Część przedostatnia. Krótka. Urwana w odpowiednim momencie, by podgrzać atmosferę ;-) Część ostatnia jutro, kto chce niech poczeka.
Link do części X - klik
Głupia miłość XI
I w ten oto sposób,
zostałam całkiem sama.
Tomek wyprowadził się,
suchym tonem zapewniając, że przez najbliższe trzy miesiące mnie nie wyrzuci i
mogę ze spokojem szukać nowego lokum. Na inne tematy nie chciał rozmawiać,
zmienił adres mailowy i numer telefonu.
Tak cholernie bolała
świadomość krzywdy, jaką mu wyrządziłam. Chyba nawet bardziej niż sama krzywda.
Konrad znów zaczął się
ukazywać na okładkach różnorakich pism, z coraz to nowymi zdobyczami. Tylko nie
był na nich już tak roześmiany. Raczej ponuro spoglądał w obiektyw aparatu, z
goryczą wykrzywiając usta. Ja także, ilekroć taka gazeta trafiała w moje ręce.
Zmieniłam pracę. Na
taką całkiem zwyczajną, biurową, gdzie głównym moim problemem było segregowanie
różnych papierków i wtykanie ich w odpowiednie przegródki. Nie żeby mi to
pasowało. Lecz na jakiś czas miałam dosyć wyuczonego zawodu.
Brakowało mi Tomka.
Uczucie do niego rozkwitało powoli. Śmiało mogę powiedzieć, że przekonał mnie
swoim uporem oraz podziwem, z jakim wpatrywał się w moje oczy. Nie było to
szaleństwo zmysłów, pożądanie bez granic i kompletne zauroczenie. Decyzję o
byciu z nim podjęłam na skutek chłodnej kalkulacji. I nigdy jej nie żałowałam.
Był moim partnerem, kochankiem, przyjacielem. Gdyby nie znajomość z Konradem,
wyszłabym za niego, doczekalibyśmy się gromady wnucząt i przeszli przez życie
ze spokojem.
Zachciało mi się, kurwa
mać, wywiadu!...
Apogeum rozgoryczenia i
żalu przypadło akurat na pewien ponury, deszczowy dzień. Wracałam z pracy na
piechotę, powłócząc nogami, nie zwracając uwagi na to, że mam mokrą głowę, woda
cieknie mi po plecach, a w butach chlupocze. Ze wzrokiem utkwionym w ziemię,
dumałam nad zmarnowanymi szansami, usiłując nie zwracać uwagi na fizyczny
niemal ból duszy. Bezmyślnie wlazłam na pasy i nawet nie podniosłam głowy, gdy
jakieś auto z irytacją na mnie zatrąbiło. A co tam, niech mnie przejedzie,
skróci moje psychiczne męczarnie…
– Jak leziesz
babo?! – usłyszałam pełen złości okrzyk. A zaraz potem:
– Ada?!
Zerknęłam w bok i
napotkałam pełne zdumienia spojrzenie Konrada.
Ja to mam pecha,
pomyślałam. W całym ogromnym mieście, musiałam nadziać się akurat na przyczynę
moich nieszczęść. Na dodatek nie był sam. W samochodzie, na miejscu pasażera
siedziała jakaś kobieta. Wcale nie miałam ochoty się jej przyglądać. Nie miałam
też chęci na nic innego, więc wzruszyłam ramionami i poczłapałam dalej, w
kierunku parku, przez który biegł skrót do mojego domu.
– Zaczekaj! –
dopadł mnie tuż za pierwszymi drzewami. – Co się stało? Wyglądasz gorzej niż
swego czasu w tej pokracznej charakteryzacji.
Konsekwentnie
milczałam, z całych sił omijając go wzrokiem. Głupio byłoby tak po prostu się
rozpłakać. Więc zagryzłam wargi i milczałam.
– Ukochany „nie do
pieprzenia” cię rzucił? – spytał zajadle Konrad.
Obok żalu pojawił się
gniew. Na razie słabiutki, ledwo kiełkujący, ale ten padalec znakomicie
potrafił go podsycić.
– Czy może to następna
charakteryzacja do równie świetnego artykułu, dla innego znanego szmatławca? W
końcu robisz karierę przez wielkie k, prawda?
– Odczep się
baranie! – od razu się zdenerwowałam. – Owszem, rzucił mnie. I co z tego?
Faceci są jak autobusy, zawsze pojedzie następny.
Odrobinę go przytkało
to porównanie.
– Bidulka –
zadrwił. – Jak widzę siedzisz teraz na tym przystanku, z nadzieją wyglądając
kolejnego?
– Bredzisz! –
syknęłam. – A tak w ogóle to wynocha! Nie psuj mojego cudownie melancholijnego
i pełnego przygnębienia nastroju.
– Bo co?
– Czego ty ode
mnie chcesz?
– Pognębić cię.
– To grubo się
spóźniłeś – odparłam i ruszyłam w kierunku domu. Niestety, padalec jeden
podążał za mną krok w krok.
– Czytałaś? Żenię
się!
– Na świecie roi
się od desperatek.
– Ma takie wymiary
i taką twarz, że desperatką bym ją nie nazwał.
– Od desperatów
również.
– Ja mam stan
konta. I świetnie pieprzę.
– A! –
Przystanęłam i spojrzałam na niego z triumfem. – Tu cię boli! I masz rację.
Jakby co, wystawię referencje.
Wymamrotał coś pod
nosem, ale na zadowolonego nie wyglądał. Wręcz przeciwnie. Z obawą zerknęłam na
staw pełen kaczek, znajdujący się w całkiem niewielkiej odległości. Chyba mnie
nie utopi, jak się wścieknie?
– Owszem, miałbym
ochotę – odezwał się z wyraźnie wyczuwalnym rozbawieniem. Sądziłam, że teraz
powie coś w rodzaju „ale tak bardzo mi na tobie zależy”. Wbiłam w niego wzrok
pełen nadziei i…
– Ale poszedłbym
za to siedzieć, a ja w najbliższych planach mam romantyczną kolację jutrzejszego
wieczoru w La Rivre, ślub z piękną kobietą i długą podróż poślubną.
Odwróciłam się na
pięcie bez słowa odeszłam.
Nie, nie gonił mnie.
Więc kiedy dotarłam do domu, byłam bardziej wściekła niż rozżalona.
Romantyczną kolację?
Już ja ci dam gnojku jeden romantyczną! Po czym chwyciłam telefon i zadzwoniłam
zarezerwować miejsce w knajpie, gdzie deser kosztował więcej niż zarabiałam
obecnie przez cały tydzień.
A potem popijając
żubrówkę z sokiem jabłkowym, zaczęłam knuć podstępny plan.
Tak. Głupota w moim
wypadku bywała nieuleczalna.
***
Oczywiście nie mogłam
tak po prostu spytać, który stolik zarezerwowany jest przez tego padalca, ale
od czego człowiek stworzył pieniądze?
Wkrótce, dyskretnie
obejrzałam sobie to miejsce. Los wynagrodził mnie za moja hojność, bo okazało
się, że na dodatek tuż obok znajduje się cała masa zielonej, bujnej
roślinności. Idealne miejsce na kryjówkę.
Dodam że knajpka była
mała, jeden kelner kursował pomiędzy nielicznie zajętymi stolikami, a większość
para stanowili zakochani, wpatrujący się w siebie maślanym wzorkiem.
Zgrzytnęłam zębami i kangurzym skokiem skryłam się za dużą palmą. Przezornie
ubrana w szarości i brązy, teraz stałam się całkowicie niewidoczna. Ulokowałam
się w pobliżu stolika, który zamówił Konrad, w duchu błagając, by los nie
spłatał mi jakiegoś głupiego figla.
Siedziałam i czekałam
tak przeszło godzinę. Moja irytacja rosła, pojawił niemiły nacisk na pęcherz,
na dodatek bujne kwiecie łaskotało mnie w twarz. No i zaczęłam rozmyślać nad
tym, co dalej.
Konrad wejdzie z cud
urody babą uwieszoną u boku, zatoczy triumfalnym spojrzeniem, podsunie stołek
pod jej idealne dupsko i zaczną przeglądać menu. No dobrze, ale niby co ja mam
zrobić? Rzucić się na nich w napadzie szału? Roztrzaskać mu jakąś zastawę na
głowie? Zakłopotałam się, bo akurat tego nie zdążyłam zaplanować. Co by tu…
Ocknęłam się z tych
rozmyślań, bo przy wejściu zauważyłam małe zamieszanie. Zerknęłam na zegarek i
zatkałam nos, z całych sił powstrzymując kichnięcie. Następnie głęboko
odetchnęłam.
Czas na konfrontację.
Konrad jak zwykle
wyglądał szałowo. Ubrany niedbale i elegancko zarazem, władczo obejmował
ramieniem…
No właśnie. O mało co, oczy
nie wylazły mi z orbit, a zdumienie było tak potężne, że nieinteligentnie
otwarłam usta i tak zamarłam.
To była ta jego
partnerka?!
No dobra. Idę do apteki po meliske albo inne procenty , bo do jutra to nie wytrzymam. Pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! Szkoda tylko że ta część taka krótka. Pozdrawiam Kinga :)
OdpowiedzUsuńczemu nie dodajesz wszystkich komentarzy??!! co obraźliwego jest w stwierdzeniu iż "to jest jedyne opowiadanie w których nie chciałam aby główna bohaterka była z głównym bohaterem" dwukrotnie dodałam ten komentarz a ty go nie opublikowałaś..to chamskie zważywszy na to że zawsze wychwalałam twoje opowiadania a to że akurat tu mam inne zdanie niż ty i reszta nie oznacza że można je dyskryminować..
OdpowiedzUsuńSorry, nie zdążyłam opublikować i tylko tyle :-))) Ale już jest i wcale nie mam nic przeciwko stwierdzeniu, że główna bohaterka nie powinna być z głównym bohaterem :-)
UsuńDziękuje :)
UsuńPoczekam, poczekam :D
OdpowiedzUsuńZakończyłaś w idealnym miejscu!!
Tak się zastanawiam czy z Konradem jest jego własna matka czy Tomek.
Haha z przyzwyczajenia chciałam polubić ten komentarz ;) sama też cały czas się zastanawiam, Magda ;)
UsuńTez stawiam na matkę. ;)
Usuńkończyć w takim momencie to zbrodnia!!!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne części;)
Przez ciebie będę przez najbliższe dni cierpieć katusze. Eh.. Pozostaje mi tylko spytać kiedy następna część i mieć nadzieję, że nie każesz dlugo mi na nią czekać. Pozdrawiam. K :)
OdpowiedzUsuńAch!! To bedzie niczym wisienka na torcie w moje jutrzejsze 25.urodziny!! milego popoludnia Wszystkim!!
OdpowiedzUsuńDelka
I po co ja to czytałam? Trzeba było poczekać do jutra i przeczytać całość. A tak, teraz będę się niecierpliwić. Dobrze, że tylko do jutra :)
OdpowiedzUsuńBabeczka Mistrzyni podkręcania atmosfery :)
Uwielbiam Cie Babo :*
Pozdrawiam D.
Jak mogłaś urwać w takim momencie? Jesteś potworem Babeczko
OdpowiedzUsuńBabeczko jak tego szybko nie zakończysz to ja Cię uduszę, nie będę się patyczkować i Cię zwyczajnie uduszę, ale najpierw z Ciebie wyduszę zakończenie. Masz moje słowo.
OdpowiedzUsuńMoje nadzieje na happy end coraz bardziej nikną. Proszę, zlituj się nad bohaterką, bo jakoś tak po przeczytaniu tej części mi się smutno zrobiło
OdpowiedzUsuńJa Ci dam "podgrzanie atmosfery"!! Nie masz serca i tyle! Pójdę się przez Ciebie pociąć...
OdpowiedzUsuńnieee! kito jest ta partnerką?! Jak ja wytrzymam do jutra... Jejku, świetne ja zawsze!
OdpowiedzUsuńCiekawa kto jest tą wybranką Konrada? Moze ta byla szefowa Ady? No kurcze!
OdpowiedzUsuńO tym samym pomyślałam :DD
UsuńKurcze ja mam jeszcze nadzieję ,że Ada będzie z Tomkiem
OdpowiedzUsuńBabeczko, teraz daj, prosimy :-)
OdpowiedzUsuńObstawiam Tomka! Nieprzewidywalna Babeczka może jednak namieszać :D Aga
OdpowiedzUsuńDodaj kolejna część :(
OdpowiedzUsuńhej czy długo jeszcze musimy czekać na ostatnią część?
OdpowiedzUsuńSkoro tak zgadujecie kim będzie partnerka Konrada, to ja też się w to pobawię :D Moim zdaniem będzie to dziewczyna wyglądająca jak Ada w charakteryzacji na pustą blondynkę :D zobaczymy co się okaże. Świetna zabawa, moje werble i ja czekamy na werdykt :D
OdpowiedzUsuńWięcej, więcej! :) / N.
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się znów nasz napalony wilkołak? <3
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Świetne ! Świetne ! Uwielbiam Cię Babeczko ! :)
OdpowiedzUsuńPS. Jest sens dzisiaj czekać na zakończenie ? :>
czekam, czekam i doczekać się nie mogę będzie coś dzisiaj jeszcze?
OdpowiedzUsuńBabeczka wprowadza nowa definicje JUTRA ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda że w niedziele nie dodałaś części ale cóż rozumiem. W tak ładną pogode pewnie byłaś gdzieś nad jeziorkiem albo spędziłaś troche czasu z rodziną. Mam za to nadzieję że już dzisiaj dodasz, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUrwać w takim momencie tekst to grzech ;) Teraz będę się zastanawiać kim będzie ta osoba z którą wszedł do tej restauracji. Wymyśliłam trzy opcje:
OdpowiedzUsuń1. Jakaś nowa obrzydliwie brzydka dziewczyna.
2. Jego była, nie pamiętam jak ona miała na imię.
3. Ostatnią opcją jest Tomek, nie wiedzieć czemu on mi do głowy przyszedł.
Wszystkie trzy opcje są dość abstrakcyjne, ale zobaczę co wymyśliłaś :)
Weroniś :)
Kocham Twoje opowiadania, ale irytuję mnie to, że nie dotrzymujesz słowa. Tak to Cię uwielbiam.
OdpowiedzUsuń