sobota, 2 kwietnia 2016

Uwikłani (I)

Być może niektórzy zauważyli, że pierwsza część tego opowiadania ukazała się na pokątnych. Być może nie :-) W każdym bądź razie publikuję je również na blogu. Nie jest zbyt długie, więcej w nim erotyki niż akcji czy dialogów, ale właśnie takie miało być. Od razu zapowiadam, że kolejna część za miesiąc, więc jeśli ktoś chce niech zaczeka. 

           Uwikłani (I)
Pierwszym co poczuła odzyskując przytomność, był ból. Ból wykręconych ramion, skrepowanych nadgarstków i nienaturalnej pozycji, w jakiej znajdowało się ciało. Ten ból przez bardzo długą chwilę nie pozwalał na zebranie myśli, zniechęcał do otwarcia oczu. Lecz w końcu musiała to zrobić. Ostatnią zapamiętaną rzeczą był strach, przerażenie i pośpieszna ucieczka pośród ruin opuszczonego miasta. Dała z siebie wszystko, ale widać to nie wystarczyło, bo po krótkim pościgu dopadli ich na skrzyżowaniu, niedaleko czekającego śmigłowca. Silne uderzenie w głowę i ocknęła się dopiero tu i teraz.
Bardzo powoli uchyliła powieki. W pomieszczeniu, w którym ją uwięziono, panował mrok. Jednak nie wyglądało na więzienie, raczej na mieszkanie. Na wprost miała okno, z którego widok zasłaniały solidne kraty. Po prawej łóżko, na którym w nieładzie poniewierała się pościel, przy nim stół pełen śmieci, zapewne resztek jedzenia. Po lewej coś na kształt kuchni, nie takiej jaką znała, ale prymitywnej, sprzed pół, a może i więcej wieku. Były też drzwi, silnie odrapane, z kilkoma zamkami, wyglądające na bardzo wytrzymałe. I drugie, drewniane, lekko uchylone, za którymi dostrzegła skrawek łazienki. Dominował kolor szary i brązowy, gdzieniegdzie załamany zielenią, albo kilkoma plamami czerwieni. Wzdrygnęła się. Nie trudno było się domyślić, czym były czerwone plamy na podłodze.
Zagryzła wargi. Była sama, ale ten stan z pewnością nie potrwa długo. Ostrożnie spojrzała w górę, na skrępowane dłonie i z przerażeniem uświadomiła sobie, że jej nadgarstki otaczały metalowe pierścienie, połączone solidnym łańcuchem z hakiem na suficie. Nie miała najmniejszych szans, aby się uwolnić. Bezradnie rozejrzała się dookoła. Musiała to zrobić powoli, bo głowa jej pękała przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Poza uderzeniem nie odniosła żadnych innych ran, może za wyjątkiem kilku zadrapań. Znacznie bardziej ucierpiało ubranie. Kombinezon był pełen rozcięć, na prawej stopie nie miała buta, a emblematy archeologa gdzieś zniknęły. Tam gdzie były naszyte, widniały teraz dziury o postrzępionych brzegach, jakby ktoś wyrwał je z wściekłością. Nic w tym dziwnego, dla tutejszych byli intruzami. Tymi, którzy najpierw opuścili potrzebujących, a następnie polowali na nich, jak na zwierzęta.
Nie czas teraz, aby o tym myśleć, skarciła się w duchu. Poruszyła ramionami, próbując chociaż odrobinę zmienić pozycję. W panującej ciszy rozległ się metaliczny brzdęk łańcucha, poza tym było słychać jedynie jej głośny, przyspieszony oddech. Nawet wentylator pod sufitem poruszał się prawie bezszelestnie. Kto u diabła, mógł ją tutaj uwięzić? Ale przekleństwo nie pomogło. Nadal czuła się bezradna i przerażona.
I wtedy rozległ się szczęk zamka, otworzyły się drzwi.
Do środka wszedł mężczyzna. Desperacko zacisnęła na powrót powieki, błagając o cud, który pomógłby jej się uwolnić. Strach narastał w niej sprawiając, że leciutko zaczęła drżeć. Bała się, cholernie się bała. Nie samej śmierci, ale sposobu w jaki być może przyjdzie się jej pożegnać z tym światem. Choć nadal miała zamknięte oczy, poczuła że mężczyzna podszedł bliżej, prawie na wyciągnięcie ręki. Mało brakowało, a skrzywiłaby się z odrazą, czując odór jego ciała i jednocześnie się dekonspirując. Pewnie się przyglądał. Oceniał, do czego może mu się przydać. Czy prawdą były plotki o kanibalizmie? Jeśli tak…
Pisnęła, kiedy boleśnie ją uszczypnął. Odruchowo otworzyła oczy, ponownie pokonując nieustępliwy ból głowy oraz obezwładniający strach. Napotkała pełne obojętności spojrzenie nieznajomego. Twarz miał pociągłą, o ostrych, nieregularnych rysach, z wyraźnymi bruzdami wokół ust, umorusaną teraz jakąś sadzą. Włosy bardzo krótkie, obcięte prawie przy skórze. Ubranie nijakie, brudne, niechlujne. Był wysoki, szczupły, prawie że chudy. Tylko oczy… Całkowicie czarne, z prawie niewidocznymi białkami, ciemne niczym dwie studnie bez dna, nieodgadnione. Nieludzkie.
Inne.
Zapowiedź jej przyszłego losu. Zero litości, żadnego człowieczeństwa. Zabójcza furia, która w każdej chwili mogła opanować jego umysł, decydowała o obcości, świadczyła o tym, kim był. Na razie widziała jedynie spokój, lecz był to złudny przedsmak szaleństwa.
– Jak się tu znalazłam? – spytała dziewczyna, bezwiednie oblizując zaschnięte usta. Bała się, ale musiała też wiedzieć. Niewiedza była znacznie gorsza niż sam strach. – I co ze mną zrobisz?
Milczał, stojąc nieruchomo z założonymi rękoma, mierząc ją wzrokiem niczym wystawowy towar. W mgnieniu oka zrozumiała jego zamiary. Wzdrygnęła się z odrazą. Ma pozwolić, aby ten brudny, cuchnący facet?… Nawet w myślach bała się dokończyć to zdanie. Chyba to zauważył, bo po raz pierwszy dostrzegła na jego twarzy emocje. Pogardę i lekceważenie. Potem nagle odwrócił się, kierując się ku łazience. Nie zamknął drzwi, pozostawiając je uchylone. Słyszała szelest zdejmowanych ubrań, szum wody, odgłos stawiania gołych stóp na mokrej podłodze. Znów się bała. Strach niczym małe zwierzątko pełzał po jej ciele, wywołując dreszcz obrzydzenia, mętlik w głowie i mdłości w żołądku. Miała ochotę krzyczeć, ale milczała. Takich jak on nie warto prowokować. Jeśli wpadnie w szał, to już po niej. Jeśli jednak uda jej się z nim porozmawiać… Warto spróbować.
W końcu wyszedł z łazienki. Owinięty jedynie w burą szmatę, która być może pełniła rolę ręcznika. Faktycznie był szczupły, ale też doskonale zbudowany. Ramiona miał umięśnione, tors wyrzeźbiony, całe ciało pokryte dziwacznymi tatuażami. Jakby kręgi czy coś. Twarz, surowa, z wyraźnym rysem okrucieństwa, również przyciągała wzrok. A oczy… Oczy przerażały.
– Proszę – wyszeptała, kiedy podszedł bliżej. – Nie wiem gdzie jestem, wszystko mnie boli, a ta pozycja jest bardzo niewygodna.
Obojętnie wzruszył ramionami, sięgając po butelkę z brązowym płynem. Zapalił papierosa, a potem usiadł na skraju łóżka. Pił, palił i obserwował ją z bezduszną ciekawością, jakby nigdy wcześniej nie widział człowieka. Zresztą, kto wie, może nie widział? Zastanowiła się, czy uwolni ją, pozwalając na załatwienie pewnych oczywistych potrzeb, czy też każe robić pod siebie? Poczuła nagły smak żółci w ustach. Tak bardzo chciałaby, aby to wszystko okazało się tylko złym snem. Za chwilę obudzi ją dźwięk budzika, promienie słońca wpadające przez okno do sypialni, zapach świeżo parzonej kawy. Tak bardzo tego pragnęła.
Ale rzeczywistość była inna. Mężczyzna wstał, zrzucając ręcznik. Mimowolnie skierowała wzrok w dół, pomiędzy jego uda, a potem zamarła, czując jak zdradliwy rumieniec wypełza na twarz, pokrywając ją doskonale zauważalną czerwienią. A więc to prawda, że natura obdarzyła ich wyjątkowo szczodrze. Nawet zbyt szczodrze, pomyślała zmieszana, gapiąc się na ogromnego członka, kołyszącego się w takt każdego ruchu nieznajomego. I nagle się ocknęła. Napotkała pełne zaciekawienia spojrzenie mężczyzny, jakby nie spodziewał się tego po niej. Przygryzła wargę, opuszczając głowę.
Za późno. Zaintrygowany, podszedł bliżej. Krążył wokół niej, niczym drapieżnik wokół ofiary, nagi, z kropelkami wody pokrywającymi jeszcze skórę, w wilgotnymi włosami sterczącymi w nieładzie. Nie odezwał się, nie wydał żadnego dźwięku, tylko chodził. W końcu zatrzymał się za plecami dziewczyny. Poczuła ciepło oddechu na swoim karku, potem silne dłonie, ostrożnie badające ciało. Zesztywniała ze strachu, głośno przełykając ślinę. Szorstka ręka wślizgnęła się pod materiał kombinezonu, dotknęła piersi, powędrowała ku górze, na samym końcu zaciskając się na szyi.
– Proszę! – pisnęła przerażona dziewczyna. Pochylił się, wysuwając koniuszek języka, a potem ją polizał. Widziała wszystko w przybrudzonym lustrze naprzeciwko, swoją wykrzywioną twarz, jego zaciekawienie. Kosztował i smakował, jednocześnie powoli zdejmując z niej przybrudzoną odzież. Teraz miała pewność do tego, co miało ją spotkać. Przed oczyma ukazał się widok tego ogromnego członka w pełnym wzwodzie. Mimowolnie westchnęła, bo obok odrazy pojawiło się coś innego, niepożądanego. Coś co kompletnie było nie na miejscu.
Kombinezon, bielizna, klamra spinająca włosy w ciasny kok. Opadły złocistą falą na szczupłe ramiona dziewczyny, musnęły jego twarz, pozostawiając po sobie zapach czegoś zmysłowego. Stałą teraz przed nim całkiem naga, a od bieli ciała jaskrawo odznaczały się czerwone zadrapania, fioletowe siniaki, smugi brudu na skórze. Lekko drżała mimo panującej w pomieszczeniu duchoty, oczy wciąż miała kurczowo zaciśnięte. Zerknął na popękaną taflę zwierciadła. Cudowny widok. Dobrze że je tutaj przytargał, miał przeczucie, że się przyda. Na jego usta wypełzł uśmiech, wyrachowany, pełen pogardy. Z rozmysłem położył obie dłonie na krągłych piersiach, powoli zaczął je ugniatać, delektując się ich doskonałym kształtem, ich miękkością, sterczącymi, rozkosznie różowymi sutkami. Lekko ugiął nogi, tak aby jego członek mógł ocierać się o jej plecy i pośladki. Dziewczyna nadal nie otworzyła oczu, ale rozchyliła usta, oddychając coraz szybciej i głośniej. Czuła żal do samej siebie, reagując tak na dotyk tego… stwora! To nie człowiek, powtarzała sobie w myślach. To jeden z potworów, morderca, który w każdej chwili może się zmienić w bezlitosnego szaleńca. Tak przynajmniej ją uczono.
– Och! – jęknęła głośno, gdy poczuła szorstką dłoń nieznajomego w dole podbrzusza. Długie, zwinne palce bardzo wolno wślizgnęły się pomiędzy kurczowo zaciśnięte uda, dotarły do starannie przystrzyżonego trójkącika, ale nie zatrzymały się tam na długo. Powędrowały dalej, wsuwając się do wilgotniejącego wnętrza. Dziewczyna szarpnęła się, chcąc przerwać to wszystko, nawet bardziej przerażona własną reakcją niż działaniami mężczyzny. A wtedy on nagle się wycofał. Puścił ją i odszedł, po drodze sięgając po porzucony na podłodze ręcznik. Zniknął w drzwiach łazienki, a ona została sama. Naga, nieoczekiwanie rozpalona, zawstydzona i oszołomiona własną reakcją na tę niepożądaną intymność. Nie zdążyła dojść do siebie, gdy nieznajomy znów się pojawił. Tym razem miał na sobie workowate spodnie i czarny podkoszulek. Nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem, podchodząc do lodówki i otwierając ją leniwym ruchem. Na podłogę padła jaskrawa smuga światła. Potem zniknęła, a mężczyzna wgryzł się pazernie w kawałek mięsa. Jadł z apetytem, wpatrując się w dziewczynę. Ta mimowolnie przełknęła ślinę. Ile czasu minęło od jej ostatniego posiłku? Chyba sporo, bo żołądek skręcił się w ciasny supeł, dokuczliwie przypominając o swoich potrzebach. Jedzenie było ostatnią rzeczą, o którą chciała prosić, lecz kiedy ponownie otworzył lodówkę, sięgając po kolejny kawałek, nie wytrzymała.
– Też jestem głodna – powiedziała cicho. Spojrzał na nią z zastanowieniem, nie przerywając konsumpcji. Dopiero kiedy skończył, wytarł dłonie w przybrudzony kawałek szmaty i podszedł do dziewczyny. Palcem uniósł w górę jej podbródek, aby mogła mu patrzeć prosto w oczy. Zauważył, że zadrżała, a jej oczy zaokrągliły się ze strachu. Piękne oczy. Czysty błękit, ze złocistymi iskierkami. Powoli skinął głową, a później sięgnął w górę i odczepił łańcuch. Jęknęła, gdy jej ramiona opadły w dół. Wskazał miejsce przy stole, uwolnił nadgarstki. W pośpiechu zagarnęła z podłogi porzuconą garderobę, ubrała się i posłusznie usiadła, zastanawiając się czy będzie w stanie zjeść cokolwiek, co on poda.
Była. Najpierw napiła się wody. Cudownie chłodnej, czystej i orzeźwiającej. Zjadła kawałek mięsa, który smakował znacznie lepiej niż wyglądał. Trochę sałatki, choć daleko jej było do świeżości. Trójkącik twardego ciasta. Pochłonęła to wszystko w zastraszającym tempie, pod czujnym wzrokiem nieznajomego. Ból głowy odrobinę zelżał, żołądek się napełnił, przestając dokuczać.
– Dziękuję – odezwała się na koniec, dyskretnie wycierając dłonie w spodnie kombinezonu. – Czy teraz mogę spytać co tu robię?
Wzruszył ramionami, zapalając papierosa. Najwyraźniej nie miał ochoty na rozmowę, a być może po prostu nic nie rozumiał. Choć w jego oczach widziała jedynie zaciekawienie, nie odważyła się spytać o powrót do domu. Była pewna, że nie puści jej zanim… Znów poczuła, że się rumieni. Zacisnęła pod stołem dłonie w pięści, nerwowo wiercąc się na miejscu. To dziwne uczucie w dole brzucha, przyjemne i jednocześnie niepokojące. Doskonale je znała, chociaż nigdy nie doświadczyła go z podobną intensywnością. Gdyby nie oczy mężczyzny, gdyby nie świadomość, kim on naprawdę jest, to nie musiałaby walczyć z samą sobą, ze słabością odczuwaną w całym ciele.
– Czy mogę skorzystać z łazienki?
Jednak ją rozumiał. Głową wskazał odrapane drzwi, ale nie uczynił najmniejszego ruchu, by ją uwolnić. Kiedy wstała, ledwo trzymała się na nogach. Chciał na powrót ja skrepować, lecz ona odważyła się zaprotestować.
– Proszę! I tak nigdzie nie ucieknę.
Przez moment przyglądał jej się beznamiętnie, potem skinął głową. Odetchnęła, rozmasowując obolałe nadgarstki. Szybko umknęła do łazienki, zamknęła drzwi i rozejrzała się dookoła. Tu też było ponuro, na dodatek brakowało okna, a pod sufitem na długim kablu kołysała się przybrudzona żarówka. Kawałek lustra nad umywalką pokazał pobladłą twarz, o wielkich przerażonych oczach i ranie na czole. Ostrożnie przemyła ją wodą. Załatwiła najpilniejsze potrzeby i usiadła na sedesie.
Co powinna zrobić? Jak stąd uciec? Na pewno nie w momencie, gdy on jest w domu. Niejednokrotnie oglądała filmy, na których tacy jak on wpadali w szał pod byle pretekstem. Zmieniali się wtedy w szaleńców, potwory nie do pokonania, o nadludzkiej sile. Furia opanowująca ich umysły sprawiała, że po człowieczeństwie nie pozostawał nawet najmniejszy ślad. Tak właśnie działał wirus, który przed dwustu laty zmiótł z powierzchni planety ponad dziewięćdziesiąt pięć procent populacji. Pozostała część albo uciekła, tworząc bezpieczne enklawy chroniące ich przed chaosem, albo przystosowała się do panujących warunków.
Z namysłem zerknęła na prysznic. Przydałaby się porządna kąpiel, bo czuła się brudna i spocona. Zdjęła porwaną odzież, bieliznę przeprała pod bieżącym strumieniem wody, a potem rozwiesiła na krawędzi szafki. Kąpała się, starannie namydlając całe ciało i z niechęcią myśląc o brudnym kombinezonie, który będzie zmuszona założyć. Trudno. Przecież nie pokaże się nago, w samym tylko ręczniku. To byłoby jak rozpalenie ogniska w składzie z amunicją. Uśmiechnęła się, osuszając włosy ręcznikiem. Skąd chęć do wysadzenia w powietrze tego składu? Spróbowała wykrzesać z siebie odrazę, ale przed oczyma ukazał jej się obraz nagiego mężczyzny. Zacisnęła uda. Nie, to nie w porządku. Nie powinna się tak czuć, dopuszczać do siebie takich myśli.
Drgnęła, gdy usłyszała głośne rąbnięcie w drzwi. Widać dawał jej znać, że ma skończyć. Posłusznie odłożyła ręcznik, ubrała kombinezon, dopinając go na ostatni guzik i wyszła. Siedział na łóżku, gapiąc się w podłogę. Wyglądał, jakby w ogóle nie był zainteresowany jej obecnością. Podeszła bliżej i dopiero wtedy uniósł głowę.
– Jestem Alisa – odezwała się nieśmiało. – A ty?
Nie zmienił nawet wyrazu twarzy. Dopiero po chwili przechylił głowę na bok.
– Zdejmij to – rozkazał. Pierwsze słowa jakie usłyszała, wypowiedziane spokojnym, głębokim głosem. Jednocześnie sięgnął do tyłu, po metalowe obręcze wciąż przyczepione do łańcucha. Jego angielski miał dziwaczny, archaiczny akcent, ale doskonale dawał się rozumieć. Zagryzła wargi. Zdawała sobie sprawę, że protest nic nie da, a może wyzwolić furię. Powoli rozpięła kombinezon, drżącymi dłońmi zsuwając go w dół. Kiedy materiał z szelestem opadł u jej stóp, mężczyzna wstał. Dopiero teraz dotarło do niej, jaki był wysoki. Skrępował ją, a potem pchnął w kierunku, gdzie na suficie wisiał hak. Skrzywiła się, ale poddała bez szemrania. Powróciło echo bólu ramion. Miała nadzieję, że nie będzie jej trzymał przez cały czas w tej pozycji? Wolała aby czym prędzej zadowolił się jej ciałem, a potem zrobił to, co zamierzał. Puścił ją wolno, zabił, wykorzystał po raz kolejny. Cholera wie, co jeszcze przyjdzie takiemu do głowy?
Ale mężczyzna, niezależnie od planów wobec swej zakładniczki, nie zamierzał się spieszyć. Znów usiadł na łóżku, podziwiając nagą kobietę, z rumieńcem wstydu pokrywającym policzki i dekolt, ze przerażeniem w oczach, piękną i całkowicie uzależnioną od jego woli. Siedział tak paląc papierosa za papierosem, od czasu do czasu popijając bursztynowy płyn z przybrudzonej butelki. Alisa stała nieruchomo, ze spuszczonym wzorkiem, coraz bardziej zniecierpliwiona. Co on knuł? Dlaczego się tak gapił i gapił? Ta cisza panująca pomiędzy nimi, pozycja, w jakiej się znajdowała, były swego rodzaju torturą. W końcu nie mogąc dłużej wytrzymać takiego napięcia, odważnie zerknęła w jego oczy. Już nie palił, ani nie pił. Rękę trzymał na kroczu, zataczając nią małe, leniwe kółeczka. Kiedy napotkał jej zaskoczony wzrok, uśmiechnął się. I wstał.
Zadrżała, gdy znalazł się za jej plecami. Cichutko westchnęła, kiedy się do nich przytulił, obiema dłońmi obejmując sterczące piersi. Nie chciała tego, ale natychmiast poczuła jak twardnieją jej sutki, jak podbrzusze zaczyna niepokojąco pulsować budzącym się powoli podnieceniem. I znów zapadła cisza. Mężczyzna z rozmysłem masował niewielkie, jędrne piersi. Wkrótce poczuła również dotyk jego warg na swojej rozgrzanej skórze oraz twardość członka, ocierającego się o pośladki. Oddychała coraz szybciej, mimowolnie rozchylając usta i nieśmiało odpowiadając ruchem swoich bioder, na każdy ruch jego ciała. Strach zmalał, zniknęła odraza. Zachłannie pragnęła więcej, marząc o zakazanym. W końcu jedna z jego rąk powędrowała w dół, tak jak poprzednio dotarła do brzucha, potem niżej. Wkradła się w najbardziej intymne miejsce, wierzchem ocierając o wilgotną szparkę. Dziewczyna prężyła się, poruszała biodrami, a kiedy poczuła jak jego place zanurkowały pomiędzy wargi sromowe, cicho zajęczała.
Zapach nieznajomego, jego dotyk, bliskość były niczym wypity jednym haustem kieliszek szampana. Sprawiły, że zwirowało jej w głowie, że kompletnie oszalała. Strach zniknął całkowicie, a ona całą sobą błagała o więcej, błagała o spełnienie. Rozchyliła uda, ułatwiając mu poruszanie się, pragnąc słodkiego spełnienia. Nie zwróciła uwagi, że mężczyzna, choć z pozoru panował nad sobą dużo lepiej, też jest mocno podniecony. Czerń oczu rozlała się, skóra posiniała, przybierając odcień zimnego błękitu poprzecinanego wąskimi paseczkami żył i tętnic. Niezauważalnie zmieniał się w potwora, którego tak się obawiała dziewczyna. Lecz jej już było wszystko jedno. Palec mężczyzny masował najwrażliwszy punkt, dwa inne rytmicznie zagłębiały się w mokrym, różowym wnętrzu. Jęczała głośno, z przymkniętymi oczyma, bezbronna, oszalała z pożądania. Nie chciał aby skończyła przed nim. Rozpiął spodnie, lekko ugiął kolana i przycisnął sterczącego, sztywnego członka do jej ciała, potem wsunął go pomiędzy dwie półkule pośladków. Zaczął się poruszać, stymulując stosunek, a wtedy jej jęki przybrały na sile. Choć był zaskoczony tak bezwarunkową, szybką kapitulacją, nie zastanawiał się długo nad tym faktem. Pochylił się, zębami łapiąc fałdę skóry na karku. Zakwiliła, lecz nie wycofała się. Wiedział, że finał jest już blisko. Jego palce poruszały się coraz szybciej, zagłębiały coraz mocniej. Członek pulsował, a ruchy stały się chaotyczne. W którymś momencie dziewczyna naprężyła ciało, z jej ust wydobył się głośny krzyk rozkoszy. Drżała, przezywając największy orgazm w swym życiu. Poczuł jak jej wnętrze wypełnia się wilgocią, która oblepia mu palce, ścieka po ręce. Warknął z wściekłością. Dlaczego nie zaczekała na niego? Odepchnął jej ciało, a potem ze złością szarpnął łańcuchem. Nawet nie zauważyła zmiany pozycji; oszołomiona klęczała, mając przed oczyma ogromnego, poprzecinanego nabrzmiałymi żyłkami członka. Sekundę później, władował go jej do ust. Wepchnął się tak głęboko, jak tylko mógł. W błękitnych oczach znów pojawił się strach. Krztusiła się, dusiła, nie mogąc zaczerpnąć oddechu, nie mogąc się wycofać, bo z całej siły dociskał jej głowę do swojego podbrzusza. Na szczęście dla niej, nie trwało to długo. Wystarczyły dwa, trzy ruchy, by wytrysnąć mlecznobiałym strumieniem na twarz dziewczyny, na jej cudowne piersi, by doświadczyć tego, czego pragnął.
Kiedy skończył, wytarł go o jej rozgrzana skórę. Milczała, oszołomiona tym, co przeżyła, czego zakosztowała. Siedziała na zimnej podłodze, naga, drżąca, wciąż zarumieniona, gapiąc się jak mężczyzna zapina spodnie i z obojętną miną, sięga po papierosa. Dopiero teraz dotarło do niej w pełni, co się stało. Przecież ona… Zagryzła wargi. Zachowała się jak dziwka, spragniona pierwszego lepszego, który zechciałby ją przelecieć.
– Czy mogę do łazienki? – poprosiła cichym głosem. Może prysznic zmyje z niej odrobinę poczucia winy, wstydu, nie mówiąc już o spermie oblepiającej piersi. Łaskawie, a może i obojętnie udzielił pozwolenia. Umknęła, czując łzy piekące pod powiekami. Potem, gdy kropelki wody uderzały o jej rozpalone ciało, zastanawiała się, czy gdyby ją tylko zgwałcił, to nie byłoby lepsze? Przynajmniej nie miałaby nic sobie do zarzucenia. Oparła się o mokrą ścianę, zamykając oczy. Jej dłoń powoli sunęła po brzuchu, aż w końcu dotarła pomiędzy uda. Tam gdzie przed kilkoma minutami znalazła się jego ręka. Dziewczyna zadrżała, pod wpływem nagłej paniki w sercu. Próbując się pozbyć wspomnień, wymazać myśli kłębiące się w jej głowie. Najgorsza była jednak nadzieja, radość i pewność, że to jeszcze nie koniec.


link do części II - klik

14 komentarzy:

  1. Naprawdę dobre ! Brawo Babeczko ! Cały czas zaskakujesz mnie zmiana formy i tresci ! Naprawde masz talent i wiem ze najdalej w ciagu 2 lat bede kupowala Twoje ksiazki w empiku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś naprawdę dobra wpisaniu 😀 Oby jak najszybciej udało ci sie przelać twoje pomysły na papier , potrafisz zaskoczyć

    OdpowiedzUsuń
  3. babeczko proszę dodaj dzisiaj jakiś kawalek na poprawe nastroju

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy Głupstwo?;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Babeczko mam taki okropny dzień... Chłopak okazał się palantem, który rzuca się na wszystko co się rusza, czytaj wytapetowane plastiki. Błagam Cię dodaj coś na poprawę nastroju.
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Mały będzie grzecznie spał, to daję słowo, że wrzucę coś przed północą :-) Uszy do góry!

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo. Na razie jest ciężko, ale tłumaczę sobie, że on nie jest wart mojego cierpienia.

      Usuń
    3. Kiedy kolejna część czegokolwiek?

      Usuń
    4. Założę się, że nie jest. Pamiętasz taką reklamę master card? Z tym podziwem w oczach byłego jest sporo prawdy. Osobiście wypróbowałam na sobie (znaczy się na własnym parszywym zdrajcy ;-) i stwierdzam, że stuprocentowo działa :-))) Nic tak nie popsuje bydlakowi humoru, jak świadomość, że jego była porzucona nie siedzi w kącie roniąc łzy, a doskonale się bawi. Najlepiej w towarzystwie innego ;D

      Usuń
  6. Chce więcej , to wciąga i uzależnia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miesiąc już minął! A nawet dwa.. :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy bedzie kolejna czesc opowiadania? :-(

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie ciekawie się zapowiada. Tylko taka mała uwaga: jeśli miał włosy bardzo krótkie, obcięte tuż przy skórze, to raczej nie mogły sterczeć w nieładzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. U siebie w pliku mam już to poprawione, tutaj zapomniałam :-)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.