Z ręką na sercu, chciałam odpowiedzieć na każdy komentarz z osobna. Nawet zaczęłam...
Chyba nocki by mi nie starczyło ;-)
Więc mówię prosto i z serca - dziękuję.
Więcej burzy w szklance wody nie będzie, miałam ciężką niedzielę, choć pogoda dopisała i w planach było błogie lenistwo. A jednak, jak każdy, miewam gorsze dni, co się przejawiło nadmiernym uwrażliwieniem. Normalnie, zlewam takie teksty ciepłym moczem, jak ktoś nie wierzy, niech sobie pokopie w komentarzach pod starymi postami. Tym razem jednak przybita własnym kiepskim humorem, poległam na placu boju :-D
A propos pogody - u mnie cieplutko było dziś i słonecznie. Pozdrowienia dla czytelniczki z Ełku!
Link do części IV - (klik)
Siedem dni burzy (V)
Dzień
6
Zwlekł się z łóżka
późnym rankiem. Nocka spędzona na nadużywaniu alkoholu wcale nie poprawiła
sytuacji.
Wszedł pod prysznic i
pochylił głowę pod strumieniem gorącej, niemal parzącej wody.
Zawsze doskonale czuł
się w swoim własnym towarzystwie. Zawsze. Nigdy nie odmawiał sobie seksu,
zwłaszcza gdy to strona przeciwna wykazywała inicjatywę.
Aż do teraz.
Podświadomie czuł, że
jeśli to zrobi, tym razem będzie inaczej. Nie umiał powiedzieć jak i dlaczego,
ale jego życie się zmieni. Ta intuicyjna pewność dyktowała mu zachowanie
ostrożności, bo przecież tak naprawdę nie chciał zmian.
Dawno temu uciekł stąd
chcąc rozpocząć nowe życie. Było ciężko, ale udało się. Piętnaście długich lat
na obczyźnie. Trudnych lat, choć nigdy nie zwątpił czy wybrał słuszną drogę. A
jednak nadszedł moment, gdy poczuł się zmęczony. Wypalony do cna. Wrócił do
domu, w którym nikt na niego nie czekał i który już dawno przestał być mu bliski.
Lecz przynajmniej tutaj mógł odpocząć.
Zmienił strumień na lodowaty.
Kilka minut później skończył kąpiel i owinął się ręcznikiem.
Wyczuł jej obecność,
zaledwie wszedł do pokoju. Błękitne kalosze leżały niedbale porzucone na
podłodze, a ona podkuliwszy nogi, siedziała na kanapie.
– Cześć –
uśmiechnęła się, najwyraźniej nie przejmując się jego groźną miną.
– Mam użyć siły?
– Aby mnie
wywalić? To nie będzie trudne, prawda?
Byłoby. Bardziej niż
chciałby przyznać.
– Nie, nie będzie.
Czego tym razem chcesz?
– Tego samego co
za poprzednim.
Jego twarz stężała. Powoli
miał tego dosyć. Dawno temu, nauczył się doskonale panować na swoimi emocjami,
w taki sposób, by twarz czy spojrzenie nie wyrażały absolutnie niczego.
A jednak właśnie w tej
chwili miał wrażenie, że eksploduje.
Jednym susem znalazł
się tuż przy niej i wplótłszy palce w krótkie, kręcone włosy, pociągnął w górę,
tak że musiała wstać. Krzyknęła z bólu i zaskoczenia, ale nie zwrócił na to
uwagi. Odwrócił ją plecami i pchnął na stojący w pobliżu stół. Potem silnym
uściskiem przygwoździł do gładkiego blatu i pochylając się wysyczał:
– Chcesz seksu? Chcesz?!
Zafunduję ci taką jazdę, że przez miesiąc nie będziesz mogła siedzieć na tej
swojej ślicznej dupci!
Mokry ręcznik opadł na
ziemię, a on bez ceregieli podwinął sukienkę i zerwał majtki. Chciał to zrobić tak brutalnie i ostro, by tym
razem już nie wróciła.
Tymczasem Karolina
doświadczała właśnie najbardziej kontrastowych wrażeń. Strach, podniecenie,
fizyczny ból, bo mężczyzna wcale nie był delikatny oraz ogarniający zmysły
głód, stały się obezwładniającą mieszanką.
Pomyślała, że jest
całkiem popieprzona. Potem że nie wie o sobie jeszcze wielu rzeczy. A później
przestała się nad czymkolwiek zastanawiać. Pragnęła jedynie tego, co właśnie
zamierzał zrobić.
Bez ceregieli wepchnął
w nią dwa palce i zamarł. Była tam zupełnie mokra i tak gorąca, że ten dotyk
niemal go oparzył. Jęknęła przy tym, gdy wściekle zaatakował ją od tyłu, a
teraz sama pomalutku zaczęła się poruszać. Odrobinę do przodu, odrobinę do
tyłu.
Zaklął i odskoczył jak
oparzony.
– Co do kurwy
nędzy! – wrzasnął.
Wykręciła głowę i nie zmieniając
pozycji, spojrzała na niego zamglonym wzorkiem.
– Dlaczego
przestałeś?
Policzki miała
zarumienione, usta nabrzmiałe, a oczy pełne pożądania.
– Dziwka! – rzucił
z pogardą.
Wtedy jakby oprzytomniała.
Zerwała się, objęła ramionami. I rozpłakała.
– Ja wcale nie
chciałam… – szlochała. – To nie tak miało być… Sam zacząłeś! – wytknęła z
pretensją.
W życiu nie czuła się
tak poniżona. Owszem, miała na niego szaloną ochotę, ale wcale nie po to
przyszła. Chciała porozmawiać, ponapawać się widokiem jego twarzy, tymczasem
zaprezentowała się z jak najgorszej strony.
W pośpiechu wciągnął na
siebie leżące na krześle spodnie. Rycząca baba to było ostatnie, czego mu
brakowało.
– Przestań się
mazać! – warknął. – Sama włazisz mi w spodnie, a potem udajesz skrzywdzone
niewiniątko.
– Nie włażę! –
wrzasnęła, dla potwierdzenia swych racji, przytupując nogą. – No, może
odrobinę. Ale nie po to tu przyszłam.
– Nie? A po co?
– Tęskniłam – odpowiedziała
szybko i zarumieniła się. Nawet dla niej samej zabrzmiało to niesamowicie
głupio. Co z tego, że to była prawda?
– Dobrze. Jestem
kretynką. Naiwną kretynką. Szaloną. Ale nie dziwką! Akurat to sobie wypraszam!
Prychnął z pogardą, ale
wolał nie kontynuować tematu.
Tęskniła?
Cudownie. Prócz nocnych
koszmarów będzie go teraz prześladowała napalona małolata. Gdzie miał do diabła
uciec? Na biegun północy?
– Kiedy wracasz do
domu?
Zachmurzyła się.
– Pojutrze.
Będziesz miał się z czego cieszyć, prawda?
Podszedł bliżej. Nie
spojrzała na niego, wzrok uparcie wbijając gdzieś w jakiś punkt na podłodze.
– Dzieciak z
ciebie – pogładził kciukiem jej policzek. – Ponętny, kuszący ale dzieciak.
Jadłaś obiad?
Tym banalnym pytaniem
tak ją zaskoczył, że na moment straciła swój obrażony wyraz twarzy.
– Obiad?
– Mam mrożoną
pizzę i piwo. Zjemy, porozmawiamy, a na sam koniec pożegnamy i wyniesiesz się w
diabły, tym razem więcej nie wracając. Zgoda?
Wzruszyła ramionami i
bez zbędnych słów, pomaszerowała na werandę. On ją zaprosił, to niech ją
obsłuży. Usiadła na wiklinowym fotelu, dla gospodarza pozostawiając niski
taboret, i zamyśliła się.
Niedobrze się to
wszystko zaczęło. Nie tak jak powinno. Pewnie sądził, że jest napaloną
małolatą, szukającą wakacyjnej przygody? Jak miała mu wytłumaczyć, co tak naprawdę
dzieje się w jej duszy? Jednak o ironio losu, gdyby protestowała, zrobiłby to,
co zamierzał.
Postawił na stole dwie
puszki zimnego piwa, dwa talerze i ketchup. Potem przyniósł ogromną, parująca
pizzę.
Nie miała ochoty na
jedzenie. Ale pomyślała, że może to pozwoli przywrócić między nimi w miarę
normalne stosunki.
– Jak na mrożoną,
to nawet niezła – pochwaliła.
Mruknął coś w
odpowiedzi, czego nie zdołała dosłyszeć. Wgryzła się energicznie w kolejny
kawałek, bacznie go obserwując.
Mocna opalenizna,
wyrzeźbione mięśnie, wszechobecne tatuaże pokrywające ramiona i prawy bok. Z
tego co pamiętała także lewą łopatkę i któreś udo. Żadne inicjały czy
serduszka, raczej dość mocne, niektóre z napisami w obcym języku. O ile dobrze
kojarzyła, to był francuski.
– Ja już dziękuję –
wymiękła po drugim kawałku. – Słyszałam, że jesteś żołnierzem?
– Byłem – burknął.
– Długo?
– Piętnaście lat.
– Długo – popiła z
zadumą piwo. Było cudownie gorzkie i chłodne. Idealne na panujący upał. – Wyrzucili
cię czy sam odszedłeś? A może krótki urlop?
– Emerytura.
– Nie gadaj? – tym
razem wyglądała na porządnie zaskoczoną. – To ile ty masz lat?
– Masz zamiar
napisać o mnie książkę? – spytał z sarkazmem.
– Nie. Jestem po
prostu ciekawa. Trochę dowiedziałam się od ekspedientki ze sklepu. Resztę
wolałbym od ciebie.
Zerknął na nią i
również chwycił puszkę. Przystawił ją do ust i pił, jakby celowo wydłużając
czas pozostawiony mu na odpowiedź.
– Trzydzieści
cztery – powiedział nagle, gdy tylko skończył.
– Tak dużo?! –
Karolina od razy zrzedła mina. – Wyglądasz na młodszego.
– Pokazać metrykę
chrztu?
– No co ty.
Wierzę. W wojsku biegałeś z karabinem czy jeździłeś czołgiem?
– Litości –
mruknął. – Byłem kucharzem.
– Kucharzem? – w jej
głosie usłyszał cały ocean wątpliwości. – Bzdura! Nie wyglądasz na kucharza,
ale na twardziela.
– Wiesz co się
działo, jak miesiąc z rzędu serwowaliśmy tę samą zupę? Trzeba było się bronić przed
rozjuszonym tłumem…
Parsknęła śmiechem.
– A tak serio?
– Drugi rep.
Zrobiła dość niemądrą
minę. Potem spojrzała z wyrzutem i westchnęła.
– Czy ja wszystko
muszę od ciebie wyciągać siłą? Co ci szkodzi powiedzieć prawdę?
– Mówię prawdę.
Drugi regiment cudzoziemski spadochroniarzy.
– Zaraz? –
zmarszczyła brwi. – To nie mówimy o polskim wojsku?
– Nie. O Legii
Cudzoziemskiej.
– Och! – tylko
tyle udało jej się z siebie wykrztusić.
Popijał piwo i patrzył
z rozbawieniem na jej dość nietęgą minę. Nic dziwnego, legia przez lata
obrastała w legendy, wydawała się wręcz egzotycznym dziwadłem.
– Od samego początku
miałem świetne wyniki. Rekrutację przeszedłem bez żadnych problemów, załapałem
się na pierwszy pięcioletni kontrakt, a dalej już poszło samo.
– Wiesz… W
zasadzie to niewiele wiem na ten temat. Coś tam widziałam w takiej starej
polskiej komedii, nie pa…
Parsknął piwem.
– Tak, to
rzeczywiście bardzo konkretna wiedza – odparł zajadle. – Nie masz dziewczyno w
domu internetu?
– Mam. Ale po co
miałam szukać takich informacji?
– Ta, pewnie głównie
przydaje ci się do umawiania na randki.
– Och, przestań.
Lepiej powiedz jak tam było?
Bardzo długo patrzył w
dół, na swoje dłonie obejmujące pustą już puszkę po piwie. Jak było? Nie da się
opisać za pomocą kilka banalnych zdań prawdziwego piekła na ziemi.
– Nie najgorzej.
Ciężkie treningi, wieczorne wypady do pubów i domów publicznych, twarda
dyscyplina i misje.
– Do domów
publicznych?
– Akurat ten
aspekt mojej służy tak cię interesuje? – spytał kpiąco. – Opowiedzieć kilka
bardziej pikantnych szczegółów?
– Nie trzeba.
Jak to możliwe, by
potrafiła być jednocześnie tak namiętna i tak nieśmiała? Albo zawstydzała się,
albo wręcz na niego rzucała. To chyba właśnie mieszanka tych dwóch
przeciwstawnych cech, tak bardzo go pociągała.
– Czyli
stacjonowałeś w Afryce? – spytała ostrożnie.
– Głównie na
Korsyce. Stamtąd mieliśmy punkt wypadowy prawie w każdy zakątek świata.
– Zazdroszczę –
westchnęła. – Tak sobie podróżować…
– Aha. Podróżować –
odparł z goryczą. – Dziewięciogodzinny lot do Bangui, stolicy Republiki
Środkowoafrykańskiej. Na miejscu gorąco jak w saunie, z ledwością można było
złapać powietrze. W dżungli wszystko się ruszało, spróbujesz oprzeć się o
drzewo, od razu masz mrówki za kołnierzem, ręce puchły od wywijania maczetami. To
nie był amerykański film dzieciaku, ani wycieczka z biurem podróży.
– Nie nazywaj mnie
dzieciakiem. Mam imię.
Spojrzał na nią krzywo.
– Krew, pot i
śmierć. Tylko tyle.
– Ale ty
wytrzymałeś aż piętnaście lat. To bardzo dużo.
– Idzie się przyzwyczaić
– sięgnął pod fotel i wyjął na wpół opróżnioną butelkę wódki. – Po drugiej
misji, gdy wycieliśmy w pień całą wioskę, zrozumiałem, że albo będę zabijał,
albo to mnie zabiją.
– Wioskę?
– Wszystkich.
Kobiety, dzieci, każdego mieszkańca. To byli wrogowie.
– Dzieci?
– Kolega, który
służył już kilka lat, puścił serię w kierunku matki z półrocznym niemowlęciem.
Wtedy to było przerażające. Z czasem stało się czymś normalnym.
– Żartujesz,
prawda? Chcesz mnie nastraszyć? – pobladła, zacisnęła palce na twardym oparciu
fotela.
– Nie dzieciaku. Taka
była moja codzienność. Byłem porąbany, gdy stąd uciekałem. Teraz jestem
prawdziwym wariatem – zaczął się śmiać. Potem pociągnął porządnego łyka. –
Chcesz więcej szczegółów? Więcej ciekawych historyjek?
– Chyba nie.
– To odpuść. Nie wyganiam
cię z mojego powodu. Chodzi o ciebie – sięgnął nad stołem palcami do jej twarzy
i delikatnie ją pogładził. – Skrzywdziłbym cię maleńka. A dałem sobie słowo, że
z tym koniec. Jestem szaleńcem, wrakiem człowieka. Nawet nie wiesz ile zła
kryje się w głębi mojej duszy? Jak przerażające koszmary śnią mi się nocami.
Twarze tych, których zabiłem. Obrazy pełne krwi i bólu.
– Dlatego zaszyłeś
się na tym pustkowiu? – przykryła jego dłoń swoją ręką.
– Nie chodzi o
odkupienie. Jedyne czego pragnę, to spokój. Tutaj wydaje się to możliwe do
osiągnięcia.
Zamrugała oczami. Ale
nie pozbyła się łez, które bardzo powoli spłynęły po bladych policzkach. Mimo wszystko
nie wierzyła, że jest tak źle. Nie mogło być. Wciąż wyczuwała w nim coś
pokrewnego jej duszy. Nigdy nie chodziło tylko o seks. Owszem, był ważny,
bardzo ważny, ale nie z tego powodu się tu znalazła, choć tyle już razy ją
przepędzał.
– Jacek… – zaczęła
z wahaniem, a on drgnął. Dziwnie było słyszeć własne imię. Jakby nagle
przestało należeć do niego, albo wręcz przeciwnie, po raz pierwszy od wielu lat
stało się jego własnością. – Nie wyglądasz na mordercę.
– O święta
naiwności!
– Powiedziałam, że
nie wyglądasz, a nie że nim nie jesteś.
– Co za różnica?
– Ja też
zachowałam się… nieprzyzwoicie – przełknęła ślinę. – W takich sytuacjach mówi
się, że pozory mylą.
– Czy zawsze
bywasz tak kurewsko uparta?
– Jedynie, gdy mi zależy.
– Dlaczego ci więc
zależy? Dałem ci jakiś powód?
Pokiwała zrezygnowana
głową i płynnym ruchem przesiadła się na jego kolana. Pomyślał, że powinien ją odepchnąć,
nawet uderzyć. Niby nic trudnego, ale w przypadku tego dziewczątka wszystko
okazywało się zbyt trudne.
Przytuliła się do
niego, policzkiem muskając skraj twarzy. Poczuł cytrynowy zapach szamponu do
włosów, którego używała. Zaciągnął się nim niczym narkoman upragnioną działką.
Prawie wbrew sobie wsunął palce w te ciemne, gęste pukle, poszukał ustami jej
warg. Przymknęła oczy i bez sprzeciwu na to przystała. Nie odsunęła się, lecz
zatraciła w coraz intensywniejszej przyjemności. Dłońmi oplotła jego szyję,
ciałem przylgnęła do jego ciała.
Była delikatna, gorąca
i słodka. Tak, również spragniona, lecz tym razem nie miało to aż takiego
znaczenia.
Kiedyś właśnie o takiej
kobiecie marzył. Wierzył, że ją spotka, że to tylko kwestia czasu. To było
dawno, bardzo dawno temu.
Dlaczego więc akurat
teraz, gdy pozbył się złudzeń, godząc z własną samotnością, pojawiała się ona? Po
to, by bardziej cierpiał? By w końcu mógł pewnego pięknego poranka, a może i
popołudnia, palnąć sobie w łeb?
Żadna decyzja nie była
tak trudna, jak oderwanie się od jej kuszących warg.
– Musisz już iść –
wyszeptał.
Otworzyła oczy. Było w
nich i zrozumienie, i rozczarowanie. Jeszcze raz dotknęła jego twarzy,
delikatnie przesuwając palcami po szczupłych policzkach, obrysowując
zdecydowaną linię podbródka.
– Nie przeszkadza
mi różnica wieku. Ani twoja przeszłość. Najgorsza jest pogarda, jaką żywisz dla
samego siebie.
– Proszę, idź już!
– Głos miał schrypnięty, w oczach cierpienie, ale pomimo to jego dłonie wciąż nieśmiało
błądziły po ciele dziewczyny.
– Pójdę. I daję
słowo, że nie wrócę – odpowiedziała z powagą. – Pojutrze i tak wyjeżdżam. A jeśli
będziesz chciał mnie znaleźć… – nie dokończyła tych słów. Posłała mu
wieloznaczny uśmiech i zniknęła, zabierając jeszcze pod drodze błękitne kalosza.
Najgorsze że czuł się tak,
jakby zabrała coś, co należało do niego.
Może cząstkę duszy albo
kawałeczek serca?
Pomyślał, że pobyt w
cywilu mu nie służy. Zaczął się rozklejać, przytłoczony nadmiarem wspomnień i
poczuciem zmarnowanego życia.
PS. Czy Wy przypadkiem nie "czatujecie" na kolejną część? Bo tłoczno tu, jak w samo południe na dworcu głównym...
OdpowiedzUsuńoczywiście że czatujemy ;)
UsuńJa babeczko non stop odświeżam stronę i sprawdzam tylko czy dodałaś coś nowego!:D
UsuńZdecydowanie ,tak !
UsuńOwszem ;)
UsuńCzekamy, czekamy! :)
UsuńPo prostu jesteśmy uzależnieni od Ciebie i Twojej twórczości, Babeczko :) J.
UsuńZawsze i wszędzie :D
UsuńMad.
Zawsze przed snem zaglądam. Taka mała bajeczka na dobranoc ;).
UsuńTo jest "siedem dni burzy", więc powinna być jeszcze jedna część, prawda? ;)
Czatujemy! Ja zasnęłam w oczekiwaniu. Hahah. :D
UsuńŚwietnie, jak zawsze.
Błędy jakieś ktoś inny wytknie. ;)
Pozdrawiam.
Ja bardzo chętnie przeczytam kolejną część.
UsuńBabeczkoo jesteś po prostu niesamowita :)
Czatujecie, czatujecie :) Przynajmniej ja czatuję. Czytam szybciutko i idę spać. A potem, na drugi dzień, czytam sobie powoli w przerwie na II śniadanie.
UsuńSzczerze powiem, że jest to jedno z lepszych Twoich opowiadań. I już nie mogę doczekać się ostatniej (jak przypuszczam) części. I będę czatować :D
chatuje?? to malo powiedziane . ja tu zagladam kilka razy dziennie . kurcze gorzej jak z narkotykiem :P
UsuńChyba większość czytelników wyczekuje kolejnego fragmentu :) Rozwój akcji coraz bardziej mi się podoba, wciąga po całości :)
OdpowiedzUsuńochhh aż się popłakałam jak to czytałam :(((( masz talent..wspaniałe..genialne!...oby tym razem Jacek się odzważył i zawalczył o nią...
OdpowiedzUsuńJasne, że czekamy na kolejną część :) a jak przyjemnie byłoby dostać więcej niż jedną... ;)
OdpowiedzUsuńJejku Babeczko, zrobilam sobie kilka dni przymusowej przerwy od Ciebie. Dzisiaj nadrabiam zaleglosci. Akurat kiedy skonczylam czwarta czesc, dodalas piata =) zaskakujesz historia Jacka, wciaz go nie rozszyfrowalam.
OdpowiedzUsuńA zolnierze po przejsciach mnie przesladuja, wczoraj skonczylam czytac "uratuj mnie" rachel gibson. Tam tez na zolnierza z koszmarami spada milosc.
Myślę ze jak najbardziej można to nazwać czatowaniem :-) rewelacyjne jest to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na kolejna część. Pozdrawiam serdecznie wszystkich BabeczKowiczow
OdpowiedzUsuńCzatujemy babeczko . A przynajmniej ja . Natalia
OdpowiedzUsuńOj cztujemy, czatujemy babeczko :) ... No przynajmniej ja.. Rozumiem, że jeszcze 2 części i koniec.. tak? Znalazłam jedną literowke powinno być "po drodze zabierając błękitne kalosze", a nie "błękitne kalosza" Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną część . K :)
OdpowiedzUsuńJasne, że czatujemy! Jak zwykle ;D możesz dodać nową po północy, będzie się liczyło na kolejny dzień haha nie no oczywiście żartuje, nie chcemy Cię zamęczyć :)
OdpowiedzUsuńPS czy tylko ja, jako głównego bohatera wyobrażam sobie Channinga Tatuuma??
Ada
EJ mi tez ;OO Bez kitu ;D Ciekawe kogo wyobraza sobie Babeczka ;>
UsuńA mnie Theo Rossi z SoA ;-)
Usuńale chyba emocjonalnie bardziej ogarnięty sie wydaje niż Juice z SoA
Usuń"wyczatowane, oj wyczatowane" i przeczytane:)
OdpowiedzUsuńCzatujemy! :)
OdpowiedzUsuńTak czatujemy!!!
OdpowiedzUsuńBabeczko od dawna czytam Twoje opowiadania..na zajeciach, w pracy,w domu nie moge przestac ich czytac.Masz ogromne stadko stalych czytelnikow i to sie powinno liczyc!!..Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze wszystkiego dobrego...uff w koncu napisalam 1 komentarz(;
Mag
Cudowne opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńBabeczko.. muszę się do czegoś przyznać.
Twoje opowiadania od roku są moją lekturą do snu, najpierw pokatne, teraz Twój blog..
Uzależniłam się.
I nie chodzi o to, że są nudne, bo oczywiście nie są! Bez Twojego opowiadania mam problemy ze spanie, nie mam czego przeczytać.. mogę leżeć 3h w łóżku i nic, przyzwyczaiłaś mnie do "luksusu" mogąc czytać Twoją twórczość.
Chciałam Cie Tylko poinformować, że jeżeli zaśpię kiedyś do pracy to będzie tylko i wyłącznie Twoja wina :(
Nie przestawaj tworzyć!
Pozdrawiam MG
Jak jest na co to warto 'czatowac' !
OdpowiedzUsuńheh ... no coś Ty :D
OdpowiedzUsuńOsobiście, gdy zanosi się na kolejną część (lub bardzo chciałabym, żeby się pojawiła) mam zwyczaj odświeżać stronę z Twoim blogiem co jakieś 10 - 15 minut. Tak więc czatowanie jest chyba odpowiednim słowem.
OdpowiedzUsuńWięc chyba jutro po południu zacznę oczekiwać VI części
Z.
Tak, dokładnie tak - czatujemy ;D
OdpowiedzUsuńAnna
Kiedy będzie dzień siódmy? ;-)
OdpowiedzUsuńJakby to powiedzieć... TAK :-)
OdpowiedzUsuń:) oczywiście że czatujemy :D
OdpowiedzUsuńa potem następnego dnia odsypiam do 10h, i na wizytach muszę kitować klientom że z rana miałam niezwykle pilne wezwania i dlatego jestem spóźniona....
Czatujemy bo coraz i coraz bardziej mi się podoba!
Świetne opowiadanie. Z każdą kolejną częścią robi się coraz ciekawiej. Mam jedno pytanie: skąd czerpiesz wiedzę do opowiadań? Bo za każdym razem się nad tym zastanawiam. Czy wymyślasz sama czy masz jakieś źródło. Np. w tym opowiadaniu odnośnie służby Jacka (w sensie jak to wygląda od tamtej strony). Pozdrawiam, J.
OdpowiedzUsuńCzatujmy!!
OdpowiedzUsuńczatujemy, całymi nocami :D
OdpowiedzUsuńPewnie że czatujemy na tak zajebiste opowiadanie :* super Babeczko coraz bardziej mi się podoba;)
OdpowiedzUsuńBabeczko :) pierwszy raz piszę tu komentarz mimo że od dłuższego czasu czytam Twoje opowiadania. Są naprawę świetne. Nie przejmuj się negatywnymi komentarzami bo zawsze znajdą się osoby, które tylko krytykują. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBabeczko kolejna cudowna czesc:D jakoś szkoda zrobiło mi sie Jacka...mam cicha nadzieje ze ze soba beda:)
OdpowiedzUsuńTo jest już nałóg Babeczko :D Siedzisz i ciągle chodzi Ci po głowie - a może coś jest nowego? :D To trzeba sprawdzić:)
OdpowiedzUsuńJeśli pozdrawiasz mnie - dziękuję :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą w wakacje w Ełku można wypocząć.. Nawet niecałego żubry hodują.. :) no ale przede wszystkim urok Mazur :)
Szczerze mówiąc ja czatowałam, ale niestety po 22 zasnęłam.. więc przeczytałam teraz i.. nie zawiodłam się :)
Szczególnie podoba mi się to, jak kobieta działa na mężczyznę i odwrotnie :) chociaż nie lubię jak kobiety uganiają się za facetami.. mówi się, ze to pies lata za suką..
No ale pomijając to - świetne opowiadanie :) ale mam pytanie...
Czy dzień siódmy będzie końcem opowiadania?
Całusy, N. :)
Oj,czekamy,czekamy. Bedzie jakieś gradobicie na koniec burzy? A potem słoneczko,bo nie ukrywam ,że liczę na happy end. Pozdrawiam z Krakowa. Poznań jest piekny. Marek
OdpowiedzUsuńI co tam Bbebeczko, kiedy mozemy sie spodziewcac nowej czesci? :)
OdpowiedzUsuńMiałam potworny poranek, ale po kolejnym kawałku twojej cudownej twórczości, całe smutki poszły w las. Dziękuję Ci Babeczko, poprawiasz mi każdy dzień.
OdpowiedzUsuńIzabella
Ja czekam na końcówkę żeby móc całość przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Em.
Dopadl mnie dzisiaj i podly humor i bol gardla a teraz jeszcze klotnia z facetem..ach niech chociaz tutaj bedzie slodko i lukrowato:-)
OdpowiedzUsuńTaba
Będzie dziś nowa część?? Nie mogę się doczekać :***
OdpowiedzUsuńAsia
Babeczka napisala ze to koniec acz kolwiek tytuł to 7 dni burzy a dni jest 6
UsuńDobrze spokojnie , dopiero teraz to zauważyłam :)
UsuńKoniec dotyczył zdaje się sprawy z poprzednich postów i chamstwie pewnego Anonima.
UsuńJestem dziś tak padnięta, że zaraz idę spać. A kolejna część oczywiście będzie, dam jutro po pracy.
OdpowiedzUsuńSiedem dni to siedem dni, pierwsze część zawierała od razu dzień 1 i 2, bo tekst był za krótki, by go rozdzielać...
Matko! Liter już nie wiedzę... Idę spać, buziaki, do jutra!
no juz jest jutro i raczej po pracy?! blagam daj kolejna czesc !!!!
Usuńczwartkowy poranek, a tekstu ani widu, ani słychu :-(
UsuńNie cierpię niedotrzymanych obietnic.
UsuńW tej sytuacji nie pozostaje nic innego jak cierpliwie poczekać.
OdpowiedzUsuńDobranoc :)
Mozesz juz podrzucić nową część Babeczko? Prosimyyyyyyyyyyyyyyy <3
OdpowiedzUsuńA czy godzina 19 to już jest po pracy? Czekamy! :)
OdpowiedzUsuńodsiwezanie, odswiezanie... ciagle i wciaz
OdpowiedzUsuń;]
Jak zawsze nerwowo odświeżam stronę z nadzieją, że to już :p.
OdpowiedzUsuńBabeczko zlituj się nad nami i dodaj kolejną część.
Kiedy dodasz dzień siódmy? :-)
OdpowiedzUsuńLiczyłam na tekst z rana tak z okazji urodzin a tu nic :(
OdpowiedzUsuńkiedy będzie kolejna część ?? ;D
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze dzisiaj kolejna część Babeczko?:)
OdpowiedzUsuńMasakra, prawie 70 osob online :) Czekamy, gdze jestes :((((((((
OdpowiedzUsuńCzekamy, czekamy i NIC :)
OdpowiedzUsuńobsesja..... zeby wstac o 5 rano i pierwsze co zrobic- zajrzec w oczekiwaniu.Zeby zasypiac dopiero po sprawdzeniu- czy moze cos juz wrzucilas. I wiem ze takich wariatow jest tu wiecej-nie tylko Jacek z opowiadania. Patim
OdpowiedzUsuńBabeczko kiedy kolejna część? Miała być.wczoraj wieczorem, a tu nadal nic :c
OdpowiedzUsuńJestes niesłowna. Opowiadanie mialo byc wieczorem i co? jak głupie wszystkie czekamy i nabijamy Ci odwiedzin. Przecież możeszustawić godzine dodania posta wiec jeśli nie mialas czasu to czemu tego nie zrobilas?
OdpowiedzUsuńMyślałam, że dziś to już coś będzie... ;( Kiedy możemy spodziewać się ostatniego rozdziału 7?
OdpowiedzUsuńDODAJ JUŻ, codziennie sprawdzam i nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńBabeczko kochana mam nadzieję, że nic się nie stało u Ciebie i wszytko w porządku ;*
OdpowiedzUsuńPISZ BABO RESZTE !!!!!!
OdpowiedzUsuńBabeczko
OdpowiedzUsuńCo sie stalo? Martwimy się :((
OdpowiedzUsuńczym tym razem będziesz się tłumaczyć?
OdpowiedzUsuńCo się stało? :(
OdpowiedzUsuńDodaj coś prosimy :-)
OdpowiedzUsuńkiedy bedzie kolejna czesc ?? taka przerwa to katorga dla czytelnikow bo kazdy co chwile zaglada czy juz dodalas koleja czesc czy nie;/
OdpowiedzUsuńNie żebym marudziła, ale mogłabyś już zaspokoić nasze pragnienie dotyczące kolejnej części ;) tęsknimy ♥
OdpowiedzUsuńczyżbyś zapomniała o swoich czytelnikach Babeczko ?? :-(
OdpowiedzUsuńJejku Babeczko.... czekam i czekam i czekam na jakieś nowe dzieło spod Twojej ręki i zaraz depresja mnie dopadnie, bo doczekać się już nie mogę :( odwiedzam Twój blog co 5min by sprawdzić czy czegoś nie dodałaś. Szczerze mówiąc, to chyba już jestem uzależniona od Twojej twórczości :) piszesz cudownie :))
OdpowiedzUsuńWierna czytelniczka, Efi
babeczko?!
OdpowiedzUsuńBabeczka chyba nam robi przymusowy odwyk :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnej części :)
Kochana Babeczko, bo już zaczynamy się martwić..
OdpowiedzUsuńProszę, nie dręcz nas. Dodaj kolejną część!
OdpowiedzUsuńBabeczko,jutro mam moje dziewiętnaste urodziny ;). Czy i ja mogłabym prosić o jakiś mały prezent w postaci kolejnej części opowiadania siedem dni burzy :) ?
OdpowiedzUsuńBabeczko prosimy
OdpowiedzUsuńzostawilas nas tak bez zadnego slowa wyjasnienia kochana :(
OdpowiedzUsuńOj babeczko zaniedbujesz nas i to bardzo:((( Kiedy będzie nastepna część?
OdpowiedzUsuńA gdzie jest nasza Babeczka i jej twórczość :(((((((((((((((((((((((((((((((((((((((
OdpowiedzUsuńczy ja mam coś nie tak z tą stroną czy od poniedziałku cisza?
OdpowiedzUsuńBabeczko kiedy cos dodasz?
OdpowiedzUsuńBabeczko wszystko ok? Taka tu cisza:(:(
OdpowiedzUsuńMatyld
Ojej, no dajcie zyc Babeczce. Tez ma swoje zycie ;) . I zamiast co 5 minut odswiezac najlepiej sie czyms zajac :) .
OdpowiedzUsuń~Karola
Super
OdpowiedzUsuńDobrze
OdpowiedzUsuńPleknie
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńFantastisz
OdpowiedzUsuńKurczę, nareszcie ktoś z fajną przeszłością... Taki zepsuty unikat.. To intryguje :-)
OdpowiedzUsuń