sobota, 23 sierpnia 2014

Dług VIII - część ostatnia

Koniec znęcania ;-)  Dziś to, jutro coś nowego, pojutrze wilkołaki, tak mniej więcej zapowiada się plan. Możliwy do zrealizowania, bo zaraz umieszczam teksty w zaplanowanych publikacjach. Jak skończymy wilkołaki, to zabierzemy się za opowiadania "On".

Słodka babeczkarnia także odżyje, bo mam natchnienie. Choć tym razem będą babeczki na słono, a nie na słodko.

Buziaki i miłego czytania!

link do części VII - klik

         Dług VIII
Szymon stał zadumany, patrząc przed siebie. Cholera! Że też dał się namówić. Lecz z drugiej strony to mówiło o wiele więcej o Mateuszu, niż on sam kiedykolwiek by wyjawił.

– Czekamy i czekamy – odezwał się zrzędliwym tonem jego gość. – Czuję się niczym idiota!

– Bo nim jesteś – powiedziała cicho kobieta, która właśnie ukazała się w drzwiach wejściowych. – I nie rozumiem co… Och!
Zamarła. Przecież to… Ruszyła w kierunku okna, dłonie położyła na czarnej, wypolerowanej na wysoki połysk powierzchni.
– Co to jest?
– Łapówka – odpowiedział ze spokojem Mateusz. Szymon bez słowa się ulotnił. Nie wierzył, żeby ten olbrzym mógł fizycznie skrzywdzić jego siostrę. Jakby co, nakrzyczą na siebie i po prostu wyjdzie.
Oby nie.
– Łapówka? – Wiki pobladła. – Ty gnoju!
– Ja? – szybkim krokiem podszedł bliżej. Kurwa! Ona faktycznie kiepsko wyglądała. Nadal była piękna, ale tak bledziutka, szczuplejsza, przeraźliwie smutna. Poczuł żal, że jednak nie przyszedł wcześniej. – A kto nazwał mnie nieokrzesanym troglodytą, głupkiem o przeroście mięśni nad rozumem? Albo niewychowanym chamem? Czy burakiem, co ukończył zaledwie podstawówkę? A i to pod przymusem?
– Przecież nie ja! – odparła z irytacją. – Choć przyznaję, ostatnio myślę o tobie właśnie w takich superlatywach.
– Dobra, zasłużyłem. – Teraz był już wściekły. Jak on by ją!...
– W stu procentach.
– Miałaś rację pisząc, że nie nadaję się na twojego partnera, ale…
– Pisząc? – Wiki podniosła głowę i spojrzała na niego zdumiona. – Co pisząc?
– Wiadomość, którą zostawiłaś.
– Ja?!
– Nie! – Powoli wpadał w szał. Musiał ją chociaż dotknąć. Inaczej oszaleje! – Dziwka, którą przeleciałem tamtej nocy!
Bez słowa wymierzyła mu policzek. Błyskawicznie zareagował, unieruchamiając jej ramiona i ściskając z taką siłą, aż jęknęła protestująco. Nareszcie!
– Moja mała kurewka – wyszeptał do purpurowego uszka. – Ile nocy będę cię mógł rżnąć, za takie lakierowane cudo?
– Ani jednej! – I rozpłakała się. – Mateusz, proszę! Po co tu przyszedłeś?
Zastanowił się. Powodów było kilka. Ale najważniejszym była tęsknota, która nie pozwalała mu przesypiać nocy, spalała od wewnątrz. Oprócz tego chęć udowodnienia tej zarozumiałej pannicy, że myliła się pisząc, iż absolutnie do siebie nie pasują. Bo przecież do cholery, co można powiedzieć po jednej nocy?!
– Kiedy się obudziłem, spałaś. Wyszedłem pobiegać, sądząc, że gdy wrócę, będziesz na mnie czekała. Nawet kupiłem po drodze kwiaty – dodał z goryczą. – W zamian za to dostałem suchą wiadomość, że…
– Artur! – powiedziała pobladła Wiktoria. – Ja dostałam świstek papieru z oświadczeniem, że jesteśmy kwita, mam spływać oraz więcej się nie pokazywać.
– Zabiję gnoja! – ryknął nagle Mateusz, puszczając ją i ruszając w kierunku drzwi. – Nogi mu powyrywam z dupy i…
– Przestań! – zagrodziła mu drogę. Każdego, kto spróbowałby mu się sprzeciwić w takiej chwili, zmiótłby z powierzchni ziemi. Ale nie tego kurczaka. Za to zrobił coś innego.
Chwycił ją w pasie, przyciągnął i pocałował. To był brutalny, pełen emocji pocałunek. I tęsknoty. A Wiktoria nie miała siły, by zaprotestować. Właśnie uświadomiła sobie jak bardzo pragnęła znaleźć się w jego ramionach. Na nauczkę dla Artura jeszcze przyjdzie czas. Lecz nie dziś, nie teraz.
– Kupiłeś mi Steinwaya? – wyszeptała, kiedy w końcu udało się jej oderwać od jego wygłodniałych ust.
– Zamiast kwiatków – mruknął, zastanawiając się, które drzwi prowadzą do jej pokoju. Powolutku przestawał panować na swoimi pragnieniami. Chyba nawet dawało się to wyczuć, bo dziewczyna zaczęła się śmiać.
– Niesamowite! Nie sądziłam, że osiągasz ten stan w takim tempie?
– Nie drażnij mnie!
– Bo co wielkoludzie? Zgwałcisz mnie? – mrugnęła figlarnie okiem, popychając go na fotel, a potem siadając na kolanach.
– Analnie i bez litości – oświadczył pewnym tonem. Pieścił ją dłońmi coraz odważniej, coraz bardziej stanowczo. – Jestem tak napęczniały od emocji, że chyba oszaleję. Albo cię przelecę w przeciągu najbliższych pięciu minut, albo pojadę do domu i skopię dupę temu podstępnemu bydlakowi.
Pochyliła się. Jedwabiste włosy musnęły jego twarz, złociste oczy śmiały się, odzyskując nagle blask, którego jeszcze w nich nie widział.
– Tobie także należy się kara. Żadnego seksu aż do ślubu.
– Ślubu? A kto tu mówi o hajtaniu się?
– Ja – pogładziła jego policzek z czułością. Jak to możliwe, by w przeciągu kilku minut wszystko się zmieniło? Wystarczyło mieć go tuż obok, przytulić się, pocałować. – Wiesz obrzydliwcze ile się przez ciebie wycierpiałam? Nie mogłeś wpaść w szał, przylecieć tocząc pianę i powiedzieć, co myślisz o takim postawieniu sprawy? Naprawdę sądziłeś, że mogłam napisać coś takiego?
– A ty nie?
– Właśnie – westchnęła. – Też zrobiłam głupstwo.
– Dobrze, ożenię się z tobą – oświadczył wspaniałomyślnie. Lecz w niebieskich oczach widziała rozbawienie i przekorę. – Zamienię swoje urozmaicone menu, na dania z oskubanego kurczaka.
– Nie mów tak do mnie! Łaskawca się znalazł!
Uniósł się lekko, ujął jej twarz w obie dłonie. Tak delikatnie i czule, że nikt kto go znał, nie uwierzyłby, że to ten sam Mateusz. Zatopił spojrzenie w złocistych oczach, a później namiętnie ją pocałował.
– Wikuś! Błagam! Chyba że mam pójść do łazienki i zrobić to sam? – wyszeptał.
– Myślisz tylko o seksie?
– W tej chwili tylko o tym.
– A uczucia?
– Sądzisz, że cię nie kocham? Że cały ten cy… No! To, co zrobiłem, to tylko po to, aby przelecieć cię po raz kolejny?
Posłała mu kpiące spojrzenie.
– Jest jeszcze kwestia sposobu, w jaki zarabiasz. Może pora wrócić do zawodu wyuczonego? Właśnie. Jaki on jest?
– Nie uwierzysz – wymruczał, wsuwając dłonie pod materiał koszulki. – Cukiernik.
– Cukiernik?! – Wiki zaniosła się śmiechem, bo właśnie wyobraziła sobie Mateusza przepasanego ogromnym, białym fartuchem, upapranego mąką, z zapałem wałkującego ciasto na pierniki. Ale mężczyzna naprawdę był u kresu wytrzymałości. Miał ją w końcu tak blisko,  cudowną i roześmianą, taką, o jakiej marzył przez te wszystkie dni. Zerknął na dywan i błyskawicznie się zdecydował. Kilka sekund potem, leżeli na podłodze.
– Wiesz, że ciężar męskiego ciała może podniecać? – spytała, leniwie przeczesując jego włosy. Mateusz wściekle szarpnął jej spodnie, następnie swoje i wszedł w nią tak gwałtownie, że miała wrażenie, iż przebije ją na wylot. Wykonał zaledwie kilka ruchów, by skończyć z głośnym okrzykiem. Wiki patrzyła w jego zaczerwienioną twarz, wsłuchiwała się w świszczący oddech z niedowierzaniem. Naprawdę musiał być nieziemsko podniecony.
– Kochanie, przepraszam – wtulił twarz w aksamitne włosy. Jasna cholera! To się popisał, nie ma co. – Nie umiałem się powstrzymać. Daję słowo, że to naprawię.
Kochanie? Za to jedno słowo mogła mu wybaczyć bardzo wiele. Nagle wtuliła się niego, z tęsknotą, lekko drżąc, ustami szukając jego warg. Żałowała, że tak długo trwało to nieporozumienie. Obiecała sobie w duchu, że pozwoli Mateuszowi, aby porządnie przyłożył bratu. Na razie jednak…
– Naprawisz? To na co czekasz? – usłyszała swój własny radosny głos. Tak, każdy robi głupstwa. Na szczęście niektóre wychodzą nam na dobre.

koniec
 

19 komentarzy:

  1. Jesteś wielka Babeczko ! tego mi było trzeba w ten ponury dzień :) jesteś odpowiedzialna za poprawę mojego paskudnego samopoczucia. Uwielbiam Twojego bloga i każde opowiadanie które się tutaj znajduje. Dziękuję ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Babeczko jesteś boska!!!!! Dwa teksty jednego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM Cię Babeczko !!! Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakończenie na pięć babeczek.... ;)
    Styna

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie łapałam lekkiego doła, ale po zjedzeniu kawałka czekolady i przeczytaniu dwóch opowiadań od razu mi lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Babeczko kolejne cudne opowiadanie. Nie wiem jak wyglądasz ale wiem jedno masz bardzo sexi umysł.
    Nie mogę się doczekać kolejnych opowiadań.
    Pozdrawiam serdecznie
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  7. naprawdę wszystko git, no ale CUKIERNIK?!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puściłam oczko ;-) Wyobrażacie sobie? Prawie dwa metry wzrostu, ledwo się mieści w drzwiach na szerokość i baba drożdżowa oblewana czekoladą? Ha, ha!

      Usuń
  8. za szybko, moglas ich jeszcze pomeczyc

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne! I jak wprawia w dobry nastrój ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ❤ chyba wystarczająca wypowiedź...

    OdpowiedzUsuń
  11. mogłaś napisać jak rozprawil się z arturem i co było potem ale i tak jest cudnie!!!! :))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam wrażenie, że za szybko i za słodko się to skończyło...

    OdpowiedzUsuń
  13. Z całą pewnością to opowiadanie wskoczyło w TOP 5 moich ulubionych opowiadań Twojego autorstwa :)) A zdanie: "Zamienię swoje urozmaicone menu, na dania z oskubanego kurczaka." - genialne!!!! :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Tylko jedno mi przychodzi do głowy .. GENIALNE :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pomysł z cukiernikim był genialny :) a opowiadanie pochłonęło mnie do reszty ! Napisz w komentarzu jeszcze co sie stało z Arturem ! ? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Brat sprał go na kwaśne jabłko, ale to i tak niczego go nie nauczyło :-)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Twoje najlepsze opowiadanie :D Super :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Błagam napisz coś podobnego... byłam tak podniecona, że aż bolało! A cholerny mąż już spał :D
    Mateusz taki arogancki, ta przemoc.. cholera ... Błagam :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.