Miało być jutro, ale kto wie jak będę stała z czasem. Więc daję dziś, na upalne, leniwe popołudnie! Z życzeniami urodzinowymi na jutro dla jednej z czytelniczek, która przeżywa obecnie ciężkie chwile. Uszy do góry!
Link do części III - (klik)
Głupia miłość (IV)
Czerwiec rozpoczął się
serią upalnych, pełnych lejącego się z nieba żaru, dni.
Siedziałam w dusznym
pokoju, a wentylator leniwie młócił powietrze, przynosząc tym samym dość
znikomą ulgę. Popiłam letnią kawę i skrzywiłam się, bo o wiele bardziej
wolałabym piwo. Tylko alkohol pity od samego rana, w dodatku przy takiej
gorączce, mógł zaszkodzić. Była zaledwie dziesiąta, a ja już marzyłam o
powrocie do domu, zimnym prysznicu i chmielowym nektarze prosto z lodówki. I o
Tomku…
Ech!
Po raz kolejny
przeczytałam to, co stworzyłam. Tekst był niezły, nie za długi, nie za krótki,
pełen poczucia humoru i błyskotliwych, nieco uszczypliwych uwag. Ale brakowało
zdjęć. Cudnych, niepowtarzalnych, które wzbudziłyby prawdziwą sensację.
Tępym wzrokiem
zapatrzyłam w okno, wspominając niedawną wizytę u pewnego znanego biznesmena, milionera
i zdobywcy damskich serc. Nadal uważałam, że realizacja tego pomysłu był
genialna. Szkoda tylko, że na koniec dałam się tak wykiwać.
Drgnęłam, gdy ktoś z
ogromną siłą załomotał w drzwi.
– Proszę! –
Odchrząknęłam, bo mój głos zabrzmiał dziwnie słabo.
Spodziewałam się ujrzeć
szefową zołzę, mojego narzeczonego Tomka czy też jakąś inną znaną lub całkiem
obcą mi osobę. Tymczasem do środka wszedł Konrad.
– Yyy – wyrwało mi
się. – Ty?
– Ja – odparł
spokojnie i przystawiwszy krzesło do mojego biurka, odwrócił je przodem do tyłu
i usiadł w całkiem luzacki sposób, kładąc przedramiona na oparciu. Zresztą i
ubrany był mało oficjalnie. Lniana błękitna koszula, jasne spodnie, japonki,
raczej nie były strojem służbowym. – A co? Nie spodziewałaś się, prawda?
– Nie – przyznałam
uczciwie, patrząc na niego z niechęcią. – Czego chcesz?
– Tego dziewictwa,
co to mi je proponowałaś tydzień temu.
Wzruszyłam ramionami.
– Rozmyśliłam się.
– Zauważyłem.
Zakład z koleżankami, co?
– Jak tu trafiłeś?
– odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Zaraz po twoim
wyjściu kazałem cię śledzić. Numer z bramą jest stary jak świat, nie wiedziałaś
o tym?
Wciąż był rozbawiony,
ale w szarych oczach zauważyłam coś, co zdecydowanie mi się nie spodobało.
– To super. Jestem
zajęta, możesz mi nie przeszkadzać?
– Nie mogę –
odparował bezczelnie. – Za to chce wiedzieć, jaki cel miał ten głupi,
szczeniacki numer, który wycięłaś w zeszłym tygodniu. To była prowokacja czy po
prostu chęć zdobycia sensacyjnego materiału?
– Wymazałeś moje
fotki!
– I co z tego?
Wiesz, że nie lubię dziennikarzy? Zwłaszcza tych początkujących, którzy z
wywieszonym językiem latają za każdą potencjalną sensacją. Miałaś jakiś cel,
prawda? I obyś nie zdążyła jeszcze go zrealizować – dodał z doskonale słyszalną
groźbą w głosie.
– To był
eksperyment – wyjaśniłam niechętnie. Tak łatwo się nie odczepi, muszę z tego
zgrabnie wybrnąć. A kiedy całość ukaże się drukiem, to niech się wścieka! – Cel
wybrany przypadkowo. Temat ogólny o męskim szowinizmie.
– Jestem szowinistą?
– A nie? Niech się
zastanowię, kto powiedział, że jego żona musi być, tu cytuję, „czystym aniołem
bez skazy, nieskończenie pięknym, idealnie uległym” i inne podobne dyrdymały.
– Mam prawo wymagać.
– Ty? – tym razem
to ja byłam ironiczna. – Bo masz pieniądze? Daruj, ale to głupie. Jesteś
zużytym podrywaczem, o ciasnych poglądach i wygórowanym mniemaniu o samym
sobie.
Tak, tym razem dało się
zauważyć, że go rozzłościłam. Oczy mu pociemniały, usta zacisnęły się, tworząc
wąską kreskę, nozdrza nieznacznie drgały z tłumionego wzburzenia.
– Zużytym?
– Wyeksploatowanym
pomimo młodego wieku. Co miesiąc na okładkach każdego brukowca, z powodu
ognistych romansów i przygód w klubach nocnych lub burdelach.
– Dobrze się bawię
po dniach pełnych ciężkiej pracy.
– Tak, to prawda –
dodałam z sarkazmem. – Posłużyłeś więc za przykład mężczyzny, z którym
stanowczo nie należy się wiązać, toksycznego typa, który swą atrakcyjność
zawdzięcza liczbie zer na koncie.
– Jeśli ty
posłużysz się nazwiskiem lub choćby inicjałami – wycedził, mrużąc oczy – to
zakończysz swą pseudodziennikarską karierę szybciej niż ją zaczęłaś.
– Wierzę w wolność
prasy.
– Idiotka! Mogę
kupić tę całą twoją wolność w kilka minut.
– Ale nie mnie! –
Zirytował mnie tym swoim „mogę kupić”, mogę to, mogę tamto.
– Założysz się?
– Tak.
– Niech pomyślę –
zadumał się, pocierając brodę wierzchem dłoni. – A gdybym dał na przykład… – i
tu wymienił sumę, wprawiając mnie w pełne zgrozy zdumienie.
– Aż tyle? – gwizdnęłam
z podziwem i głęboko odetchnęłam. – Cenna jestem.
– Nie. Uparta.
– Są rzeczy nie do
kupienia.
Nie odpowiedział,
wpatrując się we mnie z namysłem.
– Jako brunetka
prezentujesz się o wiele lepiej. Chociaż nie lubię przykurczów, o krótkich
włosach i tak masywnych nogach.
Aż mnie zatchnęło z
oburzenia. To fakt, byłam dość niska i wcale nie filigranowa, raczej o mocnej
budowie ciała, z lekkim nadmiarem zaokrągleń i fryzurą na pazia. Ale to nie
powód, by mnie obrażać!
Zresztą, czy zależało
mi na jego zdaniu? Nie. Wzruszyłam więc ramionami i przygryzłam końcówkę długopisu,
zastanawiając się, jak spławić natręta.
– Nic nie
odpowiesz?
– A co mam
powiedzieć? Przecież to prawda.
Wyglądał na
zawiedzionego. Czego niby się spodziewał? Że rzucę się, by wydrapać mu oczy?
Już wiedziałam, że ta muskulatura nie jest na pokaz, po co miałabym więc wdawać
się w głupie przepychanki?
– Duża doza
samokrytyki czasem się przydaje – powiedział z przekąsem.
– Ucz się od
mistrza – odparowałam.
– Jestem chodzącym
ideałem. Nie muszę.
Boże! Jak ten facet
mnie irytował. Te jego: jestem wielki, zdobędę wszystko, patrz i podziwiaj,
było wyjątkowo wkurzające. Na dodatek gapił się bezczelnie w głęboki dekolt
mojej sukienki, dość dwuznacznie się uśmiechając. Naprawdę miałam ochotę zdrowo
mu przywalić. Po chwili zmieniłam jednak zdanie, błagając niebiosa, by zesłały
mu karę w postaci nieszczęśliwej miłości. Cholera, nie wiem, może niech zakocha
się w jakiejś lesbijce? Szanse że normalna kobieta mu się oprze, były znikome.
Ale ktoś, kogo nie pociągając faceci?
– Co knujesz?
– Obmyślam menu na
wieczorną kolację. Mamy rocznicę – skłamałam na poczekaniu.
– My?
– Ja i mój
narzeczony.
– Narzeczony? –
zmrużył oczy. – Jesteś zaręczona?
W odpowiedzi podsunęłam
mu pod nos rękę z pierścionkiem na palcu.
– Phi – prychnął.
– To byle co, to niby ma być pierścionek zaręczynowy?
Od razu wróciła ochota,
by go zabić. Zacisnęłam zęby i przyrzekłam sobie, że nie dam się sprowokować.
– Tak, to coś, to
pierścionek zaręczynowy. Wraz z nim dostałam obietnicę na wspólną przyszłość.
– Żaden facet nie
jest wierny w stu procentach.
– Ten jest.
– I oprze się
pokusie? Założymy się?
– Słuchaj
człowieku – powiedziałam już porządnie poirytowana. – Odczepisz się w końcu?
Dobrze, przyznaję, mój wyczyn był głupi. Nie zdobyłam jednak tego, co
zamierzałam. A teraz będę miała kłopoty, bo szefowa dostanie szału, jeśli jutro
nie przedstawię jej rewelacyjnego artykułu.
– Mam te zdjęcia.
Spojrzałam na niego,
nie bardzo rozumiejąc co miał na myśli.
– Ale głupio
wyglądasz – parsknął śmiechem. – Skopiowałem je.
– Musisz dodatkowo
mnie wkurzać?
– Dostaniesz ten
plik jeśli zgodzisz się na mały eksperyment. Sam pójdę do twojej szefowej i
pokażę jej materiały, jakie możesz zdobyć. Niech poczeka jeszcze z dwa
tygodnie. Wywiążesz się z umowy i napiszesz tekst swojego życia. Co ty na to?
Nie spodobała mi się ta
propozycja. Kto wie, co ten cholernik wymyśli?
– Jaki
eksperyment? Warunki muszą być z góry jasno określone.
– Z powrotem przebierzesz
się za seksowną blondynę i wystąpisz jako moja narzeczona.
Zatkało mnie. Po
cholerę potrzebne było mu takie czupiradło? Jeszcze w charakterze przyszłej
żony?
– Co knujesz?
– Nic. Chcę
pokazać światu, że doceniam w kobiecie jej wnętrze.
Przez długą chwilę
mierzyliśmy się spojrzeniami.
– Nie mam ochoty –
odezwałam się w końcu. – Jest piekielnie gorąco, a ta peruka gryzie jak diabli.
Nie odpowiedział, tylko
wyciągnął z kieszeni telefon, rozmiarów bez mała telewizora, coś tam
pomajsterkował i podsunął mi pod nos przepiękną fotką niedawnej imprezy. Ze
sobą w roli głównej, z nosem w tęczowej mazi.
Pal licho perukę – zadecydowałam
w mgnieniu oka. Poza tym będę miała okazję, by wykraść mu telefon i olać naszą
umowę.
– Zgoda. A teraz
marsz do pokoju na końcu korytarza – powiedziałam twardo. – Tylko wymyśl jakieś
sposób zagwarantowania mi obiecanej nagrody. Za grosz nie wierzę w twoją
uczciwość.
– Przecież nie
pójdziemy z tym do prawnika – syknął poirytowany. – Masz moje słowo i tylko
tyle. Decyduj.
Ha, ha! Wykiwa mnie na
sam koniec jak nic. Jednak i ja miałam szansę go oszukać. I tak naprawdę nic do
stracenia.
– Przez ile dni
mam udawać i w jakiej formie? – postanowiłam sprecyzować szczegóły.
– Zamieszkasz u
mnie przez tydzień, a pokazowo poszalejesz na dwóch, trzech przyjęciach plus
jeden obiad z udziałem kilkorga przyjaciół.
– Zamieszkam?!
Chyba śnisz!
– Mam duży dom. Nie
mów, że się boisz? – dodał z ironią.
– Jak ja cię kurwa
nie cierpię! – wymamrotałam, przymykając oczy.
– Twoje sympatie i
antypatie nie mają tu nic do rzeczy.
Dobrze, mogłam się
zgodzić. Tylko co ja powiem Tomkowi? Prawdę? Nie pozwoli mi, na sto procent wiem
to już teraz. Mam skłamać? Jeszcze gorzej, bo gdyby się dowiedział, całkowicie
stracę jego zaufanie.
– I jak będzie? –
zerknął na zegarek. – Mam mało czasu, decyduj się. Jak nie, to kasuję wszystko
i zapominamy o sprawie.
– Zgadzam się –
powiedziałam z determinacją. Nie dodałam, że jeśli Tomek kategorycznie mi tego
zabroni, będę musiała zrezygnować. Niech się szubrawiec jeden ponapawa swoim
zwycięstwem. – Choć nadal nie rozumiem sensu takiego obrotu sprawy.
– Zrozumiesz, oj,
zrozumiesz – wyglądał niczym kot, który właśnie upolował tłustą zdobycz. Mój
niepokój przybrał na sile. Będę musiała się pośpieszyć z wykradzeniem fotek, a
potem błyskawicznie ewakuować. A on? A niech się wścieka, miałam to w nosie.
– To idę do tego
pokoju na końcu korytarza. A ty wracaj do domu i się spakuj – mrugnął
porozumiewawczo. – Czeka nas tydzień pełen zabawy!
link do części V - klik
link do części V - klik
Rewelka:D zapowiada się mega :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że będzie tutaj zdrada i nie wiem czy chcę czytać dalej. Biedny Tomek...
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem to Tomek zdradzi :)
OdpowiedzUsuńSądzę że Konrad podsunie Tomkowi jakąś laskę i zrobi im zdjęcia.
OdpowiedzUsuńbabeczko dodaj coś po północy na poprawę poczucia humoru ;-) pojutrze mam 3 egzaminy jeden za drugim, przydałoby się coś na rozluźnienie przed zbliżającą się sesją ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
K. ;-)
Niech będzie cokolwiek, byle z Konradem! Jakoś nie lubię biednego Tomka, nie to co niepokorny, bezczelny, arogancki i cholernie seksowny (przepraszam za banalny opis) Konrad!
OdpowiedzUsuńBabeczko, ile części będzie miało to opowiadanie?
OdpowiedzUsuńoj babeczko, jak ja serdecznie dziękuję za prezent urodzinowy!! cały dzień goście, usypianie dziecka a na wieczór taka wisienka na torcie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię :)
Proszę, tylko niech się zdrowy związek 2 kochających się ludzi, nie posypie przez jakiegos buca.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie kojarzy mi się z wygraną
OdpowiedzUsuńBabeczko dodaj następna część:) chyba zasłużyliśmy po takiej przerwie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne to opowiadanie! Tak samo jak i nowa szata graficzna po prostu tak czuć lato ! :) Czekamy na ciąg dalszy ! :)
OdpowiedzUsuńzapowiada sie ciekawy tydzien:)nie moge sie doczekac kolejnej czesci:)
OdpowiedzUsuń