sobota, 26 lipca 2014

Głupia miłość (XI)

Część przedostatnia. Krótka. Urwana w odpowiednim momencie, by podgrzać atmosferę ;-) Część ostatnia jutro, kto chce niech poczeka.

Link do części X - klik

          Głupia miłość XI
I w ten oto sposób, zostałam całkiem sama.
Tomek wyprowadził się, suchym tonem zapewniając, że przez najbliższe trzy miesiące mnie nie wyrzuci i mogę ze spokojem szukać nowego lokum. Na inne tematy nie chciał rozmawiać, zmienił adres mailowy i numer telefonu.
Tak cholernie bolała świadomość krzywdy, jaką mu wyrządziłam. Chyba nawet bardziej niż sama krzywda.
Konrad znów zaczął się ukazywać na okładkach różnorakich pism, z coraz to nowymi zdobyczami. Tylko nie był na nich już tak roześmiany. Raczej ponuro spoglądał w obiektyw aparatu, z goryczą wykrzywiając usta. Ja także, ilekroć taka gazeta trafiała w moje ręce.
Zmieniłam pracę. Na taką całkiem zwyczajną, biurową, gdzie głównym moim problemem było segregowanie różnych papierków i wtykanie ich w odpowiednie przegródki. Nie żeby mi to pasowało. Lecz na jakiś czas miałam dosyć wyuczonego zawodu.
Przerzucałam te papierki, często bezmyślnie gapiąc się przy tym w okno.
Brakowało mi Tomka. Uczucie do niego rozkwitało powoli. Śmiało mogę powiedzieć, że przekonał mnie swoim uporem oraz podziwem, z jakim wpatrywał się w moje oczy. Nie było to szaleństwo zmysłów, pożądanie bez granic i kompletne zauroczenie. Decyzję o byciu z nim podjęłam na skutek chłodnej kalkulacji. I nigdy jej nie żałowałam. Był moim partnerem, kochankiem, przyjacielem. Gdyby nie znajomość z Konradem, wyszłabym za niego, doczekalibyśmy się gromady wnucząt i przeszli przez życie ze spokojem.
Zachciało mi się, kurwa mać, wywiadu!...
Apogeum rozgoryczenia i żalu przypadło akurat na pewien ponury, deszczowy dzień. Wracałam z pracy na piechotę, powłócząc nogami, nie zwracając uwagi na to, że mam mokrą głowę, woda cieknie mi po plecach, a w butach chlupocze. Ze wzrokiem utkwionym w ziemię, dumałam nad zmarnowanymi szansami, usiłując nie zwracać uwagi na fizyczny niemal ból duszy. Bezmyślnie wlazłam na pasy i nawet nie podniosłam głowy, gdy jakieś auto z irytacją na mnie zatrąbiło. A co tam, niech mnie przejedzie, skróci moje psychiczne męczarnie…
– Jak leziesz babo?! – usłyszałam pełen złości okrzyk. A zaraz potem:
– Ada?!
Zerknęłam w bok i napotkałam pełne zdumienia spojrzenie Konrada.
Ja to mam pecha, pomyślałam. W całym ogromnym mieście, musiałam nadziać się akurat na przyczynę moich nieszczęść. Na dodatek nie był sam. W samochodzie, na miejscu pasażera siedziała jakaś kobieta. Wcale nie miałam ochoty się jej przyglądać. Nie miałam też chęci na nic innego, więc wzruszyłam ramionami i poczłapałam dalej, w kierunku parku, przez który biegł skrót do mojego domu.
– Zaczekaj! – dopadł mnie tuż za pierwszymi drzewami. – Co się stało? Wyglądasz gorzej niż swego czasu w tej pokracznej charakteryzacji.
Konsekwentnie milczałam, z całych sił omijając go wzrokiem. Głupio byłoby tak po prostu się rozpłakać. Więc zagryzłam wargi i milczałam.
– Ukochany „nie do pieprzenia” cię rzucił? – spytał zajadle Konrad.
Obok żalu pojawił się gniew. Na razie słabiutki, ledwo kiełkujący, ale ten padalec znakomicie potrafił go podsycić.
– Czy może to następna charakteryzacja do równie świetnego artykułu, dla innego znanego szmatławca? W końcu robisz karierę przez wielkie k, prawda?
– Odczep się baranie! – od razu się zdenerwowałam. – Owszem, rzucił mnie. I co z tego? Faceci są jak autobusy, zawsze pojedzie następny.
Odrobinę go przytkało to porównanie.
– Bidulka – zadrwił. – Jak widzę siedzisz teraz na tym przystanku, z nadzieją wyglądając kolejnego?
– Bredzisz! – syknęłam. – A tak w ogóle to wynocha! Nie psuj mojego cudownie melancholijnego i pełnego przygnębienia nastroju.
– Bo co?
– Czego ty ode mnie chcesz?
– Pognębić cię.
– To grubo się spóźniłeś – odparłam i ruszyłam w kierunku domu. Niestety, padalec jeden podążał za mną krok w krok.
– Czytałaś? Żenię się!
– Na świecie roi się od desperatek.
– Ma takie wymiary i taką twarz, że desperatką bym ją nie nazwał.
– Od desperatów również.
– Ja mam stan konta. I świetnie pieprzę.
– A! – Przystanęłam i spojrzałam na niego z triumfem. – Tu cię boli! I masz rację. Jakby co, wystawię referencje.
Wymamrotał coś pod nosem, ale na zadowolonego nie wyglądał. Wręcz przeciwnie. Z obawą zerknęłam na staw pełen kaczek, znajdujący się w całkiem niewielkiej odległości. Chyba mnie nie utopi, jak się wścieknie?
– Owszem, miałbym ochotę – odezwał się z wyraźnie wyczuwalnym rozbawieniem. Sądziłam, że teraz powie coś w rodzaju „ale tak bardzo mi na tobie zależy”. Wbiłam w niego wzrok pełen nadziei i…
– Ale poszedłbym za to siedzieć, a ja w najbliższych planach mam romantyczną kolację jutrzejszego wieczoru w La Rivre, ślub z piękną kobietą i długą podróż poślubną.
Odwróciłam się na pięcie bez słowa odeszłam.
Nie, nie gonił mnie. Więc kiedy dotarłam do domu, byłam bardziej wściekła niż rozżalona.
Romantyczną kolację? Już ja ci dam gnojku jeden romantyczną! Po czym chwyciłam telefon i zadzwoniłam zarezerwować miejsce w knajpie, gdzie deser kosztował więcej niż zarabiałam obecnie przez cały tydzień.
A potem popijając żubrówkę z sokiem jabłkowym, zaczęłam knuć podstępny plan.
Tak. Głupota w moim wypadku bywała nieuleczalna.
***
Oczywiście nie mogłam tak po prostu spytać, który stolik zarezerwowany jest przez tego padalca, ale od czego człowiek stworzył pieniądze?
Wkrótce, dyskretnie obejrzałam sobie to miejsce. Los wynagrodził mnie za moja hojność, bo okazało się, że na dodatek tuż obok znajduje się cała masa zielonej, bujnej roślinności. Idealne miejsce na kryjówkę.
Dodam że knajpka była mała, jeden kelner kursował pomiędzy nielicznie zajętymi stolikami, a większość para stanowili zakochani, wpatrujący się w siebie maślanym wzorkiem. Zgrzytnęłam zębami i kangurzym skokiem skryłam się za dużą palmą. Przezornie ubrana w szarości i brązy, teraz stałam się całkowicie niewidoczna. Ulokowałam się w pobliżu stolika, który zamówił Konrad, w duchu błagając, by los nie spłatał mi jakiegoś głupiego figla.
Siedziałam i czekałam tak przeszło godzinę. Moja irytacja rosła, pojawił niemiły nacisk na pęcherz, na dodatek bujne kwiecie łaskotało mnie w twarz. No i zaczęłam rozmyślać nad tym, co dalej.
Konrad wejdzie z cud urody babą uwieszoną u boku, zatoczy triumfalnym spojrzeniem, podsunie stołek pod jej idealne dupsko i zaczną przeglądać menu. No dobrze, ale niby co ja mam zrobić? Rzucić się na nich w napadzie szału? Roztrzaskać mu jakąś zastawę na głowie? Zakłopotałam się, bo akurat tego nie zdążyłam zaplanować. Co by tu…
Ocknęłam się z tych rozmyślań, bo przy wejściu zauważyłam małe zamieszanie. Zerknęłam na zegarek i zatkałam nos, z całych sił powstrzymując kichnięcie. Następnie głęboko odetchnęłam.
Czas na konfrontację.
Konrad jak zwykle wyglądał szałowo. Ubrany niedbale i elegancko zarazem, władczo obejmował ramieniem…
No właśnie. O mało co, oczy nie wylazły mi z orbit, a zdumienie było tak potężne, że nieinteligentnie otwarłam usta i tak zamarłam.
To była ta jego partnerka?!
O jasny gwint!

link do części XII - klik

33 komentarze:

  1. No dobra. Idę do apteki po meliske albo inne procenty , bo do jutra to nie wytrzymam. Pozdrawiam.marek

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! Szkoda tylko że ta część taka krótka. Pozdrawiam Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu nie dodajesz wszystkich komentarzy??!! co obraźliwego jest w stwierdzeniu iż "to jest jedyne opowiadanie w których nie chciałam aby główna bohaterka była z głównym bohaterem" dwukrotnie dodałam ten komentarz a ty go nie opublikowałaś..to chamskie zważywszy na to że zawsze wychwalałam twoje opowiadania a to że akurat tu mam inne zdanie niż ty i reszta nie oznacza że można je dyskryminować..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, nie zdążyłam opublikować i tylko tyle :-))) Ale już jest i wcale nie mam nic przeciwko stwierdzeniu, że główna bohaterka nie powinna być z głównym bohaterem :-)

      Usuń
    2. Dziękuje :)

      Usuń
  4. Poczekam, poczekam :D
    Zakończyłaś w idealnym miejscu!!
    Tak się zastanawiam czy z Konradem jest jego własna matka czy Tomek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha z przyzwyczajenia chciałam polubić ten komentarz ;) sama też cały czas się zastanawiam, Magda ;)

      Usuń
    2. Tez stawiam na matkę. ;)

      Usuń
  5. kończyć w takim momencie to zbrodnia!!!
    czekam na kolejne części;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez ciebie będę przez najbliższe dni cierpieć katusze. Eh.. Pozostaje mi tylko spytać kiedy następna część i mieć nadzieję, że nie każesz dlugo mi na nią czekać. Pozdrawiam. K :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach!! To bedzie niczym wisienka na torcie w moje jutrzejsze 25.urodziny!! milego popoludnia Wszystkim!!
    Delka

    OdpowiedzUsuń
  8. I po co ja to czytałam? Trzeba było poczekać do jutra i przeczytać całość. A tak, teraz będę się niecierpliwić. Dobrze, że tylko do jutra :)
    Babeczka Mistrzyni podkręcania atmosfery :)
    Uwielbiam Cie Babo :*
    Pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak mogłaś urwać w takim momencie? Jesteś potworem Babeczko

    OdpowiedzUsuń
  10. Babeczko jak tego szybko nie zakończysz to ja Cię uduszę, nie będę się patyczkować i Cię zwyczajnie uduszę, ale najpierw z Ciebie wyduszę zakończenie. Masz moje słowo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje nadzieje na happy end coraz bardziej nikną. Proszę, zlituj się nad bohaterką, bo jakoś tak po przeczytaniu tej części mi się smutno zrobiło

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja Ci dam "podgrzanie atmosfery"!! Nie masz serca i tyle! Pójdę się przez Ciebie pociąć...

    OdpowiedzUsuń
  13. nieee! kito jest ta partnerką?! Jak ja wytrzymam do jutra... Jejku, świetne ja zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawa kto jest tą wybranką Konrada? Moze ta byla szefowa Ady? No kurcze!

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurcze ja mam jeszcze nadzieję ,że Ada będzie z Tomkiem

    OdpowiedzUsuń
  16. Babeczko, teraz daj, prosimy :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Obstawiam Tomka! Nieprzewidywalna Babeczka może jednak namieszać :D Aga

    OdpowiedzUsuń
  18. Dodaj kolejna część :(

    OdpowiedzUsuń
  19. hej czy długo jeszcze musimy czekać na ostatnią część?

    OdpowiedzUsuń
  20. Skoro tak zgadujecie kim będzie partnerka Konrada, to ja też się w to pobawię :D Moim zdaniem będzie to dziewczyna wyglądająca jak Ada w charakteryzacji na pustą blondynkę :D zobaczymy co się okaże. Świetna zabawa, moje werble i ja czekamy na werdykt :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Więcej, więcej! :) / N.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy pojawi się znów nasz napalony wilkołak? <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetne ! Świetne ! Świetne ! Uwielbiam Cię Babeczko ! :)

    PS. Jest sens dzisiaj czekać na zakończenie ? :>

    OdpowiedzUsuń
  24. czekam, czekam i doczekać się nie mogę będzie coś dzisiaj jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  25. Babeczka wprowadza nowa definicje JUTRA ;D

    OdpowiedzUsuń
  26. Szkoda że w niedziele nie dodałaś części ale cóż rozumiem. W tak ładną pogode pewnie byłaś gdzieś nad jeziorkiem albo spędziłaś troche czasu z rodziną. Mam za to nadzieję że już dzisiaj dodasz, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Urwać w takim momencie tekst to grzech ;) Teraz będę się zastanawiać kim będzie ta osoba z którą wszedł do tej restauracji. Wymyśliłam trzy opcje:
    1. Jakaś nowa obrzydliwie brzydka dziewczyna.
    2. Jego była, nie pamiętam jak ona miała na imię.
    3. Ostatnią opcją jest Tomek, nie wiedzieć czemu on mi do głowy przyszedł.
    Wszystkie trzy opcje są dość abstrakcyjne, ale zobaczę co wymyśliłaś :)
    Weroniś :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Kocham Twoje opowiadania, ale irytuję mnie to, że nie dotrzymujesz słowa. Tak to Cię uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.