Sorki, siostra namówiła mnie na Tesco 24h i dopiero wróciłam :-)
Za to kawałek jest długi. Już go nie sprawdzałam, jak są błędy, to proszę je "wytknąć". Zgodnie z obietnicą część przedostatnia.
Link do części VIII - (klik)
Głupstwo (IX)
– Pogodziłaś się z
Karolem? – spytała nieufnie Dorka.
– Tak. Dlaczego
pytasz?
– Bo widziałam jak
się dziś całowaliście na plaży.
– A, to –
machnęłam ręką. – Mało znaczący incydent.
– Siostra, jesteś
głupia czy tylko taką udajesz? Ten facet to brutal. Pozornie wszystko z nim w
porządku, ale nie zapomnę wyrazu jego oczu, wtedy, na plaży.
– Podobno to wolny
i wymarzony kandydat dla mnie? – spytałam podstępnie.
– Tak sądziłam.
– I taki seksowny…
– To akurat się
nie zmieniło. Zaś cała reszta… – zamyśliła się. – Rafałowi na mnie zależy.
Chyba nawet bardzo.
– Co ma do tego
twój chłopak?
– Zdradził mi
kilka szczegółów z życia swego kuzyna. Nieciekawych, wręcz odstraszających. Po
pierwsze, ale to chyba już wiesz, kocha pewną kobietę.
– Tak, wiem.
– I nie rusza cię
to? – spytała z niedowierzaniem.
– Wyzwala ducha
walki.
– Och, Gabrysiu –
wyglądała na zaniepokojoną. – W każdym bądź razie, tutaj możesz czuć się
bezpieczna. Nie mówię, że nie spuścimy cię z oka, ale na pewno zawsze będziemy
w pobliżu.
– To dobrze –
uśmiechnęłam się. – To bardzo dobrze.
– Ale przed chwilą
powiedziałaś…
– Co nie stoi na
przeszkodzie temu, żebym czuła strach. Też wolę nie zostawać z nim sama.
– Sfiksuję przez
ciebie – moja siostra zafrasowana podrapała się po nosie. Zawsze tak robiła,
kiedy coś pozostawało dla niej niezrozumiałe. – Idę z Rafałem na spacer. Iza i
Łukasz zostają.
– Dobrze. Ja
wracam do lektury.
Nieuważnie skinęła
głową. Ale w tej samej chwili pojawił się Rafał z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Kochanie,
płyniemy na Bornholm – oświadczył radośnie.
Spojrzałyśmy na siebie
z Dorką.
– Wybij sobie z
głowy, żebym wsiadła na jakąkolwiek łajbę przy tej fali – popukałam się w
czoło. – Chyba że weźmiecie ze sobą Karola, a ja zostanę na włościach?
– Karol właśnie
dostał telefon z firmy, nawaliły im jakieś systemy więc jutro z rana jedzie do
Poznania. Wróci późnym wieczorem albo wcale – oświadczył radośnie Rafał. –
Możesz zostać i czuć się bezpieczna.
– Na pewno? –
spytałam nieufnie.
– Pracuję w tej
samej branży, wiem co mówię. Podróż dwie, trzy godziny, naprawa najmniej pięć,
sześć i powrót. Razem da to około dziesięciu godzin minimum. My wypływamy o siódmej
rano, wracamy o dwudziestej drugiej.
– A jak stwierdzi,
że wróci wcześniej?
– Po co? Będzie
myślał, że płyniesz z nami.
W sumie to nie był
najgorszy pomysł. Zostałabym sama, w uroczej chatce, bez obawy, że zza rogu
wyłoni się pewien kudłacz z obsesją na punkcie seksu.
– Zgoda –
oświadczyłam.
– Chyba że chcesz
płynąć z nami?
– Za żadne skarby
świata! – zażegnałam się ze zgrozą. Jednego w życiu nie cierpiałam – podróży
jakimikolwiek obiektami pływającymi. Czy to był kajak, czy łódka czy też
ogromny prom, unikałam jak ognia, bo nawet patrzenie na bujający się okręt
powodowało u mnie chorobę morską.
– Płyńcie dzieci –
rzekłam wspaniałomyślnie – i dobrze się bawcie.
Rzeczywiście, Karol
oznajmił nam przy późnym obiedzie, że jutro jedzie do domu. Dodał, że chyba
wróci jak najszybciej się da, abyśmy nie zostali pozbawieni jego czarującego
towarzystwa. Trudno było ukryć, że patrzył przy tym wyraźnie na mnie.
Pozostali pokiwali
głowami i udali lekkie zmartwienie, że nie wybierze się z nami na wycieczkę. Ja
siedziałam cicho jak mysz pod miotłą, samą siebie besztając za myśli, które w
tej chwili błądziły po mojej głowie.
A nie były to grzeczne
myśli, o nie!
Nocka minęła spokojnie,
choć poranek był zapowiedzią nadchodzącej burzy. Duszny, parny, ze słońcem
świecącym zza lekkiej mgiełki.
Pomachałam wszystkim na
pożegnanie, po czym poszłam na kawę i rogalika. Do domu miałam wrócić dopiero
po dziewiątej, bo Karol zamierzał wyjechać około ósmej. Nie spieszyło mu się
jak widać do pracy.
Posiedziałam na
promenadzie, obserwując budzące się życie, pospacerowałam po miasteczku, a na
sam koniec zeszłam na plażę i wolniutko wracałam do kwatery. Ponad pięć
kilometrów trasy nie przerażało, gdy bose stopy obmywała chłodna woda, piasek
łaskotał w pięty, a wiatr bawił się z moimi włosami.
Wczorajsze zapowiedzi
pogodynki okazały się jednak trafne i na końcu ruszyłam biegiem, by zdążyć nie
tyle przed deszczem, co przed burzą. Ale i tak przemokłam do suchej nitki,
pokonując ostatnie metry.
W środku było spokojnie
i cicho.
Uśmiechnęłam się, bo
choć na zewnątrz szalała nawałnica, to w mojej duszy zapanowała radość.
Zrzuciłam mokre ubrania i nago pomaszerowałam na górę. Przez chwilę zapatrzyłam
się na oszałamiające widowisko, jakie fundowała matka natura, po czym
postanowiłam to czymś uczcić.
Jeden szybki, bardzo
mocny drink i wino. Po wypiciu pierwszych łysków zakręciło mi się w głowie, ale
miałam to w nosie. Do wieczora zdążę wytrzeźwieć.
Wygodnie rozsiadłam się
na fotelu, wciąż naga, z wciąż mokrymi włosami i świętowałam dalej. Trudno
powiedzieć co, może posmak wolności?
Po wypiciu prawie całej
flaszki oraz obmyślania coraz śmielszych scenariuszy, jak to zauroczony Karol
pada u mych stópek żebrząc choćby o jeden pocałunek, wciąż rozbawiona
postanowiłam się wykąpać.
Nie, nie pod
prysznicem. Ani nie w wannie.
Z nieba lały się potoki
deszczu, a plaża była puściusieńka.
Wyszłam więc tak jak
stałam, naga, nieźle już wstawiona, a na dodatek dziwnie podniecona.
Stanęłam i wyciągnęłam
ramiona ku górze. Mogłam sobie skakać, krzyczeć i wygłupiać się, ile wlezie.
Byłam wolna i tak kurewsko szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Na szczęście miłosierna
opatrzność ustrzegła mnie przed kąpielą w rozhulanym morzu.
Niestety zbliżała się
kolejna nawałnica. Chyba jeszcze potężniejsza niż poprzednia. Pioruny walił raz
za razem, momentami cały świat rozświetlał potężny błysk, jakby ktoś tam na
górze chciałby zrobić nam zdjęcie.
Roześmiałam się i
posłałam w przestrzeń całusa. Po czym uciekłam do domu i beztrosko
pomaszerowałam do łazienki.
Tym razem napuściłam do
wanny gorącej wody, nalałam czegoś, co pachniało lawendowo, odpisałam na smsa
Dorki, że wszystko w porządku i otwarłam szampana, którego wygrzebałam z
wnętrza lodówki.
Przy akompaniamencie
niebiańskich żywiołów, zanurzyłam się w pachnącej pianie i przymknęłam oczy.
Tak, teraz było mi
dobrze. Prawie doskonale. Gdyby jeszcze był przy mnie mężczyzna, z którym
mogłabym się kochać, który dałby mi rozkosz, wtedy pewnie pomyślałabym, że
jestem w raju.
Z drugiej strony, od
czego mam wyobraźnię.
Moja dłoń bardzo powoli
sunęła po brzuchu, aż dotarła do celu. Jęknęłam przy tym gardłowo, wyczuwając
nabrzmiałą łechtaczkę i własne podniecenie.
A potem zamarłam
przerażona, bo do moich paluszków dołączyły inne.
– Ależ jesteś
napalona – mruknął Karol, siedzący na obrzeżu wanny.
– Co ty tu robisz?
– wyjąkałam słabo.
– Może jestem
tylko wytworem twojej wyobraźni?
Chwila. Wypiłam sporo,
ale chyba nie aż tyle?
– Jak sądzisz? – Jego
dłoń odsunęła moją i teraz bardzo delikatnie dotykała najwrażliwszych miejsc.
Bardzo delikatnie, ale i z doskonałym wyczuciem.
– Wróciłeś już?
Ale Rafał powiedział…
– Nigdzie nie
wyjeżdżałem. Podsłuchałem ich, jak rozmawiali o wycieczce. Twoja siostra
stanowczo oświadczyła, że ty nie popłyniesz, a ona ciebie nie zostawi. Więc
udałem, że wracam z joggingu, potem zaaranżowałem rozmowę przez telefon i
zmartwiony oświadczyłem, że wyjeżdżam. Oraz to, że wierzę, iż płyniesz razem z
nimi. Bułka z masłem – oświadczył z satysfakcją.
– Bułka z masłem?
– powtórzyłam zaszokowana, a moje ostatnie słowo zagłuszył huk pioruna.
– Och! – nagle do
mnie dotarło. Jestem sama, pijana, na dodatek z facetem, który tylko czyha, by
mnie zaliczyć. I jeszcze podniecona jak diabli!
Powinnam się bać czy
cieszyć? Być przerażona czy zachwycona?
Chwycił mnie i
stanowczym ruchem postawił na nogi. Zacisnęłam uda, ale to i tak nic nie dało.
Wyraźnie czułam, że tym razem przede wszystkim będę musiała walczyć z samą sobą.
Na samą myśl, że mógłby mnie tam znów dotknąć, pocałować, miękły kolana.
Pochylił się i złapał
zębami sterczący sutek, na którym wciąż były bąbelki piany. Bawił się nim, na
zmianę przygryzając go i ssąc, wydając przy tym coraz głośniejsze pomruki.
– Karol, przestań!
– wyszeptałam zmartwiałymi wargami. – Proszę, przestań!
– Nie mogę –
uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. – Po prostu nie mogę. Błagam Gabrysiu!
Choć ten jeden raz! Nawet się z tobą ożenię, jeśli będziesz chciała…
Roześmiałam się.
– Oszalałeś!
– Gorzej. Czekając
te kilka godzin nieustannie wyobrażałem sobie tylko jedno. Raz nie wytrzymałem
i sam się zaspokoiłem. Reszta została dla ciebie – mówiąc to pokrywał
pocałunkami moje ciało. – Jestem tak cholernie napalony, jak nigdy wcześniej w
życiu. Nawet Ewa tak na mnie nie działa.
Można to było uznać za
słodkie zwycięstwo. Gdyby tylko nie strach czający się gdzieś w głębi umysłu,
strach przed tym mężczyzną, który tak namiętnie mnie pieścił.
Wyciągnął mnie z wanny
i posadził na jej skraju. Stał nade mną, powoli rozpinając spodnie. Kiedy
opadły, w ślad za nimi powędrowała koszula. Nie bawił się w odpinanie guzików,
po prostu ją rozerwał, aż dźwięcznie potoczyły się po podłodze.
Kciukiem podniósł mój
podbródek do góry, tak abym patrzyła mu prosto w oczy.
Nigdy wcześniej nie
widziałam wyrazu takiego pożądania, prawie na granicy szaleństwa. Zadrżałam,
czując i podniecenie, i ekscytację. Nie pozbyłam się obaw czy niepewności, ale
nagle przestały się liczyć.
– Jesteś taka
piękna – powiedział schrypnięty, przeczesując moje mokre włosy. – Tak cholernie
piękna.
Wstałam, czując jak
bardzo mam miękkie kolana, jak mocno trzepocze mi serce. Gdyby nie jego silne
ręce, to kto wie, czy zdołałabym ustać na nogach.
– Musimy to
skończyć – mój głos nigdy wcześniej nie brzmiał tak błagalnie. – Teraz, zaraz.
Ja nie chcę…
– Nieważne! –
syknął. Jednym, silnym ruchem odwrócił mnie tyłem i zacisnął dłonie na moich
ramionach. Czułam jego erekcję, jego twardość i gotowość. Szarpnęłam się, lecz
na próżno. Przecież już wcześniej przekonałam się, że w bezpośrednim starciu
nie mam żadnych szans. – W tej pozycji nie wytniesz mi tak paskudnego numeru
jak poprzednio.
– Karol! – nagły
skok adrenaliny, spowodowany gniewem, wyzwolił we mnie niemal nadludzkie siły.
Wiłam się w jego ramionach niczym węgorz, wciąż mokra i przez to podwójnie
śliska, z całej siły zdecydowana stawić opór.
Bynajmniej nie dlatego,
że chciałam zwyciężyć. Albo by przestał.
Nie. Byłam tak samo
podniecona jak i on. Tak samo pragnęłam poczuć go w swym wnętrzu, jak on
pragnął się tam znaleźć.
Ale nie chciałam się
poddać.
– Ty dziwko! –
syknął, przyszpilając mnie do ściany. Palce zacisnął na krtani, drugą dłonią
brutalnie rozsunął uda.
O, tak! Takim go
chciałam widzieć.
Alkohol wyzwolił we
mnie coś nowego, zupełnie nieznanego. Dzikość i pragnienie, którego wcześniej
nie zaznałam.
Karol idealnie pasował
do moich mrocznych marzeń. Silny, owłosiony, mroczny. W jego czarnych oczach
błyszczała zwierzęca żądza, ogromny członek sterczał dumnie, stanowiąc
zapowiedź przyszłej rozkoszy.
– Wiesz jak to
zrobię? Na wszelkie sposoby. Mamy mnóstwo czasu, włożę ci go do każdej dziurki,
przerżnę tak, że będziesz wyła z rozkoszy i bólu – syczał, a ja czułam coraz
większą wilgoć pomiędzy udami. Nie tylko czyny, ale i słowa podniecały mnie bez
granic.
Tym razem pocałunek był
brutalny. Wgryzał się w moje wargi, wsuwając język tak głęboko, że prawie się
zakrztusiłam. Obie dłonie położyłam ręce, która ściskała mą szyję, jakby to
miało mi w czymś pomóc.
Nagle nie przerywając
pocałunku, przycisnął mnie do ściany jeszcze mocniej. Potem na chwilę przerwał.
Odetchnęłam, ale zaraz potem głośno krzyknęłam, gdy jednym szybkim ruchem,
wszedł we mnie cały, aż do samego końca. Palce jak szpony zacisnęły się na moich
piersiach, usta przesuwały się po mokrej skórze.
To było jak sen. Zębami
kąsał mój kark, jedną ręką zsunął w dół i dodatkowo pieścił ten najwrażliwszy
punkt, sprawiając, że każdemu pchnięciu towarzyszyła nowa fala rozkoszy. Rozchodziła
się po całym ciele i na sekundę pozbawiała zmysłów. A po chwili powracała z
jeszcze większą siłą.
Tego się nie
spodziewałam. I po sobie, że będę to odczuwała tak intensywnie. I po nim, że będzie
potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu. Bez gry wstępnej, bez zbędnych słów.
Jak to możliwe?
Nagle dotarło do mnie,
że te wszystkie kłótnie, te słowne utarczki, potęgowały jedynie napięcie
pomiędzy nami, sprawiały, że narastało w oszałamiający, niekontrolowany sposób.
Co z tego, że na
początku Karol mi się nie podobał?
I co z tego, że nie
powinnam była ulegać?
Powoli stawałam się
jedną wielką prośbą o więcej, o mocniej.
– Tak! Tak! -
krzyczałam i w tym momencie moje ciało przeszyła błyskawica. Krzyknęłam,
napinając wszystkie mięśnie i poczułam, jak coś niezwykle ciepłego rozlewa się
w moim wnętrzu.
To dziwne jak rozkosz
odczuwana przez partnera może i nam dostarczyć dodatkowej przyjemności. Orgazm,
który przeżywał, splótł się z moim, eksplodował w naszych głowach barwnymi
fajerwerkami. A nasz przeciągły krzyk zagłuszył kolejny huk błyskawicy.
Oddychałam z trudem,
wciąż podtrzymywana przez silne dłonie.
Lecz myliłam się
myśląc, że to już koniec.
– Gabrysiu –
wyszeptał mi do ucha. – Chcę jeszcze! Teraz, jutro, do końca życia.
– Ale…
Podniósł mnie do góry.
Pot perlił się na jego czole, włosy kleiły się do policzków, jednak w oczach
płonął ogień.
– Mamy kilka
godzin do ich powrotu. I zamierzam wykorzystać każdą minutę.
– Nie zrobisz mi
krzywdy, prawda? – spytałam cicho, obejmując jego szyję.
– Krzywdy? Nie,
tak bym tego nie nazwał – uśmiechnął się lubieżnie.
Bałam się. Ale
ciekawość i pragnienie przeżycia czegoś podobnego po raz kolejny, były znacznie
silniejsze niż moje obawy.
Piekielny alkohol
spożyty w nadmiarze też zrobił swoje.
Udaliśmy się prosto do sypialni.
Bez ceregieli rzucił mnie na łóżko i usiadł okrakiem. Słowem nie zdążyłam
zaprotestować, gdy uwięził moje nadgarstki, przyciskając je do aksamitnie
miękkiej pościeli.
– Co robisz? –
serce zatrzepotało we mnie ze strachu.
– Spełniam swoje
fantazje.
Poczułam chłód żelaza
na swoich dłoniach i zaskoczona jęknęłam. W mgnieniu oka byłam przykuta do
metalowej ramy łóżka, obnażona, całkowicie zdana na jego łaskę.
– Obiecałeś! –
jęknęłam.
– Obiecałem, że
nie zrobię ci krzywdy – potwierdził ze spokojem, patrząc na mnie z satysfakcją.
– Karol, proszę!
Uwolnij mnie!
– Jak skończę –
oświadczył, kładąc się obok. Głowę podparł dłonią, podczas gdy palce drugiej
ręki bardzo delikatnie pieściły moją skórę. W oczach widziałam błysk
zadowolenia. I coś jeszcze. Nie rozumiałam tego, ale nie wiadomo skąd pojawiło
się porównanie do polującego drapieżnika. Który choć syty, schwytał właśnie
kolejną ofiarę i postanowił się zabawić.
– Nie chcę! –
szarpnęłam się, a twardy metal boleśnie wbił się we wrażliwą skórę na
nadgarstkach.
– Nie? – spytał z
przewrotnym uśmiechem. – Sprawdźmy.
Siłą rozsunął moje uda
i zanurkował. Kiedy czubek języka zaczął kreślić skomplikowane wzory, zbliżając
się do najwrażliwszego miejsca, jęknęłam i ścisnęłam nogami jego głowę.
Nie chciałam? Wręcz
przeciwnie. Pragnęłam tego z siłą, która mnie przerażała.
Ale wtedy on przerwał.
Otworzyłam oczy
rozczarowana takim rozwojem sytuacji.
– Nie Gabrysiu,
nie tak szybko – powiedział rozbawiony, wstając. – Tym razem nie skończymy po
pięciu minutach.
– A po dziesięciu?
– spytałam uśmiechając się kusząco.
– Kto wie? –
mruknął. – Przy tobie ciężko mi nad sobą panować.
– Jak ciężko? –
jedną stopę położyłam na jego wciąż nabrzmiałej męskości i delikatnie zaczęłam
go pieścić.
Możliwe, że miał
względem mnie całkiem inny plan. Ale kiedy patrzyłam w ciemne z pożądania oczy,
widziałam, że burza szaleje nie tylko na zewnątrz i w moim ciele.
– Nie prowokuj
mnie. Nie pozwoliłem ci na to.
Odepchnął moją stopę i
dał krok do tyłu. Potem stał zamyślony, jakby zastanawiał się, której pokusie
powinien ulec w pierwszej kolejności.
I chyba się zdecydował,
bo w ułamku sekundy dosiadł mnie okrakiem w taki sposób, że jego ogromny
członek znalazł się tuż przy mojej twarzy.
– Co robisz
wariacie? – jęknęłam. Ale skrepowana nie mogłam nic zrobić.
Nie odpowiedział, lecz
wepchnął się pomiędzy moje wargi z takim impetem i tak głęboko, że poczułam jak
łzy napływają mi do oczu. Chciałam błagać by przestał, bo to wcale nie jest
zabawne, ale nie mogłam.
Dławiłam się i
krztusiłam, a on bez litości wpychał się coraz głębiej, lub zatrzymywał na
kilka sekund, z członkiem zanurzonym prawie do samego końca.
Dłonie oparł na
metalowej poręczy, pochylił głowę i dysząc ciężko, patrzył prosto w moje oczy. Kiedy
napinałam się w proteście, napierał jeszcze bardziej, bo chyba to właśnie go
nakręcało.
Ale nie mnie.
Przynajmniej nie w
pierwszym momencie.
Panicznie walczyłam o
powietrze, na próżno próbując się uwolnić. Uderzał coraz mocniej, tym razem o
wnętrze mego policzka, a ja czułam się niczym przedmiot, choć powoli pojawiało
się także coś innego, coś podniecającego.
Perwersyjna
przyjemność, choć to on zaspokajał swoje pragnienia, ani przez moment nie
licząc się z moim zdaniem.
Widziałam w czarnych
oczach czystą satysfakcję. Uśmiechał się przy tym jak prawdziwy zwycięzca.
Chociaż czy było w tym coś dziwnego? W końcu zdobył to, czego pragnął.
Jęczałam i stękałam,
ale Karol nie odezwał się ani jednym słowem. Patrzył tylko na mnie, poruszając
się coraz szybciej, wykonując coraz silniejsze i mocniejsze pchnięcia.
Straciłam ostrość widzenia poprzez załzawione oczy, dłonie zacisnęłam w pięści,
wbijając w skórę czubki paznokci. Jednocześnie cierpiałam, modląc się, by
skończył, jak i pragnęłam by dał mi więcej.
I nagle jego ciało
znieruchomiało. Krzyknął i wplótł palce w moje włosy, przytrzymując głowę, abym
przypadkiem się nie odsunęła. Wytrysk był długi, choć na szczęście nie tak
obfity. Krztusiłam się, bo dopilnował abym wszystko połknęła.
A potem bardzo powoli
wyciągnął go i położył się obok, usiłując uspokoić świszczący oddech.
– I jak Gabrysiu?
– palcem otarł spływającą z kącika mych ust stróżkę spermy. – Zakwalifikujesz
to pod krzywdę czy wręcz przeciwnie?
– Bydlak! –
jęknęłam w odpowiedzi. – Rozkuj mnie.
– Hm – jego dłoń
wepchnęła się pomiędzy moje uda i wręcz zanurzyła w wilgoci sączącej się ze
spragnionego pieszczot wnętrza. Podniósł palce do ust i z namysłem je oblizał.
– Bydlak? –
uśmiechnął się drapieżnie. – Nie, na pewno tak nie myślisz. Ale masz rację,
odrobinę cię zaniedbałem. Kolejny raz ci to wynagrodzi.
– Nie chcę! Masz
mnie jedynie puścić!
Wzruszył ramionami i
odwrócił się tyłem. Z szuflady nocnego stolika wyjął kluczyki i po chwili
siedziałam na łóżku, drżąca, wciąż rozpalona, masując obolałe nadgarstki.
Za to Karol wstał i
podniósł z podłogi porzucone bokserki.
– Zjemy coś i
wrócimy do zabawy. Co ty na to? – spytał.
Aż podskoczyłam na te
słowa. Zjemy coś i wrócimy do zabawy?
Miałam dosyć jego
pewności siebie, zadufania i przekonania, że wszystko to również i mnie
podniecało. W sumie, to miał rację, ale nie zamierzałam mu jej przyznawać.
Zerwałam się na równe
nogi i wymierzyłam siarczysty policzek.
– To za to, jak
mnie potraktowałeś! – wrzasnęłam.
Wyraźnie spochmurniał.
W ciemnych oczach pojawiała się niekontrolowana wściekłość.
– Nie chcesz być
grzeczna? To będę musiał ustalić kilka zasad i pokazać ci, kto tu rządzi.
– Karol, przestań!
To wcale mnie nie bawi – cofnęłam się ze strachem.
– Dlaczego?
– Po prostu nie.
Co innego normalny seks, a co innego to, co zrobiłeś.
– Zrobiłem?
Skarbie, ja jeszcze nawet nie zacząłem. Głuptas! – roześmiał się. – Ledwo
zobaczyłaś kajdanki, a już wyobrażasz sobie nie wiadomo co.
– Nie zacząłeś?
– Brak mi
rekwizytów – oznajmił beztrosko. – A teraz podejdź tutaj, do mnie. Natychmiast!
W odpowiedzi
wyciągnęłam przed siebie dłoń z wyprostowanym środkowym palcem.
Kilka sekund później
przekonałam się, że to było bardzo nierozsądne. Leżałam na brzuchu i na nic
zdały się moje wrzaski i protesty. Choć całe szczęście, że tym razem nie
skrępował.
– Niegrzeczna
dziewczynka – powiedział cicho, a jego oddech pieścił moje ucho. – Ale twój
tyłeczek wygląda wprost oszałamiająco. Nawet od samego patrzenia tym razem mi
staje. Czwarty raz Gabrysiu, możesz w to uwierzyć?
– To zrób w końcu
z niego pożytek! – syknęłam wciąż rozzłoszczona.
– Tak? Z twojego
tyłeczka?
– W żadnym wypadku
– stęknęłam. – Masz go zostawić w spokoju.
I w tym momencie mnie
uderzył. Wymierzył silnego klapsa wprost w wypięte pośladki. I jeszcze jednego,
z taka siłą, że mało brakowało, a znów bym się rozpłakała.
– Przestań!
– Od czego
zaczniemy skarbie? Od starego dobrego pieprzenia czy też masz ochotę na coś
innego?
– Przestań
popaprańcu bo… – słowa zamieniły się w nieartykułowany jęk, gdy gwałtownie
zanurzył palce w moim gorącym wnętrzu. Błyskawicznie dołożył drugi palec i
zaczął nimi intensywnie pracować.
– Uwielbiam gdy
protestujesz z taki ogniem – szeptał. – A teraz zrobimy przerwę i pójdziemy do
kuchni. Tam dostaniesz fartuszek i przygotujesz obiad.
I mnie puścił.
Moje rozczarowanie było
niemal fizycznie namacalne. Obróciłam się na plecy i ciężko dysząc, patrzyłam
jak zakłada bieliznę.
– No chodź
słoneczko – ujął mnie za ramiona i podciągnął do góry. Palcami przeczesał na
wpół suche włosy, kciukiem obrysował kształt ust. – Chodź, zanim ponownie
stracę nad sobą panowanie.
– Muszę coś ubrać –
mruknęłam.
– Nie – zatrzymał
mnie. – Nago.
– Nie ma mowy. Wstydzę
się – oświadczyłam z godnością.
W zamian otrzymałam
mocnego klapsa. Oburzona, aż sapnęłam. Ale Karol śmiejąc się, chwycił mnie w
ramiona i po prostu zniósł na dół. Zgodnie z zapowiedzią, dostałam gustowny,
skąpy fartuszek.
– Traktujesz mnie
jak przedmiot – poskarżyłam się, zaglądając do lodówki. Trzeba przyznać, że
również poczułam głód. Za to alkohol chyba do reszty wyparował.
– Przesadzasz.
– Te twoje dziwne
praktyki…
– Kobieto! Czasami
lubię kogoś związać i potraktować nieco instrumentalnie. Wymierzyć kilka klapsów,
pobawić się z wibratorem. Przestań więc robić ze mnie potwora.
Wyciągnęłam zimną
pizzę, podejrzliwie zerkając, to na zastygły ser, to na wygodnie rozpostartego
w fotelu Karola.
– Wiesz, po tym,
jak walnęłam cię przez pomyłkę kijem, obejrzałam sobie w necie kilka filmików.
– Niech zgadnę?
Wpisałaś hasło bdsm?
– Między innymi –
odparłam dyplomatycznie. – I zaczęłam czytać dzieła markiza de Sade…
Karol zakrztusił się popijaną
wodą i zaczął się tak śmiać, że spadł z fotela.
– Gbur! –
powiedziałam nadąsana. – Z czego rechoczesz?
– Sadomaso ci w
tej ślicznej główce? – otarł łzy wierzchem dłoni. – Nie powiem, próbowałem. Od
czasu do czasu może stanowić miłą odskocznię.
– Miłą? Miałam
rację, jesteś pokręcony.
– Podgrzewaj tę
pizzę i wracajmy na górę.
– Nie
powiedziałam, że chcę.
– Ale ja tak –
posłał mi bezczelne spojrzenie. – A jak się nie pośpieszysz, to wezmę cię
tutaj, na stole.
– Lubisz używać
siły, co?
– Tak, to akurat
lubię – podszedł bliżej i objął mnie w pasie. – Ale nie tylko.
I pocałował mnie, choć
tym razem było to tak delikatne i subtelne, że zamarłam zdumiona. Leciutko
kąsał moje wargi, badał językiem wnętrze ust, zapraszając do wspólnej zabawy. Rzeczywiście,
temu trudno było się oprzeć.
– Jesteś jak
narkotyk, a seks z tobą jak porządna działka – powiedział cicho. – Mam w nosie
jedzenie. Idziemy na górę.
Z wrodzoną sobie przekorą,
ogniście zaprotestowałam. W rezultacie zostałam siłą zawleczona do sypialni.
– Co teraz? –
spytałam drżąc z napięcia, podczas gdy on pochylał się nade mną.
– A co byś
chciała?
– Wszystko –
odparłam zachłannie.
– Wszystko? – Oczy
zabłysły mu podnieceniem. – Dostaniesz wszystko Gabrysiu. A spróbuj potem
powiedzieć, że ci się nie podobało! – dodał groźnie.
Przyznam, że kilka
godzin później, zasypiając w jego ramionach, naprawdę nie miałam powodów do
narzekań.
***
Gdy tylko weszłam
rankiem do kuchni, zostałam powitana ponurą, pełną potępienia miną mojej
siostry.
– Jak się udał
wyjazd?
– Doskonale.
Dlaczego nie dałaś znać, że wrócił?
– Nigdy nie
wyjechał – wzruszyłam ramionami i syknęłam siadając. Nic dziwnego, bo Karol
dotrzymał słowa i zajął się każdym skrawkiem mojego ciała.
– Wiem. Rafał z
nim rozmawiał. To podły sukinsyn! – warknęła Dorka.
– Rozmawiał?
Kiedy? – zdziwiłam się.
– Jak wróciliśmy.
Ty spałaś, ale on nie. Opowiedział nam wszystko i jeszcze bezczelnie się przy
tym śmiał.
– Było cudownie –
powiedziałam cicho. – Nie zrobił mi krzywdy.
– Nie? Idź, spójrz
w lustro jak wygląda twoja szyja. A nadgarstki? Uda?
– No, może trochę –
zakłopotałam się.
– Oczy mu wydrapię
za to oszustwo!
– Dorka, nie –
położyłam dłoń na jej ramieniu. – Daj spokój. Czas pokaże czy popełniłam błąd.
– Czego po nim
oczekujesz? Kwiatów i miłości, aż po grób? Za trzy dni będzie miał następną.
– Nic nie będę miał
– dał się słyszeć nieco poirytowany głos Karola. – Prędzej za trzy miesiące.
Opuściłam głowę. Chyba
zrozumiał, że te słowa i tak sprawiły mi przykrość, bo przykucnął obok i z
niepokojem spojrzał mi w oczy.
– Gabrysiu,
żartowałem – dał mi pstryczka w nos.
– Chyba nie do końca
– odpowiedziałam, nagle smutniejąc. Dorka wstała i bez słowa wymaszerowała z
kuchni.
– Nie wiem –
potarł zafrasowany czoło. – Czy możemy teraz o tym nie mówić i cieszyć się
chwilą?
– Możemy –
wtuliłam się w jego ramiona, jak spragnione czułości dziecko.
– No już dobrze –
pogładził mnie po włosach. – Tobie naprawdę przydałby się ktoś na stałe. Jakiś
miły, spokojny i porządny facet.
Tym razem mnie
rozzłościł. Odepchnęłam go z wściekłością.
– Jak chcesz mogę
zaraz zacząć takiego szukać?
– Nie, nie zaraz –
pocałował mnie. – Teraz chodź, pójdziemy pod prysznic.
– Znów? –
jęknęłam. – Jestem tak obolała, że nie mogę zrobić nawet… no, wiesz czego.
– Za to masz cudne
cycuszki – szepnął. – Nimi też mogę sobie zrobić dobrze.
– Myślisz tylko o
sobie.
– O tobie pomyślę,
gdy przestaniesz być obolała. Zgoda?
– Nie. Masz
sprawne obie dłonie, więc popracuj.
– Gabrysiu. Nie
zmuszaj mnie, abym zaniósł cię pod ten prysznic.
– Tym razem dom
jest pełen ludzi – stwierdziłam z drwiną.
Dużo mi to dało. Jedną
ręką zatkał moje usta, druga objął od tyłu w pasie i pięć minut później stałam
pod gorącym strumieniem wody.
Ostatni dzień, wbrew
wszystkiemu, upłynął nam bardzo spokojnie. O dziwo, znalazło się setki tematów,
o których mogliśmy dyskutować. I tyle samo takich, przy których ogniście się
kłóciliśmy.
Wieczorem wybraliśmy
się na kolację i bardzo długi spacer. Towarzyszył nam cichy plusk fal i
wyjątkowo piękny zachód słońca. Podczas gdy część nieba płonęła żywym ogniem, rzucając
na spokojną powierzchnię wody niesamowite cienie, po drugiej stornie widać było
już pojedyncze gwiazdy.
– Co będzie jak
wrócimy? – zadałam w końcu nurtujące mnie pytanie.
Karol przytulił się do
moich pleców i zamknął w silnym uścisku.
– Wszystko i nic
Gabrysiu. Chyba nie myślisz, że po prostu z ciebie zrezygnuję?
Zerknęłam na niego,
wykręcając do tyłu głowę.
– Nie wiem, co mam
myśleć.
Delikatnie zsunął
materiał koszulki z mojego ramienia i zaczął pokrywać je pocałunkami.
– Jeszcze wiele
przed nami.
Czego? chciałam spytać.
Seksu?
Ale milczałam, bo żal
było mi burzyć nastrój tej chwili. Milczałam, a kiedy odnalazł moje usta,
przyszłość przestała być aż tak ważna.
Liczyła się jedynie
teraźniejszość.
***
Wróciliśmy do domu. Do
zwyczajnej, szarej rzeczywistości.
Bałam się, że wbrew
wcześniejszym zapowiedziom, to będzie oznaczało koniec. Przecież postawił
sprawę jasno – tylko seks.
Ale Karol, tak jak
powiedział, chyba nie zamierzał ze mnie zrezygnować? Spędzaliśmy razem każdy
wieczór, każdą wolną chwilę. Nie było żadnej innej, zapomniałam więc o Ewie, o
własnym strachu.
I pewnego dnia, budząc
się przy nim, zrozumiałam straszną prawdę.
Zaczęło mi zależeć, by
nasz związek stał się prawdziwy, pełny. Zaczęło mi zależeć na jego obecności,
na jego pocałunkach. Na tym, abym stała się dla niego czymś więcej niż
przelotną przygodą.
A jednak gdy pytałam go
o przyszłość, zbywał mnie śmiechem. Tylko czasami czule całował i mówił, że
jestem najwspanialszą kobietą, jaką dane było mu spotkać.
Mnie jednak to nie
wystarczało. Pragnęłam czegoś innego. Pragnęłam jego miłości.
Pewnego dnia
zrozumiałam, że jestem zakochana.
I musiałam milczeć.
Po kilku szalonych
tygodniach, Karol wyjechał na jakieś szkolenia do dość egzotycznego kraju.
Chciał mnie zabrać ze sobą, ale musiałbym mieć paszport, którego wyrobienie zajęłoby
zbyt wiele czasu.
Pożegnałam się z nim na
lotnisku i wróciłam do domu. Czekał mnie cały miesiąc samotności.
Dzwonił każdego
wieczoru. Czasami sobie żartowaliśmy, czasami się kłóciliśmy i kończyłam,
rzucając słuchawką o ścianę.
Ale miałam wrażenie, że
naprawdę za mną tęskni.
Od środka zżerała mnie
zazdrość i niepewność. Czy spotyka się z innymi kobietami? Czy się z nimi
kocha? Pewnie tak, lecz co mogłam zrobić? Zabronić mu? Roześmiałby się i
powiedział, że mam się nie wtrącać.
W końcu nadszedł ostatni
tydzień. Ponieważ Karol dał mi klucze od domu, żartobliwie prosząc, bym
podlewała kwiatki, postanowiłam to wykorzystać.
Powitalna kolacja, upojna
nocka, no i miałam dla niego niespodziankę.
Darowałam sobie
podchody i po prostu spytałam, o której godzinie wraca. Trochę się ze mną
podroczył, a potem odparł, że samolot ląduje około dwudziestej, a w domu pojawi
się pewnie godzinę później.
Idealnie!
Ubrana w seksowną
sukienkę, równie seksowne buciki, stałam w kuchni, z bijącym sercem rozglądając
się dookoła. Wszystko było gotowe. Kolacja czekała w piekarniku na podgrzanie.
Stół zastawiony i udekorowany, a dookoła same świece, zamiast tradycyjnego
oświetlenia. Pozostał niecały kwadrans do jego powrotu.
Godzinę później
siedziałam przy stole, nerwowo popijając wino i uparcie wystukując ten sam
numer.
Ale Karol wciąż nie
odbierał.
Zadzwoniłam na
lotnisko, gdzie potwierdzono, że samolot wylądował o czasie.
Zadzwoniłam do Rafała,
ale on oznajmił mi zdziwiony, że nic nie wie o tym, jakoby jego kuzyn zmienił
swoje plany.
Nie płakałam, za to
czułam się coraz podlej. Coraz gorzej.
A kiedy wybiła
dwunasta, siedziałam przy stole, sącząc kolejny kieliszek wina. Patrzyłam na
wypalone świece, na milczącą komórkę i zimną kolację.
Patrzyłam i wszystko we
mnie umierało.
Wtedy dał się słyszeć
chrobot klucza i otwarły się drzwi wejściowe.
Przytłumione głosy,
męski i kobiecy, splatały się w jedno, wzbudzając we mnie tysiące różnorodnych
uczuć.
W końcu Karol wszedł do
jadalni i przystanął zdumiony.
– Gabrysia?
– Czekałam na
ciebie z kolacją – powiedziałam bezbarwnie, wskazując na zastawiony stół. – To
i coś jeszcze, miało być niespodzianką…
Wyraźnie się
zakłopotał.
– Nie wiedziałem.
– Nie odbierałeś
moich telefonów.
– Cały czas od
powrotu byłem zajęty. Ewa potrzebowała pomocy.
No tak. Nie katastrofa
go zatrzymała, ale życiowa miłość.
– A pomyślałeś, że
ja na ciebie czekam?
– Pytałaś tylko, o
której wracam. Nie umawialiśmy się na dziś wieczór. Poza tym przyjechała tu ze
mną, bo znów pokłóciła się z mężem.
– Rozumiem –
wstałam. To, co czułam, nie dałoby się opisać żadnymi słowami. Ból był tak
okropny, że miałam ochotę zgiąć się w pół i wyć. Ale nie, nie dam mu tej
satysfakcji. Tej wrednej małpie również.
– Pójdę do domu,
by wam nie przeszkadzać. Możecie odgrzać sobie kolację, jest w piekarniku. Moje
ciuchy z sypialni zgarnij gdzieś do szuflady.
– Dobrze.
Przywitamy się później. Bardzo jesteś na mnie zła?
– Niezbyt –
odparłam, sama siebie podziwiając za żelazne opanowanie. Na myśl o tym, że dziś
to ona zajmie miejsce w ogromnym łóżku na piętrze, że to ją będzie dziś całował,
miałam ochotę się zabić. Albo nie. Miałam ochotę zabić jego.
Tylko że sama sobie
byłam winna. Wiedziałam, w co się pakuję i jak to się może skończyć. Doskonale
wiedziałam.
Podjęłam ryzyko i…
przegrałam.
On również.
Nawet więcej niż
przypuszczał. A może wcale, by mu nie zależało?
– Miłej nocy –
powiedziałam obojętnym tonem i bez dodatkowych słów minęłam opartą o futrynę
drzwi jego ukochaną. Uśmiechnęła się szyderczo, by zaraz potem przybrać minę
skrzywdzonej sierotki.
Wróciłam do domu i
zdjąwszy buty, położyłam się na własnym łóżku.
Leżałam tak nie czując
absolutnie nic. Suchymi oczyma wpatrywałam się w cienie na suficie i marzyłam
tylko o jednym.
By w końcu przestało
boleć.
Link do części X -
Fantastyczne! I cudownie długi kawałek ;) tylko tak smutno na końcu. A to dupek ten Karol! Żeby tą flądrowatą Ewunię szlag trafił!
OdpowiedzUsuńA.
Aż sie poplakalam ;( kiedy następna cześć ? D.
OdpowiedzUsuńBiedna Gabrysia...Kiedy można spodziewać się następnej części?
OdpowiedzUsuńStraszne, ale uzależniłam się od twoich opowiadań! Dzisiaj średnio co godzinę sprawdzałam czy już jest kolejna część:) nie mogę się doczekać kolejnej:)
OdpowiedzUsuńW rakim momencie skończyć to przecież grzech xD kiedy następna część??
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
yuya
Chce już kolejną część. :-D
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się to opowiadanie. Troszke kojarzy mi się ich los z piosenką Myslovitza - Alexander :) Czekam z niecierpliwością na kolejną część, szkoda że już ostatnią ;/ I mam nadzieję że doczekam się w końcu kolejnej części Mandatu :) Pozdrawiam Kinga.
OdpowiedzUsuńno nie wierzeee...jak moglas to zrobic???!! a juz bylo tak ladnie..nie zdradzal jej tam nie wspominał o ewce i myslalam ze już Karol sobie ja odpuscił, przecież zależało mu na Gabrysi...i znow ulegl tej wywloce :(( ojjjaz czulam jak to musiało bolec Gabrysie...mam nadzieje ze jednak karol w ostatniej chwili wyrzuci ta lafirynde z domu...bo jesli nie to Gabrysia nie powinna już się z nim zadawać...
OdpowiedzUsuńprosimy szybko o kolejna czesc bo umrzemy w niepewności!!
Chce więcej!!!!!! Jestem tak cholernie ciekawa jak to zakończysz, co z nimi będzie... ?? Kiedy X ?
OdpowiedzUsuńWszyscy płaczą nad biedną Gabrysią, a ja nad biedną sobą! Bo teraz to już na pewno nie zasnę i jutrzejszy dzień zacznę z oczami przekrwionymi jak u wampira, snując się po domu jak zombie i sprawdzając średnio co minutę czy Babeczka dodała ostatnią część :P
OdpowiedzUsuńPostac Karola ogromnie przestala mi sie podobac :( . Jakos ogolnie smutno mi sie zrobilo przez taki obrot spraw. I mimowolnie Karola w wyobrazni widze jako Boba z Rozowych lat 70' ;D .
OdpowiedzUsuńHaha dobre porównanie:-D mi też się tak kojarzy. A z tego Boba to żaden przystojniak;P. ANDRZEJ
UsuńAle tez jest zboczony i owlosiony :3
UsuńKarol to gnój.
OdpowiedzUsuńGnoi się nie kocha. Pożąda się ich obecności, ale nie kocha.
Gabrysia powinna znaleźć swojego bohatera, który bronił jej przed Karolem na plaży.
Kocha się bohaterów choć pewnie to nie będzie łatwe.
Kompletne zawirowanie, chora obsesja Karola na punkcie Ewy powinna obrócić się przeciwko niemu, a Gabryśka powinna pokazać mu, że pewnych rzeczy nie da się odzyskać i wytknąć mu, że zostanie sam jak palec.
Mam nadzieje, że to będzie tragiczne zakończenie...dla Karola.
Ja tak samo, niech Karol się przekona że przegrał życie.
UsuńMyślę dokladnie tak samo!
UsuńAle po co właściwie kolejna część (poza happy endem)? Karol dostał to, czego chciał, a dziewczyna się głupio zakochała i cierpi. Tak jest bardziej życiowo....;-)
OdpowiedzUsuńBabeczko, kiedy dodasz kolejny rozdział opowiadania "Mandat". Miał być 27 kwietnia, a nie ma do dzisiaj... Rozmyśliłaś się i nie powstanie kolejna część?
OdpowiedzUsuńO kurczę...
OdpowiedzUsuńPoryczałam się czytając końcówkę :(
A juz myślałam że Karol odpuścił sobie Ewę a tu wystarczyło że pstryknęła palcem a on już do niej popędził.
Mimo tego że zachował się jak świnia mam nadzieję że jeszcze tego samego wieczoru ocknie się i zrozumie że Gabrysia jest dla niego ważniejsza i spróbuje wszystko naprawić.
Oby tylko przez przypadek nie bzyknął Ewuni bo to byłby już koniec a szkoda.
Ciekawi mnie zdanie "To i coś jeszcze, miało być niespodzianką…" czym może być owe "coś" ;) Liczę na kolejny wspaniały zwrot akcji ;)
Mam nadzieję na dobre zakończenie :)
S.
'coś' to raczej zakończenie wieczoru w łóżku
UsuńAlbo powie że go kocha albo że jest w ciąży. :D
UsuńOwe coś, to zapewne ona w łóżku, bądź gdziekolwiek indziej:) chociaż, teraz jak się zaczęłam nad tym zastanawiać, to myślę- tylko nie dziecko. Kocham dzieci ale nie chciałabym, zeby był z nią tylko dlatego, ze zaszła. Nawet gdybyś miała zamiar Babeczko, zrobić to tak, że niby uświadomiło mu to, ze w koncu powinien być odpowiedzialny, to jak dla mnie nie byłoby dobre dla tego opowiadania.
UsuńAle właściwie zdecydowałam się opisać moje przemyślenia, bo rozbawiło mnie "przez przypadek nie bzyknął Ewuni" ;p
I Karol mówi później Gabrysi 'to był przypadek' a Gabrysia 'przypadek? Nie sądzę' :D
UsuńAle po co właściwie kolejna część (poza happy endem)? Karol dostał to, czego chciał, a dziewczyna się głupio zakochała i cierpi. Tak jest bardziej życiowo... A ostatnie zdanie stanowi doskonałą pointę.
OdpowiedzUsuńŚwietna część, kiedy planujesz dodać ostatnia?Karol to podły człowiek. Jeśli Gabrysia sobie coś zrobi..To normalnie żal mi go.
OdpowiedzUsuńBabeczko!
OdpowiedzUsuńJa to Ci chyba zacznę tłumaczyć z ruskiego opowiadania o W. Rednej i wrzucać po kawałeczku. Sadyzm za sadyzm :-)) a co!
Zdrawim
Tomek
Ja czekam z niecierpliwością na ostatnią część i kolejne opowiadania :3 Znalazłam kilka błędów, więc zgodnie z poleceniem "wytykam" :D
OdpowiedzUsuń"W każdym bądź razie, tutaj możesz czuć się bezpieczna." - Nie mówi się "w każdym bądź razie", to błędna forma, powinno być "w każdym razie" lub "bądź co bądź" :)
"Obie dłonie położyłam ręce, która ściskała mą szyję" brakuje "na" :)
Więcej błędów już nie pamiętam, itd, itd... :D
Pozdrawiam Cię gorąco :*
Hej.w pełni zgadzam się z Minimalną. Bo jeśli to ma być miłość to bardzo toksyczna.i często się zastanawiam, co kobiety widzą w takich gościach.mówią nie, już nigdy więcej, ale wystarczy że taki mrugnie i ona już do niego leci , a później cierpi. I co najlepsze wie, że cierpieć bedzie. Ale cóż.tak już jest.opowiadanie genialne.pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńBabeczko kochana moge wiedziec kiedy kolejna czesc? Prosze..odpowiedz
OdpowiedzUsuńja mimo wszystko wierze w niego. wierze, ze sie z nia nie przespal, sytuacja byla bardzo powazna i musial jej pomoc, ale to sie jakos wyjasni. Powiedz Babeczko, ze wlasnie tak bedzie.
OdpowiedzUsuńEch.głupi telefon i ten jego słownik. Zgadzam się z Maniakalną a nie minimalna. PRZEPRASZAM. MAREK
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy odkąd czytam Twoje opowiadania mam wielką nadzieję że para głównych bohaterów nie będzie razem i nie będą "żyli długo i szczęśliwie". To jak się zachowuje Karol pokazuje że tak naprawdę zależy mu tylko na seksie z Gabrysią i nic nie może go zmienić ( przynajmniej w realnym życiu by sie nie zmienił) . Zdradza i będzie zdradzał a ja traktował jako wyjście awaryjne jak nie uda mu się z Ewunią. Dlatego licze na to że Gabi się otrząśnie i zacznie układać sobie życie bez niego. Najlepiej niech znajdzie sobie kogoś w podobnym wieku i zapomni o tym padalcu Karolku. Czekam z niecierpliwością na finał tego opowiadania oby nie było sielanki dla Karolka to że został skrzywdzony przez Ewunie nie znaczy że może tak traktować inne kobiety. Niech drań zapłaci za krzywdę Gabrysi !
OdpowiedzUsuńPS. Oby tylko nie była z nim w ciąży !
PS2. Babeczko jesteś WSPANIAŁA !!!
K.
Nie pisnę słówka na temat zakończenia. Możecie na razie gdybać ;-)
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj zakończenie? :)
Usuńa kiedy kolejna część ?
UsuńJa w głowie mam 3 różne wersje, ale co tam po moich przypuszczeniach... To twoja wizję chcę poznać i to jak najszybciej bo w ogóle nie moge skupić się na nauce do kolokwium !!! Czekaam na X, zniecierpliwiona zapewne jak każdy Twoj czytelnik!
UsuńA do kiedy mamy tak gdybać?;)
UsuńBabeczko, badz taka kochana i dodaj ostatnia czesc... W poniedzialek mam mature z biologii i zamiast sie do niej uczyc, ja co chwile wchodze zeby sprawdzic czyjuz cos jest lub czy napisalas kiedy bedzie... Babeczko, nie mecz nas tak! ; ) wystarczy, ze wymeczylam sie na pokantnych kiedy czekalam na cos nowego i pewnie gdyby nie przypadek, to dalej bym czekala ; >
UsuńDominika
Ojej... Jak ja już bym chciała to zakończenie . Zmiłuj się i dodaj ją dzisiaj, bo ja zamiast skupić się na konczeniu pracy licencjackiej to wchodzę tu średnio co godzinę i patrzę czy nie dodałaś X .. Proszę dodaj coś dzisiaj :) Pozdrawiam. K :)
UsuńJesli zakończysz to opowiadanie tak ze Gabi i Karol beda razem to obiecuje Ci że przestane Cię czytac...niestety ale tutaj nie moze byc happy endu...Takiego czegoś nie można wybaczyc, a w tym jednym przypadku Twoje opowiadanie mogloby być realne :)
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Co chwilę sprawdzam czy nie ma części :) Kiedy przewidujesz X ?
OdpowiedzUsuńCo do treści - nadal nie pisnę ani słówka. A kolejna część już przygotowana i ukaże się równiutko minutkę po północy ;-)) A teraz proszę się ładnie pouczyć (to do tych co muszą oczywiście), a ja wracam do sobotnich porządków, bo mi kurz fruwa po pokoju ;-D
OdpowiedzUsuńMożesz troszeczkę wcześniej ?
UsuńBo ja mam twardy sen...
A mój kurz leży więc pomyślałam, że też sobie poleżę :D
OdpowiedzUsuńMoja Pszczoła zabrała naszą Pszczółkę na kucyki, wrócą wieczorem więc chyba zaraz muszę wstać :P
Co do "Głupstwa" uważam, że oprócz dobrego tematu jest przede wszystkim swietnie napisane. Rozwijasz się Droga Babeczko, nie da się ukryć:)
A zakończenie? Mam nadzieję, że popełnia to tytułowe głupstwo, uwierzą w tą miłość i dadzą jej szansę:)
Pozdrawiam ciepło i leniwie,
LIA.
jezeli Karol jej nie zdradzil to niech bd z Gabrysia!!
OdpowiedzUsuńA "Mandat" ? Czekam i czekam i doczekać się jakoś nie mogę ;)
OdpowiedzUsuńja tez sie podpinam pod liste oczekujacych :D kiedy "Kara" kochana Babeczko ? buzio
UsuńDodaj już :)
OdpowiedzUsuń