wtorek, 22 lipca 2014

Głupia miłość (X)

Trzeba przyznać, że nie chciało przyłożyć mi się do korekty...

Link do części IX - klik

         Głupia miłość X
Wpadłam do dobrze znanego biura i mnie przystopowało. Stałam tak, dysząc żądzą zemsty, pochylona do przodu niczym atakujący byczek, tylko brakowało, żebym mi para z pyska buchała.
Za to Konrad siedział za biurkiem, nad rozłożonymi papierami, popijając kawę i patrząc na mnie z wyraźnym rozbawieniem.
– Co tak późno kochanie? Sądziłem, że zjawisz się wcześniej?
Wygulgotałam coś obraźliwego i rzuciłam w niego tym, co miałam w ręku. Czyli torebką. Zręcznie się uchylił, dając nura pod biurko.
– No co? – zerknął znad krawędzi i powoli wstał. – Mówiłem, że cię kocham.
Podeszłam bliżej. Nie wyglądał na przejętego. Jakby moja wściekłość nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Chwyciłam go za klapy marynarki i energicznie przyciągnęłam.
– Otruję cię cyjankiem padalcu jeden! – wysyczałam. – Albo wypchnę za okno!
– Poczekasz chwilę? – spytał i bezczelnie się roześmiał. – Chciałbym dokończyć kawę.
Nieoczekiwanie nawet dla samej siebie, rozpłakałam się. Stałam tak, wczepiona w jego ubranie, łykając coraz obfitsze łzy.
Bo właśnie uświadomiłam sobie, jak bardzo się stęskniłam przez ten tydzień.
Tego chyba się nie spodziewał. Od razu spoważniał.
– Aduś! No co ty! Czy to naprawdę takie straszne, że się w tobie zakochałem?
– Chcesz mnie przelecieć, a nie…
– Nie – przerwał mi gwałtownie. Kciukiem podniósł podbródek i teraz patrzyłam prosto w jego oczy. – Znaczy się tak. To również. Ale dlaczego nie wierzysz, kiedy mówię, że cię kocham?
Zaskoczył mnie. Tak bardzo, że na moment przestałam szlochać i zagapiłam się w niego baranim wzrokiem.
– Ty mnie?!
– Tak. Od samego początku założyłaś, że kłamię. Nie rozumiem dlaczego?
– Tak? – nagle odzyskałam rezon. – To wrzuć w sieć swoje nazwisko i poczytaj. Zakochujesz się średnio dwa razy na tydzień.
– To w większości były jednorazowe randki – odparł zniecierpliwiony. – Nie wykraczam poza normę.
– Akurat! – prychnęłam. Trzeba jednak przyznać, że czułam się nieoczekiwanie dobrze w jego objęciach. – Jesteś grubo ponad nią. Poza tym chyba wspomniałam, że nie zamierzam zdradzać swojego narzeczonego?
– Nie zamierzasz? – odarł z błyskiem w oku. – Udowodnię ci, że…
Kilka sekund później leżałam na biurku, przyciśnięta ciężkim, męskim ciałem, z podwiniętą sukienką i prawdziwą paniką w sercu. Nie dlatego, że bałam się tego, co planował zrobić. Bardziej tego, że moja złość nagle zniknęła, a zastąpiło ją podniecenie.
Uczciwie musiałam przyznać, że po powrocie do Tomka, nasze współżycie stało się po prostu mdłe. Nagle zaczęła denerwować mnie ta jego delikatność, pocałunki przestały podniecać, a o orgazmie mogłam zapomnieć.
Próbowałam oczywiście wykrzesać z siebie dawny ogień, tłumaczyłam, że to jedynie tymczasowe, po prostu to są tak zwane słabsze dni, ale i tak byłam zaniepokojona.
Dotyk dłoni Konrada dostarczał więcej emocji niż wyuzdany seks z ukochanym mężczyzną.
Jak teraz. Nagle powrócił ogień, buchając wysokim płomieniem, uświadamiając, że to właśnie tego brakowało mi przez ostatnie dni.
Bez namysłu ujęłam twarz Konrada w obie dłonie i wpiłam się zachłannie w jego wargi. Nogi zarzuciłam na biodra, wtulając się całym ciałem, nie zważając na jego zaskoczenie. Tak, bo mimo wszystko był zaskoczony.
Ale podniecony chyba znacznie mocniej niż ja. Nie przerywając pocałunku, zrzucił z siebie marynarkę, podczas gdy ja niecierpliwie rozpinałam guziki jego koszuli. Nie pamiętam, w którym momencie rozpiął spodnie. Za to doskonale pamiętam żar jego ciała, mięśnie prężące się pod moim dotykiem, pożądanie tak wielkie, że całkowicie straciłam nad sobą panowanie.
Zacisnął dłonie na moich biodrach i wbił się z takim impetem, aż krzyknęłam. Zamarł, patrząc z satysfakcją w moje oczy. Wiedziałam dlaczego, ale w tej chwili pragnęłam jedynie więcej i mocniej. Dylematy moralne zostawiłam na później.
Pieścił mnie, całował, a jego biodra unosiły się w tym samym rytmie, co z moich ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Czułam jego gorący oddech na mojej szyi, widziałam pot perlący się na czole, a nade wszystko zatracałam się w rozkoszy, której mi dostarczał. Tak bardzo, że kiedy chciał się wycofać, nie pozwoliłam mu na to. Byłam na skraju orgazmu, wiedziałam, że zbliża się ogromną, wezbraną falą.
I kiedy on dobił z głuchym jękiem po raz ostatni, ja szczytowałam, wgryzając się w jego szyję. Drżałam pod wpływem ekstazy, czując ją w każdym zakamarku ciała, każdym, najmniejszym nawet nerwem. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni, orgazm był tak cudowny, tak potężny.
Konrad podniósł głowę i wpatrywał się we mnie, głośno dysząc.
– Ada… Kochanie – wtulił się gwałtownie w moje nagie piersi. Dziwne, bo nie pamiętam, kiedy rozpiął dekolt sukienki czy wysunął je ze stanika. – Jeśli każda nasza kłótnie będzie się kończyła się w ten sposób, to czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz się kłócić się ze mną do końca życia?
Osłupiałam. Nadal czułam twardą męskość w moim mokrym wnętrzu, ciężar jego ciała, echo przeżytej ekstazy, a ten tu proponuje mi jak gdyby nigdy nic małżeństwo. Leżąc na mnie, ba! we mnie, z opuszczonymi do kostek spodniami, spocony i roześmiany.
Pierwszy raz przyszło mi do głowy, że być może był szczery.
Tylko…
Błyskawicznie go zepchnęłam i usiadłam, poprawiając sukienkę. Patrzyłam przy tym na Konrada wielkimi, wystraszonymi oczami.
– Co się stało? – spytał zaniepokojony, gładząc mnie po policzku.
I wtedy się rozpłakałam.
– Aduś…
Odtrąciłam jego ramię i nie zważając na to, że moje klapki i bielizna leżą gdzieś na podłodze, chwyciłam torebkę i ruszyłam do wyjścia.
– Ada! Zaczekaj! Ja… – obejrzałam się za ramię i zdążyłam jeszcze zobaczyć, jak Konrad potknął się o własne spodnie i runął jak długi na podłogę. Zaklął, ale ja nie czekałam na więcej. Wypadłam z gabinetu i uciekałam tak szybko, jak tylko się dało.
Dopingował mnie wstyd, wyrzuty sumienia, a nade wszystko rozżalenie.
Jak mogłam coś takiego zrobić? Sobie, Tomkowi, a nawet temu głupkowi, z którym przed chwilą się kochałam?
Jak mogłam!
Zniszczyłam wszystko. Poczucie stabilizacji, plany na przyszłość, marzenia, wszystko to runęło niczym zamek z piasku, znikając pod ogromną falą przypływu zwanego pożądaniem.
Złapałam najbliższą taksówkę i kwadrans później wpadłam do mieszkania, szlochając i zamykając drzwi na wszelkie dostępne zamki.
Idiotka. Jakby to miało w czymś pomóc.
Dobrze chociaż…
– Ada? – z łazienki wyszedł Tomek, owinięty jedynie w wilgotny ręcznik. – Kochanie, co się stało?
– Wróciłeś wcześniej? – wyjąkałam słabym głosem. Jego obecność mnie zaskoczyła, bo byłam pewna, że zobaczymy się dopiero wieczorem.
– Tak. Byłem u ciebie w redakcji, ale rozmawiałem jedynie z Alicją. No właśnie…
Nieoczekiwanie się zasępił. Spochmurniał, przeczesał włosy palcami i wbił wzrok w podłogę.
– Na temat mojego wyjazdu w ubiegłym tygodniu także? – spytałam cicho.
– Tak.
No i moje kłamstwo wyszło na jaw w najbardziej nieodpowiednim momencie.
– Gdzie byłaś? Tak naprawdę?
Podszedł bliżej. Patrzył na mnie z taką powagą, że nie potrafiłam dłużej go okłamywać.
– U Konrada.
– U tego Konrada?
– Tak. Miałam udawać jego narzeczoną do soboty, w zamian za te zdjęcia z artykułu.
Pobladł. Usiadł w fotelu i kurczowo zacisnął palce na oparciu.
– Mam się spakować i wyprowadzić?
– Co? – zajęłam miejsce naprzeciwko, czując jak ponownie zbiera mi się na płacz.
– Ostatnie dni były dla mnie straszne. Miałem wrażenie jakbyś bez przerwy z kimś mnie porównywała. Oceniała każdy ruch czy słowo. Jednak bałem się raczej, że poznałaś kogoś na tym wyjeździe.
– Oceniała? – powtórzyłam słabym głosem.
– Gdy się kochaliśmy, byłaś rozkojarzona, gdy kończyłem, czułem, że nie jesteś zaspokojona. Nie tak jak zawsze.
– Wbrew temu co teraz myślisz, ciążyło mi to kłamstwo. Daję słowo honoru, że do niczego między nami nie doszło! – mimo wszystko lekko zająknęłam się przy ostatnich sylabach. Akurat w tej kwestii mówiłam prawdę. Bo nie doszło. Do dziś.
Wiedziałam, że go nie przekonam. Wiedziałam, że jest rozżalony, rozgoryczony i chyba zły.
– Ada, na litość boską! Facet publicznie ogłasza, że cię kocha! Robi to zupełnie bezpodstawnie?
– Nie moja wina, że mu odbija! – rozzłościłam się nagle. Ale moje czarne niczym bezgwiezdna noc sumienie, nie pozwoliło na nic więcej.
Może doszlibyśmy do porozumienia. Przegadali kilka wieczorów, pijąc wino i na nowo budując zaufanie w naszym związku. Może on wybaczyłby mi to, co zrobiłam. Więcej, może ja sama bym to sobie wybaczyła. Najtrudniej byłoby zapomnieć. Nie, nie o tym szybkim seksie na blacie prezesowego biurka. O samym Konradzie. O jego roześmianych oczach, czułości w głosie, silnych dłoniach, których sam dotyk wzbudzał we mnie tyle różnorakich uczuć.
Może.
Lecz w tym momencie ktoś energicznie załomotał do drzwi.
– Nie otwieraj!
– Powinienem – odparł Tomek ze spokojem. – Wciągnę tylko spodnie, a później policzę się z tym zarozumiałym typkiem, który próbuje odbić mi narzeczoną.
Najchętniej bym uciekła. Zaszyła się gdzieś w mysiej norce, zatkała uszy, zamknęła oczy. Totalnie odcięła się od całego świata. I pomyśleć, że ten dzień zaczął się tak banalnie, tak zwyczajnie. Poranny seks, kawa, kupiona po drodze bagietka z masłem czosnkowym…
Dobrze. Wiele jestem w stanie zrozumieć, ale dlaczego rzuciłam się na Konrada z takim utęsknieniem, z takim głodem?
Tak, tym razem to ja się na niego rzuciłam.
Drgnęłam, bo Tomek właśnie otworzył drzwi. Miałam jedynie nadzieję, że nie pobiją się w progu. Ależ nie, skąd, obydwaj panowie wykazali się nadzwyczaj wysoką kulturą osobistą. Uprzejmie się przywitali, zmierzyli wrogimi spojrzeniami, ukradkiem zerknęli na mnie, skamieniałą w rogu pokoju, po czym przystąpili do konwersacji.
W zasadzie to Konrad zaczął.
– Przyszedłem po Adę.
Tomek uniósł brwi w geście zdziwienia.
– Po Adę? Od kiedy jest twoją własnością?
– Powiedzmy, że wiele nas łączy.
Pobladłam, bo byłam pewna, że ten wampir sobie nie odpuści. Na bank, z nieukrywaną satysfakcją opisze nasze krótkie i intensywne zbliżenie.
A ja go za to zabiję!
– Obawiam się, że nie tak wiele. Ale to ona sama powinna zdecydować.
– Zdecydowała. Właśnie się koch…
– Zamknij się padalcu! – wrzasnęłam pełną piersią. – Nie kochamy się, nie kocham cię! Niech to w końcu dotrze do twojego pustego łba!
– Nie? – Konrad zdziwił się obłudnie. – A to w biurze, to co niby było?
Ja poczerwieniałam, Tomek pobladł.
Miałam dosyć. Obu. Miałam dosyć dylematów moralnych, szarpiących mną wątpliwości, dobijających wyrzutów sumienia. Sama się w tym wszystkim pogubiłam. A najgorsze było to, że tak bardzo ciągnęło mnie do jednego z nich. Nie! Najgorsze było to, że ciągnęło mnie do niewłaściwego.
– To był szybki numerek. Zwykłe pieprzenie. To, co chciałeś zrobić ze mną od początku. I to, do czego najlepiej się nadajesz.
Tym razem purpurą oblał się zarówno Tomek, jak i Konrad.
– Byłaś dziś z…
– Bzdura! Podobało ci się!
– Tak! Przeleciał mnie na biurku w swoim biurze. Było tak sobie. A teraz pakujcie swoje szowinistyczne, męskie dupy i wynocha! Oboje!
Udało mi się ich rozzłościć. Tomek wszedł do sypialni, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Nawet na mnie nie spojrzał. Za to Konrad był tak wściekły, że miałam wrażenie, iż za chwilę się na mnie rzuci.
Można powiedzieć, że zrujnowałam sobie życie osobiste na amen.
Co mnie do diabła opętało?
– Szybki numerek? – spytał, przybierając groźny wyraz twarzy.
– Do pieprzenia nadajesz się wspaniale – odparłam z ironią. – Zwłaszcza do szybkiego. Staje ci w błyskawicznym tempie. I równie prędko opada.
– Do pieprzenia?! – wrzasnął nieoczekiwanie. –  Wiesz co? Jesteś pokręconą idiotką!
I wypadł z mieszkania, jakby goniły go zastępy diabelskie. Za nim znacznie wolniej, dźwigając wypchaną walizkę, podążył Tomek.
Kiedy wyszli, po prostu podeszłam do drzwi i znów zamknęłam je na wszelkie możliwe zamki. Łańcucha nie pomijając.
I nagle uświadomiłam sobie, że tak w zasadzie to ja powinnam się wyprowadzić, bo lokum należało do Tomka.
Oparłam się plecami o drzwi i zaczęłam śmiać. Ten histeryczny śmiech równie nagle przeszedł w płacz.
Nagle zrozumiałam, co zrobiłam.
Byłam zakochana. Porządnie, rzetelnie zakochana. Znacznie bardziej niż w jakimkolwiek innym z poprzednich partnerów.
Zachowałam się okropnie. Nie dość, że skrzywdziłam Tomka, wręcz rzucając go na głęboką wodę, to na dodatek obraziłam Konrada. Może dlatego, że wszystko działo się zbyt szybko?
Matko! Jak to możliwe, by w przeciągu dwóch godzin zniszczyć wszystko? Wszyściutko!
Rozbeczałam się na nowo. Komórkę wrzuciłam do garnka z wodą, by nikt nie mógł się dodzwonić, po czym wyjęłam z lodówki butelkę wina i dokończyłam dzieła zagłady.
Trzeba przyznać, że udało mi się to bezkonkurencyjnie.

link do części XI - klik

31 komentarzy:

  1. Genialne :) Dzięki, potrzebowałam dzisiaj jak nigdy Twojego tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeja.ależ podkrecilas temperaturę, jakby nie dość upalnie było.super. zwykle się nie czepiam błędów , ale wynocha obydwaj, a nie oboje.czekam na gorrrrące zakończenie.pozdrawiam.marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Prawdę napisałam - nie chciało mi się przyłożyć do korekty i od razu wpadka ;-)

      Usuń
    2. E tam , zaraz wpadka.przy takiej ilości tekstu zdarzyć się może. A w końcu od czego masz nas, Twoich recenzentów i koretorów (czy korekciarzy).pozdrawiam gorąco i życzę natchnienia. 3maj się.marek

      Usuń
  3. Po tym beznadziejnym dniu w końcu coś miłego mnie spotkało. Jak zawsze świetnie i jak zawsze nie mogę się doczekać zakończenia. Błędów nie wiele ja wyłapałam tylko "odarł z błyskiem w oku" a powinno być chyba odparł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie napisane. To jest to na co czekałam, jakbym wróciła do domu...
    Pozdrawiam,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może jeszcze ostatnia część dzisiaj? :/ Już się nie mogę doczekać :) Świetne jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  6. Po ciężkim dniu, gorącej kąpieli i Twoim opowiadaniu można iść spokojnie spać. Level cempleted.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Super babeczko. Czuje malutki niedosyt .... :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne! Nie mogę doczekać się wielkiego finału :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne :)/N.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super w moje urodziny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie kolejna i chyba ostatnia już część?

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedna Ada :( w jednej chwili stracila i narzeczonego i szanse na milosc :( oby udalo sie to jeszcze naprawic. czekam na cd...

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam Głupią miłość :)) cudowna niespodzianka na pochmurny ranek :p

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetną cześć czy mogłabys dodać kolejną część dzisiaj? Bardzo ładnie prosze

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale się fajnie rozwinęło.;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Abolutamente :) zgadzam się z powyższym komentarzem:) No cud miód... czekam na cd z utęksnieniem. Dziękuję Babeczko:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super, na błogie lenistwo jak znalazł:) dzięki Babeczko :)) Kasia

    OdpowiedzUsuń
  19. Super... oj dzieje się dzieje

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ładny wygląd bloga! ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Szkoda mi Tomka nie zasłużył sobie na coś takiego.. Pozdrawiam Em.

    OdpowiedzUsuń
  22. to było jedyne opowiadanie w którym chciałabym aby główna bohaterka nie była z głównym bohaterem ;p powinna zostać z Tomkiem... :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Błagam na kolanach, leżąc i wisząc do góry nogami o więcej! Kolejną część "głupiej miłości" i "ciemniejszej strony księżyca"!

    OdpowiedzUsuń
  24. to było jedyne opowiadanie w którym nie chciałam aby główna bohaterka było z głównym bohaterem :/// powinna być z Tomkiem...

    OdpowiedzUsuń
  25. Boskie, czekam niecierpliwie na kolejną część i mam nadzieję, że będzie happy end, bo ostatnio mam nastrój na skrajnie przesłodzone zakończenia :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Mam małe pytanko, co będzie z lodowymi kwiatami.

    OdpowiedzUsuń
  27. Może coś dzisiaj? ;-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.