Ponieważ licznik odwiedzin wskaże niedługo okrągły milion, postanowiłam to uczcić wirtualnym szampanem oraz trzema tekstami. Jako pierwszy Mandat, głównie dlatego, że miała to być ostatnia część. Niestety, chyba będę miała jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie... Co Wy na to?
Później będzie kolejny kawałek Kary i Anioła stróża. Mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy się dobrze bawić we własnym towarzystwie. Mnie pomysłów nie zabraknie, to po prostu niewyobrażalne, ale czasami zrobimy sobie krótkie przerwy, aby mi się w mózgu kabelki nie przegrzały.
I jeszcze jedno - nie bójcie się krytykować. Przypominam, że dzięki Waszej krytyce narodził się Czas poświęcony zemście, bo uparłam się stworzyć coś odmiennego, co zaskoczyłoby niektórych maruderów.
Oczywiście, bardzo mile widziane również komplementy. Miłe słowo zawsze podnosi na duchu i daje siłę do pisania. Nie ma to jak wiara w to, co się robi. Czyni cuda, mobilizuje, skłania do pracy, by być jeszcze lepszym, by stworzyć kolejny, nietuzinkowy tekst.
Mandat (III)
Skinęłam głową, bo
nagle zabrakło mi słów. Siedział naprzeciwko, taki zwyczajny, pałaszując swoją
porcję, ubrany w zwykłego t-shirta i wytarte jeansy. Ciemny ślad zarostu był
znacznie bardziej widoczny niż wczoraj wieczorem, włosy odrobinę zmierzwione. A
ja czułam, jak rośnie we mnie coś nieznanego, coś niesamowitego. Nie musiałam
się przed nim krygować, być uwodzicielską i udawać kogoś, kim nie byłam. W
każdej chwili mogłam za to wtulić się w te szerokie ramiona, znaleźć w nich
pociechę i poczucie bezpieczeństwa. Nie tylko fizyczne pożądanie.
Mógłby być tylko mój.
A ja tylko jego.
Tak prawdziwie i do
końca.
Musiałam zrobić
wszystko, by do tego doszło. Wszystko!
– Co tak nagle
posmutniałaś?
Gdybym wykrztusiła z
siebie choć jedno słowo, musiałabym się potem rozbeczeć. Zaprzeczyłam jedynie
ruchem głowy.
– Zatańczysz? –
zaproponował.
Drżałam, gdy ponowie
znalazłam się w jego ramionach. Czułam się taka malutka, taka drobna i taka
bezbronna. I pierwszy raz w życiu, cholernie mi się to podobało. Nigdy nie
byłam typem kobiety wiszącej u męskiego ramienia, i mdlejącej na widok kropelki
krwi. Ale teraz było inaczej. Zarzuciłam ramiona na jego barki i oparłam
podbródek na piersi, tak bym mogła patrzeć w ciemne, pełne różnorakich pragnień
oczy.
Uśmiechnął się.
– Miałem wrażenie,
że jesteś wyższa?
– To przez te
obcasy.
– Możliwe –
pocałował mnie w czubek głowy. Delikatnie kołysaliśmy się w takt muzyki, pośród
blasku świec, w malutkiej kuchence, gdzie nie było miejsca na porządny stół,
ale starczyło go dla nas dwojga.
Przymknęłam powieki,
wsłuchana w coraz szybszy rytm drugiego serca. Dlaczego nigdy wcześniej, z
żadnym innym mężczyzną, nie przytrafiło mi się coś równie cudownego? Czy to
dlatego, że Adam mnie zdradził? Że stałam się przez to bezbronna i wrażliwa na
każdy czuły gest?
Bzdura!
Po prostu spotkałam w
końcu odpowiednią osobę. Całkiem nieoczekiwanie, w najbardziej nieodpowiednim
momencie i zupełnie przypadkowo.
– Jak dobrze, że
nie zauważyłam wczoraj tego światła…
Zaczął się cicho śmiać.
– To bluźnierstwo,
ale też tak sądzę.
– Naprawdę
umówiłeś się ze mną, dlatego że miałam na sobie kusą sukienkę i seksowne
pończoszki?
– Umówiłem się z
tobą, bo twoje oczy od razu podbiły moje serce. A uśmiech, pomimo że byłaś tak smutna,
wywołał prawdziwą burzę – odpowiedział poważnie. Pogładził palcami mój
policzek. Nie sądziłam, że tak zwyczajny gest może wywołać dreszcz rozkoszy. I
sprawić, by zmiękły kolana.
Co będzie, gdy
zdecydujemy się na coś więcej niż pocałunek?
Och!
– Zarumieniłaś
się?
– Mam odrobinę
niegrzeczne myśli.
Pochylił się.
– Jak duża jest ta
odrobina? – wyszeptał mi na ucho.
– Bardzo malutka.
– I już się
rumienisz?
– Tak… – tylko
tyle zdołałam z siebie wykrztusić, bo Wojtek bardzo delikatnie zaczął muskać
czubkiem języka skraj mojego policzka. Potem przylgnął do skóry ustami i powoli
zaczął pieścić szyję. Przechyliłam głowę na bok, by ułatwić mu dostęp i
marzyłam tylko o jednym. By przypadkiem nie przerwał.
Ale on chyba nie miał
takiego zamiaru. Przycisnął moje ciało w dość jednoznaczny sposób, z taką siłą,
że prawie zabrakło mi tchu. Dłonie wkradły się pod cienki materiał sukienki i
dotknęły nagich pośladków.
Lecz dla mnie okazało
się to o wiele za mało. Pragnęłam go mocniej poczuć, bardziej zakosztować. Pragnęłam,
by stał się częścią mnie, całym moim światem, tak jak i ja jego. Było to
doznanie tak intensywne, tak oszałamiające, że moje ciało zaczęło drżeć w
sposób zupełnie niekontrolowany.
– Ta droga jest
niczym równia pochyła, a mu pędzimy prosto w dół – odezwał się nagle Wojtek.
– Nieważne! –
jęknęłam. – Nie możesz przerwać w takiej chwili!
– Wcale nie chcę –
wymruczał i zaczął pokrywać pocałunkami moją twarz. Potem nagle uniósł tak, że
mogłam opasać jego biodra nogami.
Podtrzymał mnie i bez
namysłu skierował się ku sypialni. Chyba również nie mógł dłużej czekać? W
duchu, dziękowałam wszystkim siłom wyższym, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdyby
skończył właśnie w tym momencie?
Znaleźliśmy się w
półmroku małego pomieszczenia, którego wnętrze rozświetlało jedynie światło
księżyca, wpadające przez na wpół przysłonięte okno.
Z niezwykłą
ostrożnością położył mnie na łóżku, a potem poczułam ciężar jego ciała. Znów
oplotłam go nogami, teraz już bardzo wyraźnie czując twardość nabrzmiałego członka.
To było najbardziej podniecające
doznanie w całym moim życiu.
Wojtek niezwykle czule
przesunął dłońmi po mojej twarzy. W ciemnych oczach migotały iskierki
rozbawienia i pożądanie, bezkresne niczym morze.
A potem mnie pocałował.
Tym razem prawdziwie, bez jakiegokolwiek wahania. Najpierw oszołomiła mnie
miękkość i subtelność jego warg. Potem do pieszczoty dotyku, dołączył smak języka.
Splatał się z moim, badał każdy zakamarek, od czasu do czasu muskał nabrzmiałe
wargi. Raz był zdecydowany i niesłychanie bezczelny, by po chwili zadziwić mnie
swą nieśmiałością. Prowadził wprost w objęcia rozkoszy, będąc jednocześnie jej
zapowiedzią.
Bynajmniej nie pozostałam
bierna. Odpowiadałam na każdy gest, moje dłonie wkradły się pod cienki materiał
koszuli, a biodra wręcz bezwiednie powędrowały w górę, tak bardzo chciałam go w
sobie poczuć.
Uniósł się lekko i nie
spuszczając ze mnie zachłannego wzroku, w pośpiechu ściągnął t-shirt. Rozpiął
spodnie i zsunął je w dół, pozostając w samej tylko bieliźnie, która nie ukryła
tego, jak bardzo był podniecony. Potem z zapałem powrócił do pocałunku, ale
jednocześnie jego palce wplotły się w moje dłonie i stałam się całkowicie bezbronna. Lecz ja nie protestując oddawałam pocałunki, naprężałam ciało,
poruszałam biodrami, by poczuć jak nabrzmiała męskość, ociera się o wnętrze
mych ud.
Wojtek nagle przerwał i
uniósł głowę.
– A mieliśmy
zaczekać…
– Oszalałeś?!
– Właśnie teraz
czuję się jak szaleniec.
Nie bałam się.
Pragnęłam go. I widziałam jak bardzo on pragnie mnie.
– Gdybym miał na
to siłę, to poczekałbym jeszcze kilka dni, może tygodni.
Zachichotałam.
– Nie masz! –
oznajmiłam radośnie.
– Nie mam… –
potwierdził.
Pomógł mi zdjąć
sukienkę, która wylądowała gdzieś na podłodze. To samo zrobił z biustonoszem. A
potem spragniony, wtulił twarz w moje piersi. Całował je, kąsał, pieścił dłońmi,
to delikatnie muskając, to znów ściskając z taką siłą, że czułam ból. Wspaniały,
podniecający ból. Ból, który sprawiał, że moje podniecenie osiągnęło apogeum.
Wojtek chyba zrozumiał
co się ze mną dzieje, bo zsunął się niżej. Tym razem jego język zataczał
chaotyczne kręgi na moim brzuchu. A potem dotarł do miejsca, gdzie tak bardzo
pragnęłam, by się w końcu znalazł.
Nie wstydziłam się swego
podniecenia, tego, że sącząca się ze mnie wilgoć zmoczyła pościel. Jeszcze
mocniej rozłożyłam nogi, palce wplotłam w ciemne włosy, jęcząc coraz głośniej,
napinając ciało za każdym razem, gdy koniuszek jego języka zaczynał drażnić
moją łechtaczkę.
Sądziłam, że za chwilę
zdejmie bokserki i po prostu we mnie wejdzie.
Ale nie, nie on.
Chciał doprowadzić mnie
do szaleństwa, do prawdziwego wariactwa. Zmieniał rytm i siłę nacisku pieszczot,
czasami zanurzając w moim wnętrzu palec, czasami czubek języka. Potem nagle
wsunął obie dłonie pod moje pośladki, lekko mnie podniósł i wpił się zachłannie
ustami w ten najwrażliwszy punkt. To co później nastąpiło, trwało zaledwie
kilka sekund, ale wiele bym dała, by nigdy się nie skończyło. Jednak moje
podniecenie osiągnęło szczyt i długo nie trwało, gdy krzycząc i wijąc się w
uścisku jego silnych rąk, doznałam najcudowniejszego orgazmu w życiu. Przed
oczyma eksplodowała cała feeria barw, a ja napięłam ciało i wyczerpana opadłam
na pościel.
Przysunął się bliżej i
czule pocałował.
– Pięknie
krzyczysz – powiedział tylko, a jego ręka zjechała niżej i zacisnęła się na
mojej piersi.
Leniwym ruchem
zarzuciłam mu ramiona na szyję.
– Chyba jeszcze
nie skończyłeś?
– Dopiero zacząłem.
Później pójdę po kajdanki… – mrugnął.
Podniecenie wróciło.
Chciałam więcej i mocniej. Chciałam, by dotarł do każdego zakamarka mego ciała
i chciałam poznać każdy centymetr jego. Pragnęłam go z siłą, która mnie
przerażała. Ale nie potrafiłam się jej oprzeć.
Ujęłam szczupłą twarz w
swoje dłonie, placami pieściłam wyraziste usta.
– Skąd ty się
wziąłeś?
– Z przypadkowego
zrządzenia losu.
– Ze szczęśliwego
zrządzenia losu…
Jednak nie chcieliśmy tracić
więcej czasu na rozmowy. Żadne z nas. Na to przyjdzie jeszcze pora, na to
będziemy mieli całe życie. Nie wiem jak on, ale ja byłam pewna, że to co nas połączyło,
było zupełnie wyjątkowe, niepowtarzalne. Niektórzy powiedzieliby, że po jednym
dniu znajomości za wcześnie, by mówić o miłości. Ale czym to w takim razie
było? Pożądaniem? Zauroczeniem? Nagłą potrzebą bliskości?
Nie.
To było coś znacznie
cudowniejszego!
Wojtek objął mnie i
przerzuciwszy sobie moją nogę przez swoje biodro, stanowczym ruchem wdarł się do
wilgotnego i gorącego wnętrza. Spazmatycznie odetchnęłam, zacisnąwszy palce na
jego karku. Patrzyłam teraz wprost w ciemne, zasnute mgłą pożądania oczy,
czułam silne i posuwiste ruchy ogromnego członka.
Powoli odpływałam w
świat gdzie liczyły się jedynie czysto fizyczne doznania. Każde pchnięcie było
coraz mocniejsze, każde wywoływało we mnie nieopanowane drżenie i głośne jęki. Wojtek
jeszcze chwilę napawał się wyrazem mojej twarzy, potem gwałtownie przylgnął
wygłodniały do moich warg. Całował mnie jak oszalały, z ja z każdą sekundą
zbliżałam się coraz bardziej do kolejnego orgazmu. Nieznacznie zmieniliśmy
pozycję. Znów leżałam na plecach, całkowicie skazana na jego inicjatywę, byłam
taka bezbronna, taka szczęśliwa. Nogi skrzyżowałam na jego plecach, paznokcie
wbiłam w rytmicznie poruszające się pośladki, odwzajemniałam każdy pocałunek.
I nagle zebrało mi się
na śmiech. Przerwałam i na dobre się rozchichotałam. Wojtek zamarł i przez
kilka sekund wpatrywał się we mnie ze zdumieniem. Ale później i on się
uśmiechnął.
– To przecież
twoja noc poślubna?
– Owszem. Na
szczęście z właściwym mężczyzną.
– Uważasz, że
jestem właściwy?
– Jedyny –
wyszeptałam i przylgnęłam ustami do jego warg.
Jedyny, odezwało się
echo w mojej głowie, podczas gdy w szalonym pędzie dążyliśmy do spełnienia. Nie
tłumiłam już krzyku, tak jak i on nie panował nad swoim. Wbijał się we mnie z
taką siłą i tak gwałtownie, że było to niemal bolesne. Przypomniałam sobie
nagle jego słowa o ostrym rżnięciu i pomyślałam, że tutaj miał całkowitą rację.
Potrafił być ostry!
A może to ja, ja sama,
ze swoimi świeżo co obudzonymi uczuciami, ze zmysłami, które szalały, gdy tylko
mnie dotykał?
– Wojtek! –
wyjęczałam, bo zaczynało brakować mi sił. Pragnęłam ekstazy, pragnęłam poczuć
jak tryska w moim wnętrzu, tęskniłam za tym, by ujrzeć w jego oczach odbicie
mego orgazmu.
Nie odpowiedział.
Głośno dyszał, od czasu do czasu pokrywając mą twarz pocałunkami. Dłonie zacisnął
na moich ramionach, a jego oczy w świetle księżyca, przypominały ślepia dzikiej
bestii. Pociemniałe z żądzy, błyszczały podnieceniem.
I nagle zamarł, a ja
poczułam jak jego ciało naprężyło się w dobrze znajomy sposób. Wtedy nadszedł i
mój orgazm. Głowę wygięłam do tyłu, głośno krzycząc, czując gorący strumień i
echo całkowitego spełnienia.
Potem nagle zwiotczałam
i wyczerpana opadłam na łóżko. Wojtek poszukał moich ust i pocałował mnie z
niesłychaną czułością.
– Martunia –
wyszeptał. – Ja też czuję, że jesteś dla mnie jedyna.
Nigdy wcześniej będąc w
podobnej sytuacji, nie słyszałam tego z ust żadnego mężczyzny. A kilku ich już
było. On pierwszy połączył fizyczny akt z czymś, co dotykało najczulszych strun
mej duszy.
On pierwszy dał mi
nieopisaną rozkosz. Która nie skończyła się, lecz nieco stłumiona, rozchodziła
się echem po naszych ciała i umysłach.
Jeden dzień? Co z tego…
W tej chwil nie miało to najmniejszego znaczenia.
I rozpłakałam się, bo
tego szczęścia było za dużo, na moje biedne, głupie serce.
link do części IV - klik
Cudowne! Na to czekałam!
OdpowiedzUsuńCałkiem miłe opowiadanie, trochę nierealne, ale i tak mi się podoba. Lekkie, romantyczne i przyjemne :)
OdpowiedzUsuńJedyne co mi wie nie podoba, to spolszczona odmiana słowa t-shirt. "Ściągnął t-shirt" brzmi lepiej niż "ściągnął t-shirta".
Bellla
A wiesz co? Masz rację.
UsuńJesli mogę zapytać... mówiąc "później" masz na myśli kiedy?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam D.
Już piszę, ale nie wiem kiedy dodam :-)
UsuńWspaniałe. Babeczko piszesz wspaniale. Uszczęśliwiasz nas. Dziekujemy bardzo. :))))
OdpowiedzUsuńCudo :) Uwielbiam Twoje opowiadania. Wszystkie są poprostu boskie. Dziękuje za nie wszystkie i serdecznie pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńA co z kajdankami? :D
OdpowiedzUsuńTylko z chęci wykorzystania tak wspaniałego rekwizytu zdecydowałam się dopisać ciąg dalszy :D
UsuńWoah~ no to już nie mogę się doczekać :)
UsuńDobra decyzja Babeczko ;) dobra decyzja
Woah~ Dobra decyzja Babeczko ;) dobra decyzja
UsuńŚwietne Świetne Świetne !!! jesteś wspaniała ! pisz dalej ! ;D
OdpowiedzUsuńBabeczko jesteś niesamowita:D pisz kolejna czesc bo już nie moge sie doczekać;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo to kocham! Chcę więcej, błagam!
OdpowiedzUsuńpragnę więcej i więcej, i więcej, i więcej...
OdpowiedzUsuńcudowne!
Cudo . !
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się kolejnej części? cudowne
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejną cześć? Na Twój blog trafiłam całkiem niedawno ale nadrabiam zaległości, i jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńJak tylko ją skończę. W głowie już jest od dawna, ale trzeba to jeszcze przelać "na papier"...
UsuńBabeczko wspaniałe opowiadanie. Wystarczy kilka chwil dla miłości, żeby mogła się pojawić, wiem to z doświadczenia i stażu ;) a poza tym czekam na część z kajdankami... Bo pojawią się, prawda? ;) A skoro jest policjant to ciekawa jestem czy kiedyś wymyślisz coś o strażaku :) To mogłoby być ciekawe :) Cudownie jest poczytać taką lekką i romantyczną historię. Droga Babeczko życzę Ci weny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń