Niech będzie Aniołek, tym bardziej, że i tak zostało tekstu na dwie, trzy części :-)
Link do części VII - (klik)
Anioł stróż (VIII)
Najdziwniejsza była
jednak moja własna reakcja. Nie byłam podniecona, a zakłopotana. A przecież od
tak dawna miałam na niego ochotę. Teraz mogłam to przyznać, tylko że…
– Daniel,
przestań! – usiłowałam wywinąć się z jego ramion.
– Nie!
– TAK! – ryknęło
tuż obok.
Znieruchomiałam, a oczy
wyszły mi na wierzch ze zdumienia.
Naprzeciwko stał drugi
Daniel. Brudny, odrapany, z furią w oczach, pochylony niczym szarżujący na
czerwoną płachtę byk. Był przyozdobiony całym zestawem leśnych roślinek oraz
kilkoma gustownymi pijawkami. Zdążyłam jeszcze mętnie zastanowić się, skąd te
pijawki…
– Ja cię diabelski
pomiocie zamienię w proch!
Zaraz, zaraz…
Wykręciłam głowę i
spojrzałam podejrzliwe na przytrzymującego mnie mężczyznę.
– Albo upał mi
zaszkodził i jest was dwóch, albo… Damian?
– No co? –
wzruszył ramionami. Na moich oczach postępowała powolna przemiana. – Sama
mówiłaś, że wystarczy zmienić kolorki.
– Od kiedy?
– Od dzisiejszego
ranka.
– Miałam
przeczucie – odparłam, tym razem bez problemu wyplątując się z jego objęć. –
Aniołku, wyglądasz okropnie.
– W dupie mam swój
wygląd – warknął. – Zabiję tego padalca!
– Nie możesz –
Damian beztrosko rozsiadł się na jedynym z koców i ciągnął do koszyka po
kanapkę. – Tak jak i ja nie mogę ciebie. Idź się lepiej wykąp.
– Wiesz co on
zrobił?
– Zastąpił ciebie?
– spytałam ostrożnie.
– Posłał mnie do
piekła! Ogłuszył, związał i… – aniołkowi głos uwiązł w gardle, a w błękitnych
oczach pokazały się prawdziwe łzy.
– Już dobrze –
powiedziałam pocieszająco, przytulając się do niego. Swoją drogą te
nadprzyrodzone istoty mogłyby mieć więcej mocy. A tu proszę, wystarczyło
takiego walnąć w łeb kawałkiem polana czy pokaźnych rozmiarów książką i problem
załatwiony. – Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze.
Ukradkiem oderwałam
jedną pijawkę i odrzuciłam ją ze wstrętem na bok.
– Mazgaj –
powiedział drwiąco Damian.
Tym razem
przedstawiciel nieba pokazał, na co go stać. Odsunął mnie stanowczym ruchem, po
czym rzucił się na przeciwnika, gubiąc po drodze nieco flory. Chwilę potem
kotłowali się po zielonej trawce. Żaden z nich nie umiał się dobrze bić, za to
w ich poczynaniach widać było znaczny zapał i zaangażowanie. W powietrzu
fruwały przeróżne inwektywy, co rusz rozlegały się jęki i krzyki, a ja po
prostu usiadłam sobie wygodnie na kocu, wyjęłam termos z kawą, kanapki i
podziwiałam przedstawienie, konsumując przygotowane wiktuały.
Chwilową przewagę
zyskał Damian, który wrócił już do swego prawdziwego wyglądu. Ale aniołek nie
pozostał mu dłużny i z wściekłością wbił się zębami w łydkę przeciwnika.
Rozległ się przeraźliwy skowyt i zaraz potem drugi, kiedy Damian zrewanżował
się tym samym.
– Łokciem go,
łokciem! – dopingowałam sapiących chłopców. – I w jaja!
Teraz prowadził Daniel,
okrakiem siedząc na przeciwniku i waląc go zaciśniętą pięścią w zęby.
Przegryzłam ciasteczkiem i wróciłam do dopingu.
– I z prawej! I z
lewej! Dawaj aniołku – wrzasnęłam entuzjastycznie.
W tym momencie oboje
znieruchomieli i spojrzeli w moim kierunku. Powiem szczerze, że ich min nie opiszą
żadne słowa. Padłam, wyjąc i kwicząc ze śmiechu. Kulałam się po trawie i kocu,
rżąc jak młoda kobyła, usmarkana, upłakana, trzymając się za obolały brzuch.
Za to walka skończyła
się równie nagle, co zaczęła.
– Jesteś
nienormalna – oświadczył z obrzydzeniem Daniel, ocierając zakrwawione oblicze.
– Jestem –
poświadczyłam, nadal pokwikując z radości. – Jak inaczej bym z wami wytrzymała?
W tym momencie
spojrzenie aniołka padło na porozrzucane wiktuały.
– Jadłaś gdy ja
walczyłem? – spytał z niedowierzaniem.
– To jak popcorn w
kinie…
Poczerwieniał tak, że
przez chwilę nawet się wystraszyłam, iż dostanie apopleksji.
– To ja wpadnę
później. Jak będziesz sama. – Damian uśmiechnął się krzywo, prezentując
wspaniałą szczerbę na samym froncie uzębienia. A potem kuśtykając, pośpiesznie
oddalił się z pola walki.
– Chcesz kawki?
– Wracamy do domu.
Jutro finalizujemy naszą umowę i więcej nie będę cię musiał oglądać!
– Aleś ty
obrażalski.
– A jak cię piekło
pochłonie to i do końca mego istnienia! – wykrzyczał rozgniewany. Potem zadarł
głowę i pogroził pięścią w kierunku nieba. – I w dupie mam wszelkie kary za to,
co powiedziałem! Jak chcecie to sami ją sobie nawracajcie!
Miałam znów ochotę
wybuchnąć śmiechem, ale uznałam, że nie wypada.
– No, aniołku! Nie
dąsaj się. Taki upał… Chcesz lodzika? – spytałam kpiąco.
W odpowiedzi zgrzytnął jedynie
zębami.
– Ty to nawet świętego
doprowadziłabyś do szału. Co robiłaś z tym piekielnym wymoczkiem w tych
krzakach?
– Jakich krzakach?
Przyjechaliśmy na piknik. I nie z nim, tylko z tobą.
– To nie byłem ja!
– A skąd niby
miałam wiedzieć? Wyglądał jak ty, zachowywał się podobnie, nawet całował tak
samo.
– Całował?!
– Wiesz –
zamyśliłam się. – To może dziwnie zabrzmi, ale czułam, że coś jest nie tak. I
wcale nie dlatego, że zaczął mnie obmacywać z takim zapałem. Tobie też czasem
się zdarza…
– Wypraszam sobie!
– Maruda. Bierz
ten koszyk i idziemy. I ogarnij się trochę. Masz pijawki przyczepione do tyłka.
– Dawno odpadły –
burknął, ale posłusznie zaczął strzepywać z siebie resztki roślinności.
Droga powrotna upłynęła
nam w całkowitej ciszy. A mnie robiło się coraz smutniej. To już nie był ten
sam Daniel, którego poznałam. Zrobił się opryskliwy, wybuchowy i patrzył na
mnie wyjątkowo ponuro.
Weszliśmy do chłodnego
mieszkania. Od razu padłam na kanapę i sięgnęłam po stojącą na stoliku
mineralną. Zachłannie wypiłam prawie całą butelkę, a potem otarłam usta
wierzchem dłoni.
– Naprawdę jestem
taka okropna?
– Tak.
Zabolało. Wciąż miałam
nadzieję, że powie, iż nie jest tak źle czy podobne banały. Ale nie, nie on.
– Chyba kiepsko
wypadnie nasz jutrzejszy występ.
– Powiedziałem, że
wywiążę się z umowy.
– Tak, z umowy –
mruknęłam w zamyśleniu i skuliłam się na swoim miejscu.
– Mało ci?
Nie odpowiedziałam. Przeszła
mi ochota na dyskusje, dobry humor ulotnił się w siną dal. Najchętniej
kazałabym już teraz wynieść się mu do wszystkich diabłów, ale przecież
zapowiedziałam, że jutro zjawię się z chłopakiem. Nie mogłam się wycofać, nie teraz.
Daniel wciąż naburmuszony
zniknął w drzwiach łazienki.
Czekało mnie długie,
smętne popołudnie i nieciekawy wieczór. A świadomość tego, że pojutrze zniknie
wcale nie wydała się nęcąca.
Delikatna i kobieca?
Nie, to nie mogło się udać.
Byłam sobą. Z wszystkimi
wadami i zaletami, byłam po prostu sobą. Pyskatą, niewyżytą erotycznie,
pokręconą psychicznie i cholernie samotną kretynką. Bo tylko ja mogłam zepsuć
tak dobrze zapowiadającą się znajomość.
***
Z podziwem przejrzałam
się w lustrze.
Wyglądałam niczym
marzenie. Strój, fryzura, makijaż – wszystko było idealne.
Ja byłam idealna.
Uśmiechnęłam się lekko,
a chwilę później spochmurniałam. Daniel unikał mnie i zachowywał się niczym prawdziwy
mruk.
Jakbym naprawdę zrobiła
mu jakąś krzywdę!
A czy to była moja
wina, że jego przeciwnik zadziałał podstępem.
– Jesteś gotowa? –
usłyszałam niecierpliwe pytanie.
– Tak.
Skromnie spuszczając
oczy wyszłam i dopiero po chwili zdecydowałam się podnieść wzrok.
– I jak? –
spytałam odrobinę drżącym głosem.
– Dobrze –
odpowiedział tylko, ale wyraźnie widziałam, że nie może oderwać ode mnie
wzorku. – Myślałem, że będzie czerwona?
– Zastosowałam się
do twoich rad.
– To coś nowego –
stwierdził z przekąsem.
– Nie tylko ja się
potrafię zmienić. Spójrz na siebie – wytknęłam mu z wyrzutem. – Byłeś cudownie
naiwnym niewinnym chłopięciem, a zamieniłeś się w prawdziwego gbura.
– Bo działasz mi
na nerwy.
– Od samego początku
to robiłam. Daniel, powiedz, co jest nie tak? – poprosiłam cicho.
– Nic. – I po
prostu odwrócił się na pięcie.
Tym razem nie
wytrzymałam. Nie dość, że płacz dławił mnie w gardle, że od rana byłam w
smętnym nastroju, to teraz jeszcze i to.
– Jak ja ci… – zaczęłam
mściwie. Chwyciłam kubek z kawą, wycelowałam i rzuciłam. Rozbił się na ścianie,
tuż obok jego głowy.
Błyskawicznie się
odwrócił.
– Zwariowałaś?! –
wrzasnął.
– Nigdzie nie idę
z takim nadętym, obrażonym na cały świat półgłówkiem!
Doskoczył do mnie i tym
razem przekonałam się, że potrafi być również mało delikatny. Ścisnął moje
ramiona i energicznie mną potrząsnął. W pociemniałych z gniewu oczach wyraźnie
widziałam malującą się furię. I coś jeszcze…
– Pójdziesz i
koniec!
– Bo co?
– Bo… – zaczął. I
nagle głośno zajęczał. – Marysiu, przepraszam. Ja już sam nic nie rozumiem. –
Tym razem przytulił mnie. Ale ja zrozumiałam.
Coś niezwykle twardego
i dużego uwierało mnie w okolice brzucha. Biorąc pod uwagę różnicę wzrostu i
to, że Daniel z pewnością nie nosił w kieszeniach broni…
– Męczą cię
wyrzuty sumienia?
– Mnie?!
– Chciałbyś się ze
mną kochać, ale jednocześnie masz świadomość, że nie możesz tego zrobić.
– Chyba tak –
przyznał po chwili milczenia. Złość i gniew ulotniły się w siną dal, a ja
miałam pełną świadomość tego, że jego dłonie błądzą po moim ciele, a w oczach
maluje się coraz większe zagubienie. I pożądanie.
– Musimy coś z tym
zrobić – wymruczałam, zarzucając mu ramiona na szyję.
– Ja nie mogę! Nie
wolno…
– Wiem, wiem –
odparłam niecierpliwie. Mój aniołek stanowił prawdziwe wyzwanie. Raz nieśmiały,
zagubiony i taki niewinny, innym razem stanowczy, wręcz brutalny. –
Zastanawiałeś się, co by było, gdybyśmy to zrobili?
– Spotkałabym mnie
kara.
– Jaka?
– Nie wiem –
pochylił się i delikatnie pocałował mnie w policzek. Jednak na tym nie
poprzestał i jego wargi powolutku wędrowały w kierunku moich ust.
– A może za karę
uczyniliby cię śmiertelnikiem i zesłali na ziemię?
Znieruchomiał.
Link do części IX - klik
cudo! <3
OdpowiedzUsuńCudowne *O*, proszę proszę proszę dodaj dzisiaj jeszcze kawałeczek ! Reszta czytelniczek na pewno się ze mną zgodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Zgoda jest oczywista. ;d
UsuńWspaniałe!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej części. Urwać w takim momencie? - To czyn haniebny.
Proszę o jak najszybsze dodanie kolejnej części.
Pozdrawiam, Pani Ciemności.
miał być Mandat :(
OdpowiedzUsuńTak, też pragnę najbardziej na świecie jeszcze jednego kawałeczka dzisiaj :) Aniołek jest cudowny, niezależnie od tego czy słodki, czy taki humorzasty.
OdpowiedzUsuńOch, jak się cieszę, że to aniołek a nie inne opowiadanie :D Choć przyznam, że z chęcią poczytałabym też Mandat.. Czekam, niecierpliwie, co chwilę odświeżając bloga (jak co dzień) :))
OdpowiedzUsuńAda
PS. Aniołka masz już napisanego, czy tylko tak przewidujesz, że jeszcze tyle części? :)
Dobrze ze jest aniolek xd zaczynam lubic skrzydlatego xd
OdpowiedzUsuńkiedy bd Mandat? :(((((((
OdpowiedzUsuńJak moglas przerwać w takim momencie?
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
Z okazji kanonizacji 2 papiezy powinnas dzisiaj dodac 2 teksty o aniolku to by bardzo pasowalo, by uczcic ten dzien :)
OdpowiedzUsuńJeszcze jeszcze (w tle łomot kułaków o stół )
OdpowiedzUsuńZdrawim
Tomek
Naprawdę cudowne opowiadanie, nie mówiąc o wszystkich pozostałych. Proszę dokończ Aniołka, czekam na niego tak długo.
OdpowiedzUsuńFantastycznie piszesz *.*
Pozdrawiam
Damian uśmiechnął się krzywo, prezentując wspaniałą szczerbę na samym froncie uzębienia.- Twoje opisy są pierwszorzedne:-)). Uwielbiam dialogi aniołek-diabołek:-)))
OdpowiedzUsuń