Trzeba przyznać, że nie chciało przyłożyć mi się do korekty...
Link do części IX - klik
Głupia miłość X
Wpadłam do dobrze
znanego biura i mnie przystopowało. Stałam tak, dysząc żądzą zemsty, pochylona
do przodu niczym atakujący byczek, tylko brakowało, żebym mi para z pyska
buchała.
Za to Konrad siedział
za biurkiem, nad rozłożonymi papierami, popijając kawę i patrząc na mnie z
wyraźnym rozbawieniem.
– Co tak późno
kochanie? Sądziłem, że zjawisz się wcześniej?
Wygulgotałam coś
obraźliwego i rzuciłam w niego tym, co miałam w ręku. Czyli torebką. Zręcznie
się uchylił, dając nura pod biurko.
– No co? – zerknął
znad krawędzi i powoli wstał. – Mówiłem, że cię kocham.
Podeszłam bliżej. Nie
wyglądał na przejętego. Jakby moja wściekłość nie zrobiła na nim najmniejszego
wrażenia. Chwyciłam go za klapy marynarki i energicznie przyciągnęłam.
– Otruję cię
cyjankiem padalcu jeden! – wysyczałam. – Albo wypchnę za okno!
– Poczekasz
chwilę? – spytał i bezczelnie się roześmiał. – Chciałbym dokończyć kawę.
Nieoczekiwanie nawet
dla samej siebie, rozpłakałam się. Stałam tak, wczepiona w jego ubranie,
łykając coraz obfitsze łzy.
Bo właśnie uświadomiłam
sobie, jak bardzo się stęskniłam przez ten tydzień.
Tego chyba się nie
spodziewał. Od razu spoważniał.
– Aduś! No co ty! Czy
to naprawdę takie straszne, że się w tobie zakochałem?
– Chcesz mnie
przelecieć, a nie…
– Nie – przerwał
mi gwałtownie. Kciukiem podniósł podbródek i teraz patrzyłam prosto w jego
oczy. – Znaczy się tak. To również. Ale dlaczego nie wierzysz, kiedy mówię, że
cię kocham?
Zaskoczył mnie. Tak
bardzo, że na moment przestałam szlochać i zagapiłam się w niego baranim
wzrokiem.
– Ty mnie?!
– Tak. Od samego
początku założyłaś, że kłamię. Nie rozumiem dlaczego?
– Tak? – nagle
odzyskałam rezon. – To wrzuć w sieć swoje nazwisko i poczytaj. Zakochujesz się
średnio dwa razy na tydzień.
– To w większości
były jednorazowe randki – odparł zniecierpliwiony. – Nie wykraczam poza normę.
– Akurat! –
prychnęłam. Trzeba jednak przyznać, że czułam się nieoczekiwanie dobrze w jego
objęciach. – Jesteś grubo ponad nią. Poza tym chyba wspomniałam, że nie
zamierzam zdradzać swojego narzeczonego?
– Nie zamierzasz?
– odarł z błyskiem w oku. – Udowodnię ci, że…
Kilka sekund później
leżałam na biurku, przyciśnięta ciężkim, męskim ciałem, z podwiniętą sukienką i
prawdziwą paniką w sercu. Nie dlatego, że bałam się tego, co planował zrobić.
Bardziej tego, że moja złość nagle zniknęła, a zastąpiło ją podniecenie.
Uczciwie musiałam
przyznać, że po powrocie do Tomka, nasze współżycie stało się po prostu mdłe.
Nagle zaczęła denerwować mnie ta jego delikatność, pocałunki przestały
podniecać, a o orgazmie mogłam zapomnieć.
Próbowałam oczywiście
wykrzesać z siebie dawny ogień, tłumaczyłam, że to jedynie tymczasowe, po
prostu to są tak zwane słabsze dni, ale i tak byłam zaniepokojona.
Dotyk dłoni Konrada
dostarczał więcej emocji niż wyuzdany seks z ukochanym mężczyzną.
Jak teraz. Nagle
powrócił ogień, buchając wysokim płomieniem, uświadamiając, że to właśnie tego
brakowało mi przez ostatnie dni.
Bez namysłu ujęłam twarz
Konrada w obie dłonie i wpiłam się zachłannie w jego wargi. Nogi zarzuciłam na
biodra, wtulając się całym ciałem, nie zważając na jego zaskoczenie. Tak, bo
mimo wszystko był zaskoczony.
Ale podniecony chyba
znacznie mocniej niż ja. Nie przerywając pocałunku, zrzucił z siebie marynarkę,
podczas gdy ja niecierpliwie rozpinałam guziki jego koszuli. Nie pamiętam, w
którym momencie rozpiął spodnie. Za to doskonale pamiętam żar jego ciała,
mięśnie prężące się pod moim dotykiem, pożądanie tak wielkie, że całkowicie
straciłam nad sobą panowanie.
Zacisnął dłonie na
moich biodrach i wbił się z takim impetem, aż krzyknęłam. Zamarł, patrząc z
satysfakcją w moje oczy. Wiedziałam dlaczego, ale w tej chwili pragnęłam
jedynie więcej i mocniej. Dylematy moralne zostawiłam na później.
Pieścił mnie, całował,
a jego biodra unosiły się w tym samym rytmie, co z moich ust wydobywały się
coraz głośniejsze jęki. Czułam jego gorący oddech na mojej szyi, widziałam pot
perlący się na czole, a nade wszystko zatracałam się w rozkoszy, której mi dostarczał.
Tak bardzo, że kiedy chciał się wycofać, nie pozwoliłam mu na to. Byłam na
skraju orgazmu, wiedziałam, że zbliża się ogromną, wezbraną falą.
I kiedy on dobił z
głuchym jękiem po raz ostatni, ja szczytowałam, wgryzając się w jego szyję. Drżałam
pod wpływem ekstazy, czując ją w każdym zakamarku ciała, każdym, najmniejszym
nawet nerwem. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni, orgazm był tak cudowny, tak
potężny.
Konrad podniósł głowę i
wpatrywał się we mnie, głośno dysząc.
– Ada… Kochanie –
wtulił się gwałtownie w moje nagie piersi. Dziwne, bo nie pamiętam, kiedy
rozpiął dekolt sukienki czy wysunął je ze stanika. – Jeśli każda nasza kłótnie
będzie się kończyła się w ten sposób, to czy uczynisz mi ten zaszczyt i
zechcesz się kłócić się ze mną do końca życia?
Osłupiałam. Nadal
czułam twardą męskość w moim mokrym wnętrzu, ciężar jego ciała, echo przeżytej
ekstazy, a ten tu proponuje mi jak gdyby nigdy nic małżeństwo. Leżąc na mnie,
ba! we mnie, z opuszczonymi do kostek spodniami, spocony i roześmiany.
Pierwszy raz przyszło
mi do głowy, że być może był szczery.
Tylko…
Błyskawicznie go
zepchnęłam i usiadłam, poprawiając sukienkę. Patrzyłam przy tym na Konrada
wielkimi, wystraszonymi oczami.
– Co się stało? –
spytał zaniepokojony, gładząc mnie po policzku.
I wtedy się
rozpłakałam.
– Aduś…
Odtrąciłam jego ramię i
nie zważając na to, że moje klapki i bielizna leżą gdzieś na podłodze,
chwyciłam torebkę i ruszyłam do wyjścia.
– Ada! Zaczekaj!
Ja… – obejrzałam się za ramię i zdążyłam jeszcze zobaczyć, jak Konrad potknął
się o własne spodnie i runął jak długi na podłogę. Zaklął, ale ja nie czekałam
na więcej. Wypadłam z gabinetu i uciekałam tak szybko, jak tylko się dało.
Dopingował mnie wstyd,
wyrzuty sumienia, a nade wszystko rozżalenie.
Jak mogłam coś takiego
zrobić? Sobie, Tomkowi, a nawet temu głupkowi, z którym przed chwilą się
kochałam?
Jak mogłam!
Zniszczyłam wszystko.
Poczucie stabilizacji, plany na przyszłość, marzenia, wszystko to runęło niczym
zamek z piasku, znikając pod ogromną falą przypływu zwanego pożądaniem.
Złapałam najbliższą
taksówkę i kwadrans później wpadłam do mieszkania, szlochając i zamykając drzwi
na wszelkie dostępne zamki.
Idiotka. Jakby to miało
w czymś pomóc.
Dobrze chociaż…
– Ada? – z
łazienki wyszedł Tomek, owinięty jedynie w wilgotny ręcznik. – Kochanie, co się
stało?
– Wróciłeś
wcześniej? – wyjąkałam słabym głosem. Jego obecność mnie zaskoczyła, bo byłam
pewna, że zobaczymy się dopiero wieczorem.
– Tak. Byłem u
ciebie w redakcji, ale rozmawiałem jedynie z Alicją. No właśnie…
Nieoczekiwanie się
zasępił. Spochmurniał, przeczesał włosy palcami i wbił wzrok w podłogę.
– Na temat mojego
wyjazdu w ubiegłym tygodniu także? – spytałam cicho.
– Tak.
No i moje kłamstwo
wyszło na jaw w najbardziej nieodpowiednim momencie.
– Gdzie byłaś? Tak
naprawdę?
Podszedł bliżej.
Patrzył na mnie z taką powagą, że nie potrafiłam dłużej go okłamywać.
– U Konrada.
– U tego Konrada?
– Tak. Miałam
udawać jego narzeczoną do soboty, w zamian za te zdjęcia z artykułu.
Pobladł. Usiadł w
fotelu i kurczowo zacisnął palce na oparciu.
– Mam się spakować
i wyprowadzić?
– Co? – zajęłam
miejsce naprzeciwko, czując jak ponownie zbiera mi się na płacz.
– Ostatnie dni
były dla mnie straszne. Miałem wrażenie jakbyś bez przerwy z kimś mnie
porównywała. Oceniała każdy ruch czy słowo. Jednak bałem się raczej, że
poznałaś kogoś na tym wyjeździe.
– Oceniała? –
powtórzyłam słabym głosem.
– Gdy się
kochaliśmy, byłaś rozkojarzona, gdy kończyłem, czułem, że nie jesteś
zaspokojona. Nie tak jak zawsze.
– Wbrew temu co
teraz myślisz, ciążyło mi to kłamstwo. Daję słowo honoru, że do niczego między
nami nie doszło! – mimo wszystko lekko zająknęłam się przy ostatnich sylabach.
Akurat w tej kwestii mówiłam prawdę. Bo nie doszło. Do dziś.
Wiedziałam, że go nie
przekonam. Wiedziałam, że jest rozżalony, rozgoryczony i chyba zły.
– Ada, na litość
boską! Facet publicznie ogłasza, że cię kocha! Robi to zupełnie bezpodstawnie?
– Nie moja wina,
że mu odbija! – rozzłościłam się nagle. Ale moje czarne niczym bezgwiezdna noc
sumienie, nie pozwoliło na nic więcej.
Może doszlibyśmy do
porozumienia. Przegadali kilka wieczorów, pijąc wino i na nowo budując zaufanie
w naszym związku. Może on wybaczyłby mi to, co zrobiłam. Więcej, może ja sama
bym to sobie wybaczyła. Najtrudniej byłoby zapomnieć. Nie, nie o tym szybkim
seksie na blacie prezesowego biurka. O samym Konradzie. O jego roześmianych
oczach, czułości w głosie, silnych dłoniach, których sam dotyk wzbudzał we mnie
tyle różnorakich uczuć.
Może.
Lecz w tym momencie
ktoś energicznie załomotał do drzwi.
– Nie otwieraj!
– Powinienem –
odparł Tomek ze spokojem. – Wciągnę tylko spodnie, a później policzę się z tym
zarozumiałym typkiem, który próbuje odbić mi narzeczoną.
Najchętniej bym
uciekła. Zaszyła się gdzieś w mysiej norce, zatkała uszy, zamknęła oczy.
Totalnie odcięła się od całego świata. I pomyśleć, że ten dzień zaczął się tak
banalnie, tak zwyczajnie. Poranny seks, kawa, kupiona po drodze bagietka z
masłem czosnkowym…
Dobrze. Wiele jestem w
stanie zrozumieć, ale dlaczego rzuciłam się na Konrada z takim utęsknieniem, z
takim głodem?
Tak, tym razem to ja
się na niego rzuciłam.
Drgnęłam, bo Tomek
właśnie otworzył drzwi. Miałam jedynie nadzieję, że nie pobiją się w progu. Ależ
nie, skąd, obydwaj panowie wykazali się nadzwyczaj wysoką kulturą osobistą.
Uprzejmie się przywitali, zmierzyli wrogimi spojrzeniami, ukradkiem zerknęli na
mnie, skamieniałą w rogu pokoju, po czym przystąpili do konwersacji.
W zasadzie to Konrad
zaczął.
– Przyszedłem po
Adę.
Tomek uniósł brwi w
geście zdziwienia.
– Po Adę? Od kiedy
jest twoją własnością?
– Powiedzmy, że
wiele nas łączy.
Pobladłam, bo byłam
pewna, że ten wampir sobie nie odpuści. Na bank, z nieukrywaną satysfakcją
opisze nasze krótkie i intensywne zbliżenie.
A ja go za to zabiję!
– Obawiam się, że
nie tak wiele. Ale to ona sama powinna zdecydować.
– Zdecydowała.
Właśnie się koch…
– Zamknij się
padalcu! – wrzasnęłam pełną piersią. – Nie kochamy się, nie kocham cię! Niech
to w końcu dotrze do twojego pustego łba!
– Nie? – Konrad
zdziwił się obłudnie. – A to w biurze, to co niby było?
Ja poczerwieniałam,
Tomek pobladł.
Miałam dosyć. Obu.
Miałam dosyć dylematów moralnych, szarpiących mną wątpliwości, dobijających
wyrzutów sumienia. Sama się w tym wszystkim pogubiłam. A najgorsze było to, że
tak bardzo ciągnęło mnie do jednego z nich. Nie! Najgorsze było to, że ciągnęło
mnie do niewłaściwego.
– To był szybki
numerek. Zwykłe pieprzenie. To, co chciałeś zrobić ze mną od początku. I to, do
czego najlepiej się nadajesz.
Tym razem purpurą oblał
się zarówno Tomek, jak i Konrad.
– Byłaś dziś z…
– Bzdura! Podobało
ci się!
– Tak! Przeleciał
mnie na biurku w swoim biurze. Było tak sobie. A teraz pakujcie swoje
szowinistyczne, męskie dupy i wynocha! Oboje!
Udało mi się ich
rozzłościć. Tomek wszedł do sypialni, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
Nawet na mnie nie spojrzał. Za to Konrad był tak wściekły, że miałam wrażenie,
iż za chwilę się na mnie rzuci.
Można powiedzieć, że
zrujnowałam sobie życie osobiste na amen.
Co mnie do diabła
opętało?
– Szybki numerek?
– spytał, przybierając groźny wyraz twarzy.
– Do pieprzenia
nadajesz się wspaniale – odparłam z ironią. – Zwłaszcza do szybkiego. Staje ci
w błyskawicznym tempie. I równie prędko opada.
– Do pieprzenia?!
– wrzasnął nieoczekiwanie. – Wiesz co? Jesteś
pokręconą idiotką!
I wypadł z mieszkania,
jakby goniły go zastępy diabelskie. Za nim znacznie wolniej, dźwigając wypchaną
walizkę, podążył Tomek.
Kiedy wyszli, po prostu
podeszłam do drzwi i znów zamknęłam je na wszelkie możliwe zamki. Łańcucha nie
pomijając.
I nagle uświadomiłam
sobie, że tak w zasadzie to ja powinnam się wyprowadzić, bo lokum należało do
Tomka.
Oparłam się plecami o
drzwi i zaczęłam śmiać. Ten histeryczny śmiech równie nagle przeszedł w płacz.
Nagle zrozumiałam, co
zrobiłam.
Byłam zakochana.
Porządnie, rzetelnie zakochana. Znacznie bardziej niż w jakimkolwiek innym z
poprzednich partnerów.
Zachowałam się
okropnie. Nie dość, że skrzywdziłam Tomka, wręcz rzucając go na głęboką wodę,
to na dodatek obraziłam Konrada. Może dlatego, że wszystko działo się zbyt
szybko?
Matko! Jak to możliwe,
by w przeciągu dwóch godzin zniszczyć wszystko? Wszyściutko!
Rozbeczałam się na
nowo. Komórkę wrzuciłam do garnka z wodą, by nikt nie mógł się dodzwonić, po
czym wyjęłam z lodówki butelkę wina i dokończyłam dzieła zagłady.
Trzeba przyznać, że udało
mi się to bezkonkurencyjnie.
link do części XI - klik
Genialne :) Dzięki, potrzebowałam dzisiaj jak nigdy Twojego tekstu :)
OdpowiedzUsuńAleż jesteś szybka!!!
UsuńJeja.ależ podkrecilas temperaturę, jakby nie dość upalnie było.super. zwykle się nie czepiam błędów , ale wynocha obydwaj, a nie oboje.czekam na gorrrrące zakończenie.pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńDzięki. Prawdę napisałam - nie chciało mi się przyłożyć do korekty i od razu wpadka ;-)
UsuńE tam , zaraz wpadka.przy takiej ilości tekstu zdarzyć się może. A w końcu od czego masz nas, Twoich recenzentów i koretorów (czy korekciarzy).pozdrawiam gorąco i życzę natchnienia. 3maj się.marek
UsuńPo tym beznadziejnym dniu w końcu coś miłego mnie spotkało. Jak zawsze świetnie i jak zawsze nie mogę się doczekać zakończenia. Błędów nie wiele ja wyłapałam tylko "odarł z błyskiem w oku" a powinno być chyba odparł :)
OdpowiedzUsuńSwietnie napisane. To jest to na co czekałam, jakbym wróciła do domu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
LIA.
Może jeszcze ostatnia część dzisiaj? :/ Już się nie mogę doczekać :) Świetne jak zawsze!
OdpowiedzUsuńPo ciężkim dniu, gorącej kąpieli i Twoim opowiadaniu można iść spokojnie spać. Level cempleted.
OdpowiedzUsuńAga
Super babeczko. Czuje malutki niedosyt .... :):)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Nie mogę doczekać się wielkiego finału :)
OdpowiedzUsuńCudowne :)/N.
OdpowiedzUsuńSuper w moje urodziny.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna i chyba ostatnia już część?
OdpowiedzUsuńBiedna Ada :( w jednej chwili stracila i narzeczonego i szanse na milosc :( oby udalo sie to jeszcze naprawic. czekam na cd...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Głupią miłość :)) cudowna niespodzianka na pochmurny ranek :p
OdpowiedzUsuńWspaniałe.
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńŚwietną cześć czy mogłabys dodać kolejną część dzisiaj? Bardzo ładnie prosze
OdpowiedzUsuńAle się fajnie rozwinęło.;-)
OdpowiedzUsuńAbolutamente :) zgadzam się z powyższym komentarzem:) No cud miód... czekam na cd z utęksnieniem. Dziękuję Babeczko:)
OdpowiedzUsuńSuper, na błogie lenistwo jak znalazł:) dzięki Babeczko :)) Kasia
OdpowiedzUsuńSuper... oj dzieje się dzieje
OdpowiedzUsuńBardzo ładny wygląd bloga! ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Tomka nie zasłużył sobie na coś takiego.. Pozdrawiam Em.
OdpowiedzUsuńto było jedyne opowiadanie w którym chciałabym aby główna bohaterka nie była z głównym bohaterem ;p powinna zostać z Tomkiem... :)
OdpowiedzUsuńBłagam na kolanach, leżąc i wisząc do góry nogami o więcej! Kolejną część "głupiej miłości" i "ciemniejszej strony księżyca"!
OdpowiedzUsuńto było jedyne opowiadanie w którym nie chciałam aby główna bohaterka było z głównym bohaterem :/// powinna być z Tomkiem...
OdpowiedzUsuńBoskie, czekam niecierpliwie na kolejną część i mam nadzieję, że będzie happy end, bo ostatnio mam nastrój na skrajnie przesłodzone zakończenia :)
OdpowiedzUsuńMam małe pytanko, co będzie z lodowymi kwiatami.
OdpowiedzUsuńMoże coś dzisiaj? ;-)
OdpowiedzUsuń