Ciemniejsza strona księżyca VII
– Sama już nie
wiem, w której postaci bardziej mi odpowiadasz? – powiedziała zamyślona.
Dłonią błądziła po jego
piersi. Przymknęła oczy i w myślach zaczęła recytować pewne zaklęcie. Tak na
próbę.
Kilka sekund później
Zack smacznie pochrapywał, z rozrzuconymi na bok ramionami, wciąż nagi, ze
sterczącą dumnie męskością.
Katja roześmiała się
cicho. Czyżby nawet teraz myślał tylko o jednym? Widocznie tak, bo niewątpliwie
doświadczał właśnie potężnego wzwodu.
Niesamowite! Po całej
nocy ostrego seksu, po tym, co zrobili przed chwilą, on wciąż był zdolny do
kochania.
Wstała i podniosła z
ziemi kraciastą koszulę. Trudno. Zostawi mu spodnie, ale musi czymś się zakryć.
Latanie po lesie całkiem nago, wcale nie był kuszącą perspektywą.
Dopięła guziki i
ruszyła wąską ścieżką, kierując się prosto do chatki Stefana.
Swoją drogą, ciekawe co
porabiał jej drugi kochanek? Gdyby nie Zack, uznałaby, że jest rewelacyjny.
Jednak z ojcem nie mógł konkurować. Odrobinę posmutniała, gdy przypomniała
sobie Annę. Polubiła tę dziewczynę i nie chciała jej skrzywdzić. Tylko że
Stefan wciąż nie zdołał scalić człowieka i budzącego się w księżycowe noce
potwora. Albo inaczej, człowiek w ogóle nie potrafił okiełznać bestii, w którą
się zamieniał. To w sumie tak, jakby to nie z nim się kochała.
Wzruszyła ramionami.
Bezszelestnie weszła na werandę, potem do środka. W pierwszym momencie sądziła,
że nikogo nie ma. Dopiero potem zauważyła skuloną postać, siedzącą w
najciemniejszym kącie.
– Co się stało? –
podeszła bliżej i kucnęła tuż obok.
Chłopak podniósł głowę
i spojrzał na nią z prawdziwą, niekłamana rozpaczą.
– Co myśmy
zrobili? – jęknął przejmująco. – Jak mogłem ja… Przecież kocham Annę!
– Ale ten drugi
nie – odparła obojętnie. Jeszcze tego brakowało, żeby teraz zaczął się
publicznie kajać. – Ja się pieprzyłam z tym drugim. A propos naszej dalszej
współpracy. Moje zaklęcia działają bez zarzutów. Twój szanowny ojczulek jest
silną bestią, ale całkowicie nieodporną na moje czary. Na jakiekolwiek czary.
– I?
– Złapiemy go,
obezwładnimy, a następnie cofniemy moc klątwy.
– Tak po prostu?
– Oczywiście,
będzie się bronił. Problemem nie jest jednak on, a ty?
– Chyba rozumiem –
Stefan przeczesał palcami włosy. – Nie panuję na swoją przemianą.
– Nie panujesz nad
swoją drugą naturą. Więc ciebie też będę musiała unieszkodliwić.
– W porządku –
mruknął. Dlaczego tak dziwnie się jej przyglądał?
– Coś nie tak?
– Niiee… Tylko… –
odchrząknął. – Wszystko pamiętam i zastanawia mnie, czy naprawdę ci się
podobało?
– Jak cholera –
uśmiechnęła się szeroko. – A teraz wybacz, idę się wykąpać i ubrać. Jak możesz
zrób coś do jedzenia – rzuciła przez ramię, znikając w drzwiach łazienki.
Kiedy skończyła, dom
był pusty. Na stole stała zimna lemoniada i talerz pełen kanapek. Wzięła
jedzenie i wyszła na zewnątrz. Znacznie lepiej myślało się jej na otwartej przestrzeni.
Szkoda, że nie
zarezerwowała jeszcze jednej takiej nocki. Zack był rewelacyjny! Ale wiedziała,
że im dłużej będzie odwlekać ten moment, tym trudniej będzie jej walczyć.
W końcu nadejdzie taka
chwila, że przejdzie na jego stronę.
A to byłoby głupie. I
niepotrzebne.
Seks to nie wszystko.
Nawet tak wyuzdany, cudowny, wręcz nieziemski.
Im dłużej będzie
obcowała z bestią, tym gorzej dla niej samej. Była przecież córką wilkołaka. W
końcu ochronne zaklęcia, dzięki którym panowała nad swą drugą naturą, znikną.
Będą coraz słabsze i słabsze, aż ulotnią się i pozostanie dziwaczna hybryda,
połączenie człowieka, wilkołaka i czarownicy.
A wtedy Łowcy zrobią
wszystko, by ją dopaść i zabić.
Zlizała okruszki z
opuszków palców i zerknęła za siebie. Niedługo zjawi się cała reszta tego
dziwacznego towarzystwa.
Jedna noc?
Szkoda, cholernie
szkoda!
***
Kolejne dwa dni i dwie
noce, były znacznie spokojniejsze. Przyjechała Anna, więc Stefan najczęściej
znikał z nią, zagłębiając się w leśnym gąszczu. Nie wyczuwała obecności Łowcy,
nie napotkała ani śladu obecności Zacka. Na dodatek lało jak z cebra i Katja
siedziała w domu, naburmuszona, wściekła na cały świat i cholernych facetów. Gdzie
byli, gdy ich potrzebowała? Dwa długie, nużące jednostajnością dni, spędzone w
samotności na tym zadupiu, nie tylko działały deprymująco, ale i trzymały w
niepewności. Pojawiły się niechciane wyrzuty sumienia. Czuła, jakby
przekroczyła pewną granicę, pozwalając w tę jedną noc rządzić bestii uwięzionej
w głębi serca.
Była pewna, że wilkołak
wróci po więcej, a on zniknął. Czuła, że krąży gdzieś w pobliżu, lecz nie
potrafiła dokładnie zlokalizować tego miejsca. Co do Łowcy, to Anna
poinformowała ją, że pojawi się dzień po pełni. Głupek! Sądziła, że będzie
wściekły, zazdrosny, a on po prostu pozostawił jej wolną rękę. Chciała jednej
nocy, dostała trzy. Całkiem niepotrzebnie.
Nudziła się. Mało
brakowało, a wsiadłaby na motor i po prostu stąd wyjechała. To dziwne, ale
jedynym powodem dla którego zdecydowała się zostać, były pieniądze.
Kolejny poranek powitał
ją zachmurzonym niebem i jednostajnym szumem padającego deszczu. Ziewnęła,
przeciągnęła się i zamarła. Tuż obok, na krześle, pochylony, z głową opartą na
dłoniach, siedział Łowca. Wyglądał bezwstydnie świeżo i pociągająco. Z
melancholią pomyślała, że od dwóch dni tęskniła za męskim towarzystwem, choć
niekoniecznie jego.
– Wróciłem.
Dostałaś to, czego chciałaś?
– Tak. – Odrzuciła
kołdrę i wstała, mając pełną świadomość tego, że ma na sobie jedynie majtki. Nawet
nie drgnął, nie mówiąc już o zmianie wyrazu twarzy.
– Gdzie Stefan i
Anna?
– Nocują u jakiejś
baby w miasteczku. Proponowałam im trójkącik, ale odmówili – dodała rozbawiona,
sięgając po bluzkę. Zanim jednak ją ubrała, podeszła bliżej i przeczesała
dłonią jego włosy. – Niezły jest, prawda? – spytała, widząc jak zezuje w
kierunku jej biustu.
– Mogę zadać
pytanie? Pozwoliłaś kiedyś, by to mężczyzna cię zdobył, a nie odwrotnie?
– Tak, raz. –
Błyskawicznie się ubrała.
– I co, było tak
źle?
Nie umknęło jego
uwadze, że twarz kobiety stężała, a w oczach ukazał się ból.
– Tak –
odpowiedziała krótko. – Chcesz kawy?
– Chcę. Czarna,
bez cukru.
– To tak jak ja –
uśmiechnęła się lekko. Patrzył na nią w milczeniu, na okrągłą, seksowną pupę,
na zgrabne nogi. Złapał się na myśli, że wiele by dał, by móc ich dotknąć. W
zasadzie to miał ochotę przytulić się do niej, odgarnąć włosy, by ucałować
smukłą szyję, dłonie zacisnąć na piersiach. Była w końcu prawie całkiem naga.
Zamknął oczy, powoli policzył do dwudziestu i na powrót je otworzył,
napotykając rozbawione spojrzenie kobiety.
– Nie obawiaj się,
nie rzucę się na ciebie.
– Sądzisz, że bym
sobie nie poradził?
– Ze mną czy z
samym sobą?
Spochmurniał. Miała
rację. Najwyższy czas to zakończyć. Złamał już wystarczająco dużo zakazów.
Jeśli złamie i ten… Wtedy będzie musiał odejść z bractwa. Ta zwariowana czarownica
z obsesją na punkcie seksu nie była tego warta. Nawet jeśli wyglądałaby
znacznie bardziej kusząco. Choć nie, to chyba nie było możliwe.
– Szukam w życiu
czegoś więcej.
– Wiem. Czegoś
więcej niż dobra zabawa. Po co?
– Bo wierzę, że
wszystko co robimy ma jakiś sens, czemuś służy.
– Filozof się
znalazł – burknęła, siadając przy kuchennym stole. Podparła głowę dłonią i
zapatrzyła się w niego. – Nic nie ma sensu. Rodzimy się, bzykamy i umieramy.
Zwyczajna kolej rzeczy.
Zajął miejsce
naprzeciwko. Ręką nakrył jej drobną dłoń i spojrzał prosto w oczy, z powagą,
nawet z odrobiną smutku.
– Jak stałaś się
taką pesymistką? Czy to ma związek z tym, że kiedyś, komuś zaufałaś?
– Nie mam zamiaru
opowiadać ci banalnej historii mego życia – cofnęła rękę, choć nigdy wcześniej
nie starała się przerwać fizycznego kontaktu. Więcej, sama chętnie go
inicjowała. – Było, minęło, nie wróci. I nie ma nic wspólnego z zadaniem, jakie
mam wypełnić.
– Po prostu jestem
ciekaw.
– Nie zaspokajam
pustej ciekawości.
– A co innego? –
spytał, wręcz wstrzymując oddech, bo zrozumiał, jak prowokująco mogły brzmieć
te słowa.
– Nadchodzi
ostatnia noc jego pobytu w tej okolicy – zręcznie zmieniła temat. – Musimy
działać. Ja będę przynętą.
– Nie prościej
byłoby najpierw go zabić?
– Chcesz mieć
szwagra wilkołaka?
– Nie, właśnie
tego chciałbym uniknąć – roześmiał się. Zauważyła, że w końcu się odprężył. Nie
był ani spięty, ani wrogo nastawiony. To dziwne, bo nagle przestało jej zależeć
na jakimkolwiek uznaniu z jego strony.
Przestało jej zależeć
na czymkolwiek. Przełknęła ślinę. Nie pomogło. Dwie łzy stoczyły się po
gładkich policzkach. Nie potrafiła określić własnych pragnień. Przestała
rozumieć, kto tak naprawdę był wrogiem, a kto mógł stać się przyjacielem.
Dlaczego akurat teraz?
– Co się stało? –
spytał, opuszkiem palca ścierając płynące łzy. – Silna, drapieżna kobieta
zmieniła się na moich oczach w bezbronną dziewczynkę. Wiesz, że to do ciebie
nie pasuje.
– Wiem – wierzchem
dłoni otarła policzki. – To przez te dwa dni przymusowego celibatu.
– Byłem pewien, że
powiesz coś o seksie – zaczął się śmiać, nie zważając na jej oburzoną minę. – A
co? W okolicy nie było chętnych?
– Niby kogo? Jeden
wilkołak się ukrywa, drugi jest zakochany i… Nieważne – zerknęła na niego
spłoszona. Miała zamiar powiedzieć, że nękają go wyrzuty sumienia.
– Właśnie? Co on
zamierza? – Nagle się zaniepokoiła.
– Nic. Moje działania
nie pozwalają mu się do ciebie zbliżyć.
– Dlaczego?! –
wyrwało się jej z najwyższym zdumieniem.
– Wpadł w
prawdziwy szał. Teraz zrobi wszystko, by cię zdobyć. Będziesz znakomitą
przynętą.
– No tak –
opuściła głowę. Przez chwilę myślała, że powodem była troska, że chciał o nią
zadbać na swój własny, dziwaczny sposób. A może i coś więcej. Tymczasem on z
premedytacją pozwolił na szaleństwo księżycowej nocy, by stała się przynętą
doskonałą. Zamiast ukochanej siostrzyczki. Wstała i podeszła do okna. Mężczyzna
zrobił to samo. Stanął za jej plecami, z wahaniem kładąc dłonie na jej drobnych
ramionach. Potem pochylił się tak, że poczuła jego oddech na swoim karku.
Bardzo delikatnie odgarnął na bok splątane włosy, a następnie pogładził
jaśniejącą bielą skórę na szyi.
– Jak było? –
spytał cicho.
– Nieziemsko.
Cudownie. – Nie zamierzała wspominać o udziale Stefana. Lepiej nie zdradzać
wszystkiego. Nagle zawstydziła się tego, co wtedy robiła, do czego była zdolna.
A może to nie ona? Może to bestia, która powoli zrzucała kajdany niewoli?
Bestia, budząca się w jej sercu w księżycowe nocy, za wszelką cenę próbująca
się wyswobodzić?
– Skoro tak, to
dlaczego nie chcesz tego powtórzyć?
– Dobre pytanie. Z
jednej strony o niczym innym nie marzę. Z drugiej jednak… To była tylko zabawa.
– Wszystko dla
ciebie jest zabawą? – spytał, a w jego głosie wyczuła złość. Wykręciła głowę i
spojrzała w niebieskie oczy, teraz pociemniałe z gniewu.
– Nie wiem.
Zaczynam się w tym gubić. Coraz mniej rozumiem samą siebie. Chyba pora by
rozwiązać tę sprawę i ruszyć w drogę.
– Pamiętasz, co
kiedyś powiedziałem?
– Tak. Kiedy
zapragnę czegoś więcej niż zabawy…
– Nie kusi cię?
– Nie – odparła
twardo. Jeszcze tego brakowało, by się zakochała! Nie, ten błąd popełniła tylko
raz w życiu. I cena jaką za to zapłaciła, była ogromna.
Cudowne, ale za mało tego by się nasycić :) /N.
OdpowiedzUsuńJako to nie jest moje ulubione opowiadanie. Stefany mi sue pokrecily. Najpierw jeden potem drugi jeszcze lowca jakas ania sama czarownica to tez jakis twor. Myslalam ze bedzie wakacyjna opowiesc a tu prosze. Nie pocieszona jestem
OdpowiedzUsuńJa też czekałam na wakacyjną opowieść! I to całkiem długo.... Również jestem nie pocieszona :(((
UsuńP.
Bydzie. Ale w kolejce czekały wilkołaki ;-)
UsuńDziekuje za trzymanie kciukow :) Zdalam! :) /Nika
OdpowiedzUsuńJa tam lubię to opowiadanie i widzę że jakaś tajemnica już niedługo wyjdzie na jaw. Czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam, Kinga!:)
OdpowiedzUsuńA mnie się podoba i to bardzo :) Po cichu liczyłam że jednak będzie coś z Łowcą ale chyba nic z tego. No ale może znowu mnie zaskoczysz :)
OdpowiedzUsuń