czwartek, 17 listopada 2016

Tysiąc odcieni bieli (IX)

Jak pisałam...

link do części VIII - klik

         Tysiąc odcieni bieli (IX)
Kiedy opowiedziała wszystko Basi, ta najpierw znieruchomiała z otwartymi ustami, a potem rozpętała piekło.
– A mówiłam, że nie powinnaś! To bestia, prawdziwy drapieżnik, a ty jesteś zwierzyną łowną , skubiącą zieloną trawkę. Pożre cię w całości, nawet sierści nie zostawi!
– Masz oryginalne porównania.
– Mam rację! Aguniu – usiadła naprzeciwko, ujmując chłodne dłonie przyjaciółki. – Proszę! Zanim naprawdę cię skrzywdzi.
– Obiecał mi kamienicę.
– I wierzysz mu? Serio? Tacy jak on nie dotrzymują słowa. Nie mają honoru i nie czują z tego powodu wyrzutów sumienia.
– W towarzystwie ciotki…
– A cholera wie, gdzie cię tym razem wywiezie!
– Ja… – odchrząknęła. – Nie śmiej się, ale mam dziwną pewność, że nie pozwoli mi zrobić krzywdy.
– Innym. Innym nie pozwoli. A on?
– Wpadł w prawdziwy szał, gdy powiedziałam, że tylko gram.
– To nie ma znaczenia.
– Myślę, że ma. Chociaż nie wiem jakie – zamyśliła się, wspominając wczorajszą rozmowę. Potem spojrzała na zatroskaną Basię i postanowiła podzielić się z nią swoimi podejrzeniami – A może… A może on chce abym była taka, jaka jestem? To trochę zakręcone, ale może nie podoba mu się myśl, że tylko udaję osaczoną ofiarę, że udaję fascynację?
– W takim razie jest kompletnie ślepy – podsumowała przyjaciółka. – Ale masz rację. Podoba mu się twoja niewinność i cielęcy wzrok, z jakim się w niego wpatrujesz. Później mamy strach, przerażenie, seks i po wszystkim.
– Nie mam cielęcego wzroku!
– Masz. I dlatego godzisz się na kontynuowanie tej znajomości.
– Nie. Godzę się na to, bo za udawanie przez dwa dni jego narzeczonej, dostanę sowitą zapłatę.
– I sądzisz, że jedynie będziesz sobie tak udawać przez te dwa dni? – spytała Basia szyderczo.
– No nie… – Agnieszka zakłopotała się, jednocześnie rumieniąc. – Szczerze mówiąc to nie wiem.
– To ja ci powiem. Nic nie ma za darmo. A żaden facet, nawet tak bogaty, nie płaci tak słono za kilka numerków. On planuje coś większego.
– Może się ze mną ożeni?

Baśka roześmiała się, ale zaraz potem spoważniała. Spojrzała surowo na zarumienioną przyjaciółkę.
– Kochanie, to zabrzmi brutalnie, ale on się z tobą nie ożeni. Nigdy. Wybij to sobie z tej ślicznej główki, póki możesz. Nie ożeni się, nie zakocha, nic z tych rzeczy, które dotyczą normalnych ludzi. On nawet nie stworzy z tobą związku, opartego na obojętnie jakich zasadach. Chce cię jedynie wykorzystać. Raz – abyś skłamała. Dwa – zabawić się. I to wszystko. Naczytałaś się zbyt wielu słodko pierdzących romansideł, gdzie ona płochliwa, a on dominujący i razem wiążą się aż po grób.
– Wcale tak bardzo nie lubię czytać romansów. Wolę biografie – próbowała bronić się Agnieszka, mając jednocześnie nieprzyjemne uczucie, że przyjaciółka ma absolutną rację. We wszystkim. Albo prawie we wszystkim. – I nie jestem płochliwa.
– Nie czepiaj się szczegółów. Doskonale wiesz, o co mi chodzi. Zakamieniały egoista, skończony dupek i wredny bydlak w jednym, nie zmieni się pod wpływem uczucia, które spadnie na niego znienacka, waląc go obuchem w ten zakuty łeb. Prędzej się otrząśnie i pójdzie dalej.
– Mistrzyni metafor się odezwała.
– Tak? No dobrze. To czego się spodziewasz po tej znajomości? Oczywiście oprócz zapłaty, którą ci obiecał, a w którą ja nie wierzę.
Przez bardzo długą chwilę, patrzyły sobie prosto w oczy. Pierwsza poddała się Agnieszka. Westchnęła, opierając brodę na splecionych dłoniach.
– Nie wiem, czy dam radę powiedzieć „nie” gdy znów się pojawi?
– To było uczciwe. Nie dasz. Ja już to widzę.
– W takim razie, co mam zrobić? Zabarykadować się w mieszkaniu, pozabijać dechami okna, zamurować wejście, a telefon spuścić w klozecie? – spytała z ironią.
– Całkiem niezły pomysł. Mało realistyczny, ale niezły – Basia uśmiechnęła się szeroko, chociaż w głębi duszy wcale nie było jej wesoło. Sytuacja była poważna. Miała pewność, że Rafał nie zrezygnuje, póki się nie znudzi. Ale wtedy dla jej przyjaciółki może się okazać już za późno. Zostanie z rozdartym sercem, z wieczną nadzieją, że może da się to naprawić. Zostanie sama, przez resztę życia szukając podobnego ideału. No dobrze, mowa o walorach zewnętrznych. I o seksie. Wnętrze pana Buca przedstawiało się gorzej niż tragicznie. Sytuacja Agnieszki również.
– Musisz go unikać. Opierać się. Nie zgadzać na żadne spotkania, czy to sam na sam, czy w towarzystwie ciotki. Będzie ci ciężko, ale musisz to zrobić dla własnego dobra. Nawet jeśli nie uda się za pierwszym razem, próbuj dalej. Albo w końcu kiedyś twoje „nie” będzie totalnie autentyczne, albo, nie gniewaj się, że to powiem, Rafał się znudzi i sam cię zostawi.
Agnieszka pochyliła głowę, posmutniała. Wiedziała, że Basia ma rację, ale co mogła poradzić na tęsknotę, co mogła zrobić z niechcianymi marzeniami i nieśmiało kiełkującą nadzieją? Jak miała pozbyć się tego balastu? Jak miała się pozbyć pożądania?
– Muszę wracać do domu. – Przyjaciółka wstała, sięgając po torebkę. – Masz dzwonić, jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy. W razie czego przyślij chociaż smsa. Cokolwiek. Ja naprawdę boję się, że ten mężczyzna cię skrzywdzi.
– Wiesz – uniosła głowę i pełnym znużenia ruchem przesunęła dłońmi po twarzy. – Ja bardziej się boję, że skrzywdzę sama siebie. Bo obojętnie jaką decyzję podejmę, to i tak łączy się ona z bólem. I to właśnie tak mnie przeraża.
***
Spojrzała na zegarek. Za pięć minut czas zamykać. W zasadzie to i tak nie zostało wiele towaru. Codziennie sprzedawała prawie wszystko, co napawało ją prawdziwą dumą. W zasadzie mogłaby zatrudnić kogoś do pomocy i podwoić zyski, lecz nie chciała. Jej wypieki to były małe dzieła sztuki, zarówno pod względem wyglądu, jaki i smaku. Nie chciała, aby to się zmieniło.
Zanurkowała pod ladą i wtedy ktoś wszedł. Rozległ się cichutki dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami. Agnieszka gwałtownie podniosła się i zamarła.
– Co tu robisz? – wyrwało jej się z zaskoczeniem. Jednocześnie poczuła rumieniec powoli wypełzający na policzki. Tydzień. Minął tydzień, a ona każdego dnia walczyła z tęsknotą. I po co? Gdyby tylko go zobaczyła, od razu skapitulowała.  
Rafał nie odpowiedział, a jedynie podszedł bliżej. Rozejrzał się beznamiętnym wzrokiem, z lekką pogardą patrząc na nieco rustykalne wnętrze piekarni. Potem wzruszył ramionami.
– Zmiana planów – oznajmił. Bez powitania, bez cieplejszego spojrzenia. Do diabła! Powinna posłać tę cholerną nadzieję do diabła!
– Zmiana planów? – powtórzyła, z całej siły próbując opanować bijące jak oszalałe serce.
– Jutro przygotowałem dla ciebie niespodziankę.
– Nie chcę niespodzianek. Miała być jedynie wizyta u twojej ciotki.
– Za całą kamienicę? Nie żartuj – wykrzywił usta. – Jutro o dwudziestej. Ubierz się ładnie, zaprosiłem gości – dodał drwiąco.
– Znowu przedstawisz mnie jako swoją narzeczoną?
– Można tak powiedzieć.
– A jeśli się nie zgodzę?
– Zgodzisz się.
– Nie muszę.
– Musisz.
W jej głosie dawało się wyczuć frustrację i zdenerwowanie, w jego obojętność i spokój. Był tak pewien swego, że wbrew wszystkiemu zapragnęła zburzyć tę jego pewność. Tylko jak miała to zrobić, gdy nie przyjmował odmowy? Gdy zdawał się nie rozumieć tego, co do niego mówiła?
– Nic nie muszę! – syknęła, zdejmując kolorowy fartuszek.
Nie odpowiedział, unosząc brwi z dwuznaczną miną. Wyglądał przy tym na dziwnie zadowolonego, a to obudziło jej czujność. Co on knuł? Nowe, bardziej wyuzdane techniki? Może więcej przemocy? Jakieś ekskrementy, seks analny czy elementy bdsm? Ostatnie pojęcie było nieco mętne, bo do końca nie wiedziała, na czym to polega. Jednak czy Rafał był wielbicielem takich rzeczy? Poważnie wątpiła. On jedynie starał się podporządkować sobie kochankę, a przemoc stosował po to, aby nie okazywać jej czułości. Krótko mówiąc, był dupkiem. Uśmiechnęła się do własnych myśli, nie zwracając uwagi na to, co ukazało się w jego oczach. Nie miała nawet najbledszego pojęcia, z jakim trudem nad sobą panował.
– No dobrze – powiedziała w końcu łaskawym tonem. – Dwie godziny. Więcej nie mogę, bo kolejnego dnia mam spore zamówienie i czeka mnie masa roboty.
Skinął głową, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł. Posmutniała, bo czym zasłużyła sobie na tak grubiańskie, pełne pogardy traktowanie? Swoją szczerością? Tym, że była nim zafascynowana? A może nadzieją, którą wyczytał w jej oczach?
Nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczała, że Rafał opuścił mały lokalik w takim pospiechu z zupełnie innego powodu. Bo miał do wyboru: wyjść albo ją pocałować.
***
Zadbała o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Staranna depilacja, wygładzona kosmetykami skóra, seksowna bielizna, jedwabiste, pachnąc włosy. Wszystko. Przygotowywała się jak do wielkiego show życia. Chciała być idealna, niczym te modelki widniejące na okładkach kolorowych pism. I była. Zrozumiała to, podziwiając swoje odbicie w lustrze.
Tylko że Rafał nie zaszczycił jej ani jednym, pełnym aprobaty spojrzeniem, ani jednym komplementem. Tak jak przy pierwszym spotkaniu. Zaprosił do wnętrza samochodu i milczał, wpatrując się w widoki za oknem. Agnieszka również. Dopiero, gdy znaleźli się za granicami miasta, odważyła się spytać:
– Gdzie jedziemy? Czy to kolejna tajemnica?
– Tajemnica? – oderwał wzrok od okna. – Nie, to nie jest tajemnica.
Jednak nazwa miejscowości nic jej nie powiedziała. Na szczęście okazało się, że to niedaleko, Przynajmniej w kraju, pomyślała z wisielczym humorem. Poprawiła fałdkę na błękitnym jak jej oczy materiale sukienki. Zastanowiła się, czy aby nie jest za mało elegancko ubrana. Ta limuzyna, szofer, sam Rafał… Trudno, teraz i tak tego nie zmieni. Wyjęła z torebki telefon i napisała do Basi krótką widomość. Wcześniej nie odważyła się powiedzieć jej o dzisiejszym wyjściu. Była pewna, że przyjaciółka zmusiłaby ją do rezygnacji. A ona wbrew wszystkiemu nie chciała rezygnować. Każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Rafała kolekcjonowała niczym najcenniejsze wspomnienie. Może prócz tej w damskiej toalecie. Wolała nie pamiętać, że ją uderzył. Wiedziała, że gdy zostanie sama, te wspomnienia się przydadzą. Będą ranić, lecz jednocześnie będą tym, co jej zostało. Uśmiechnęła się ze smutkiem do swoich myśli, potem odczytała wiadomość od Basi. Krótką, bo zaledwie dwa słowa: „uduszę cię!”, którym towarzyszyła spora ilość wykrzykników. Schowała telefon do torebki, podczas gdy samochód skręcił w prawo, zjeżdżając z drogi głównej. Najpierw minęli wysokie ogrodzenie. Zauważyła, że brama zaczęła zamykać się, gdy tylko wjechali do środka. Przez kilka minut podążali krętą drogą wśród gęstego lasu, w końcu zaczął się on przerzedzać i oczom Agnieszki ukazał się przepiękny pałacyk. Światło zachodzącego słońca odbijało się od lśniących szyb i dachówek, a na podjeździe parkowało już kilka luksusowych samochodów. Odetchnęła z ulgą, bo w rozświetlonym wnętrzu zauważyła spory tłum ludzi. A skoro tak, to będzie bezpieczna, jeśli tylko postara się unikać sam na sam z Rafałem.
Zatrzymali się. Pomógł jej wysiąść, objął w pasie i wprowadził do środka. Cały czas w milczeniu. Ona również się nie odzywała. Zaciekawiona rozglądała się dookoła, podziwiała wystrój wnętrza i zgromadzonych tam ludzi.
– Usiądź tutaj – wskazał jej fotel stojący obok kominka, w którym z racji pory roku nic się nie paliło. – Usiądź i poczekaj na mnie. Masz się stąd nie ruszać ani na krok. Wrócę za kwadrans. Zrozumiałaś? – Po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał jej prosto w oczy. Skinęła posłusznie głową, zajmując wskazane miejsce. Dostała jeszcze kieliszek szampana do ręki, a potem Rafał zniknął. Była zdumiona jego zachowaniem. Z nikim się nie przywitał, nikogo jej nie przedstawił. W zasadzie wyglądało na to, że w ogóle nie znał tych ludzi. Po raz kolejny dyskretnie się rozejrzała. Eleganccy mężczyźni, w różnym wieku. Wysocy, niscy, krępi, otyli, siwawi, brzydcy lub przystojni. Tych ostatnich znikoma ilość. Większość wyglądała na biznesmenów. A kobiety… Bardzo długo przypatrywała im się zdumiona. Wśród kobiet średnia wieku zdawała się nie przekraczać dwudziestu kilku lat. Wszystkie były wysokie, zgrabne, wyjątkowo zadbane. Piękne. Pojawiło się dziwne skojarzenie z pokazem mody, albo z konkursem miss. Tylko że niektóre z nich miały bardzo mocny makijaż, wyzywający czy odrobinę wulgarny, niektóre były też ubrane zbyt frywolnie.  
Nagle Agnieszce przyszło do głowy, że Rafał nie zabrał jej na przyjęcie wśród znajomych. To było coś innego, coś bardziej mrocznego. Pojawił się strach. Co on zamierzał? Co rozumiał mówiąc, że wizyta i rola narzeczonej, którą miała odegrać przed jego ciotką, to za mało? Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdy poczuła męską dłoń na ramieniu.

20 komentarzy:

  1. Dzieje się ! Babeczko - weź wrzuć jutro kolejną :D Taka max niespodzianka :D Czy wrzucisz czy nie - dzięki :) uwielbiam to jak i co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro, po północy. Trzeba dawkowac przyjemność!

      Usuń
  2. W takim momencie?! ;-/

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa jak można przerwać w takim momencie ;_; kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam czekam :D i dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Choinka, to mi się kojarzy z jakimś spotkaniem bdsm...on Pan, ona niewolnica i może się skończyć na numerkach nie tylko z nim...taaaa....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam skojarzenie z "Historią O" i ekskluzywnym burdelem.
      Albo z "Oczy szeroko zamknięte".

      Usuń
    2. Co to jest ta historia o? Drugie znam.

      Usuń
    3. Najsłynniejsza francuska powieść pornograficzna BDSM. Bardzo BDSM i bardzo o tym jak niszczy psychikę, godność kobiety, przemocą fizyczną i psychiczną tworząc z niej przedmiot i zabawkę.
      Przynajmniej z punktu widzenia kogoś, kto nie jara się tymi klimatami.

      Ola

      Usuń
    4. Osobiście wydaje mi się, że jestem tak pośrodku. Niby coś tam jest, ale nie do końca :-)

      Usuń
  6. Cóż, zrobiłaś z niej luksusową prostytutkę. Ona oczekuje konkretnej zapłaty za swoje usługi hmm... towarzyskie

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. No!!! ten tydzień to rozpusta a jednak apetyt rośnie😊Oby tak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nadrabiam braki z zeszłego tygodnia, dlatego rozpusta :-D

      Usuń
  8. Kurcze mi tez sie cos kojarzy z takimi spotkaniami, oby tak nie bylo :P
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. mi się wydaje ze rafal nie będzie się chciał z nia dzielic, nie teraz... babeczko zamorduje cie kiedyś za urywanie opowiadania w takim momencie :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Babeczko,lubie Twoje opowiadania,ale to akurat w ogole do mnie nie trafia, bohaterowie sa strasznie denerwujacy.czekam na On :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masakra. Obrzydliwy typ. Do takiego upodlenia dziewczynę doprowadzić - Zbiorowy gwałt, orgie na zamowienie - I to wszystko ma być niby z milosci? Takiemu to chyba tylko łeb roztrzaskać, dewiantowi. Dając jedną jedyną szansę na opamiętanie sie: wóz albo przewóz. Błaganie o przebaczenie, pokuta u jej stóp albo wio gdzie pieprz rośnie. Nie widze innej możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zdajesz sobie sprawę, że jeszcze nie wiadomo, co to za miejsce i co ma się tam zdarzyć ;)? To tylko domysły...

      Usuń
    2. Widzisz go na kolanach, blagajacego o wybaczenie? Ja nie, moja wyobraźnia ma swoje granice :-D

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.