Wybaczcie, ale nie będę się wdawać w dyskusję odnośnie poprawności politycznej, itd. Nie dlatego, że olewam Was czy brak mi argumentów, ale te nieliczne chwile, jakie mogę ostatnio spędzić przy komputerze wolę poświęcić pisaniu. Tak chyba lepiej? Jak Mały da trochę odetchnąć i mój cyc przestanie mu służyć jako element niezbędny do spania, wrócę i odpowiem na niektóre komentarze.
link do części III - klik
Głupstwo IV (kontynuacja)
Minął miesiąc, podczas
którego nie spotkaliśmy się jednak ani razu. Nie specjalnie, bo zadecydowało
feralny los. Po pierwsze Konrad niechętnie wyjaśnił, że jedzie na wakacje,
zaplanowane bodajże pół roku wcześniej. Do Australii, serfować. Na trzy
tygodnie. Wyraźnie widziałam, że wystarczyło jedno moje słowo, a zrezygnowałby
z wyjazdu. Ja jednak po namyśle uznałam, że dobrze nam zrobi trochę przerwy.
Pożegnaliśmy się w pośpiechu, bo akurat trafił na porę karmienia i po prostu
nie miałam czasu na cokolwiek dłuższego. Obiecał dzwonić codziennie i odjechał.
Najdziwniejsze było to,
że naprawdę codziennie dzwonił. Cierpliwie czekał aż odbiorę, albo próbował
później. Byle chociaż zamienić ze mną parę słów. Czasami były banalne, typu „jaka
pogoda tam u was”, a czasami przeradzały się w prawdziwe dyskusje. Nie chcę
nawet wiedzieć jaki zapłacił rachunek za telefon po przyjeździe…
Nadeszły pierwsze
jesienne chłody. Tradycyjnie rozpoczęłam sezon przeziębieniem, choć na
szczęście nie zaraziłam Małej. Trafiłam na kilka dni do łóżka, nieziemsko
zasmarkana i z obolałym gardłem. Konrad wpadł zaraz po powrocie, ale stanowczo
zakazałam go wpuszczać. Jeszcze tylko brakowało, żeby po tak długiej
nieobecności, zobaczył mnie z przetłuszczonymi włosami, czerwonym jak burak
nosem, w więziennej piżamce w pasy. Co to, to nie! Oświadczyłam że dam mu znać
kiedy wyzdrowieję, a nawet zaproszę go na herbatkę. Potrwało to następne dwa
tygodnie, bo jednak musiałam wziąć antybiotyk. A Konrad uparcie dzwonił co
wieczór. Ja nie wiem, miał jakąś super zniżkę na te rozmowy czy co? Z drugiej
jednak strony niesamowita błogość spływała na moją duszę, bo jednak było widać,
że mu zależy.
A potem nagle zamilkł.
Jeden dzień, drugi, trzeci. Zaniepokoiłam się. Może pomyślał, że się narzuca, a
ja nie jestem chora, tylko nie chcę go widzieć. Pewnie że głupie, ale był
facetem. Oni nie grzeszyli rozumem w tych sprawach. Siedziałam właśnie w
fotelu, za oknem hulał wiatr, deszcz uderzał o szyby, a mój humor z minuty na
minutę był coraz gorszy. Malutka spała, lecz ja nie mogłam zasnąć. Siedziałam z
telefonem w dłoniach i zastanawiałam się, czy powinnam zadzwonić. A może choć
wysłać krótką wiadomość? Bez wahania wystukałam kilka słów, kliknęłam wyślij i
z coraz mocniej bijącym sercem czekałam na odpowiedź. Minęło pięć minut i nic.
Kwadrans i dalej cisza. Pół godziny, a ja byłam coraz bardziej poirytowana. Co
ten palant sobie myśli? Furia narastała w moim wnętrzu z prędkością światła,
więc w końcu bez namysłu odszukałam doskonale mi znany numer i zadzwoniłam. I
nic, bo jakiś damski głos poinformował mnie, że abonent tymczasowo niedostępny.
No nie! Na paluszkach
przekradłam się w kierunku szafy, wyjęłam mój ukochany dres z dziurą na kolanie
i wyszłam z pokoju. Pod pretekstem pilnego udania się po paracetamol,
załatwiłam opiekę dla Malutkiej, ubrałam się nie zdejmując przy tym piżamy i
szybkim krokiem udałam się w kierunku posesji Konrada. Byłam tak zaabsorbowana
przemową jaką wygłoszę, gdy go spotkam, że nie zwróciłam uwagi na swój wygląd
zewnętrzny. Ocknęłam się dopiero przed na wpół uchyloną furtką. Bez makijażu, z
potarganą fryzurą, z nosem czerwonym od kataru i chłodu nocki, w rozwłóczonym
dresie, spod którego widać było skrawki jaskrawoczerwonej piżamy, a na dodatek
w wytwornych balerinkach założonych na grube skarpety w grochy. Normalnie szał.
Jeszcze gorzej niż za pierwszym razem, gdy tu przyszłam. Podumałam chwilę przed
tą niedomknięta furtką, wpatrując się w rozświetlone okna na parterze, a potem
pomyślałam, że nie zaszkodzi sprawdzić, co on tak naprawdę robi. Podglądając.
Ruszyłam, chowając się w cieniach drzew, aż w końcu dotarłam do pierwszego
okna. Kuchennego. Postałam chwilkę, ale ponieważ nie było widać żadnych oznak
życia, ruszyłam na tyły, tam gdzie znajdował się taras z wejściem do salonu.
Bardzo ostrożnie wystawiłam głowę zza węgła, spojrzałam do środka i z miejsca
trafił mnie szlag.
Konrad nalewał wina do
dwóch kieliszków stojących na stole, a przed rozpalonym kominkiem, na kanapie
siedziała cudnej urody brunetka, eksponując swoje nieziemsko długie nogi. A
więc to tak! pomyślałam, zaciskając dłonie w pięści. Już ja mu kurwa dam
kolejne spotkanie! Niech no tylko się pojawi… Tu mnie zastopowało, bo
przypomniałam sobie, że w końcu Konrad od trzech dni się nie odzywał i dlatego
tu jestem. Siedzę pod oknem, wyglądając niczym strach na wróble i złorzeczę
facetowi, z którym tak naprawdę nic mnie nie łączyło. Rozsądek nakazywał
ulotnić się, napić w domu melisy i pójść spać. Tyle rozsądek, bo furia
szalejąca w mej duszy pomogła mi przybrać kamienny wyraz twarzy, ale nic poza
tym. Spragniona byłam potężnej awantury, nawet za cenę tego, że oboje zobaczą
mnie w takim stanie. Zanim jednak zdążyłam podjąć jakąś decyzję, oboje wstali i
rozmawiając oraz wymieniając uśmiechy podążyli na górę. Oczywiście od razu
pomyślałam o sypialni i moje wnętrze eksplodowało.
W pierwszej kolejności
sprawdziłam czy są otwarte drzwi wejściowe, później te na tyłach, prowadzące na
taras, a na samym końcu przyjrzałam się oknom. Jakoż i jedno spełniało moje
oczekiwania, ale było wąskie i co gorsza, znajdowało się na piętrze. Wtedy
nagle mnie olśniło, bo przypomniałam sobie, że o budynek gospodarczy znajdujący
się przy bramie wjazdowej, stała oparta drabina. Przyniesienie jej nie
stanowiło żadnego kłopotu, znacznie gorzej było przecisnąć się przez wąskie
okno. Zasapana, wpadłam w końcu do środka, wprost na zimne płytki, boleśnie
uderzając się w łokieć, co bynajmniej nie polepszyło mi humoru. Potem wstałam,
otrzepałam się i ruszyłam na poszukiwanie tego skretyniałego palanta. Nie
miałam z tym problemu, bo tylko w jednym z pomieszczeń paliło się dyskretne
światło.
Dotarłam do sypialni.
Stanęłam w drzwiach, podpierając się dłońmi w pasie, mściwie obserwowałam
rozgrywającą się przede mną scenę. Świece, romantyczna muzyczka, wielkie łóżko,
na nim brunetka, na brunetce Konrad. Traf chciał, że gdy tylko uniósł głowę,
jego wzrok napotkał moje rozwścieczone spojrzenie. Skamieniał, a oczy o mało co
nie wyszły mu z orbit. W końcu i jego partnerka zorientowała się, że coś jest
nie tak.
– No i co mi
powiesz zakłamany draniu? – spytałam złowróżbnym tonem.
– Gabrysia?! –
jęknął, najwyraźniej zaszokowany. Zerwał się przy tym na równe nogi, niezdarnie
usiłując zapiąć spodnie. – To nie tak…
– A jak? –
przerwałam mu ze spokojem. Furia tylko czekała, abym mogła dać jej ujście.
– Kto to jest? –
spytała nieco drwiąco brunetka, wstając i zajmując miejsce przy boku
miotającego się Konrada. W pospiechu szukał koszulki. – Gosposia czy daleka
krewna uciekła z zakładu dla obłąkanych?
Nie powinna była tego
mówić. Nie tym tonem. Omiotłam wzrokiem pokój i to wystarczyło, bym namierzyła
broń, a kilka sekund zajęło mi zawładnięcie nią. Po czym wpakowałam jej na
głowę zawartość puszki z jakąś czarną mazią, która nie wiadomo dlaczego stała
tutaj, a nie w warsztacie znajdującym się obok domu. Wrzasnęła, ale to coś,
czarne i śliskie, spłynęło niżej, zmuszając ją do zamknięcia oczu.
– Załatwione! –
oświadczyłam z satysfakcją. Konrad nadal się nie ruszał, na zmianę blednąc i
czerwieniejąc, a na jego twarzy widać było wyraźny wysiłek umysłowy. Potem dał
krok do przodu i porządnie się zachwiał. Wtedy do mnie dotarło, że jest
potężnie wstawiony. Musiał wlać w siebie coś więcej niż ten kieliszek wina. Jednak
to go nie usprawiedliwiało. Więc kiedy znalazł się wystarczająco blisko,
zacisnęłam dłoń w pięść i z całej siły mu przywaliłam. Nie tylko za jego własne
grzeszki, ale i za to, co zrobił mi Karol, a co tkwiło we mnie głęboko, choć
tak bardzo starałam się udawać, że tego nie było. A potem odwróciłam się na
pięcie i łykając łzy podreptałam do domu. W zasadzie to nie bolało nawet aż tak
bardzo. W końcu przeszłam już niezłą szkołę życia i to, co wywinął mi Konrad
było zaledwie ułamkiem tego, czego doświadczyłam ze strony Karola. Nic nowego,
a życie płynie dalej.
Zdołałam ukryć mój
smutek i łzy przed zaspaną mamą, a potem skuliłam się w łóżku, patrząc na leżącą
obok córeczkę. Patrzyłam, a tysiące myśli wirowało w mojej głowie, ale w końcu
zmęczenie wzięło górę i zasnęłam.
Ejjjjj co tak mało :( tesknie za Tymi dlugasnymi opowiadaniami :(
OdpowiedzUsuńKarolina
Sadystka ;-) Bydzie na gwizdkę, abyście obżarci i nieruchawi mieli co czytać ;-)
UsuńBabeczko!
UsuńTo nie sadyzm tylko tęsknota. :P Ja to opowiadanie łyknęłam nawet chyba dobrze oczyma nie mrugnęłam, z taką przyjemnością czytałam ;)
Karolina.
Czyli kolejna część będzie dopiero na gwiazdkę :(?
UsuńChyba się poradzę ;-; daj więcej bo chyba zaraz zwarjuję O.O
OdpowiedzUsuńDopiero na gwiazdkę ? :0
UsuńNo i dalej Karola brak... :(
OdpowiedzUsuńLitości jeszcze jeszcze jeszcze proooszę😊 ja Cię uwielbiam. Twoje opowiadania są bardzo wciągające i uzależniające 😊
OdpowiedzUsuńHola, hola, jak to na Gwiazdkę? Na Gwiazdkę to może być zakończenie, a przed nim jeszcze kilka dobrych i długich części. Kto się zgadza palec do budki :D
OdpowiedzUsuńDaj spokój Karolowi plan pierwszej wody. A Konrad no cóż jak widać też nie lepszy. Ciekawe jest to że mam dwóch synów i zgadnijcie jak mają na imię?
OdpowiedzUsuńNo i gdzie ten Karol ? ;-)
OdpowiedzUsuńA prezent na mikołaja? :(
OdpowiedzUsuńTeż czekałam że może na te Mikołajki coś dostanę :( Karolina :P
OdpowiedzUsuńMiałam na myśli, że dopiero na gwiazdkę coś dłuższego ;-) Mikołaj padł, złapało go zapalenie gardła...
OdpowiedzUsuńOki to czekam na jakieś długaśne opowiadnko na gwiazdkę :P
OdpowiedzUsuńKarolina
Na gwiazdkę ma się pojawić Karol! ^^
OdpowiedzUsuńMam chwilkę i sobie wykańczam Głupstwo, a jednocześnie przypomniałam sobie, że w ubiegłym roku miałam nielichy problem, aby przed samymi świętami otworzyć kompa i dodać nowy post. W takim razie, tak na wszelki wypadek dodałam już trzy posty (opowiadanie w trzech częściach), które umieściłam w zaplanowanych. W ten sposób nawet gdy nie znajdę czasu na bloga, świąteczny prezent dostaniecie :-))) Każda część minutkę po północy, kto chce niech zaczeka, przeczyta wszystko hurtem. Buźka i wracam do pisania, bo o dziwo mam spokój...
OdpowiedzUsuńTo ile jeszcze bd czesci Glupstwa?
OdpowiedzUsuńTo ile jeszcze bd czesci Glupstwa?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie wiem. Tak na oko to z trzy. W zasadzie to zależy od tego jak podzielę napisany tekst.
UsuńTrzy?! Nie! Z sześć góra ma być! I KAROL MA SIE POJAWIĆ, A NIE JAKIŚ KONRAD!
UsuńDopiero na gwiazdkę? :( Czekam na Karola w stroju Mikołaja ^^
OdpowiedzUsuńNa razie akcja toczy się latem... Może raczej na nagiego Karola, obwiązanego czerwoną wstążeczką?
UsuńMoże być :) Wystarczy sam Karol, ale narzekać nie będę ;)
UsuńKiedy kolejna część ? :D
OdpowiedzUsuń:) chciałabym zobaczyć Gabrysię w akcji. Emocje emocjami, ale swoją drogą z boku musiało to nieziemsko wyglądać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Babeczko jestes cudowna :) nawet w komentarzach potrafisz sprawić że zaczynam sie uśmiechać po zajeb*scie ciulatym dniu.
OdpowiedzUsuńKarola
Aż musiałam zerknąć, co napisałam. A nago, owinięty kokardką, sprezentował mi się kiedyś jeden chłopak na walentynki ;-) Stąd pomysł.
UsuńA ja mam nadzieję, że w momencie kiedy pojawi się Karol Gabrysia wybierze Konrada :)
OdpowiedzUsuńNieeeee ;/
UsuńWłaśnie że tak . Powinien być Konrad. Z Karola to kawał drania. Nie zasługuje na Gabrysię
UsuńKiedy dasz "on"
OdpowiedzUsuńDaj tego Karola w koncu. :/
OdpowiedzUsuńKiedy przewidujesz jakieś nowości w tym opowiadaniu ? :)
OdpowiedzUsuńHej Kochana !!! Twoje opowiadania są boskie. Jak skończysz już Oczy to proszę, nie- błagam o kontynuację Głupstwa i opowiadania On. <3
OdpowiedzUsuńPopieram przedmówczynię :D naprawdę błagamy o kontynuację Głupstwa i Jego :* zlituj się babeczko :3
OdpowiedzUsuń