niedziela, 27 kwietnia 2014

Anioł stróż (VIII)

Niech będzie Aniołek, tym bardziej, że i tak zostało tekstu na dwie, trzy części :-)

Link do części VII - (klik)

            Anioł stróż (VIII)
Najdziwniejsza była jednak moja własna reakcja. Nie byłam podniecona, a zakłopotana. A przecież od tak dawna miałam na niego ochotę. Teraz mogłam to przyznać, tylko że…

– Daniel, przestań! – usiłowałam wywinąć się z jego ramion.

– Nie!

– TAK! – ryknęło tuż obok.
Znieruchomiałam, a oczy wyszły mi na wierzch ze zdumienia.
Naprzeciwko stał drugi Daniel. Brudny, odrapany, z furią w oczach, pochylony niczym szarżujący na czerwoną płachtę byk. Był przyozdobiony całym zestawem leśnych roślinek oraz kilkoma gustownymi pijawkami. Zdążyłam jeszcze mętnie zastanowić się, skąd te pijawki…
– Ja cię diabelski pomiocie zamienię w proch!
Zaraz, zaraz…
Wykręciłam głowę i spojrzałam podejrzliwe na przytrzymującego mnie mężczyznę.
– Albo upał mi zaszkodził i jest was dwóch, albo… Damian?
– No co? – wzruszył ramionami. Na moich oczach postępowała powolna przemiana. – Sama mówiłaś, że wystarczy zmienić kolorki.
– Od kiedy?
– Od dzisiejszego ranka.
– Miałam przeczucie – odparłam, tym razem bez problemu wyplątując się z jego objęć. – Aniołku, wyglądasz okropnie.
Daniel sapnął ze złości.
– W dupie mam swój wygląd – warknął. – Zabiję tego padalca!
– Nie możesz – Damian beztrosko rozsiadł się na jedynym z koców i ciągnął do koszyka po kanapkę. – Tak jak i ja nie mogę ciebie. Idź się lepiej wykąp.
– Wiesz co on zrobił?
– Zastąpił ciebie? – spytałam ostrożnie.
– Posłał mnie do piekła! Ogłuszył, związał i… – aniołkowi głos uwiązł w gardle, a w błękitnych oczach pokazały się prawdziwe łzy.
– Już dobrze – powiedziałam pocieszająco, przytulając się do niego. Swoją drogą te nadprzyrodzone istoty mogłyby mieć więcej mocy. A tu proszę, wystarczyło takiego walnąć w łeb kawałkiem polana czy pokaźnych rozmiarów książką i problem załatwiony. – Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze.
Ukradkiem oderwałam jedną pijawkę i odrzuciłam ją ze wstrętem na bok.
– Mazgaj – powiedział drwiąco Damian.
Tym razem przedstawiciel nieba pokazał, na co go stać. Odsunął mnie stanowczym ruchem, po czym rzucił się na przeciwnika, gubiąc po drodze nieco flory. Chwilę potem kotłowali się po zielonej trawce. Żaden z nich nie umiał się dobrze bić, za to w ich poczynaniach widać było znaczny zapał i zaangażowanie. W powietrzu fruwały przeróżne inwektywy, co rusz rozlegały się jęki i krzyki, a ja po prostu usiadłam sobie wygodnie na kocu, wyjęłam termos z kawą, kanapki i podziwiałam przedstawienie, konsumując przygotowane wiktuały.
Chwilową przewagę zyskał Damian, który wrócił już do swego prawdziwego wyglądu. Ale aniołek nie pozostał mu dłużny i z wściekłością wbił się zębami w łydkę przeciwnika. Rozległ się przeraźliwy skowyt i zaraz potem drugi, kiedy Damian zrewanżował się tym samym.
– Łokciem go, łokciem! – dopingowałam sapiących chłopców. – I w jaja!
Teraz prowadził Daniel, okrakiem siedząc na przeciwniku i waląc go zaciśniętą pięścią w zęby. Przegryzłam ciasteczkiem i wróciłam do dopingu.
– I z prawej! I z lewej! Dawaj aniołku – wrzasnęłam entuzjastycznie.
W tym momencie oboje znieruchomieli i spojrzeli w moim kierunku. Powiem szczerze, że ich min nie opiszą żadne słowa. Padłam, wyjąc i kwicząc ze śmiechu. Kulałam się po trawie i kocu, rżąc jak młoda kobyła, usmarkana, upłakana, trzymając się za obolały brzuch.
Za to walka skończyła się równie nagle, co zaczęła.
– Jesteś nienormalna – oświadczył z obrzydzeniem Daniel, ocierając zakrwawione oblicze.
– Jestem – poświadczyłam, nadal pokwikując z radości. – Jak inaczej bym z wami wytrzymała?
W tym momencie spojrzenie aniołka padło na porozrzucane wiktuały.
– Jadłaś gdy ja walczyłem? – spytał z niedowierzaniem.
– To jak popcorn w kinie…
Poczerwieniał tak, że przez chwilę nawet się wystraszyłam, iż dostanie apopleksji.
– To ja wpadnę później. Jak będziesz sama. – Damian uśmiechnął się krzywo, prezentując wspaniałą szczerbę na samym froncie uzębienia. A potem kuśtykając, pośpiesznie oddalił się z pola walki.
– Chcesz kawki?
– Wracamy do domu. Jutro finalizujemy naszą umowę i więcej nie będę cię musiał oglądać!
– Aleś ty obrażalski.
– A jak cię piekło pochłonie to i do końca mego istnienia! – wykrzyczał rozgniewany. Potem zadarł głowę i pogroził pięścią w kierunku nieba. – I w dupie mam wszelkie kary za to, co powiedziałem! Jak chcecie to sami ją sobie nawracajcie!
Miałam znów ochotę wybuchnąć śmiechem, ale uznałam, że nie wypada.
– No, aniołku! Nie dąsaj się. Taki upał… Chcesz lodzika? – spytałam kpiąco.
W odpowiedzi zgrzytnął jedynie zębami.
– Ty to nawet świętego doprowadziłabyś do szału. Co robiłaś z tym piekielnym wymoczkiem w tych krzakach?
– Jakich krzakach? Przyjechaliśmy na piknik. I nie z nim, tylko z tobą.
– To nie byłem ja!
– A skąd niby miałam wiedzieć? Wyglądał jak ty, zachowywał się podobnie, nawet całował tak samo.
– Całował?!
– Wiesz – zamyśliłam się. – To może dziwnie zabrzmi, ale czułam, że coś jest nie tak. I wcale nie dlatego, że zaczął mnie obmacywać z takim zapałem. Tobie też czasem się zdarza…
– Wypraszam sobie!
– Maruda. Bierz ten koszyk i idziemy. I ogarnij się trochę. Masz pijawki przyczepione do tyłka.
– Dawno odpadły – burknął, ale posłusznie zaczął strzepywać z siebie resztki roślinności.
Droga powrotna upłynęła nam w całkowitej ciszy. A mnie robiło się coraz smutniej. To już nie był ten sam Daniel, którego poznałam. Zrobił się opryskliwy, wybuchowy i patrzył na mnie wyjątkowo ponuro.
Weszliśmy do chłodnego mieszkania. Od razu padłam na kanapę i sięgnęłam po stojącą na stoliku mineralną. Zachłannie wypiłam prawie całą butelkę, a potem otarłam usta wierzchem dłoni.
– Naprawdę jestem taka okropna?
– Tak.
Zabolało. Wciąż miałam nadzieję, że powie, iż nie jest tak źle czy podobne banały. Ale nie, nie on.
– Chyba kiepsko wypadnie nasz jutrzejszy występ.
– Powiedziałem, że wywiążę się z umowy.
– Tak, z umowy – mruknęłam w zamyśleniu i skuliłam się na swoim miejscu.
– Mało ci?
Nie odpowiedziałam. Przeszła mi ochota na dyskusje, dobry humor ulotnił się w siną dal. Najchętniej kazałabym już teraz wynieść się mu do wszystkich diabłów, ale przecież zapowiedziałam, że jutro zjawię się z chłopakiem. Nie mogłam się  wycofać, nie teraz.
Daniel wciąż naburmuszony zniknął w drzwiach łazienki.
Czekało mnie długie, smętne popołudnie i nieciekawy wieczór. A świadomość tego, że pojutrze zniknie wcale nie wydała się nęcąca.
Delikatna i kobieca? Nie, to nie mogło się udać.
Byłam sobą. Z wszystkimi wadami i zaletami, byłam po prostu sobą. Pyskatą, niewyżytą erotycznie, pokręconą psychicznie i cholernie samotną kretynką. Bo tylko ja mogłam zepsuć tak dobrze zapowiadającą się znajomość.
***
Z podziwem przejrzałam się w lustrze.
Wyglądałam niczym marzenie. Strój, fryzura, makijaż – wszystko było idealne.
Ja byłam idealna.
Uśmiechnęłam się lekko, a chwilę później spochmurniałam. Daniel unikał mnie i zachowywał się niczym prawdziwy mruk.
Jakbym naprawdę zrobiła mu jakąś krzywdę!
A czy to była moja wina, że jego przeciwnik zadziałał podstępem.
– Jesteś gotowa? – usłyszałam niecierpliwe pytanie.
– Tak.
Skromnie spuszczając oczy wyszłam i dopiero po chwili zdecydowałam się podnieść wzrok.
– I jak? – spytałam odrobinę drżącym głosem.
– Dobrze – odpowiedział tylko, ale wyraźnie widziałam, że nie może oderwać ode mnie wzorku. – Myślałem, że będzie czerwona?
– Zastosowałam się do twoich rad.
– To coś nowego – stwierdził z przekąsem.
– Nie tylko ja się potrafię zmienić. Spójrz na siebie – wytknęłam mu z wyrzutem. – Byłeś cudownie naiwnym niewinnym chłopięciem, a zamieniłeś się w prawdziwego gbura.
– Bo działasz mi na nerwy.
– Od samego początku to robiłam. Daniel, powiedz, co jest nie tak? – poprosiłam cicho.
– Nic. – I po prostu odwrócił się na pięcie.
Tym razem nie wytrzymałam. Nie dość, że płacz dławił mnie w gardle, że od rana byłam w smętnym nastroju, to teraz jeszcze i to.
– Jak ja ci… – zaczęłam mściwie. Chwyciłam kubek z kawą, wycelowałam i rzuciłam. Rozbił się na ścianie, tuż obok jego głowy.
Błyskawicznie się odwrócił.
– Zwariowałaś?! – wrzasnął.
– Nigdzie nie idę z takim nadętym, obrażonym na cały świat półgłówkiem!
Doskoczył do mnie i tym razem przekonałam się, że potrafi być również mało delikatny. Ścisnął moje ramiona i energicznie mną potrząsnął. W pociemniałych z gniewu oczach wyraźnie widziałam malującą się furię. I coś jeszcze…
– Pójdziesz i koniec!
– Bo co?
– Bo… – zaczął. I nagle głośno zajęczał. – Marysiu, przepraszam. Ja już sam nic nie rozumiem. – Tym razem przytulił mnie. Ale ja zrozumiałam.
Coś niezwykle twardego i dużego uwierało mnie w okolice brzucha. Biorąc pod uwagę różnicę wzrostu i to, że Daniel z pewnością nie nosił w kieszeniach broni…
– Męczą cię wyrzuty sumienia?
– Mnie?!
– Chciałbyś się ze mną kochać, ale jednocześnie masz świadomość, że nie możesz tego zrobić.
– Chyba tak – przyznał po chwili milczenia. Złość i gniew ulotniły się w siną dal, a ja miałam pełną świadomość tego, że jego dłonie błądzą po moim ciele, a w oczach maluje się coraz większe zagubienie. I pożądanie.
– Musimy coś z tym zrobić – wymruczałam, zarzucając mu ramiona na szyję.
– Ja nie mogę! Nie wolno…
– Wiem, wiem – odparłam niecierpliwie. Mój aniołek stanowił prawdziwe wyzwanie. Raz nieśmiały, zagubiony i taki niewinny, innym razem stanowczy, wręcz brutalny. – Zastanawiałeś się, co by było, gdybyśmy to zrobili?
– Spotkałabym mnie kara.
– Jaka?
– Nie wiem – pochylił się i delikatnie pocałował mnie w policzek. Jednak na tym nie poprzestał i jego wargi powolutku wędrowały w kierunku moich ust.
– A może za karę uczyniliby cię śmiertelnikiem i zesłali na ziemię?
Znieruchomiał.
 

Link do części IX - klik

14 komentarzy:

  1. Cudowne *O*, proszę proszę proszę dodaj dzisiaj jeszcze kawałeczek ! Reszta czytelniczek na pewno się ze mną zgodzi.
    Pozdrawiam J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe!
    Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Urwać w takim momencie? - To czyn haniebny.
    Proszę o jak najszybsze dodanie kolejnej części.
    Pozdrawiam, Pani Ciemności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, też pragnę najbardziej na świecie jeszcze jednego kawałeczka dzisiaj :) Aniołek jest cudowny, niezależnie od tego czy słodki, czy taki humorzasty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jak się cieszę, że to aniołek a nie inne opowiadanie :D Choć przyznam, że z chęcią poczytałabym też Mandat.. Czekam, niecierpliwie, co chwilę odświeżając bloga (jak co dzień) :))

    Ada

    PS. Aniołka masz już napisanego, czy tylko tak przewidujesz, że jeszcze tyle części? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze ze jest aniolek xd zaczynam lubic skrzydlatego xd

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy bd Mandat? :(((((((

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak moglas przerwać w takim momencie?
    Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Z okazji kanonizacji 2 papiezy powinnas dzisiaj dodac 2 teksty o aniolku to by bardzo pasowalo, by uczcic ten dzien :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze jeszcze (w tle łomot kułaków o stół )
    Zdrawim
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę cudowne opowiadanie, nie mówiąc o wszystkich pozostałych. Proszę dokończ Aniołka, czekam na niego tak długo.
    Fantastycznie piszesz *.*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Damian uśmiechnął się krzywo, prezentując wspaniałą szczerbę na samym froncie uzębienia.- Twoje opisy są pierwszorzedne:-)). Uwielbiam dialogi aniołek-diabołek:-)))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.