Drugich nie było jak świętować, bo odliczałam minuty do porodu :-) Za to dziś...
Kawę i ciacho szykujecie sami, ja "stawiam" solidny kawałek tekstu. Po przeczytaniu którego... Cicho sza! Nie dodam nic więcej.
link do części V - klik
Pewnego dnia, w innym miejscu (VI)
Z drzemki wyrwało ją
głośne pukanie do drzwi. Nie, nie pukanie, ale walenie. Zamroczona, przez
moment bezradnie rozglądała się dookoła, nie rozumiejąc, co się stało i gdzie
się znajduje. Później usiadła z głośnym jękiem. Śnieżyca, ucieczka Klary,
śmierć Piotra, wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.
– Już idę! –
powiedziała głośno, bo najwyraźniej ktoś za drzwiami tracił powoli cierpliwość.
Kiedy przekręciła klucz, do środka wtargnęła zapłakana Ewa.
– Co znowu? – Widok
łez koleżanki jedynie ją zirytował.
– Witek… –
chlipnęła tamta rozpaczliwie.
– Umarł? – Weronice
zrobił się słabo.
– Nie, ale chyba
to coś więcej niż niestrawność.
– Do jasnej
cholery! – wymamrotała, sięgając po buty. Ubrała je w pospiechu, a potem
wstała, kierując się w stronę pokoju kolegi. Co za przeklęte miejsce,
pomyślała. Zupełnie jak z amerykańskiego horroru klasy b. Przypomniała sobie
słowa Maksyma o słusznym porównaniu i poczuła, jak żołądek ściska jej się w
supełek. Czyżby nie żartował?
– Co się stało? –
spytała ostro, gdy już znalazła się przy łóżku Witka. Faktycznie, nie wyglądał
najlepiej. Blady, z włosami zlepionymi potem, z przymkniętymi oczyma, leżał
nieruchomo, oddychając z prawdziwym trudem, jakby coś uniemożliwiało mu
złapanie tchu. Obok, na krześle, siedział Maciek. I miał niezwykle poważny
wyraz twarzy.
– Wysoka gorączka,
kilkakrotnie wymiotował. Nie wiem, co się dzieje. Nie znam się. To Piotr
studiował medycynę.
Zamilkł. Weronika
również. Zrobiło się im dziwnie nieswojo.
– Gdzie jest Adam?
– Chyba śpi,
Siedział tu ze mną, a potem powiedział, że musi się zdrzemnąć.
– Dobrze, niech
śpi. Jak będzie potrzebny, to go obudzimy.
Do pokoju ukradkiem
wślizgnęła się Ewa. Zajęła miejsce na podniszczonym fotelu, stojącym pod oknem.
– Gospodyni ucięła
sobie poobiednią drzemkę, jej wnuk chyba też, bo nie zareagował, gdy pukałam.
Albo gdzieś poszedł – odezwała się szeptem.
– Śpią? Która
godzina? – Weronika spojrzała pytająco na Maćka.
– Prawie
siedemnasta.
– Przespałam pięć
godzin? – powiedziała zdumiona. – Dziwne. Piotr nie żyje, a nas wszystkich
zmorzył nagły sen?
– Pogoda parszywa,
a tutaj w zasadzie nie ma nic innego do roboty.
Tym razem nie odpowiedziała.
Z niepokojem przyglądała się choremu Witkowi, zastanawiając się, co powinni
zrobić w tej sytuacji. Albo raczej jak powinni tego dokonać.
– Ile razy
wymiotował?
– Pięć.
– Pięć? –
Zaniepokoiła się. – To sporo. Pije wodę?
– Nie, nie chce
nic wziąć do ust.
– Do diabła! –
przetarła oczy, wstając. – Idę poszukać Maksyma. Musimy sprowadzić pomoc. Nie
wiem jak i kto z nas się tego podejmie, ale nie możemy pozwolić na kolejną
śmierć.
– Jest aż tak źle?
– Ewa po raz kolejny się rozpłakała.
– Chcesz go leczyć
herbatką miętową parzoną przez gospodynię? A co będzie, jeśli okaże się, że to
coś o wiele poważniejszego?
– Idź –
odpowiedział przygnębiony Maciek.
Żadne z nich nie
wspomniało, że pogoda na zewnątrz nie poprawiła się ani o jotę. Weronika z
niechęcią zeszła piętro niżej. Stanęła przed drzwiami pokoju Maksyma,
zastanawiając się, co powinna powiedzieć, jak ubrać swoje żądanie w proste słowa
prośby. To
absurdalne, ale czuła się zdenerwowana. Głęboko odetchnęła, nerwowym ruchem
odgarniając włosy opadające na twarz, potem wytarła spocone dłonie o materiał
spodni i w końcu zapukała. Najpierw lekko, później mocniej. Nic, zero
odpowiedzi. Po drugiej stronie panowała jedynie cisza. Bezmyślnie nacisnęła
klamkę, a potem pchnęła ciężkie, dębowe skrzydło.
Pokój, zgodnie z
oczekiwaniami, był pusty. Panował tu półmrok, chociaż na palenisku nieśmiało
pełzały złociste języki ognia. Po prawej stornie stało łóżko, starannie
zaścielone i puste. Na wprost jaśniał prostokąt okna. Po lewej znajdował się jedynie
kamienny kominek i obszerna, mocno już zdezelowana sofa. To wszystko. Żadnych
szaf, szafeczek, bibelotów, ozdób, firanek czy dywaników. Kompletnie nic. A
przecież pokoje, które przeznaczyła dla nich gospodyni były, choć
staroświeckie, to i na swój sposób przytulne. Za to w tym pomieszczeniu
królowała pustka, chłód i ciemność. Weronika powoli weszła, w duchu
przeklinając własną bezczelność, ale nie potrafiła się powstrzymać. Musnęła
dłonią szorstką narzutę przykrywającą łóżko, dotknęła koniuszkami palców szybę,
na której mróz wymalował wymyślne wzory, a na samym końcu podeszła do
migoczącego ognia na kominku. Wtedy to zauważyła.
Duży notes leżał tuż
pod jej nogami. Wyglądał na niezwykle stary i zniszczony. Kiedyś okładka
musiała być w kolorze krwistej czerwieni, ale dawno już straciła swą
wyrazistość. Zaciekawiona Weronika zerknęła do środka i zamarła. Wewnątrz były
jedynie rysunki wykonane przez niezwykle wprawną dłoń, drobiazgowe, pełne
wyrazistych detali, fascynujące i obrzydliwe jednocześnie. Przyglądała się
każdej kartce, czując jak policzki jej płoną, a serce przyspiesza.
Seks. Pary, trójkąty,
całe grupy. Wykrzywione ekstazą twarze, zaciśnięte kurczowo palce, oczy
błyszczące niesamowitym podnieceniem. Zero subtelności, żadnego romantyzmu.
Wszystko zostało pokazane w niezwykle brutalny, pozbawiony delikatności sposób.
Seks analny, oralny i taki, na który nie potrafiła znaleźć nawet odpowiedniego
słowa. Seks ze zwierzętami, pełen wynaturzonego erotyzmu. Tortury, orgie, mężczyźni
z ogromnymi członkami w pełnym wzwodzie, kobiety wstrząsane spazmami rozkoszy
lub z twarzami wykrzywionymi bólem.
Boże! Jeśli to było
dzieło Maksyma… Co też siedziało w głowie tego człowieka? Nagle drgnęła, bo na
ostatniej stronie zobaczyła coś nieprawdopodobnego. Siebie. Klęczała naga,
opierając się dłońmi o podłogę, z nienaturalnie odchyloną do tyłu głową. Włosy
miała rozczochrane, oczy szeroko otwarte, pełne przerażenia. A za nią… Nie
nazwałaby go człowiekiem, bo nie było nic ludzkiego w tej dziko wykrzywionej
twarzy, w zakrzywionych jak szpony palcach, zaciśniętych na szyi kobiety. Na
jej szyi…
– Co tu robisz? –
rozległ się cichy głos. Notes z hukiem upadł na podłogą, a Weronika odwróciła
się, stając naprzeciwko zachmurzonego Maksyma.
– Ja… Ja przyszłam
prosić o pomoc – wydukała w końcu, wściekła na samą siebie, że dała się tak
głupio przyłapać.
– O pomoc?
– Tak. Witek, nasz
kolega jest chyba poważnie chory. Potrzebuje lekarza.
– I co z tego?
– Gdzie znajdziemy
najbliższy działający telefon? – spytała krótko i bez ogródek, mając dosyć jego
opryskliwego tonu. Poza tym stojąc oko w oko z twórcą tego, co przed chwilą
oglądała, czuła strach. Zwykły, ludzki strach.
– U sąsiada niżej.
– U tego sąsiada?
– spytała z niedowierzaniem. To było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. – U
tego, do którego trafiła Klara?
– Tak. Ale nic z
tego, spójrz za okno – wskazał palcem szaleństwo widoczne za oknem. Weronika
podążyła za nim wzrokiem, a później podeszła bliżej, opierając się o wąski
parapet. W duchu dziękowała siłom wyższym, że nie poruszył tematu jej
niedyskretnego zachowania.
– Ty dałeś radę i
to w obie strony – powiedziała, kładąc obie dłonie na zimnej tafli szkła.
Powrócił widok sprzed kilku minut. Ten… mężczyzna na obrazku to był Maksym.
Tak, chociaż ciężko było go rozpoznać, miała pewność, że to był on. To oznaczało,
że fantazjował o niej. Przygryzła wargi, czując że ponownie się rumieni. Nawet
przed samą sobą ciężko było przyznać, że jej związki kończyły się z jednego
powodu. Wszyscy partnerzy, których miała, po dłuższym czasie okazywali się zbyt
nudni, zbyt delikatni, zbyt przewidywalni. A ona chciała czegoś więcej. Może
nie koniecznie tego, co było na stronach czerwonego notatnika, ale na samą
myśl, że on… Bezwiednie zacisnęła uda. Potem boleśnie uszczypnęła się w
przedramię. Koniec z tym. Powinna martwić się stanem zdrowia Witka, a nie
brudnymi fantazjami.
– Tak. Wczoraj. –
Ostatnie słowa padły bardzo blisko. Zrozumiała, że Maksym stoi tuż za jej
plecami. Lecz nawet nie drgnęła. Obudziło się pragnienie, aby po raz kolejny
poczuć jego ręce, żar ciała, bliskość. Potrząsnęła głową, przeganiając to
pragnienie. Chciała się wycofać, ale na to było już za późno. W panice
pomyślała, że w ogóle nie powinna tu wchodzić. Co ją u diabła podkusiło?
Zadrżała, kiedy objął
ją w pasie, przyciągając ku sobie. Nawet wspomnienie tego, że ubiegłą noc
spędził w ramionach Ewy, nie pozwoliło jej się wydostać spod uroku. Tak zagubiona
i tak słaba, nie była nigdy w życiu. Na dodatek w głowie miała tylko ten
cholerny rysunek z czerwonego notesu.
– Co się zmieniło
od wczoraj? – spytała schrypniętym głosem, jednocześnie niemrawo odtrącając
jego ramiona.
– Co? Dużo. Macie
już jednego trupa, chcecie mieć kolejne? Bo ja nie zaryzykuję dla obcego
człowieka – dodał drwiąco. Weronika od razu otrzeźwiała. Co ona na boga wyprawia?
– Puść mnie!
– Nie! – Z
zaskakującą brutalnością oderwał ją od okna, a później pchnął w kierunku
ściany. Nie zdążyła zaprotestować, kiedy przydusił ją ciężarem całego ciała,
zakleszczając w żelaznym uścisku ramion, unieruchamiając nadgarstki.
Zamarła. Patrzyła teraz
prosto w ciemne oczy mężczyzny, nieodgadnione, tajemnicze, pełne żaru. Patrzyła
na fascynującą twarz, na drwiący uśmiech, usiłując jednocześnie wyswobodzić się
z tej niewoli. Na daremnie. Miał chyba mięśnie ze stali, bo chociaż wytężyła
wszelkie swoje siły, nawet nie drgnął.
– Puść mnie! –
powtórzyła, ale tym razem z większą złością.
Pokręcił przecząco
głową. Pochylił się, wdychając z lubością zapach jej strachu, świeżego,
soczystego strachu. Pomyślał, że później będzie pachniała jeszcze cudowniej. Za
dwa, trzy dni… Aż mlasnął z zachwytem. Cudownie! Uwielbiał to. Żadnych
czułości, pocałunków, zaspokajania potrzeb partnerki. I uwielbiał, gdy się
bały. W ich oczach było wtedy coś takiego, co dodatkowo go podniecało. A ta
tutaj… Jej dwie koleżanki się nie liczyły. Były zaledwie przystawką. Ona daniem
głównym.
– Do kurwy nędzy!
– wysyczała rozwścieczona Weronika. – Puszczaj mnie popaprany zboczeńcu! I to
natychmiast!
– Jeszcze nie –
wargami dotknął gładkiej skóry, w miejscu, gdzie szyja płynnie przechodziła w
ramię. – Podobała ci się moja książka? Nie zaprzeczaj, zauważyłem że tak. Więc
skoro poznałaś moje sekrety, pora się odwdzięczyć. Chcę cię spróbować.
– Co?! – Aż
zachłysnęła się zaskoczeniem. Spróbować? I nagle zrozumiała, gdy zębami chwycił
kawałek skóry, a potem najzwyczajniej w świecie ją ugryzł. Krzyknęła z bólu,
lecz Maksym bynajmniej nie zamierzał przestać. Teraz muskał koniuszkiem języka
niewielką ranę, zlizując malutkie kropelki krwi. Było to tak cudowne, że całkowicie
przestał panować nad swoim pożądaniem. Jego męskość stwardniała, pęczniejąc w
obcisłych, opinających biodra dżinsach i teraz pulsowała w rytm uderzeń serca. Za
to Weronika obok złości poczuła przerażenie. Ten facet nie żartował. Był już gotowy,
chociaż minęły zaledwie sekundy. Poruszał się, ocierając nabrzmiałym członkiem
o jej podbrzusze. I pomimo tego, że czuła strach i obrzydzenie, jęknęła. Był…
Ogromny! Nie, to niemożliwe! Takie rzeczy to wymysł szalonych scenarzystów
filmów porno, w realu coś takiego nie było możliwe. I wbrew sobie poczuła
ciekawość. Ciekawość, która u niej samej budziła obrzydzenie, ale której nie
umiała stłumić czy pokonać. I kiedy on przyspieszył, ocierając się coraz
gwałtowniej, unosząc głowę i wpatrując się w nią z szaleństwem w oczach,
jęknęła po raz kolejny. Tym razem głośniej, bardziej gardłowo. Puścił jej
nadgarstki, jedną ręką zacisnął na kształtnym biodrze, drugą wplótł we włosy.
Oddech miał świszczący, przyspieszony, czoło pokryte kropelkami potu, chociaż w
pokoju było naprawdę zimno. Po raz pierwszy zapragnął złamać zasady, zedrzeć z
niej ubranie i przerżnąć tak, że wyłaby z bólu. I wtedy nagle Weronika
zarzuciła mu ręce na ramiona, a ustami przylgnęła do jego warg.
Znieruchomiał.
Nie tego się
spodziewał.
Po przeczytaniu którego niektórzy pewnie mnie "uduszą" :-D
Ja Cie zabije 😂
OdpowiedzUsuńJa Cię nie uduszę! Świetnie i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńNie wierzę, jal mogłaś przestać w takim momencie 😑 ajh tylko czekać z uprawnieniem na kolejną część☺ jeszcze raz dużo weny i częściej dodawanych tekstów ☺
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fantastyczne! Chcę więcej! Jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńJulka
Najlepszego aby Twoja wena trwała zawsze. Poproszę więcej nie możesz mnie katować w 30tyg ciąży. ;) M.
OdpowiedzUsuńNieee... To jest zajebiste. Babeczko to juz trzy lata Cię meczymy o kolejne części opowiadań pod każdym wpisem :) wszystkiego najlepszego 🎁
OdpowiedzUsuńZa krótkie! Ja chcę więęęceejjj! Część wspaniała ale krótka. O rany to już trzecia rocznica :-D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!
Pisz nam sto lat Babeczko! Najlepszości i powodzenia na każdej niwie :)
OdpowiedzUsuńNo szał, proszę szybko dalsze części bo baaardzo wciąga. I sto lat sto lat :) byle jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się historia Simon'a Mol'a ,który miał ogromne powodzenie wśród polek :) Oczywiście dla tych ciekawskich pań próbowanie "dużego" nie zakończyło się zbyt szczęśliwie :) Widzę ,że Weronika też jest taką ciekawską istotką , tylko czy to dla niej zakończy się dobrze ? Zobaczymy ...
OdpowiedzUsuńO matko! W takim momencie...No cóż poczekam. Wszystkiego najlepszego Babeczko z okazji Trzecich Urodzin,przede wszystkim niekończącej się weny,bo o wiernych czytelników to nie musisz się martwi:-*
OdpowiedzUsuńFragment niezły... Czekam na dalsze części :) Kochana dla Ciebie i bloga wszystkiego najlepszego, mega weny żeby każda koleja historia zapierala dech w piersiach ;) i dla Twojego synka z okazji 1 roczku - mnóstwa miłości i radości, pogody ducha i cudownego uśmiechu od ucha do ucha!
OdpowiedzUsuństo lat, sto lat! :* niekończącej się weny i jak największej ilości wolnych chwil, byś mogła pisać i pisać, a my - cieszyć się z Twoich, co raz to nowych tekstów!
OdpowiedzUsuńCzy na niedziele dodasz coś? :D
OdpowiedzUsuńKiedy "Tysiąc odcieni bieli"? :-)
OdpowiedzUsuńno i jestem rozczarowana, niedziela i nie ma co poczytać, nie dość ze skończone w takim momencie to jeszcze nie ma kawalka :( :( :(
OdpowiedzUsuńwitaj babeczko! gratuluje rocznicy! jestem z Tobą prawie od początku i kilka razy w tygodniu z chęcią lukam na twojego bloga czy jest nowy wpis:-)
OdpowiedzUsuńolenka684
Czekamy na Uwikłani (II).
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz coś nowego?
OdpowiedzUsuńAh, przerwać w takim miejscu... Czekamy na kolejną część. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak długo nic nie dodawałaś że zaczęłam szukać w necie książek erotycznych. I znalazłam godną, bardzo godną polecenia "edukacja Kopciuszka". Mam nadzieję że to nie jest spam. Chcę się tylko podzielić ciekawym znaleziskiem :)
OdpowiedzUsuń"Ubrała je w pospiechu, a potem wstała"
OdpowiedzUsuńChyba założyła buty? :)
Ola