyję, na której widoczna była purpurowa pręga po iście
niedźwiedzim uścisku Siergieja. Właśnie przekonał się, że będąc w połowie
człowiekiem jest dużo słabszy od wampira, którego dotąd brał za użyteczną choć niezagrażającą
mu bestię.
– Co się gapisz? – warknął w kierunku
znieruchomiałej dziewczyny. Tym razem naprawdę się bała. Choć wściekły demon
nawet w połowie nie był tak przerażający jak rozłoszczony wampir, to wyraźnie
czuła jak dostaje gęsiej skórki. Tym razem jej obawy nie były tak irracjonalne.
A Siergiej ją zostawił na pastwę tego tu... W popłochu rozejrzała się dookoła.
– Muszę do łazienki – tylko w połowie było to
kłamstwo. Ostrożnym ruchem przemknęła obok Kristofera i z ulgą zatrzasnęła
solidne, dębowe drzwi. Co prawda demona i tak by nie powstrzymały, ale dawały
jej choć złudzenie poczucia bezpieczeństwa. Kiedy po dobrym kwadransie odważyła
się lekko uchylić drzwi, pokój był pusty. Natasza usiadła na łóżku i dopiero
teraz trzęsącymi się rękoma, zapięła guziczki sukienki. Potem położyła się i
zwinęła w kłębek. Już dawno nie czuła się tak źle. Daleko od domu, uwięziona i
beznadziejnie zakochana. A jedyna osoba, od której mogła oczekiwać ratunku,
była jednocześnie jej największym wrogiem.
Desperacko usiłowała choć na chwilę zasnąć, wierząc,
że to przyniesie jej odrobinę ukojenia. Lecz sen, kiedy już nadszedł, pełen był
niejasnych obrazów i bełkotliwych słów. Kiedy ocknęła się, gwałtownie usiadła
na łóżku, czując w ustach posmak własnej krwi. W kominku wesoło trzaskał ogień,
a w fotelu siedział zamyślony Kristofer, spoglądając na nią z niespotykaną
dotąd łagodnością.
– Długo spałam? – Oblizała językiem zaschnięte
wargi. Choć jej głos przypominał szept, to nie miała wątpliwości, że zdołał ją
usłyszeć. Usiadła na brzegu łóżka, bosymi stopami dotykając lodowatej podłogi.
Trochę pomogło.
– Jakąś godzinkę. Napijesz się czegoś?
– Tak. Wody. – Napotkała jego zdumiony wzrok. –
Zaschło mi w gardle.
– Niech więc będzie woda. – Wstał i podał jej
mineralną. – Gdybyś chciała to jest jeszcze herbata.
Nie odpowiedziała, tylko łapczywie przytknęła butelkę
do ust.
– Po co przyszedłeś? – wierzchem dłoni otarła
krople, które ściekły na jej brodę.
– Jeśli powiem, że dla towarzystwa, to z
pewnością nie uwierzysz?
– Nie. Jestem ci przecież potrzebna do czegoś innego
niż przyjacielskie rozmowy. Nieprawdaż?
Udał, że nie zauważył wyraźnie brzmiącej ironii w tym
ostatnim słowie.
– Naprawdę jest mi przykro, że tak to się
potoczyło. Miałem wobec ciebie inne plany.
– Mniej krwawe?
Spojrzał na nią z niemym wyrzutem, niczym skrzywdzony
mały chłopczyk.
– Przecież nie zamierzam cię zabić.
– O tak. Tylko wykorzystać i odebrać duszę. Pocieszające.
Od razu czuję się lepiej...
– Och Nataszo! – Kristofer niespodziewanie
zerwał się z fotela, upadł przed nią i przytulił głowę do jej kolan. – Naprawdę
nie chciałem, aby to się tak potoczyło. Zauroczyłaś mnie od pierwszego
wejrzenia, choć przyznaję, że z początku chodziło mi tylko o to, by się z tobą
przespać.
Milczała, zbyt zaskoczona, by go odepchnąć. Wyglądał
niemal żałośnie, płaszczący się u jej stóp, ze łzami w oczach, żebrzący o
odrobinę zrozumienia. Jego dłonie nieśmiało przesuwały się po jej ciele, jednak
nie budziły niczego, poza odrazą i niechęcią.
– Pragnę cię Nataszo, tu i teraz! – wyszeptał
jej do ucha.
Dziewczyna gwałtownie wstała, stanowczym ruchem
odpychając Kristofera.
– Poszaleliście oboje, czy co? Najpierw
Siergiej, teraz ty! Czy nie możecie zostawić mnie w świętym spokoju? Już i tak
przez was moje życie dostatecznie się skomplikowało. Nie wystarczy wam cel, dla
którego mnie tu sprowadziliście?
Demon powoli wstał.
– Pytasz czy oszalałem? Tak, na twoim punkcie.
Tak bardzo, że zaczynam powątpiewać w słuszność moich poczynań... I w plany
Konwentu. To chyba wystarczający argument?
Spokój w jego głosie, zaskoczył ją. Jeśli jednak była
w tym jakaś prawda, to...
– Wypuść mnie więc na wolność – powiedziała
twardo. – To będzie wystarczający argument.
Podszedł bliżej i spojrzał prosto w jej oczy. Hardo
odwzajemniła to spojrzenie.
– Nie jest łatwo zdradzić kogoś, komu służyło
się przez dobrych kilka setek lat. I nie jest prosto zrezygnować z marzeń o
absolutnej władzy, komuś takiemu jak ja. Musisz to zrozumieć.
Drwiąco się roześmiała.
– Zamiast czynów – puste słowa. To z pewnością
jest łatwiejsze?
Nie odpowiedział. Usiadła wygodnie w fotelu i nalała
sobie herbaty, nie spuszczając z niego wzroku.
– Może jeszcze będę mógł to udowodnić. Wkrótce...
– Odwrócił się i spokojnym krokiem wyszedł, zatrzaskując za sobą masywne drzwi.
Dziewczyna odstawiła filiżankę i zmęczonym ruchem ukryła twarz w dłoniach.
Jedyne co teraz pragnęła, to wrócić do domu, do swego dawnego życia. Tylko, że
w tej chwili było to absolutnie niewykonalne.
link do części V - (klik)
Uszczęśliwiasz mnie niesamowicie. Wchodzę tu - kolejna część Niekompletnych, wchodzę na pokątne - Trzy mile... Powodzenia z remontem ;)) Damka
OdpowiedzUsuńBoskie , zresztą jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam! moje ulubione z Twoich opowiadań... proszę o kolejne części! jak najszybciej!:)
OdpowiedzUsuńWiecie... Naprawdę zadziwia mnie powodzenie akurat tego utworu!
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że planowałam go lekko poprawić. Po tylu latach, trochę inaczej patrzy się na swoją pierwszą napisaną książkę. Niestety, dość długa jest :)
Jak obiecałam, będzie w tym tygodniu. Chyba, że niespodziewanie wyjadę nad morze, to dam w następnym.
Wampiry górą! Hi hi...
nie zgadzam się:P
OdpowiedzUsuńnajpierw musisz zapewnić nam zajęcie na czas nieobecności:)
K.
Hahahaha jestem zdania przedmówcy :D
OdpowiedzUsuńA tak właśnie... Teraz to mam 100% pewność , że masz słabość do rogalików. Tu, w wygranej Alicja się nimi zajadała i jeszcze Gabrysia z Głupstwa z tego co pamiętam. XD
OdpowiedzUsuń