piątek, 14 lipca 2017

Ja, Baba! (XIV)

Zostały nam wisienki na torcie ;-)



Ginewra
Nie wróciliśmy do gości. W zamian za to zabrał mnie do jednej z komnat znajdujących się na górze. Kiedy weszliśmy, zamknął drzwi na klucz i obrócił się w moją stronę z błyskiem w oczach.
– Na dole orkiestra tak hałasuje, że nikt nie usłyszy twoich krzyków – powiedział ze spokojem, podchodząc bliżej. Po czym ujął moją twarz w obie dłonie i pocałował. Namiętnie, odrobinę leniwie, jakby to zaledwie był wstęp wstępów. – Ależ ty wybornie smakujesz – wyszeptał.
Drżałam w oczekiwaniu na to, co miało nastąpić. Lecz nie czułam strachu, chociaż tym razem wiedziałam, że będzie inaczej, inaczej niż z moimi poprzednimi kochankami. Mateusz delikatnie mnie rozebrał, pokrywając rozpaloną skórę czułymi pocałunkami. Jednocześnie sam również pozbył się odzieży, a ja tylko westchnęłam, gdy ujrzałam dumnie sterczącą męskość. Pchnął mnie na łóżko, a potem przez długi czas stał i patrzył. Nic nie mówił, uśmiechał się tylko lubieżnie. Ja również patrzyłam, a w zasadzie wlepiałam wzroki w jeden punkt i chyba nie trzeba wspominać w jaki. Nie miałam pojęcia czego się po nim spodziewać; nagłego ataku czy czegoś wręcz przeciwnego. Uniosłam się lekko, podpierając na łokciach, a wtedy on pochylił się i zaczął pieścić moje stopy. Dłońmi, ustami, językiem. Bynajmniej nie poprzestał na tym jednym miejscu, kierując się ku górze. Łydki, uda, potem zrobił przeskok, bo od razu znalazł się na brzuchu, dotarł do piersi.
– Pięknie pachniesz – zamruczał. – Zmysłowo i kobieco.

Jego śliski język wyznaczał chaotyczną trasę prowadzącą donikąd na mojej skórze. Prawa dłoń przesuwała się po ramionach i szyi, zataczała koła na mojej piersi, ścisnęła brodawkę. Poczułam mrowienie w dole brzucha, tym razem o wiele silniejsze niż wtedy, pod drzewem. Wcisnęłam pupę w miękki materac, a mój oddech zdecydowanie przyspieszył.
– Jesteś już wilgotna – stwierdził z zadowoleniem, owiewając oddechem moja twarz. – Cudownie mokra i gorąca. Uwielbiam to, uwielbiam, kiedy kobieta jest wilgotna.
Trzeba przyznać, że po raz pierwszy zrozumiałam, że słowa mogą być równie podniecające, co czyny. Poprzedni… Cóż. Mordred parł zdecydowanie do celu. Może na początku, kiedy nasza znajomość miała jeszcze posmak świeżości, seks był dla nas czymś więcej. Później przestał być. Lancelot nie wyszedł oczywiście poza trzymanie mnie za rączkę i szeptanie czułych słówek. Czułych, nie pieprznych. Artur za to był wulkanem energii, rżnął mnie aż wióry leciały, ale nasza gra wstępna ograniczała się do szybkich pieszczot i namiętnych pocałunków.
Teraz miałam obok siebie kochanka prawie że doskonałego. Prawie, bo nadal nie wiedziałam, co mnie czeka. Jednak nie chciałam się wycofać, w żadnym wypadku nie.
– Zamyśliłaś się – powiedział Mateusz, uśmiechając się. Tym razem w jego oczach znów pokazało się coś szalonego. I w końcu mnie pocałował. Lecz chociaż na początku to była zaledwie pieszczota ust, to bardzo szybko pocałunek zmienił swój charakter. Położył się na mnie, wciskając w miękki materac. W jednej chwili przerzucił moje dłonie nad głowę i unieruchomił je, trzymając za nadgarstki. Syknęłam z bólu, bo trochę zabolało, ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Jego kolano bezceremonialnie wdarło się pomiędzy moje uda i poczułam, teraz już bardzo wyraźnie, twardego jak skała członka, który zaczął się ocierać o moje mokre, pełne soków wnętrze. Ten dotyk, ta siła i pewność, z jaką mnie trzymał, rozpaliła wszystkie moje zmysły. Pragnęłam go, pragnęłam żeby zrobił ze mną to, na co będzie miał ochotę, bez względu na konsekwencje. Fala pożądania przetoczyła się przez moje ciało, sutki sterczały, próbując przebić się przez koronkowy cudo, wargi nabrzmiały, coraz bardziej głodne pocałunków, a z pomiędzy ud sączyła się wilgoć, chociaż tak naprawdę dopiero zaczęliśmy. Byłam tak pobudzona, że zaczęłam się wić w jego objęciach, całą sobą błagając o spełnienie. Lecz on wcale nie zamierzał skracać sobie drogi do celu. Uniósł głowę i cicho się roześmiał.
– Nie spodziewałbym się… – wbił we mnie mroczne spojrzenie pociemniałych z podniecenia oczu. – Czas przestać być delikatnym.
Na początek uwolnił obie piersi z ciasnego materiału staniczka. Następnie jego ręka znalazła się pomiędzy moimi udami. Odchylił rąbek prawie całkiem już mokrych majtek, po czym bezceremonialnie wcisnął palec do środka. Zakwiliłam, przymykając oczy. Ten dotyk… Do pierwszego palca dołączył drugi. Poruszał nimi sprawnie, coraz szybciej, a ja coraz bardziej wiłam się pod wpływem tej pieszczoty. Nagle wycofał się i wierzchem dłoni zaczął poklepywać moją rozognioną szparkę. Potem znów zanurzył w niej palce. Robił tak na przemian, jednocześnie przygryzając i ssąc purpurowe, sterczące brodawki. Lecz kiedy jeden z palców zapędził się do mojej ciaśniejszej dziurki, zamarłam, otwierając szeroko oczy.
– Nie, tam nie – poprosiłam z jękiem. Pojawiło się nieprzyjemne wspomnienie, kiedy mój szanowny małżonek chciał poeksperymentować i skorzystać z innego sposobu. Na szczęście udało mi się wówczas uciec.
– Dlaczego? – Mateusz patrzył na mnie bezczelnie i drwiąco, jakby ten nagły opór szalenie go podniecał. – Próbowałaś kiedyś?
– Nie. I nie chcę! – szarpnęłam się, ale wtedy pogłębił uścisk. Naśliniony palec wdarł się pomiędzy moje pośladki, chociaż wydawało mi się, że zacisnęłam je z całej siły. Wdarł się, odważnie penetrując wnętrze drugiej dziurki, poruszając się w niej najpierw powoli, później coraz bardziej przyspieszając.
– Mateusz, proszę! – krzyknęłam. Naprawdę nie chciałam tego robić w ten sposób.
– Prosisz? Cudownie! – Tak, miałam rację. Mój sprzeciw go podniecał. I to jak! Widziałam jak płoną mu oczy, słyszałam coraz głośniejszy oddech. Nie miał żadnych problemów z utrzymaniem mnie w tej pozycji, absolutnie żadnych. Miałam wrażenie, że nie wymaga to od niego jakiegokolwiek wysiłku. Byłam zdana na jego łaskę, a on napawał się moją bezsilnością.
– Nie chcę! – wydarłam się i wtedy nagle przerwał penetrację. Za to uniósł dłoń i wymierzył mi policzek. Tego się nie spodziewałam. Oczy zaokrągliły mi się ze zdumienia, przestałam nawet się szamotać.
– Co ty?... – wyjąkałam słabym głosem. Pierwszy raz mężczyzna mnie uderzył. Przyznaję, że lekko, bo było to bardziej przyjacielskie klepnięcie, ale i tak skóra po prawej stronie twarzy nieznacznie zapiekła.
– Ja się nie pytam, czy chcesz – odparł ze spokojem, patrząc na mnie spod opuszczonych powiek. – Teraz już się nie pytam. Teraz robię to, na co mam ochotę.
I znów zaatakował. Sprawnie i szybko przewrócił mnie na brzuch, podciągnął biodra w górę, a wtedy poczułam język wwiercający się w moją szparkę od tyłu, zlizujący całą sączącą się ze mnie wilgoć. Pieścił mnie tak dłuższą chwilę, podczas gdy ja odchodziłam od zmysłów. Już nie protestowałam. Zaciskałam palce na śliskiej tkaninie prześcieradła, pojękując gardłowo. Miałam wrażenie, że jego język jest wszędzie i to w tym samym momencie. Jak on to robił, nie zgadnę. Zresztą, po co? Sytuacja doprowadzała mnie do obłędu, a kiedy raptownie przerwał, zaprotestowałam głośno.
– Dobrze ci? – spytał, obserwując mnie z satysfakcją. – A będzie jeszcze lepiej!
Pierwsze uderzenie spadło na mój tyłeczek tak gwałtownie, że mało brakowało, a rozpłaszczyłabym się na łóżku. Lecz chociaż kolana miałam jak z waty, zdołałam utrzymać pozycję. Potem były następne, jeden za drugim, może niezbyt silne, ale sprawiły, że skóra na mojej pupie płonęła, pulsowała. I kiedy miałam już zaprotestować, on zmienił taktykę. Jego kciuk znów zaczął penetrować rozgrzane, mokre wnętrze mojej szparki.
– Błagaj, abym ci wsadził! – wysyczał, chwytając jednocześnie za włosy. Mocno i pewnie pociągnął je, odginając głowę do tyłu. Tak, aby sprawić odrobinę bólu, lecz nie na tyle, abym się przestraszyła. Jego palec poruszał się niezwykle szybko, docierając coraz głębiej i sprawiając, że znalazłam się na skraju spełnienia. Pragnęłam go za wszelką cenę. Pragnęłam tego, co chciał ze mną zrobić, chociaż wiedziałam, że nie poprzestanie na penetracji jednej dziurki. Już teraz pieścił je obie.
– Błagaj! – Kolejne, bardziej brutalne pociągnięcie moich włosów. I drugi palec wciskający się pomiędzy pośladki.
– Błagam… Wsadź mi! – W końcu wykrztusiłam te słowa. Musiałam być bardzo podniecona, skoro przeszło mi przez gardło coś takiego. Pierwszy raz w życiu. Dziś jednak wiele rzeczy robiłam pierwszy raz w życiu.
Nagle kciuk zastąpił twardym jak skała penisem. Zanurzył się w moim wnętrzu, torując sobie drogę bez najmniejszego problemu, mimo swej grubości i długość. Nic dziwnego, dosłownie ociekałam sokami. Przyjęłam go z głuchym stęknięciem, a później… Jedną ręką nadal trzymał mnie za włosy, drugą zacisnął na karku. Poruszał się w zawrotnym tempie, a ja przestałam całkowicie się kontrolować. Jęczałam, krzyczałam, błagałam o zakończenie tych cudownych tortur. W pewnym momencie puścił mój kark i odrobinę zwolnił, za to zaczął wciskać się do drugiej dziurki. Jeden palec dostarczył tylko przyjemności, przy dwóch pojawił się niepokój, przy trzech ból. Chciałam zaprotestować, lecz nie miałam jak. Byłam pewna, że za chwilę będzie usiłował wepchnąć tam swoją grubą, sztywną męskość. Miałam tylko jedno wyjście, sprawić, aby jak najszybciej skończył. Dlatego maksymalnie się wypięłam i to był mój błąd. Mateusz tylko na to czekał. Błyskawicznie wysunął się z pulsującej rozkoszą cipki, a potem zaczął wciskać się w drugą dziurkę. Krzyknęłam protestująco, lecz on nie zważał na nic. Wpychał się do środka, dysząc ciężko, wciąż przytrzymując mnie w niekorzystnej pozycji.
– Przestań! To boli! – wyjęczałam. Nie do końca była to prawda, bo obok bólu pojawiło się coś jeszcze. Perwersyjna przyjemność, łącząca cierpienie z rozkoszą.
– Uwielbiam to robić – wydyszał, a potem jednym ruchem zanurzył się w mojej dupce. Wrzasnęłam, a on zaczął się poruszać. Na początku powoli, ale za każdym pchnięciem przyspieszał. Jego jądra obijały się o moją czerwoną, podrażnioną cipkę, w dość nieoczekiwany sposób dostarczając przyjemności. Puścił moje włosy, za to obie dłonie zacisnął na falujących w takt każdego uderzenia piersiach. Masował je, ugniatał, brutalnie pieścił sterczące sutki. Brał mnie od tyłu jak pies swoją sukę, w wyuzdanej pozycji, w sposób, który jeszcze godzinę temu, był dla mnie nie do pomyślenia. Krzyczałam i jęczałam w rytm jego uderzeń, tonąc w coraz większej ekstazie, gdzie ból i rozkosz splotły się w jedno. Byłam coraz bliższa szaleństwa.
– Podoba ci się? Podoba ci się, prawda? – cedził gardłowo zmienionym głosem. – Wiesz że to zaledwie początek? Będziesz mi bezgranicznie posłuszna, uległa, gotowa na każde moje skinienie. A wiesz co ja zrobię? – pochylił się, przygryzając płatek ucha. – Wszystko, o czym zawsze marzyłem. Wszystko! – warknął, a mnie pociemniało w oczach. Fala rozkoszy przetoczyła się przez całe ciało, które drżało teraz konwulsyjnie, pod wpływem przeżywanej ekstazy. Mateusz również znieruchomiał, cicho jęcząc, a ja poczułam, że wypełnił mnie swoim nasieniem.
Opadłam na łóżko. On obok mnie. Przez chwilę słychać było jedynie nasze świszczące oddechy, później ośmieliłam się przekręcić głowę i spojrzeć mu prosto w oczy. Były jak przy pierwszym spotkaniu, intensywnie niebieskie. I pełne zachwytu. Wyciągnął ramię, przytulając mnie i odezwał się schrypniętym głosem:
– Poczekam. Poczekam aż się rozwiedziesz, a później się z tobą ożenię.

9 komentarzy:

  1. Ależ z Mateusza brutal!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęskniłam za babą ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. A kiedy Lena się zabawi? :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha. Już wiem dlaczego Mateusz się cały czas rozwodzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Babeczko,
    ze zdziwieniem muszę przyznać, ze mi się podoba. Gdy Ginewra nie mówi, czyta się to zdecydowanie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialnie opisałaś tą scenę jest dynamiczna i bardzo erotyczna :) super uwielbiam czytać twoje opowiadania 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie to był gwałt...
    A to jest mało erotyczne. Raczej przerażające.

    Ola

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.