niedziela, 22 maja 2016

Głupstwo (XI) kontynuacja

Nie czuję pełnej satysfakcji z zakończenia. Powiem szczerze - nigdy więcej kontynuacji! Tak będzie lepiej dla jakości i dla mnie, bo zauważyłam, że z początku doskonały pomysł na ciąg dalszy, po jakimś czasie zaczyna mnie nudzić.

link do części X - klik 

          Głupstwo (XI) kontynuacja - zakończenie
Karol pojawił się oczywiście już następnego dnia. Mało triumfujący i wcale nie gniewny, przeciwnie, jakiś taki skruszony, zamyślony, zwłaszcza gdy na progu przywitała go moja siostra. Ze spokojem oznajmił, że przyjechał do córki. Dorka ugięła się, wpuszczając go do środka, chociaż wcale nie jestem pewna, czy nie miała w planach ubicia go i zakopania w ogródku…
– Masz tupet – oznajmiłam, gdy zjawiłam się na dole. – Czego chcesz?
– Daj spokój! – zirytował się. – Przecież nie ciebie. Już mi czubkiem nosa wychodzi to twoje niezdecydowanie.
– Jakie niezdecydowanie? Mówiłam że mam dosyć.
– Zawsze mówisz „nie” myśląc „tak”.
– Kretyn – wzruszeniem ramion skwitowałam jego słowa. - Po co przyjechałeś?
– Do dziecka.
– Oho! Obudziły się w tobie ojcowskie uczucia?
– Jeszcze nie wiem. Ale chciałbym spróbować.
Gdyby skłamał, że tak, wyrzuciłabym go od razu na zbity pysk. Lecz jego słowa, choć szorstkie, tchnęły szczerością. Niechętnie przypomniałam sobie, że obiecałam dać mu jeszcze jedną szansę. To była odpowiednia chwila, aby zrealizować własne postanowienia. Westchnęłam, oddając Karolowi mój skarb. Marysia całkiem utonęła w jego przepastnych ramionach, ale wcale się nie rozpłakała. Przyglądała się mu tylko ogromnymi oczyma, z pewnością zdziwiona, co robi w objęciach tego kudłacza.
Za to Karol umilkł. Gapił się na Malutką w absolutnej ciszy, nie reagując nawet na moje uszczypliwe słowa, że ma być ostrożny, bo jest jak słoń w składzie z porcelaną. Usiadł w fotelu, tak jak kazałam i gapił się nadal. Zajęłam miejsce tuż obok i też milczałam.
– No i co? – spytałam w końcu.
– Nie wiem – spojrzał na mnie nieprzytomnie. – Dziwnie się czuję. Nigdy wcześniej… To zdumiewające, że ona jest naprawdę moja – przy ostatnich słowach, głos mu lekko zadrżał.
– Szkoda że wtedy nie wróciłeś sam – odparłam cicho.
– Zaczynam się zastanawiać, czy nie była to największa pomyłka mojego życia. Twoje wczorajsze „nie” było na serio?
– Tak.
– Dlaczego?
– Bo ja wiem? Za dużo się działo w przeciągu ostatniego roku. Zbyt wielu skrajnych uczuć doświadczyłam. I jeszcze jedno. Zraniłeś mnie.
– Przeprosiłem.
– Mogę przyjąć przeprosiny, ale to niczego nie zmieni. Już nie. Mam teraz ją – pogładziłam główkę córeczki, która właśnie rozkosznie ziewała.
– A ten facet, z którym się spotykasz?
– Też ma sporo za uszami, całkiem jak ty – uśmiechnęłam się.
– Ja cię babo nie rozumiem – burknął ponurym tonem Karol. – W łóżku było nam wspaniale, zaproponowałem ci małżeństwo, mamy dziecko, a ty nagle strzelasz focha i oświadczasz, że nie masz ochoty.
– To że mnie nie rozumiesz, zauważyłam już dawno – odparłam z sarkazmem. – Głupia siksa ze mnie, prawda? Pogardziłam zaszczytem zostania żoną numer pięć, cóż za bezczelność.
Karol zamiast odpowiedzi, podejrzliwie pociągnął nosem. Potem to powtórzył. Zagryzłam wargi, bo od razu wiedziałam, co się stało.
– Chcesz ją przebrać?
– Ja?!
– A widzisz tu kogoś innego, komu zadałabym takie pytanie?
– Nie lubię dzieci.
– Tylko pejcze i kajdanki? Zresztą co to ma do zmiany pieluszki?
– Daj spokój – zirytował się, wstając. – Jak mi pomożesz, to spróbuję.
Poszliśmy na górę, ja przodem, Karol z tyłu, wciąż z Malutką w objęciach. Ostrożnie położył ją na przewijaku, a potem z nietęgą miną spojrzał na fikające niemowlę. Z rozbawieniem pomyślałam, że to naprawdę dziwny widok. Wielki, postawny mężczyzna i maleńka kruszyna. Chociaż to on wyglądał na wystraszonego.
Udzieliłam mu słownych instrukcji i to wszystko. Po dziesięciu minutach i zużyciu całej paczki mokrych chusteczek, Karol odetchnął z ulgą, ocierając pot z czoła. Chwycił Marysię pod paszki i podniósł, a wtedy okazało się, że część towaru wyciekła na plecy, czego wcześniej nie zauważył… Z całej siły opanowałam wesołość, widząc wyraz jego twarzy. Potem ruszyłam na ratunek. Kiedy prawie kończyłam, uchyliły się drzwi i do pokoju zajrzała moja mama.
– O! – powiedziała tylko, milknąc nagle.
– Tatuś przyszedł! – oznajmiłam radośnie, kończąc dopinanie body. – W odwiedziny.
– No właśnie – zakłopotała się. – Na dole czeka Konrad.
– Znowu on! – warknął ze złością Karol.
– Tylko mi się nie bijcie przy dziecku, bo obu was wykopię za drzwi – ostrzegłam.
– To nie ja wtedy zacząłem…
Wręczyłam Marysię mojej mamie.
– Idę z nim porozmawiać.
– Idę z tobą – zadecydował błyskawicznie Karol. Uniosłam zdumiona brwi. Czyżbym słyszała w jego głosie zazdrość? Rychło w porę…
Na nasz widok Konrad spochmurniał. Z niepokojem zauważyłam, że kiepsko wygląda. Nieco zarośnięty, oczy ma przekrwione, nawet włosy wyglądały na rozczochrane, co biorąc pod uwagę ich długość, było raczej niemożliwe.
– Zostawiłaś torebkę – podał mi czarny prostokąt, usiłując nie patrzeć na rywala.
– O, dziękuję! – ucieszyłam się. – A już się zastanawiałam, gdzież ją zgubiłam. Napijesz się herbaty? Może kawy?
– Nie chcę przeszkadzać w tworzeniu rodziny – powiedział złośliwie, odwracając się na pięcie. I wyszedł bez pożegnania. Westchnęłam ciężko, kręcąc w zadumie głową. Czyżby naprawdę się na mnie obraził? A może to widok zadowolonego z siebie Karola tak go rozjuszył? Kij mu w nos, pomyślałam rozgniewana. Ja za nim latać nie będę…
– Zakładasz ze mną rodzinę? No patrz, nic o tym nie wiem – usłyszałam rozbawiony głos tuż obok.
– Mam z wami same kłopoty. Dlaczego nie mogę trafić na normalnego, miłego faceta, w którym mogłabym się zakochać? – zadałam sobie filozoficzne pytanie.
– Bo taki byłby kiepski w łóżku.
– Wyrocznia się odezwała.
– Muszę już jechać, jestem umówiony z adwokatem, ale wrócę wieczorem – oznajmił zadowolony Karol, całując mnie, o dziwo, w policzek.
– Pojutrze.
– Nie, wieczorem.
– Nie igraj z ogniem, bo w ogóle cię nie wpuszczę.
– Jutro?
– No dobrze – zgodziłam się z ociąganiem. – Ale wieczorem.
Po jego wyjściu, usiadłam zamyślona na kanapie. Szczerze mówiąc byłam tym wszystkim znużona. Karola miałam praktycznie podanego na talerzu z jabłkiem w zębach. Skąd ta niechęć? Trudno powiedzieć. Wtedy, w samochodzie kłamałam. Wcale nie zamierzałam dawać Karolowi kolejnej szansy, a tym bardziej zakładać z nim stadła oficjalnego. Po jego dzisiejszej wizycie zaczęłam się wahać. Za chwilę przestanę karmić piersią, moje hormony wrócą do równowagi i co będzie, gdy wtedy stwierdzę, że źle postąpiłam? Poza tym naprawdę chciałam, aby Marysia miała ojca. Niekoniecznie jego, ale skoro już trafiła się szansa, aby wszystko naprawić, może powinnam z niej skorzystać?
Kolejne dwa tygodnie upłynęły pod znakiem codziennych odwiedzin Karola, wyrywania się z jego objęć oraz całkowitego milczenia ze strony Konrada. Pierwsze nawet sprawiało mi radość, drugie peszyło, a trzecie smuciło. Co za uparciuch? Co za głupek, powtarzałam w myślach, poirytowana brakiem odpowiedzi na moje smsy. W końcu zadzwoniłam. Raz, drugi, dziesiąty. Nie odebrał. Nie odpisał. I strasznie mnie tym rozjuszył.
W końcu nie wytrzymałam. Ubrałam się, tym razem przyzwoicie, miotłę zostawiłam w domu i pomaszerowałam pod znajomy adres. Musiałam się spieszyć, bo wiedziałam, że wieczorem znów zjawi się Karol. Akurat dziś myślałam o tej wizycie z wyraźną niechęcią.
Furtka była uchylona. Wślizgnęłam się do środka, podchodząc od frontu do budynku. Panowała cisza, nie paliły się żadne światła. To akurat nie było dziwne, bo zaledwie zmierzchało.
– Konrad? – zawołałam cicho. Dom otwarty, więc na pewno był w środku. Zajrzałam do salonu. Pusto. Poszczęściło mi się dopiero w kuchni. Konrad siedział przy stole, oparty o niego ramionami, z opuszczoną głową. Przed nim stała nietknięta jeszcze butelka wódki i kieliszek. Weszłam na paluszkach, zbliżając się do niego. Ocknął się, gdy znalazłam się już na wyciągnięcie ręki.
Wyglądał okropnie. Nieogolona twarz, przekrwione, podpuchnięte oczy, wykrzywione z goryczą usta. Nawet włosy, o ile to możliwe przy tej długości, miał w nieładzie. Słowem, obraz nędzy i rozpaczy.
Nie zadawałam głupich pytań, co się stało. Usiadłam naprzeciwko i w milczeniu wpatrywałam się w jego oczy.
– Od dwóch tygodni nie dajesz znaku życia, nie odpowiadasz na smsy – powiedziałam w końcu. – O co chodzi?
– Nie wiesz? – spytał zmęczonym głosem.
– Sęk w tym, że nie. Mogę się jedynie domyślać. To przez Karola, prawda?
– Poniekąd – mruknął. Nie zmienił pozycji, nie podniósł głowy, nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem.
– Brunetka cię zdradziła?
– Bru… Jaka brunetka? – W końcu uniósł głowę. – Oszalałaś?
– Twoja eks.
– Kiedyś tak – mruknął sięgając po butelkę. – Ale to był odwet za to, że przespałem się z jej przyjaciółką.
No, ładny mi się trafił kandydat. Odebrałam mu butelkę, szklankę odsunęłam na drugi kraniec stołu. Spojrzał na mnie ponuro, a potem zagapił się w blat.
– Z jej przyjaciółką? Toż to szczyt perfidii!
– Po co przyszłaś?
– Z zaproszeniem na mój rychły ślub.
Oczywiście żartowałam, ale Konrad potraktował moje słowa jak najbardziej serio. Podniósł głowę, pobladł i wlepił we mnie zaskoczone spojrzenie.
– Idź już sobie, dobrze? Nie mam ochoty na niczyje towarzystwo. Zresztą, on zaraz przyjedzie.
– Skąd wiesz?
– Nie udawaj zaskoczonej. Odwiedza was codziennie. Czasami wychodzi bardzo późno. Nie uwierzę, że dyskutujecie o jakości pieluch czy zaletach karmienia piersią – dodał drwiąco.
Uśmiechnęłam się szeroko, by zaraz potem spoważnieć. Biedaczysko! A najgorsze, że tak naprawdę sam był sobie winien. Wstałam, aby sekundę później zająć miejsce na jego kolanach. Oplotłam go ramionami, przytulając się do szerokiej piersi.
– Przydałaby się kąpiel – zauważyłam, pociągając nosem. Konrad znieruchomiał, zaskoczony. – A tak poza tym, to straszny z ciebie głupek.
– Bo? – spytał, chwytając moje nadgarstki i nieco mnie odsuwając, a przy tym mierząc wrogim spojrzeniem.
– Zjawiłeś się wtedy w najbardziej odpowiednim momencie, a potem wszystko zepsułeś. Chociaż przyznaję, nie powinnam była kłamać.
– Kłamać? – Wrogość zniknęła, pojawiła się nieufność.
– O zakładaniu rodziny i tak dalej. – Uniosłam dłoń i z czułością pogładziłam go po policzku. – Buziaka nie dostaniesz, bo założę się, że nie myłeś dzisiaj zębów.
– Jesteś zdrowo pokręcona.
– Podobno to zaleta? Mówiłeś, że ze mną nie można się nudzić. Pamiętasz te cieliste majtasy?
Czyżbym w głębi jego oczu dojrzała wesołe ogniki? Dałabym głowę, że tak.
– Pamiętam znacznie więcej. To dlaczego on przychodzi?
– Do córki. Przynajmniej tak twierdzi, a ja udaję, że mu wierzę. Zresztą – wzruszyłam ramionami. – Kto go tam wie? Na moje oko zakochał się w Maleńkiej i jeśli zamierzasz być ze mną, będziesz musiał się pogodzić z tymi wizytami.
Konrad milczał. Bawiłam się włosami na jego głowie, zastanawiając się, co powie. W końcu prawie mu się oświadczyłam. To zabawne, bo nawet ze sobą nie spaliśmy. Może jednak tym razem warto było poczekać?
– Ja? – odezwał się w końcu schrypniętym głosem. Potem uniósł głowę, spoglądając prosto w moje oczy. Co dziwniejsze, zauważyłam, że jego podejrzanie się szklą.
– Kocham cię – powiedział po prostu, wprawiając mnie jednocześnie w zachwyt, zdumienie i zakłopotanie. Bo chociaż chciałam z nim związać przyszłość, chociaż zależało mi na nim, nie wiedziałam, czy mogę nazwać to miłością. Przypomniała mi się scena z brunetką i to, co wtedy czułam.
– Dla mnie to za szybko – ujęłam jego twarz w obie dłonie. – Ale zależy mi na tobie.
Kąciki ust Konrada zadrgały. Z niewiadomego powodu nagle poweselał.
– O co chodzi? – spytałam zdezorientowana.
– Myłem zęby – oświadczył, po czym czule mnie pocałował, wywołując przyjemny dreszcz w całym ciele. Rażenie piorunem to to nie było, a raczej wstęp do czegoś większego. Potem przerwał i wyszeptał mi na ucho.
– Nie chcę się skarżyć, ale ojciec twojego dziecka znów stoi pod oknem, obserwując nas z wściekłością. Jak tak dalej pójdzie, to nie zarobię na szyby…
 

23 komentarze:

  1. A mnie się podoba :) i brawoooo za Konrada!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę że już koniec :( Zakonczenie cudne! Dobrze że wybrala Konrada. Karol mimo tego że zainteresowal się dzieckiem, dalej jest dupkiem. Liczylam na seks z Konradem ale trudno. Zakończenie na 5 :) Pozdrawiam goraco. Julka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Dziwnie tak bez seksu, prawda? Sama się sobie dziwię!

      Usuń
  3. Słaby koniec. I tyle mam do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-( przykro mi, ale słowo że postaram się przy kolejnym. Ostatnio jak coś takiego obiecałam wyszedł "Czas poświęcony zemście" :-)

      Usuń
  4. Jak dla mnie zakończenie tej części jest słabe w porównaniu do pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam lubię te Twoje słodko pierdzące romansidełka ;) Ale rozumiem, że każdy potrzebuje urozmaicenia. Z równą przyjemnością poczytam u Ciebie coś w nieco innym klimacie. Bardzo mi się podobało zakończenie "Rozmowy" spodziewałam się różnych wersji, ale na śpiączkę nie wpadłam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię swoje słodko pierdzące romansidełka, ale na Croma (jakby powiedział Conan) muszę od tego odpocząć :-D

      Usuń
  6. Zakończenie SUUUPER!!! Mi się podoba :-D co do innych klimatów,to z chęcią przeczytałabym coś w rodzaju Pechowej Dziewczyny czy Dżina. Albo tym podobnych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też cieszę się ze Konrad 😊 Babeczko jak na myśl o powrocie do pracy tak się denerwujesz to może warto to przemyśleć? Pamiętaj że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Opowiadanie chętnie wykupię i pewnie nie ja jedna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwa mama to również taka bez kłopotów finansowych, a jedna pensja nie wystarczy :( Coś tam wykombinuję ;-D

      Usuń
  8. Oh, świetne. :) Cieszy mnie to, że Karol pokochał Marysię. :) Ale fajnie też, że wybrała Konrada. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudnie Babeczko😊 zakończenie jednak naprawdę fajne 👍 i jest Konrad!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafiłam go porzucić, prawdę mówiąc!

      Usuń
  10. Ej! Nawet seksu nie było! ;-/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy "Tysiąc odcieni bieli"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. muszę przyznać że jestem trochę zawiedziona ;) w kontynuacji spodziewałam się raczej Karola i Gabrysi razem..że w końcu dotrze do niego że ją kocha..w końcu sam powiedział że nie chce ewy a brakowało mu jej..czy możliwe że aż tak jest pozbawiony uczuć czy nie chciał po prostu tego przyznać bo przecież w córeczce się zakochał..dlaczego więc w inny sposób nie walczył o Gabrysię tylko w tak bezczelny..oczywiście uwielbiam czytać Twoje opowiadania jednak jak powiedziałam troszkę jestem rozczarowana bo ogólnie ta kontynuacja jakoś nie porwała..to nie to samo co pierwsza część :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A mi dziką satysfakcję sprawiłoby gdyby Karol dostał nauczkę za to jak ją potraktował. Ja bym nie potrafiła być z Karolem po tym jaki numer odwalil z Ewą. Teraz próbuje się tlumaczyc, bo go zostawiła, a nie chcr zostać sam na stare lata i myśli tylko o seksie. Niby czuje do córeczki coś na kształt ojcowskiej miłości, jednak i tak bym nie mogła. Moja dusza gorąco protestowała gdy czytałam to opowiadanie. Powinna go ignorować i spróbować na spokojnie z Konradem zamiast tak jakby skakać od jednego do drugiego. Pokazać Konradowi jaka jest na prawdę i na co się godzi poprzez bycie z nią,cudowną, szaloną wariatką, a tak nawzajwem sprawili sobie przykrość. On jej umawiając się z seksowną brunetką, przestając się odzywać, a ona tak dużo czasu spędzając z byłym zostawiając Konrada zdanego tylko na własne domysły. Ale rozumiem, że dobrze jest gdy po 1 dziecko zna ojca, a po 2 bohaterka sieje zamęt gdzie tylko się pojawi. Ogólnie opowiadanie CUDOWNE, jedno z moich ulubionych. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.