Zgodnie z obietnicą, kolejna część. Dodam tylko, że dużo ich już nie zostało :-)
Link do części VI - klik
Pożegnanie złośnicy (VII)
Przebudzenie nastąpiło
bardzo gwałtownie.
Przez dłuższą chwilę
nie mogła niczego rozpoznać w panujących ciemnościach, ale kiedy wnętrze pokoju
rozświetlił zimny blask oślepiającego światła, a nad jej głową przetoczył się
głośny huk, od razu wszystko zrozumiała. Konrad wspominał o burzy dzisiejszej
nocy. Nie sądziła jednak, że będzie tak gwałtowna. To był istny Armagedon!
Ogłuszający hałas, coraz jaśniejsze i częstsze błyski. Dziwne, że obudziła się
tak późno.
Chwilę potem Joanna
zrozumiała, że burza jest z pewnością jedną z rzeczy, których nie cierpi. I
których się boi. Pisnęła, chowając głowę pod kołdrę i zaciskając z całej siły
powieki, ale niewiele to pomogło. A kiedy wyraźnie dało się słyszeć uderzenie gdzieś
w niezbyt dalekiej odległości, zerwała się z kanapy i bez namysłu pobiegła do
sypialni.
Kolejny jasny błysk
rozświetlił świat, a w jego blasku ujrzała smacznie pochrapującego Konrada.
Leżał na prawej połowie łóżka, na plecach, z rozrzuconymi ramionami i kołdrą
zaplątaną między uda. W zasadzie to nie powinna była…
Huk i Joanna z piskiem
wylądowała na łóżku obok śpiącego mężczyzny. Swoją drogą, jak on tak mógł? Nie
przeszkadzał mu ten hałas? A dzieci? Także spały? No tak, całkiem zapomniała,
że chłopcy nocowali dzisiejszej nocy u kolegi mieszkającego w pobliskiej
wiosce. Biedactwa, rozczuliła się. Chyba nic im nie będzie? Zaraz jednak troskę
zastąpiła panika: dławiąca w gardle, powodująca szalone bicie serca i budząca
prawdziwy strach. Drżącą dłoń położyła na ramieniu Konrada i delikatnie nim potrząsnęła.
Zero efektu. Użyła więc nieco więcej siły, ale mężczyzna jedynie głośniej
chrapnął. Nie zdążyła zareagować, bo gdzieś całkiem niedaleko uderzył piorun. Ogłuszający
hałas przetoczył się przez okolicę, a Joanna wrzasnęła i jednym susem znalazła
się na Konradzie, a bardziej konkretnie na jego brzuchu. Tym razem to poczuł.
Jęknął przejmująco i otworzył oczy, zastanawiając się, co u diabła się stało? W
blasku kolejnej błyskawicy jego wzrok padł wprost na rozczochraną głowę
półnagiej kobiety, o oczach rozszerzonych strachem.
– Jasny gwint! Co
ty wyprawiasz? – Bez problemu zrzucił ją z siebie. – Chcesz mi połamać żebra?
– Żebra są wyżej –
zaprotestowała z urazą.
– Oszaleć można z
tobą babo! Nie mów, że boisz się burzy?
– Nie wiedziałeś o
tym? – W jej głosie wyraźnie brzmiała podejrzliwość.
Stęknął i usiadł.
– Cholera, dlaczego
nadal panuje taka duchota?
– Idzie burza,
jakbyś nie zauważył.
– Aha.
– Chociaż moim
zdaniem ona już tu jest. Tak strasznie grzmi. – Skuliła się na swojej połówce
łóżka.
– No nie – odparł
z doskonale wyczuwalną ironią. – Naprawdę się boisz. Czy to może taki pretekst,
żeby wskoczyć mi pod pierzynę?
– Idiota –
skwitowała krótko jego słowa. – Zostanę, a jak się skończy… – Tym razem huk
przetoczył się tuż nad ich głowami. Joanna z ledwością się opanowała, by nie
schować się pod łóżkiem. Nie, nie da mu tej satysfakcji! Wykluczone!
– Dookoła same
jeziora, takie nawałnice bywają tutaj dość gwałtowne – odparł nieco znudzonym
tonem. – Można się przyzwyczaić.
– To dlaczego ja
się nie przyzwyczaiłam? – spytała z pretensją.
– Bo ja wiem – nie
widziała jego twarzy, ale przysięgłaby, że się uśmiechał. – Chodź tu tchórzu.
Zerknęła w bok, a potem
ostrożnie się przysunęła. Taka odległość była w sam raz. Nie chciała zbytecznej
bliskości, jednak zanim zdążyła to powiedzieć, chwycił przegub jej ręki i
przyciągnął ku sobie. Zamiast zaprotestować, oburzyć się czy zrobić cokolwiek
innego, wtuliła się w jego pierś, jednocześnie czując ulgę oraz wymyślając
sobie od skończonych idiotek. Żeby tak się bać zwykłej burzy… Lecz ten strach,
pomimo iż był irracjonalny, nie pozwolił jej unieść się dumą i pozostać z dala
od Konrada. Za oknami rozszumiały się drzewa. Pierwsze krople deszczu uderzyły
o ceramiczne dachówki, o metalowy daszek nad wejściem od strony ogrodu.
– Niesamowite –
powiedział cicho, przesuwając kciukiem po jej nagim ramieniu. – Kto by
przypuszczał.
– Powinieneś
lepiej znać własną żonę.
– Mieszkaliśmy w
mieście. Tam takie rzeczy są mniej widowiskowe. Zazwyczaj smacznie chrapałaś,
albo byłaś zajęta domowymi obowiązkami.
– Może to przez
amnezję? – spytała zamyślona.
– Może – odparł,
zastanawiając się czy nie mógłby jednak wykorzystać sytuacji. Był prawie nagi,
nieco już wyposzczony, a na dodatek tuliła się do niego piękna, pociągająca
kobieta. – Miło czasami robić za jaskiniowca.
Roześmiała się,
doskonale rozumiejąc, co miał na myśli.
– Wcześniej nie
było okazji?
– Za dużo
pracowałem.
– A teraz?
– Teraz niestety
mnie wylali.
– Żartujesz?! – Odsunęła
się, spoglądając na niego z przestrachem. – Dlaczego?
– Miałem strasznie
wredną przełożoną. Oskarżyła mnie o kradzież pieniędzy, chociaż doskonale
wiedziała, że nie mogłem tego zrobić.
– Suka –
powiedziała Joanna, marszcząc brwi. Konrad o mało co nie wybuchnął śmiechem. Jednocześnie
uświadomił sobie, że gdy kobieta odzyska pamięć, to chyba go zabije. W każdym
bądź razie sprawę w sądzie miał zagwarantowaną. – Przecież nie wolno rzucać
bezpodstawnych pomówień.
– Niestety, widać
wolno.
– Ciężko było z
nią pracować?
– Z nią? To za
dużo powiedziane. Byłem jedynie zwykłym podwładnym, tak zwaną złotą rączką, a
ona siedziała dużo, dużo wyżej.
– Pewnie mało kto
ją lubił?
– A żebyś
wiedziała. Nawe własny narzeczony zdradzał ją na potęgę.
– I dobrze takiej
– odparła z satysfakcją. – Szkoda że nie powiedziałeś mi tego wcześniej, nie
wygłupiałabym się tak z nową odzieżą. Przecież musimy oszczędzać.
– Nie musimy. Mamy
spore zapasy. – Wolał nie rozwijać tematu w tym kierunku. Nie daj boże, jeszcze
by sobie coś przypomniała.
– Mogłabym pójść
do pracy – kontynuowała zamyślona, nie zwracając uwagi na męską dłoń delikatnie
pieszczącą jej plecy. – Ale nie wiem, co potrafię robić.
Miał szaloną ochotę
podłożyć jej kolejną świnię, wymyślając jakąś cudaczną opowieść, lecz w takich
warunkach naprawdę ciężko było się skupić.
– Strasznie mało o
sobie wiem. Mam pomysł! Gdzie są nasze zdjęcia?
Konrad zesztywniał.
– Nie ma ani
jednego – odpowiedział zgodnie z prawdą, jednocześnie zastanawiając się, jakby
zgrabnie wybrnąć z tej sytuacji. – Przyjadą z transportem dopiero za dwa
tygodnie.
– Dlaczego?
– Nie wzięliśmy
wszystkich naszych drobiazgów, bo czekał nas remont.
– No tak… –
kłamstwo wydało się dość wiarygodne. – A nie można byłoby wcześniej? Mam
przeczucie, że to by pomogło.
Jak komu, zaklął w
duchu Konrad.
– Zobaczę, co się
da zrobić. Chyba przestałaś się bać?
– Akurat –
mruknęła. – Lecz powinnam się przyzwyczaić, skoro mamy tu zamieszkać.
– Obawiam się, że
tak.
Skoro ona zamilkła, on
również poczuł, że nie ma nic do powiedzenia. Za to miał ochotę działać. Pal
licho konsekwencje, to była wymarzona okazja, której nie zamierzał zmarnować.
Bardzo delikatnie, by nie spłoszyć Joanny, odsunął włosy opadające na kark i dotknął
kawałka rozpalonej skóry suchymi wargami. Wzdrygnęła się, ale nie
zaprotestowała. Potraktował to jak przyzwolenie, pokrywając pocałunkami szyję,
docierając do lekko uchylonych, wilgotnych ust. Kątem okaz zauważył, że
przymknęła powieki. Potem objęła go i namiętnie odpowiedziała na pocałunek. I
nic więcej, bo drzwi wejściowe zadrżały pod wpływem potężnego łomotu.
– Co do diabła? –
Jeszcze nie widziała Konrada tak rozwścieczonego. Ona sama również czuła
rozczarowanie, tak potężne, że prawie namacalne. Przez króciutką chwilę było
cudownie…
– Pójdę i sprawdzę
– warknął, zrywając się z łóżka. Po drodze wciągnął na siebie spodnie od dresu.
Ale złość została stłumiona widokiem zmokniętej pary z dwójką maluchów.
– Przepraszam –
zaczął zmieszany mężczyzna. – Nocujemy niedaleko stąd, nad jeziorem. Jednak
burza przeraziła nas do tego stopnia, że postanowiliśmy poszukać
bezpieczniejszego schronienia. Mógłby nam pan pomóc?
Konrad głęboko
westchnął. Jakie szczęście, że nie zdążył się podniecić. Głupio byłoby
przywitać ich prawie nago, a na dodatek z dość sporym wybrzuszeniem w okolicach
krocza. Szerokim gestem zaprosił całą gromadkę do salonu, gdzie właśnie
pojawiła się zdumiona Joanna. Jak pech, to pech, pomyślała melancholijnie,
jednocześnie zapewniając zakłopotanych gości, że są tu naprawdę mile widziani.
Przygotowała herbatę, przyniosła suche ręczniki, w duchu śmiejąc się z
nieciekawej miny Konrada. W zasadzie to powinna być wdzięczna, że im przerwano.
Najpierw musi odzyskać pamięć, potem będą mogli… Dobrze, że stała tyłem do
salonu, przygotowując w pośpiechu kanapki, inaczej nie dałaby rady ukryć
krwistego rumieńca, który pojawił się na jej policzkach. Będą mogli? Cóż… Z
sama sobą powinna być szczera – miała na to coraz większą ochotę.
Burza minęła. Z daleka
było słychać wciąż groźne pomruki, stłumione już jednak przez odległość. Niespodziewanych
gości pomimo ich nieśmiałych protestów ulokowali w wolnym pokoju na górze. Konrad
sucho wyjaśnił im, że tę noc zapowiadano wyjątkowo burzowo. Kiedy wrócił do
sypialni, Joanna leżała na swojej połówce, prawie na samym skraju łóżka, szczelnie
opatulona kołdrą. Przez chwilę wsłuchiwał się w spokojny oddech, zastanawiając się
czy jej nie obudzić. W końcu zrezygnował. Pierwszy raz poczuł niechęć do tego,
co robił. Może najwyższa pora to wszystko zakończyć? Westchnął i położywszy się
plecami do śpiącej kobiety, sam próbował podążyć tą samą drogą.
Wróciłaś ! Nareszcie! ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że wróciłaś. Mam nadzieję, że z Wami wszystko dobrze.
OdpowiedzUsuńAprecjator
Cudownie Babeczko ... Wróciłaś .... tzn. że wszystko jest OK :)
OdpowiedzUsuńWeronikuś :)
Tak jakbym czytała historię swojego życia... Niesamowite! Ale widocznie po prostu nie tylko ja miewam takie przygody... no cóż... Piszesz może na Służby Seksualne? http://sluzby-seksualne.blog.pl/
OdpowiedzUsuńCieszę się Babeczko, że już dobrze. ; )
OdpowiedzUsuńA maleństwo jak się czuje? Mam nadzieję, że rośnie dobrze. ; )
Ale teraz błagam Cię, zabierz ten śnieg ;D
U mnie w Anglii czuć już wiosnę, słoneczne dni co raz dłuższe i umieram jak widzę ten śnieg tutaj ;D
Ahh i co z Onym? Kiedy można się spodziewać Onego?
Życzę zdrowia i weny! ;3
Jak zwykle nie zawiodlas nas Babeczko!
OdpowiedzUsuńOlenkaa684
Witaj milo ze wrocilas do nas:) pozdrawiam i zycze weny oraz braku niepotrzebnego stresu ania
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetne! Już nie mogę doczekać się kolejnej części kochana Babeczko! :)
OdpowiedzUsuńBabeczko kiedy kolejna? :-)
OdpowiedzUsuńCo z opowiadaniem " Niekompletni II" ?
OdpowiedzUsuńW koncu sie doczekalismy kontynuacji :) super, nie moge sie doczekac kolejnej czesci :)
OdpowiedzUsuń~Cam
Jak ja za Tobą tęskniłam ❤️
OdpowiedzUsuń