Korzystam z chwili wytchnienia i troszkę "sprzątam" na blogu. Poważniejsze porządki dopiero na jesień, poza tym przenoszę się na inną platformę. Mój ukochany oczywiście ledwo otworzył oczy, to pstryk i szlag mnie trafił, bo znów muszę oglądać kłamliwe, krzykliwe wiadomości albo durne, pozbawione sensu programy śniadaniowe. Na szczęście poszedł do pracy i mogłam włączyć najnowszą płytę Sylwii Grzeszczak. Pod tym względem stanowimy bardzo niedobrana parę ;-) Ja w niedzielę nie pracuję :-))) On, gastronomia, różnie bywa z wolnymi weekendami.
Przegrałam fotki z wakacji. Tak mi się smutno przy tym zrobiło... A na dodatek zaczyna boleć mnie gardło, niechybna oznaka zbliżającej się jesieni. Przynajmniej u mnie. Chyba poleżę dziś w łóżeczku, bo nie stać mnie na chorowanie w tygodniu.
U mnie za oknem pochmurno. A dla Was tekst poniżej. Nie za bardzo przyłożyłam się do korekty, więc możliwe błędy. W każdym (bądź) razie, o tym akurat pamiętam :-)))
link do części I - klik
link do części I - klik
Wakacyjna opowieść (II)
Brak odzieży
wierzchniej doskwierał jednak bardziej niż mogłabym przypuszczać. Miałam
czarować Bartka w workowatych spodniach i zbyt obszernej koszulce? Nie ma mowy,
postanowiłam, choć skoro spodobałam mu się przy pierwszym spotkaniu, to chyba
nie miało znaczenia, co na siebie włożę? Olałam te przemyślenia i obeszłam
każdy stragan na promenadzie. Potem podumałam i zaczęłam poszukiwania w
centrum. Potrzebny był mi najzwyklejszy lumpeks.
Tym razem szczęście mi
sprzyjało, bo nie dość, że takowy znalazłam, to jeszcze właśnie zaczęła się
wyprzedaż po dwa zeta za sztukę. I pierwszym na co się natknęłam na wieszaku,
była cudownie piękna sukienka, biała, seksowna, z delikatnej koronki, o
głębokim dekolcie i idealnym kroju. Kiedy ją przymierzyłam, sama nie mogłam
wyjść z podziwu. Pomyszkowałam jeszcze trochę i dorzuciłam dwie bluzeczki,
dżinsy, które z łatwością mogłam przerobić na krótkie spodenki oraz bluzę w
prześlicznym, błękitnym kolorze. Potem pomaszerowałam do sklepu, gdzie kupiłam
paczkę proszku i płyn do płukania.
– Jest takie
miejsce… – zaczęłam tajemniczo. Dziewczyny popędziły tam od razu, nie
namyślając się ani chwili. Ja zabrałam się za przepierkę. Potem usiadłam i
zaczęłam główkować, skąd wytrzasnąć buty do kupionej sukienki. Mój budżet
absolutnie nie pozwalał na dodatkowe szaleństwa. Japonki od biedy mogły być,
ale stanowczo psuły efekt. Wtedy do pokoju weszła zaspana Kasia i nastąpiła
druga część cudu. Ona również nosiła koszmarnie małe trzydzieści sześć, na
wąską stopę o wysokim podbiciu. Zachwycona kiecką, wygrzebała z torby delikatne
srebrzyste szpileczki. Niewygodne, ale i seksowne. Pasowały jak ulał. Teraz
wystarczyło pozbyć się czerwonego odcienia skóry po opalaniu, odpowiednio
uczesać, umalować, a potem ruszyć na podbój.
W zasadzie nie
umawiałam się z Bartkiem lecz miałam dziwne uczucie, że on mnie znajdzie. Na
plaży też nie pojawił się przypadkowo. W takie przypadki, to ja za
przeproszeniem, ani trochę nie wierzyłam.
– Dziś musisz z
nami pójść – oświadczyły dziewczyny zgodnym głosem. Zostałam zmuszona do
wykonania szałowego makijażu oraz rozpuszczenia włosów.
– Magda, ja cię
nie rozumiem – Maja czesała każde pasmo z osobna, przyglądają mi się w
zamyśleniu. – Są długie, piękne i stanowią twoją ozdobę. Dlaczego nosisz je non
stop związane w jakiś dziwaczny kok?
– Wolałabym żeby
były jaśniejsze – przyjrzałam się sobie krytycznie.
– Nie. Są czarne.
Nawet nie brązowe, a czarne. Długie, prawie do pupy. Gładkie i lśniące. Nie
powinnaś ich tak bezlitośnie wiązać.
– Dziś nie będę.
– Ja wam mówię –
Agata pomachała łyżeczką, którą wyjadała lody prosto z pudełka. – W tym maczał
palce jakiś facet. Gadaj małpo, co robiłaś pod naszą nieobecność?
Wszystkie trzy
zapatrzyły się we mnie i po prostu poczułam, że muszę się ugiąć pod presją tego
spojrzenia.
Pół godziny później
odetchnęłam, bo w końcu dały mi spokój. Wyciągnęły ze mnie chyba wszystkie
szczegóły i poleciały w pośpiechu szykować się do wyjścia. Ja stanęłam przed
lustrem, okręcając się i podziwiając własne odbicie. Trzeba przyznać, że dawno
tak dobrze nie wyglądałam.
Szpilki nie były aż tak
koszmarne, jak z początku sądziłam. Wysoki obcas dodał pewności siebie, poza
tym przy każdym kroku, czułam jak mój tyłeczek uwodzicielsko kołysze się na
boki. To był jeden z nielicznych powodów, dla których godziłam się na takie
tortury.
Po depresji z
poprzedniego wieczoru nie pozostał nawet najmniejszy ślad. Szłam sobie,
trzymając pod ramię koleżanki, rozbawiona, szczęśliwa i pełna nadziei, że dziś
wydarzy się coś cudownego. Trafiłyśmy do portu, bo byłyśmy tam umówione z
chłopakami, by posiedzieć przy piwie. Tylko że ja poczułam nagłą chęć na lody.
Mocno czekoladowe, z bitą śmietaną i polewą. Właśnie takie serwowano
kilkanaście metrów dalej, na nadmorskiej promenadzie. Szepnęłam tylko słówko
Kasi, że zaraz wracam i już mnie nie było. A ona nie zareagowała, bo pewnie
myślała, że idę do toalety.
Stoisko było nieczynne.
Rozczarowana rozejrzałam się dookoła i kierowana nagłym impulsem, postanowiłam
się udać tam, gdzie wczoraj. Trochę czasu zajęło mi dojście, bo jednak wysoki
obcas zrobił swoje, ale w końcu dotarłam do celu. I wtedy przypomniałam sobie,
że moja malutka torebeczka została w pokoju.
Cudownie! Obróciłam
się, rozglądając w roztargnieniu i wpadłam prosto na jakiegoś faceta.
– Przepraszam –
wymamrotałam zmieszana.
– Nie, to ja
przepraszam. – Podniosłam głowę i od razu podziękowałam łaskawej opatrzności,
za taki dar losu. Przede mną stał… Mikołaj!
– Cześć –
powiedziałam drżącym głosem, czując, że się rumienię.
– My się znamy? –
zdziwił się.
– Poznaliśmy się
wczoraj. Twój znajomy o mało co, mnie nie przejechał.
– Ty!... – Rzadko
widywałam, by kogoś tak przymurowało. – To ty? Nie może być?
Bartek by mnie poznał,
pomyślałam buntowniczo. Ale ktoś, dla kogo najważniejsze jest ładne opakowanie,
nie zwraca uwagi na szczegóły. Widać, coś z tych myśli odbiło się na mojej
twarzy, bo Mikołaj nagle zaczął się tłumaczyć, przepraszając mnie i
jednocześnie usiłując objąć ramieniem.
Płytki facet,
stwierdziłam z niesmakiem. Ale za to jaki facet! pisnęło coś w mej duszy.
– Jestem umówiony
z resztą w tej samej restauracji. Przyłączysz się?
– Musiałabym dać
znać koleżankom, gdzie jestem.
– To daj.
– Jak?
Telepatycznie? – spytałam zniesmaczona.
– Nie masz
telefonu?
– Nie mam całej
torebki. Zapomniałam wziąć.
– Nic nie szkodzi.
A pamiętasz numer? – wygrzebał z kieszeni cudo najnowszej techniki i patrzył na
mnie pytająco. A ja nadal nie potrafiłam się oprzeć spojrzeniu błękitnych oczu.
– Pamiętam.
Szybko wytłumaczyłam
zdumionej Majce, że spotkamy się dopiero na kwaterze. Uspokoiłam ją, podałam
nazwę miejsca, gdzie jestem i rozłączyłam. W samą porę, by ujrzeć osłupiałego
Bartka, stojącego naprzeciwko nas.
– Maleńka?! –
spytał zdumiony. – To ty? Ślicznie wyglądasz!
Pochylił się i lekko
mnie pocałował. Przyznam szczerze, że na dźwięk tego nielubianego przecież
słowa, zadrżało mi serce i momentalnie zmiękły kolana. Dłonie miał ciepłe,
prawie gorące. I tak niesłychanie delikatnie objęły mnie w pasie.
– Tym razem
dobrze, że jesteśmy wśród ludzi – powiedział poważnie, a ja zarumieniłam się
speszona. Złocistobrązowe oczy pociemniały, w zasadzie były prawie czarne i
pełne głęboko skrywanych emocji. Byle impuls wystarczyłby do ich uwolnienia.
Co dziwniejsze,
zapomniałam o Mikołaju, który znacząco pochrząkiwał tuż obok. Chyba nie bardzo
mu się spodobało, że został wyłączony z rozmowy.
– Dobrze i
niedobrze – posłałam przeciągłe spojrzenie Bartkowi, a on nagle pochylił się,
wtulając twarz w moją szyję.
– Maleńka, błagam!
Bo oszaleję! Już mam taką erekcję, że za chwilę rozerwie mi spodnie. Zdajesz
sobie sprawę, jak jesteś piękna?
Z miejsca porzuciłam
fałszywą skromność.
– Zdaję sobie
sprawę. Jestem również myślącym, spragnionym uczuć egzemplarzem samotnej
kobiety. Nie tylko seks chodzi mi po głowie.
Zauważyłam, że się
zmieszał.
– Masz rację.
Głupio się zachowałem.
– Szczerze –
odparłam pojednawczo.
– Tak, szczerze.
Mikołaj przestań przytupywać nogą niczym rozgrymaszona pannica. Już idziemy.
Władczo objął mnie
ramieniem. Szczerze mówiąc, to podobał mi się coraz bardziej. Nie tylko
dlatego, że ja mu się podobałam. Nic podobnego. Był męski, zdecydowany i
przystojny. Gdybym została jego żoną, podróżowalibyśmy razem… Otrząsnęłam się
ze zgrozą i roześmiałam, napotykając zdumione spojrzenie Bartka. Znam faceta od
dwóch dni i już planuję z nim ślub? Jak nic, desperacja kobiety w wieku
produkcyjnym. A może on jedynie myśli o zaliczeniu mnie? Wakacyjny numerek
uprzyjemniający pobyt nad morzem i to wszystko?
Zastanowiłam się. Czy
na takie rzeczy mamy wpływ? Co mogę zrobić, by nie stać się jedynie epizodem w
jego życiu? Chyba tylko jedno. Nie dać się przelecieć oraz zgrywać niedostępną.
Już teraz wiedziałam, że będzie ciężko… Przecież i ja nie byłam z kamienia.
Usiedliśmy, nadeszła
cała reszta towarzystwa, przy czym miałam niezły ubaw, patrząc na ich osłupiałe
miny, gdy Bartek tłumaczył im, kim jestem. Rozmowa toczyła się gładko, na tak
banalne tematy jak pogoda czy tegoroczne wakacje. Chyba to ja, na samym końcu,
zauważyłam, że coś jest nie tak. Jedna z kobiet siedziała milcząc, zachmurzona
i wyraźnie rozgniewana. Bartek również zrobił się nieco nerwowy. Za to Mikołaj
produkował się, sypiąc dowcipami, komplementami i nie spuszczając ze mnie
wzroku.
– Kiedy wydałem
ostatnią książkę…
Te słowa mnie
zelektryzowały. No jasne! Mój ideał z okładki! Gdzież ja miałam oczy?
– Wiem! –
powiedziałam radośnie. – Tę o wyprawie do źródeł Amazonki… – i raptownie
umilkłam. Tak, stanowczo, dopiero teraz przeszła mi amnezja. Przecież to Bartek
był autorem tych wszystkich zdjęć opublikowanych w książce oraz na stronie
internetowej. Był też niejednokrotnie wymieniany w tekście. Nigdy w życiu nie
powiem ani słowa o mojej inteligencji, przyrzekłam sobie w duchu.
– Czytałaś moją
książkę? – Mikołaj wydawał się zaskoczony.
– Książki –
poprawiłam go w roztargnieniu. – Wszystkie. Po kilka razy. Są znakomite!
– Niesamowite!
Nie rozumiałam jego
zdziwienia, tak jak i tego, że Bartek wyglądał niczym chmura gradowa.
– Dlaczego?
– Nawet moja była
dziewczyna, z którą byłem kilka lat w związku, przeczytała zaledwie jedną.
– Bo była głupia
jak but! – warknął nagle Bartek. – Nie dla inteligencji z nią byłeś, tylko dla
porządnego rypanka.
– No wiesz? –
Okazałam oburzenie, choć tak naprawdę w pierwszej chwili pomyślałam to samo.
– Sam się chwalił
na każdej wyprawie, że świetnie obciąga. – Bartek dopił drinka i zapalił
papierosa. – I gdyby nie seks, to dawno już by zostawił tę kretynkę.
– Może powinienem
więc szukać nie tylko pięknej oraz seksownej partnerki, ale również
inteligentnej? – Mikołaj zmierzył go twardym wzrokiem. W tym właśnie momencie
poczułam, że coś tu jest nie tak. Na światło dzienne wyłaziły stare pretensje.
– Może nie powinieneś
był odbijać jej kumplowi?
– Zarzekałeś się,
że mam ją sobie wziąć!
– Tak. Po tym jak
pieprzyliście się kilkakrotnie za moimi plecami.
– Nie martw się.
Teraz zacznę we właściwej kolejności – powiedział Mikołaj z półuśmiechem i
lekką ironią. – Nie będzie, co w rodzinie, to nie zginie.
W oczach miałam dwa
pulsujące znaki zapytania. Jakiej rodzinie? Dobra, rozumiem wzajemne animozje
dotyczące nieznanej mi kobiety. Ale w rodzinie? Bartek chyba zauważył moją
minę, bo niechętnie wyjaśnił:
– Jesteśmy
przyrodnim rodzeństwem. Mamy wspólnego ojca, nawet przez pewien czas
wychowywaliśmy się razem. I już w piaskownicy walczyliśmy o to samo wiaderko.
Ach tak?! To taki
sport? Dostanę to, co twoje i wtedy będzie moje? Nie panowie, ja w ten układ
nie wchodzę!
Wstałam, a raptownie
odsunięte krzesło, upadło na podłogę z głośnym hukiem. Towarzystwo przy stole
zamilkło, bo choć udawali, że są zajęci własną rozmową, to przysięgłabym, że
uszy mieli niczym zające.
– Wracam do
koleżanek – oświadczyłam po prostu. Miałam nadzieję, że Bartek również wstanie,
odprowadzi mnie, załagodzi jakoś nieprzyjemne wrażenie. Ale nic z tego,
siedział, wpatrując się przed siebie i paląc tego cholernego papierosa.
Za mną podążył Mikołaj.
– Pójdę z tobą.
– Nie wiem, czy
chcę?
– Tylko po to,
abyś bezpiecznie dotarła do celu.
– No dobrze –
zgodziłam się niechętnie. Chciał mnie objąć, ale nie pozwoliłam na to. Za
wczoraj, pomyślałam mściwie. Za to, że omijałeś mnie wzrokiem i traktowałeś niczym
powietrze. Wsunęłam tylko dłoń pod jego ramię, głównie po to, aby zyskać
stabilne oparcie. Seksowne szpileczki zaczęły porządnie mi doskwierać.
– Nie złość się na
Bartka. Na mnie również. Co mogę poradzić, że spodobałaś mi się od pierwszego
spojrzenia?
– Od pierwszego? –
spytałam z doskonale wyczuwalną ironią. – Cierpisz na amnezję?
– No tak – lekko
się zakłopotał. – Od drugiego. Tamtego wieczoru nie byłem w nastroju.
– Dziwne – słodko
się uśmiechnęłam. – Gawędziłeś, żartowałeś, śmiałeś się i prawiłeś paniom
komplementy. Nawet kelnerka została zaszczycona jednym z nich.
Poczerwieniał nieco i
zmarszczył czoło. Pewnie gorączkowo zastanawiał się nad kolejnym kłamstwem.
– Dobrze. Będę
szczery. Wyglądałaś okropnie. Nie lubię brzydkich kobiet.
– Czyli
przyleciała wróżka i zmieniła mnie w cud piękność w ciągu jednej nocy? A może
udział miały w tym siły nieczyste? – spytałam podstępnie. Mikołaj poczerwieniał
jeszcze bardziej.
– Źle się
wyraziłem. Nie lubię zaniedbanych kobiet.
– To nie opowiadaj
głupot o zauroczeniu od pierwszego wejrzenia – odparłam krótko, w duchu
dziękując, że docieramy do celu.
– A jeśli teraz
jestem szczery? I chciałbym zaprosić cię na kolację? Powiedzmy jutro?
Byliśmy na miejscu,
więc przystanęłam i puściłam jego ramię. Zadarłam głowę do góry i powiedziałam
bardzo poważnym głosem:
– A jeśli przyjdę
ubrana w tamtą sukienkę, z czerwonym nosem, boso i z kołtunem na głowie?
– Wtedy i tak będę
wiedział, co się za tym kryje! – roześmiał się, pochylił i bardzo delikatnie
pocałował. Ledwo musnął moje usta, a mnie przeszył dreszcz przyjemności. – I na
pewno nie ucieknę – dodał.
– Sądzisz, że
żartuję?
– Nie. Sądzę, że
byłabyś do tego zdolna. Dużo w tobie ognia ślicznotko. To jak? Jesteśmy
umówieni?
– Wstępnie.
Pomyślałam, że i tak
nic z tego nie wyjdzie. Naprawdę wolałam Bartka. Ale może jak będzie musiał o
mnie powalczyć, nie będę jedynie okazją do wakacyjnego bzykanka. Można
powiedzieć, że propozycja Mikołaja spadła mi jak z nieba.
Przypomniałam sobie
poranny incydent na plaży. Serce przyspieszyło, w ustach mi zaschło, a
podbrzusze niepokojąco zaczęło pulsować nagłą tęsknotą. Strasznie żałowałam, że
nie zostałam, a jeszcze bardziej, że nie mogłam zostać. Przecież wiadomo jak to
by się skończyło. Bez sprzeciwu pozwoliłam mu się pocałować. Na więcej również
bym się zgodziła. Rozumiałam coraz lepiej, że najzwyczajniej w świecie, zaczęło
mi zależeć na mężczyźnie, którego widziałam raptem z trzy razy. I coraz
bardziej chciałam się z nim kochać.
Zaklęłam w duchu. Wciąż
rozkojarzona, potknęłam się tuż za progiem i wylądowałam prosto w ramionach
jakiegoś przystojniaka.
– Hej mała! –
usłyszałam. – Postawić ci piwko na drugą nóżkę, abyś odzyskała równowagę?
Tak. Jak jeszcze kiedyś
ktoś powie mi, że nie szata zdobi człowieka, że wnętrze jest najważniejsze, to
przywalę mu z taką siłą, by ujrzał gwiazdy w biały dzień.
link do części III - klik
link do części III - klik
Dziękuję:) Aha, i wygląd naprawdę się nie liczy:) Ciemną nocą!...
OdpowiedzUsuńBabeczko wiesz, że ,, Kłamca" jest na lol24.com?
OdpowiedzUsuńWiem, to ja :-D
UsuńW ramach reklamy i zdobywania nowych czytelników.
Ohh ;3
UsuńTo dobrze, już myślałam, że znów ktoś się pod Ciebie podszywa ..
Te opowiadanie tak przyjemnie się czyta! :) Podobne trochę do "Wygrana" :):) Ada.
OdpowiedzUsuńRozpływam się nad tym opowiadaniem :3
OdpowiedzUsuń~C
Bardzo Ci dziękuje :) Te opowiadania są lekkie i przyjemne, przejmujące i zachwycające. Są powodem do marzeń dla wielu nastolatek które dopiero czekają na miłość i cudowna odskocznią dla spracowanych matek i żon, które mimo, że kochane i kochające pragną czasem na chwile sie oderwać a po miłej kekturze przytulić do swojego
OdpowiedzUsuńoj... nie tylko nastolatek.... wszystkich czekających...
UsuńUwielbiam Cię Babeczko!
Babeczko, od dwóch tygodni każdy wieczór spędzam pod ciepłą kołderką czytając Twoje opowiadania. Są niesamowite, za co serdecznie dziękuję. Jak na razie moim ulubionym jest Wygrana, ale jeszcze sporo przede mną - no cóż muszę sobie jakoś ograniczać xd ps. Babeczko, czy Twój mąż wie,że piszesz opowiadania, może je nawet czyta?
OdpowiedzUsuń...lekturze wrócić do woje mężczyzny ;) tak miało być . Przepraszam za błędy i interpunkcję, autokorekta w telefonie to nie zawsze dobra rzecz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Mi.
O! Ja mam pomysl. Rzuc prace, rodzine wystaw za drzwi, kup se nowy komputer a nam zamiesc reszte opowiadania znad morza, a tak serio to opowiadania jak juz jestes po urlopie albo jak na fajnie tobie wychodza.
OdpowiedzUsuńBabeczko kochana wrzuć kolejną część na poprawę humoru :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia czy ktoś Ci o tym pisał już czy nie, jak się powtarzam- wybacz :) Strona główna, nagłówek, w wyrazie "opowiadania" zjadłaś jedno "a".
OdpowiedzUsuńDobrej nocy życzę :*
Faktycznie, dzięki. Ale nie będę poprawiać, bo i tak za chwilę zmiana szaty na jesienną, liściasto grzybową czy coś w tym rodzaju :-)
UsuńKiedy kolejna część? :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się intrygująco. Czekam na dalsze przygody Magdy :)
OdpowiedzUsuńKurcze nie myślałam że tak mnie wciągnie opowiadanie :) dołączam się do poprzedniczki z zapytaniem kiedy kolejna część :p
OdpowiedzUsuńKiedy coś będzie? Czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńbabeczko kiedy następne opowiadanie dodasz?
OdpowiedzUsuńproszę jak najszybciej następnią część:-) ta była mega dziękuję:-*
OdpowiedzUsuńBabeczko, prosze dodaj cos dzis albo jutro (29.08). Lubie czytac twoje opowiadania. O i mam prosbe jeszcze wielka do wszystkich czytelniczek, mam jutro egzamin na prawo jazdy, jakbym mogla prosic o trzymanie kciukow to moze mi sie uda zdac :) pozdrawiam goraco i dziekuje :* Nika
OdpowiedzUsuńBabeczko czy dzis bedzie III czesc?
OdpowiedzUsuńKiedy możemy się spodziewać kolejnej części?
OdpowiedzUsuńBabeczko a kiedy bedzie kolejna czesc. Please dzisiaj:)
OdpowiedzUsuńCzy pojawi się dzisiaj kolejna część? A i jeśli można wiedzieć ile ich przewidujesz?
OdpowiedzUsuńZ. O.
Babeczko kochana dodasz dziś kolejna część? :)
OdpowiedzUsuńDokonczysz opowiadania ?;) proszę ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie mozna wejsc na Montane?
OdpowiedzUsuń