środa, 8 marca 2017

Do piekła i z powrotem (X)

Z okazji...


najserdeczniejsze życzenia dla wszystkich czytelniczek!


            Do piekła i z powrotem (X)
– Czego? – warknął demon, patrząc podejrzliwie na niewysokiego mężczyznę, o wyraźnie azjatyckich rysach twarzy. W eleganckim garniturze, z czarną, wypucowaną na wysoki połysk teczką pod pachą, wyglądał bardziej na biznesmena niż na obwoźnego handlarza. Dopiero po chwili Davyan zrozumiał, co mu w nim nie pasowało.
Nieznajomy ubrany był zbyt lekko, jak na tę porę roku. A na dodatek jego oczy nie do końca przypominały ludzkie.
– Mogę wejść? – spytał ze spokojem.
– Coś mi świta, że powinienem powitać cię z pompą i przepychem – mruknął demon, otwierając szerzej drzwi. – Tylko bez ochów i achów, nie zjawiłem się tutaj po to, aby sprzątać – dodał groźnie, widząc jak gość rozgląda się dookoła.
– Rozumiem. Przybyłem, bo Kadyia prosiła mnie o pomoc.
– Wiedźma nie żyje. Rozmazał ją na drodze nieostrożny kierowca.
– To trochę komplikuje sytuację. – W końcu mężczyzna usiadł na skraju fotela w salonie, podczas gdy Davyan rozwalił się na kanapie. – Znalazłeś chłopca?
– Nie tylko. Pętak ma siostrę, równie pokręconą jak tatuś i pechową jak mamusia.
– Ona nie jest ważna. Możesz ją zabić.
Demon łypnął na niego podejrzanie.
– Zabić? Tak po prostu?
– Tak po prostu. – Gość odstawił teczkę. Na moment w jego oczach ukazała się nieludzka nienawiść. – Jej matkę również.
Ostatnie słowa zabrzmiały prawie jak rozkaz.
– A! Rozumiem. Brałeś udział w poprzednich rozgrywkach. Jak cię tam zwali?
– Lah. – Zmrużył swoje wąskie oczy, jakby niezadowolony z tego, że przypomniano mu porażkę. – Nie dorównuję Kadyi, ale znam rytuał. A ponieważ moja moc jest zbyt słaba, poproszę o pomoc jeszcze jedną osobę.

– Rób co chcesz – burknął demon. – Serio mogę ukatrupić tę wstrętną dziewuchę?
– Możesz. I nie musisz już zmieniać postaci. Karty są na stole, druid wszystko wie. Węszy, ale nie dowie się, co zamierzamy. Nie ma od kogo. A jeśli nie będzie wiedział…
W tym momencie Davyan zakrztusił się popijaną wódką.
– Ten alkohol – mruknął zakłopotany. Nie ma od kogo? No to się kurwa wkopał! Wystarczyło, że baba pokazała cycki, a wyśpiewał wszystko ze szczegółami. Ale przecież nie powie tego, temu tu! Władca również nie może się dowiedzieć. Najwyżej będą główkować, skąd druid ma takie informacje. – To dobra wiadomość, bo nie cierpiałem ciała tego oblecha, którego musiałem udawać.
– Jako człowiek wiele tracisz. Zresztą, przebywanie tutaj…
– Wiem, czym to grozi. Kto nam pomoże?
– Ona. – Czarownik ruchem dłoni wskazał na drzwi. Demon spojrzał w tamtą stronę podejrzliwie, spodziewając się zobaczyć kogoś, w stylu Kadyi. Lecz zakrztusił się z zaskoczenia, bo stała tam wysoka kobieta, tak piękna i seksowna, że od razu zaczął mu sztywnieć. Miała czarne, długie włosy, czarne, hipnotyzujące oczy i wydatne usta w kolorze karminowym.
– No, to rozumiem – powiedział z uznaniem, kładąc dłoń pomiędzy udami i zaczynając masować powiększającą się wypukłość. – Może mały stosunek zapoznawczy? Ty też się możesz przyłączyć skośnooki, nie mam nic przeciwko.
Kobieta roześmiała się, podchodząc bliżej. Ucałowała w policzek siedzącego czarnoksiężnika, a potem demona gapiącego się na nią wygłodniałym wzrokiem.
– Jak każdy przedstawiciel tego gatunku, zły do szpiku kości i wiecznie napalony. – Spojrzała mu prowokująco w oczy. – Jestem Omena.
Wszystko mi jedno, mówiła mina demona, który właśnie zachłannie gapił się na jej piersi. Niechętnie pomyślał, że Daria miała lepsze i chyba większe, a potem ze zgrozą przegnał te myśli.
– Davyan. Część kurtuazyjną mamy za sobą, to idziemy się pieprzyć? – spytał z zainteresowaniem.
– Wkrótce – zapewniła go, kładąc wąską dłoń na jego nagiej piersi. – Przysięgam, że wkrótce. Najpierw musimy ustalić nowy plan.
– Łapiemy go, podcinamy mu gardło, pozwalamy wykrwawić i odprawiamy wasze hokus pokus. Zjawia się Władca i to wszystko. Coś pominąłem?
– Ta wersja bardzo mi się podoba – odezwał się czarnoksiężnik, między czasie opierając plecy o siedzisko fotela. – Jest jeden problem. Miejsce pobytu chłopca.
– To nie…
I wtedy rozległo się donośne pukanie, po czym do środka wkroczyła roześmiana Daria.
– Catering na zamówienie – oświadczyła gromko, a zaraz potem zamarła w bezruchu. – Oho! Ekipa od końca świata w akcji – zakpiła, z niechęcią gapiąc się na piękną kobietę siedzącą tuż obok demona. Obok jej demona! – Cóżeście uknuli, szatańskie pomioty?
Nie wyglądała na przerażoną. Nie przejęła się lodowatym wzrokiem seksownej piękności, pełnym nienawiści wypierdka w garniturze, ani chęci mordu Davyana, który właśnie uświadomił sobie, że taka komitywa z wrogiem może świadczyć na jego niekorzyść. Zanim jednak zdążył się odezwać, dziewczyna podeszła bliżej, przyglądając się całemu towarzystwu z ciekawością.
– Ciekawe, bardzo ciekawe – wymruczała Omena, wstając i podchodząc bliżej. – Niezwykle udana krzyżówka demona i człowieka. Zazwyczaj trafiają się dużo gorsze egzemplarze.
– Demonem nie jesteś. – Daria zmrużyła oczy. – Ale zwyczajnym człowiekiem też nie. Niech zgadnę, ulepszona wersja tej wiedźmy, co ją tir rozmazał na drodze?
Davyan jak oparzony zerwał się z miejsca.
– Musimy zamienić słówko! – wysyczał, brutalnie chwytając ją za ramię.
– Nie tak mocno, bo ci oddam.
– Zamknij się i chodź!
– No dobrze.
Posłusznie podreptała do kuchni, rozpinając po drodze kurtkę. A pod spodem miała mega obcisłą bluzeczkę z bardzo głębokim dekoltem. I dlatego, gdy już znaleźli się w kuchni, a demon odwrócił się z zamiarem pokazania temu dziewuszysku, kto tu rządzi, zamarł w bezruchu.
Piersi, które przypominały teraz dwie krąglutkie piłeczki, zapakowane w czerwony skrawek materiały, wyeksponowane były w sposób, który musiał na niego zadziałać. Biedny demon tkwił w bezruchu, gapiąc się w cycki swego potencjalnego wroga, przełykając głośno ślinę i czując, jak spodnie rozrywa mu napęczniały kutas.
– Chcesz dotknąć? – spytała Daria domyślnie. – Czy wywalą cię za to z roboty?
– Wywalą…
– E tam. Nic im nie powiem. – Z łobuzerskim uśmiechem puściła oczko. Potem zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła ku sobie, tak że twarzą zarył w tych ponętnych skarbach. Jęknął tylko, nie potrafiąc zaprotestować.
– Podobało mi się to, co wtedy z nim robiłeś – szeptała mu na ucho. – Cholernie mi się podobało. Może kiedy ta dwójka już sobie pójdzie, to powtórzymy wszystko?
– Pozwolili mi cię zabić – wymamrotał, zaciskając palce na jędrnych pośladkach. W głowie miał zamęt, w spodniach prawdziwy pożar.
– Bez seksu? – Odchyliła się do tyłu, spoglądając na niego i wyginając usta w podkówkę, niczym mała dziewczynka, której zakazano zabawy. Serce biło jej jak oszalałe, bo znalazła się w bardzo niewesołej sytuacji. Demon, dyszący żądzą zemsty czarownik i jeszcze ta wywłoka. Trafiła w środek oka cyklonu.
– No… – wyjąkał Davyan, usiłując powrócić do poprzedniej konfiguracji. – Może trochę…
Pomyślała, że to śmiesznie brzmi, ale demonem rządziły demony. Pożądania.
– To idź im powiedz, że będziesz zajęty przez dłuższą chwilę. Tym razem na sam koniec wsadzisz mi go głęboko do ust – kusiła. – A może jeszcze w parę innych miejsc…
– Idę! – zdecydowanie odsunął ją na bok i z impetem otworzył drzwi prowadzące do salonu. Kiedy zamknął je z hukiem, Daria błyskawicznie rzuciła się do okna. Po chwili biegła już przez nagie, zaśnieżone pole, błagając w duchu, aby rozmowa napalonego demona z jego tak zwanymi wspólnikami trwała jak najdłużej. Na wszelki wypadek w myślach przywoływała Aleksandra. Skutecznie, bo gdy dotarła do linii lasu, wpadła prosto w jego ramiona.
– A mówiłem, że masz się trzymać od niego z daleka – odezwał się z wyrzutem.
– Nie ględź. Zdobyłam kilka cennych wiadomości – odetchnęła z ulga, dopiero teraz oglądając się za siebie. Pusto. Nikt jej nie gonił. – Jedźmy gdzieś w jakieś przytulne miejsce, zamówimy sobie kawę i porozmawiamy.
Skinął głową. Tym razem nie wykorzystał magii. Brnąc przez zaspy śniegu, dotarli do samochodu, zaparkowanego tuż przy pustej drodze.
– Może porozmawiamy u ciebie? – spytał, odpalając.
– Nie – zaprotestowała energicznie. – Moja mama wróciła. Nie chcę, aby była świadkiem naszej rozmowy.
– Wierz mi – uśmiechnął się szeroko. – Wiele przeżyła, więc kolejny demon jej nie przestraszy.
– Nie o to chodzi. – Daria ciężko westchnęła. – To, co teraz powiem, musi pozostać nasza tajemnicą. Davyan powiedział, że przysłał go Daren.
– Czyżby? Nie wygląda na naszego sprzymierzeńca. Uwierzyłaś mu?
– Nie jest naszym sprzymierzeńcem. Daren też już nie. Nie do końca to rozumiem, ale chyba powrócił do swego dawnego ja. Nigdy cię nie zastanawiało to, że demony w tym świecie stają się bardziej ludzkie? Mniej obce, mniej okrutne? Niektóre nawet się zakochują?
– Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Poza tym jeśli chodzi o uczucia to twoja matka i Daren stanowią wyjątek. Wcześniej doszło do czegoś podobnego prawie tysiąc lat temu, ale tamten demon postąpił inaczej. Zabrał obiekt pożądania ze sobą.
– Biedna – wyszeptała Daria. – Jest coś jeszcze. A z zasadzie dwa cosie. Po pierwsze Davyan powiedział, że potrzebna im jest krew Aleksa do otwarcia bramy.
– Tego akurat się spodziewałem.
– Po drugie, Kadyia nie żyje. Wpadła pod naczepę z kurczakami…
Druid gwałtownie zahamował, a potem wlepił w nią pełen niedowierzania wzrok.
– Że co?!
– Tir ją przejechał. Kilka dni temu. Za to pojawili się następcy. Taki skośnooki mikrus, chyba Azjata, w eleganckim garniturku i kobieta. Wysoka, czarnowłosa, piękna – dodała niechętnie.
– Lah. I Omena.
– Nie wiem, nie przedstawili się. Następnym razem zapytam Davyana…
– Nie! – prawie wykrzyczał to słowo. – Tym razem mówię poważnie. Nie masz się do niego zbliżać. Nie zdajesz sobie sprawy, jak w wielkim znalazłaś się niebezpieczeństwie!
– Przesadzasz.
– Nie – powtórzył spokojniej, lecz z tym samym uporem. – Musisz zrozumieć, że to nie zabawa. To, że twojej matce się udało, nie oznacza, że z tobą będzie tak samo. Davyan to świeża krew, jest jak na ich standardy bardzo młody. Nie zawsze potrafi nad sobą panować, ale pamiętaj, to bestia. Ambitna, uparta, żądna krwi i zwycięstwa bestia.
Zagryzła wargi, ale nic nie odpowiedziała.
Bestia? Przypomniała sobie jak drzemał z nosem wtulonym w rowek pomiędzy jej piersiami. Serio, bestia? Jaką miał minę, gdy pękła rura. I dziś, gdy rozpięła kurtkę.
– Postaram się – obiecała z westchnieniem, zdając sobie sprawę, że wygłosiła właśnie gigantyczne kłamstwo.
***
Davyan zapiął spodnie, patrząc z satysfakcją na leżącą na łóżku kobietę. Niezła była, chociaż cycki to mogłaby mieć większe. Takie jak… Otrząsnął się ze zgrozą. Pora z tym skończyć. Ma teraz kogo rżnąć, nie musi latać jak pies z wywieszonym jęzorem za jakąś tam dziewuchą. Za to powinien skupić się na misji.
– Pięć razy – odezwała się ze śmiechem Omena. – Pięć razy w przeciągu jednej godziny. Musiałeś długo pościć?
– Tak – przyznał niechętnie.
– Ja doszłam tylko raz, więc obiecaj mi, że następnym razem bardziej się postarasz.
– Wypchaj się! – warknął, sięgając po koszulę. – Zrobię to, na co będę miał ochotę!
– Ech wy, demony. – Ona również wstała, sięgając po ubranie. Po wewnętrznej stronie kształtnych ud spływały strużki spermy. Energicznym ruchem wytarła się, a potem niespodziewanie położyła dłoń na kroczu demona.
– Cudowny! – wymruczała. – Obiecaj, że dasz mi dziś więcej. Mocniej. Dłużej. Inaczej będę musiała skorzystać z usług kogoś innego. A ja, w przeciwieństwie do ciebie, ulegam zmęczeniu.
– No dobra. – Machnął ręką. Zresztą, co mu szkodzi? Faktycznie, szybko kończył, ale był tak napalony po tym jak Daria zniknęła… Wolał tego nie pamiętać, bo na samo wspomnienie jej piersi, znów mu stawał.
– O, proszę! Podnieciłeś się – szeptała zmysłowo czarownica. Ze spokojem odsunął ją na bok.
– Wieczorem – oznajmił. Przecież nie mógł zdradzić prawdziwej przyczyny. – Wracamy do skośnookiego. Czas na przygotowanie planu.
Lah siedział w tym samym miejscu i w tej samej pozie, co przed godziną. Może jedynie rozglądał się wokół z coraz większym obrzydzeniem. Był pedantem. To, co tutaj zastał napawało go prawdziwą odrazą. Jednak nie zamierzał ingerować w warunki mieszkaniowe demona. Za to po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że gdy otworzą bramę, tak będzie wyglądał cały świat. I ta myśl wyjątkowo mu się nie spodobała.
– Jesteśmy. – Davyan postawił na zabrudzonym stole butelkę wódki i trzy, niezbyt czyste szklanki. Potem zajął swoje ulubione miejsce na kanapie, a tuż obok usiadła Omena. – Mów. Jaki masz plan?
– A jaki miała Kadyia?
– Miałem odnaleźć chłopaka. Walnąć go w głowę i przynieść do jej chałupy. Całkiem niedaleko stąd – machnął ręką w nieokreślonym kierunku. – Znasz zasady rytuału?
– Oczywiście – oświadczył wyniośle czarnoksiężnik. – Równie dobrze, jak ta starucha. Po naszej ostatniej porażce, nie dano mi kolejnej szansy, poza tym, ja jednak potrzebuję pomocy.
Omena wzruszyła ramionami. Ona nie potrafiła z takim spokojem przyznać się, że była za słaba na niektóre czary.
– Co cię łączy z ta małą? – spytała za to demona.
– Nic. Chciałem ją wykorzystać, aby zbliżyć się do jej brata. Kadyia mi kazała – skłamał gładko. Wiedźma gryzie piach i tak już nic nie powie. A on musi zatuszować stare grzeszki.
– Wiesz, gdzie go znajdziemy?
– Niezupełnie. Druid go ukrył. A gdzie? Tego nie wie nawet jego siostra – dodał z niechęcią.
– To ją zabij – rozkazała ostrym głosem Omena. – Nie patrz na mnie z taką wściekłością. Było widać, że dziewczyna ci się podoba.
– Mnie?! – ryknął, wybałuszając oczy. – Mnie?
– Skoro zaprzeczasz, to wykonasz mój rozkaz bez problemu. I tak, to jest rozkaz!
– No dobrze – burknął. – Mogę się jeszcze zabawić przed?
– A chcesz? – spytała z ironią. – Masz przecież mnie.
– Uhm. – Zacisnął usta. Zabić? O czym innym przecież nie marzył! Zabijać, pić krew, rozszarpywać, delektować się strachem. Tak, czarownica miała rację. Nie powinien mieć z tym problemu.
– A teraz – Lah skupił na sobie ich spojrzenia. – A teraz musimy pomyśleć, jak wydobyć naszą ofiarę z rąk druida.
***
– Davyan! – ucieszyła się Daria, otrzepując dłonie ze śniegu. – Ty tutaj? Nie spodziewałam się.
– Co to jest? – spytał, gapiąc się podejrzliwie na sporych rozmiarów zbitek śniegu.
– Miał być bałwan, ale mi nie wyszło – dodała z westchnieniem. – Wracam do domu, idziesz ze mną? Strasznie przemarzłam.
Skinął jedynie głową, ciesząc się w duchu, że tak łatwo mu poszło. Nie bała się go i dobrze. Przez to jego plan wydawał się być prostszy. W milczeniu przeszli na druga stroną ulicy, po czym dziewczyna wygrzebała z kieszeni klucz. Weszli do niewielkiego domku. Ona rozmarzona, on skupiony, pełen złośliwej satysfakcji. Cudownie! Żadnego seksu, za to zabije ją i truchło zostawi na widoku. Niech jej matka i druid wiedzą, z kim mają do czynienia. Kiedy Daria zdjęła kurtkę, a potem sweter, a myśli demona dziwnie się splątały, stały jakby mniej kategoryczne. A przecież przed przyjściem tutaj spędził kilka godzin w towarzystwie Omeny. Powinien być zaspokojony, a tymczasem wyraźnie czuł, jak jego członek zaczyna twardnieć. Jak to do kurwy nędzy możliwe?!
– Davyan – usłyszał pełen wyrzutu głos. – Czy możesz nie gapić się non stop w moje cycki? To deprymujące.
– Ostatnio mówiłaś… –  przełknął z wyraźnym trudem ślinę. Jakby jej tak szybko nie zbijać, najpierw zabawić się, nasycić? To chyba nic złego, że spełnia własne potrzeby? Pal licho rozkaz, Omena nie była kimś, kto mógłby nim rządzić.

– Udawałam, bo chciałam uciec. To nie było towarzystwo dla mnie. Zresztą – westchnęła. – Ty też nie jesteś. Herbaty czy kawy? I usiądź w końcu, nie stercz tak w tych drzwiach.


20 komentarzy:

  1. Czekamy na tą niespodziankę ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespodzianka będzie w swoim czasie, a ja już nic nie zapowiadam, bo poślizg nie z mojej winy :-( ale i tak mi głupio...

      Usuń
  2. Ee, szkoda, że trzecia osoba się pojawiła bo i ja chyba zazdrosna jestem. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam dokładnie takie samo uczucie hehe

      Usuń
    2. To damy żeby było parzyście, czwartą osobę ;-)

      Usuń
  3. Bardzo lubię Twoje opowiadania :p wszystkie bezpłatne przeczytane :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje najulubieńsze <3
    ...wprost widać, ze pisanie go sprawia Ci wielką radość, co Babeczko? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Babeczko,
    bardzo cie proszę, więcej opowiadań o takich kobietach! Ta bohaterka jest naprawdę genialna.
    A przecież najważniejsze, by tworzona postać była "do polubienia". Faceci ci wychodzą, są zabawne, czasem lekko nieporadni, inni zaś przekonani o swoich racjach. Kobiety niestety są trochę mdłe, zagubione, dość schematyczne. Ta jest świetna,więcej takich! Szalonych, ale nie w kuriozalny sposób. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zrobić ankietę, na najbardziej zakręconą i pokręconą bohaterkę. Ciekawe, kto wygra? :D

      Usuń
  6. Przenikliwy tekst, jak zwykle.. Davyan jak dotąd jest wyjątkowo "mało bystry", ciekawe czy już mu tak zostanie? ;) Daria zakochana w nim po uszy gratis, bez żadnych zasług - a ten tylko ciagle myśli o zabiciu jej nie przeczuwając, że cios przeciwko niej bedzie ciosem w samego siebie, że zabijając ją zabije siebie. Czyli że co - głupi demon? Samobójca? Jak dotąd - na to wychodzi, bo przebłyski zdrowego rozsądku i prawdy są przez niego ignorowane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psychologiem nie jestem, ale przez wielu ludzi przebłyski zdrowego rozsądku i prawdy są ignorowane ;-) O zakochanych jednostkach nie wspominając.

      Usuń
  7. Kiedy będzie opowiadanie w stylu "Głupia miłość" albo "Bo tylko czarne oczy..."? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę co by tu... Może to?

      Zemsta na letnio
      - Jak on śmiał?! Jak to szowinistyczne, zapatrzone w siebie bydle ośmieliło się zrobić coś takiego?! – Pełen złości głos zamienił się w niemal histeryczny krzyk. Aneta po raz kolejny uderzyła z wściekłością pięścią w stół, po czym skrzywiła się, bo mało brakowało, a połamałaby długie, wypielęgnowane paznokcie. Za to ja milczałam, chociaż też czułam złość. I satysfakcję, bo nie pomyliłam się w ocenie tego palanta.
      - Rzuciłaś go – odezwałam się w końcu suchym, rzeczowym tonem. – To chyba wystarczający powód dla kogoś takiego jak on?
      - Wystarczający? Ten cholerny zboczeniec… Uch! Gdybym dopadła gada, pożałowałby że żyje!
      - Na razie ma się znakomicie. Sądzę że twoja linia obrony powinna opierać się o motyw zemsty. Zdradził cię…
      - Zdradzał! Jak się potem okazało niejednokrotnie!
      - Dobrze. Zdradzał cię, a kiedy zerwałaś zaręczyny, dyszy żądzą zemsty. Powinnaś przygotować dla prasy jakąś łzawą historyjkę, nie za dobrze wyglądać i takie tam.
      - Nie potrafię nie za dobrze wyglądać.
      - Weź przykład ze mnie – zażartowałam.
      - Nie przesadzaj. Urody ci nie brakuje, jedynie fryzura i ciuchy są jakieś takie… - Aneta uczyniła nieokreślony gest ręką. – No, bezbarwne. Brak makijażu, poważna mina. Ale nie rozmawiamy o tobie. Co ja mam zrobić Małgosiu, co zrobić? – I padła na fotel, zalewając się łzami. Za to ja spoglądałam na nią z niesmakiem. A nie mówiłam, żeby trzymać się z daleka od tego suczynsyna?
      - Na pewno płacz nic nie pomoże. Trzeba działać.
      - Moje słowo przeciwko jemu? Wszystko przepadło, cała moja kariera! – Załamała ręce w skrajnej rozpaczy. – Będę musiała wrócić do niego, błagając o łaskę, tak jak zapowiedział. Nic innego mi nie pozostało!
      - Nie histeryzuj. – Wstałam, patrząc na nią potępiająco z góry. – Daj mi dwa dni, mam pomysł. Jeśli nie wypali, to wtedy będziemy zmuszone wymyślić cos nowego. Pożyczysz mi tylko tę skórzaną spódniczkę, tę która jest ci za luźna w pasie?
      - Jest twoja. – Aneta machnęła ręką. – Muszę się napić.
      - Byle nie za dużo. – Pochyliłam się i pocałowałam ją w mokry policzek. – Czekaj na wiadomość ode mnie. Ten palant pożałuje tego, co ci zrobił. Masz na to moje słowo.
      Wyszłam czym prędzej, po drodze zgarniając upatrzony ciuszek, aby uniknąć kłopotliwych pytań, które mogłyby się za chwilę pojawić. Wolałam tego uniknąć, bo sama musiałam jeszcze dopracować szczegóły całej operacji. Wyjęłam z kieszeni telefon i wyszukałam w spisie numer swojego fryzjera. Potem bardzo głęboko westchnęłam. Oby się tylko wszystko udało. Przypomniałam sobie pierwsze i jedyne zresztą spotkanie z byłym narzeczonym swojej przyrodniej siostry. Wyniosły, drwiący uśmiech pełen wyższości. Chłód w błękitnych oczach. Blada twarz, ciemne włosy przyprószone siwizną. Surowo zaciśnięte usta. Dołeczek w brodzie, chyba jedyna rzecz dodająca mu uroku. Poza tym był wysoki i szczupły, wysportowany. I wredny, apodyktyczny, roszczeniowy. Wszystko czego pragnął, zdobywał. Nie uznawał głosu sprzeciwu. Biedna Aneta była w nim tak zakochana, że nie dostrzegała tej drugiej, mrocznej natury swego narzeczonego. Była zachwycona, że się o nią troszczy, że planuje jej życie, kupuje drogie prezenty, przedstawia ważnym osobom w showbiznesie. Dopiero kiedy nakryła go na zdradzie i kiedy dowiedziała się, ze nie powinna zajmować się takimi głupstwami, gdyż mężczyzna musi się „wyszumieć” wpadła w szał. Nie na darmo byłyśmy przyrodnimi siostrami. Uśmiechnęłam się, przypominając karczemną awanturę w obecności osób trzecich. I dobrze, bo gdyby byli sami, być może posunąłby się do rękoczynów. Miał też niebywałe szczęście, że mnie tam nie było. Od przedszkola trenowałam karate i już dawno nauczyłam się opanowywać niekontrolowaną złość, lecz w tym przypadku zrobiłabym wyjątek. Sprałabym sukinsyna tak, że na długo by to zapamiętał.

      Usuń
    2. Tak! Tak! Tak! ^^

      Usuń
    3. No to może będzie następne :-)

      Usuń
    4. Na razie wykończymy... O, przepraszam zakończymy z Davyanem, a jeszcze sporo ekstremalnych akcji przed nami ;-)

      Usuń
    5. Babeczko,ja też poproszę to opowiadanie.

      Usuń
  8. Bardzo mi się podoba,No i sprawdzam cały czas czy newsletter sie pojawił

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.