Wiem, że wiele osób czeka na inne teksty, ale postanowiłam skończyć Aniołka. Tym bardziej, że będzie jeszcze tylko jedna część.
Czy ktoś z Was używa może cukru brzozowego? Chcę zrezygnować z białego właśnie na rzecz brzozowego i zbieram opinie na jego temat. Czy różni się smakiem od zwykłego, jakie wychodzą na nim wypieki i przede wszystkim czy faktycznie działa tak dobrze na organizm i samopoczucie?
Link do części VIII - (klik)
Anioł stróż (IX)
Znieruchomiał.
– Nie chcę. Gdybyś
miała pojęcie, czym tak naprawdę jest niebo, nie chciałabyś przebywać w żadnym
innym miejscu nawet minuty.
– Chodź, bo się
spóźnimy – powiedziałam oschle.
– Jesteś na mnie
zła?
– Nie, nie jestem.
– Ale widzę…
– Skończ ten
temat, dobrze? Musimy po drodze odebrać zamówione kwiaty, a mamy mało czasu.
Nie marnujmy go więc na bezsensowne kłótnie.
– Skoro tego
chcesz – mruknął, wsiadając do auta.
Wcale nie chciałam. Miałam
ochotę na potężną awanturę połączoną z rękoczynami, a zakończoną orgiastycznym
seksem. Tymczasem czekało mnie kilka godzin w towarzystwie najzupełniej
obojętnych mi ludzi, a na dodatek głupawa komedia, zorganizowana na pokaz.
Jednak wchodząc do
kościoła przybrałam w miarę radosny wyraz twarzy. Na Daniela nie musiałam
patrzeć, wyglądał jakby właśnie wrócił do raju.
I jak śpiewał! Cholera
jasna, chyba w całym kościele go słyszeli. Zagłuszył nawet organistę i
dwudziestoosobowy chórek. Szturchałam go, ale to nie pomogło. Odśpiewał każdą
pieśń, każdą inwokację. Na koniec padł na kolana i żarliwie się zaczął modlić,
podczas gdy inni świńskim truchtem podążali do ołtarza po opłatek.
– Przestań głupku,
bo wzbudzamy większe zainteresowanie niż państwo młodzi! – syknęłam, szczypiąc
go w udo.
– Muszę okazać
należną cześć…
– Musisz wywiązać
się z umowy! Koniec wygłupów!
– To nie wygłupy –
spojrzał na mnie z wyrzutem, ale w końcu wstał. Dłonie miał złożone niczym
dziecko przy pierwszej komunii, na twarzy pobożne skupienie. – Odzyskałem
dzięki temu spokój ducha.
– Aniołowie mają
duszę?
– Użyłem metafory.
Teraz mogę dalej godnie służyć Bogu.
Ach tak? Wrednie wbiłam
mu obcas mego buta w stopę.
– Nie sprowokujesz
mnie w ten sposób – powiedział szeptem, do tego uśmiechając się nieco kpiąco.
Nie? To znam lepszy.
Siedzieliśmy prawie na
samym końcu, więc miałam znakomitą okazję. Zasłaniała nas wysoka poręcz ławki,
a po bokach nikogo nie było.
Tym razem moja dłoń
znalazła się dokładnie w rejonie zakazanym i zaczęła delikatnie pieścić wcale
nie taką małą wypukłość.
Daniel osłupiał,
baranim wzrokiem wpatrując się w ołtarz.
– Co robisz?
– Prowokuję cię.
– W kościele?
Takie bezeceństwa?! Mario!
Ileż w jego głosie było
grozy i potępienia. Nie zważając na to, jednym ruchem rozpięłam rozporek i
sprytnie włożyłam dłoń się do środka.
Aniołkowi oczy wyszły
na wierzch. Jednak nie zmienił pozycji i nadal siedział, gapiąc się przed
siebie, z rękoma złożonym do żarliwej modlitwy.
– Nie masz
bielizny? – szepnęłam coraz bardziej rozbawiona.
– Zapomniałem
włożyć.
Pochyliłam się lekko i
szepnęłam mu do ucha.
– Ja też…
Gwałtowne przełknięcie
śliny było całkowicie odpowiednią reakcją.
Niestety, msza ślubna
właśnie dobiegała końca. Wycofałam się i obserwowałam Daniela. Wyraźny zawód
rysujący się na jego twarzy, mieszał się z równie wyraźną ulgą.
– Zapnij spodnie –
zdążyłam jeszcze powiedzieć, zanim wstaliśmy i wyszliśmy za pozostałymi gośćmi.
Zrobił, co kazałam i
syknął z bólu.
– Trzeba było
włożyć gatki.
Wymamrotał coś całkiem
niecenzuralnego i po dżentelmeńsku podał mi ramię.
Dopiero teraz mieliśmy
okazję przyjrzeć się państwu młodym. Nika nic się nie zmieniła, za to Krzysiek
wyraźnie zaczął łysieć. Zerknęłam na Daniela, jego przystojną twarz, złociste
kędziory i intensywnie błękitne oczy. A potem westchnęłam.
Dostać go tak dla
siebie, nie na dzień czy dwa, ale na całe życie. Te usta całujące moje, dłonie
pieszczące każdy zakamarek ciała…
Niebezpieczne myśli. Bardzo
niebezpieczne, bo w dole brzucha poczułam dziwne gorąco, a pomiędzy udami
wilgoć.
Krzysiek szczerze
ucieszył się z mojej obecności. Ten baran pewnie nawet nie przypuszczał, ilu moralnych
cierpień mi przysporzył. Za to Nika wlepiła wzrok w mego aniołka i czarująco
się uśmiechnęła. Ta żmija podrywała każdego zajętego i godnego zainteresowania
faceta. Cierpiała na kompleks „jam jest piękna i urocza, podziwiajcie wszyscy”,
a małżeństwo chyba nie miało szans jej z tego wyleczyć. Już widziałam te jelenie
rogi na łysej głowie świeżo upieczonego małżonka…
– Z czego się
śmiejesz? – spytał podejrzliwie Daniel, kiedy już wyrwaliśmy się z rąk mej
rodzicielki.
– Nieważne. Teraz
jedziemy na część imprezową. Upiję się i zaszaleję.
Otrząsnął się ze
zgrozą, ale nie zmienił wyrazu twarzy.
– Jak chcesz
zaszaleć?
– Potańczyć głuptasie.
A co myślałeś?
– Nic – i uroczo
się zaczerwienił. Pierwszy raz widziałam rumieniącego się faceta.
Pomyślałam, że to nasz
ostatni wieczór spędzony razem. I ostatnia okazja, by dostać to, czego
pragnęłam. Ofiarą wyraźnie targało zwątpienie, ale do kapitulacji było jeszcze
daleko.
W tym celu dyskretnie
dolewałam wina do kieliszka mego aniołka. Innych również zachęcałam. Byłam
ciekawa czy taka niebiańska istota może się upić i ile alkoholu do tego
potrzebuje.
Okazało się, że
niewiele. Zdołaliśmy raz zatańczyć, po czym byłam zmuszona zaprowadzić go na
górę, do naszego pokoju. Uwieszony u mego ramienia, bełkotał coś bez ładu i
składu, co chwila się potykał, a kiedy w końcu dotarliśmy do celu, padł na
łóżko i błogo chrapnął.
A mnie o mało co, szlag
nie trafił!
No ładnie!
Zorganizowałam sobie prawdziwie upojny wieczór. Byłam podniecona,
niezaspokojona i trzeźwa jak świnia. Na dodatek wściekła, bo wcale nie
zamierzałam spijać Daniela do nieprzytomności. Chciałam jedynie pokonać
pierwszą fortyfikację. A tu proszę! Szturmowałam miasto z wrotami otwartymi na
oścież.
Bo niby skąd miałam
wiedzieć, że wystarczą mu dwa kieliszki wódki, jeden szampana i trzy białego
wina?
Żeby do tego stopnia…
Wymruczałam coś
wściekle, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Co prawda minęła mi ochota na
alkohol, ale nie na zabawę.
Po kilku godzinach, impreza
wyraźnie zaczęła kuleć. Państwo młodzi udali się po drugiej do swego
apartamentu, a niedobitki raczyły się jeszcze wszechobecnym alkoholem.
Tańczyłam z jakimś krasnalem wtulonym w mój biust, przy wyjątkowo romantycznej
melodii. Byliśmy sami na parkiecie i solista orkiestry zawodząc wyjątkowo
czule, co raz spoglądał przy tym prosto w moje oczy. No, przynajmniej próbował.
Wtedy właśnie dostrzegłam
w drzwiach nieco bladego Daniela. Był w samej koszuli, na boso, ze
zmierzwionymi włosami. Ale i tak o niebo seksowniejszy od całej obecnej tu
hałastry. Dostrzegł mnie i… Nie byłam głupia, jeśli to nie była zazdrość, to
co?
– Odbijany –
powiedział niemal warcząc i odepchnął mojego partnera. Tamten spojrzał na niego
nieprzytomnym wzrokiem, pokiwał się w przód i tył, a potem ruszył w kierunku
stołu na kolejnego kielicha.
– Co to ma być? –
wysyczał Daniel, wyraźnie odzyskując część animuszu. – Dlaczego on tańczył z
nosem w twoich piersiach?
– Daj spokój. Był
tak pijany, że przytuliłby się nawet do gołej dupy pawiana.
– A ty?
– A ja? Mój
partner spił się w trupa i zasnął kamiennym snem… Chciałam kogoś poderwać, ale
prócz obsługi i orkiestry ten knypeć był jedynym wolnym.
Momentalnie spokorniał.
– Przepraszam
Marysiu – objął mnie i przytulił. Patrzył przy tym w dół z bardzo skruszoną
miną. – Nie miałem pojęcia, że ludzkie używki na mnie działają. I to jeszcze
tak!
Wzruszyłam ramionami,
bo tak naprawdę miałam ochotę się rozpłakać.
– Jestem zmęczona.
Chcę się położyć – powiedziałam tylko.
Daniel nawet się nie
zastanawiał. Chwycił mnie na ręce i energicznie pomaszerował w kierunku naszej
kwatery.
– Trzeba przyznać,
że szybko wytrzeźwiałeś.
– Nie do końca.
Ale jest już lepiej.
Postawił mnie w pokoju
i zamknął drzwi. A potem się uśmiechnął.
– To ty czy może
Damian? – dźgnęłam go palcem w pierś, patrząc podejrzliwie.
– Ja.
– Coś mi się to
wydaje dziwne. Pocałuj mnie – zażądałam.
– Co?!
– Masz mnie
pocałować. Tylko w ten sposób was odróżniam.
– W zasadzie –
podszedł bliżej – i tak jestem ci winien kilka buziaków.
Pochylił się i miękko
dotknął moich warg. Wątpliwości rozwiały się, ale za to pojawiło się pożądanie.
Zaplotłam dłonie na jego karku i z zapałem oddałam pocałunek.
Smakował winem i pastą
do zębów. Pewnie zdążył je umyć zanim zszedł na dół. Uśmiechnęłam się, bo to
było takie zwyczajne, takie ludzkie.
– Teraz jesteś
pewna?
– Tak. I chcę
więcej!
Wykorzystując element
zaskoczenia, pchnęłam go na stojący z tyłu fotel. I sama błyskawicznie zajęłam
miejsce na jego kolanach.
– Nie powinienem…
– Powinieneś –
odparłam szeptem. Jednocześnie moja ręka pieściła ogromną, nabrzmiałą męskość.
Twórca musiał być w doskonałym humorze, gdy tworzył swoje zastępy anielskie. I
pomyśleć, że dotąd tyle tego dobra się marnowało! Toż to prawdziwy grzech!
– Ale ja…
Znów go pocałowałam go.
Naprężył się i oddał pocałunek. Czułam jego drżące dłonie na swoim ciele, coraz
bardziej śmiałe i bezczelne. Czułam narastające podniecenie. Zresztą nie tylko
jego, ale i swoje własne.
Usiadłam okrakiem i
energicznie ściągnęłam sukienkę. Sekundę później jej śladem podążył koronkowy
staniczek. Danielowi o mało co oczy nie wyszły z orbit.
– Cudowne! –
wyszeptał. Chwyciłam jego głowę i przyciągnęłam do sterczących piersi.
Link do części X - klik
Babeczko, cudownie! Nie każ czekać i wstaw kolejną część po północy ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio moim ulubionym zajęciem staje się nieustanne odświeżanie babeczkarni i sprawdzanie czy jest coś nowego :) Ale urwać w takim momencie to okrucieństwo - teraz na pewno nie zasnę!
OdpowiedzUsuńA co do cukru, koleżanka robiła kiedyś ciasto na tym brzozowym i gdyby mi wcześniej nie powiedziała, że z niego korzystała to chyba bym nie zauważyła różnicy w smaku. Słyszałam tylko, żeby go nie dodawać do galaretek etc. bo się nie zetną.
Mam niedosyt po Twoich tekstach! Ciągle tylko sprawdzam czy nie ma nowych! Zamiast uczyć się do matury, ciągle wchodzę na Twojego Bloga :D Pozdrawiam A.
OdpowiedzUsuńNo ładnie...
UsuńI ja czuję sie to samo... Babeczko, moja matura wisi na włosku i to przez Ciebie...
UsuńAle się uśmiałam! Super część!!!!
OdpowiedzUsuńNie lubię wytykać błędów, ale "wzorkiem" zamiast "wzrokiem" pojawia się u Ciebie nagminnie, ostatnio średnio jeden raz na tekst :)
OdpowiedzUsuńZa szybko piszę, za szybko czytam, a żaden program nie wykrywa tego błędu bo oba wyrazy są poprawne :-)
UsuńAle dzięki i zwrócę szczególną uwagę na ten właśnie błąd :-)
a ja nigdy nie zauważyłam :D
UsuńBrzozowy cukier jest smaczny. Gdy pierwszy raz próbowałam, miałam wrażenie, że jest zarówno słodki jak i... zimny, niczym mrożony :) Zdrowszy niż zwykły, poleca się cukrzykom. Niestety kosztuje fortunę ;( kilogram to nawet 30 - 40 zł, chociaż zależy gdzie.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania - miła niespodzianka na wieczór, uwielbiam je! <3
'znów go pocalowalam go' a poza tym super :-)
OdpowiedzUsuńBabeczko pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńWitaj.robi się coraz ciekawiej.aż żal ,że to się już kończy. .. ciekawy jestem, czy nasz diabełek jeszcze coś namiesza? Pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńno nareszcie Daniel zaczyna dzialac;d
OdpowiedzUsuń" Twórca musiał być w doskonałym humorze" XD
OdpowiedzUsuń