Wiem, przepraszam, miała być złośnica, ale co włączam stacjonarnego kompa, to ktoś mi przeszkadza. Zazwyczaj Malutki, który w dzień tak szaleje, że nie mam czasu odetchnąć. Wczoraj nie wypiłam tradycyjnej porannej kawy i już było lepiej. Od dziś na kawę mam szlaban. Teraz on jest spokojniejszy, ale za to ja przydepnięta :-))) Na dodatek w niedzielę chrzciny... Tak bardzo brakuje mi czasu, że tort zamówiłam w cukierni. Resztę też chciałam, ale jak skalkulowałam cenę z ilością, to mi się odechciało. Tort najbardziej czasochłonny, sernik i ciacho z galaretką mniej. Od przyszłego poniedziałku do piątku nie będę dostępna online, bo wyjeżdżamy nad morze. Do Gąsek, a jakżeby inaczej :-)))
link do części V - klik
Spadek VI
– Okay,
nieważne co tu robisz – dodałam pojednawczym tonem. Tym razem Sebastian się
uśmiechnął. I wcale nie był to miły uśmiech, choć na jego widok miękły kolana.
Jedną dłoń oparł o ścianę obok mojej głowy, drugą wyciągnął coś z kieszeni. Coś
czerwonego, zwiniętego w kłębek. Przyłożył to do twarzy i zaciągnął się
zapachem, wyraźnie się tym delektując. A ja zdrętwiałam, bo w czerwonej szmatce
rozpoznałam swoją wczorajszą bieliznę. Obserwował mnie, nie przerywając tej
czynności, obserwował z mieszanką szyderstwa i pożądania. Tego się nie
spodziewałam, bo dotąd jego zainteresowanie nie wydawało się nachalne. Aż do
dzisiejszego wieczoru. Zresztą, on buszował w moim pokoju, przekonany, że wrócę
dopiero za trzy godziny.
Ze
spokojem schował swój łup z powrotem do kieszeni. Wcale nie krępował go fakt,
że został na czymś takim przyłapany. Utkwiłam wzrok w jego ustach, z rozpaczą
uświadamiając sobie, że z pewnością cała moja twarz płonie. A jednak nie mogłam
się powstrzymać, co by było…
Jakby
czytał w myślach, bo pochylił się i bardzo ostrożnie dotknął moich warg. Jego
usta były suche i gorące. Moje drżące, ale uległe. Nie chciałam tego, lecz nie
potrafiłam zdobyć się na protest. Cholera! Wręcz przeciwnie, zapragnęłam pocałunku
jak niczego wcześniej w moim życiu. Plecak spadł na podłogę, a ja wspinając się
na czubki palców, zarzuciłam ramiona na jego barki. Zrozumiał. Przestał być
ostrożny. Pocałunek nabrał innego, bardziej drapieżnego charakteru. Stał się
zaborczy, roszczeniowy, jakbyśmy chcieli zaspokoić nagły wybuch głodu. Sebastian
objął mnie ramieniem, potem jedną dłoń wsunął pod pośladki, lekko unosząc w
górę. Opasałam go nogami, przyciśnięta do szorstkiej ściany, bezbronna, a
jednocześnie zwycięska. Druga jego ręka powędrowała w górę, zatopiła się w
splątanych, mokrych włosach. Gdzieś tam, na krańcach umysłu, pojawiła się myśl,
że to kompletne szaleństwo, że nie powinnam, że zwariowałam. Pojawiła się i
zniknęła w morzu bezbrzeżnego pożądania. Utonęła, bo nagle odkryłam, że są
rzeczy silniejsze niż zdrowy rozsądek. Przejechałam paznokciami po karku
Sebastiana, po muskularnym ramieniu. Dziwne, że coś takiego może sprawić tyle
przyjemności? A on nie pozostał mi dłużny, niemal brutalnie odchylając moją
głowę do tyłu, wpijając się w mokrą skórę szyi. Leciutkie ukąszenia, na zmianę
z chaotycznymi ścieżkami wytyczanymi przez czubek języka, doprowadziły mnie
niemal do utraty zmysłów.
Nie
możesz!, nie znasz go!, nie zamieniłaś z nim ani słowa!, krzyczał mój umysł.
Ale kontrolę przejęły zmysły, fizyczna cześć mojej osoby, ciało, które nie
chciało się podporządkować żadnym nakazom. Poruszałam biodrami, ocierając się o
jego męskość, gładziłam dłońmi spoconą skórę, przyjmowałam i oddawałam
pocałunki, delektowałam się smakiem jego języka. A on odwdzięczał się tym
samym; bez żadnego skrępowania pokazywał, jak cholerną ma ochotę na więcej.
Boję
się pomyśleć, gdzie by to nas zaprowadziło, gdybym wśród huku piorunów i szumu
deszczu nie usłyszała, że ktoś woła moje imię. Oszołomiona intensywnością
doznań, których doświadczałam, przez chwilę nie reagowałam. I nagle to do mnie
dotarło. Kuba! Był tutaj. Na zewnątrz. A ja w ramionach Sebastiana, w tak
jednoznacznej sytuacji, że za żadne skarby nie dałoby się tego odczytać
inaczej.
Jęknęłam,
energicznie się wyrywając. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie, on dysząc, ja
usiłując uspokoić rozszalałe zmysły, świszczący oddech. Nie umiałam znaleźć
słów, milczałam tak samo jak on. I wtedy znów usłyszałam wołanie, choć teraz
znacznie bliżej. Prawie przy samych drzwiach wejściowych. Uświadomiłam sobie,
że to coś dziwnego, co rzuciło mi się w oczy, gdy biegłam przez podwórze, to tył
samochodu Kuby. Był tu więc przede mną.
Odwróciłam
się na pięcie i uciekłam. Wybiegłam na zewnątrz i wpadłam prosto w jego
ramiona.
– Alinka?
Szukałem cię…
W
głosie Kuby słyszałam wyraźną troskę. Przytulił mnie drżącą, nie zważając na
to, że byłam przemoczona i szeptał na ucho:
– Moja
siostra widziała cię w miasteczku. Zdziwiłem się, bo miałaś pojechać do
rodziny. Zdziwiłem, ale i domyśliłem, że pewnie nie zdążyłaś na autobus. Więc
przyjechałem tutaj, lecz ciebie nie było i naprawdę zaczynałem się martwić.
Szalona dziewczyno! Wracać w taką pogodę!
Od
takich słów, na dodatek wypowiedzianych tym szczególnym, pełnym zatroskania
tonem, robi się ciepło. Na dokładkę Kuba zdjął bluzę i starannie mnie nią
owinął.
– Idziemy
do domu, zrobię herbatę, a ty się przebierzesz.
Skinęłam
głową. Byłam pewna, że po Sebastianie nie będzie nawet śladu. A może w ogóle to
wszystko mi się przewidziało? Zaczęło się od trzeszczących gałązek w lesie, a
skończy się na prawdziwie erotycznych fantazjach, tak realistycznych, że
wydawały się rzeczywiste. Otrząsnęłam się ze zgrozą. Czyste szaleństwo!
A
jednak gdy znalazłam się w swojej sypialni, już przebrana, z na wpół suchymi
włosami, nie mogłam znaleźć jednej sztuki bielizny. Czerwonych, koronkowych
stringów. Szukałam w brudach, w szufladzie pełnej bielizny, pod łóżkiem i w
zakamarkach pokoju. Nic nie znalazłam. Zmyślona, zeszłam na dół. Czyli jednak
to z Sebastianem, to nie był jedynie wytwór mego umysłu?
– Siadaj
– Kuba odsunął krzesło. Potem postawił przede mną kubek gorącej herbaty, a sam
zajął miejsce obok, patrząc na mnie najwyraźniej zaintrygowany. W tym momencie
rozległ się gdzieś niedaleko ogłuszający huk i zgasło światło. Ale okazało się,
że mój towarzysz był przewidujący, bo na stole paliła się duża, gruba świeca.
Nieoczekiwanie atmosfera tchnęła intymnością.
– Dziękuję.
– Otuliłam dłońmi parujące naczynie, błagając, by czerwień na mej twarzy nie
była aż tak widoczna w świetle migoczącego płomienia.
– Nie
mogę wyjść z podziwu. Ty wciąż się rumienisz w moim towarzystwie – powiedział
cicho. Nie zaprzeczyłam, choć moje zawstydzenie było spowodowane zupełnie czymś
innym. Ciekawe gdzie był teraz Sebastian? Może nas podglądał? Zerknęłam w
czarny prostokąt okna, ale nie zobaczyłam tam nic poza jaskrawym zygzakiem
błyskawicy.
– Tak
bywa – mruknęłam. Przecież nie będę tłumaczyć, że to nie z jego powodu. Sama
musiałam zaprowadzić porządek w tym bałaganie. Kretynka! Interesuje mnie Kuba,
a pragnę Sebastiana. To rozdwojenie jaźni nie bardzo mi pasowało. Na dodatek
tak tęskniłam, by znaleźć się ponownie w ciemnym przedsionku, z szorstką ścianą
za plecami, w ramionach tego tajemniczego mężczyzny. Tak, bo był tajemniczy i
chyba to właśnie najbardziej mnie w nim fascynowało. Więc nadeszła pora, by to
zmienić! Jutro, obiecałam sobie solennie. Jutro złapię go gdzieś, gdzie
będziemy sami i porozmawiam. A przede wszystkim zażądam zwrotu garderoby.
Podniesiona na duchu tą konkluzją, podniosłam głowę i śmiało spojrzałam w oczy
Kuby. Przez moment mignęło w nich coś dziwnego, jakby niechęć, ale uznałam, że
mi się przewidziało.
– Jestem
zmęczona.
Uniósł
zdziwiony brwi słysząc te słowa.
– Jesteś
na mnie zła, bo zgrywałem obrażonego przez te kilka dni?
– Trochę
– uśmiechnęłam się słabo. Rany, chcę do łóżka, chcę to wszystko przemyśleć,
więc niech on sobie w końcu idzie. I natychmiast zbeształam się za tę
niecierpliwość. – Teraz bardziej zmęczona. Wiesz w jakim tempie przebyłam
ostatnie dwa kilometry?
– Uciekałaś
przed burzą?
Co
za głupie pytanie, chciałam odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język. Mimo
wszystko nadal mi się podobał i wciąż miałam nadzieję, na coś więcej niż
przelotną znajomość. W pierwszej kolejności muszę się więc pozbyć wspomnienia
gorącego ciała Sebastiana oraz tej dziwnej słabości, której wtedy uległam. Z
powątpiewaniem pomyślałam, że być może to wcale nie był jednorazowy incydent,
być może w przyszłości zareaguję podobnie.
– Zostać
z tobą na noc? – spytał cicho Kuba. Trzeba przyznać, że rzadko kiedy w życiu
byłam tak rozdarta pomiędzy dwoma pragnieniami, pomiędzy dwoma mężczyznami.
– Nie.
Mam patent na doskonałe zablokowanie wejścia do sypialni.
– Patent?
– Tę
ogromną szafę.
Zaczął
się śmiać. Zerknęłam na niego i również parsknęłam śmiechem.
– Odprowadzisz
mnie na górę?
– Pewnie.
I
dobrze. Gdzieś w mroku czaił się Sebastian. Dziś już wolałam go nie spotkać.
Wzięłam świecę, a Kuba wyjął z kieszeni małą, podręczną latarkę. Kiedy
znaleźliśmy się na górze, a migoczący płomień wygnał z zakamarków mojej
sypialni mroczne cienie, już nie byłam taka pewna tego, że chcę zostać sama.
Zerknęłam na łóżko. Było wystarczająco szerokie, by przespały się na nim dwie
osoby. Ale Kuba na powrót nie podjął tematu noclegu, ja zaś wstydziłam się
poprosić.
– Naprawdę,
dasz radę ją przesunąć? – spytał z powątpiewaniem.
– Dam.
– Cóż…
Wypada więc się pożegnać tradycyjnym „do jutra”. – Podszedł bliżej i objął mnie
w pasie. Zdesperowana pomyślałam, że chcę poczuć to samo, co w towarzystwie
Sebastiana. Wtuliłam się szerokie ramiona, rękoma opasałam jego szyję i
nieśmiało zerknęłam w górę. Może nie był tak tajemniczy, ale również seksowny
oraz intrygujący. Jego dłonie zsunęły się niżej i nagle gwałtownie przycisnął
mnie do swego ciała chcąc pocałować. Błyskawicznie odwróciłam głowę, co
najwyraźniej go zdumiało.
– Mała
kara za twoje fochy – zażartowałam. W rzeczywistości powód był całkiem inny. Po
prostu nie potrafiłam tak sobie przeskakiwać z kwiatka na kwiatek. Nawet
niewinny pocałunek na pożegnanie wydał mi się niestosowny. Nie zaprotestował i
nie rozzłościł się. Gdy zostałam w końcu sama, sapiąc przesunęłam szafę.
Zdmuchnęłam świecę i podeszłam do okna. Nadal padało. Błysnęło. Starym
zwyczajem zaczęłam liczyć, a gdy stanęło na dwunastu, podzieliłam przez trzy.
Cztery kilometry, czyli wciąż niedaleko. Otuliłam się ramionami. Ciekawe gdzie
on teraz jest? Nadal w domu? A może już w przyczepie, leży, i tu się
zawstydziłam, z twarzą wtuloną w moją bieliznę. Zawstydziłam, bo wbrew
wszystkiemu poczułam lekkie podniecenie. To było takie dziwne, takie nierzeczywiste.
Potem pomyślałam, że jestem skończoną idiotką, skoro był tu Kuba a ja tego nie
potrafiłam wykorzystać. Wymarzona sceneria, sami, wśród ciemności, z szalejącą
nawałnicą za oknami. No, niezupełnie sami. Walnęłam rozgrzanym czołem o chłodną
szybę. Nie, nie, nie! To wszystko nie tak powinno się potoczyć! Ten chaos w
moim sercu, mętlik w głowie… Oderwałam się od okna i po omacku wyszukałam w
kosmetyczce pudełko z tabletkami na sen. Jedna? Nie, lepsze będą dwie. Więcej
nie ośmieliłam się połknąć. Pierwszy raz zażywałam coś takiego, choć lekarz
zapisał mi je już rok temu, po rozstaniu z Mikołajem. Na rezultat nie trzeba
było długo czekać. Z niewysłowioną ulgą zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Trochę
mnie rozśmieszyło to, że podczas gdy tydzień temu za wszelką cenę starałam się
unikać towarzystwa Sebastiana, zwłaszcza sam na sam, to teraz wyczekuję tego z
niecierpliwością. Co prawda nadal czułam chaos, nie mogłam sprecyzować własnych
myśli, ale humor, nie wiedzieć dlaczego, miałam znakomity. I nie pamiętam,
kiedy ostatnio spędziłam przed lustrem tyle czasu…
Wymarzona
okazja trafiła się popołudniu, kiedy Kuba i Konrad pojechali po brakujące
materiały, Adam oraz Mateusz po obiad, a Sebastian został na włościach.
Przynajmniej taką miałam nadzieję. Nerwowo przygładziłam włosy, zerknęłam w
lustro i z duszą na ramieniu udałam się na poszukiwania przyczyny zamieszania w
mej duszy.
Długo
nie musiałam szukać. „Przyczyna” siedziała sobie w cieniu pod rozłożystą koroną
lipy, rozwalona w zdezelowanym fotelu, z nogami na stole, pochrapując
jednostajnie. Na dodatek, jeśliby nie liczyć postrzępionych dżinsów, była
całkiem naga.
Ale jak to tak. W takim miejscu zakonczyc. Toż to tortury tyle, że legalne. ; (
OdpowiedzUsuńProszę nie... znowu skończyłaś w takim momencie. Poprzednik ma racje... legalne tortury.
OdpowiedzUsuńWięcej, więcej, więcej. Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem i zostałam na dłużej. Jestem juz tu dwa miesiące i przeczytałam każde opowiadanie i każde mnie oczarowało. Nie wiem czy to Twój styl pisania czy barwna fabuła mnie urzekła, a może to i to. Każdego dnia odświeżam stronę i z utęsknieniem czekam na nowy post. Wiem ze słowa takiego laika jak ja może nie są nic warte, bo co kucharzowi do pisania, ale trochę książek czy opowiadań internetowych w swoim życiu przeczytałam i powiem Ci ze masz to coś, przynajmniej dla mnie ;). Szukałam jakiś innych blogów literackich podobnych do Twojego i wszystko przy babeczkarni jest słabe. Teraz nie mam co czytać i jestem zła :( bo nie ma nic lepszego niż kolejny rozdział po ciężkim dniu pracy :) pisz kobieto bo się uzależniłam. Pozdrowienia z Krakowa :)
OdpowiedzUsuńczy kazde opowiadanie musi sie konczyc w najciekawszym momencie? to jest az niefajne jak reklamy w tv tyle ze w tv film wraca po 15 min.tu niestety czeka sie tydzien lub dwa.Rozumiem budowanie napiecia i to ze czytelnik ma czuc niedosyc ale Twoje opowiadania sa tak dobre ze nie musisz byc jak polsat.ogladalnosc i tak bedziesz miec.pozdrawiam.Troche litosci
OdpowiedzUsuńTo nie budowanie napięcia. Po prostu tyle miałam tekstu. Teraz mam o kilka zdań więcej :-)
UsuńBabeczko może przed Twoim wyjazdem do Gąsek coś dodasz......
UsuńBo aż skręca z ciekawości.....
Dodam :-) bo tam nie mam neta.
UsuńJesteś dumna z ponad trzech milionów wyświetleń? :D
OdpowiedzUsuńA powinnam? ;-D
UsuńJestem w pracy...I śmieje się do telefonu jak głupia!
OdpowiedzUsuńDzięki!:)
Ps. Ale wciąż mało...:P
Askaa
Męczy mnie jedno - dlaczego zawsze pociągają nas ci mroczni, tajemniczy, niegrzeczni faceci? Wszystkie jednym głosem mówimy "chcemy czuć się kochane ,bezpieczne itd." a nasze wybory jasno temu przeczą. Jedno mówimy, drugie robimy a potem płaczemy :-D Tak i tu, z opowiadania jasno wynika, że Kuba jest bezpieczniejszą "opcją", a i tak wszystkich (a przynajmniej wiekszosc) fascynuje Sebastian... Babeczko, będzie szczęśliwe zakończenie? Odczarujesz "złych facetów"? :-D
OdpowiedzUsuńTradycyjnie - czekam z niecierpliwością na dalszą część! :)
Pozdrawiam,
E.
Ja się troszeczkę obawiam, że Kubie tak naprawdę nie zależy na niej, tylko na skarbie. No i ewentualnie na okazję do dobrego bzykanka... Ale nie jestem pewna. Może to tylko moje przypuszczenia ;)
UsuńZgadzam się z Tobą :) Od początku miałam takie same przeczucia
UsuńCzytam twoje opowiadania ale już aczęło mnie wkurwiac twoje nieregularne i niedbale prowadzenie bloga. Jak masz krótki tekst, tak krótki jak te dwa ostatnie to wstaw inny. Masz same niedokończone opowiadania. Skończ może najpierw dwa a potem pisz następne. Bo jak się robi milion rzeczy na raz to się to robi chujowo. I nie wmawiaj się budowaniem napięcia. Budowanie napięcia ma być zdrowe a nie nudne i wkurwiajace. Bo w niektórych opowiadaniach trwa już pół roku.
OdpowiedzUsuńCoś ostatnio było za słodko, wiedziałam że się trafi ziarnko goryczy. I dzięki ci za to Anonimie, serio piszę. W jednym nie masz wszakże racji - nie przerwałam tej części w tym momencie dla podtrzymania napięcia. Jak napisałam wyżej, do tego punktu miałam napisany tekst, reszta na razie w mojej głowie :-)
Usuń"Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie”.
UsuńDla mnie twój blog zawsze będzie numerem 1.
Słuchaj Anonimie!!
UsuńPrzeciez nikt nie zmusza Cię do czytania tego bloga! Babeczka sobie pisze i dodaje teksty w takiej kolejności jaka ma ochote nie uwazasz!?
Jeżeli coś Ci się nie podoba to zapraszamy założenia własnego bloga i wydaje mi się że jak nawet u Babeczki podasz link do swojego super zorganizowanego bloga to każdy z nas tam wejdzie . Sprawdzić jak powinien wyglądać blog idealnie prowadzony :-)
Pozdrawiam Karola :-)
Mi się podoba i wcale nie przeszkadza mi to, że zamiast Złośnicy jest spadek.
OdpowiedzUsuńPisz szybko.
Pozdrawiam - Kaśka.
Trafiłam no Twojego bloga przez przypadek . Dużo czytam i tak w poszukiwaniu czegoś ciekawego trafiłam właśnie do Ciebie. Szczerze powiem ,że przeczytałam już wszystkie opowiadania i jestem mile zaskoczona ,że ktoś z taką pasją pisze oby tak dalej :-D oczywiście czekam na dalsze części "Spadku "i "On" bo bardzo mnie wciągneły .Pozdrawiam -Sylwia
OdpowiedzUsuńZawsze wyjeżdżasz tylko do Gąsek. Trzeba spróbować czegoś innego...
OdpowiedzUsuńBezproblemowa :)
Jako nastolatka (i trochę później również) zwiedziłam całą Polskę. Byłam w każdym większym mieście, przejechałam całe wybrzeże, aż po Krynicę. Lubię Świnoujście, mam miłe wspomnienia z Międzywodzia, Międzyzdroje i Władysławowo są dla mnie za tłoczne, zatoka Pucka śmierdzi ;-), Hel jest cudowny ale daleko, Darłowo, Ustka, Łeba wraz z pomniejszymi miejscowościami zlewają się w jedno. Trzy lata temu też zafundowaliśmy sobie wycieczkę po połowie wybrzeża i nadal stanowczo twierdzę, że jak nad morze, to do Gąsek :-D
UsuńWitaj Babeczko , jestem twoją fanką od dawna i z nutą niecierpliwości zawsze czekam na kolejne opowiadania i z największą przyjemnością powracam do ulubionych. Niestety, co muszę napisać , "Spadek" zupełnie nie odzwierciedla twojego talentu, jak dla mnie jest bardzo sztucznie kontynuowany i nie ma w nim nic nurtującego.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWróciłam z wakacji i wracam do blogowania ;-))) Na razie tyle, wkrótce nowy post i odpowiedzi na komentarze.
OdpowiedzUsuńDodasz coś w końcu?
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się kolejnej części? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kochana Babeczko!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim najważniejsze! Z całego serducha gratuluję Synka, oby zdrowo rósł i dobrze się chował!
Ehh… Tak dawno mnie tu nie było, że aż mi wstyd :( Co prawda zaglądałam, ale nigdy nie było czasu, żeby coś więcej napisać albo przeczytać- tyle się przez ostatnie miesiące działo, że na czytanie już mi go nie starczało (jeden z większych dramatów tego okresu… T^T). Na szczęście mój największy problem, czyli moje zdrowie, ogarnięty i wreszcie nie zasypiam na stojąco i mam energię na robienie czegokolwiek, także biorę się za czytanie i komentowanie! :D
Jeśli chodzi o „Spadek” to jestem już na bieżąco i oczywiście bardzo mi się podoba, a głównej bohaterce po prostu zazdroszczę… oj jak ja bym chciała taką chatkę na odludziu *marzyciel*.
Akcja mi się bardzo podoba, rozwija się w odpowiednim tempie i już nie mogę się doczekać wyjaśnienia, bo coś czuję, że nas zaskoczysz :) A tak mnie wciągnęło to opowiadanie, że swojego mężczyznę zgasiłam w połowie zdania, bo czytać przeszkadzał xD
Nie przedłużając, lecę czytać kolejne opowiadanie, bo głód Twojej twórczości mnie męczy niemiłosiernie :)
Pozdrawiam,
(mam nadzieję, że nie zapomniana) A.M.P.
Kiedy będzie następna część?
OdpowiedzUsuńOj, długo trwa te "wkrótce"...
OdpowiedzUsuń