piątek, 2 maja 2014

Głupstwo (III)

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale wczoraj byłam wykończona do tego stopnia, iż przysnęłam na fotelu przed kompem... A dziś nadmiar obowiązków nie pozwolił mi na zbyt wiele.
I sprawdziłam każdorazowo słowo "wzrok" :-))) Powinno być dobrze.

Link do części II - (klik)

          Głupstwo (III)
Jednak trudno było mi się skupić, na czytanej lekturze. Wciąż czułam na swoim ciele dotyk silnych, gorących męskich dłoni.
Mimo wszystko jego podniecenie pochlebiało.
Gdy wróciłam, na progu łazienki natknęłam się na Dorkę. Miała głowę w papilotach, maseczkę z białej glinki na twarzy i machała ogniście czerwonymi paznokciami.
To ci smarkata, pomyślałam z niechętnym podziwem. Zresztą, bez przesady, była jedynie dwa lata młodsza ode mnie.
– Nie przesadzasz? – przyjrzałam się jej potępiająco.
– No co ty! Taki facet nie poleci na byle kogo!
– Mógłby być twoim ojcem, a ty go chcesz poderwać?
Zawahała się.
– Czy ja ci wchodzę w drogę?
– Nigdy w życiu! – otrząsnęłam się ze zgrozą. – Ale na twoim miejscu na nic poza przygodnym seksem bym nie liczyła.
– To też byłoby wspaniale – westchnęła z rozrzewnieniem, wprawiając mnie w osłupienie. Wspaniale?
– Mówimy o tym samym mężczyźnie? Kudłaczu zza płotu?
– Kudłaczu? Jesteś okropna.
Dobra, poddałam się. Niech się sama idiotka przekona, do czego ten pokręcony typ był zdolny.
– Brzydka nie jesteś, może ci się poszczęści? – oznajmiłam wspaniałomyślnie, po czym pomaszerowałam pod prysznic.
Owinięta tylko w ręcznik, spałaszowałam potężną porcję lodów, z nosem w książce o początkach państwa polskiego. Tak mnie ta lektura zajęła, że gdy kompletnie ubrana i umalowana Dorka stanęła w drzwiach mego pokoju, spojrzałam na nią zdumiona.
– O matko! Nie zauważyłaś, że słońce zaszło, obok rozkręca się impreza, a my nawet nie mamy kwiatów?
– Kwiatów?
– Mówiłaś, że on ma urodziny.
– No tak – westchnęłam, z trudem odrywając się od czytanego tekstu. – Daj mi kwadrans.
Przez dłuższą chwilę w smętnej zadumie podziwiałam zawartość własnej szafy. Choć może słowo podziw, nie było tutaj odpowiednie. Co ja u diabła miałam na siebie ubrać? W końcu tknięta nagłym impulsem, zanurkowałam do przestronnego wnętrza i wyciągnęłam stamtąd strasznie wygniecioną sukienkę. Była biała, skąpa i leżała idealnie. Podkreślała biust, z ledwością przykrywała pupę i na dodatek pięknie prezentowała się przy mojej opaleniźnie. Włosy rozpuściłam i dopiero teraz do mnie dotarło, jak były długie i lśniące. Jeszcze tylko makijaż, odrobina błyszczyku i perfum o nucie grejpfruta, i byłam gotowa.
Nie, nie do końca. Z obuwia do wyboru miałam słomiane japonki, granatowe tenisówki i czerwone baleriny. Postanowiłam więc pójść na boso.
Dorka cmoknęła z pretensją, że tak długo to trwało. Była tak podekscytowana, że mogłam na siebie założyć worek pokutny po ziemniakach, i tak by nie zauważyła. W prawej dłoni ściskała jakiś wiecheć.
– Byłaś w kwiaciarni?
– Tak długo się szykowałaś, że zdążyłabym pójść z pięć razy.
– Bez przesady – syknęłam, bo wdepnęłam bosą stopą w jakiś kamyczek. – Ależ tu ludzi!
Faktycznie, impreza jak widać rozkręciła się na całego. Weszłyśmy i odprowadzane zaciekawionymi spojrzeniami, dotarłyśmy aż do wnętrza domu.
Solenizant właśnie pił szampana z pantofelka pewnej wyfiokowanej diwy. Rozległy się oklaski, a on roześmiał się i podziękował. Po czym jego spojrzenie powędrowało w kierunku drzwi i zatrzymało się na nas. No dobrze, konkretnie to na mnie.
Zerwał się z miejsca i w mgnieniu oka znalazł tuż obok.
– Przedstawiam ci moją siostrę, Dorotkę.
– Miło mi – nieuważnie skinął głową.
– Nie masz nic przeciwko, że ją ze sobą zabrałam?
– Nie. Dostanę urodzinowego całusa?
– Tak. W policzek – odparłam nieco speszona podziwem widocznym w ciemnych oczach.
– W policzek? O, nie! – I nie zważając na obecność całego tabunu ludzi dookoła nas, przyciągnął mnie i namiętnie pocałował.
Przyznam, że tego się nie spodziewałam. Całował łapczywie, zachłannie, bezczelnie wpychając język do wnętrza mych ust.
– Zwariowałeś! – wrzasnęłam, gdy tylko udało mi się wyrwać z jego objęć.
– Tak to z pewnością szaleństwo – odparł z błyskiem w oku. – Ludzie oszalałem! - wrzasnął na cały głos. – I będę uprawiał za chwilę dziki seks z tą oto kobietą!
Do dziś uważam, że to cud, iż nie zamordowałam go w afekcie, nie zważając na licznych świadków. Nabrałam powietrza do ust i wypuściłam je ze świstem. Obok Dorka chichotała jak głupia, widać rozbawiona całą sytuacją.
Karol ubrany był w błękitną koszulę i ciemne spodnie. Chwyciłam go teraz za luźny materiał koszuli i energicznie potrząsnęłam.
– Jaki seks kretynie?! Jaki ze mną?! Całkiem ci się już pomieszało w tym kudłatym łbie!
– Upiję cię i wykorzystam – oświadczył, wcale niezmieszany.
– Wracam do domu!
– Nie. Idziemy na górę. Do mojej sypialni.
Jakbym rozmawiała ze ścianą. Dosłownie.
– Twoja siostra przyniosła kwiatki. A ty? Też musisz mnie czymś obdarować. Dwie godzinki szaleństwa, to całkiem dobry pomysł.
– Nie irytuj mnie.
Pochylił się i wyszeptał mi do ucha namiętnym tonem:
– A nie chciałabyś, abym tym razem to ja zrobił ci dobrze? Wylizał każdy zakamarek, doprowadził do ekstazy, a na samym końcu wsadził go do środka, tak, że wyłabyś z rozkoszy…
– Nie – odparłam chłodno. – I zaczynają porządnie wkurzać mnie takie gadki.
– Jesteś strasznie drętwa – rzucił z przekąsem i odsunął się na sporą odległość.
– Wolę być drętwa niż łatwa.
– I tak będziesz moja, czy tego chcesz, czy nie. Wystarczy, że raz cię przelecę, a wrócisz niczym bumerang.
Stwierdziłam, że nie będę odpowiadać. Bo i po co? Dyskusja ze ścianą przyniosłaby lepsze rezultaty.
– Tak, tak – mruknęłam rozglądając się dookoła. Rozbawieni ludzie gadali, jedli, pili, a niektórzy nawet ostentacyjnie się obściskiwali. Troszkę poczułam się nieswojo, zwłaszcza że ta małpa, moja siostra, wkręciła się właśnie w jakieś towarzystwo i szeroko uśmiechała do wysokiego szatyna.
Karol również gdzieś zniknął. Przeklinając brak obuwia, pomaszerowałam do kuchni. Chciało mi się pić, a dookoła widziałam jedynie alkohol. Ja zaś wolałam zadowolić się wodą. Tak na wszelki wypadek.
Znalazłam jedną w lodówce. Z ulgą przystawiłam butelkę do ust i… Oczy wyszły mi z orbit, a kasłać zaczęłam z taką siłą, jakbym chciała wypluć płuca.
– Jasna cholera! – wykrztusiłam w końcu, gdy nieco doszłam do siebie. Cofnęłam się z zamiarem zajęcia miejsca przy stole i nagle powietrze przeciął kolejny mój wrzask.
Bosą stopą wdepnęłam w kawałek szkła, który teraz malowniczo sterczał z mojej pięty.
– Gabrysia? Co się stało? – usłyszałam tuż obok zaniepokojony głos. Spojrzał w moje pełen łez oczy, potem w dół i od razu zorientował się w czym rzecz. – Demolujesz mi kuchnię – powiedział z przekąsem. Objął mnie w pasie i posadził na marmurowym blacie wyspy, a później bardzo delikatnie ujął w dłonie poszkodowaną stopę.
– Jakiś kretyn nalał w butelkę po mineralnej czystej wódki – zgłosiłam z pretensją.
– Dobrze że nie brudnej.
– Nie kpij. To był podwójny szok.
– Daj tę butelkę. Wyjmę szkło i zdezynfekuję ranę.
– Wódką?!
– A czym innym? Colą?
– Będzie bolało.
– Trzeba było nie gubić obuwia.
Usiadł na krześle obok i bardzo ostrożnie wyjął kawałek szkła. Naprawdę bardzo ostrożnie. Nic, a nic nie bolało. Za to chwilę później…
Znów się popłakałam. Szczypało jak diabli. Karol osuszył jeszcze stopę papierowym ręcznikiem, a potem wyjął z apteczki gazę i bandaż.
Ale nie skończył na wykonaniu gustownego opatrunku. Przez chwilę patrzył z aprobatą na swoje dzieło, potem podniósł moją stopę i zaczął ją całować. Najpierw kostkę, dalej niezabandażowany kawałek pięty, aż w końcu dotarł do palców. Przygryzał je delikatnie, pieścił i ssał, wpatrują się przy tym w moje zdumione oczy.
– Co robisz? – spytałam cicho, czując jednocześnie gęsią skórkę na całym ciele.
– Podoba ci się? Tak, widzę że ci się podoba – odparł zadowolony.
– Jako forma pedicure jak najbardziej.
– Jako forma gry wstępnej.
– Czy ty czasem myślisz o czymś innym niż bzykanie wszystkiego, co ma dwie nogi i nie skacze po drzewach?
– Nigdy.
– A praca? Inne zainteresowania?
– Wiesz gdzie pracowałem?
– W burdelu?
– Nie. Przy kręceniu filmów porno.
Tu mnie ustrzelił. Wpatrzyłam się w niego z niedowierzaniem.
– Jako kamerzysta – dodał z uśmiechem i puścił oczko.
– To dobrze – wymknęło mi się.
– Dlaczego?
– Bo myślałam, że jako aktor…
Tym razem wybuchnął śmiechem. Nie byłam pewna czy nie wkręca mnie z tymi filmami erotycznymi. Chociaż z drugiej strony? Pasowałby jak nic!
– Pójdę chyba do domu po jakieś obuwie – zmieniłam temat, z niechęcią przyglądając się grubemu bandażowi.
– Przyszłaś na boso?!
– Tak. Buty, które posiadam nie pasowały mi do stroju.
– Gabrysiu – ręce mężczyzny sunęły teraz po moich łydkach, wciąż pnąc się w górę. – Wciąż mnie zadziwiasz. A majtki założyłaś?
– Odczep się – zdenerwowana, zezowałam na jego dłonie, które właśnie zaczęły pieścić moje uda. – I oddaj mi mój kij!
– Kiedy masz urodziny?
– Na początku września. Bo co?
– Bo mam wspaniały pomysł na prezent dla ciebie – odparł z błyskiem w oku i lekko drwiącym uśmiechem.
– Zestaw kajdanek i pejczy? A może wydanie kolekcjonerskie wilgotnych szparek czy czegoś w tym rodzaju?
– Nie lubisz oglądać takich filmów?
No cóż… Nie wypadało kłamać, więc milczałam udając, że się zamyśliłam.
– Lubisz, prawda? – wymruczał, a zwinne palce wślizgnęły się pod skąpy dół sukienki. Nagle wstał, rozszerzył moje uda i wcisnął się pomiędzy nie.
– Co robisz?
– Tyle razy tłumaczyłem, na co mam ochotę, a ty się jeszcze pytasz?
– Sądziłam, że to tak dla żartów.
Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Pogładził nagie ramiona, ujął twarz w obie dłonie i palcami zaczął błądzić po policzkach.
– Nie proponuję ci żadnego związku. Do tych rzeczy akurat nie mam predyspozycji. Miałem trzy żony. Pierwszą zdradziłem po miesiącu, drugą po trzech tygodniach, trzecią w noc poślubną.
– Trzy? – spytałam z powątpiewaniem.
W oczach Karola widziałam i rozbawienie, i powagę. Nie wątpiłam jednak, że mówi szczerze.
– Trzy. Na więcej nie mam ochoty. Ale seks to co innego. Czysty układ – ja dostarczę ci przyjemności, ty mnie i będziemy kwita.
– To raczej smutne niż kuszące.
– Smutne?
Tym razem to ja byłam poważna. Położyłam ręce na jego dłoniach i delikatnie je pogładziłam.
– Całe życie spędzasz w pogoni za złudnym szczęściem. To dobrze, że łapiesz każdą taką chwilę, ale czy one naprawę przynoszą coś więcej niż zaspokojenie fizycznych żądz?
– Filozofujesz – odpowiedział beztrosko.
– Możliwe. Ale ja chcę czegoś więcej i kogoś innego. Innego mężczyzny.
– Nie podobam ci się?
– Powiedzmy, że nie bardzo gustuję w takich facetach jak ty – odparłam zgodnie z prawdą. Karol zmarszczył brwi, choć z jego twarzy jeszcze nie zniknął bezczelny wyraz pewności siebie.
– A w jakich to niby gustujesz?
– W innych – powtórzyłam z naciskiem. – Głównie w takich, których jedynym marzeniem nie jest pragnienie zaciągnięcia mnie do łóżka.
– A są tacy?
– Bywają.
– Jak ten z klubu? Ma cię w nosie, więc się za nim uganiasz?
– To nie tak – poczerwieniałam z oburzenia. – Marek jest, hm… wyjątkowy.
– A ja nie? – ścisnął moje ramiona. W ciemnych oczach ukazał się gniew.
– A ty nie. Przynajmniej nie dla mnie.
– Do diabła! Jaka ty jesteś uparta! – wybuchnął. – Co ci szkodzi zgodzić się na jeden numerek?
– Ale dlaczego?
– Bo do jasnej cholery, spać przez ciebie nie mogę! Wiesz ile razy pieprzyłem się z innymi, mając ciebie przed oczyma? I ile razu sam się zaspokajałem, w myślach wyobrażając sobie, że kocham się z tobą?
– To mają być powody? – Odepchnęłam go z oburzeniem. – Twoje chore myśli i pragnienia?
– Co jest chorego w tym, że chcę cię zerżnąć?
– Sam fakt tak zwanego zerżnięcia! – wrzasnęłam, tracąc nad sobą panowanie. – Od początku powtarzam, że nie mam ochoty. I nie będę miała! Dotarło to do ciebie zakuty łbie czy nadal nie?!
Milczał, wbijając we mnie rozogniony wzrok. Był wściekły, rozczarowany i… Zachwycony?
Mam omamy, pomyślałam z niesmakiem. Albo właśnie dałam mu kolejny pretekst do niepoddawania się. I za wszelką cenę postara się udowodnić mi, że nie mam racji.
– Karolku… – Tuż obok nas, wyrosła jak spod ziemi zjawiskowa, rudowłosa piękność. – Szukałam cię – dodała, gładząc zmysłowym ruchem jego ramię.
– To dobrze – posłał mi przeciągłe spojrzenie. Potem odwrócił się i gwałtownie przycisnął kobietę do ściany. I bez skrępowania zaczął ją całować i pieścić. Nie zamienili więcej ani jednego słowa, za to dość wyraźnie było widać, ku jakiemu końcowi idzie ta akcja.
Oplotła go nogami, palcami przeczesywała ciemne, kręcone włosy. Coraz głośniej pojękiwała z przyjemności, a ja coraz mocniej się rumieniłam.
Co za palant!
Gdybym mogła zeskoczyłabym na podłogę i uciekła do domu. Ale dookoła było pełno rozbitego szkła. Na szczęście Karol otworzył jakieś drzwi i wepchnął tam swoją towarzyszkę. Gdy tylko się za nimi zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Potem zrozumiałam, że prowadzą do bardzo malutkiej spiżarki.
I podczas gdy ja ostrożnie, na paluszkach, przesuwałam się w kierunku wyjścia, akcja za drzwiami rozkręciła się na całego. Nawet przez panujący gwar i hałas, docierały do moich uszu głośne pojękiwania kobiety i ochrypły głos jej kochanka, oznajmiający, że zaraz się spuści.
Super. Też mi się trafił wielbiciel. Erotoman, półgłówek, a na dodatek psychopata.
Ochłonęłam dopiero na własnej posesji. Skryłam się wśród gałęzi wierzby i popijając piwo jabłkowe, wspominałam rozmowę z Karolem.
Trzy żony? Po cholerę mi to mówił? Zresztą, jak dla mnie, mogłoby ich być dziesięć. Nawet sto.
Co z tego?
I jak on się rzucił na tę kobietę? Bez gry wstępnej, bez niczego. Sam seks.
To, co proponował i mnie.
Otrząsnęłam się, bo przez króciutką chwilę, poczułam ochotę by spróbować.
Mój pokręcony sąsiad był jednak seksownym facetem. Nie w moim typie, ale seksownym. I owłosionym niczym leśny faun. O fascynującej, mrocznej i niecodziennej urodzie. Poza tym miał cudowne dłonie, duże, silne i delikatne zarazem. Doskonale pamiętałam ich dotyk.
Ocknęłam się, bo na tarasie pokazała się potężna sylwetka Karola. Stał tak przez chwilę, rozglądając się dookoła, jak gdyby kogoś szukał. Potem wypił drinka i ze złością rzucił szklanką o ścianę domu.
Chyba jednak ten spontaniczny numerek nie dostarczył mu upragnionego szczęścia?
Zresztą, czy w tym wypadku w ogóle można by było mówić o jakimkolwiek szczęściu?
Nie, na pewno nie.
To akurat powinnam była wiedzieć najlepiej.
  

Link do części IV - (klik)

36 komentarzy:

  1. Świetne babeczko, cały dzień na to czekałam, dziękuję Ci bardzo. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekkie i wesołe. W sam raz na ten weekend. Rozpieszczasz nas. Dziękuję.miłego odpoczynku.pozdrawiam.marek

    OdpowiedzUsuń
  3. Po co powtarzać do matury jak można czytać Twoje opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce już kolejną część! Pochłaniam wszystkie Twoje opowiadania jak gąbka wodę. Czekam również z niecierpliwością na Mandat. Pozdrawiam ciepło i życzę udanego dłuuuugiego weekendu Babeczko! :) ~Marcella

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze dzisiaj kolejna część :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uszu,nie uszów!I znowu rzuca szklankami.Z takimi bohaterami to trzeba by kubeczki plastikowe zainwestować ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera! Jak nie wzorki to biernik... Już poprawiam :-)

      Usuń
  7. Babeczko to jest cudne..
    Kiedy kolejna część?. Czekam na kolejna

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo proszę o kolejna część, inaczej nie zasne dziś a jutro ciężki dzień, błagam :) :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super :)
    Strzała amora trafiła prosto w Karola :) i dobrze

    S.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne, kiedy można spodziewać się kolejnej części ? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne babeczko, jak zawsze nas zaskoczyłaś rozwojem sytuacji. Czy mogę jutro liczyć na kolejną część?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana Babeczko dwa pytania.
    Ile przewidujesz części ?
    I kiedy następna ? :)
    Pozdrawiam Em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Późno, ale lepiej późno niż wcale. Każda kolejna część codziennie, zazwyczaj późnym wieczorem, gdy już mam czas dla siebie, dziecko śpi, mąż pochrapuje i nikt mi nie truje dupy, że coś tam powinnam zrobić :-)
      A części? Około 10. Chyba, że dam dłuższe kawałki, to i mniej.

      Usuń
  13. Babeczko kiedy bedzie kolejna czesc?

    OdpowiedzUsuń
  14. Czuję, że to będzie jedno z ulubionych opowiadań. ;) Więcej, więcej, więcej. Babeczko, Twoi czytelnicy nie nasycą się takimi kawałeczkami. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholera jasna! Genialne jest to opowiadanie. Tzn. wszystkie są genialne ale to jest inne. Bardzo, bardzo mi się podoba. Z utęsknieniem czekam na kolejne części.
    Anna ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak na szybko - części będzie tyle, na ile podzielę tekst. A następna jutro, bo to jest opowiadanie na majowy weekend :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tradycyjnie po północy? Czy możemy iść spać i wyczekiwać w ciągu dnia? ;)

      Usuń
    2. Minutke po polnocy?

      Usuń
  17. Witaj Babeczko. Kiedy wrzucisz nowa czesc? Z zapartym tchem czytam Twoje opowiadania. Wole jak ciagniesz jedno opowiadanie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Będzie po północy?

    OdpowiedzUsuń
  19. Jutro = minutkę po północy? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak nie usnę, zanim się sprzęt podładuje, to będzie tę minutkę po...

    OdpowiedzUsuń
  21. twoje opowiadania są cudowne ;) czekam z niecierpliwością na kolejną część ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Droga Babeczko, niedawno wpadłam na Twoje opowiadania na pokątnych, a później szczęśliwym trafem wpadłam na Twojego bloga. Muszę przyznać, że piszesz wspaniale! Jestem całkowicie zauroczona opowiadaniami, pochłaniam je wszystkie po kolei z niesamowitą szybkością, jednocześnie żałując, że nie są dłuższe i bardziej rozbudowane. Mam nadzieję, że doczekam się ich kiedyś wydanych w formie papierowej (i mogę Cię zapewnić, że w dniu ich premiery stałabym pierwsza pod księgarnią). A tymczasem życzę Ci w dalszym ciągu tak udanych prac, a nawet lepszych, chociaż wątpię czy to możliwe :D Pozdrawiam serdecznie. N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-)
      Chyba jednak muszę się znów poudzielać na pokątnych i pozgarniać nieco zagubionych duszyczek :-)))
      Co do rozbudowania to przyznam, że nie każdą historię da się po prostu rozciągnąć do przyzwoitych 200 tysięcy znaków. Niektóre po prostu muszą być krótsze :-)
      A papierowa forma? Kto wie?

      Usuń
  23. Całkiem całkiem :) tylko mam nadzieję że tym razem facet się cudownie nie odmieni, po prostu nie uwierzę w to po trzech małżeństwach i tabunach przelecianych lafirynd (pomijając że brzydziłabym się takiego chłopa....)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie... Osobiście też miałabym poważne wątpliwości co do tego lekkoducha i wiecznego kawalera ;-)

      Usuń
  24. No to chyba będę jedyna, której tekst się nie podoba... W sumie to dobrze. ;)
    A tak wracając do meritum, to uwielbiam twoje opowiadania, twoje poczucie humoru i pomysły, ale ta historia, wogóle mnie nie porywa. Nie wiem jak się rozwinie, jak będzie długa, ale powiem szczerze, żemusiałabyś dać naprawdę ostre zakończenie, żeby "uratować" (to może troche za duże słowo :P ) to opowiadanie. Może po prostu nie odpowiadająmi główni bohaterowie? Nie wiem... W każdym razie nie mam nic do twojego stylu, ani opracowania, najzwyczajniej w świecie nie odpowiada mi historia.
    No to pomarudziłam :) A tak wogóle to proszę dokończ mandat i karę, bo bardzo ciekawią mnie końcówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy dobrze, ale całkiem zrozumiale :-))) Karę miałam poprawić, ale jak już wspomniałam chyba dam tak jak jest, bo poprawki są trudniejsze niż napisanie nowego tekstu. Co do Mandatu... Ech! Dobrze, przyznam się. Wyjątkowo nie mogę przebrnąć przez jedną scenę erotyczną i czekam na natchnienie... ;-)

      Usuń
  25. SUPER...NAJLEPSZY TEKST O BRUDNEJ WÓDCE...CZYTAJĄC W PRACY ŚMIAŁAM SIĘ JAK GŁUPIA A KLIENCIE PATRZYLI JAK NA WARIATKĘ:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.