Jak pisałam...
link do części VIII - klik
Tysiąc odcieni bieli (IX)
Kiedy opowiedziała
wszystko Basi, ta najpierw znieruchomiała z otwartymi ustami, a potem rozpętała
piekło.
– A mówiłam, że
nie powinnaś! To bestia, prawdziwy drapieżnik, a ty jesteś zwierzyną łowną ,
skubiącą zieloną trawkę. Pożre cię w całości, nawet sierści nie zostawi!
– Masz oryginalne
porównania.
– Mam rację!
Aguniu – usiadła naprzeciwko, ujmując chłodne dłonie przyjaciółki. – Proszę!
Zanim naprawdę cię skrzywdzi.
– Obiecał mi
kamienicę.
– I wierzysz mu?
Serio? Tacy jak on nie dotrzymują słowa. Nie mają honoru i nie czują z tego
powodu wyrzutów sumienia.
– W towarzystwie
ciotki…
– A cholera wie,
gdzie cię tym razem wywiezie!
– Ja… –
odchrząknęła. – Nie śmiej się, ale mam dziwną pewność, że nie pozwoli mi zrobić
krzywdy.
– Innym. Innym nie
pozwoli. A on?
– Wpadł w
prawdziwy szał, gdy powiedziałam, że tylko gram.
– To nie ma
znaczenia.
– Myślę, że ma. Chociaż
nie wiem jakie – zamyśliła się, wspominając wczorajszą rozmowę. Potem spojrzała
na zatroskaną Basię i postanowiła podzielić się z nią swoimi podejrzeniami – A
może… A może on chce abym była taka, jaka jestem? To trochę zakręcone, ale może
nie podoba mu się myśl, że tylko udaję osaczoną ofiarę, że udaję fascynację?
– W takim razie
jest kompletnie ślepy – podsumowała przyjaciółka. – Ale masz rację. Podoba mu
się twoja niewinność i cielęcy wzrok, z jakim się w niego wpatrujesz. Później
mamy strach, przerażenie, seks i po wszystkim.
– Nie mam
cielęcego wzroku!
– Masz. I dlatego
godzisz się na kontynuowanie tej znajomości.
– Nie. Godzę się
na to, bo za udawanie przez dwa dni jego narzeczonej, dostanę sowitą zapłatę.
– I sądzisz, że
jedynie będziesz sobie tak udawać przez te dwa dni? – spytała Basia szyderczo.
– No nie… –
Agnieszka zakłopotała się, jednocześnie rumieniąc. – Szczerze mówiąc to nie
wiem.
– To ja ci powiem.
Nic nie ma za darmo. A żaden facet, nawet tak bogaty, nie płaci tak słono za
kilka numerków. On planuje coś większego.
– Może się ze mną
ożeni?
Baśka roześmiała się,
ale zaraz potem spoważniała. Spojrzała surowo na zarumienioną przyjaciółkę.
– Kochanie, to
zabrzmi brutalnie, ale on się z tobą nie ożeni. Nigdy. Wybij to sobie z tej
ślicznej główki, póki możesz. Nie ożeni się, nie zakocha, nic z tych rzeczy,
które dotyczą normalnych ludzi. On nawet nie stworzy z tobą związku, opartego
na obojętnie jakich zasadach. Chce cię jedynie wykorzystać. Raz – abyś skłamała.
Dwa – zabawić się. I to wszystko. Naczytałaś się zbyt wielu słodko pierdzących
romansideł, gdzie ona płochliwa, a on dominujący i razem wiążą się aż po grób.
– Wcale tak bardzo
nie lubię czytać romansów. Wolę biografie – próbowała bronić się Agnieszka, mając
jednocześnie nieprzyjemne uczucie, że przyjaciółka ma absolutną rację. We
wszystkim. Albo prawie we wszystkim. – I nie jestem płochliwa.
– Nie czepiaj się
szczegółów. Doskonale wiesz, o co mi chodzi. Zakamieniały egoista, skończony
dupek i wredny bydlak w jednym, nie zmieni się pod wpływem uczucia, które spadnie
na niego znienacka, waląc go obuchem w ten zakuty łeb. Prędzej się otrząśnie i
pójdzie dalej.
– Mistrzyni
metafor się odezwała.
– Tak? No dobrze.
To czego się spodziewasz po tej znajomości? Oczywiście oprócz zapłaty, którą ci
obiecał, a w którą ja nie wierzę.
Przez bardzo długą
chwilę, patrzyły sobie prosto w oczy. Pierwsza poddała się Agnieszka.
Westchnęła, opierając brodę na splecionych dłoniach.
– Nie wiem, czy
dam radę powiedzieć „nie” gdy znów się pojawi?
– To było uczciwe.
Nie dasz. Ja już to widzę.
– W takim razie,
co mam zrobić? Zabarykadować się w mieszkaniu, pozabijać dechami okna,
zamurować wejście, a telefon spuścić w klozecie? – spytała z ironią.
– Całkiem niezły
pomysł. Mało realistyczny, ale niezły – Basia uśmiechnęła się szeroko, chociaż
w głębi duszy wcale nie było jej wesoło. Sytuacja była poważna. Miała pewność,
że Rafał nie zrezygnuje, póki się nie znudzi. Ale wtedy dla jej przyjaciółki
może się okazać już za późno. Zostanie z rozdartym sercem, z wieczną nadzieją,
że może da się to naprawić. Zostanie sama, przez resztę życia szukając
podobnego ideału. No dobrze, mowa o walorach zewnętrznych. I o seksie. Wnętrze pana
Buca przedstawiało się gorzej niż tragicznie. Sytuacja Agnieszki również.
– Musisz go
unikać. Opierać się. Nie zgadzać na żadne spotkania, czy to sam na sam, czy w
towarzystwie ciotki. Będzie ci ciężko, ale musisz to zrobić dla własnego dobra.
Nawet jeśli nie uda się za pierwszym razem, próbuj dalej. Albo w końcu kiedyś
twoje „nie” będzie totalnie autentyczne, albo, nie gniewaj się, że to powiem,
Rafał się znudzi i sam cię zostawi.
Agnieszka pochyliła
głowę, posmutniała. Wiedziała, że Basia ma rację, ale co mogła poradzić na
tęsknotę, co mogła zrobić z niechcianymi marzeniami i nieśmiało kiełkującą nadzieją?
Jak miała pozbyć się tego balastu? Jak miała się pozbyć pożądania?
– Muszę wracać do
domu. – Przyjaciółka wstała, sięgając po torebkę. – Masz dzwonić, jeśli tylko
będziesz potrzebowała pomocy. W razie czego przyślij chociaż smsa. Cokolwiek.
Ja naprawdę boję się, że ten mężczyzna cię skrzywdzi.
– Wiesz – uniosła
głowę i pełnym znużenia ruchem przesunęła dłońmi po twarzy. – Ja bardziej się
boję, że skrzywdzę sama siebie. Bo obojętnie jaką decyzję podejmę, to i tak
łączy się ona z bólem. I to właśnie tak mnie przeraża.
***
Spojrzała na zegarek.
Za pięć minut czas zamykać. W zasadzie to i tak nie zostało wiele towaru.
Codziennie sprzedawała prawie wszystko, co napawało ją prawdziwą dumą. W
zasadzie mogłaby zatrudnić kogoś do pomocy i podwoić zyski, lecz nie chciała.
Jej wypieki to były małe dzieła sztuki, zarówno pod względem wyglądu, jaki i
smaku. Nie chciała, aby to się zmieniło.
Zanurkowała pod ladą i
wtedy ktoś wszedł. Rozległ się cichutki dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami.
Agnieszka gwałtownie podniosła się i zamarła.
– Co tu robisz? –
wyrwało jej się z zaskoczeniem. Jednocześnie poczuła rumieniec powoli
wypełzający na policzki. Tydzień. Minął tydzień, a ona każdego dnia walczyła z
tęsknotą. I po co? Gdyby tylko go zobaczyła, od razu skapitulowała.
Rafał nie odpowiedział,
a jedynie podszedł bliżej. Rozejrzał się beznamiętnym wzrokiem, z lekką pogardą
patrząc na nieco rustykalne wnętrze piekarni. Potem wzruszył ramionami.
– Zmiana planów –
oznajmił. Bez powitania, bez cieplejszego spojrzenia. Do diabła! Powinna posłać
tę cholerną nadzieję do diabła!
– Zmiana planów? –
powtórzyła, z całej siły próbując opanować bijące jak oszalałe serce.
– Jutro
przygotowałem dla ciebie niespodziankę.
– Nie chcę niespodzianek.
Miała być jedynie wizyta u twojej ciotki.
– Za całą
kamienicę? Nie żartuj – wykrzywił usta. – Jutro o dwudziestej. Ubierz się
ładnie, zaprosiłem gości – dodał drwiąco.
– Znowu
przedstawisz mnie jako swoją narzeczoną?
– Można tak
powiedzieć.
– A jeśli się nie
zgodzę?
– Zgodzisz się.
– Nie muszę.
– Musisz.
W jej głosie dawało się
wyczuć frustrację i zdenerwowanie, w jego obojętność i spokój. Był tak pewien
swego, że wbrew wszystkiemu zapragnęła zburzyć tę jego pewność. Tylko jak miała
to zrobić, gdy nie przyjmował odmowy? Gdy zdawał się nie rozumieć tego, co do
niego mówiła?
– Nic nie muszę! –
syknęła, zdejmując kolorowy fartuszek.
Nie odpowiedział,
unosząc brwi z dwuznaczną miną. Wyglądał przy tym na dziwnie zadowolonego, a to
obudziło jej czujność. Co on knuł? Nowe, bardziej wyuzdane techniki? Może
więcej przemocy? Jakieś ekskrementy, seks analny czy elementy bdsm? Ostatnie
pojęcie było nieco mętne, bo do końca nie wiedziała, na czym to polega. Jednak
czy Rafał był wielbicielem takich rzeczy? Poważnie wątpiła. On jedynie starał
się podporządkować sobie kochankę, a przemoc stosował po to, aby nie okazywać
jej czułości. Krótko mówiąc, był dupkiem. Uśmiechnęła się do własnych myśli,
nie zwracając uwagi na to, co ukazało się w jego oczach. Nie miała nawet
najbledszego pojęcia, z jakim trudem nad sobą panował.
– No dobrze –
powiedziała w końcu łaskawym tonem. – Dwie godziny. Więcej nie mogę, bo
kolejnego dnia mam spore zamówienie i czeka mnie masa roboty.
Skinął głową, po czym
odwrócił się na pięcie i wyszedł. Posmutniała, bo czym zasłużyła sobie na tak
grubiańskie, pełne pogardy traktowanie? Swoją szczerością? Tym, że była nim
zafascynowana? A może nadzieją, którą wyczytał w jej oczach?
Nawet w najśmielszych
marzeniach nie przypuszczała, że Rafał opuścił mały lokalik w takim pospiechu z
zupełnie innego powodu. Bo miał do wyboru: wyjść albo ją pocałować.
***
Zadbała o każdy, nawet
najmniejszy szczegół. Staranna depilacja, wygładzona kosmetykami skóra,
seksowna bielizna, jedwabiste, pachnąc włosy. Wszystko. Przygotowywała się jak
do wielkiego show życia. Chciała być idealna, niczym te modelki widniejące na
okładkach kolorowych pism. I była. Zrozumiała to, podziwiając swoje odbicie w
lustrze.
Tylko że Rafał nie
zaszczycił jej ani jednym, pełnym aprobaty spojrzeniem, ani jednym
komplementem. Tak jak przy pierwszym spotkaniu. Zaprosił do wnętrza samochodu i
milczał, wpatrując się w widoki za oknem. Agnieszka również. Dopiero, gdy
znaleźli się za granicami miasta, odważyła się spytać:
– Gdzie jedziemy?
Czy to kolejna tajemnica?
– Tajemnica? –
oderwał wzrok od okna. – Nie, to nie jest tajemnica.
Jednak nazwa
miejscowości nic jej nie powiedziała. Na szczęście okazało się, że to
niedaleko, Przynajmniej w kraju, pomyślała z wisielczym humorem. Poprawiła
fałdkę na błękitnym jak jej oczy materiale sukienki. Zastanowiła się, czy aby
nie jest za mało elegancko ubrana. Ta limuzyna, szofer, sam Rafał… Trudno,
teraz i tak tego nie zmieni. Wyjęła z torebki telefon i napisała do Basi krótką
widomość. Wcześniej nie odważyła się powiedzieć jej o dzisiejszym wyjściu. Była
pewna, że przyjaciółka zmusiłaby ją do rezygnacji. A ona wbrew wszystkiemu nie
chciała rezygnować. Każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Rafała kolekcjonowała
niczym najcenniejsze wspomnienie. Może prócz tej w damskiej toalecie. Wolała
nie pamiętać, że ją uderzył. Wiedziała, że gdy zostanie sama, te wspomnienia
się przydadzą. Będą ranić, lecz jednocześnie będą tym, co jej zostało.
Uśmiechnęła się ze smutkiem do swoich myśli, potem odczytała wiadomość od Basi.
Krótką, bo zaledwie dwa słowa: „uduszę cię!”, którym towarzyszyła spora ilość
wykrzykników. Schowała telefon do torebki, podczas gdy samochód skręcił w
prawo, zjeżdżając z drogi głównej. Najpierw minęli wysokie ogrodzenie.
Zauważyła, że brama zaczęła zamykać się, gdy tylko wjechali do środka. Przez
kilka minut podążali krętą drogą wśród gęstego lasu, w końcu zaczął się on
przerzedzać i oczom Agnieszki ukazał się przepiękny pałacyk. Światło
zachodzącego słońca odbijało się od lśniących szyb i dachówek, a na podjeździe
parkowało już kilka luksusowych samochodów. Odetchnęła z ulgą, bo w
rozświetlonym wnętrzu zauważyła spory tłum ludzi. A skoro tak, to będzie bezpieczna,
jeśli tylko postara się unikać sam na sam z Rafałem.
Zatrzymali się. Pomógł
jej wysiąść, objął w pasie i wprowadził do środka. Cały czas w milczeniu. Ona
również się nie odzywała. Zaciekawiona rozglądała się dookoła, podziwiała
wystrój wnętrza i zgromadzonych tam ludzi.
– Usiądź tutaj –
wskazał jej fotel stojący obok kominka, w którym z racji pory roku nic się nie
paliło. – Usiądź i poczekaj na mnie. Masz się stąd nie ruszać ani na krok. Wrócę
za kwadrans. Zrozumiałaś? – Po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał jej prosto w
oczy. Skinęła posłusznie głową, zajmując wskazane miejsce. Dostała jeszcze kieliszek
szampana do ręki, a potem Rafał zniknął. Była zdumiona jego zachowaniem. Z
nikim się nie przywitał, nikogo jej nie przedstawił. W zasadzie wyglądało na
to, że w ogóle nie znał tych ludzi. Po raz kolejny dyskretnie się rozejrzała.
Eleganccy mężczyźni, w różnym wieku. Wysocy, niscy, krępi, otyli, siwawi,
brzydcy lub przystojni. Tych ostatnich znikoma ilość. Większość wyglądała na
biznesmenów. A kobiety… Bardzo długo przypatrywała im się zdumiona. Wśród
kobiet średnia wieku zdawała się nie przekraczać dwudziestu kilku lat.
Wszystkie były wysokie, zgrabne, wyjątkowo zadbane. Piękne. Pojawiło się dziwne
skojarzenie z pokazem mody, albo z konkursem miss. Tylko że niektóre z nich
miały bardzo mocny makijaż, wyzywający czy odrobinę wulgarny, niektóre były też
ubrane zbyt frywolnie.
Nagle Agnieszce
przyszło do głowy, że Rafał nie zabrał jej na przyjęcie wśród znajomych. To
było coś innego, coś bardziej mrocznego. Pojawił się strach. Co on zamierzał?
Co rozumiał mówiąc, że wizyta i rola narzeczonej, którą miała odegrać przed
jego ciotką, to za mało? Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdy
poczuła męską dłoń na ramieniu.
Dzieje się ! Babeczko - weź wrzuć jutro kolejną :D Taka max niespodzianka :D Czy wrzucisz czy nie - dzięki :) uwielbiam to jak i co piszesz :)
OdpowiedzUsuńJutro, po północy. Trzeba dawkowac przyjemność!
UsuńW takim momencie?! ;-/
OdpowiedzUsuńAaaa jak można przerwać w takim momencie ;_; kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńCzekam czekam :D i dziękuję <3
OdpowiedzUsuńChoinka, to mi się kojarzy z jakimś spotkaniem bdsm...on Pan, ona niewolnica i może się skończyć na numerkach nie tylko z nim...taaaa....
OdpowiedzUsuńTeż miałam skojarzenie z "Historią O" i ekskluzywnym burdelem.
UsuńAlbo z "Oczy szeroko zamknięte".
Co to jest ta historia o? Drugie znam.
UsuńNajsłynniejsza francuska powieść pornograficzna BDSM. Bardzo BDSM i bardzo o tym jak niszczy psychikę, godność kobiety, przemocą fizyczną i psychiczną tworząc z niej przedmiot i zabawkę.
UsuńPrzynajmniej z punktu widzenia kogoś, kto nie jara się tymi klimatami.
Ola
Osobiście wydaje mi się, że jestem tak pośrodku. Niby coś tam jest, ale nie do końca :-)
UsuńCóż, zrobiłaś z niej luksusową prostytutkę. Ona oczekuje konkretnej zapłaty za swoje usługi hmm... towarzyskie
OdpowiedzUsuńOla
No!!! ten tydzień to rozpusta a jednak apetyt rośnie😊Oby tak zawsze.
OdpowiedzUsuńBo nadrabiam braki z zeszłego tygodnia, dlatego rozpusta :-D
UsuńKurcze mi tez sie cos kojarzy z takimi spotkaniami, oby tak nie bylo :P
OdpowiedzUsuńM.
mi się wydaje ze rafal nie będzie się chciał z nia dzielic, nie teraz... babeczko zamorduje cie kiedyś za urywanie opowiadania w takim momencie :) :) :)
OdpowiedzUsuńBył taki fragment z zapowiedzi...
UsuńBabeczko,lubie Twoje opowiadania,ale to akurat w ogole do mnie nie trafia, bohaterowie sa strasznie denerwujacy.czekam na On :-)
OdpowiedzUsuńMasakra. Obrzydliwy typ. Do takiego upodlenia dziewczynę doprowadzić - Zbiorowy gwałt, orgie na zamowienie - I to wszystko ma być niby z milosci? Takiemu to chyba tylko łeb roztrzaskać, dewiantowi. Dając jedną jedyną szansę na opamiętanie sie: wóz albo przewóz. Błaganie o przebaczenie, pokuta u jej stóp albo wio gdzie pieprz rośnie. Nie widze innej możliwości.
OdpowiedzUsuńAle zdajesz sobie sprawę, że jeszcze nie wiadomo, co to za miejsce i co ma się tam zdarzyć ;)? To tylko domysły...
UsuńWidzisz go na kolanach, blagajacego o wybaczenie? Ja nie, moja wyobraźnia ma swoje granice :-D
Usuń