Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale wczoraj byłam wykończona do tego stopnia, iż przysnęłam na fotelu przed kompem... A dziś nadmiar obowiązków nie pozwolił mi na zbyt wiele.
I sprawdziłam każdorazowo słowo "wzrok" :-))) Powinno być dobrze.
Link do części II - (klik)
Głupstwo (III)
Jednak trudno było mi
się skupić, na czytanej lekturze. Wciąż czułam na swoim ciele dotyk silnych,
gorących męskich dłoni.
Mimo wszystko jego
podniecenie pochlebiało.
Gdy wróciłam, na progu łazienki
natknęłam się na Dorkę. Miała głowę w papilotach, maseczkę z białej glinki na
twarzy i machała ogniście czerwonymi paznokciami.
To ci smarkata,
pomyślałam z niechętnym podziwem. Zresztą, bez przesady, była jedynie dwa lata
młodsza ode mnie.
– Nie przesadzasz?
– przyjrzałam się jej potępiająco.
– No co ty! Taki
facet nie poleci na byle kogo!
– Mógłby być twoim
ojcem, a ty go chcesz poderwać?
Zawahała się.
– Czy ja ci
wchodzę w drogę?
– Nigdy w życiu! –
otrząsnęłam się ze zgrozą. – Ale na twoim miejscu na nic poza przygodnym seksem
bym nie liczyła.
– To też byłoby
wspaniale – westchnęła z rozrzewnieniem, wprawiając mnie w osłupienie.
Wspaniale?
– Mówimy o tym
samym mężczyźnie? Kudłaczu zza płotu?
– Kudłaczu? Jesteś
okropna.
Dobra, poddałam się.
Niech się sama idiotka przekona, do czego ten pokręcony typ był zdolny.
– Brzydka nie
jesteś, może ci się poszczęści? – oznajmiłam wspaniałomyślnie, po czym
pomaszerowałam pod prysznic.
Owinięta tylko w
ręcznik, spałaszowałam potężną porcję lodów, z nosem w książce o początkach
państwa polskiego. Tak mnie ta lektura zajęła, że gdy kompletnie ubrana i
umalowana Dorka stanęła w drzwiach mego pokoju, spojrzałam na nią zdumiona.
– O matko! Nie
zauważyłaś, że słońce zaszło, obok rozkręca się impreza, a my nawet nie mamy
kwiatów?
– Kwiatów?
– Mówiłaś, że on
ma urodziny.
– No tak –
westchnęłam, z trudem odrywając się od czytanego tekstu. – Daj mi kwadrans.
Przez dłuższą chwilę w
smętnej zadumie podziwiałam zawartość własnej szafy. Choć może słowo podziw,
nie było tutaj odpowiednie. Co ja u diabła miałam na siebie ubrać? W końcu
tknięta nagłym impulsem, zanurkowałam do przestronnego wnętrza i wyciągnęłam
stamtąd strasznie wygniecioną sukienkę. Była biała, skąpa i leżała idealnie.
Podkreślała biust, z ledwością przykrywała pupę i na dodatek pięknie
prezentowała się przy mojej opaleniźnie. Włosy rozpuściłam i dopiero teraz do
mnie dotarło, jak były długie i lśniące. Jeszcze tylko makijaż, odrobina
błyszczyku i perfum o nucie grejpfruta, i byłam gotowa.
Nie, nie do końca. Z
obuwia do wyboru miałam słomiane japonki, granatowe tenisówki i czerwone
baleriny. Postanowiłam więc pójść na boso.
Dorka cmoknęła z
pretensją, że tak długo to trwało. Była tak podekscytowana, że mogłam na siebie
założyć worek pokutny po ziemniakach, i tak by nie zauważyła. W prawej dłoni
ściskała jakiś wiecheć.
– Byłaś w
kwiaciarni?
– Tak długo się
szykowałaś, że zdążyłabym pójść z pięć razy.
– Bez przesady –
syknęłam, bo wdepnęłam bosą stopą w jakiś kamyczek. – Ależ tu ludzi!
Faktycznie, impreza jak
widać rozkręciła się na całego. Weszłyśmy i odprowadzane zaciekawionymi
spojrzeniami, dotarłyśmy aż do wnętrza domu.
Solenizant właśnie pił
szampana z pantofelka pewnej wyfiokowanej diwy. Rozległy się oklaski, a on
roześmiał się i podziękował. Po czym jego spojrzenie powędrowało w kierunku
drzwi i zatrzymało się na nas. No dobrze, konkretnie to na mnie.
Zerwał się z miejsca i
w mgnieniu oka znalazł tuż obok.
– Przedstawiam ci
moją siostrę, Dorotkę.
– Miło mi –
nieuważnie skinął głową.
– Nie masz nic
przeciwko, że ją ze sobą zabrałam?
– Nie. Dostanę
urodzinowego całusa?
– Tak. W policzek
– odparłam nieco speszona podziwem widocznym w ciemnych oczach.
– W policzek? O,
nie! – I nie zważając na obecność całego tabunu ludzi dookoła nas, przyciągnął
mnie i namiętnie pocałował.
Przyznam, że tego się
nie spodziewałam. Całował łapczywie, zachłannie, bezczelnie wpychając język do
wnętrza mych ust.
– Zwariowałeś! –
wrzasnęłam, gdy tylko udało mi się wyrwać z jego objęć.
– Tak to z
pewnością szaleństwo – odparł z błyskiem w oku. – Ludzie oszalałem! - wrzasnął
na cały głos. – I będę uprawiał za chwilę dziki seks z tą oto kobietą!
Do dziś uważam, że to
cud, iż nie zamordowałam go w afekcie, nie zważając na licznych świadków. Nabrałam
powietrza do ust i wypuściłam je ze świstem. Obok Dorka chichotała jak głupia,
widać rozbawiona całą sytuacją.
Karol ubrany był w
błękitną koszulę i ciemne spodnie. Chwyciłam go teraz za luźny materiał koszuli
i energicznie potrząsnęłam.
– Jaki seks
kretynie?! Jaki ze mną?! Całkiem ci się już pomieszało w tym kudłatym łbie!
– Upiję cię i
wykorzystam – oświadczył, wcale niezmieszany.
– Wracam do domu!
– Nie. Idziemy na
górę. Do mojej sypialni.
Jakbym rozmawiała ze
ścianą. Dosłownie.
– Twoja siostra
przyniosła kwiatki. A ty? Też musisz mnie czymś obdarować. Dwie godzinki
szaleństwa, to całkiem dobry pomysł.
– Nie irytuj mnie.
Pochylił się i
wyszeptał mi do ucha namiętnym tonem:
– A nie
chciałabyś, abym tym razem to ja zrobił ci dobrze? Wylizał każdy zakamarek,
doprowadził do ekstazy, a na samym końcu wsadził go do środka, tak, że wyłabyś
z rozkoszy…
– Nie – odparłam
chłodno. – I zaczynają porządnie wkurzać mnie takie gadki.
– Jesteś strasznie
drętwa – rzucił z przekąsem i odsunął się na sporą odległość.
– Wolę być drętwa
niż łatwa.
– I tak będziesz
moja, czy tego chcesz, czy nie. Wystarczy, że raz cię przelecę, a wrócisz
niczym bumerang.
Stwierdziłam, że nie
będę odpowiadać. Bo i po co? Dyskusja ze ścianą przyniosłaby lepsze rezultaty.
– Tak, tak –
mruknęłam rozglądając się dookoła. Rozbawieni ludzie gadali, jedli, pili, a
niektórzy nawet ostentacyjnie się obściskiwali. Troszkę poczułam się nieswojo,
zwłaszcza że ta małpa, moja siostra, wkręciła się właśnie w jakieś towarzystwo
i szeroko uśmiechała do wysokiego szatyna.
Karol również gdzieś
zniknął. Przeklinając brak obuwia, pomaszerowałam do kuchni. Chciało mi się
pić, a dookoła widziałam jedynie alkohol. Ja zaś wolałam zadowolić się wodą.
Tak na wszelki wypadek.
Znalazłam jedną w
lodówce. Z ulgą przystawiłam butelkę do ust i… Oczy wyszły mi z orbit, a kasłać
zaczęłam z taką siłą, jakbym chciała wypluć płuca.
– Jasna cholera! –
wykrztusiłam w końcu, gdy nieco doszłam do siebie. Cofnęłam się z zamiarem
zajęcia miejsca przy stole i nagle powietrze przeciął kolejny mój wrzask.
Bosą stopą wdepnęłam w
kawałek szkła, który teraz malowniczo sterczał z mojej pięty.
– Gabrysia? Co się
stało? – usłyszałam tuż obok zaniepokojony głos. Spojrzał w moje pełen łez
oczy, potem w dół i od razu zorientował się w czym rzecz. – Demolujesz mi
kuchnię – powiedział z przekąsem. Objął mnie w pasie i posadził na marmurowym
blacie wyspy, a później bardzo delikatnie ujął w dłonie poszkodowaną stopę.
– Jakiś kretyn
nalał w butelkę po mineralnej czystej wódki – zgłosiłam z pretensją.
– Dobrze że nie
brudnej.
– Nie kpij. To był
podwójny szok.
– Daj tę butelkę.
Wyjmę szkło i zdezynfekuję ranę.
– Wódką?!
– A czym innym?
Colą?
– Będzie bolało.
– Trzeba było nie
gubić obuwia.
Usiadł na krześle obok
i bardzo ostrożnie wyjął kawałek szkła. Naprawdę bardzo ostrożnie. Nic, a nic
nie bolało. Za to chwilę później…
Znów się popłakałam.
Szczypało jak diabli. Karol osuszył jeszcze stopę papierowym ręcznikiem, a
potem wyjął z apteczki gazę i bandaż.
Ale nie skończył na
wykonaniu gustownego opatrunku. Przez chwilę patrzył z aprobatą na swoje
dzieło, potem podniósł moją stopę i zaczął ją całować. Najpierw kostkę, dalej
niezabandażowany kawałek pięty, aż w końcu dotarł do palców. Przygryzał je
delikatnie, pieścił i ssał, wpatrują się przy tym w moje zdumione oczy.
– Co robisz? –
spytałam cicho, czując jednocześnie gęsią skórkę na całym ciele.
– Podoba ci się?
Tak, widzę że ci się podoba – odparł zadowolony.
– Jako forma
pedicure jak najbardziej.
– Jako forma gry
wstępnej.
– Czy ty czasem
myślisz o czymś innym niż bzykanie wszystkiego, co ma dwie nogi i nie skacze po
drzewach?
– Nigdy.
– A praca? Inne
zainteresowania?
– Wiesz gdzie
pracowałem?
– W burdelu?
– Nie. Przy
kręceniu filmów porno.
Tu mnie ustrzelił.
Wpatrzyłam się w niego z niedowierzaniem.
– Jako kamerzysta
– dodał z uśmiechem i puścił oczko.
– To dobrze –
wymknęło mi się.
– Dlaczego?
– Bo myślałam, że
jako aktor…
Tym razem wybuchnął
śmiechem. Nie byłam pewna czy nie wkręca mnie z tymi filmami erotycznymi.
Chociaż z drugiej strony? Pasowałby jak nic!
– Pójdę chyba do
domu po jakieś obuwie – zmieniłam temat, z niechęcią przyglądając się grubemu
bandażowi.
– Przyszłaś na
boso?!
– Tak. Buty, które
posiadam nie pasowały mi do stroju.
– Gabrysiu – ręce
mężczyzny sunęły teraz po moich łydkach, wciąż pnąc się w górę. – Wciąż mnie
zadziwiasz. A majtki założyłaś?
– Odczep się –
zdenerwowana, zezowałam na jego dłonie, które właśnie zaczęły pieścić moje uda.
– I oddaj mi mój kij!
– Kiedy masz
urodziny?
– Na początku
września. Bo co?
– Bo mam wspaniały
pomysł na prezent dla ciebie – odparł z błyskiem w oku i lekko drwiącym
uśmiechem.
– Zestaw kajdanek
i pejczy? A może wydanie kolekcjonerskie wilgotnych szparek czy czegoś w tym
rodzaju?
– Nie lubisz
oglądać takich filmów?
No cóż… Nie wypadało
kłamać, więc milczałam udając, że się zamyśliłam.
– Lubisz, prawda?
– wymruczał, a zwinne palce wślizgnęły się pod skąpy dół sukienki. Nagle wstał,
rozszerzył moje uda i wcisnął się pomiędzy nie.
– Co robisz?
– Tyle razy
tłumaczyłem, na co mam ochotę, a ty się jeszcze pytasz?
– Sądziłam, że to
tak dla żartów.
Spojrzał na mnie
dziwnym wzrokiem. Pogładził nagie ramiona, ujął twarz w obie dłonie i palcami
zaczął błądzić po policzkach.
– Nie proponuję ci
żadnego związku. Do tych rzeczy akurat nie mam predyspozycji. Miałem trzy żony.
Pierwszą zdradziłem po miesiącu, drugą po trzech tygodniach, trzecią w noc
poślubną.
– Trzy? – spytałam
z powątpiewaniem.
W oczach Karola
widziałam i rozbawienie, i powagę. Nie wątpiłam jednak, że mówi szczerze.
– Trzy. Na więcej
nie mam ochoty. Ale seks to co innego. Czysty układ – ja dostarczę ci
przyjemności, ty mnie i będziemy kwita.
– To raczej smutne
niż kuszące.
– Smutne?
Tym razem to ja byłam
poważna. Położyłam ręce na jego dłoniach i delikatnie je pogładziłam.
– Całe życie
spędzasz w pogoni za złudnym szczęściem. To dobrze, że łapiesz każdą taką
chwilę, ale czy one naprawę przynoszą coś więcej niż zaspokojenie fizycznych
żądz?
– Filozofujesz –
odpowiedział beztrosko.
– Możliwe. Ale ja
chcę czegoś więcej i kogoś innego. Innego mężczyzny.
– Nie podobam ci
się?
– Powiedzmy, że
nie bardzo gustuję w takich facetach jak ty – odparłam zgodnie z prawdą. Karol
zmarszczył brwi, choć z jego twarzy jeszcze nie zniknął bezczelny wyraz
pewności siebie.
– A w jakich to
niby gustujesz?
– W innych – powtórzyłam
z naciskiem. – Głównie w takich, których jedynym marzeniem nie jest pragnienie
zaciągnięcia mnie do łóżka.
– A są tacy?
– Bywają.
– Jak ten z klubu?
Ma cię w nosie, więc się za nim uganiasz?
– To nie tak –
poczerwieniałam z oburzenia. – Marek jest, hm… wyjątkowy.
– A ja nie? –
ścisnął moje ramiona. W ciemnych oczach ukazał się gniew.
– A ty nie.
Przynajmniej nie dla mnie.
– Do diabła! Jaka
ty jesteś uparta! – wybuchnął. – Co ci szkodzi zgodzić się na jeden numerek?
– Ale dlaczego?
– Bo do jasnej cholery,
spać przez ciebie nie mogę! Wiesz ile razy pieprzyłem się z innymi, mając
ciebie przed oczyma? I ile razu sam się zaspokajałem, w myślach wyobrażając
sobie, że kocham się z tobą?
– To mają być
powody? – Odepchnęłam go z oburzeniem. – Twoje chore myśli i pragnienia?
– Co jest chorego
w tym, że chcę cię zerżnąć?
– Sam fakt tak
zwanego zerżnięcia! – wrzasnęłam, tracąc nad sobą panowanie. – Od początku
powtarzam, że nie mam ochoty. I nie będę miała! Dotarło to do ciebie zakuty
łbie czy nadal nie?!
Milczał, wbijając we
mnie rozogniony wzrok. Był wściekły, rozczarowany i… Zachwycony?
Mam omamy, pomyślałam z
niesmakiem. Albo właśnie dałam mu kolejny pretekst do niepoddawania się. I za
wszelką cenę postara się udowodnić mi, że nie mam racji.
– Karolku… – Tuż
obok nas, wyrosła jak spod ziemi zjawiskowa, rudowłosa piękność. – Szukałam cię
– dodała, gładząc zmysłowym ruchem jego ramię.
– To dobrze –
posłał mi przeciągłe spojrzenie. Potem odwrócił się i gwałtownie przycisnął
kobietę do ściany. I bez skrępowania zaczął ją całować i pieścić. Nie zamienili
więcej ani jednego słowa, za to dość wyraźnie było widać, ku jakiemu końcowi
idzie ta akcja.
Oplotła go nogami,
palcami przeczesywała ciemne, kręcone włosy. Coraz głośniej pojękiwała z
przyjemności, a ja coraz mocniej się rumieniłam.
Co za palant!
Gdybym mogła
zeskoczyłabym na podłogę i uciekła do domu. Ale dookoła było pełno rozbitego
szkła. Na szczęście Karol otworzył jakieś drzwi i wepchnął tam swoją
towarzyszkę. Gdy tylko się za nimi zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Potem
zrozumiałam, że prowadzą do bardzo malutkiej spiżarki.
I podczas gdy ja
ostrożnie, na paluszkach, przesuwałam się w kierunku wyjścia, akcja za drzwiami
rozkręciła się na całego. Nawet przez panujący gwar i hałas, docierały do moich
uszu głośne pojękiwania kobiety i ochrypły głos jej kochanka, oznajmiający, że
zaraz się spuści.
Super. Też mi się
trafił wielbiciel. Erotoman, półgłówek, a na dodatek psychopata.
Ochłonęłam dopiero na
własnej posesji. Skryłam się wśród gałęzi wierzby i popijając piwo jabłkowe,
wspominałam rozmowę z Karolem.
Trzy żony? Po cholerę
mi to mówił? Zresztą, jak dla mnie, mogłoby ich być dziesięć. Nawet sto.
Co z tego?
I jak on się rzucił na
tę kobietę? Bez gry wstępnej, bez niczego. Sam seks.
To, co proponował i
mnie.
Otrząsnęłam się, bo
przez króciutką chwilę, poczułam ochotę by spróbować.
Mój pokręcony sąsiad
był jednak seksownym facetem. Nie w moim typie, ale seksownym. I owłosionym
niczym leśny faun. O fascynującej, mrocznej i niecodziennej urodzie. Poza tym
miał cudowne dłonie, duże, silne i delikatne zarazem. Doskonale pamiętałam ich
dotyk.
Ocknęłam się, bo na
tarasie pokazała się potężna sylwetka Karola. Stał tak przez chwilę, rozglądając
się dookoła, jak gdyby kogoś szukał. Potem wypił drinka i ze złością rzucił
szklanką o ścianę domu.
Chyba jednak ten
spontaniczny numerek nie dostarczył mu upragnionego szczęścia?
Zresztą, czy w tym
wypadku w ogóle można by było mówić o jakimkolwiek szczęściu?
Nie, na pewno nie.
To akurat powinnam była
wiedzieć najlepiej.
Link do części IV - (klik)
Świetne babeczko, cały dzień na to czekałam, dziękuję Ci bardzo. :D
OdpowiedzUsuńLekkie i wesołe. W sam raz na ten weekend. Rozpieszczasz nas. Dziękuję.miłego odpoczynku.pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńPo co powtarzać do matury jak można czytać Twoje opowiadania :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się! :D
UsuńBo będę Was miała na sumieniu...
UsuńJa chce już kolejną część! Pochłaniam wszystkie Twoje opowiadania jak gąbka wodę. Czekam również z niecierpliwością na Mandat. Pozdrawiam ciepło i życzę udanego dłuuuugiego weekendu Babeczko! :) ~Marcella
OdpowiedzUsuńJeszcze dzisiaj kolejna część :)
OdpowiedzUsuńUszu,nie uszów!I znowu rzuca szklankami.Z takimi bohaterami to trzeba by kubeczki plastikowe zainwestować ;-)
OdpowiedzUsuńCholera! Jak nie wzorki to biernik... Już poprawiam :-)
Usuńświetny kawalek:)
OdpowiedzUsuńBabeczko to jest cudne..
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?. Czekam na kolejna
bardzo proszę o kolejna część, inaczej nie zasne dziś a jutro ciężki dzień, błagam :) :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńStrzała amora trafiła prosto w Karola :) i dobrze
S.
Świetne, kiedy można spodziewać się kolejnej części ? :)
OdpowiedzUsuńGenialne babeczko, jak zawsze nas zaskoczyłaś rozwojem sytuacji. Czy mogę jutro liczyć na kolejną część?
OdpowiedzUsuńKochana Babeczko dwa pytania.
OdpowiedzUsuńIle przewidujesz części ?
I kiedy następna ? :)
Pozdrawiam Em.
Późno, ale lepiej późno niż wcale. Każda kolejna część codziennie, zazwyczaj późnym wieczorem, gdy już mam czas dla siebie, dziecko śpi, mąż pochrapuje i nikt mi nie truje dupy, że coś tam powinnam zrobić :-)
UsuńA części? Około 10. Chyba, że dam dłuższe kawałki, to i mniej.
Babeczko kiedy bedzie kolejna czesc?
OdpowiedzUsuńCzuję, że to będzie jedno z ulubionych opowiadań. ;) Więcej, więcej, więcej. Babeczko, Twoi czytelnicy nie nasycą się takimi kawałeczkami. ;)
OdpowiedzUsuńCholera jasna! Genialne jest to opowiadanie. Tzn. wszystkie są genialne ale to jest inne. Bardzo, bardzo mi się podoba. Z utęsknieniem czekam na kolejne części.
OdpowiedzUsuńAnna ;)
Tak na szybko - części będzie tyle, na ile podzielę tekst. A następna jutro, bo to jest opowiadanie na majowy weekend :-)
OdpowiedzUsuńAle tradycyjnie po północy? Czy możemy iść spać i wyczekiwać w ciągu dnia? ;)
UsuńMinutke po polnocy?
UsuńWitaj Babeczko. Kiedy wrzucisz nowa czesc? Z zapartym tchem czytam Twoje opowiadania. Wole jak ciagniesz jedno opowiadanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBędzie po północy?
OdpowiedzUsuńJutro = minutkę po północy? :)
OdpowiedzUsuńJak nie usnę, zanim się sprzęt podładuje, to będzie tę minutkę po...
OdpowiedzUsuńSuper!
Usuńtwoje opowiadania są cudowne ;) czekam z niecierpliwością na kolejną część ;D
OdpowiedzUsuńDroga Babeczko, niedawno wpadłam na Twoje opowiadania na pokątnych, a później szczęśliwym trafem wpadłam na Twojego bloga. Muszę przyznać, że piszesz wspaniale! Jestem całkowicie zauroczona opowiadaniami, pochłaniam je wszystkie po kolei z niesamowitą szybkością, jednocześnie żałując, że nie są dłuższe i bardziej rozbudowane. Mam nadzieję, że doczekam się ich kiedyś wydanych w formie papierowej (i mogę Cię zapewnić, że w dniu ich premiery stałabym pierwsza pod księgarnią). A tymczasem życzę Ci w dalszym ciągu tak udanych prac, a nawet lepszych, chociaż wątpię czy to możliwe :D Pozdrawiam serdecznie. N.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńChyba jednak muszę się znów poudzielać na pokątnych i pozgarniać nieco zagubionych duszyczek :-)))
Co do rozbudowania to przyznam, że nie każdą historię da się po prostu rozciągnąć do przyzwoitych 200 tysięcy znaków. Niektóre po prostu muszą być krótsze :-)
A papierowa forma? Kto wie?
Całkiem całkiem :) tylko mam nadzieję że tym razem facet się cudownie nie odmieni, po prostu nie uwierzę w to po trzech małżeństwach i tabunach przelecianych lafirynd (pomijając że brzydziłabym się takiego chłopa....)
OdpowiedzUsuńA no właśnie... Osobiście też miałabym poważne wątpliwości co do tego lekkoducha i wiecznego kawalera ;-)
UsuńNo to chyba będę jedyna, której tekst się nie podoba... W sumie to dobrze. ;)
OdpowiedzUsuńA tak wracając do meritum, to uwielbiam twoje opowiadania, twoje poczucie humoru i pomysły, ale ta historia, wogóle mnie nie porywa. Nie wiem jak się rozwinie, jak będzie długa, ale powiem szczerze, żemusiałabyś dać naprawdę ostre zakończenie, żeby "uratować" (to może troche za duże słowo :P ) to opowiadanie. Może po prostu nie odpowiadająmi główni bohaterowie? Nie wiem... W każdym razie nie mam nic do twojego stylu, ani opracowania, najzwyczajniej w świecie nie odpowiada mi historia.
No to pomarudziłam :) A tak wogóle to proszę dokończ mandat i karę, bo bardzo ciekawią mnie końcówki.
Nie wiem czy dobrze, ale całkiem zrozumiale :-))) Karę miałam poprawić, ale jak już wspomniałam chyba dam tak jak jest, bo poprawki są trudniejsze niż napisanie nowego tekstu. Co do Mandatu... Ech! Dobrze, przyznam się. Wyjątkowo nie mogę przebrnąć przez jedną scenę erotyczną i czekam na natchnienie... ;-)
UsuńSUPER...NAJLEPSZY TEKST O BRUDNEJ WÓDCE...CZYTAJĄC W PRACY ŚMIAŁAM SIĘ JAK GŁUPIA A KLIENCIE PATRZYLI JAK NA WARIATKĘ:)
OdpowiedzUsuń