środa, 14 września 2016

Tajemnica (II) treść płatna

Już pisałam, ale powtórzę. Ten rodzaj publikacji to niejako eksperyment, wcale nie zamierzam porzucić bloga, właśnie siedzę i opracowuję kolejną część Tysiąca odcieni bieli, która ukaże się w przeciągu najbliższego tygodnia :-) Tak w ogóle, to wszystkich nas dopadło przeziębienie... Małemu aż ciurkiem z nosa leci, więc wyobraźcie sobie jaką miałam przyjemną noc :( Do lekarza nie pójdziemy, bo na dziś już nie ma wolnych miejsc... Szkoda gadać, bo co zostaje? Oczywiście wizyta prywatna. Potem zakupy w aptece i fiu! Plany na domowy budżet poleciały w siną dal :-D  Swoją drogą gdyby gdzieś potrzebowali kogoś, kto miałby doprowadzić do ruiny finansowej jakąś firmę, to moja kandydatura byłaby idealna :-))) W teorii to mi pięknie wychodzi, a w praktyce... Ha, ha! Powinnam założyć blog - jakprzzepuszczaćkasę ;-D 
 
Link do części I - klik

            Tajemnica (II)
Wspólnie uknuta intryga nabrała rumieńców. Pani Joanna nie skorzystała z mojego pomysłu na złamaną nogę, ale wybrała coś bardziej prozaicznego. Zatrucie pokarmowe. Wieczorem zjawiła się, aby omówić szczegóły i wytłumaczyć zakres obowiązków. Okazało się, że oprócz sprzątania czeka mnie również gotowanie obiadów. Mało brakowało, a wycofałabym się w popłochu. Zwyciężyła jednak chęć przeżycia niecodziennej przygody oraz pogodzenie skłóconych kochanków.
Cóż, wyobraźnię to ja zawsze miałam nad wyraz bujną.
Wstałam skoro świt, podekscytowana i pełna obaw. Włosy skromnie splotłam w dwa warkocze, z makijażem dałam sobie całkowicie spokój, a z szafy wydobyłam dziewczęcą sukienkę, czerwoną w białe grochy. Trochę niezbyt pasowała do moich płomiennie rudych włosów, ale wisiała tutaj, bo należała kiedyś do mojej mamy. Teraz okazało się, że będzie jak znalazł. Zjadłam śniadanie w towarzystwie rozemocjonowanej ciotki, nasłuchałam się tysiąca przestróg i pouczeń, po czym ruszyłam w drogę. Zapowiadał się wyjątkowo piękny dzień, a i okolice były niczego sobie. Zielony mur drzew, nad nimi intensywny błękit nieba i złota kula słońca. Wietrzyk raz po raz chłodził moje rozognione policzki, a ja szłam sobie, beztrosko nucąc jakąś melodię. Gdybym miała jeszcze pelerynę i koszyczek... Zachichotałam. Potem weszłam do lasu i po niecałym kilometrze, dotarłam do leśniczówki.
Spodobało mi się tu. Wszystko było zadbane, trawka intensywnie zielona, jakby ktoś pomalował ją farbą, dom duży, nieco w stylu starego dworu. Psy groźnie warczały z klatki stojącej tuż przy drodze, ale nie bałam się, bo wiedziałam, że jestem oczekiwana. Podeszłam do drzwi, odetchnęłam i głośno załomotałam.
I nic. Zirytował mnie ten brak odpowiedzi, więc zapukałam po raz kolejny. Tym razem bardziej natarczywie. No i w końcu wewnątrz dało się słyszeć chrobotanie klucza w zamku. Drzwi uchyliły się powoli, lecz ja nie czekałam.
– Dzień dobry – odezwałam się gromkim głosem. W końcu leśniczy ze względu na wiek mógł być głuchy i pewnie dlatego tak długo nie otwierał. Ryknęłam to z rozpędu i mnie zatkało. Nie takiego widoku się spodziewałam. Ze słów ciotki i jej przyjaciółki wywnioskowałam, że będę miała do czynienia ze starszym mężczyzną, prawie już stojącym nad grobem, pewnie ślepym i głuchym, a na dodatek z wyjątkowym chamem, mrukiem i niechlujem. To ostatnie trochę się zgadzało, ale co do reszty...
Był wysoki. Nawet bardzo, bo musiałam zadrzeć głowę, aby móc spojrzeć w jego oczy. W zasadzie to z ledwością mieścił się w framudze drzwi. I muskularny. Na szerokość też się ledwo mieścił. Cerę miał smagłą, oczy jasnoszare, wyraźnie odcinające się od ciemnej skóry. Włosy czarne, przetykane nitkami siwizny, potargane. I zarost, brodę prawie do pasa niczym rasowy krasnal. No dobrze, może nie do pasa, ale sporą. Gęstą, zakrywającą połowę oblicza. Jednak to, czego nie zdołała zasłonić, prezentowało się całkiem nieźle. Szczupły nos, wysokie kości policzkowe, stanowczo zarysowane brwi.
Słowem, gdzie mu tam było do dziadka leśnego! Prędzej mógł grać w erotycznej wersji Tarzana. Seksowny był jak cholera i erotyzm promieniował z niego jak wściekły, chociaż ponure spojrzenie odbierało mu nieco mocy. Jakby go tak ogolić, lepiej ubrać, a w zasadzie całkiem rozebrać...
– Czego? – warknął nieuprzejmie.
– Miałam tu pie... sprzątać – dokończyłam czerwona jak piwonia. – W zastępstwie za panią Joannę.
– Pieprzyć? – spytał ironicznie, opierając się o framugę. Widać wcale nie zamierzał mnie wpuszczać. – Najbliższy burdel jest pięć kilometrów w linii prostej na wschód.
– Na środku jeziora? – zerknęłam na niego podejrzliwie. – I co, rusałki tam pracują?
– Nie, dziwki – odparł uprzejmie. – Dlaczego wysłała ciebie?
– Bo nie było innych chętnych.
– A ty niby jesteś?
– Przyda się trochę grosza. To co, mam zostać?
Na zadowolonego nie wyglądał. Lecz doskonale zdawałam sobie sprawę, że w zasadzie nie miał wyboru. Znaczna większość mieszkańców wsi omijała leśniczówkę z daleka, rzucając za siebie spłoszone spojrzenia i czyniąc znak krzyża. Mało brakowało, a powiedziałabym to na głos. Nad czym ten kretyn się więc zastanawiał?
– Zostań – powiedział w końcu niechętnie. A ja wkroczyłam do jaskini lwa z bijącym jak oszalałe sercem, z miękkimi kolanami i zamętem w umyśle. Jaskinia lwa prezentowała się całkiem nieźle, łącząc klasykę z nowoczesnością. Niewielki przedsionek, z którego wchodziło się prosto do ogromnego salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Po prawej zauważyłam jeszcze dwie pary drzwi i szerokie schody wiodące na górę. w salonie oczywiście królowała ogromna kanapa i telewizor wielkości ekranu kinowego. Ech ci mężczyźni...
Gospodarz skierował się do kuchni, a ja posłusznie podreptałam za nim. Smętnie pomyślałam, że co jak co, ale ten facet na pewno nie romansował z moją ciotką. Nici z tak wspaniałych planów. Potem zajęłam się dyskretnym podziwianiem szczegółów umeblowania. Kuchnia była piękna, dębowa, rustykalna i nowoczesna równocześnie, z ogromnymi oknami, przez które wpadały złociste promienie porannego słońca. Na parapecie stały doniczki z ziołami, na stole pośrodku piętrzyła się sterta brudnych naczyń. Gospodarz odsunął je na bok, zajął miejsce, po czym wskazał mi drugie krzesło. Usiadłam, mając go teraz dokładnie naprzeciwko. Szczerze mówiąc, to pod wpływem jego nieprzyjemnego, przeszywającego na wskroś spojrzenia, poczułam się nieswojo. Tak, był seksowny, ale jednocześnie na twarzy i w oczach miał wypisaną brutalność i gwałtowny charakter. I niechętnie musiałam przyznać, że tak, ten człowiek mógłby zamordować z zimną krwią.

Jeśli chcesz przeczytać całość, kliknij tutaj!

11 komentarzy:

  1. A tak w ogóle, to czy ktoś się zorientował, że w zapowiedziach jest nowy kawałek, który wielu powinien dać do myślenia? Nie, nie Lucyfer. Inny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o "Do piekła i z powrotem"? Czy "Zbyt wiele twarzy"? :-)

      Usuń
    2. A kiedy dodasz właśnie jakiś tekst z zapowiedzi?

      Usuń
    3. Czy chodzi o "Zamianę" inspirowana na podstawie serialu " Damy i wieśniaczki"?

      Usuń
    4. Ja chcę bardzo tego lucyfera -bo rewelacyjnie odnajdujesz się w baśniowej scenerii, oraz "zamianę" ja jestem za tymi opowiadaniami w pierwszej kolejności, a zaraz potem cala reszta 😊 całuski Babeczko 😘 Cupcake😉

      Usuń
    5. Słusznie, jeden tytuł jest inspirowany popularnym programem, ale nie o to chodzi. Dobrze, będę cicho, przyjdzie odpowiednia chwila, to się dowiecie :-)
      W Lucyferze mam nieszablonową bohaterkę, prawdziwą pesymistkę, muszę się wczuć w rolę ;-D

      Usuń
  2. Więcej, więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Babeczko - ja uważam, że powinnaś dodawać bardzo dużo i bardzo często płatne treści - rozumiem, że lubisz pisać, ale masz też dzieci, rodzinę - bardzo chętnie zapłacę za możliwość czytania Cię :) Wydaje mi się to dużo uczciwsze względem Ciebie :) Pozdrawiam i mam nadzieje na jak najszybsze pojawienie się Tajemnicy III.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-) Raczej pozostanę przy obecnym modelu, coś tu, coś tam. Pieniądze są ważne, ale to nie wszystko. Tajemnica w przyszłym tygodniu, kolejna część już gotowa, łatwo się pisze, chociaż trąci kryminałem :-D
      Wracam do szlifowania pełnych erotycznego napięcia scen pomiędzy bohaterami Tysiąca...

      Usuń
  4. A czy jest szansa na "Nie umiem stąpać tak cicho"??

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.