sobota, 18 czerwca 2016

Pewniego dnia, w innym miejscu (IX)

Z boku taka mała ankieta, bo jestem ciekawa jak wyobrażacie sobie zakończenie. Od razu dodam, że mam je już napisane i raczej nie zmienię, lecz warto czasami poznać marzenia czytelników :-) Mam nadzieję, że ogólnie powiało odrobinę tajemnicą, bo to raczej nie moje klimaty i czasami mam wrażenie, że to co piszę, jest stuprocentowo przewidywalne...

link do części VIII - klik

            Pewnego dnia, w innym miejscu (IX)
Pocałował ją. I on nie potrafił zapanować nad swoimi pragnieniami. Zdumiała go miękkość jej warg, uległość z jaką zaprosiła go do wnętrza swych ust, zapał, z jakim odpowiedziała na ten pocałunek. Mimowolnie poluzował uścisk na szyi dziewczyny, a potem jego ręka kierowana wręcz niezrozumiałym impulsem, zsunęła się niżej, zatrzymując na piersiach. Weronika jęknęła, chociaż tym razem był to dźwięk rozkoszy. Przestała się szarpać. Wściekłość na samą siebie upchnęła gdzieś w kąciku, bo nie była w stanie zapanować nad rosnącym pożądaniem. Obojętnie kim był, chciała go mieć, chciała go poczuć w swym wnętrzu, doprowadzić do orgazmu. Potem… Do diabła z tym, co będzie potem!
Ich usta dotykały się, próbowały, pieściły. Rozkosz tego pocałunku była tak wielka, że na moment zapomnieli o wszystkim. Oboje. A gdy Weronika otworzyła oczy, odrywając się od głodnych, pełnych żaru warg Maksyma, po raz pierwszy zobaczyła w jego źrenicach coś nowego.
Zdumienie.
Drżącymi palcami zaczęła rozpinać koszulę, w którą był ubrany. On pomógł pozbyć się jej bluzki, pod którą miała jedynie bieliznę. A na samym końcu dotknęła zapięcia dżinsów. Nie potrafiła oprzeć się pokusie i zerknęła w dół. Po czym ze świstem wciągnęła powietrze. Maksym jakby nie rozumiejąc tego zdziwienia, niecierpliwie zsunął spodnie z bioder, potem pozbył się ich całkowicie. Znów poszukał ustami jej warg, czując głód, który mógł zaspokoić tylko w jeden sposób. Zamruczał zadowolony, gdy objęła jego męskość smukłymi palcami. Brutalnie zerwał z niej resztę ubrania, dłonią powiódł po rozpalonej skórze, na samym końcu zaciskając ją na kształtnej piersi z taką siłą, że dziewczyna gwałtownie szarpnęła się, usiłując zaprotestować. Tylko że on miał gdzieś jej protesty. Opanowały go pragnienia, nad którymi nie potrafił i nie chciał zapanować. Zatriumfowała druga natura, pokonując tę odrobinę człowieczeństwa, którą jeszcze posiadał. Gdyby Weronika mogła w tym momencie ujrzeć jego twarz, spojrzeć w oczy… Lecz ona była zbyt pochłonięta własnymi doznaniami. Wilgotnymi wargami błądziła po skraju policzka, udami oplotła wąskie biodra, aby w pełni mogła poczuć jego twardość i ogrom. Jedną rękę położyła na napinających się pośladkach, drugą wplotła w zmierzwione, czarne włosy. Całą sobą błagała, aby nie zwlekał, aby zakończył te słodkie tortury. Nie miała siły na grę wstępną, na subtelne pieszczoty. Pragnęła rżnięcia, zwierzęcego aktu spełnienia. Nigdy wcześniej nie odczuwała pożądania w taki sposób, nie straciła kontroli nad własnym ciałem. Bo to ono teraz rządziło, posyłając do diabła głos rozsądku. A Maksym równie mocno podniecony jak i ona, a może nawet i bardziej, wcale nie zamierzał zwlekać. Uniósł biodra, a potem wbił się jednym, silnym ruchem w wilgotne, rozgrzane wnętrze. Krzyknęła, na moment otwierając oczy, ale właśnie wtedy to on przymknął powieki. Przez kilka sekund trwał tak nieruchomo, smakując tę przyjemność, zaledwie lekko poruszając biodrami. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie zanurzyć się w niej do samego końca. Była na to zbyt ciasna, choć obficie płynące soki znacznie ułatwiały poruszanie się w wąskiej szparce.
Postradałam zmysły, myślała Weronika, podczas gdy Maksym zaczął się poruszać, z wściekłością i w tempie, które mimo wszystko ją zaskoczyło. Nie widziała jego twarzy, czuła jedynie suche, gorące wargi na swej szyi, silne dłonie błądzące po ciele, ciężar muskularnego ciała. Czuła jego siłę, pożądanie i szaleństwo. To nie było odzwierciedlenie tego, co widziała w czerwonym notesie, ale i tak wydawało się wariactwem.
– Szybciej! – wydyszała, splatając ramiona na jego karku. – Mocniej, błagam cię!
W normalnych warunkach spaliłaby się ze wstydu wypowiadając te słowa. Teraz wydały się jej jak najbardziej na miejscu. Bo dlaczego miała ukrywać swoje pragnienia? Przypomniała sobie widok sterczącego w pełnym wzwodzie członka. Grubego jak przegub jej ręki, ogromnego, w kolorze ciemnej purpury, z uwypuklonymi żyłkami. Świadomość tego, że teraz ten kolos znajduje się w jej wnętrzu, dodatkowo ją podnieciła. Jakby było mało całej reszty. Prawdziwy potwór we mnie, pomyślała z odrobiną rozbawienia, które zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. I nawet nie miała pojęcia, ile prawdy jest w tych słowach…
Bo prawdziwy potwór uniósł głowę i dysząc, obnażył zęby. W ciemnych oczach widać było krwawy poblask, na twarzy malował się triumf, a opływające potem ciało, niemal lśniło w półmroku. Tego już jednak Weronika nie widziała, bo krzycząc, przeżywała najcudowniejszy orgazm w swym życiu. Głowę odgięła do tyłu, paznokciami rozorała skórę na placach kochanka i niemal konwulsyjnie drżała pod wpływem niewypowiedzianej rozkoszy. A gdy do Maksyma dotarło echo tej ekstazy, przestał całkowicie się kontrolować I zrobił coś, czego nie powinien był w żadnym wypadku robić. Brutalnie wbił się tak głęboko, jak tylko dał radę, a potem eksplodował. Głośny jęk zmieszał się ze świszczącym oddechem Weroniki, zresztą był jedynym dźwiękiem, jaki wydobył się podczas całego aktu z jego ust. Wyczerpana dziewczyna nie zwróciła jednak na to uwagi. Leżała nieruchomo, z trudem łapiąc powietrze, oszołomiona, spełniona. W końcu leniwym ruchem podniosła dłoń i przeczesała palcami włosy mężczyzny, który wtulił twarz w jej piersi.
– Teraz możesz mnie zabić. – Nie rozumiała, dlaczego wypowiedziała akurat te słowa. Bez ironii czy drwiny, za to znad naturalnym spokojem.
Maksym powoli uniósł głowę. Wydawał się być oszołomiony, nawet nieco zamroczony. Ciężko oddychał, a pot perlił się na jego czole.
– Zabić? – powtórzył schrypniętym głosem. Nagle dotarło do niego, co zrobił i ile zakazów złamał. Tak, powinien ją zabić. Tylko że teraz nie miał na to ani siły, ani ochoty. To absurdalne, lecz pragnął więcej.
Zerwał się, z nagłym niepokojem rozglądając dookoła. Weronika spojrzała na niego zdumiona. Czy to możliwe, aby wyglądał na przestraszonego? Stał u wezgłowia łóżka, nagi, nadal pobudzony, z dumnie sterczącym członkiem, z przekrzywioną głową i wyglądał, jakby czegoś nasłuchiwał. W końcu głęboko odetchnął i dopiero wtedy na nią spojrzał W ciemnych oczach pojawił się blask, który ciężko było pomylić z czymś innym.
– Mam coś do zrobienia. – Wyraz twarzy przeczył słowom, lecz nie zaprotestowała. Tak naprawdę dopiero teraz dotarło do niej to, czego doświadczyła. Na dodatek pojawiły się wyrzuty sumienia. Rychło w porę, pomyślała Weronika, przyglądając się jak Maksym w pośpiechu wciąga spodnie, a później sięga po resztę ubrania.
– Zaczekaj – poprosiła cicho, widząc że zamierza się ewakuować. Zamarł niezdecydowany, chociaż dawało się wyczuć w nim sporo niechęci. Wstała, owijając się kocem podniesionym z podłogi. Podeszła do milczącego mężczyzny i bardzo delikatnie go pocałowała. Nie odwzajemnił pocałunku, nawet nie drgnął.
– Teraz możesz iść.
Nagłym ruchem chwycił ją za splątane włosy, brutalnie odchylając głowę do tyłu, a potem wpił się ustami w wargi, sprawiając, że po raz kolejny jej ciało zapłonęło niczym pochodnia. Lecz trwało to zaledwie kilka sekund. A kiedy Maksym prawie biegiem opuścił pokój, Weronika usiadła na skraju łóżka i bardzo głęboko odetchnęła.
***
Kiedy zjawiła się w pokoju chorego, Adam drzemał w fotelu, a Witek nadal wyglądał na nieprzytomnego. Obudziła kolegę i zręcznie unikając jego ramion, wysłała do łóżka. Teraz mogła zastanowić się nad tym, co ją spotkało. Nad słowami Maksyma, nad własną lekkomyślnością i nad uczuciem, które gdzieś nieśmiało kiełkowało w jej sercu. Przy czym to ostatnie budziło jedynie złość. Seks był wspaniały, ale nie powinna z tym wiązać jakichkolwiek planów. Przecież poprzedniej nocy zaliczył jej koleżankę. Pewnie gdyby Klara nie uciekła, zrobiłby to i z nią. Dziwnie łatwo uległa mu po tych wszystkich słowach, które usłyszała, po tym, co dane było jej zobaczyć. Na dodatek zaczęła się niepokoić o Maćka i Ewę. Ile trwa sprowadzenie pomocy w taką pogodę? I w zasadzie w jaki sposób mieliby to zrobić? Maksym nie był zbyt wylewny, powiedział jedynie, że sąsiad ma taką możliwość. Wyjęła z kieszeni mapę, palcem postukała w ich ostatnią, znaną pozycję. Pustkowie, prawdziwe odludzie. Może minąć jeszcze kilka godzin, zanim ktokolwiek tu dotrze. Nagle pożałowała, że nie wypytała go o szczegóły. To wszystko było takie chaotyczne, takie bezładne.
Zerknęła na Witka. Nie wyglądało na to, aby coś się miało zmienić. Postanowiła, że pójdzie do kuchni po herbatę. Chuchając w zziębnięte dłonie, pogrążona w ponurych myślach, zbiegła po schodach. Na korytarzu stała lampa naftowa. Weronika rozejrzała się w poszukiwaniu gospodyni lub jej wnuka, ale zauważyła jedynie uchylone drzwi do felernej piwnicy. Zdziwiła się, bo przecież Maksym bardzo ostentacyjnie zamykał je na klucz. Podeszła bliżej i zamarła, nasłuchując. Ktoś krzyczał? Możliwe. Z drugiej jednak strony, stare domy potrafiły czasami wydawać zdumiewające odgłosy. Adam? Wykluczone, ten egoista z pewnością smacznie pochrapuje w swoim łóżku. Maksym? A może to Maksym? Może schodził na dół, omsknęła mu się noga… Zdenerwowana Weronika otworzyła szerzej drzwi, a potem w pośpiechu wygrzebała z kieszeni telefon, włączając w nim latarkę. W końcu na coś się przydał, pomyślała z wisielczym humorem. Ostrożnie pogrążyła się w mroku, aż w końcu dotarła do feralnego miejsca, gdzie poprzednio ziała ogromna dziura. Jednak teraz schody były naprawione, otwór został załatany jasnymi deskami. Przystanęła zaskoczona, przyglądając się temu z niedowierzaniem. Skoro Maksym mógł to naprawić z taką łatwością, dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Na próbę postawiła jedną stopę. Telefon chwyciła zębami, a rękoma kurczowo przytrzymywała się poręczy. Nic się nie wydarzyło, a ona dotarła do bezpiecznego już miejsca.
Wtedy ponownie to usłyszała. Nieludzki, przerażający skowyt. Krótki, urywający się nagle, w połowie. Na moment sparaliżował ją strach. Co to u diabła było? Z pewnością nie odgłosy starego domu, ale ludzki okrzyk bólu, cierpienia tak wielkiego, że nie sposób było tego opisać słowami. Nadstawiła uszu, ale absolutnej ciszy nie zakłóciło nic więcej. Zerknęła na zegarek. Odczekała kolejne pięć minut. Nic. Może faktycznie to wyobraźnia spłatała jej figla? W takim razie zejdzie do piwnicy, przekona się, że na pewno Maksym nie leży w jakimś kącie, a potem wróci na górę.
W końcu pokonała ostatnie stopnie, ale nie zdążyła się rozejrzeć, gdy coś brutalnie rzuciło nią w ciemność. Silne ramiona przycisnęły ją twarzą do chropowatej powierzchni muru z taką siłą, że krzyknęła, boleśnie się krzywiąc. Jednak doskonale wiedziała, kto ją zaatakował.
– Maksym? – spytała, odrobinę zaskoczona tak nieprzyjemnym traktowaniem.
– Co tu robisz? – wysyczał wściekłym szeptem, z jeszcze większą siłą przyciskając ją do wilgotnej, zimnej ściany.
– Słyszałam coś dziwnego i sądziłam…
– Zabroniłem wam tu schodzić! Czy do cholery nie wyraziłem się wystarczająco jasno?!
– Przestań! Myślałam że potrzebujesz pomocy.
Przy największych staraniach nie mogła wymyślić nic bardziej zaskakującego. Mężczyzna zamarł, wpatrując się z niedowierzaniem w swą ofiarę. Ona myślała, że on potrzebuje pomocy? On?!
Roześmiał się głośno, drwiąco. Ale nie poluzował uścisku. Za to Weronika poczuła złość. Co za bydlę! Lecz nawet nie drgnęła, wiedząc, że wszelkie prośby o uwolnienie i tak nie odniosą skutku. W jej głowie pojawiły się nagle zakazane myśli, niechciane pragnienia. Mimowolnie poruszyła się, ocierając pośladkami o muskularne ciało. Śmiech umilkł, a Maksym wtulił twarz w jej włosy, zębami szczypnął skórę na karku. Cicho krzyknęła, lecz on nie zamierzał się już wycofać. Silna dłoń wślizgnęła się za pasek spodni, zsunęła je, muskając przy tym spragnioną dotyku skórę. Drugą rozpiął własne dżinsy, wydobywając na wierzch nabrzmiałą męskość.
– Nie powinnam – szepnęła Weronika, podejmując ostatnią, desperacką próbę obrony. – Witek został sam. Co będzie jeśli się mu nagle pogorszy?
– Nie pogorszy mu się. – Maksym kreślił językiem chaotyczne wzory na jej szyi. Pojawiło się doskonale zapamiętane szaleństwo. – Po tym, co zażył, nikt nie umiera.
I pocałunkiem zdusił okrzyk zaskoczenia, cisnący się na usta Weroniki.
 

16 komentarzy:

  1. Babeczko! Uwielbiasz grać na uczuciach czytelniczek. Uwielbiam twoje opowiadania, w nich wszystko jest idealnie wyważone...i ostatnią rzeczą jaką by powiedziała o tej historii, że jest "przewidywalna"!
    Z niecierpliwością czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam nocna zmianę w pracy i jedyne o czym marzyłam to łóżko i coś dobrego do poczytania przed snem, ale byłam pewna że nic nie dodałaś. . A jednak ! Dziękuję. Czekam na kolejne części ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita, wstaje skacowana a tutaj taka perełka mmm!;-* od razu samopoczucie się poprawiło;D nie mogę się już doczekać kolejnej części:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Babeczko!!!!!! To jest Twoje najlepsze opowiadanie :) dziekuje Ci za nie bardzo, jest nieprzewidywalne i tajemnicze. Teraz musisz szybko dodać kolejna część!
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  5. Przerywać w takim momencie! To są tortury! Błagam dodaj jak najszybciej kolejną część. To jest moje ulubione opowiadanie. Uważaj, jeśli tak dalej będziesz przerywać możesz spodziewać się wściekłego tłumu czytelników szturmujących twój dom w poszukiwaniu kolejnych części tego opowiadania :-P
    To co piszesz nie jest ani trochę przewidywalne, przynajmniej nie dla mnie :-D
    Pozdro
    S.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Niesamowicie mnie wciąga i ten tajemniczy Maksym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsze z najlepszych! Absolutnie perełka pośród twoich wszystkich dzieł :D tylko, żeby zakończenie było satyswakcjonujące! Pozdrowionka- Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. babeczko jesteś wspaniala, jednak blagam nie mecz nas i dodaj dzisiaj kolejna czesc, proszę... Manka

    OdpowiedzUsuń
  9. Babeczko...dodaj kolejna część bo nie wytrzymam.to jest bardzo wciagajace! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm...Weronika ma "zwidy" odkad.weszli dodomu i jakies dziwne sny, mysle, ze to nie przypadek. Analizujac wszystko moze byc tak, ze zajdzie z Maksymem w ciaze, pozniej sie okaze jakim to okrutnym stworem jest :p. Ale ta babka tez jest zastanawiajaca :D

    Taka tam moja mala interpretacja :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Powalajaca interpretacja :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... Ale ciąży nie będzie ;-) reszty nie zdradzę.

      Usuń
  12. Babeczko to mój pierwszy komentarz. Czytamy Cię od 2 lat i powiem krótko- jesteś wspaniła!!!! Twoje opowiadania są fantastyczną odskocznia od szarej codzienności.Nawet nie masz pojęcia jak potrafisz umilic dzień ;-) Uwielbiamy Cię i życzymy niekończącej się weny <3<3<3 pozdrawiamy <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje ukochane, najwspanialsze, cudowne i mega podniecające opowiadanie!! Kocham Cie Babeczko!!! <3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.