Oczywista oczywistość czasami okazuje się nie taka znowu oczywista ;-) To wstęp do poniższego tekstu.
Wiem doskonale, że czekacie na kolejne kawałki Tysiąca... oraz Uwikłanych, wciąż się tam ktoś dopytuje o Onego, ale powiem tak: Weronikę i Maksyma mam w głowie i muszę jak najszybciej to wszystko z siebie wyrzucić, "przelać na papier", dotrzeć do zakończenia, które (starym zwyczajem) mam już napisane ;-) A czasu na pisanie mało, bo Małemu znowu jakieś zęby rosną i kiepsko sypia. Po całej nocce znęcania się nad moimi cycami, przepraszam za porównanie, czuję się jak krowa po udoju...
link do części VII - klik
Pewnego dnia, w innym miejscu (VIII)
link do części VII - klik
Pewnego dnia, w innym miejscu (VIII)
Zasnęła, ale snem
niespokojnym, pełnym dziwacznych majaków. Nagłe przebudzenie nie należało do
najprzyjemniejszych. Przez dłuższą chwilę usiłowała opanować oszalałe z
przerażenia serce i zrozumieć to, co widzi.
– Oszalałeś? –
odezwała się w końcu ostrym tonem, usiłując wstać.
Nad nią okrakiem
klęczał Maksym, opierając się na przedramionach i pochylając tak mocno, że
prawie czuła ciepło jego oddechu. Miał ponurą minę i zachmurzoną twarz, a w
oczach widać było tłumioną złość. Ogień na kominku strzelał wysokim płomieniem,
bo przed chwilą musiał dołożyć kilka polan.
– Czego chcesz? –
warknęła poirytowana Weronika.
– Dlaczego to
zrobiłaś? Co to daje?
Nie miała najmniejszych
wątpliwości, o co pytał. Złość minęła, pojawiło się zdumienie. Więc miała
rację.
– Pocałunek? Nie
wiesz, po co ludzie się całują?
– Nie. Nie
rozumiem po co wam to?
– Nam? A ty niby
kto? Kosmita? – parsknęła śmiechem, ale natychmiast spoważniała widząc, jak w
czarnych źrenicach pojawia się szaleństwo. Lepiej nie drażnić bestii.
– Przecież każdy
zaczyna od niewinnych pocałunków. Ty nie?
– Nie.
– Jesteś dziwny –
wyciągnęła dłoń, dotykając jego policzka. Miał gorącą, prawie parzącą skórę. –
Uprawiasz seks bez gry wstępnej?
– Mówimy o
pocałunkach.
– To taki wstęp
wstępów. Dlatego cię nie rozumiem.
– Można się pieprzyć
i bez tego.
– Pewnie można –
odparła zadumana. Maksym pochylił się jeszcze bardziej. – Byłeś tak wściekły,
jakbyś chciał mnie zabić. Co się zmieniło?
Sam nie umiał
odpowiedzieć na to pytanie. Jednak przez ostatnie godziny nie potrafił myśleć o
czymś innym niż smak jej ust. Doprowadzało to go do szaleństwa, ale nic nie
mógł na to poradzić.
– Dlaczego to
zrobiłaś?
– Chciałam cię
spróbować – uśmiechnęła się, leniwie wodząc palcami po jego karku. – To mój
sposób, bezkrwawy, bezbolesny i bardzo przyjemny. Przynajmniej dopóki nie
wpadłeś w szał.
Patrzył na nią bez
słowa. Na złociste kosmyki włosów, rozrzucone na poduszce, na pełne blasku
oczy, na usta o oryginalnym kształcie, gdzie górna warga była odrobinę
pełniejsza od dolnej. Może przez to miał ochotę dotknąć ich po raz kolejny?
Pocałować. Nigdy wcześniej nie odczuwał takiej potrzeby, wręcz przeciwnie,
gardził takimi rzeczami. Kojarzyły mu się ze słabością, z uczuciami, których
nie rozumiał. Teraz, chociaż czuł złość, nie potrafił zapomnieć, nie umiał nad
tym zapanować.
– Chcesz spróbować
jeszcze raz? – wyszeptała, lekko się unosząc.
Zaprzeczył ruchem głowy
nie spuszczając z niej wzroku. Wyraźnie widziała, że skłamał. Oddychał coraz
szybciej, coraz płycej. Oczy pociemniały mu z podniecenia, całe ciało naprężyło
się pod wpływem ogromnego napięcia, walki z własną słabością.
– Chcesz, prawda?
– wymruczała. Zmniejszyła dzielący ich dystans do minimum. Teraz ich wargi
prawie się dotykały. Chciała aby się poddał, złamał i to pragnienie pozwoliło
jej wytrwać w tej grze. Przymknęła oczy, czując ciepło jego oddechu, czując
nadchodzącą kapitulację. Bardzo wolno dotknęła ustami szorstki policzek, potem
przesunęła nimi nieco w dół. Wargi miał suche, gorące. Ich dotyk prawie parzył
i podniecał w nowy, nieznany sposób. Wciąż się nie poddawał, za to ona z
wszelką cenę pragnęła go złamać. Zapomniała o ostrożności, zapomniała o
obietnicach składanych samej sobie, zapomniała o tym, co zawierał czerwony
notes. Zapomniała wręcz o całym świecie.
Maksym powoli zmienił
pozycję, przykrywając swoim ciałem drobną sylwetkę Weroniki. Zauważył, że gdy
opadał, rozłożyła uda, a później opasała go nogami, krzyżując je na jego
plecach. Westchnęła z zachwytem, czując twardniejącą męskość. Obie dłonie
wplotła w krótkie, czarne włosy i pocałowała go tak, jak poprzednio. Zamarł,
ale tym razem jej nie odepchnął. Łaskawie pozwolił na więcej, na to, aby jej
język wślizgnął się do środka, podejmując swoistą, zachęcającą grę. Nagle
Weronika oderwała się od jego ust.
– Jakim cudem
dojrzały mężczyzna nigdy się nie całował? – spytała z prawdziwym zdumieniem. –
Wiesz że to zakrawa na kpinę?
– I co z tego?
– Twoja babka
mówiła…
– Moja babka? –
drwiąco się uśmiechnął.
– Tak się
przedstawiła. Czy to nieprawda? – Weronika poczuła jak gdzieś tam kiełkuje
nieprzyjemne uczucie.
– Skoro tak się
przedstawiła – wzruszył ramionami.
– Nie chcę się
wtrącać w wasze rodzinne sprawy, lecz ona wyrażała się o tobie z prawdziwą
troską. Widać, że cię kocha… – Tu urwała gwałtownie, bo Maksym wybuchnął
śmiechem. Drwiącym, pełnym niedowierzania śmiechem.
– Co w tym
zabawnego? – spytała urażona, spychając go z siebie. Nastrój pełen tłumionego
pożądania gdzieś się ulotnił, a na łóżku siedziała teraz rozzłoszczona
dziewczyna i zanoszący się śmiechem mężczyzna. – Bydlak z ciebie, skoro nie
potrafisz tego docenić.
– Potrafię,
potrafię – odparł pełen złośliwego rozbawienia. – Ale to nie jest moja babka i
na pewno jej troska nie ma nic wspólnego z tym uczuciem, które nazywacie
miłością. Lepiej na nią uważaj, bo to bezlitosna suka, która dba wyłącznie o
swój interes.
– Jak możesz? –
Weronika zamarła zaszokowana. Suka? Dobrze, chyba pora zaakceptować to, że
miała do czynienia z wyjątkowym pomyleńcem, nie zdolnym do jakichkolwiek
głębszych uczuć. – To kim ona dla ciebie jest?
Błyskawicznym ruchem
chwycił ją za gardło, zmuszając aby zajęła poprzednią pozycję. Sam usiadł na
niej okrakiem, z zastanowieniem wpatrując się w przerażenie widoczne w oczach
dziewczyny.
– Nie mogę
powiedzieć, bo musiałbym cię zabić. – Pochylił się nad coraz bardziej
wystraszoną Weroniką. – A tego jeszcze nie chcę robić.
Jedno małe słówko
wystarczyło, aby prawie oszalała ze strachu. Jeszcze? Jeszcze nie?
– Puść mnie! –
Miało to zabrzmieć stanowczo, a przypominało jedynie błagalny jęk. Próbowała go
odepchnąć, wyswobodzić się, ale nie po raz pierwszy przekonała się jak
wyjątkowo był silny.
– Nie – wyszeptał.
– Za bardzo jestem podniecony.
Dla potwierdzenia tych
słów, chwycił drżącą dłoń, kładąc ją na nabrzmiałej męskości. Weronika w panice
uświadomiła sobie dwie rzeczy: po pierwsze igrała z ogniem i to w składzie
pełnym amunicji. A po drugie, właśnie jego pożądanie gwarantowało bezpieczeństwo. Nie wiadomo co się stanie, gdy
już się nią nasyci. Mógł celowo wzbudzać strach, ale mógł też mówić prawdę… W
takim wypadku prześladujący ich pech, nie był pechem. Był zamierzonym
działaniem, częścią większego planu. Albo miała po prostu do czynienia ze
zwykłym zboczeńcem.
– Puść mnie, bo
zacznę krzyczeć! – wysapała, wijąc się w jego uścisku.
– Krzyczeć? –
Nadal wyglądał na rozbawionego. – Uwielbiam, kiedy krzyczycie, wrzaskiem
błagając o litość.
– Jesteś
kompletnie popieprzony! – Miała wolne ręce i postanowiła to wykorzystać. Jednak
Maksym potrafił udaremnić każdy atak.
– Nie. Jestem
inny, zupełnie inny – odparł z namysłem. – Nawet nie wiesz jak bardzo.
Cudownie! Psychopata o
wybujałym ego, zachłystujący się podziwem dla swej wyjątkowości! I jakby tego
było mało, to wciąż czuła podniecenie. W końcu ile razy marzyła o takiej
sytuacji, gdzie kochanek będzie ją brał siłą, robiąc to, na co miał ochotę i
nie pytając o pozwolenie. Rzeczywistość nie do końca była taka sama jak
marzenia, raczej wywoływała dość skrajne uczucia. Zwłaszcza, że uścisk na jej
szyi się pogłębił.
– Przestań! –
jęknęła. – Udusisz mnie!
Maksym pochylił się tak,
że ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Zaciągnął się jej zapachem, bardzo
oryginalną mieszanką pożądania i strachu, z tak dużą przewagą tego pierwszego,
że aż poczuł się zaskoczony. Zresztą wcale nie chciał, aby tylko się bała. Tym
razem pragnął czegoś nowego, pragnął czegoś więcej.
Pocałował ją. I on nie
potrafił zapanować nad swoimi pragnieniami. Zdumiała go miękkość jej warg, uległość
z jaką zaprosiła go do wnętrza swych ust, zapał, z jakim odpowiedziała na ten
pocałunek. Mimowolnie poluzował uścisk na szyi dziewczyny, a potem jego ręka
kierowana wręcz niezrozumiałym impulsem, zsunęła się niżej, zatrzymując na
piersiach. Weronika jęknęła, chociaż tym razem był to dźwięk rozkoszy. Przestała
się szarpać. Wściekłość na samą siebie upchnęła gdzieś w kąciku, bo nie była w
stanie zapanować nad rosnącym pożądaniem. Obojętnie kim był, chciała go mieć,
chciała go poczuć w swym wnętrzu, doprowadzić do orgazmu. Potem… Do diabła z tym,
co będzie potem!
Noo znów w takim momencie Babeczko kochana :) rozkręca się akcja ale długo bardzo trzymasz w niepewności kimże on jest.. Czekam z niecierpliwością na resztę. A co do ząbków to najgorsze są piątki uh koszmar.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Przelewaj jak najwięcej! Niech Cię wena nie opuszcza :)
OdpowiedzUsuńPrzelewasz...akurat..popuszczasz jakieś kropelki ;) które sprawiają że oszalec można..Babeczko, na litość boską, wrzuć szybko dalszą część :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadania od 3-4 lat. To mój pierwszy komentarz.. Dziękuję! To za opowiadania. Poza tym moja córka jest o 2 miesiące starsza od Twojego synka. :) Jest co robić jeśli chodzi o aktywnego tatę. Pozdrawiam, Piotr
OdpowiedzUsuńBabeczko, nie igraj z nami! :-D
OdpowiedzUsuń