Zaczynamy od krótszego.
link do części I - klik
Uwikłani (II)
Siedziała skulona w
kącie. Skrępowana, oczekiwała na przybycie swego oprawcy. Choć nie, to nie było
właściwe słowo. Jednak jakie nim było? Wzruszyła ramionami, sącząc ostatnie krople
wody z butelki, którą zostawił. Gdy wyszła wczoraj z łazienki, zabronił jej się
ubrać. Pod ścianę, na przybrudzony materac, który pojawił się nie wiadomo skąd,
rzucił koc i poduszkę. Potem ją skrępował. Przykuł łańcuchem do metalowej rury
biegnącej wzdłuż ściany, pozostawiając minimum swobody. I poszedł spać. Ona
również poczuła się znużona, a kiedy ocknęła się rankiem, była już sama. Obok
stała butelka wody, talerz z jedzeniem i wiadro. Zarumieniła się ze wstydu, bez
trudu odgadując jego przeznaczenie.
Czas wlókł się
niemiłosiernie. Na samym początku próbowała się uwolnić. Nadaremnie. Później
analizowała wygląd pomieszczenia, starając się nie myśleć o jego właścicielu.
Zastanawiała się czy w związku z zaginięciem ich grupy, zorganizowano akcję
ratunkową. I czy jeszcze ktoś prócz niej przeżył. Teren miał być czysty,
rekonesans krótki, zapoznawczy. Nie wiadomo skąd pojawili się oni. Pamiętała że
kilka osób zginęło na miejscu. Może komuś udało się dotrzeć do śmigłowca?
Wątpiła. Oni byli szybsi, kilkakrotnie silniejsi, bezlitośni. Kilkunastoosobowa
grupa złożona z jednego naukowca i wystraszonych pierwszym wypadem w teren
studentów, nie miała żadnych szans. Nawet z eskortą dwóch żołnierzy, którzy
mieli ich chronić.
Drgnęła, bo rozległ się
znajomy szczęk zamka. Chwilę później odetchnęła z ulgą. Wrócił. Tym razem na
stole położył broń. Spojrzał na nią, przeczesując dłonią włosy. Na jego ubraniu
widać było ślady krwi. Uśmiechnęła się nieśmiało, czując jak pojawia się
strach. Pełznie powoli wzdłuż kręgosłupa, obejmuje ramiona, sprawia że serce
zaczyna bić coraz szybciej i mocniej, a dolna warga drży, nie pozwalając
opanować mdłości. To przez metaliczny zapach krwi. Zaschniętej na brudnym
ubraniu, widocznej w zagłębieniach skóry. Dziewczyna skuliła się, próbując
szczelniej otulić się kocem, lecz on nie zareagował, kierując się w stronę do
łazienki. Znów usłyszała jak wczoraj, szum prysznica. Odetchnęła głęboko, usiłując
uspokoić rozszalałe emocje. Najgorsze było to, że jednocześnie pragnęła i
nienawidziła tego, co za chwilę mogło się wydarzyć.
– Czy moglibyśmy
porozmawiać? – spytała cichym głosem, gdy tylko mężczyzna pojawił się z
ręcznikiem na biodrach. Wzruszył obojętnie ramionami, kierując się ku lodówce. Lecz
tym razem wyjął z niej dwie porcje mięsa. Jedną położył na stole, z drugą
podszedł do uwięzionej kobiety.
Dobrze było coś zjeść,
zwłaszcza gdy kanapkami się nie nasyciła. Dokładnie przeżuwała każdy kawałek,
nie spuszczając wzroku z nieznajomego. On z niej również. Zniknął strach,
ponownie pojawiła się ciekawość.
– Dlaczego mnie
nie zabiłeś? – spytała w końcu, zaspokoiwszy pierwszy głód.
Tym razem się
uśmiechnął. Szeroko, nieco asymetrycznie, bo w górę powędrował jedynie prawy
kącik ust. Szyderczo. Jakby chciał powiedzieć, że wcale z tego nie zrezygnował,
że nadal ma taką możliwość. Alisa zadrżała. Nie powinna była pytać, bo przecież
wiedziała, że odpowiedź mogłaby jej się nie spodobać.
Powoli wstał, prostując
się. Przymknął oczy i kręcąc głową, rozluźnił mięśnie szyi. Czas na zabawę. Ręcznik
opadł na podłogę, ukazując wspaniały wzwód. Dziewczyna gwałtownie odwróciła
głowę, a wtedy syknął poirytowany.
– Koc – powiedział
tylko. Posłusznie odrzuciła na bok grubą tkaninę, którą dotychczas okrywała swą
nagość. Przez moment zastanawiała się czy da radę podbiec do kąta, gdzie
zostawił broń. Jednak szybko zrezygnowała z tego pomysłu, bo tak naprawdę nie
miała najmniejszych szans, aby to zrobić. Mogła tylko biernie przyjmować swój
los i modlić się albo o szybką śmierć, albo o zaskakujący akt łaski.
Tymczasem mężczyzna
zbliżył się do niej tak bardzo, że jego ogromna, nabrzmiała męskość znalazła
się teraz na wysokości jej twarzy. Nerwowo splotła dłonie, przypominając sobie
wczorajsze zakończenie. Bała się. To było takie zwierzęce, takie upadlające.
Cichutki głosik szepnął, że przecież czerpała swoistą rozkosz z tego upodlenia,
ale zaraz potem zamilkł, jakby nie był pewien swoich racji. Podniosła w górę
wzrok, łapiąc jego mroczne spojrzenie.
– Pokaż co
potrafisz człowieku – odezwał się drwiąco. Zarumieniła się, bo dokładnie wiedziała,
o co mu chodzi. Jedną dłoń położyła na sterczącym członku, drugą zaczęła
pieścić wnętrze jego ud. A potem nie odwracając oczu, bardzo powoli objęła
wargami sam czubek męskości. Wycofała się i powtórzyła ten ruch, tym razem
wkładając go głębiej. Zwinne palce dotarły do ogromnych, twardych jak kamienie
jąder, a we wnętrzu ust język rozpoczął swoistą zabawę. Odrobinę do przodu,
całkiem do tyłu, trochę więcej do przodu i znów całkiem do tyłu. Mężczyzna
zmrużył oczy, coraz głośniej oddychając. Zauważyła, że mu się podoba. Nie
przerywając kontaktu wzrokowego, zaczęła go pieścić coraz odważniej. Sama czuła
narastające podniecenie, wilgoć spływającą po skórze, sterczące, błagające o
dotyk piersi. Ale najpierw musiała doprowadzić go na skraj szaleństwa… Palce
zakradły się w całkiem nieznane rejony, wąskim przesmykiem pomknęły od jąder,
aż do pośladków. Zasyczał, zamykając oczy. Obie ręce położył na jej głowie, aby
kontrolować głębokość i siłę zanurzenia. A Alisa całkowicie zatraciła się w
tym, co robiła, do momentu, gdy poczuła jak mężczyzna konwulsyjnie drży, a coś
lepkiego utrudnia jej oddech, zalewając gardło gorącym strumieniem.
Zakrztusiła się, a
wtedy ją puścił. Odsunęła głowę, oddychając spazmatycznie, zarumieniona, podniecona
i rozczarowana. Jak to? A ona?
Lecz nieznajomy stracił
już zainteresowanie dalszą akcją. Podniósł z ziemi ręcznik, wytarł się starannie,
a potem rzucił na podłogę. Alisa wciąż siedziała na krześle, przyglądając mu
się z niemym wyrzutem. Chyba w końcu to spostrzegł, bo uśmiechnął się krzywo i
powiedział tylko jedno słowo:
– Jutro.
– Nie, dzisiaj! –
rozzłoszczona wstała, patrząc mu prosto w oczy. – Dzisiaj do diabła! Myślisz że
jestem z kamienia?
Zaskoczony uniósł brwi.
Widać nie tego się spodziewał. Zrobił dziwną minę, a potem niespodziewanie
pchnął ją na łóżko. Miękko oparła na skołtunione pościele, wcale nie
zamierzając się bronić. Mężczyzna bardzo powoli pochylił się nad nią, dotykając
wargami gładkiej skóry brzucha. Przesunął się wyżej, zakreślając chaotyczne
wzory na piersiach, a w końcu zawisł w bezruchu, ze spojrzeniem wbitym w
zasnute mgiełką pożądania oczy dziewczyny. Teraz i ona patrzyła zafascynowana
na obcą w swej inności twarz, na niezgłębioną czerń źrenic, na wąskie usta
rozciągnięte w drwiącym uśmiechu. Uniosła ramiona, położyła dłonie na szerokich
ramionach, pogładziła twarde jak kamień mięśnie. Nie, nie przerażał jej.
Fascynował, podniecał, doprowadzał do szaleństwa, którego nigdy wcześniej nie
zasmakowała. Cała reszta przestała mieć znaczenie, przestała się liczyć. Rozchyliła
usta, przesunęła językiem po górnej wardze, lekko przygryzła dolną.
Przyjął zaproszenie.
Nie wiedziała o tym, ale też nie potrafił się powstrzymać. Takiej kobiety
jeszcze nie miał; kobiety stanowiącej wybuchową mieszankę zmysłowości i
niewinności. Pięknej i seksownej. A nade wszystko takiej, która nie okazywała
strachu czy obrzydzenia, kiedy jej dotykał.
Pocałunek był zmysłowy,
powolny, jakby oboje delektowali się połączeniem ich warg, bliskością ciał. Zaczął
się od delikatnego dotyku, zamienił we wspólny taniec języków, zakończył pełnym
niewysłowionego głodu naciskiem. Towarzyszyły mu drobne pieszczoty kobiecych
rąk, stanowcze i dużo bardziej brutalniejsze męskich dłoni.
Alisa rozsunęła uda,
aby tylko móc poczuć jak na powrót twardnieje męskość nieznajomego, jak po raz
kolejny rośnie jego podniecenie. Pragnęła całkowicie oddać się w władanie
emocji rozlewających się po całym ciele niczym wezbrany potok, pędzących
naprzód w amoku. Chciała spełnienia, pożądała rozkoszy, lecz zamierzała nie
tylko brać, ale i dawać. Nie wiadomo czy wyczuł jej pragnienia, czy też sam
miał podobne, bo bardzo wolno wślizgnął się w mokre, pełne kobiecych soków
wnętrze. W odpowiedzi na ten ruch, jęknęła gardłowo przerywając pocałunek i
odchylając głowę do tyłu. Zamarł, patrząc na zarumienioną twarz Alisy.
– Niesamowite –
wymruczał, przygryzając płatek jej ucha. Jednocześnie zaczął miarowo zagłębiać
się w wilgotnym wnętrzu, wydobywając z ust dziewczyny kolejne jęki. Wiła się
pod nim, momentami wydawała gardłowe okrzyki, wbijała paznokcie w napiętą skórę
pleców. Odwzajemniała pocałunki. To nie zmieniło się nawet wtedy, kiedy on
zaczął się zmieniać, kiedy przyspieszył i z zamierzoną brutalnością rżnął ją w
szalonym orgiastycznym tempie. Bez litości, bez początkowej delikatności, bez
opamiętania. Do tego stopnia dał się opanować pożądaniu, że i z jego ust
wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Zacisnął palce na drobnych ramionach,
wtulił twarz w złociste włosy i pędził naprzód, pędził po spełnienie. A ono
nagle pojawiło się na ich drodze. Szczytowali jednocześnie, dzieląc się
obezwładniającą rozkoszą, łącząc usta w namiętnym pocałunku. Całkowicie
przestało się liczyć kim byli i dlaczego się tu znaleźli. Przestało się liczyć
wszystko, prócz ekstazy.
Bardzo długo leżał spocony
na szczupłym, kobiecym ciele. Dyszał ciężko, usiłując zapanować nad emocjami,
których z taką intensywnością doświadczył po raz pierwszy w życiu. Nie starał
się tego zrozumieć, wytłumaczyć. Był przyzwyczajony by brać to, co oferował mu
los, bez zbędnych kaprysów i grymaszenia. Dlatego gdy podczas swojej wędrówki
natknął się na ciało nieprzytomnej kobiety, od razu skorzystał z okazji.
Zawinął ją w sporych rozmiarów szmatę, przetransportował do mieszkania, a
dopiero potem przyjrzał się zdobyczy. I od razu postanowił, że jej nie zabije.
Nie, bo zafascynowały go czyste rysy twarzy, zmysłowe usta, ponętne ciało.
Okazało się, że miał
rację. Po raz pierwszy w swojej popieprzonej egzystencji zaznał tak intensywnej
bliskości z drugą osobą. Z kobietą. Z człowiekiem. I nieważne było nawet to, że
ta bliskość dotyczyła bardziej fizycznego niż duchowego wymiaru.
Dlatego powoli uniósł
głowę i bez słowa wpatrywał się w zarumienioną twarz Alisy. A kiedy uśmiechnęła
się, to i on odpowiedział uśmiechem. Szczerym, prawdziwym, bez odrobiny cynizmu.
I po raz kolejny ją pocałował, dotykiem i pieszczotą ust dziękując za doznaną
rozkosz.
link do części III - klik
Wlasnie na to opowiadanie najbardziej czekalam! Obie czesci fascynujace po prostu! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńFantastyczne!
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńI tylko jeden wzorek - "nie spuszczając wzorku z nieznajomego" ...
Te piekielne "wzorki"... ;-) Zaraz wyszukam i poprawię.
UsuńJej czekałam na to tak długo i czekanie się opłaciło część oczywiście genialna i mam nadzieje że niedługo będzie następna. Kasia
OdpowiedzUsuńPowiem całkowicie szczerze:
OdpowiedzUsuńF E N O M E N A L N I E B O S K I E ! ! !
Proszę dodaj "Tysiąc..."
Pozdrawiam i życzę szczęścia
S.
Super!!! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Babeczko jeszcze ten błąd popraw.. "kierując się w stronę do łazienki" powinno być raczej "kierując się w stronę łazienki"
OdpowiedzUsuńa tak ogólnie to opowiadanie znakomite
Pozdrawiam AlkaPotter
Bardzo mi się podoba. Masz słabość do demonicznych facetów ��
OdpowiedzUsuńA tu znowu nic :(
OdpowiedzUsuńMysle sobie nie bede wchodzic przez 2tyg to bede miala ze 3teksty naraz do czytania..i co? I wielkie G...o
OdpowiedzUsuń:-(
Super opowiadanie mam nadzieje że będzie trzecia część
OdpowiedzUsuńBaaaabeczko! Żyjesz?
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz cokolwiek? : )
Babeczko co tak długo Cię nie ma :-)? Aż normalnie zaczynam sie o Ciebie martwić :-) jestem wielką fanką Twoich opowiadań, są fenomenalne.. zaglądam tu kilka razy dziennie z nadzieją że jest juz coś nowego :-) mam nadzieję że kolejna część bedzie równie boska. Aaa i Kochana życzę Ci weny najdluzej jak sie da, ciekawych pomysłów. Życzę również zdrowia dla Ciebie jak i całej Twojej rodzinki :-) :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Kiedy nowa część Babeczko?
OdpowiedzUsuńbabeczko co się dzieje? czemu nic nie dodajesz??? :( :( :(
OdpowiedzUsuń