Zostały nam wisienki na torcie ;-)
Ginewra
Nie wróciliśmy do
gości. W zamian za to zabrał mnie do jednej z komnat znajdujących się na górze.
Kiedy weszliśmy, zamknął drzwi na klucz i obrócił się w moją stronę z błyskiem
w oczach.
– Na dole
orkiestra tak hałasuje, że nikt nie usłyszy twoich krzyków – powiedział ze
spokojem, podchodząc bliżej. Po czym ujął moją twarz w obie dłonie i pocałował.
Namiętnie, odrobinę leniwie, jakby to zaledwie był wstęp wstępów. – Ależ ty
wybornie smakujesz – wyszeptał.
Drżałam w oczekiwaniu
na to, co miało nastąpić. Lecz nie czułam strachu, chociaż tym razem
wiedziałam, że będzie inaczej, inaczej niż z moimi poprzednimi kochankami.
Mateusz delikatnie mnie rozebrał, pokrywając rozpaloną skórę czułymi
pocałunkami. Jednocześnie sam również pozbył się odzieży, a ja tylko
westchnęłam, gdy ujrzałam dumnie sterczącą męskość. Pchnął mnie na łóżko, a
potem przez długi czas stał i patrzył. Nic nie mówił, uśmiechał się tylko
lubieżnie. Ja również patrzyłam, a w zasadzie wlepiałam wzroki w jeden punkt i
chyba nie trzeba wspominać w jaki. Nie miałam pojęcia czego się po nim
spodziewać; nagłego ataku czy czegoś wręcz przeciwnego. Uniosłam się lekko,
podpierając na łokciach, a wtedy on pochylił się i zaczął pieścić moje stopy.
Dłońmi, ustami, językiem. Bynajmniej nie poprzestał na tym jednym miejscu,
kierując się ku górze. Łydki, uda, potem zrobił przeskok, bo od razu znalazł
się na brzuchu, dotarł do piersi.
– Pięknie
pachniesz – zamruczał. – Zmysłowo i kobieco.
Jego śliski język
wyznaczał chaotyczną trasę prowadzącą donikąd na mojej skórze. Prawa dłoń
przesuwała się po ramionach i szyi, zataczała koła na mojej piersi, ścisnęła
brodawkę. Poczułam mrowienie w dole brzucha, tym razem o wiele silniejsze niż
wtedy, pod drzewem. Wcisnęłam pupę w miękki materac, a mój oddech zdecydowanie
przyspieszył.
– Jesteś już
wilgotna – stwierdził z zadowoleniem, owiewając oddechem moja twarz. – Cudownie
mokra i gorąca. Uwielbiam to, uwielbiam, kiedy kobieta jest wilgotna.
Trzeba przyznać, że po
raz pierwszy zrozumiałam, że słowa mogą być równie podniecające, co czyny.
Poprzedni… Cóż. Mordred parł zdecydowanie do celu. Może na początku, kiedy
nasza znajomość miała jeszcze posmak świeżości, seks był dla nas czymś więcej.
Później przestał być. Lancelot nie wyszedł oczywiście poza trzymanie mnie za
rączkę i szeptanie czułych słówek. Czułych, nie pieprznych. Artur za to był
wulkanem energii, rżnął mnie aż wióry leciały, ale nasza gra wstępna
ograniczała się do szybkich pieszczot i namiętnych pocałunków.
Teraz miałam obok
siebie kochanka prawie że doskonałego. Prawie, bo nadal nie wiedziałam, co mnie
czeka. Jednak nie chciałam się wycofać, w żadnym wypadku nie.
– Zamyśliłaś się –
powiedział Mateusz, uśmiechając się. Tym razem w jego oczach znów pokazało się
coś szalonego. I w końcu mnie pocałował. Lecz chociaż na początku to była
zaledwie pieszczota ust, to bardzo szybko pocałunek zmienił swój charakter.
Położył się na mnie, wciskając w miękki materac. W jednej chwili przerzucił
moje dłonie nad głowę i unieruchomił je, trzymając za nadgarstki. Syknęłam z
bólu, bo trochę zabolało, ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Jego kolano
bezceremonialnie wdarło się pomiędzy moje uda i poczułam, teraz już bardzo
wyraźnie, twardego jak skała członka, który zaczął się ocierać o moje mokre,
pełne soków wnętrze. Ten dotyk, ta siła i pewność, z jaką mnie trzymał,
rozpaliła wszystkie moje zmysły. Pragnęłam go, pragnęłam żeby zrobił ze mną to,
na co będzie miał ochotę, bez względu na konsekwencje. Fala pożądania
przetoczyła się przez moje ciało, sutki sterczały, próbując przebić się przez
koronkowy cudo, wargi nabrzmiały, coraz bardziej głodne pocałunków, a z
pomiędzy ud sączyła się wilgoć, chociaż tak naprawdę dopiero zaczęliśmy. Byłam
tak pobudzona, że zaczęłam się wić w jego objęciach, całą sobą błagając o
spełnienie. Lecz on wcale nie zamierzał skracać sobie drogi do celu. Uniósł
głowę i cicho się roześmiał.
– Nie
spodziewałbym się… – wbił we mnie mroczne spojrzenie pociemniałych z
podniecenia oczu. – Czas przestać być delikatnym.
Na początek uwolnił
obie piersi z ciasnego materiału staniczka. Następnie jego ręka znalazła się
pomiędzy moimi udami. Odchylił rąbek prawie całkiem już mokrych majtek, po czym
bezceremonialnie wcisnął palec do środka. Zakwiliłam, przymykając oczy. Ten
dotyk… Do pierwszego palca dołączył drugi. Poruszał nimi sprawnie, coraz
szybciej, a ja coraz bardziej wiłam się pod wpływem tej pieszczoty. Nagle
wycofał się i wierzchem dłoni zaczął poklepywać moją rozognioną szparkę. Potem
znów zanurzył w niej palce. Robił tak na przemian, jednocześnie przygryzając i
ssąc purpurowe, sterczące brodawki. Lecz kiedy jeden z palców zapędził się do
mojej ciaśniejszej dziurki, zamarłam, otwierając szeroko oczy.
– Nie, tam nie –
poprosiłam z jękiem. Pojawiło się nieprzyjemne wspomnienie, kiedy mój szanowny
małżonek chciał poeksperymentować i skorzystać z innego sposobu. Na szczęście
udało mi się wówczas uciec.
– Dlaczego? –
Mateusz patrzył na mnie bezczelnie i drwiąco, jakby ten nagły opór szalenie go
podniecał. – Próbowałaś kiedyś?
– Nie. I nie chcę!
– szarpnęłam się, ale wtedy pogłębił uścisk. Naśliniony palec wdarł się
pomiędzy moje pośladki, chociaż wydawało mi się, że zacisnęłam je z całej siły.
Wdarł się, odważnie penetrując wnętrze drugiej dziurki, poruszając się w niej
najpierw powoli, później coraz bardziej przyspieszając.
– Mateusz, proszę!
– krzyknęłam. Naprawdę nie chciałam tego robić w ten sposób.
– Prosisz?
Cudownie! – Tak, miałam rację. Mój sprzeciw go podniecał. I to jak! Widziałam
jak płoną mu oczy, słyszałam coraz głośniejszy oddech. Nie miał żadnych
problemów z utrzymaniem mnie w tej pozycji, absolutnie żadnych. Miałam
wrażenie, że nie wymaga to od niego jakiegokolwiek wysiłku. Byłam zdana na jego
łaskę, a on napawał się moją bezsilnością.
– Nie chcę! –
wydarłam się i wtedy nagle przerwał penetrację. Za to uniósł dłoń i wymierzył
mi policzek. Tego się nie spodziewałam. Oczy zaokrągliły mi się ze zdumienia,
przestałam nawet się szamotać.
– Co ty?... –
wyjąkałam słabym głosem. Pierwszy raz mężczyzna mnie uderzył. Przyznaję, że
lekko, bo było to bardziej przyjacielskie klepnięcie, ale i tak skóra po prawej
stronie twarzy nieznacznie zapiekła.
– Ja się nie
pytam, czy chcesz – odparł ze spokojem, patrząc na mnie spod opuszczonych
powiek. – Teraz już się nie pytam. Teraz robię to, na co mam ochotę.
I znów zaatakował.
Sprawnie i szybko przewrócił mnie na brzuch, podciągnął biodra w górę, a wtedy
poczułam język wwiercający się w moją szparkę od tyłu, zlizujący całą sączącą
się ze mnie wilgoć. Pieścił mnie tak dłuższą chwilę, podczas gdy ja odchodziłam
od zmysłów. Już nie protestowałam. Zaciskałam palce na śliskiej tkaninie
prześcieradła, pojękując gardłowo. Miałam wrażenie, że jego język jest wszędzie
i to w tym samym momencie. Jak on to robił, nie zgadnę. Zresztą, po co?
Sytuacja doprowadzała mnie do obłędu, a kiedy raptownie przerwał,
zaprotestowałam głośno.
– Dobrze ci? –
spytał, obserwując mnie z satysfakcją. – A będzie jeszcze lepiej!
Pierwsze uderzenie
spadło na mój tyłeczek tak gwałtownie, że mało brakowało, a rozpłaszczyłabym
się na łóżku. Lecz chociaż kolana miałam jak z waty, zdołałam utrzymać pozycję.
Potem były następne, jeden za drugim, może niezbyt silne, ale sprawiły, że
skóra na mojej pupie płonęła, pulsowała. I kiedy miałam już zaprotestować, on
zmienił taktykę. Jego kciuk znów zaczął penetrować rozgrzane, mokre wnętrze
mojej szparki.
– Błagaj, abym ci
wsadził! – wysyczał, chwytając jednocześnie za włosy. Mocno i pewnie pociągnął
je, odginając głowę do tyłu. Tak, aby sprawić odrobinę bólu, lecz nie na tyle,
abym się przestraszyła. Jego palec poruszał się niezwykle szybko, docierając
coraz głębiej i sprawiając, że znalazłam się na skraju spełnienia. Pragnęłam go
za wszelką cenę. Pragnęłam tego, co chciał ze mną zrobić, chociaż wiedziałam,
że nie poprzestanie na penetracji jednej dziurki. Już teraz pieścił je obie.
– Błagaj! –
Kolejne, bardziej brutalne pociągnięcie moich włosów. I drugi palec wciskający
się pomiędzy pośladki.
– Błagam… Wsadź
mi! – W końcu wykrztusiłam te słowa. Musiałam być bardzo podniecona, skoro
przeszło mi przez gardło coś takiego. Pierwszy raz w życiu. Dziś jednak wiele
rzeczy robiłam pierwszy raz w życiu.
Nagle kciuk zastąpił
twardym jak skała penisem. Zanurzył się w moim wnętrzu, torując sobie drogę bez
najmniejszego problemu, mimo swej grubości i długość. Nic dziwnego, dosłownie
ociekałam sokami. Przyjęłam go z głuchym stęknięciem, a później… Jedną ręką
nadal trzymał mnie za włosy, drugą zacisnął na karku. Poruszał się w zawrotnym
tempie, a ja przestałam całkowicie się kontrolować. Jęczałam, krzyczałam,
błagałam o zakończenie tych cudownych tortur. W pewnym momencie puścił mój kark
i odrobinę zwolnił, za to zaczął wciskać się do drugiej dziurki. Jeden palec
dostarczył tylko przyjemności, przy dwóch pojawił się niepokój, przy trzech
ból. Chciałam zaprotestować, lecz nie miałam jak. Byłam pewna, że za chwilę
będzie usiłował wepchnąć tam swoją grubą, sztywną męskość. Miałam tylko jedno
wyjście, sprawić, aby jak najszybciej skończył. Dlatego maksymalnie się
wypięłam i to był mój błąd. Mateusz tylko na to czekał. Błyskawicznie wysunął
się z pulsującej rozkoszą cipki, a potem zaczął wciskać się w drugą dziurkę.
Krzyknęłam protestująco, lecz on nie zważał na nic. Wpychał się do środka,
dysząc ciężko, wciąż przytrzymując mnie w niekorzystnej pozycji.
– Przestań! To
boli! – wyjęczałam. Nie do końca była to prawda, bo obok bólu pojawiło się coś
jeszcze. Perwersyjna przyjemność, łącząca cierpienie z rozkoszą.
– Uwielbiam to
robić – wydyszał, a potem jednym ruchem zanurzył się w mojej dupce. Wrzasnęłam,
a on zaczął się poruszać. Na początku powoli, ale za każdym pchnięciem przyspieszał.
Jego jądra obijały się o moją czerwoną, podrażnioną cipkę, w dość nieoczekiwany
sposób dostarczając przyjemności. Puścił moje włosy, za to obie dłonie zacisnął
na falujących w takt każdego uderzenia piersiach. Masował je, ugniatał,
brutalnie pieścił sterczące sutki. Brał mnie od tyłu jak pies swoją sukę, w
wyuzdanej pozycji, w sposób, który jeszcze godzinę temu, był dla mnie nie do
pomyślenia. Krzyczałam i jęczałam w rytm jego uderzeń, tonąc w coraz większej
ekstazie, gdzie ból i rozkosz splotły się w jedno. Byłam coraz bliższa
szaleństwa.
– Podoba ci się?
Podoba ci się, prawda? – cedził gardłowo zmienionym głosem. – Wiesz że to
zaledwie początek? Będziesz mi bezgranicznie posłuszna, uległa, gotowa na każde
moje skinienie. A wiesz co ja zrobię? – pochylił się, przygryzając płatek ucha.
– Wszystko, o czym zawsze marzyłem. Wszystko! – warknął, a mnie pociemniało w
oczach. Fala rozkoszy przetoczyła się przez całe ciało, które drżało teraz
konwulsyjnie, pod wpływem przeżywanej ekstazy. Mateusz również znieruchomiał,
cicho jęcząc, a ja poczułam, że wypełnił mnie swoim nasieniem.
Opadłam na łóżko. On
obok mnie. Przez chwilę słychać było jedynie nasze świszczące oddechy, później
ośmieliłam się przekręcić głowę i spojrzeć mu prosto w oczy. Były jak przy
pierwszym spotkaniu, intensywnie niebieskie. I pełne zachwytu. Wyciągnął ramię,
przytulając mnie i odezwał się schrypniętym głosem:
– Poczekam.
Poczekam aż się rozwiedziesz, a później się z tobą ożenię.
Ależ z Mateusza brutal!
OdpowiedzUsuńI do tego rudy! :-D
UsuńPadłam xD
UsuńTęskniłam za babą ;3
OdpowiedzUsuńA kiedy Lena się zabawi? :-D
OdpowiedzUsuńAha. Już wiem dlaczego Mateusz się cały czas rozwodzi.
OdpowiedzUsuńDroga Babeczko,
OdpowiedzUsuńze zdziwieniem muszę przyznać, ze mi się podoba. Gdy Ginewra nie mówi, czyta się to zdecydowanie lepiej.
Genialnie opisałaś tą scenę jest dynamiczna i bardzo erotyczna :) super uwielbiam czytać twoje opowiadania 😉
OdpowiedzUsuńW sumie to był gwałt...
OdpowiedzUsuńA to jest mało erotyczne. Raczej przerażające.
Ola