niedziela, 31 sierpnia 2014

Wakacyjna opowieść (III)

Zamącimy...

link do części II - klik

         Wakacyjna opowieść (III)
– Umówiłaś się z nim na kolację? – Dziewczyny z niedowierzaniem wpatrywały się w zdjęcie Mikołaja z tylnej okładki książki. – Z nim?!
– Z nim. Ale wolałbym tego drugiego – dodałam z melancholią.
– Daj spokój. Ten jest boski!
– No tak…
Spojrzałam na owsiankę. Jadłam ją na śniadanie odkąd pamiętam. Nie lubiłam, ale jadłam. Z czasem przepis opracowałam do perfekcji i stała się całkiem znośna. Albo po prostu się przyzwyczaiłam.
Tej nocy wyjątkowo źle spałam. Wcale nie miałam ochoty na spotkanie z Mikołajem. Byłam o to zła sama na siebie. Owszem, miło się na niego patrzyło i moje serce wyczyniało dziwaczne hołubce w jego obecności, ale chyba bardziej z powodu zauroczenia powierzchownością czy uśmiechem niż z głębszych powodów.
– Dziwne to życie – powiedziałam zamyślona. – Jeszcze dwa dni temu cierpiałam na całkowity brak faceta, a dziś muszę wybierać pomiędzy takimi dwoma egzemplarzami.
– Nie grymaś, bo szczęście się od ciebie odwróci.
– Nie rozumiem Bartka… – dodałam zasmucona. – Dlaczego za mną nie poszedł?
– Nie flirtowałaś przypadkiem z jego braciszkiem?
– Nic z tych rzeczy. Rozmawialiśmy o książkach.
Wredne małpy w ogóle nie rozumiały moich problemów. Uparły się przy kandydaturze Mikołaja, surowo przykazały przygotować na wieczorne spotkanie i poszły do sklepu, kupić coś normalnego do jedzenia. Za to ja przebrałam się w strój kąpielowy, wzięłam ręcznik i poczłapałam na plażę. Od rozmyślania rozbolała mnie głowa, a na dodatek słońce prażyło niemiłosiernie i panował wściekły upał. Po niecałej godzinie zdecydowałam się na powrót, łyknęłam dwie tabletki przeciwbólowe, a potem padłam na łóżko.
Ocknęłam się późnym popołudniem. Mdliło mnie z głodu, a cholerne problemy powróciły, krzycząc gromkim głosem. Odrobinę pomógł zimny prysznic. Kanapka z nutellą także. Jedząc ją zdecydowałam, że nie pójdę na kolację z Mikołajem.
Za to pokręcę się po promenadzie, może natknę się na Bartka? Naprawdę miałam nadzieję, że tak będzie.
Wcisnęłam się w dżinsowe szorty, bluzeczkę zawiązałam w supeł tuż pod biustem i ruszyłam na spacer. Choć niebo zasnuły chmury, nadal było gorąco i duszno. Lub raczej parno, jak przed burzą, gdy gałęzie drzew zamierają, a nasze płuca z trudem filtrują ciężkie powietrze. Najchętniej skryłabym się we wnętrzu lodówki. Z braku takiej możliwości, po prostu poszłam nad morze i wykąpałam się tak, jak stałam, w spodenkach i bluzce. Oszczędziłam jedynie klapki. Nie byłam pewna ich jakości, licho wie, może nie wytrzymały by zetknięcia z morską wodą? Kąpiel pomogła, lecz na chwilę. Pożałowałam, że nie wzięłam stroju. Już miałam się po niego cofnąć, gdy w przejściu na plażę zauważyłam znajomą sylwetkę.
Bartek brnąc w piasku, skierował się dokładnie w drugą stronę. Pomyślałam z żalem, że być może mnie zauważył, ale nie chciał spotkać i to dlatego. Ale wszystko wskazywało raczej, że miał inny cel i nie była nim ucieczka przed moją skromną osobą. Odczekałam krótką chwilę i podążyłam za nim. Po godzinie miałam dość zabójczego marszu. Gdzież on tak pędził? Zerknęłam na horyzont. Choć nie wyglądało to za ciekawie, to na razie nic nie zwiastowało nadejścia burzy. Wyszliśmy już daleko, poza teren zabudowany. Plaża tutaj była opustoszała, jedynie brzegiem spacerowali przypadkowi turyści. W końcu Bartek się zatrzymał. Rozłożył koc i pieczołowicie, ostrożnie, położył na piasku torbę. Zatrzymałam się również i szybko położyłam. Dzieląca nas odległość nie była zbyt duża, może z pół kilometra? Cóż to znaczy na pustej plaży? Głupio byłoby, gdyby zauważył, że go śledzę. Leżałam tak sobie podziwiając zachód słońca, bo niebo na horyzoncie wcale nie było tak mocno zachmurzone, od czasu do czasu, zerkając na Bartka.
A on nic nie robił. Siedział, wpatrzony w morze, wyglądając na smutnego. Może to przeze mnie? Rzuciłam kamykiem w leniwie pluskające fale. Robiło się coraz ciemniej. Od prawej strony dawało się zauważyć jasne błyski. Mało kusząca perspektywa znaleźć się w lesie lub na plaży podczas burzy. Inni chyba sądzili podobnie, bo nie dostrzegłam żadnego spacerowicza, ani z tyłu, ani z przodu. Tylko ja i Bartek. Upłynęły kolejne minuty. Przysięgłabym, że godziny. A ja miałam dość.
Wstałam i otrzepałam kolana z piasku. Pora z nim porozmawiać. Nie powinnam zachowywać się jak dziecko. Poza tym było mi dziwnie nieswojo. Zrobiło się prawie całkiem ciemno. Gdybym nie wiedziała, gdzie siedzi, z łatwością mogłabym go przeoczyć.
– Cześć – powiedziałam nieśmiało, podchodząc do niewyraźnie majaczącej w mroku sylwetki.
– Magda? – zdziwił się. – Skąd wiesz, że to ja?
– Poszłam za tobą.
– To dobrze.
A potem dodał nieoczekiwanie:
– Chodź tutaj – chwycił przegub mojej dłoni i po chwili siedziałam obok niego, otulona silnymi ramionami, leciutko drżąc pod wpływem zupełnie nowych, silnych emocji. – Zimno ci maleńka?
Jak to jedno, króciutkie słowo potrafiło mnie rozbroić, uczynić tak podatną na jego urok! Czy Bartek o tym wiedział? Nie słyszałam, aby zwracał się w ten sposób do jakiejkolwiek kobiety, z drugiej jednak strony, rzadko spotykało się takie mikrusy jak ja.
– Trochę.
Okrył mnie zdjętą bluzą.
– Mikołaj chwalił się dzisiejszą randką z tobą – powiedział cicho.
– Z nikim się nie umawiałam.
– Ale on…
– Nie dopuścił do siebie myśli, że mogłabym zlekceważyć jego propozycję.
– Chyba tak – Bartek roześmiał się. – Z to ja od kilku godzin marzę tylko o tobie.
– O mnie? A konkretnie?
– Konkretnie? – Nagle leżałam na placach, na miękkim kocu, z dłońmi przyciśniętymi nad głową i pochylonym nade mną mężczyzną. – O wielu niegrzecznych rzeczach – dodał szeptem. – Chcesz szczegółów?
Złe mnie chyba podkusiło, bo powiedziałam zdecydowanie:
– Tak!
Nie mogłam widzieć jego twarzy, lecz wyczułam w schrypniętym głosie pożądanie, w napiętym ciele rosnące podniecenie. W oddechu, który owiewał moje policzki, żar.
– Tracę przy tobie zdrowe zmysły – delikatnie dotknął wargami szyi. – Siedziałem tu tyle czasu i marzyłem o jednym. A potem nagle zjawiłaś się tak nieoczekiwanie… – Nie dokończył, tylko mnie pocałował. Miał gorące, suche wargi. Stanowcze i zaborcze. Przeszła mi ochota na rozmowy, dyskusje czy tłumaczenia. Raz w życiu miałam chęć z premedytacją złamać zasady i oddać się namiętności. W zasadzie zawsze podchodziłam z niebywałą ostrożnością do każdej znajomości. Pierwsze spotkania to były komplementy, całusy w policzek i subtelna gra słówek. Jednak teraz…
Położył się na mnie i wtedy poczułam jak wiele prawdy było w jego słowach. Poruszył biodrami, ocierając się o moje ciało twardym członkiem, ale zrozumiałam też, że na tym się nie skończy.
– Bartek – wyszeptałam, wykręcają głowę i przerywając pocałunek. – Prawie się nie znamy.
– Co z tego?
– To nie jest dobra droga na coś dłuższego, bardziej stabilnego.
– Jest! – oświadczył twardo. Lecz mnie dopadły wątpliwości. Może robi to, by ubiec brata? Odwieczna cicha rywalizacja czy prawdziwe pożądanie? A jeśli nawet to drugie, to czy powinnam ulec? Jemu, samej sobie? Chciałam się wyrwać, jednak nie pozwolił mi na to. Dłonie miałam uwięzione w żelaznym uścisku jego rąk, czułam na sobie ciężar męskiego ciała, nawet nie mogłam krzyczeć, bo znów mnie całował. Zresztą, po co? Kto by mnie usłyszał na pustej plaży, wśród huku szumiącego morza, gdy z oddali słychać było echo nadciągającej nawałnicy. Nagle dotarło do mnie, że jestem tu z całkiem obcym mi człowiekiem, że naprawdę nic o nim nie wiem. Poprzednim razem kazał mi uciekać. Teraz trzymał z taką siłą, że nie miałam najmniejszych szans na odzyskanie swobody. Mogłam tylko prosić, by przestał. I zrobiłam to, gdy oderwał się od moich nabrzmiałych warg.
– Bartek! Proszę! Nie chcę, nie tak!
– A jak? – z wściekłością szarpnął zapięcie mojej bluzki. Na moment wstrzymałam oddech. Potem poczułam strach. – Chyba po to za mną szłaś? Sądziłaś, że nie zauważyłem?
– Wcale nie po to! – uwolniłam jedną rękę i paznokciami rozorałam mu policzek. – Jesteś dupkiem, skoro tak sądzisz!
– Dupkiem? – spytał drwiąco. – Nie udawaj cnotki. Kobieta o takim spojrzeniu, o takim ciele, nie może być święta.
Boże! To nie mógł być on! Jakim cudem w tak cudownym mężczyźnie mógł kryć się taki potwór? Czyżby pozory, aż tak bardzo mnie zmyliły? Najwyraźniej tak, bo poczułam jak usiłuje zdjąć moje szorty. Odsłonięte piersi ocierały się o wilgotny materiał jego koszulki. Za chwilę będę leżała całkiem naga, przyduszona silnym ciałem, uwięziona, bezwolna. Nie o tym marzyłam jeszcze przed godziną, gdy podziwiałam z daleka jego profil.
– Bartek! Błagam!
Nie wiem, jak uporał się ze swoimi spodniami. Lecz faktem okazało się nagle, iż  twardy jak kamień członek, toruje sobie drogę pomiędzy moimi zaciśniętymi udami.
– Proszę! Nie ty! Nie chcę, nie wierzę! – rozpłakałam się. I wtedy on zamarł. Podniósł głowę i dysząc wpatrywał się prosto w moją twarz. Błyskawica rozświetliła nocne niebo i ujrzałam jego oczy. Szalone. Niebezpieczne. Pełne podniecenia.
– Maleńka – wyszeptał, całując mnie z niezwykła delikatnością. – Wiem, robię źle. Krzywdzę cię. Tak mało o mnie wiesz…
Lekko drżącą dłonią otarł łzy, które niechciane, wymknęły się pod wpływem tylu emocji.
– Widziałem jak za mną szłaś. Widziałem, jak leżałaś na piasku, obserwując przez tyle godzin. I cały czas miałem nadzieję, że podejdziesz. Że będziemy się kochać. Wiesz ile różnych wersji zdążyłem obmyślić wpatrując się w horyzont? – Powoli poruszał biodrami, zataczając nimi niewielkie kółeczka.
– Czy przez chwilę brałeś pod uwagę moje marzenia?
Znieruchomiał. Pochylił się i wtulił twarz w moją szyję.
– Maleńka, pozwól mi. Przecież też tego pragniesz? Jesteś tak piękna, tak doskonała, że przy tobie myślę tylko o jednym.
– Tak. O seksie – dodałam z goryczą.
– I nic nie mogę na to poradzić – kontynuował z determinacją.

link do części IV - klik

20 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że jesteś przygotowana do dodania kolejnej części jeszcze dzisiaj :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Krociotkie. Bartek chyba dokonca nie jest tym wymazonym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh Babeczko, czy Ty nie masz sumienia? jak mozesz przerywac w takim momecie! naprawde oszaleje z cielawosci jak to sie skonczy. Opowiadanie cudne, jak zreszta wszystkie Twoje teksty.
    Goraco pozdrawiam i prosze o kolejna czesc, jak najszybciej.
    Wierna S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szybciutko dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, zamąciłaś mocno, ale tym samym czekam z większą niecierpliwością na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
  6. :) jak miło:) na zakończenie wakacji :)
    dobrze się czyta i mam nadzieję, że ona nie będzie z Mikołajem
    pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Krotkie Baneczko ;(
    Ciekawe jak potocza sie losy bohterow. Czy Bsrtek okaze sie czarna owca. Moze mikolaj. Moze naszadzia zrezygnuje z nich obu????

    OdpowiedzUsuń
  8. Och. Ale dlaczego tak mało? :(
    Boskie.
    Pozdrawiam, N.

    OdpowiedzUsuń
  9. To się porobiło :-) Ah Ci faceci tylko jedno w głowie :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście, dzisiaj kolejna cześć, prawda ? 😃

    OdpowiedzUsuń
  11. Też czekam :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. I ja się do Was przyłączam :-) Czekam razem z Wami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. może z okazji 1 września, otwarcia szkół (nie chodzę już do szkoły, ale każdy pretekst jest dobry) i rozpoczęcia nowego miesiąca dodasz dla nas dzisiaj czwartą część w ramach świętowania? :D <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Odkrylem Cie przypadkiem i jestem lekko oszolomiony ze tekst pisany moze tak wiele.. Gratuluję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To bardzo krótki i bardzo piękny komentarz.

      Usuń
    2. Bede wracał regularnie.
      sg.

      Usuń
  15. oby nie okazał się dupkiem....

    OdpowiedzUsuń
  16. Babeczko szkole dzis powitalismy. Dzieciaki wesole .. ciekawe kak dlugo potrwa ten stan :).
    Babeczko wrzucisz dzisiaj to opowiadanko.
    Relaks dla mam. .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy będzie kolejna część??

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.