poniedziałek, 9 lutego 2015

Pożegnanie złośnicy VII

Zgodnie z obietnicą, kolejna część. Dodam tylko, że dużo ich już nie zostało :-) 

Link do części VI - klik 

            Pożegnanie złośnicy (VII)
Przebudzenie nastąpiło bardzo gwałtownie.

Przez dłuższą chwilę nie mogła niczego rozpoznać w panujących ciemnościach, ale kiedy wnętrze pokoju rozświetlił zimny blask oślepiającego światła, a nad jej głową przetoczył się głośny huk, od razu wszystko zrozumiała. Konrad wspominał o burzy dzisiejszej nocy. Nie sądziła jednak, że będzie tak gwałtowna. To był istny Armagedon! Ogłuszający hałas, coraz jaśniejsze i częstsze błyski. Dziwne, że obudziła się tak późno.

Chwilę potem Joanna zrozumiała, że burza jest z pewnością jedną z rzeczy, których nie cierpi. I których się boi. Pisnęła, chowając głowę pod kołdrę i zaciskając z całej siły powieki, ale niewiele to pomogło. A kiedy wyraźnie dało się słyszeć uderzenie gdzieś w niezbyt dalekiej odległości, zerwała się z kanapy i bez namysłu pobiegła do sypialni.
Kolejny jasny błysk rozświetlił świat, a w jego blasku ujrzała smacznie pochrapującego Konrada. Leżał na prawej połowie łóżka, na plecach, z rozrzuconymi ramionami i kołdrą zaplątaną między uda. W zasadzie to nie powinna była…
Huk i Joanna z piskiem wylądowała na łóżku obok śpiącego mężczyzny. Swoją drogą, jak on tak mógł? Nie przeszkadzał mu ten hałas? A dzieci? Także spały? No tak, całkiem zapomniała, że chłopcy nocowali dzisiejszej nocy u kolegi mieszkającego w pobliskiej wiosce. Biedactwa, rozczuliła się. Chyba nic im nie będzie? Zaraz jednak troskę zastąpiła panika: dławiąca w gardle, powodująca szalone bicie serca i budząca prawdziwy strach. Drżącą dłoń położyła na ramieniu Konrada i delikatnie nim potrząsnęła. Zero efektu. Użyła więc nieco więcej siły, ale mężczyzna jedynie głośniej chrapnął. Nie zdążyła zareagować, bo gdzieś całkiem niedaleko uderzył piorun. Ogłuszający hałas przetoczył się przez okolicę, a Joanna wrzasnęła i jednym susem znalazła się na Konradzie, a bardziej konkretnie na jego brzuchu. Tym razem to poczuł. Jęknął przejmująco i otworzył oczy, zastanawiając się, co u diabła się stało? W blasku kolejnej błyskawicy jego wzrok padł wprost na rozczochraną głowę półnagiej kobiety, o oczach rozszerzonych strachem.
– Jasny gwint! Co ty wyprawiasz? – Bez problemu zrzucił ją z siebie. – Chcesz mi połamać żebra?
– Żebra są wyżej – zaprotestowała z urazą.
– Oszaleć można z tobą babo! Nie mów, że boisz się burzy?
– Nie wiedziałeś o tym? – W jej głosie wyraźnie brzmiała podejrzliwość.
Stęknął i usiadł.
– Cholera, dlaczego nadal panuje taka duchota?
– Idzie burza, jakbyś nie zauważył.
– Aha.
– Chociaż moim zdaniem ona już tu jest. Tak strasznie grzmi. – Skuliła się na swojej połówce łóżka.
– No nie – odparł z doskonale wyczuwalną ironią. – Naprawdę się boisz. Czy to może taki pretekst, żeby wskoczyć mi pod pierzynę?
– Idiota – skwitowała krótko jego słowa. – Zostanę, a jak się skończy… – Tym razem huk przetoczył się tuż nad ich głowami. Joanna z ledwością się opanowała, by nie schować się pod łóżkiem. Nie, nie da mu tej satysfakcji! Wykluczone!
– Dookoła same jeziora, takie nawałnice bywają tutaj dość gwałtowne – odparł nieco znudzonym tonem. – Można się przyzwyczaić.
– To dlaczego ja się nie przyzwyczaiłam? – spytała z pretensją.
– Bo ja wiem – nie widziała jego twarzy, ale przysięgłaby, że się uśmiechał. – Chodź tu tchórzu.
Zerknęła w bok, a potem ostrożnie się przysunęła. Taka odległość była w sam raz. Nie chciała zbytecznej bliskości, jednak zanim zdążyła to powiedzieć, chwycił przegub jej ręki i przyciągnął ku sobie. Zamiast zaprotestować, oburzyć się czy zrobić cokolwiek innego, wtuliła się w jego pierś, jednocześnie czując ulgę oraz wymyślając sobie od skończonych idiotek. Żeby tak się bać zwykłej burzy… Lecz ten strach, pomimo iż był irracjonalny, nie pozwolił jej unieść się dumą i pozostać z dala od Konrada. Za oknami rozszumiały się drzewa. Pierwsze krople deszczu uderzyły o ceramiczne dachówki, o metalowy daszek nad wejściem od strony ogrodu.
– Niesamowite – powiedział cicho, przesuwając kciukiem po jej nagim ramieniu. – Kto by przypuszczał.
– Powinieneś lepiej znać własną żonę.
– Mieszkaliśmy w mieście. Tam takie rzeczy są mniej widowiskowe. Zazwyczaj smacznie chrapałaś, albo byłaś zajęta domowymi obowiązkami.
– Może to przez amnezję? – spytała zamyślona.
– Może – odparł, zastanawiając się czy nie mógłby jednak wykorzystać sytuacji. Był prawie nagi, nieco już wyposzczony, a na dodatek tuliła się do niego piękna, pociągająca kobieta. – Miło czasami robić za jaskiniowca.
Roześmiała się, doskonale rozumiejąc, co miał na myśli.
– Wcześniej nie było okazji?
– Za dużo pracowałem.
– A teraz?
– Teraz niestety mnie wylali.
– Żartujesz?! – Odsunęła się, spoglądając na niego z przestrachem. – Dlaczego?
– Miałem strasznie wredną przełożoną. Oskarżyła mnie o kradzież pieniędzy, chociaż doskonale wiedziała, że nie mogłem tego zrobić.
– Suka – powiedziała Joanna, marszcząc brwi. Konrad o mało co nie wybuchnął śmiechem. Jednocześnie uświadomił sobie, że gdy kobieta odzyska pamięć, to chyba go zabije. W każdym bądź razie sprawę w sądzie miał zagwarantowaną. – Przecież nie wolno rzucać bezpodstawnych pomówień.
– Niestety, widać wolno.
– Ciężko było z nią pracować?
– Z nią? To za dużo powiedziane. Byłem jedynie zwykłym podwładnym, tak zwaną złotą rączką, a ona siedziała dużo, dużo wyżej.
– Pewnie mało kto ją lubił?
– A żebyś wiedziała. Nawe własny narzeczony zdradzał ją na potęgę.
– I dobrze takiej – odparła z satysfakcją. – Szkoda że nie powiedziałeś mi tego wcześniej, nie wygłupiałabym się tak z nową odzieżą. Przecież musimy oszczędzać.
– Nie musimy. Mamy spore zapasy. – Wolał nie rozwijać tematu w tym kierunku. Nie daj boże, jeszcze by sobie coś przypomniała.
– Mogłabym pójść do pracy – kontynuowała zamyślona, nie zwracając uwagi na męską dłoń delikatnie pieszczącą jej plecy. – Ale nie wiem, co potrafię robić.
Miał szaloną ochotę podłożyć jej kolejną świnię, wymyślając jakąś cudaczną opowieść, lecz w takich warunkach naprawdę ciężko było się skupić.
– Strasznie mało o sobie wiem. Mam pomysł! Gdzie są nasze zdjęcia?
Konrad zesztywniał.
– Nie ma ani jednego – odpowiedział zgodnie z prawdą, jednocześnie zastanawiając się, jakby zgrabnie wybrnąć z tej sytuacji. – Przyjadą z transportem dopiero za dwa tygodnie.
– Dlaczego?
– Nie wzięliśmy wszystkich naszych drobiazgów, bo czekał nas remont.
– No tak… – kłamstwo wydało się dość wiarygodne. – A nie można byłoby wcześniej? Mam przeczucie, że to by pomogło.
Jak komu, zaklął w duchu Konrad.
– Zobaczę, co się da zrobić. Chyba przestałaś się bać?
– Akurat – mruknęła. – Lecz powinnam się przyzwyczaić, skoro mamy tu zamieszkać.
– Obawiam się, że tak.
Skoro ona zamilkła, on również poczuł, że nie ma nic do powiedzenia. Za to miał ochotę działać. Pal licho konsekwencje, to była wymarzona okazja, której nie zamierzał zmarnować. Bardzo delikatnie, by nie spłoszyć Joanny, odsunął włosy opadające na kark i dotknął kawałka rozpalonej skóry suchymi wargami. Wzdrygnęła się, ale nie zaprotestowała. Potraktował to jak przyzwolenie, pokrywając pocałunkami szyję, docierając do lekko uchylonych, wilgotnych ust. Kątem okaz zauważył, że przymknęła powieki. Potem objęła go i namiętnie odpowiedziała na pocałunek. I nic więcej, bo drzwi wejściowe zadrżały pod wpływem potężnego łomotu.
– Co do diabła? – Jeszcze nie widziała Konrada tak rozwścieczonego. Ona sama również czuła rozczarowanie, tak potężne, że prawie namacalne. Przez króciutką chwilę było cudownie…
– Pójdę i sprawdzę – warknął, zrywając się z łóżka. Po drodze wciągnął na siebie spodnie od dresu. Ale złość została stłumiona widokiem zmokniętej pary z dwójką maluchów.
– Przepraszam – zaczął zmieszany mężczyzna. – Nocujemy niedaleko stąd, nad jeziorem. Jednak burza przeraziła nas do tego stopnia, że postanowiliśmy poszukać bezpieczniejszego schronienia. Mógłby nam pan pomóc?
Konrad głęboko westchnął. Jakie szczęście, że nie zdążył się podniecić. Głupio byłoby przywitać ich prawie nago, a na dodatek z dość sporym wybrzuszeniem w okolicach krocza. Szerokim gestem zaprosił całą gromadkę do salonu, gdzie właśnie pojawiła się zdumiona Joanna. Jak pech, to pech, pomyślała melancholijnie, jednocześnie zapewniając zakłopotanych gości, że są tu naprawdę mile widziani. Przygotowała herbatę, przyniosła suche ręczniki, w duchu śmiejąc się z nieciekawej miny Konrada. W zasadzie to powinna być wdzięczna, że im przerwano. Najpierw musi odzyskać pamięć, potem będą mogli… Dobrze, że stała tyłem do salonu, przygotowując w pośpiechu kanapki, inaczej nie dałaby rady ukryć krwistego rumieńca, który pojawił się na jej policzkach. Będą mogli? Cóż… Z sama sobą powinna być szczera – miała na to coraz większą ochotę.
Burza minęła. Z daleka było słychać wciąż groźne pomruki, stłumione już jednak przez odległość. Niespodziewanych gości pomimo ich nieśmiałych protestów ulokowali w wolnym pokoju na górze. Konrad sucho wyjaśnił im, że tę noc zapowiadano wyjątkowo burzowo. Kiedy wrócił do sypialni, Joanna leżała na swojej połówce, prawie na samym skraju łóżka, szczelnie opatulona kołdrą. Przez chwilę wsłuchiwał się w spokojny oddech, zastanawiając się czy jej nie obudzić. W końcu zrezygnował. Pierwszy raz poczuł niechęć do tego, co robił. Może najwyższa pora to wszystko zakończyć? Westchnął i położywszy się plecami do śpiącej kobiety, sam próbował podążyć tą samą drogą.
Co tym razem wcale nie okazało się takie proste.

link do części VIII - klik
 

12 komentarzy:

  1. Wróciłaś ! Nareszcie! ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że wróciłaś. Mam nadzieję, że z Wami wszystko dobrze.
    Aprecjator

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie Babeczko ... Wróciłaś .... tzn. że wszystko jest OK :)

    Weronikuś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jakbym czytała historię swojego życia... Niesamowite! Ale widocznie po prostu nie tylko ja miewam takie przygody... no cóż... Piszesz może na Służby Seksualne? http://sluzby-seksualne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się Babeczko, że już dobrze. ; )
    A maleństwo jak się czuje? Mam nadzieję, że rośnie dobrze. ; )

    Ale teraz błagam Cię, zabierz ten śnieg ;D
    U mnie w Anglii czuć już wiosnę, słoneczne dni co raz dłuższe i umieram jak widzę ten śnieg tutaj ;D
    Ahh i co z Onym? Kiedy można się spodziewać Onego?
    Życzę zdrowia i weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle nie zawiodlas nas Babeczko!
    Olenkaa684

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj milo ze wrocilas do nas:) pozdrawiam i zycze weny oraz braku niepotrzebnego stresu ania

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetne! Już nie mogę doczekać się kolejnej części kochana Babeczko! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Babeczko kiedy kolejna? :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co z opowiadaniem " Niekompletni II" ?

    OdpowiedzUsuń
  11. W koncu sie doczekalismy kontynuacji :) super, nie moge sie doczekac kolejnej czesci :)
    ~Cam

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja za Tobą tęskniłam ❤️

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.