czwartek, 20 sierpnia 2015

Spadek (VI)

Wiem, przepraszam, miała być złośnica, ale co włączam stacjonarnego kompa, to ktoś mi przeszkadza. Zazwyczaj Malutki, który w dzień tak szaleje, że nie mam czasu odetchnąć. Wczoraj nie wypiłam tradycyjnej porannej kawy i już było lepiej. Od dziś na kawę mam szlaban. Teraz on jest spokojniejszy, ale za to ja przydepnięta :-))) Na dodatek w niedzielę chrzciny... Tak bardzo brakuje mi czasu, że tort zamówiłam w cukierni. Resztę też chciałam, ale jak skalkulowałam cenę z ilością, to mi się odechciało. Tort najbardziej czasochłonny, sernik i ciacho z galaretką mniej. Od przyszłego poniedziałku do piątku nie będę dostępna online, bo wyjeżdżamy nad morze. Do Gąsek, a jakżeby inaczej :-)))

link do części V - klik

            Spadek VI
– Okay, nieważne co tu robisz – dodałam pojednawczym tonem. Tym razem Sebastian się uśmiechnął. I wcale nie był to miły uśmiech, choć na jego widok miękły kolana. Jedną dłoń oparł o ścianę obok mojej głowy, drugą wyciągnął coś z kieszeni. Coś czerwonego, zwiniętego w kłębek. Przyłożył to do twarzy i zaciągnął się zapachem, wyraźnie się tym delektując. A ja zdrętwiałam, bo w czerwonej szmatce rozpoznałam swoją wczorajszą bieliznę. Obserwował mnie, nie przerywając tej czynności, obserwował z mieszanką szyderstwa i pożądania. Tego się nie spodziewałam, bo dotąd jego zainteresowanie nie wydawało się nachalne. Aż do dzisiejszego wieczoru. Zresztą, on buszował w moim pokoju, przekonany, że wrócę dopiero za trzy godziny.
Ze spokojem schował swój łup z powrotem do kieszeni. Wcale nie krępował go fakt, że został na czymś takim przyłapany. Utkwiłam wzrok w jego ustach, z rozpaczą uświadamiając sobie, że z pewnością cała moja twarz płonie. A jednak nie mogłam się powstrzymać, co by było…
Jakby czytał w myślach, bo pochylił się i bardzo ostrożnie dotknął moich warg. Jego usta były suche i gorące. Moje drżące, ale uległe. Nie chciałam tego, lecz nie potrafiłam zdobyć się na protest. Cholera! Wręcz przeciwnie, zapragnęłam pocałunku jak niczego wcześniej w moim życiu. Plecak spadł na podłogę, a ja wspinając się na czubki palców, zarzuciłam ramiona na jego barki. Zrozumiał. Przestał być ostrożny. Pocałunek nabrał innego, bardziej drapieżnego charakteru. Stał się zaborczy, roszczeniowy, jakbyśmy chcieli zaspokoić nagły wybuch głodu. Sebastian objął mnie ramieniem, potem jedną dłoń wsunął pod pośladki, lekko unosząc w górę. Opasałam go nogami, przyciśnięta do szorstkiej ściany, bezbronna, a jednocześnie zwycięska. Druga jego ręka powędrowała w górę, zatopiła się w splątanych, mokrych włosach. Gdzieś tam, na krańcach umysłu, pojawiła się myśl, że to kompletne szaleństwo, że nie powinnam, że zwariowałam. Pojawiła się i zniknęła w morzu bezbrzeżnego pożądania. Utonęła, bo nagle odkryłam, że są rzeczy silniejsze niż zdrowy rozsądek. Przejechałam paznokciami po karku Sebastiana, po muskularnym ramieniu. Dziwne, że coś takiego może sprawić tyle przyjemności? A on nie pozostał mi dłużny, niemal brutalnie odchylając moją głowę do tyłu, wpijając się w mokrą skórę szyi. Leciutkie ukąszenia, na zmianę z chaotycznymi ścieżkami wytyczanymi przez czubek języka, doprowadziły mnie niemal do utraty zmysłów.
Nie możesz!, nie znasz go!, nie zamieniłaś z nim ani słowa!, krzyczał mój umysł. Ale kontrolę przejęły zmysły, fizyczna cześć mojej osoby, ciało, które nie chciało się podporządkować żadnym nakazom. Poruszałam biodrami, ocierając się o jego męskość, gładziłam dłońmi spoconą skórę, przyjmowałam i oddawałam pocałunki, delektowałam się smakiem jego języka. A on odwdzięczał się tym samym; bez żadnego skrępowania pokazywał, jak cholerną ma ochotę na więcej.
Boję się pomyśleć, gdzie by to nas zaprowadziło, gdybym wśród huku piorunów i szumu deszczu nie usłyszała, że ktoś woła moje imię. Oszołomiona intensywnością doznań, których doświadczałam, przez chwilę nie reagowałam. I nagle to do mnie dotarło. Kuba! Był tutaj. Na zewnątrz. A ja w ramionach Sebastiana, w tak jednoznacznej sytuacji, że za żadne skarby nie dałoby się tego odczytać inaczej.
Jęknęłam, energicznie się wyrywając. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie, on dysząc, ja usiłując uspokoić rozszalałe zmysły, świszczący oddech. Nie umiałam znaleźć słów, milczałam tak samo jak on. I wtedy znów usłyszałam wołanie, choć teraz znacznie bliżej. Prawie przy samych drzwiach wejściowych. Uświadomiłam sobie, że to coś dziwnego, co rzuciło mi się w oczy, gdy biegłam przez podwórze, to tył samochodu Kuby. Był tu więc przede mną.
Odwróciłam się na pięcie i uciekłam. Wybiegłam na zewnątrz i wpadłam prosto w jego ramiona.
– Alinka? Szukałem cię…
W głosie Kuby słyszałam wyraźną troskę. Przytulił mnie drżącą, nie zważając na to, że byłam przemoczona i szeptał na ucho:
– Moja siostra widziała cię w miasteczku. Zdziwiłem się, bo miałaś pojechać do rodziny. Zdziwiłem, ale i domyśliłem, że pewnie nie zdążyłaś na autobus. Więc przyjechałem tutaj, lecz ciebie nie było i naprawdę zaczynałem się martwić. Szalona dziewczyno! Wracać w taką pogodę!
Od takich słów, na dodatek wypowiedzianych tym szczególnym, pełnym zatroskania tonem, robi się ciepło. Na dokładkę Kuba zdjął bluzę i starannie mnie nią owinął.
– Idziemy do domu, zrobię herbatę, a ty się przebierzesz.
Skinęłam głową. Byłam pewna, że po Sebastianie nie będzie nawet śladu. A może w ogóle to wszystko mi się przewidziało? Zaczęło się od trzeszczących gałązek w lesie, a skończy się na prawdziwie erotycznych fantazjach, tak realistycznych, że wydawały się rzeczywiste. Otrząsnęłam się ze zgrozą. Czyste szaleństwo!
A jednak gdy znalazłam się w swojej sypialni, już przebrana, z na wpół suchymi włosami, nie mogłam znaleźć jednej sztuki bielizny. Czerwonych, koronkowych stringów. Szukałam w brudach, w szufladzie pełnej bielizny, pod łóżkiem i w zakamarkach pokoju. Nic nie znalazłam. Zmyślona, zeszłam na dół. Czyli jednak to z Sebastianem, to nie był jedynie wytwór mego umysłu?
– Siadaj – Kuba odsunął krzesło. Potem postawił przede mną kubek gorącej herbaty, a sam zajął miejsce obok, patrząc na mnie najwyraźniej zaintrygowany. W tym momencie rozległ się gdzieś niedaleko ogłuszający huk i zgasło światło. Ale okazało się, że mój towarzysz był przewidujący, bo na stole paliła się duża, gruba świeca. Nieoczekiwanie atmosfera tchnęła intymnością.
– Dziękuję. – Otuliłam dłońmi parujące naczynie, błagając, by czerwień na mej twarzy nie była aż tak widoczna w świetle migoczącego płomienia.
– Nie mogę wyjść z podziwu. Ty wciąż się rumienisz w moim towarzystwie – powiedział cicho. Nie zaprzeczyłam, choć moje zawstydzenie było spowodowane zupełnie czymś innym. Ciekawe gdzie był teraz Sebastian? Może nas podglądał? Zerknęłam w czarny prostokąt okna, ale nie zobaczyłam tam nic poza jaskrawym zygzakiem błyskawicy.
– Tak bywa – mruknęłam. Przecież nie będę tłumaczyć, że to nie z jego powodu. Sama musiałam zaprowadzić porządek w tym bałaganie. Kretynka! Interesuje mnie Kuba, a pragnę Sebastiana. To rozdwojenie jaźni nie bardzo mi pasowało. Na dodatek tak tęskniłam, by znaleźć się ponownie w ciemnym przedsionku, z szorstką ścianą za plecami, w ramionach tego tajemniczego mężczyzny. Tak, bo był tajemniczy i chyba to właśnie najbardziej mnie w nim fascynowało. Więc nadeszła pora, by to zmienić! Jutro, obiecałam sobie solennie. Jutro złapię go gdzieś, gdzie będziemy sami i porozmawiam. A przede wszystkim zażądam zwrotu garderoby. Podniesiona na duchu tą konkluzją, podniosłam głowę i śmiało spojrzałam w oczy Kuby. Przez moment mignęło w nich coś dziwnego, jakby niechęć, ale uznałam, że mi się przewidziało.
– Jestem zmęczona.
Uniósł zdziwiony brwi słysząc te słowa.
– Jesteś na mnie zła, bo zgrywałem obrażonego przez te kilka dni?
– Trochę – uśmiechnęłam się słabo. Rany, chcę do łóżka, chcę to wszystko przemyśleć, więc niech on sobie w końcu idzie. I natychmiast zbeształam się za tę niecierpliwość. – Teraz bardziej zmęczona. Wiesz w jakim tempie przebyłam ostatnie dwa kilometry?
– Uciekałaś przed burzą?
Co za głupie pytanie, chciałam odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język. Mimo wszystko nadal mi się podobał i wciąż miałam nadzieję, na coś więcej niż przelotną znajomość. W pierwszej kolejności muszę się więc pozbyć wspomnienia gorącego ciała Sebastiana oraz tej dziwnej słabości, której wtedy uległam. Z powątpiewaniem pomyślałam, że być może to wcale nie był jednorazowy incydent, być może w przyszłości zareaguję podobnie.
– Zostać z tobą na noc? – spytał cicho Kuba. Trzeba przyznać, że rzadko kiedy w życiu byłam tak rozdarta pomiędzy dwoma pragnieniami, pomiędzy dwoma mężczyznami.
– Nie. Mam patent na doskonałe zablokowanie wejścia do sypialni.
– Patent?
– Tę ogromną szafę.
Zaczął się śmiać. Zerknęłam na niego i również parsknęłam śmiechem.
– Odprowadzisz mnie na górę?
– Pewnie.
I dobrze. Gdzieś w mroku czaił się Sebastian. Dziś już wolałam go nie spotkać. Wzięłam świecę, a Kuba wyjął z kieszeni małą, podręczną latarkę. Kiedy znaleźliśmy się na górze, a migoczący płomień wygnał z zakamarków mojej sypialni mroczne cienie, już nie byłam taka pewna tego, że chcę zostać sama. Zerknęłam na łóżko. Było wystarczająco szerokie, by przespały się na nim dwie osoby. Ale Kuba na powrót nie podjął tematu noclegu, ja zaś wstydziłam się poprosić.
– Naprawdę, dasz radę ją przesunąć? – spytał z powątpiewaniem.
– Dam.
– Cóż… Wypada więc się pożegnać tradycyjnym „do jutra”. – Podszedł bliżej i objął mnie w pasie. Zdesperowana pomyślałam, że chcę poczuć to samo, co w towarzystwie Sebastiana. Wtuliłam się szerokie ramiona, rękoma opasałam jego szyję i nieśmiało zerknęłam w górę. Może nie był tak tajemniczy, ale również seksowny oraz intrygujący. Jego dłonie zsunęły się niżej i nagle gwałtownie przycisnął mnie do swego ciała chcąc pocałować. Błyskawicznie odwróciłam głowę, co najwyraźniej go zdumiało.
– Mała kara za twoje fochy – zażartowałam. W rzeczywistości powód był całkiem inny. Po prostu nie potrafiłam tak sobie przeskakiwać z kwiatka na kwiatek. Nawet niewinny pocałunek na pożegnanie wydał mi się niestosowny. Nie zaprotestował i nie rozzłościł się. Gdy zostałam w końcu sama, sapiąc przesunęłam szafę. Zdmuchnęłam świecę i podeszłam do okna. Nadal padało. Błysnęło. Starym zwyczajem zaczęłam liczyć, a gdy stanęło na dwunastu, podzieliłam przez trzy. Cztery kilometry, czyli wciąż niedaleko. Otuliłam się ramionami. Ciekawe gdzie on teraz jest? Nadal w domu? A może już w przyczepie, leży, i tu się zawstydziłam, z twarzą wtuloną w moją bieliznę. Zawstydziłam, bo wbrew wszystkiemu poczułam lekkie podniecenie. To było takie dziwne, takie nierzeczywiste. Potem pomyślałam, że jestem skończoną idiotką, skoro był tu Kuba a ja tego nie potrafiłam wykorzystać. Wymarzona sceneria, sami, wśród ciemności, z szalejącą nawałnicą za oknami. No, niezupełnie sami. Walnęłam rozgrzanym czołem o chłodną szybę. Nie, nie, nie! To wszystko nie tak powinno się potoczyć! Ten chaos w moim sercu, mętlik w głowie… Oderwałam się od okna i po omacku wyszukałam w kosmetyczce pudełko z tabletkami na sen. Jedna? Nie, lepsze będą dwie. Więcej nie ośmieliłam się połknąć. Pierwszy raz zażywałam coś takiego, choć lekarz zapisał mi je już rok temu, po rozstaniu z Mikołajem. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Z niewysłowioną ulgą zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Trochę mnie rozśmieszyło to, że podczas gdy tydzień temu za wszelką cenę starałam się unikać towarzystwa Sebastiana, zwłaszcza sam na sam, to teraz wyczekuję tego z niecierpliwością. Co prawda nadal czułam chaos, nie mogłam sprecyzować własnych myśli, ale humor, nie wiedzieć dlaczego, miałam znakomity. I nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłam przed lustrem tyle czasu…
Wymarzona okazja trafiła się popołudniu, kiedy Kuba i Konrad pojechali po brakujące materiały, Adam oraz Mateusz po obiad, a Sebastian został na włościach. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Nerwowo przygładziłam włosy, zerknęłam w lustro i z duszą na ramieniu udałam się na poszukiwania przyczyny zamieszania w mej duszy.
Długo nie musiałam szukać. „Przyczyna” siedziała sobie w cieniu pod rozłożystą koroną lipy, rozwalona w zdezelowanym fotelu, z nogami na stole, pochrapując jednostajnie. Na dodatek, jeśliby nie liczyć postrzępionych dżinsów, była całkiem naga.
Stanęłam tuż obok i znacząco chrząknęłam. 

link do części VII - klik
 

28 komentarzy:

  1. Ale jak to tak. W takim miejscu zakonczyc. Toż to tortury tyle, że legalne. ; (

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę nie... znowu skończyłaś w takim momencie. Poprzednik ma racje... legalne tortury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej, więcej, więcej. Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem i zostałam na dłużej. Jestem juz tu dwa miesiące i przeczytałam każde opowiadanie i każde mnie oczarowało. Nie wiem czy to Twój styl pisania czy barwna fabuła mnie urzekła, a może to i to. Każdego dnia odświeżam stronę i z utęsknieniem czekam na nowy post. Wiem ze słowa takiego laika jak ja może nie są nic warte, bo co kucharzowi do pisania, ale trochę książek czy opowiadań internetowych w swoim życiu przeczytałam i powiem Ci ze masz to coś, przynajmniej dla mnie ;). Szukałam jakiś innych blogów literackich podobnych do Twojego i wszystko przy babeczkarni jest słabe. Teraz nie mam co czytać i jestem zła :( bo nie ma nic lepszego niż kolejny rozdział po ciężkim dniu pracy :) pisz kobieto bo się uzależniłam. Pozdrowienia z Krakowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czy kazde opowiadanie musi sie konczyc w najciekawszym momencie? to jest az niefajne jak reklamy w tv tyle ze w tv film wraca po 15 min.tu niestety czeka sie tydzien lub dwa.Rozumiem budowanie napiecia i to ze czytelnik ma czuc niedosyc ale Twoje opowiadania sa tak dobre ze nie musisz byc jak polsat.ogladalnosc i tak bedziesz miec.pozdrawiam.Troche litosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie budowanie napięcia. Po prostu tyle miałam tekstu. Teraz mam o kilka zdań więcej :-)

      Usuń
    2. Babeczko może przed Twoim wyjazdem do Gąsek coś dodasz......
      Bo aż skręca z ciekawości.....

      Usuń
    3. Dodam :-) bo tam nie mam neta.

      Usuń
  5. Jesteś dumna z ponad trzech milionów wyświetleń? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w pracy...I śmieje się do telefonu jak głupia!
    Dzięki!:)

    Ps. Ale wciąż mało...:P

    Askaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Męczy mnie jedno - dlaczego zawsze pociągają nas ci mroczni, tajemniczy, niegrzeczni faceci? Wszystkie jednym głosem mówimy "chcemy czuć się kochane ,bezpieczne itd." a nasze wybory jasno temu przeczą. Jedno mówimy, drugie robimy a potem płaczemy :-D Tak i tu, z opowiadania jasno wynika, że Kuba jest bezpieczniejszą "opcją", a i tak wszystkich (a przynajmniej wiekszosc) fascynuje Sebastian... Babeczko, będzie szczęśliwe zakończenie? Odczarujesz "złych facetów"? :-D
    Tradycyjnie - czekam z niecierpliwością na dalszą część! :)

    Pozdrawiam,
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się troszeczkę obawiam, że Kubie tak naprawdę nie zależy na niej, tylko na skarbie. No i ewentualnie na okazję do dobrego bzykanka... Ale nie jestem pewna. Może to tylko moje przypuszczenia ;)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą :) Od początku miałam takie same przeczucia

      Usuń
  8. Czytam twoje opowiadania ale już aczęło mnie wkurwiac twoje nieregularne i niedbale prowadzenie bloga. Jak masz krótki tekst, tak krótki jak te dwa ostatnie to wstaw inny. Masz same niedokończone opowiadania. Skończ może najpierw dwa a potem pisz następne. Bo jak się robi milion rzeczy na raz to się to robi chujowo. I nie wmawiaj się budowaniem napięcia. Budowanie napięcia ma być zdrowe a nie nudne i wkurwiajace. Bo w niektórych opowiadaniach trwa już pół roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ostatnio było za słodko, wiedziałam że się trafi ziarnko goryczy. I dzięki ci za to Anonimie, serio piszę. W jednym nie masz wszakże racji - nie przerwałam tej części w tym momencie dla podtrzymania napięcia. Jak napisałam wyżej, do tego punktu miałam napisany tekst, reszta na razie w mojej głowie :-)

      Usuń
    2. "Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie”.
      Dla mnie twój blog zawsze będzie numerem 1.

      Usuń
    3. Słuchaj Anonimie!!
      Przeciez nikt nie zmusza Cię do czytania tego bloga! Babeczka sobie pisze i dodaje teksty w takiej kolejności jaka ma ochote nie uwazasz!?
      Jeżeli coś Ci się nie podoba to zapraszamy założenia własnego bloga i wydaje mi się że jak nawet u Babeczki podasz link do swojego super zorganizowanego bloga to każdy z nas tam wejdzie . Sprawdzić jak powinien wyglądać blog idealnie prowadzony :-)
      Pozdrawiam Karola :-)

      Usuń
  9. Mi się podoba i wcale nie przeszkadza mi to, że zamiast Złośnicy jest spadek.
    Pisz szybko.
    Pozdrawiam - Kaśka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam no Twojego bloga przez przypadek . Dużo czytam i tak w poszukiwaniu czegoś ciekawego trafiłam właśnie do Ciebie. Szczerze powiem ,że przeczytałam już wszystkie opowiadania i jestem mile zaskoczona ,że ktoś z taką pasją pisze oby tak dalej :-D oczywiście czekam na dalsze części "Spadku "i "On" bo bardzo mnie wciągneły .Pozdrawiam -Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze wyjeżdżasz tylko do Gąsek. Trzeba spróbować czegoś innego...

    Bezproblemowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako nastolatka (i trochę później również) zwiedziłam całą Polskę. Byłam w każdym większym mieście, przejechałam całe wybrzeże, aż po Krynicę. Lubię Świnoujście, mam miłe wspomnienia z Międzywodzia, Międzyzdroje i Władysławowo są dla mnie za tłoczne, zatoka Pucka śmierdzi ;-), Hel jest cudowny ale daleko, Darłowo, Ustka, Łeba wraz z pomniejszymi miejscowościami zlewają się w jedno. Trzy lata temu też zafundowaliśmy sobie wycieczkę po połowie wybrzeża i nadal stanowczo twierdzę, że jak nad morze, to do Gąsek :-D

      Usuń
  12. Witaj Babeczko , jestem twoją fanką od dawna i z nutą niecierpliwości zawsze czekam na kolejne opowiadania i z największą przyjemnością powracam do ulubionych. Niestety, co muszę napisać , "Spadek" zupełnie nie odzwierciedla twojego talentu, jak dla mnie jest bardzo sztucznie kontynuowany i nie ma w nim nic nurtującego.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Wróciłam z wakacji i wracam do blogowania ;-))) Na razie tyle, wkrótce nowy post i odpowiedzi na komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodasz coś w końcu?

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy można spodziewać się kolejnej części? :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana Babeczko!

    Przede wszystkim najważniejsze! Z całego serducha gratuluję Synka, oby zdrowo rósł i dobrze się chował!

    Ehh… Tak dawno mnie tu nie było, że aż mi wstyd :( Co prawda zaglądałam, ale nigdy nie było czasu, żeby coś więcej napisać albo przeczytać- tyle się przez ostatnie miesiące działo, że na czytanie już mi go nie starczało (jeden z większych dramatów tego okresu… T^T). Na szczęście mój największy problem, czyli moje zdrowie, ogarnięty i wreszcie nie zasypiam na stojąco i mam energię na robienie czegokolwiek, także biorę się za czytanie i komentowanie! :D

    Jeśli chodzi o „Spadek” to jestem już na bieżąco i oczywiście bardzo mi się podoba, a głównej bohaterce po prostu zazdroszczę… oj jak ja bym chciała taką chatkę na odludziu *marzyciel*.
    Akcja mi się bardzo podoba, rozwija się w odpowiednim tempie i już nie mogę się doczekać wyjaśnienia, bo coś czuję, że nas zaskoczysz :) A tak mnie wciągnęło to opowiadanie, że swojego mężczyznę zgasiłam w połowie zdania, bo czytać przeszkadzał xD

    Nie przedłużając, lecę czytać kolejne opowiadanie, bo głód Twojej twórczości mnie męczy niemiłosiernie :)

    Pozdrawiam,
    (mam nadzieję, że nie zapomniana) A.M.P.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy będzie następna część?

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj, długo trwa te "wkrótce"...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.