piątek, 25 kwietnia 2014

Anioł stróż (VII)

Ależ ciężko... Po pół, po jednej stronie worda... Ale w końcu ruszyłam i teraz będzie już z górki. 

Dziś Aniołek, pojutrze Mandat. Potem zobaczymy, co akurat napiszę.  Na razie szykuję się z bardzooooo długimmmmm tekstem na czerwiec i nie ukrywam, że to także zajmuje mi czas. Poza tym wzięłam się za optymalizację własnej strony i stwierdzam, że polskie poradniki w necie są do d...y. Odkurzyłam więc angielski i buszuję po obcojęzycznych stronach. 

Wkrótce na słodkiej babeczkarni przepis na bezy - tak banalnie prosty, że to się głowie nie mieści. I jakie pyszne wychodzą! 

A tutaj:

link do części VI - (klik)

            Anioł stróż (VII)
Czwartkowe przedpołudnie upłynęło mi pod znakiem zabiegów kosmetycznych. Za to później ruszyłam na poszukiwania odpowiedniej sukienki, bo ta, którą przygotowałam z pewnością nie odpowiadała słowom „subtelnie kobieca”. Była za to seksowna, wyzywająca i ogniście czerwona.
Zdecydowałam się na błękit, bo właśnie ten kolor kojarzył się z delikatnością, a poza tym było mi w nim wyjątkowo do twarzy. Na dodatek sukienka miała być długa, nieeksponująca biustu i najlepiej nieco zwiewna.
Ha, ha! Poszukiwania świętego Grala dałyby lepsze rezultaty. W naszych sklepach sprzedawano wszystko na jedno kopyto, kiecki różniły się jedynie ilością ozdób i cenami. W swej desperacji poszłam dalej i odwiedziłam kilka zwykłych lumpeksów.
I właśnie w jednym z nich znalazłam coś, co w stu procentach odpowiadało moim wyobrażeniom. Sukienka była długa, zwiewna, dyskretnie eksponowała biust, a na dodatek miała odcień idealnego błękitu. Migotała tysiącem srebrzystych iskierek, czyli różnej wielkości sztucznych diamencików. Dokupiłam jeszcze po drodze delikatne pantofelki w tym samym kolorze oraz krawat dla Daniela i uznałam, że osiągnęłam zamierzony cel.
Starałam się nie myśleć, że jestem kompletnie spłukana.
Do domu dotarłam zmęczona i od razu wskoczyłam pod prysznic. Aniołka nie było, być może udał się do dowództwa zdać relację z postępów akcji.
Pojawił się, gdy siedziałam wygodnie na kanapie i podjadałam popcorn, z wielkiego, tekturowego pudła.
– Gdzie byłaś? – spytał podejrzliwie.
– To nie wiesz?
– Miałem… Musiałem coś załatwić.
– Na zakupach. – Nie widziałam sensu, aby ukrywać przed nim banalną prawdę. – Tam masz krawat do kompletu. A teraz cicho, bo oglądam film.
Zrobił zdziwioną minę, ale nic nie powiedział. Usiadł tylko obok i po chwili wahania poczęstował się popcornem. Po niecałej minucie skrzywił się.
– Wampiry nie są wcale seksowne. To łyse, pomarszczone i blade potwory, którym ani w głowie romansowanie ze śmiertelniczkami. Mogą co najwyżej nim przekąsić…
– Psujesz mi nastrój.
– Bo to takie głupie.
– Głupie – przyświadczyłam. – Ale mnie się podoba. Co mam niby innego oglądać?
– Pomodliłabyś się.
– Klepanie zdrowasiek to żadna przyjemność – mruknęłam, z napięciem śledząc rozwijającą się akcję. I w tym właśnie momencie telewizor zgasł.
– Daniel! – wysyczałam wściekłym szeptem. – Jeśli to twoja sprawka, to przysięgam – uduszę cię!
– Moja. Nie mogę patrzeć na takie bezeceństwa. – Wcale nie wyglądało, że przejął się moimi pogróżkami.
– Jesteś podły. – Włączyłam odbiornik, ale nic z tego. Natychmiast zgasł. Z nadprzyrodzonymi mocami nie miałam żadnych szans. Urażona, podreptałam do kuchni i przygotowałam sobie herbatkę z melisy.
Daniel wciąż siedział na kanapie. Wyglądał na zamyślonego i nieco zasmuconego.
– Dobrze – powiedziałam nagle. – Pójdę jutro do spowiedzi – dodałam z niechęcią.
– Powinnaś zrobić rachunek sumienia – podchwycił z entuzjazmem.
– Nawet nie pamiętam co to jest.
– Po pierwsze musisz sobie zadać pytanie czy żałujesz popełnionego zła – zaczął pompatycznie.
– Nie bardzo…
– Mario! To podstawa!
– Danielu! Mam to w nosie! Czy to moja wina, że nie żałuję, iż tydzień temu kochałam się z trzema mężczyznami w przeciągu jednej nocy?
– Co?!
– Powtórzyć? – spytałam uprzejmie, z trudnością powstrzymując napad wesołości. – Nie jednocześnie – westchnęłam z żalem. – Właśnie tego akurat żałuję.
– To tak można? – Aniołek łypnął na mnie ukradkiem.
– Można.
– A dlaczego jeden ci nie wystarcza?
– Ty byś mi wystarczył – puściłam zalotnie oczko. – Jednak wolę, abyś oszczędzał siły na sobotę. Im bliżej, tym ten pomysł wydaje się głupszy.
– Dlaczego? Obiecałem, że się postaram.
– Niby tak… Ale kogo ja chcę oszukać? Siebie? Innych? To takie poniżające – powiedziałam z nagłym przygnębieniem, siadając tuż obok niego. – Wolałabym naprawdę się zakochać.
– To wszystko przez to, że rozmieniasz się na drobne.
– Trzeba przyznać, że ciekawe porównanie.
– Gdybyś cierpliwie czekała na swą wielką chwilę…
– …to broniłabym swej świętej cnoty do zamierzchłej starości – dokończyłam, smętnie wzdychając.
– Miałem na myśli, że z pewnością spotkałabyś tego jedynego.
– Najpierw musiałbym wiedzieć, jaki miałby być.
Daniel zamiast przejąć się tematem, przytulić mnie i okazać współczucie, odrobinę się odsunął, podejrzliwie zerkając.
– Coś kombinujesz! – rzucił oskarżycielsko.
– Kretyn! – powiedziałam z nagłą goryczą i energicznie wstałam. – Bo ja zawsze muszę być pełna optymizmu i w doskonałym humorze, co?
Milczał. Nie miałam ochoty na kłótnie, dyskusje, a nade wszystko zaczął mnie denerwować sam jego widok. Bo dlaczego on był tak idealny, tak doskonały i jednocześnie taki nieosiągalny?
– Jak spadająca gwiazda – wymruczałam pod nosem, człapiąc z ponurą miną do sypialni. Jednak co by nie powiedzieć, to zakupy są wyczerpującym zajęciem. Zaryłam nosem w poduszkę i zanim zdążyłam poużalać się nad swą podłą dolą, zasnęłam.
Rankiem odzyskałam dobry humor. Na zewnątrz wesoło świeciło słoneczko, z nieba lał się wściekły żar, a ja postanowiłam, że wybierzemy się z Danielem na wycieczkę. Może pobyt na łonie przyrody, tchnie w nasz „związek” trochę ożywczej energii?
– Coś taka wesoła od rana? – powiedział z kwaśną miną na powitanie.
– Jedziemy na piknik! – oznajmiłam radośnie, wkładając do wiklinowego koszyka ostatnią kanapkę. – Myj ząbki i wciągaj świeże gatki!
– Po co?
– Aby po drodze, nie padały w locie wszelkie nadobne pszczółki i ptaszki.
– Że niby ja?... – aż zachłysnął się z oburzenia.
Znacząco pociągnęłam nosem.
– Trochę tak – potwierdziłam dobitnie. – Pora na prysznic.
– Ale ja nigdy w życiu… – zaczął i uniósł ramię. Potem pochylił głową i powąchał się pod pachą. Dosłownie. O mało co nie padłam ze śmiechu. Dusiłam się, gwałtownie czerwieniejąc i usiłując sprawiać wrażenie opanowanej. – Faktycznie! Jak to możliwe?
– Spytaj zwierzchnika. Jak dasz radę, to zegnij się i powąchaj w kroku.
– Nie kpij. Jako anioł nigdy nie miałem podobnych problemów – odpowiedział wyraźnie zawstydzony. A potem szybciutko umknął do łazienki.
Za to ja podeszłam do szafy, zastanawiając się, co powinnam ubrać.
Delikatnie i kobieco, powtarzałam niczym mantrę. W końcu wybrałam krótkie spodenki i zwykłą koszulkę, którą podwinęłam i zawiązałam pod biustem. Może nie było to skromne, ale w taki upał miałam to w nosie. Wygrzebałam jeszcze sportowe sandały i ogromny, słomiany kapelusz.
– Teraz pachnę! – pochwalił się Daniel zaraz po wyjściu z łazienki.
– Nie ciesz się. Ten stan nie potrwa długo.
– Dlaczego?
– Bo jest wściekle gorąco.
W tym momencie zorientował się, co na siebie założyłam.
– Jesteś na wpół naga – powiedział z potępieniem. Chociaż… Czy mnie się zdawało, czy też zauważyłam w błękitnych oczach odrobinę podziwu?
– Ale nie całkiem. Gotowy? To bierz ten kosz i idziemy. No już!
Posłusznie pomaszerował za mną do samochodu. Jeszcze tylko posprzeczaliśmy się o wybór stacji w radiu i mogliśmy ruszać w drogę.
Podśpiewywałam sobie rzewne kawałki o miłości, podczas gdy on z zainteresowaniem podziwiał krajobrazy za oknem
W końcu nie wytrzymałam.
– Nie rozumiem – przerwałam ciszę. – Gapisz się jakbyś nigdy nie widział świata.
– Moja egzystencja nieco różni się od ludzkiej. Nie mamy czasu na takie głupoty.
– To tłumaczy twój barani wzrok jak tylko zobaczysz całujące lub obściskujące się pary.
– Tylko nie barani! Jestem wtedy godnie urażony.
– To można być niegodnie?
– Owszem, wtedy gdy ty mnie denerwujesz.
– Zauważyłam, że z twojej anielskości pozostał jedynie wygląd.
– Jeszcze sporo pozostało, nie martw się – odpowiedział oschle.
Zamilkłam. Powiem szczerze, iż miałam wrażenie, że to nie ten sam Daniel. Omijał mnie wzorkiem, a gdy tylko przyłapałam go, że się gapi, gwałtownie odwracał głowę. Wytworzył pomiędzy nami pewien dystans, żadnej bliskości, żadnego spoufalania. A w dodatku wyraźnie widziałam w jego błękitnych oczach mroczne pożądanie.
To nie było normalne.
W końcu dotarliśmy do celu. Sobie tylko znanymi ścieżkami, poprowadziłam go w odludne miejsce nad małym jeziorkiem. Co prawda porośnięty trzciną brzeg zniechęcał do kąpieli, ale niewielka polanka otoczona gęstymi zaroślami, kusiła błogim spokojem.
– Rozłóż koce pod drzewem – rozkazałam. Chciałam się odrobinę rozprostować, ale nie zdążyłam, bo poczułam jak Daniel oplótł mnie ramionami i przylgnął do moich pleców.
– Ja już dłużej nie mogę czekać – wymruczał. – Całą cholerną drogę nad sobą panowałem. Ale teraz jesteśmy sami, w odludnym miejscu i zrobię to, na co mam ochotę.
Tak mnie zdumiały te słowa, że zamarłam w bezruchu.
– Wszystko z tobą w porządku? – wyjąkałam w końcu, jednocześnie czując, jak jego dłonie wślizgują się pod cienki materiał bluzki, a biodra coraz mocniej ocierają się o moją pupę.
– Nie do końca… – jedna ręka zsunęła się w dół i zniknęła za paskiem spodni. Ukąsił mnie w szyję i zanurzył palec w suchym jeszcze wnętrzu.
Najdziwniejsza była jednak moja własna reakcja. Nie byłam podniecona, a zakłopotana. A przecież od tak dawna miałam na niego ochotę. Teraz mogłam to przyznać, tylko że…
– Daniel, przestań! – usiłowałam wywinąć się z jego ramion.
– Nie!
– TAK! – ryknęło tuż obok.
Znieruchomiałam, a oczy wyszły mi na wierzch ze zdumienia.


 link do części VIII - (klik)

15 komentarzy:

  1. Ha!Damian wcielił się w Daniela,zbereźnik jeden!

    OdpowiedzUsuń
  2. Diabełek udaje aniołka? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie genialne! Przeczytałam dzisiaj wszystkie części aniołka od początku, bo nie mogłam się doczekać kolejnej, a tu taka niespodzianka :) Telepatia. Teraz oczywiście będę wyczekiwać kolejnej jeszcze bardziej niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie mogę się doczekać kolejnej części Babeczko:) Jesteś wspaniała,na pewno wszystko Ci się ułoży:* I dziękuję,że jesteś i dzięki Tobie i Twoim opowiadaniom mogę choć przez chwilę oderwać się od codzienności i zrelaksować.Jesteś WIELKA:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za kolejny kawałek tekstu o skrzydlatym może jednak wstrzymasz się z Mandatem i dodasz kolejna część tego opowiadania ? :)
    Julex

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, mam nadzieję, że to 'wielkie czerwcowe coś' zaczniesz publikować dopiero wtedy, gdy zakończysz Aniołka. Tak długo czekałam... Aż mi się tych wszystkich kłamców i innych nie chciało czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie czerwcowe coś ma być 9 czerwca na rocznice bloga :-) Mam tylko nadzieję, że zdążę...

      Usuń
  7. O tak, też jestem za tym, żeby odłożyć na bok wszelkie kary i mandaty świata. W nagrodzę, że tak długo czekaliśmy chcemy aniołka! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpuść karę i dokącz anioła

    OdpowiedzUsuń
  9. Mandat, mandat!

    OdpowiedzUsuń
  10. Od: marek. A ja czekam na " nie umiem stąpać ...". Ale co będzie i kiedy ,to zdecyduje nasza Babeczka.jak zwykle nas zaskoczysz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi się wydaję, że to nie diabełek wcielił się w Daniela, tylko po prostu w końcu nasz aniołek nie mógł wytrzymać. A "TAK!" wypowiedział hmmm Bóg? Nie wiem, ale mam wrażenie, że jakiś jego przełożony, albo ojciec ich obu (Damiana i Daniela), bo przecież był gdzieś wątek, że są strasznie podobni, więc bracia?

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajne, Fajne, ale oczywiście za krótkie!! :D Mimo tego, czekam na następną część.

    Buziaki,

    Ada :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.