Uff... Jak gorąco! Nawet na te truskawki na blogu nie mogę zbytnio patrzeć... Rzekłam, że kończymy to, co do skończenia i na razie będę się tego trzymać. Tego opowiadania będą może jeszcze z dwie części. O wiedźmie-wilkołaku jedną więcej. Zastanawiam się jedynie co później? Zwłaszcza że chciałabym, aby kolejny tekst był inny. Zobaczymy, bo w ten upał nawet numeru własnego telefonu zapomniałam... :-)
Aha. Jeszcze jedno. Nagrody przyznane w konkursie już spakowałam, wyślę w poniedziałek, a na maile postaram się odpowiedzieć za chwilkę. O ile znów mi ktoś nie przeszkodzi :-)))
Link do części VIII - klik
Głupia miłość IX
Zanim zdążyłam wymyślić
odpowiednio ciętą ripostę, pocałował mnie.
Tak całkiem normalnie,
jakby jedynie chciał sprawdzić jak smakuję. Usta miał miękkie i gorące,
pachniał czymś przyjemnym, a ja nawet nie zaprotestowałam. Przymknęłam oczy i pozwoliłam
mu na coraz więcej. Dłonie położyłam na muskularnych ramionach, zadarłam głowę,
marząc, by przypadkiem nie przerwał. Wszystkie inne myśli, po prostu się
ulotniły.
A jednak, kiedy oderwał
się od moich ust i zaczął wargami pieścić policzek, zrobiło mi się znacznie
bardziej przyjemnie.
– Przecież muszę
ci się podobać? – wymruczał.
– Zarozumialec…
– Możliwe. A ty
tak słodko smakujesz.
Przycisnął mnie do
ściany, lekko uniósł w górę i trzymając za pośladki, zmusił, bym opasała nogami
jego biodra. Tym razem w dotyku jego warg wyczuwałam coraz większy żar, a
dłonie coraz bardziej zdecydowanie krążyły po moim ciele.
Gdy wydobył ze stanika
obie piersi i zaczął je zachłannie całować, dotarł do mnie sens tego co robię.
Za zdławionym jękiem,
usiłowałam odepchnąć jego głowę.
– Przestań!
– Dlaczego? – zamarł
i zdumiony spojrzał w górę.
– Ty już dobrze
wiesz dlaczego!
– Właściwie to
nie.
– Konrad, do
diabła! Puszczaj!
– Nie! –
Nieoczekiwanie się rozzłościł. – Mam tego dosyć! Ciągnie cię do mnie z taką
samą siłą, jak mnie do ciebie. Przestań udawać cnotkę i zróbmy to w końcu!
– Nie! –
wrzasnęłam, okładając go pięściami.
Wtulił twarz w moją
szyję.
– Aduś, proszę!
Nie mogę spać po nocach, nie potrafię pracować. Myślę tylko o tobie i o tym,
jak byłoby nam dobrze.
– Wkręciłeś mnie
specjalnie w ten cały numer z Kamilą!
– Poniekąd. Ale
nie teraz. Nie widzisz tego do cholery?
– Puść mnie! –
wyszeptałam, czując jak mój opór maleje w rekordowym tempie. Silne męskie
dłonie pieszczące każdy zakamarek, gorące wargi dotykające rozpalonej skóry. Jak
mogłam się temu oprzeć?
Musiałam.
Lecz on wcale nie
zamierzał się poddać. Chyba uznał, że jest zbyt blisko osiągnięcia celu, aby
zrezygnować. Na dodatek byłam ubrana wyjątkowo skąpo. Bikini i zwiewne pareo
nie mogły stanowić przeszkody. Kilka sekund i nie dość, że byłam naga, to
przyciśnięta do ściany bez możliwości jakiegokolwiek ruchu.
Za to ręce miałam
wolne, co skrzętnie wykorzystałam drapiąc i bijąc. Przeorałam mu plecy
paznokciami, wbiłam palce w bark, ugryzłam w szyję. No próżno.
– Nie uda ci się!
– warknął.
– A co niby mam
zrobić? Rozłożyć nogi i krzyczeć „przeleć mnie!” ? – wysapałam.
Konrad od razu
poweselał.
– Niegłupi pomysł –
odparł. I nieoczekiwanie mnie puścił.
Stałam w bezruchu,
zaszokowana i… naga. Pochylił się i podniósł moje pareo.
– Źle zrobiłem, że
przerwałem? – spytał w wyraźną kpiną.
Otuliłam się dość
sporym kawałkiem materiału. Szczerze mówiąc byłam wściekła. O to, co zrobił, o
to, czego nie zrobił. O własne myśli i pragnienia. Furia narastała w moim
wnętrzu lawinowo.
– Bydlak! –
wrzasnęłam i przyłożyłam mu prosto w nos. Jakoś nie wyglądał na zaskoczonego.
– Co za dzień.
Kobiety mnie biją…
– Zasłużyłeś!
Pomacał się z zadumą po
znieważonej części twarzy.
– Tak się zastanawiam…
Co mam zrobić, żeby cię zaliczyć? Nadmiar alkoholu nie działa, mój urok
osobisty również.
– Bo jeszcze raz
ci przywalę!
– Za co? Tylko
głośno myślę.
– Twoje głośne
myślenie mnie irytuje.
– Mam wrażenie, że
cała moja osoba cię irytuje. Dlaczego? – spojrzał z powagą w moje rozgniewane
oczy. – Co ma ten twój wychwalany narzeczony, czego ja nie mam?
– Jest
romantyczny, delikatny i mnie kocha – wyliczyłam z satysfakcją, ostrożnie się
pochylając i sięgając po leżący na podłodze strój.
– Romantyczny? –
Konrad popadł w jeszcze większą zadumę. – Też potrafię być romantyczny. I cię
kocham.
– Nie denerwuj
mnie!
– Czym? Tym że cię
kocham?
– Chcesz mnie
zaliczyć – powiedziałam z naciskiem, idąc w kierunku wyjścia z salonu.
– To też –
roześmiał się.
Pomaszerowałam na górę,
by się ubrać. Następnie zapakowałam wszystkie moje rzeczy w torbę, spakowałam
laptopa i kosmetyki. I głośno tupiąc, zeszłam z tym całym bagażem na dół.
Właśnie kończyłam
rozmowę w sprawie przyjazdu taksówki, gdy pojawił się Konrad.
– Co robisz?
– Wracam do
swojego normalnego, całkiem zwyczajnego życia.
– Miałaś zostać do
soboty?
– Ale nie zostanę.
Mam dosyć ciebie, głupich gadek i tej zabawy dla małych dzieci.
Oparł się o drzwi,
opuścił głowę i milczał.
– Obiecane
fotografie możesz wykasować. Te drugie pokazać Tomkowi. Wszystko mi jedno, byle
uwolnić się od ciebie i uciec stąd.
Wyprostował się.
Zdziwiłam się, bo nie wyglądał na rozgniewanego. Raczej na smutnego.
– Wyślę wszystkie
mailem. I masz moje słowo, że nie będę się wtrącał do twojego związku.
– Co ty knujesz? –
spytałam podejrzliwie. Podeszłam bliżej, nie spuszczając z niego wzorku.
– Nic.
– Nie wierzę!
– Widzisz –
uśmiechnął się ze smutkiem. Uniósł dłoń i bardzo delikatnie pogładził mnie po
policzku. – Moi pracownicy mówią, że jestem bydlakiem. Kobiety marzą jedynie o
tym, by mnie usidlić, a potem pochwalić się przed światem swoim wątpliwym
sukcesem. Rodzina ma za nieodpowiedzialnego palanta, który nigdy się nie
ustatkuje. Nawet ja sam nie jestem o sobie najlepszego zdania.
– Myślę, że jest
wręcz odwrotnie.
– Nie mówię o
wyglądzie zewnętrznym. Pewnie nie jeden raz określałaś mnie mianem
zarozumiałego buca?
– W sumie to tak –
odpowiedziałam niechętnie, zastanawiając się, gdzie do diabła jest ta taksówka?
– I nie rób z siebie takiego zabiedzonego facecika, co to cały świat go nie
rozumie, a on tak naprawdę ma bardzo wrażliwe wnętrze. Te wszystkie romanse to
z przymusu?
– Nie – roześmiał
się. – Ale nie przepuszczę żadnej okazji. Trzeba korzystać z życia.
– Rozumiem teraz
skąd ten upór. Lecz wciąż zadziwia nagła kapitulacja.
Pochylił się.
– Ja się wcale nie
poddałem.
Dobrze. Za nic nie
potrafiłam rozgryźć tego typa. Ni w ząb nie rozumiałam motywów jego
postępowania. I za grosz nie wierzyłam w nagłe wyznanie miłości. Nie
wspominając o tym, że naprawdę cholernie żałowałam całego tego durnego pomysłu
z plastikową blondyną w roli głównej.
– Chyba
przyjechała twoja taksówka?
Zerknęłam za okno.
Faktycznie, kremowy samochód powoli zbliżał się podjazdem ku wejściu głównemu.
Chciałam po prostu chwycić walizkę, i najzwyczajniej w świecie salwować się
ucieczką.
– Najpierw się
pożegnaj…
Objął mnie i bez
zbędnych słów pocałował. Zupełnie inaczej niż poprzednio. Prawie pieścił moje
wargi, delikatnie obejmując w pasie. Nie wiem dlaczego, ale przypomniały mi się
pierwsze pocałunki, czasy liceum i chłopak, z którym zaczęłam się wówczas
spotykać. Pewnie dlatego zamknęłam oczy, zarzuciłam ramiona na szyję Konrada i całkowicie
się temu oddałam. Miałam przy tym świadomość, że to już po raz ostatni. Więcej
okazji nie będzie.
– Podoba mi się to
pożegnanie – szepnęłam, gdy tylko skończył. Trochę dziwnie było mieć go tak
blisko, patrzeć prosto w szare oczy o nieodgadnionym wyrazie.
– Pożegnanie? –
uśmiechnął się. – Choć moja przyszła żono. Odprowadzę cię do taksówki.
Tak więc jeszcze na
samym końcu zmuszona byłam się z nim pokłócić.
***
Kolejny tydzień
przyniósł ze sobą większe upały oraz oszałamiający sukces. Konrad rzetelnie
wywiązał się z przyrzeczonego słowa i już pod wieczór miałam wszystkie zdjęcia
na swojej poczcie.
Napisałam krótki
reportaż, bo to nie tekst miał być główną atrakcja, całość zaniosłam do
szefowej, która aż poczerwieniała z emocji. A następnego dnia ukazał się on na
pierwszej stronie, wzbudzając różnorakie emocje. Od łagodnego rozbawienia, po
niezdrową ciekawość czy zwyczajne potępienie.
Sam zainteresowany nie
wypowiedział się w tej sprawie ani jednym słowem.
Do czasu.
Właśnie do mojego biura
wpadła ta zołza szefowa, czerwona jak burak i na dodatek nieziemsko wściekła.
– Dlaczego nic nie
powiedziałaś?! – wrzasnęła, waląc zwiniętym rulonem gazety w mój stół.
Wzdrygnęłam się
nerwowo, bo miałam tyle drobnych grzeszków na sumieniu, że nie bardzo
wiedziałam, o co chodzi.
– Czego? –
spytałam ostrożnie.
– Tego! – ryknęła
strasznym głosem i trzęsącymi się dłońmi pokazała mi tytułową stronę naszego
największego konkurenta.
A tam jak byk, na
froncie widniało zdjęcie roześmianego Konrada, który oświadczał, że pozwolił na
opublikowanie kompromitujących go fotek, gdyż robiła je jego… narzeczona. Ślub
wkrótce, bo tym razem naprawdę zamierza się ustatkować. Jest zakochany i
szczęśliwy, ponieważ w końcu spotkał kobietę swego życia.
Powiedzieć, że zabrakło
mi tchu, to za mało. Wplotłam palce we włosy, cicho pojękując.
– Naczelny playboy
całego kraju zamierza się ożenić, na dodatek z tobą, a wiadomość o tym drukuje
konkurencyjne pismo?! Ja cię kurwa zwalniam w trybie natychmiastowym!
– Zamknij się! –
ryknęłam równie głośno. – Nie przyszło ci do głowy idiotko, że on to zrobił
specjalnie?
Łypnęła okiem na
artykuł. Potem na mnie.
– Specjalnie?
– Jak nie
odszczeka tych słów, to będziesz miała znakomity materiał na kolejny artykuł o
morderstwie w afekcie! – Zgrzytnęłam zębami, zrywając się z miejsca i chwytając
w locie torebkę.
Minuta dziesięć, a ja
siedziałam w taksówce, z całej siły zaciskając pięści i zastanawiając się na
możliwie najbardziej obraźliwymi słowami.
Powinnam była się
spodziewać, że ten facet nie odpuści. A jeśli Tomek to zobaczy…
Jęknęłam głośno. Pewnie
zareaguje tak samo. Zabiję tego pokręconego psychola, słowo daję!
Ochrona przepuściła
mnie bez słowa. Sekretarka również, choć dziwnie na mnie zerkała.
Wpadłam do dobrze
znanego mi biura i mnie przystopowało. Stałam tak, dysząc żądzą zemsty, pochylona
do przodu niczym atakujący buchaj, tylko brakowało, żebym mi para z pyska
buchała.
Za to Konrad siedział
za biurkiem, nad rozłożonymi papierami, popijając kawę i patrząc na mnie z
wyraźnym rozbawieniem.
– Co tak późno
kochanie? Sądziłem, że zjawisz się wcześniej?
link do części X - klik
To jest wspaniałe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze nie karzesz nam czekać, tak jak ostatnio.
OdpowiedzUsuńKrótko... Te o czarownicy dluzsze sa...
OdpowiedzUsuńGenialne, nie moge sie doczekać kolejnej, pewnie jak inni :)
OdpowiedzUsuńŁeee, co to ma być do wuja wafla?! Czemu znowu tak małoo, postaraj się BO PRZESTANIEMY CIĘ ODWIEDZAĆ!! Żądamy:
OdpowiedzUsuń1. Twojej obecności tutaj 24/7 świątek, piątek Czy niedziela!
2. PRZYNAJMNIEJ 40 stron worda w jednej części!
3. PRZYNAJMIEJ 3 części dziennie!
I żadnych głupich wymówek w stylu - byłam z córką w kinie, uprawiałam cudowny seks na pralce, moja rodzina nieomal umarła z głodu, spałam, byłam w klopie, znudziła mi się wasza głupia, roszczeniowa postawa! I masz słuchać bo inaczej wiesz - KONIEC Z NAMI!!
:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
Biję się w piersi i walę głową w podłogę, błagając o wybaczenie ;-D
UsuńA seks na pralce tylko podczas wirowania na 1000 obrotów ;-)))
Dobry żart.
UsuńHe.he.ale śmieszne.a opowiadanko fajniusie. Marek
UsuńNa pralce to koniecznie trzeba spróbować
UsuńDziękuje za dodanie kolejnej części! :) ♡
OdpowiedzUsuńA może będziesz tak wspaniała i dziś wieczorkiem dodasz następną cześć ? :)
OdpowiedzUsuńa co z Karą?
OdpowiedzUsuńNa moje oko, po tych wszystkich niespełnionych obietnicach można o niej po prostu zapomnieć.
UsuńLudzie! Dajcie dziewczynie spokój. Sami spróbujcie wymyślać tyle historii i przestańcie krytykować.może bedzie później. A może pomysł się wyczerpał na to opowiadanie.trudno.bedzie inne. Babeczko , nie przejmuj się tymi poganiaczami. Ładne morze.pozdrawiam.marek
UsuńNie pytam się po to żeby kogoś zdenerwować czy też obrazić : ) Po prostu jestem ciekawa... strasznie mi się spodobało to opowiadanie. Może małe kłamstewko z urodzinami pomoże? I pojawi się kolejna część? : > (taki żarcik z mojej strony)
Usuńbez obrazy : } Jak już tyle czekałam, to i poczekam jeszcze trochę...bez problemu, ale chciałabym mieć pewność, że opowiadanie nie poszło w zapomnienie i będzie skończone. Pozdrowienia z buziakiem w czółko dla Babeczki! : )
Pytanie było ok.ja sam je zadaje.oraz o nie umiem stąpać... ale odpowiedź anonimy na nie była już lekceważąca. Ale może mnie też poniosło... ale takie daj daj daj kiedy kiedy może zirytowac.codziennie to gazety wychodzą. Cieszmy się tym co jest i nie naciskajmy. Przepraszam.pozdrawiam.marek
UsuńDziewczyno tą częścią mnie wmurowałaś!!!
OdpowiedzUsuńAch i och, takie piekne, takiego obrotu akcji sie nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńTylko Tomka szkoda, tak bardzo wyrolowany (chociaz kto wie, co za pomysł sie jeszcze urodzi w Twojej główce Babeczko)
Delicja! :D
Aga
Cieszę się jak dziecko na lody,że jest kolejna część i to w dodatku w takie upały:) dzięki Babeczko!:))
OdpowiedzUsuńBabeczko, nawet nie wiesz jak wielką przyjemność i uśmiech na mojej twarzy wywołałaś. Tak bardzo czekałam na kolejną część tego opowiadania. Już zacieram ręce na następny kawałek ! Dziękuję kochana ! Kasia
OdpowiedzUsuńA ja poproszę o LODOWE KWIATY nie mogę się ich doczekać.MIŁEGO DNIA.
OdpowiedzUsuń– Pożegnanie? – uśmiechnął się. – Choć moja przyszła żono. Odprowadzę cię do taksówki.
OdpowiedzUsuńChoć? Może jednak Chodź?
Ola
Święta racja. Dzięki!
OdpowiedzUsuń